- Opowiadanie: Sarah - 3. Strażnik wiedzy.

3. Strażnik wiedzy.

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

3. Strażnik wiedzy.

Słońce było już wysoko na niebie, kiedy Jan uważnie obserwował okolicę. Starał się być czujny, by zauważyć nawet najmniejszą podejrzaną rzecz, najmniejszy ruch sług króla, szpiegowskich psów – tak ich nazywał. Dziś w mieście ma się zjawić jakiś mistrz, który ma porozmawiać z kapitanem. Zapewne o buntownikach – pomyślał – oni nigdy nie potrafią niczego załatwić po cichu. Nic dziwnego, że tutejsi słudzy króla donieśli o tym do Stolicy. Co za idiota podpala dom należący do jednego z tych psów – pomyślał – taki, który nazywa siebie buntownikiem.

 

Swoje dłuższe ciemne włosy związał jakimś starym sznurkiem. Kiedy tak stał na targu udając kupca, który chce sprzedać garnce roboty ręcznej spoglądał to w prawo, to w lewo. Przy jednym ze straganów kobieta z dzieckiem, dziecko płacze. Przy innym jakiś chłopiec próbuje okraść starego skąpca. Oby ci się udało – pomyślał. Jego wzrok uważnie śledził wszystko to, co działo się na targu, przelatywał po twarzach ludzi, aż w końcu znalazł to, co chciał. Mężczyzna, za nim drugi, a za tamtym… Zdębiał. Nie mógł uwierzyć temu, co widzi – Marek. Zamrugał oczami, jakby mu się coś przypadkiem pokręciło, ale nie. To naprawdę był on. Co on robi z tamtymi?

 

Nagle jakiś odgłos z boku sprawił, że otrząsnął się z szoku. Musi powiadomić Toma. Kiwnął głową na jednego ze swoich, aby zajął jego miejsce i natychmiast ruszył, by uprzedzić Toma.

 

* * *

 

Damien stał oparty o ścianę i wpatrywał się w swoje buty. Czekał aż drzwi, które miał przed sobą otworzą się. Co tak długo… – pomyślał. Spojrzał na drzwi i w tej samej chwili ktoś pociągnął za klamkę. Natychmiast przestał się opierać, gdy zobaczył Kati. Miała na sobie jedną z tych pięknie zdobionych sukni. Delikatnie zamknęła za sobą drzwi i nie zwracając uwagi na to, że on tam stoi, ruszyła przez korytarz. Pobiegł za nią.

 

– Hej Kati! – krzyknął, ale ona nie miała zamiaru się zatrzymywać – Gdzie tak pędzisz? – zrównał się z nią i szedł teraz obok niej.

 

– Nie tam gdzie ty. – odparła.

 

– Chyba nie masz dziś zbyt dobrego nastroju, co? – popatrzyła na niego, ale nic nie powiedziała – Król nadal ci nie chce powiedzieć nic o twojej siostrze?

 

– Nie interesuj się tym tak.

 

– A gdybym to ja spytał króla, co stało się z Anną? – Kati przystanęła.

 

– Nie wtrącaj się w nieswoje sprawy! – powiedziała to w złości patrząc mu w oczy. – I przestań za mną łazić!

 

Nie oglądając się na niego ruszyła w swoją stronę. Co ten chudzielec może niby wiedzieć… – pomyślała – Jej siostra albo nie żyje, albo zdradziła i żyje sobie gdzieś ukrywając się przed sługami króla. Zawsze była trochę narwana, więc wszystkiego można się po niej spodziewać.

 

* * *

 

Było to jasne pomieszczenie, ponieważ na dwóch ścianach były okna. Na środku stał stolik, a dookoła niego fotele. Kiedy Marka zaproszono, aby wszedł do saloniku kapitana musiał dobrze nad sobą panować i niczego sobą nie zdradzać, gdy zobaczył, że tam, oprócz rządzącego Gamą na fotelach siedzi jeszcze dwóch mężczyzn, których dobrze znał. Tom i Jan – pomyślał – więc strażnicy jednak tu są. Może się zrobić nieprzyjemnie, jeśli słudzy króla to odkryją.

