- Opowiadanie: bezloginu093 - Początek...

Początek...

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Początek...

Jest to Początek z większego opowiadania. Wiem, że zagmatwany ale takie było żałożenie. Dzięki za przeczytanie i skomentowanie :)

 

Początek.

 

 

 

W półmroku można było dostrzec postać starca przechadzającego się po olbrzymim pokoju. Szata falowała za nim bezgłośnie.

 

– Tak dłużej być nie może – rzekł do siebie.

 

Za oknem wstawało słońce wydobywając sylwetkę starca z mroku.

 

– Tak dłużej nie będzie. Marie!

 

Do pokoju weszła drobna kobieta. Mogła mieć najwyżej dwadzieścia pięć lat.

 

– Słucham? – powiedziała Marie, odgarniając zwisający loczek za ucho.

 

– Możesz przynieść mi raporty z ostatnich Werbowań Zmarłych?

 

Służąca skinęła głową i ruszyła w kierunku drzwi.

 

– I wezwij do mnie Katharsis – dorzucił starzec. Drzwi za Marie zamknęły się z cichym trzaskiem.

 

 

●●●

 

 

 

– Znowu to samo!- powiedział ze złością Kystos do współtowarzysza. Demon podszedł do lustra i ujrzał w nim zmęczoną, ale przystojną twarz. Uśmiechnął się do swojego odbicia, zawadiacko odgarniając czarne włosy do tyłu.

 

– Już mam dosyć tego Werbowania Zmarłych! – dodał i cisnął ledwo co zdjętą koszulkę do otwartej szafki.

 

– Dobrze wiedziałeś na co się godzisz podpisując umowę z Dołem – odpowiedział znudzonym głosem towarzysz, który również przebierał się w strój służbowy to jest:

 

– biała koszula z kołnierzykiem, sztuk jeden;

 

– czarne spodnie w kant, sztuk jeden;

 

– czarna marynarka, sztuk jeden;

 

– dowolny krawat lub muszka, sztuk jeden;

 

– buty skórzane czarne, sztuk dwie;

 

– dodatki: spinki złote do koszuli, sztuk dwie.

 

Kystos spojrzał na Cargo wzrokiem mówiącym „no co ty nie powiesz”.

 

– Wiedziałeś, wiedziałeś. Wiesz co? – demon rzucił się w kierunku Cargo – Zrób sobie wolne, sam dzisiaj to załatwię. Idź do domu i odpocznij… – a ja odpocznę od ciebie, dokończył w myślach i poprawił w lustrze krawat.

 

 

●●●

 

 

W pokoju rozległo się ciche pukanie do drzwi.

 

– Proszę wejść – starzec podniósł wzrok z kartek leżących przed nim na drzwi.

 

Do pokoju weszła olśniewająca postać, jakby spowita jaśniejącą aurą.

 

– Wzywałeś mnie Mentorze? – zapytała uprzejmie.

 

– Tak, tak, siadaj – wskazał na krzesło stojące przed biurkiem. – Jak pewnie wiesz ostatnio mamy problemy z Werbowaniem Zmarłych. Niestety, ale Dół ma coraz doskonalsze metody namawiania dusz, żeby czyniły złe uczynki. Te ich agentki specjalne robią wrażenie.

 

– Tak czy inaczej czekają nas ciężkie czasy wywołane walką, bo ostatnio doniesiono mi o oszustwach z ich strony, co powoduje zerwanie z nimi kontraktu i podjęcie wojny – Mentor westchnął zmęczony. – Czekają nas ciężkie dni, jednak zanim one nadejdą chciałbym cię o coś poprosić.

 

– Słucham Mentorze – rzekła Katharsis i przysunęła się bliżej biurka, żeby nie uronić choć jednego słowa.

 

– Chciałbym cię prosić, o coś co może cię kosztować wiele pracy i wysiłku. Możesz nawet zginąć, wykonując moje polecenia. Nie wiem czy jesteś na to gotowa.

 

– Jestem gotowa. Już tyle razy ci udowodniłam, że mam siły i odwagi więcej niż niejedna Uwielbiona.

 

Zapadła cisza. Mentor kręcił młynka palcami, a Katharsis kręciła się niecierpliwie na krześle, które z każdą sekundą stawało się coraz bardziej niewygodne. Mentor westchnął i rzekł:

 

– Chciałbym cię, Katharsis, prosić o dowództwo nad Zastępem Światłości.

 

Uwielbiona wydała zduszony okrzyk. Wiedziała jaki ją zaszczyt dostąpił. Za takie dowództwo nie jeden Uwielbiony i nie jedna Uwielbiona daliby się zabić, jeśli już nie byliby martwi.

 

– Zgadzasz się?

 

– Tak – powiedziała po chwili.

 

 

●●●

 

 

– Kystos muszę ci coś zakomunikować – powiedział do demona oficjalnym tonem Urzędnik Dołu. – Niedługo twoja umowa wygaśnie.

 

Kystos spojrzał na niego zdziwionym wzrokiem.

 

– Do wygaśnięcia umowy zostały ci jeszcze dwa zwycięskie procesy Werbowania Zmarłych.

 

– To już koniec? Naprawdę?! – powiedział Kystos ucieszonym głosem. Wreszcie po stu pięćdziesięciu latach służenia Władcy Dołu, kończy swoją posługę.

