- Opowiadanie: Ruska - Dziura w kotle

Dziura w kotle

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Dziura w kotle

– Trzeci demon w tym tygodniu – stwierdził tropiciel, obserwując ciało leżące na podłodze, zwijające się w agonii, gdy ksiądz dokonywał egzorcyzmu. – Dziwne dość.

– Mnie nie musisz tego mówić – odparła jego przyjaciółka głosem brzmiącym jak niosący się echem teatralny szept, do tego ochrypły. Nieco upiorne, ale dało się przyzwyczaić. – Lepiej stąd wyjdźmy, Kefa poradzi sobie bez nas.

Choć starali się wyjść cicho, to ciężkie buty Mikaela, w połączeniu z jego posturą godną Hulka, uniemożliwiły przejście niepostrzeżenie po starych, skrzypiących deskach opuszczonego domu. Egzorcysta jednak zdawał się tego nie słyszeć.

– Niezła laska – skomentował Mikael opętaną, gdy razem z przyjaciółką wychodzili z domu. – Pewnie aż chciałabyś mieć kutasa, co?

Odpowiedziało mu ciężkie, upiorne westchnienie spod obszernego kaptura. Czarny płaszcz skrywał całą postać przyjaciółki – oprócz prawej dłoni dzierżącej kosę o lśniącym złowieszczo ostrzu. Owa dłoń składała się jedynie z kości obleczonych półprzezroczystą skórą. Z braku lepszego imienia Mikael i ksiądz Kefa nazywali przyjaciółkę po prostu Śmiercią, choć zdarzało im się zwracać się do niej pieszczotliwie "Kostuszko".

– Nie – powiedziała w końcu. – Jestem szczęśliwa z moim sposobem istnienia i niczego mi nie brakuje.

– A ja bym chętnie tę dziewczynę przygarnął. – Mikael usiadł razem ze Śmiercią na schodach przed wejściem. Przechodnie patrzyli na niego dziwnie, nie widząc przyjaciółki, odczuwali jednak jej niepokojącą obecność.

Śmierć zaprzyjaźniła się z Mikaelem po tym, jak została przez niego oszukana. Parę lat temu wezwał ją buńczuczny nastolatek w glanach. Rzadko się zjawiała w takich momentach, jednak chciała wtedy dać dzieciakowi nauczkę. Udało jej się go wystraszyć, ale nie tak bardzo, jak planowała i sukinsyn wyrwał jej kosę, kiedy próbowała ściąć mu głowę, uznawszy go za sparaliżowanego z lęku. Zażądał od niej, jak od cholernego dżina z lampy, spełnienia życzenia – możliwości zakończenia życia w momencie, kiedy sam o tym zadecyduje.

Mogła go olać. Mogła się zgodzić, zabrać mu kosę i natychmiast ściąć głowę, jednak nie zrobiła tego i nie wiedziała dlaczego. Być może dlatego, że życie tego chłopaka wydało się jej fascynujące, a ciepło jego skóry przypomniało jej o dawnych czasach, kiedy sama żyła. Nie było do końca prawdą, że jej obecny sposób istnienia w pełni ją satysfakcjonował i że czuła szczęście, ale od kiedy poznała Mikaela, przynajmniej się nie nudziła.

Minęło od tamtej pory zaledwie trzydzieści lat, co dla Śmierci było czasem zupełnie nieznaczącym, ale Mikael był zafascynowany. Od czasu swojej pierwszej przygody ze Śmiercią nie zestarzał się, a jedynie dojrzał i teraz, mając czterdzieści siedem lat, wciąż przypominał dwudziestoparolatka.

Minęły cztery godziny i słońce chyliło się już ku zachodowi, zanim Kefa wyszedł z domu z Charlotte, chudą i wysoką dziewiętnastolatką o długich blond włosach oraz ponurej twarzy pomalowanej zbyt mocnym, do tego rozmazanym makijażem. Szła boso. Miała na sobie czarne długie spodnie i prześwitującą czarną bluzkę, spod której widać było niewielkie piersi. Przechodząc przez drzwi wejściowe, zakładała na siebie właśnie skórzaną czarną kurtkę Kefy. Mikael uśmiechnął się. Ksiądz z pewnością nie mógł znieść widoku kobiecego ciała. Dla Kefy jako egzorcysty utrzymanie celibatu było szczególnie ważne.

Blondynka przywitała się nieśmiało. Nieświadoma, że Mikael wie o niej praktycznie wszystko, przedstawiła się jako Charlie.

– Jestem Mikael. Chodź, podrzucę cię do domu – powiedział, podnosząc się ze schodów. Śmierć także wstała, by Charlie na nią nie wpadła, lecz zanim zdążyła podnieść kosę, dziewczyna zapytała:

– A ty kim jesteś?

