- Opowiadanie: lawenda1975 - Twierdza

Twierdza

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Twierdza

Karm Dahrin zmęczonym krokiem wspinał się po drewnianych schodach, prowadzących na szczyt potężnego stołpu stanowiącego centralny punkt twierdzy. Jego bogato zdobiona kolczuga nosiła ślady licznych ciosów. Okrągła drewniana tarcza, przerzucona przez szerokie plecy, była w wielu miejscach wyszczerbiona, a jej metalowe umbo niemalże oderwane.

 

Dahrin nie pamiętał już, ile razy stawał na murach, by odpierać kolejne fale atakujących. Walczył jak wszyscy z jego klanu – z toporem w ręku i w rogatym hełmie z przyłbicą, zasłaniającą brodatą twarz. Tylko przetykana złotem kolczuga świadczyła w takich chwilach o jego wysokiej pozycji. Teraz nie pozostał już nikt, komu mógłby wydać rozkaz.

 

Oparł się o blanki i rozejrzał po raz ostatni. Potężne, wyciosane z czarnego granitu mury, górowały na rozległą równiną. Pod nimi w odległości strzału z katapulty, jak okiem sięgnąć wyrastały namioty oblegających miasto wojsk. Bitwa o gród trwała już siedemset dni, jednak ludzka stopa nie stanęła jeszcze we wnętrzu Morgid, najpotężniejszej twierdzy Krasnoludów. Dzisiaj wszystko miało się zmienić.

 

Karm Dahrin potrząsnął głową, rozpamiętując zażarte walki toczone na murach. Ta wojna od początku nie miała sensu. Drobny spór o prawa do użytkowania bogatych złóż srebra w Górach Kamienistych przerodził się w ostry konflikt. W końcu wybuchła wojna, do której przyłączały się kolejne klany Krasnoludów i królestwa Ludzi. Krasnoludy początkowo walczyły klanami nie potrafiąc się zjednoczyć. Waśnie, których przyczyny nie były już nawet legendami, wykluczały jakiekolwiek współdziałanie. Za to Ludzie szybko zrozumieli, że tylko połączenie sił, może im przynieść zwycięstwo. Wyłonili wspólnego władcę – Cesarza. Pod jego sztandarem zjednoczyli rozdrobnione królestwa, tworząc pierwsze w dziejach Imperium. Ogromna armia pod dowództwem Cesarza zdobywała kolejne krasnoludzkie twierdze. Dopiero wtedy przyszło opamiętanie: cztery krasnoludzkie klany, Brigowie, Morpodowie, Argfinowie i Nantowie, podporządkowały się Karmowi z klanu Darhinów, by na murach Morgridu walczyć o przetrwanie rasy.

 

Pod murami niezdobytej twierdzy rozlokowały się ludzkie wojska. Odważni do szaleństwa rycerze, wojownicy z wszystkich krajów Imperium stanęli naprzeciwko mistrzów kamienia i ich ponurej determinacji.

 

Od siedmiuset dni, codziennie rano, oświetlany pierwszymi promieniami słońca, ludzki poseł proponował obrońcom kapitulację. Od siedmiuset dni Karm Darhin odrzucał ją gromkim głosem. Od siedmiuset dni, przy dźwiękach werbli, Ludzie ruszali do szturmu z determinacją wdzierając się na mury. Od siedmiuset dni Krasnoludy stawały na blankach odpierając ataki. Obie strony dawno już zaprzestały liczenia swoich poległych.

 

Począwszy od pierwszego dnia oblężenia, krasnoludzka Rada codziennie podejmowała decyzję dotyczącą przyszłości miasta. Sześćset dziewięćdziesiąt dziewięć razy Rada ogłaszała ten sam, niezmienny werdykt – wojna. Siedemsetnego dnia podjęto inną decyzję. Wszyscy jednogłośnie uznali, że starczy już tej bezsensownej rzezi.

 

Siedemsetnej nocy Czarodzieje wchodzący w skład Rady poprosili Króla Gór, by zabrał ich do swego Kamiennego Królestwa, tam, gdzie Ludzie nigdy za nimi nie podążą. Król wysłuchał ich prośby. Kiedy nadeszła północ, wszyscy umarli. Zasnęły na zawsze dzieci w kołyskach, zasnęły kobiety opatrujące rany i piekące chleb. Zasnęli snem wiecznym starcy nucący wojenne pieśni i wartownicy czuwający na stanowiskach. Zasnęli członkowie Rady.

 

Przy życiu został tylko Darhin. Zgodnie z polecaniem Rady, miał po raz ostatni usłyszeć zawołanie ludzkiego posła i po raz ostatni mu odpowiedzieć, tym razem jednak ogłaszając koniec wojny i krasnoludzkiej rasy.

 

Karm Darhin, samotna postać na szczycie potężnej wieży, powolnym ruchem wyciągnął bogato zdobiony sztylet. Otrzymał go od ojca, kiedy trzy wieki temu przejmował władzę nad klanem. Dziś użyje go, by zakończyć żywot jako ostatni z krasnoludów. Ze spokojem właściwym tym, którzy stracili już wszystko co miało dla nich jakiekolwiek znaczenie, przyglądał się rosnącej sylwetce ludzkiego posła. Zacisnął dłoń na rękojeści sztyletu.