 

Tom był wyższy i miał bardziej łagodniejszy wyraz twarzy niż Jan. Miał krótkie ciemne włosy i „kozią bródkę”. Marek nie zdążył jeszcze nic powiedzieć, w żaden sposób zareagować, kiedy dwóch jego ludzi zostało oszołomionych, a Tom znalazł się nagle przy nim, z nożem przy jego szyi. Zwyczajnie nie spodziewał się tego. Kapitan wyglądał na człowieka, który ma przynajmniej pięćdziesiąt lat i zaczął siwieć. Nie brakowało mu pieniędzy, co dało się zauważyć po jego bogatym stroju. Nie wyglądał na zaskoczonego, kiedy tamci zaatakowali i o nic nie pytając opuścił salonik.

 

– Ani drgnij. – powiedział spokojnie – Kopę czasu się nie widzieliśmy Marek. Czyżbyś przyłączył się do tych psów?

 

– Raczej próbuję zdobyć, jak najwięcej informacji. – mówił tak, jakby nie przejmował się ostrzem przy swojej szyi. Jan prychnął.

 

– Jasne. – powiedział niedowierzając – I wcale nas nie zdradziłeś?

 

– Nie. – odparł krótko.

 

– Więc psie – odezwał się Tom – może powiesz nam, co się stało, że nasz przywódca nie żyje?

 

– Owszem, ale może najpierw zabrałbyś to ostre narzędzie z mojej szyi? – spytał, choć wiedział, że to niemożliwe. Uważali go za zdrajcę. – Usiedlibyśmy i porozmawiali, jak cywilizowani ludzie, co?

 

– Zdaje się, że byłeś z naszym arcymistrzem w dniu, kiedy go zabito? – powiedział Tom – A skoro z nim byłeś to zapewne jesteś naszym nowym przywódcą… – nie czekał aż Marek potwierdzi jego słowa kontynuował dalej – Powiedz mi…, co z ciebie za przywódca, który zostawia swoich na pastwę wroga, w dodatku przyłącza się do niego i walczy przeciwko własnym braciom – strażnikom wiedzy, który gotowi są ci służyć? Co z ciebie za człowiek?

 

* * *

 

Alfred długo się nad tym zastanawiał i nie rozumiał, dlaczego król nie chce Kati powiedzieć, że jej siostra nie żyje. Co tu ukrywać? Siedział teraz na jednym z foteli w jego gabinecie. Tak bardzo chciał poznać prawdę, nie wiedział czy jeśli zapyta, to król mu odpowie. Właściwie nigdy wcześniej nie próbował, więc co mu szkodzi?

 

– Panie, proszę wybacz mi moją śmiałość… – zaczął trochę niepewnie – ale chciałbym o coś cię zapytać, jeśli oczywiście nie zechcesz mi udzielić odpowiedzi to zrozumiem. – Król się uśmiechnął.

 

– Pytaj Alfredzie. – odparł odkładając pióro.

 

– Wiem, że nie powinienem pytać cię o takie rzeczy…, ale jak mi wiadomo Anna nie żyje, więc czemu nie… – zamilkł, nie wiedział jak o to spytać.

 

– Czemu nie powiem o tym Kati? – spoważniał.

 

– Właśnie o to chciałem spytać. – Król wstał i podszedł do okna. Patrzył przez nie dość długo, a jego milczenie zdawało się być dla Alfreda wiecznością. W końcu nie wytrzymał. – Jeśli nie chcesz panie, nie odpowiadaj… Pójdę już, żeby ci nie przeszkadzać. – zaczął się podnosić z fotela, kiedy król się odezwał.

 

– Anna… hm… nie żyje… Była dobrym szpiegiem…, ale… jak na kogoś tak dobrze wyszkolonego popełniała zbyt wiele błędów. – znów zamilkł, jakby się nad czymś zastanawiał.

 

Alfred patrzył na plecy króla, ale nie mógł zobaczyć jego twarzy. Zastanawiał się, czy król się nie zezłości, że pyta go o coś, czego jeszcze nie powiedział Kati. To nie był dobry pomysł – pomyślał – przecież król ma prawo nie mówić nam, swoim sługom wszystkiego. Ma prawo ukrywać pewne fakty…

 

– Myślę, że mogę ci powiedzieć. – odezwał się król – Jesteś jednym z moich najbardziej zaufanych sług, więc zasługujesz, aby poznać prawdę. – król wrócił na swój fotel i jeszcze przez moment patrzył na Alfreda. – Anna nie żyje, bo to ją zabiłem.