Charlotte z pewnością niczego nie podejrzewała. Czarny płaszcz kostuchy nie zdziwił jej, gdy obok stał Mikael, ubrany prawie jak Blade.

Śmierć zamarła, a tropiciel i ksiądz spojrzeli po sobie.

– Miałaś się nie pokazywać – mruknął Kefa.

– I tego nie robię – odezwała się Śmierć, a Charlie aż pisnęła na dźwięk jej głosu.

– Kim jesteś?! – krzyknęła dziewczyna. – Albo nie, nieważne, wolę już pojechać do domu.

– Hej, Charlie, spokojnie – powiedział cicho Mikael, kładąc dłoń na jej ramieniu. – Kefa, musiałeś się za bardzo zaangażować. Przekazałeś dziewczynie część siebie.

– Niemożliwe – obruszył się ksiądz. – Nie zrobiłem niczego, czego nie robię w każdym takim przypadku.

– Poprzednia dwójka z tego tygodnia jakoś jej nie widziała.

– A może to po prostu nie jest zwykła dziewczyna? – zasugerowała Śmierć ku jeszcze większemu przerażeniu Charlotte. Kostucha odwróciła się w stronę blondynki, która ściskała teraz rękę Mikaela, ledwo trzymając się na nogach.

– O co tu chodzi? Co się ze mną stało, kim jesteście? Proszę, zabierzcie mnie do domu.

Nikt nie zareagował na jej słowa.

– Trzy opętania w ciągu tygodnia i to w promieniu zaledwie pięćdziesięciu kilometrów, a teraz jedna z ofiar widzi Śmierć – podsumował Kefa. Charlie pisnęła na dźwięk słowa "śmierć". – A wiecie, co jest najzabawniejsze? To nie były demony z żadnego znanego mi miejsca.

– To znaczy? – zdziwił się Mikael.

– Upadłe anioły i zapomniany, pomniejszy bóg, ale… znalazły się na Ziemi przez przypadek i były bardzo szczęśliwe, to na pewno. Myślę, że przyszły z mało znaczącego miejsca… w Piekle.

– Piekło jest zamknięte – oznajmił Mikael z niezachwianą pewnością.

– A jeśli nie?

– Dziura – powiedziała Śmierć. – Uciekają.

– Musimy ją zamknąć – stwierdził Kefa tonem wyrażającym oczywistość.

– A co to ma wspólnego ze mną? – wydusiła z siebie Charlie.

– Czy czujesz się inaczej niż wcześniej? – spytał ksiądz. – Wiesz coś, czego nie rozumiesz albo… no nie wiem, dostrzegasz coś dziwnego…

– Nie wiem. Proszę, chcę wrócić do domu.

– Dobra, chodź, zawiozę cię – powiedział Mikael. – Ale koniecznie daj nam znać, kiedy zauważysz coś dziwnego.

 

Dwa dni później dała znać.

Charlie uwielbiała naprawdę wielkich mężczyzn, ponieważ sama zaliczała się do wysokich. Niezrozumiałą przyjemność sprawiało jej przebywanie z ludźmi, nad którymi nie miała moralnej przewagi wynikającej ze wzrostu. Podobało jej się wrażenie, że jest mała, bezbronna i zdana na łaskę potężniejszego.

Ten Hulk w ciemnych okularach podniecał ją jak nikt inny. Był wielki i silny, wyglądał groźnie i obracał się w dziwnym towarzystwie. Skłonności Charlie do wskakiwania prosto w paszczę lwa przysporzyły jej już poważnych kłopotów, ale wtedy właśnie zjawił się Mikael i jego kumpel ksiądz. Uratował ją i wiedziała, że z jego strony nic jej nie grozi, chociaż mógłby ją zmiażdżyć. Jego przyjaciółka, jakkolwiek przyjaźnie by nie była nastawiona, przyprawiała Charlie o gęsią skórkę, jednak po długiej rozmowie pełnej żartów Mikaela ze Śmierci, upiorna kostucha stała się znacznie mniej przerażająca.

Zanim zaczęli, był spięty, ale rozluźniał się pod wpływem dotyku dziewczyny. Namiętność rozpalała się w nim powoli i Charlie patrzyła zafascynowana, jak na jego ogromne, umięśnione ciało występuje pot. Mikael był idealny. Wiedział, czego jej potrzeba albo po prostu dobrze do siebie pasowali, ale kiedy tylko pokazała mu się nago, zrobił z niej swoją sukę.