 

– Słuchajcie Krasnoludy – niesiony echem głos zdecydowanie nie był głosem posła, który Karm Darchin słyszał codziennie od tak wielu dni. Ten głos miał w sobie siłę – Słuchajcie uważnie, co ma wam do powiedzenia Antiskon z Borgundii, Cesarz Imperium Zjednoczonych Królestw. Proponujemy wam pokój…

Koniec

Komentarze

Dla mnie to nie opowiadanie, ale konspekt.

Ale pomysł interesujący, nietypowy ---  i do rozwinięcia. A jako short story --- czemu nie?

Potężne, wyciosane z czarnego granitu mury, górowały na rozległą równiną. - nad

Pod murami niezdobytej twierdzy rozlokowały się ludzkie wojska - lepiej wojska ludzi; to nasuwa skojarzenie z "ludzkie kości"

Ładnie i ciekawie napisany shorcik, ale jak dla mnie trochę naciągana ta historia. Przez głupi spór o ziemię krasnoludy decydują się sprowadzić zagładę na swoją rasę w taki bezsensowny sposób? Dlaczego?


Podpisuję się pod zdaniem Rogera.

Ja równierz

Ciekawe, zaiste, ale rzeczywiście zasługuje na rozwinięcie. W tej formie nie jest złe, ale mogłoby być o wiele lepsze.

 

"krasnoludy walczyły klanami" - ładniej byłoby: pomiędzy sobą, co byłoby o bardziej zrozumiałe i dodatkowo zredukowałoby powtórzenie, bo "klany" są już w poprzednim zdaniu.

W tym akapicie jest też powtórzenie "zjednoczenia".

 

A zaraz potem jest podwójna "determinacja".

 

Przyczepię się jeszcze do dialogu, bo tu jest tylko jedna kwestia mówiona, a z blędami.

Jest: "- Słuchajcie Krasnoludy – niesiony echem głos zdecydowanie nie był głosem posła, który Karm Darchin słyszał codziennie od tak wielu dni. Ten głos miał w sobie siłę – Słuchajcie uważnie..."

Winno być: "- Słuchajcie, Krasnoludy.Niesiony echem głos zdecydowanie nie był głosem posła, który Karm Darchin słyszał codziennie od tak wielu dni. Ten głos miał w sobie siłę. – Słuchajcie uważnie..."

 

Pozdrawiam. Czekam na dalsze teksty.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Dobry szort, moim zdaniem idealna długość, nic dodać, nic ująć. Jeśli chodzi o postępowanie krasnoludów, to można je zrozumieć. Nie mają ludzkiej psychiki, tylko krasnoludzką, dla nich duma i upór mogą być ważniejsze od czegokolwiek. Mogli uważać, że czeka ich niewola, poniżenie. Podczas czytania przypomniało mi się oblężenie Masady, tam była podobna sytuacja, oczywiści poza końcówką.

Pozdrawiam.

@Kalep

Z dumą i uporem się zgadzam. Właśnie dlatego krasnoludy, które znam z fantasy są ludem walecznym i nieustępliwym. Wiedząc, że czeka ich zagłada, chcieliby przynajmniej zabrać ze sobą jak najwięcej nieprzyjaciół. (Aczkolwiek z opowiadania nie wynika, że są stroną przegrywającą.) Dlatego nie rozumiem dlaczego mieliby zachować się w ten sposób. Brakuje mi w tym umotywowania takiego działania.

@marlęta, rzeczywiście proponowane przez Ciebie działanie bardziej pasowałoby do krasnoludów. Dobrym kompromisem byłby szaleńczy wymarsz wojowników i samobójstwo niezdolnych do walki, ale wtedy straciłaby na swym znaczeniu końcówka. To przykład naginania osobowości postaci pod fabułę, chociaż w tym przypadku może się tu kryć jakaś tajemnica.

Jedyną poszlaką wskazującą, że brodacze przegrywają są ich radykalne metody.

Drogi autorze, zdarza się Tobie nadużywanie słowa "Cesarz".

Ciekawe zakończenie. Długość idealna, można to rozwinąć w opowiadanie, albo nawet w książkę, ale po co? Teraz jest dobrze:) 

Fajnie i ciekawie napisane. Jak dla mnie, w istocie teks mógłby stać się odpowiednią podstawą dla czegoś nieco większego.

Pomysł ciekawy jednak wykonanie pozostawie wiele do życzenia. Najważniejsza rzec to taka, że fabuła jest okrojona, chciałeś w jak najszybciej nakreślić całą historię. Poza tym drażni wyniosły styl w jakim napisany jest cały ten short.

To drobiazg, ale...

"Jego bogato zdobiona kolczuga nosiła ślady licznych ciosów."

Nie jestem przekonany, czy to fortunne określenie. Bardziej chyba pasowałoby do zbroi płytowej niż do kolczugi. Kolczuga zbudowana jest ze splecionych ze sobą metalowych kółek, jest elastyczna i trudno mi sobie wyobrazić te "ślady ciosów". Mogła by być poszarpana, czy nawet przedziurawiona, ale wtedy jej właściciel raczej nie byłby w stanie wchodzić po schodach. Trudno jest przebić kolczugę nie przebijając jej właściciela. Po broni obuchowej raczej ślady nie będą specjalnie widoczne. Wydaje mi się też, że kolczug nie zdobiono. Zdobiono natomiast szaty noszone na kolczugach. Mogę się oczywiście mylić, a ponadto krasnoludy mogą mieć oczywiście inne zwyczaje.

Ogólnie miło się czytało.

O jejku jej, aż dostałam dreszczy. Doskonały pomysł.

Nowa Fantastyka