 

* * *

 

– Przyłączyłem się do wroga, żeby mieć pewność, że nasz nowy przywódca jest bezpieczny. – powiedział Marek.

 

Tom i Jan wymienili spojrzenia. Może rzeczywiście wypełnia rozkazy arcymistrza – pomyślał Tom – ale dlaczego nikt nas jeszcze nie zawiadomił, gdzie mamy przybyć i chronić nowego? Niech to… schował nóż.

 

– Mam nadzieję, że mówisz prawdę. – powiedział to wymijając Marka i siadając w fotelu. – Siadaj. – wskazał ręką miejsce Markowi.

 

Marek zrobił to, o co go poprosił. Jan zaczął spacerować od jednego okna do drugiego uważnie obserwując ulicę, w końcu był w tym dobry.

 

– Kto jest naszym nowym przywódcą? – spytał Tom.

 

– Na razie nie mogę tego powiedzieć. – Tom przyglądał się mu podejrzliwie. Nie był pewny czy może mu zaufać.

 

– Nie rozśmieszaj nas. – odezwał się Jan.

 

– Spokojnie Jan… W takim razie spytam inaczej. – cały czas patrzył na Marka – Gdzie ukrywa się nowy przywódca? Tyle chyba możesz nam powiedzieć, prawda?

 

– Jeśli wam powiem, wy zaczniecie go szukać, ale póki, co on nie chce być odnaleziony.

 

– Jeśli nie poznamy jego imienia to nie sądzę, abyśmy byli w stanie go znaleźć, ale może tak na wszelki wypadek, co? Nigdy nie wiadomo gdzie te psy znowu zaczną węszyć? – Marek milczał – My także nie chcemy, aby coś mu się stało. Przynajmniej będziemy blisko, gdyby potrzebował naszej pomocy. – Naprawdę starał się przekonać Marka i miał nadzieję, że mu się uda.

 

– Chyba mogę wam powiedzieć… – Tom i Jan uważnie wpatrywali się w niego – Arcymistrz jest… – do saloniku wpadł zdyszany kapitan.

 

– Szpie…dzy kró…la. – tyle powiedział próbując mówić i jednocześnie łapać powietrze. Oparł się ścianę i starał się zwolnić, i wyrównać oddech.

 

Tom i Jan zerwali się do ucieczki. Tom był już w progu, obejrzał się za siebie i zobaczył, że Marek ani drgnął. Nie ma mowy – pomyślał – idziesz z nami. Wrócił i złapał go za rękaw i mocno pociągnął.

 

– Idziesz z nami.

 

– Zgłupiałeś? – próbował się uwolnić, ale Tom złapał go swoją wolną ręką za drugi rękaw na wysokości ramienia.

 

– Jesteś strażnikiem wiedzy, czy nie!? Po czyjej jesteś stronie!? – Marek nie sprzeciwiając się poszedł z nimi.

 

* * *

 

Król Fryderyk schodził właśnie po schodach do jadalni na podwieczorek, kiedy zobaczył idącego w jego stronę Alfreda z dwoma swoimi najlepszymi szpiegami. Szli szybko, co oznaczało, że strażnicy jednak byli w mieście. Nie mógł się już doczekać potwierdzenia tego i dobrej nowiny, że udało się schwytać przynajmniej jednego.

 

– Panie… – zaczął Alfred – W mieście byli strażnicy. Niestety udało im się uciec…

 

– Głupcy! – krzyknął w złości.

 

– Panie… – znowu zaczął mówić – Moi ludzie widzieli, jak ucieka z nimi Marek. – Król wpatrywał się w niego tak, jakby miał go zabić wzrokiem. – Panie…

 

– W moim gabinecie. Ty, Damien i Kati. Nikt więcej. – powiedział i ruszył z powrotem schodami do góry.