Właściwie zaprosiła go do siebie, żeby powiedzieć mu o tym, co się zdarzyło, ale oboje wiedzieli, że najlepiej się rozmawia w łóżku po dobrym seksie.

– Mieliście kolejny przypadek? – zapytała, gdy leżeli nago obok siebie.

– Mamy. Znalazłem kolejnego. Kefa się przygotowuje i idziemy po niego jutro.

Na chwilę zapadła cisza. Charlie starała się wyglądać, jakby szukała słów, kiedy naprawdę po prostu gapiła się na odsłonięte ciało Mikaela. Miała dziwną ochotę pocałować jego twardy brzuch i, żeby łatwiej było jej się powstrzymać, zaczęła w końcu mówić.

– Tej nocy, kiedy wróciłam do domu, miałam sen. Śniło mi się dziwne, ciemne miejsce. Przypominało ogromny kocioł z labiryntem na dole albo… No nie wiem, pełno tam było korytarzy. Chodziłam po nich i szukałam wyjścia. To znaczy, wiedziałam, jak do niego trafić, ale bałam się tam iść. Kojarzyłam dziurę, za którą płynęła rzeka. W tym całym… kotle… słyszałam głosy, okropne jęki i krzyki.

– Coś jeszcze? – spytał Mikael. – Jak się czułaś?

– Bałam się, cierpiałam i tęskniłam. To dziwne, ale tęskniłam za sobą. Za moim ciałem, nie miałam go tam. I chyba w ogóle za światem, bo nie wyglądało na to, żebym miała go jeszcze kiedyś zobaczyć.

– Czego się bałaś?

– Wielkiego demona, który był gdzieś w tych korytarzach. On tam rządził, mimo tego, że sam był więźniem. Gdyby mnie znalazł, musiałabym mu powiedzieć, gdzie jest wyjście. I gdybym tam poszła, on poszedłby za mną, a nie chciałam tego.

Mikael zacisnął szczęki. Przez chwilę patrzył nieobecnym wzrokiem gdzieś przed siebie, a potem zerknął na Charlie i jej nieduże nagie piersi. Pocałował ją i, po raz kolejny tego dnia, skierował dłoń między jej nogi. Znowu był spięty i potrzebował rozluźnienia.

 

Kefa był zmęczony. Nie fizycznie, bo pod tym względem miał pełną opiekę i zawsze mógł się wyspać i najeść. Był znużony walką, a tego dnia już czwarty raz w ciągu zaledwie dziewięciu dni musiał pokonać demona. Znowu, w tej samej okolicy, demon prosto z Piekła opętał młodego chłopaka. Był taki szczęśliwy, lecz kiedy opuszczał ciało, ogarnęła go rozpacz. Tak bardzo bał się powrotu do Piekła…

Młody ksiądz uznał, że musi odpocząć – zaczął chyba współczuć demonom. Musi sprowadzić innego egzorcystę na swoje miejsce i zaznać odpoczynku, choćby na tydzień. Nie mógł jednak tak po prostu się oderwać. Nie przestawał myśleć o tych opętaniach.

Wszystkie przypadki były takie same, tylko oprócz tego poprzedniego. Charlotte po egzorcyzmie widziała Śmierć. Kefa obawiał się, że mogła zachować łączność z demonem i po zakończeniu czwartej sprawy mógł znowu się nad tym zastanowić. Nie musiał jednak dużo myśleć i nie musiał nawet pytać; Mikael sam mu powiedział.

– Charlie miała sen, była tym demonem. Zaraz po egzorcyzmie i dzisiaj też, dzwoniła do mnie. W Piekle naprawdę jest dziura i coś dużego, pewnie jakiś książę, szuka jej. Szuka też tych sukinsynów, których odesłaliśmy tam z powrotem. Trzeba coś z tym zrobić.

– Ale co? Jak? Nie możemy wejść do Piekła, a potem stamtąd wyjść. A na pewno nie będziemy mogli, kiedy pozbędziemy się tej dziury.

Śmierć westchnęła.

– Oczywiście, że możecie tam wejść, potrzebujecie tylko odpowiedniego towarzystwa. A z wyjściem… jeśli uda się jakoś zamknąć tę dziurę od zewnątrz, to nie powinno być problemu.

– Wyjście jest gdzieś w tej okolicy. Może nawet nie będziemy musieli wchodzić do Piekła twoim sposobem – odparł Mikael.

– Nie ma opcji – powiedziała Śmierć, kręcąc głową, co było widać jako drobny ruch kaptura. To wyrażenie brzmiało dziwnie, wypowiedziane upiornym szeptem. – W tamtą stronę może być tylko jedna droga. Wiem, co mówię.

– A co z Charlie? – zapytał Kefa. – Jeśli demon kontaktuje się z nią, to znaczy, że egzorcyzm nie zadziałał tak, jak powinien.

– Ona będzie nam potrzebna. Wie to, co wie demon, którego z niej wypędziłeś. Jeśli ktoś może znaleźć tę dziurę, to właśnie ona. Potępieni raczej nie będą współpracowali.

– Kefa nie wejdzie do Piekła – oznajmiła Śmierć. – Możemy pójść tylko ja, ty i dziewczyna.

– Dlaczego? – zdziwił się Mikael.

– Bo żeby tam wejść, trzeba po prostu umrzeć i być potępionym. Ja nie jestem i nie mogę dopuścić do tego, żebym stał się taki. Jaki byłby ze mnie za egzorcysta?

– Wyjdziemy stamtąd?

Śmierć kiwnęła głową tak głęboko, że wyglądało to niemal jak pokłon.

– Charlie na pewno ucieszy się na tę wycieczkę – powiedział tropiciel, marszcząc czoło.

 

Istotnie, Charlie bardzo się ucieszyła. Zerkała to na Mikaela, to na Kefę, nie całkiem wierząc w to, co od nich usłyszała. Śmierci z nimi nie było.

– Chyba czegoś nie zrozumiałam – wykrztusiła w końcu. – Jeszcze raz, proszę.

Mikael westchnął, ale zaraz zaczął tłumaczyć.

– W ostatnim czasie mieliśmy do czynienia aż z czterema opętaniami. Wszystkie zdarzyły się w promieniu kilkudziesięciu kilometrów od miejsca, które widziałaś we śnie, nad rzeką. Wywnioskowaliśmy, że w ścianie Piekła zrobiła się dziura, przez którą uciekają demony i ta dziura stanowi stały portal z jakimś punktem nad rzeką. Musimy zejść do Piekła, aby zabudować to wyjście. Potrzebujemy ciebie, bo tylko będziesz w stanie znaleźć tę dziurę.

Dziewczyna zastanowiła się chwilę, po czym skinęła głową na znak, że trafi do tego wyjścia.

– W takim razie może byłabyś w stanie narysować mapę – zapytał z nadzieją Kefa. – Lepiej byłoby, gdybyś nie musiała tam schodzić.

– Mogłabym spróbować, ale szczerze wątpię. Nie potrafię sobie tego wyobrazić na mapie. Mam za dużo luk w pamięci, musiałabym zobaczyć to miejsce.

– W takim razie będziemy cię potrzebowali na dole.

– A jak właściwie wyobrażacie sobie zabudowanie dziury? Jeśli je zamkniemy, to sami sobie odetniemy drogę wyjścia, a ten portal działa chyba tylko w jedną stronę, więc nie można tego zrobić od zewnątrz.

– Śmierć mówi, że pomiędzy Piekłem a Ziemią jest tunel. Będziemy mogli tam stanąć i stamtąd budować – wyjaśnił Mikael.

– Rzeczywiście, jest tunel – przypomniała sobie Charlie. – No dobrze, kiedy ruszamy? – zapytała zrezygnowana.

– Kiedy tylko będziesz gotowa, a Śmierć wróci z materiałami do budowania. – Kefa uśmiechnął się niepewnie.

– Zmienię tylko spodnie – westchnęła Charlotte.

 

– To tu.

Kefa rozejrzał się po okolicy. Rzeka dzieliła las na dwie części. Brzeg, na którym się znajdowali, by piaszczysty i porośnięty zielem, a drugi stromy i pełen drzew pochylających się ku wodzie. Ani śladu wejścia do Piekła.

Wszyscy czworo byli ubrani na czarno i Charlie uśmiechnęła się głupio na ten widok. "Idealne towarzystwo na wycieczkę do Piekła", pomyślała. "Oczywiście, nie licząc księdza." Śmierć, oprócz standardowej kosy, miała ze sobą wielką torbę. Pękała w szwach od ołowiu, srebra i złota, a także pyłu z kryształu górskiego i soli. Te materiały miał posłużyć do zabudowania dziury w ścianie Piekła. Torba była ciężka nawet dla Mikaela, jednak Śmierć nic sobie nie robiła z tego ciężaru.

– Na pewno? – spytał Kefa ostrożnie. Charlie skinęła głową.

– Miałem nadzieję, że jednak okaże się, że można się tym zająć od tej strony – mruknął Mikael.

– To będzie gorsze niż wszystko, co do tej pory czuliście – ostrzegła Śmierć. – Będziecie cierpieć zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Najgorsze momenty waszego życia wrócą zwielokrotnione. Musicie być gotowi.