 

* * *

 

Wszyscy byli już w gabinecie. Stali i czekali aż król pozwoli im usiąść. On natomiast niespokojnie maszerował po pomieszczeniu i nad czymś się zastanawiał. Nie zwrócił w ogóle uwagi na to, że wszyscy byli już obecni. Kati i Damien wyglądali na trochę przerażonych, a Alfred bał się kolejnego ataku złości króla.

 

– Damien… – zaczął król nadal maszerując po gabinecie – Czy dziewczyna nadal jest w Abrze?

 

– Tak.

 

– Alfred, w którą stronę strażnicy uciekli?

 

– Według moich ludzi w stronę obszaru Południowego.

 

– Abra jest na północ od Gamy – król mówił, jakby do siebie – Damien, wiesz gdzie dokładnie jest dziewczyna?

 

– Nie, panie.

 

Nagle król podszedł do Damiena i wyciągnął coś z rękawa. Alfred nie mógł zobaczyć, co to takiego, dopóki nie wbił mu tego w serce. To był nóż. Damien przerażony spojrzał w dół potem na króla. Kati zakryła sobie usta ręką, patrzyła na to ze strachem w oczach. Alfred nie dowierzał temu, co widzi. Po chwili Damien upadł na podłogę. Król zachowywał się tak, jakby nic się nie stało i usiadł w fotelu.

 

– Siadajcie. – powiedział, a oni zrobili to, co im kazał. – Już czas Kati, abyś dowiedziała się, co stało się z twoją siostrą. – Ona i Alfred uważnie patrzyli na swojego króla – Nie będę owijał w bawełnę. Twoja siostra nie żyje. W Abrze jest dziewczyna, zapewne ją znasz, była kiedyś jedną ze szpiegów, ale zmieniła stronę. Na imię jej Silda. To ona zabiła twoją siostrę. – Alfred nie rozumiał. Co jest prawdą? Król ją zabił czy Silda? – Chcę, abyście wspólnie ją znaleźli. Przyprowadźcie mi ją i Marka żywych. Kiedy z nimi skończę, z mordercą twojej siostry będziesz mogła zrobić, co chcesz.

Koniec

Komentarze

Opowiadanie wydaje mi się strasznie poplątane. Dużo powtarzających się wyrazów, nieskładne zdania - to wszystko powoduje, że ciężko się czyta.  Jeśli troszkę poprawisz stylistykę, może z tego wyjść całkiem fajna historia. Pozdrawiam :)

Zacznę od plusów, podobało mi sie imię Alfred :)

Minusy:

* postacie są, ale ich ch-ka jest tak skąpa, że nie wiadomo nawet kto, co mówi. Nie wspomne o bohaterach drugoplanowych, bo ledwo zaznaczasz ich obecność

* Interpunkcja leży

* Syllistyka? Ale, o szo chodzi?

* Opisy są wątłe, w sumie akcja może toczyć się gdziekolwiek, nawet w szafie.

Sorki, za brutalne uwagi, ale czeka cie daleka droga.

Rozumiem, że to początek dłuższej historii. Ogólnie nieźle, ale także nienajlepiej. Sporo drobnych błędów technicznych (źle stawiane kropki w dialogach, przecinki nie w tych miejsca co trzeba, jeśli postać myśli, to po zakończeniu "myśli" stawiamy przecinek a nie myślnik). Sporo także błędów stylistycznych: powtórzenia, czasem nieco kulawe zdania, czasem słowo użyte w złym kontekscie (np oszołomiony to nie to samo co ogłuszony lub obezwładniony), ale nic takiego, czego nie można by poprawić. Trochę za dużo postaci, trudno się połapać o co chodzi i kto jest kim. Ale pisz dalej.

Odpadam przy pierwszym zdaniu: "Słońce było już wysoko na niebie, gdy Jan uważnie obserwował okolicę." Słówko "gdy" sugeruje jakąś zależność, ale jaka tu może być zależność? Byłoby lepiej - jeśli autor nie umie poprawnie napisać zdania złożonego - gdyby to było napisane choćby tak: "Słońce było już wysoko na niebie. Jan uważnie obserwował okolicę." Bezsens wycięty, sens (jeśli w ogóle jakiś tu jest) zachowany. Może to jest sposób, by uczytelnić to opowiadanie?
Pozdrawiam. 

Nowa Fantastyka