– Ja jestem – powiedział natychmiast Mikael.

– Ja też – zadeklarowała Charlie.

– Skoro tak wam się wydaje… – szepnęła Śmierć i machnęła kosą.

Najpierw zobaczyli światło. Widzieli się nawzajem, ale niewyraźnie i jakby w oddali. Charlotte widziała otoczenie pomarańczowe, a Mikael niebieskie, jednak wrażenie było to samo, jakby znaleźli się w barwnej mgle, tak gęstej, że można było po niej chodzić. Cisza, spokój, czyste szczęście, miłość i piękno.

Nagle mgła zaczęła pękać, a w pęknięciach ukazywały się koszmarne widoki milionów cierpiących dusz, wszystkich ich zmarłych znajomych i wielu, wielu nieznanych. Zaczęli spadać, aż upadli na twarde podłoże, w miejsce, które wyglądało jak ogromny kocioł z mnóstwem tuneli na dnie. Gdy spojrzało się w górę, widać było jasne światło w oddali. Widok tego światła w takich samych kolorach, jakie otaczały ich wcześniej, napełnił ich tęsknotą i rozpaczą.

Charlie zaczęła krzyczeć. Upadła na twarde, chropowate podłoże i wiła się, podobnie jak wtedy, gdy miał właśnie wyjść z niej demon. Uspokoiła się dopiero, gdy koścista dłoń Śmierci dotknęła jej ramienia.

– Jesteś tu – wydyszała Charlotte. Wstając, zdała sobie sprawę z tego, że jest naga, ale w obecnej sytuacji uznała to za niewielki problem. Wszystko ją bolało. Brak pulsu był nie do zniesienia, a myśli w jej głowie sprawiały, że zabiłaby się, gdyby już nie była martwa.

Mikael też już wstawał z ziemi. Z jego twarzy dało się wyczytać nieopisane cierpienie połączone z determinacją.

Po chwili zastanowienia i rozglądania się po okolicy, Charlie zaczęła iść tam, gdzie spodziewała się znaleźć dziurę. Piekło było ogromne, ale wyglądało na to, że znaleźli się całkiem niedaleko. Czas tu nie płynął, więc nie dało się powiedzieć, jak długo szli. Jedynie Śmierć nie miała problemów z przebywaniem w tym miejscu.

Spotkali po drodze sporo dusz, apatycznych i snujących się po korytarzach. Jedni patrzyli na światło w górze, inni mieli wzrok zwrócony przed siebie. To byli potępieni ludzie, który przeżyli już wieki w Piekle. Inaczej sprawa wyglądała z demonami. Oni zdawali się mieć niespożyte pokłady energii i niegasnący zapał do wyjścia, a przynajmniej uprzykrzenia istnienia tym, którzy przebywali w Piekle razem z nimi. Mikael rozumiał, dlaczego. Ludzie zaznali życia na Ziemi, które było pełne smutków i cierpienia. Prawdziwe szczęście było chwilowe, tylko w przedsionku, w kolorowej mgle. Demony były wcześniej aniołami czy bogami, żyli w chwale, światłości i czystym szczęściu, lecz stracili to wszystko i znaleźli się w Piekle, które nie miało wyjścia, a jedynie ten otwór w górze, do którego nie dało się dotrzeć, a który przypominał o radości, której dawniej zaznali.

Oczywiście, wyjście istniało, ale na szczęście, większość nie była tego świadoma. Charlie dowiedziała się, że ci, którzy wyszli, trafili do niego przez przypadek i z różnych powodów mieli problemy z powrotem. Na znanego im demona czyhał inny, najprawdopodobniej książę. Mikael podejrzewał Lucyfera.

Kiedy znaleźli się w miejscu, z którego łatwo było trafić, Charlie wskazała Śmierci i Mikaelowi drogę, po czym cała trójka się rozdzieliła. Dziewczyna poszła pierwsza, lecz zmusiła się do kluczenia po korytarzach. Ktoś inny też chciał znaleźć wyjście, a ona nie mogła pozwolić na to, by Lucyfer lub dowolny inny książę Piekła wyszedł za nią na Ziemię.

Śmierć i Mikael na pewno już pracowali przy zamknięciu i Charlie postanowiła do nich dołączyć, uznawszy, że nie jest śledzona. Dokładnie wtedy, gdy zaczęła już iść prostu do dziury, pojawił się prosto przed nią.

Demon wyglądał jak wrak czegoś naprawdę pięknego. Jego ogromne opierzone skrzydła były brudne, tak jak i skołtunione włosy i jasna, gładka skóra. Miał na sobie postrzępioną szatę, kiedyś na pewno piękną, teraz jednak szarą i zniszczoną.

– Wiem, czemu tu jesteś – powiedział cudownym, gładkim głosem, w którym wyraźnie słychać było smutek i tęsknotę. Do wszystkich cierpień Charlie dołączył ogromny strach przed tym demonem.

– Tak? – wykrztusiła. Zaczęła się bać jeszcze bardziej. Gdyby przez nią upadły anioł znalazłby wyjście z Piekła, jej misję ciężko byłoby uznać za udaną.

– Jesteś pełna wad. Zepsuta – szepnął demon ze smutkiem, muskając policzek Charlie. Dziewczyna syknęła z bólu. – Masz wszystkie siedem głównych wad. Och, i złamałaś wszystkie z dziesięciu przykazań. Dokąd miałabyś się udać, jeśli nie tutaj?

Cofnął dłoń i Charlie chciała rzucić się do ucieczki, ale anioł tylko brał zamach i po chwili uderzył ją w twarz otwartą dłonią. Krzyknęła z bólu, a zaraz potem poczuła mocne uderzenie w brzuch. Wkrótce leżała już na boku bezpośrednio na twardym podłożu, a demon kopnął ją prosto w splot słoneczny. Kopał ją dalej, aż nagle cofnął się o krok.

– Nie mogę tracić czasu na takie szmaty jak ty – krzyknął. W jego głosie nie brzmiał już smutek, tylko gniew i desperacja. – Można stąd wyjść, wiesz? Gdzieś jest dziura… i to niedaleko. Wkrótce stąd wyjdę. Na Ziemi będzie wspaniale!

Upadły anioł odszedł pośpiesznie w stronę przeciwną do wyjścia. Było tak blisko, a on o tym nie wiedział.

Charlie poczuła ulgę, ale i tak nie mogła się podnieść. Czuła ból w każdej części ciała, a miejsca dotknięte przez demona zdawały się płonąć. Dziewczyna zaczęła powoli czołgać się przed siebie. "Do wyjścia, byle dotrzeć do wyjścia…" Ocieranie się o podłoże raniło ją, ale starała nie zwracać na to uwagi.

Miała wrażenie, że wariuje, ale pomyślała, że jest w Piekle i już nie może być gorzej. Nie może. Będzie tylko lepiej. Mimo wszystko, chwilę temu też była w Piekle, a potem przyszli oni i naprawdę stało się gorzej. "On już odszedł, byle do wyjścia, do wyjścia…"

– Charlotte! – upiorny szept niósł się echem w korytarzu, a może z echem już wydobył się spod kaptura. – Dziewczyno!

Śmierć bez wysiłku wzięła Charlie na ręce i pobiegła, nie, poleciała w stronę wyjścia. Wyrzuciła ją przez otwór, dużo mniejszy, niż dziewczyna kojarzyła ze wspomnień demona, i dusza poleciała przez dziwny tunel, który ją zasysał i nie mogła się oprzeć, a choć leciała w stronę czegoś brzydkiego i nieprzyjemnego, to było to dużo lepsze od Piekła.

Znalazła się w ciele i wrzasnęła z bólu, który wrócił jeszcze wyraźniejszy. Krzyk, który wydobył się z jej ust, był dużo potężniejszy, niż powinien być i Charlie szybko odkryła dlaczego. To nie były jej usta. Jej ciało leżało obok na piasku, spokojne i nieruchome, a ona znalazła się w ciele Mikaela i nie umiała się wydostać. Krzyczała i krzyczała, Kefa był przy niej i próbował ją uspokoić, ale wołał Mikaela, który był jeszcze w Piekle i zalepiał dziurę, a kiedy wróci, znajdzie się w jej ciele.

Charlie krzyczała, patrząc na swojego własnego trupa, aż w końcu mocne uderzenie w głowę pozbawiło ją przytomności.

 

Kiedy Mikael i Charlie upadli na ziemię i Śmierć zniknęła, Kefa zaczął błagać Boga o pomoc w ich sprawie. Modląc się, ułożył zmarłych na plecach, wyprostował kończyny i zamknął oczy. Chciałby powiedzieć, że wyglądali, jakby spali, ale w rzeczywistości wyglądali po prostu na trupy, choć kosa Śmierci nie zostawiła żadnych śladów na ciałach. Po uporządkowaniu ciał ksiądz w końcu klęknął i zamknął oczy, oddając się modlitwie.

Z rozmowy z Bogiem wyrwał go wrzask Mikaela. Kefa poderwał się i podbiegł do tropiciela, który siedział teraz na ziemi zdezorientowany i cierpiący.

– Mikael? Co się dzieje? Uspokój się – mówił ksiądz, ale nie doczekał się reakcji. Mikael krzyczał i krzyczał. Kiedy zobaczył ciało Charlie, wciąż leżące na piasku, zaczął wrzeszczeć jeszcze głośniej.

– Mikael, słyszysz mnie?! Uspokój się! – Kefa próbował nakłonić przyjaciela do położenia się, ale równie dobrze mógłby próbować przesunąć drzewo. Mikael uparcie ignorował księdza, aż w końcu zdesperowany Kefa chwycił leżącą nieopodal zbutwiałą kłodę i podniósł ją. Była ciężka, ale ksiądz dał sobie radę. Przygotował się jak do odbicia piłki baseballowej, zrobił zamach i z całej siły uderzył Mikaela w głowę. Kłoda rozpadła się, wrzask przeszedł w krótki jęk i wielkie ciało znów opadło na ziemię. Kefa westchnął i wrócił do modlitwy.

 

Gdyby nie palący ból policzka, brzucha i każdego innego miejsca dotkniętego przez demona, Charlie uznałaby swoją wyprawę do Piekła za zły sen i byłaby nieco spokojniejsza po obudzeniu się, niż to było w tej sytuacji, ale i tak ucieszyła się, zobaczywszy swój własny pokój, pochylonego nad nią ojca i Mikaela leżącego w łóżku obok niej, i Kefę siedzącego w fotelu, i nawet Śmierć, stojącą w kącie z kosą.

– Udało się? – wychrypiała dziewczyna.

– Tak, udało się – szepnęła Śmierć i Charlie poszła spać dalej.

Obudziła się znowu, gdy Kefa wszedł do pokoju z miską zupy. Usiadł na brzegu łóżka i zaczął ją karmić. Mikael siedział na miejscu wcześniej zajętym przez Kefę. Miał na sobie dziwnie znajomy dla Charlie granatowy szlafrok. Po chwili dziewczyna poznała podomkę jej ojca. Zdziwiła się, że jej nieufny ojciec pożyczył coś znajomemu córki, ale nie miała siły się nad tym zastanawiać.

– To było najgorsze, co kiedykolwiek mi się zdarzyło. Nie chcę nigdy, przenigdy tam wrócić. Jeśli to jedyny sposób na to, by nie trafić do Piekła, to mogę zostać największą świętą w historii – oznajmiła, gdy poczuła się już trochę silniejsza.

– To było Piekło, dziewczyno. Czego innego się spodziewałaś? – odezwał się Mikael, jedzący swoją porcję zupy plastikową zieloną łyżeczką dla dziecka. To był dziwny widok.

– Sama nie wiem. Od jak dawna tu leżę?

– Trzeci dzień. – poinformowała dziewczynę Śmierć.

– To dlatego wszystko mnie jeszcze boli. No tak.

Kefa spojrzał w bok.

– Charlie… Chciałbym ci to jakoś wynagrodzić. Przeszłaś przez najprawdziwsze Piekło.

– Jedyne, czego chcę, to pewność, że już nigdy tam nie wrócę, a tego chyba nie będziesz w stanie mi dać.

– Nie, niestety – wymamrotał Kefa. – Ale chętnie będę cię wspierał, gdy będziesz miała wątpliwości lub zabłądzisz w grzechu.

Charlotte spojrzała na sufit. Mimo, że była zdeterminowana nie wrócić do Piekła, słowa księdza brzmiały dla niej głupawo. Postanowiła nie odpowiadać. Zamknęła powieki, by dać oczom odpocząć, ale po chwili już spała.

Śniła jej się pomarańczowa mgła.

Koniec

Komentarze

Na czym polega złowieszcze lśnienie ostrza kosy? Bardzo przydatne, choc archaiczne już, narzędzie rolnicze.

Pracujące (ścinające) ostrze klasycznej kosy jest bardzo wąskie, ma szerokość kilku milimetrów. 

Nie rozumiem tego komentarza. Nie rozumiem, dlaczego tłumaczysz mi, czym jest kosa i jakie jest jej ostrze. Jeżeli rzeczywiście chcesz wiedzieć, to złowieszcze lśnienie ostrza związane jest z tym, że ostrze lśni inaczej niż pozostała część klingi - po prostu odbija światło, nie oddając obrazu tak jak gładki metal, ale jego blask może być jaśniejszy. Jeśli to sformułowanie jest nielogiczne wbrew temu, co mi się wydaje, będę wdzięczna za prawdziwe wyjaśnienie.

Autorko, kosa nie ma klingi... Kosa sklada sie z drzewca z uchwytem i odpowiednio wygiętego żeleźca, a ten żeleziec na pewno nie lśni. Błuszczy się tylko część naostrzona żeleżca, i to część wennętrzna. Wąska.

To jest inne pytanie -- co jest w ogóle złowrogiego w lśnieniu ostrza -- szabli, noża, miecza? Nic.

W tym zdaniu pompatyczny przymiotnik "złowrogi" jest, moim zdaniem, do wywalenia. Nastrój buduje się inaczej, niż poprzez używanie pompatycznych, a przez  to brzmiących nieco śmiesznie, określeń. 

Pozdrówko.

Przy założeniu raczej lekkiego stylu nie starałam się budować nastroju grozy. Opisy Śmierci właśnie na tym się opierają, by wskazać jej "straszne" cechy przy ogólnym niezbyt strasznym wizerunku. Przy okazji, ja uważam, że lśnienie ostrza może być złowrogie ze względu na skojarzenie z jego możliwością cięcia.

Bronią się nie interesuję, a w komentarzu pozwoliłam sobie napisać o klindze bez uprzedniego sprawdzenia, założywszy, że to określenie stosuje się ogólnie do broni białej. Tak czy inaczej, naostrzona część żeleźca lśni, Twoje słowa. Nie sądzę, żeby w czymś przeszkadzał fakt, że ta część jest wąska, tak czy inaczej może odbijać światło. Poza tym, może to być przykre dla osoby fascynującej się bronią białą lub narzędziami rolniczymi, ale kosa Śmierci nie jest ani takim narzędziem, ani typową kosą bojową i nie należy się przywiązywać do konstrukcji znanych kos. Równie dobrze mogłaby też mieć proste żeleźce, gdyby tylko przyszło mi o tym napisać.

" Odpowiedziało mu ciężkie, upiorne westchnienie spod obszernego kaptura. Czarny płaszcz skrywał całą postać przyjaciółki oprócz prawej dłoni dzierżącej kosę o lśniącym złowieszczo ostrzu.

"Odpowiedziało mu ciężkie, upiorne westchnienie spod obszernego kaptura. Czarny płaszcz skrywał całą postać przyjaciółki ---  oprócz prawej dłoni dzierżącej kosę o lśniącym, wąskim ostrzu, ścianjacym bez ochyby każdą ludzka głowę, jeżeli tylko Śmierć tego zapragnęła."  

Do ewentualnego wykorzystania. Myślnik wprowadzony świadomie i specjalnie.   

Bardzo dziękuję. Po pierwsze, za kwestię interpunkcyjną, tam rzeczywiście przyda się myślnik. Po drugie, nie, dziękuję, ale nie skorzystam z tej propozycji. 

Byłem przeczytalem. Ciekawy pomysł.

Nie mam doswiadczenia w pisaniu, a jedynie w czytaniu, jako milosnik s-f :)

Moim zdaniem nalezaloby unikac elementow opisu w stylu: "mial cialo jak Hulk" lub "byl ubrany jak Blade". Hulk i Blade to postacie z innych opowiadan/filmow i jesli pisze sie dla szerokiej rzeszy czytelnikow trzeba zalozyc ze beda to czytac osoby, ktore o tych fikcyjnych bohaterach nie slyszaly. Ja wiem ze to czesc obecnej pop-kultury, ale mimo to trzeba zalozyc ze opowiadanie przeczyta przykladowo ktos starszej daty, kto o tych postaciach nie slyszal, albo ze ktos przypadkiem przeczyta je za 50 lat, ktos kto nie wychowal sie na kreskowkach z Hulkiem i nie wie co nosil na sobie Blade.

Nie chce aby to zabrzmialo jak krytyka. To jedynie moje zdani i ewentualna sugestia. 

Dziękuję za opinię :). I przepraszam za wprowadzenie takich nie dla wszystkich zrozumiałych porównań, ale niestety nawiązania do komiksów uznałam za istotny element stylu i atmosfery tego opowiadania. Szczerze mówiąc, nawet próbowałam to zastąpić czymś mniej "niszowym", ale te porównania utknęły w mojej głowie i nie dały się usunąć nawet wtedy, kiedy poprawiałam to opowiadanie po dłuższym czasie od jego powstania. Mam nadzieję, że mimo to dało się czytać :)

Nie ma za co przepraszac :)

Tak jak napisalem - to nie krytyka, tylko podzielilem sie moja uwaga, a czytalo sie dobrze.

Niestety, nie mój styl, nie dotrwałam do końca. Nadaje się na Paranormal, owszem, ale przez połowę tekstu nie znalazłam haczyka, który by mnie złowił. Relacje między Śmiercią a Miakelem wydają mi się strasznie naiwne, intryga takoż... no, dla fanów gatunku.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Nowa Fantastyka