 

– Jak słyszysz, to już koniec. To wszystko co miałem ci do zakomunikowania – urzędnik zaczął zbierać swoje papiery do aktówki. – Po wygaśnięciu umowy ktoś z Urzędu Dołu się z tobą skontaktuje w celu podania szerszych informacji co dalej z duszą Potępionego zwanego dalej Kystosem. Ave – rzekł oficjalnym tonem po czym wyszedł z szatni.

 

– Czas do pracy – rzucił w przestrzeń Kystos i z zadowoloną miną ruszył ku drzwiom na spotkanie z czekającym go zadaniem.

 

 

●●●

 

 

Nad miastem wstawało słońce. Ludzie leniwie przygotowywali się do swoich codziennych obowiązków. Dzieci pakowały się do szkoły, dorośli wychodzili do pracy, a bezrobotni… nic nie robili.

 

Jak na wczesne lato, tego poranka było chłodno. Mgła opadała na budynki osnuwając miasto tajemniczą aurą.

 

Marian jak każdego dnia robił obchód po najbliższych śmietnikach. Był bezdomny.

 

– Dzień Dobry, Panie Marianie – z najbliższych drzwi wystawała postać kobiety ubranej w niebieski szlafrok. W ręku trzymała wypchaną reklamówkę. – Mam coś dla Pana.

 

– A dzień dobry, Pani Lidko. Dziękuje, a co to? – odpowiedział Marian i podszedł do kobiety.

 

– Pomyślałam, że może trochę panu pomogę i spakowałam kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Chleb, masło, kiełbasa… No wie pan. Jakoś trzeba pomagać drugiemu człowiekowi, tak Bóg każe – podała mu siatkę z serdecznym uśmiechem na twarzy.

 

– Dziękuje Pani bardzo. Jak ja dawno nic tak dobrego nie jadłem. Jednak istnieją jeszcze tacy, którzy nie chorują na znieczulicę ludzką.

 

– Ależ proszę. Przepraszam, ale muszę już iść. Obowiązki wzywają. Do widzenia.

 

Kobiecina uśmiechnęła się ponownie do Mariana po czym zamknęła za sobą drzwi. Marian ruszył w kierunku swojego, jak to nazywał legowiska. Usiadł na przetartych szmatach, które leżały na ziemi. Wyrzucił zgniecione gazety i zaczął wyciągać jedzenie z siatki.

 

– Kiełbasa… – ugryzł kawałek i rozkoszował się nim. Nagle poczuł ból w klatce piersiowej, tak nieznośny jakby coś ją ściskało. Wyrzucił kiełbasę w przestrzeń i złapał się rękoma w okolicy serca. Nie mógł złapać oddechu, w oczach pojawiły się łzy. Zobaczył, że zbliża się do niego wysoka postać ubrana w długa czarną pelerynę z kapturem założonym na głowie.

 

– Gotowy na spotkanie ze śmiercią? – powiedziała Śmierć, jednak głos był tylko słyszalny w głowie Mariana. Bezdomny wytrzeszczył oczy i osunął się delikatnie na ziemię. Zaczął się dusić. Czarna postać zrobiła zamach kosą i przebiła ciało człowieka. Marian wydał ostatnie tchnienie, a jego dusza uleciała ze swej ziemskiej skorupy.

 

 

●●●

 

 

– Jak już mówiłem misja będzie od ciebie wymagała wiele wysiłku i pracy, jednak nie tylko tego. Będziesz musiała przenieść się na Ziemię.

 

– Naprawdę będą mogła tam wrócić? – Katharsis aż wstała z wrażenia. Blond włosy, które miała upięte, rozsypały się.

 

– Tak. Sądzę, że jest taka możliwość – Mentor uśmiechnął się. – Usiądź. Twoim zadaniem na Ziemi będzie znalezienie sześciu Sprawiedliwych. Tych sześciu Uwielbionych wybrało życie na ziemi. Nie mamy z nimi kontaktu, bo za zasługi dla Góry pozwolono im odciąć się od tego co nieziemskie. Musisz ich odnaleźć, gdyż oni pomogą ci poprowadzić Zastęp. Będziesz brakującym siódmym elementem.

 

– Szóstka to wystarczająca ilość, ale siódemka jest magiczna – dodał po chwili.

 

Katharsis wyprostowała się chcąc pokazać, że jest godna tego zadania. Mentor westchnął i kontynuował dalej.

 

– Na Ziemi zamieszkasz na jakiś czas w pewnym mieście, w którym może znajdować się dwoje Sprawiedliwych. Będziesz musiała użyć całej swej przebiegłości i inteligencji, żeby ich odszukać. I ostrzegam, że zadanie nie należy do najłatwiejszych, więc zastanów się na co się zgadzasz.

 

Uwielbiona zamknęła usta, które otworzyła z zaciekawienia. Obojętnie jakie warunki będą, postanowiła że i tak się zgodzi na wykonanie zadania. Taka chwała nie zdarza się codziennie.

 

– Ja i tak chcę uczestniczyć w tej misji – wypaliła.

 

– Wiedziałem, że nie zrezygnujesz. Twoja determinacja to cecha, którą u ciebie doceniam – Mentor otworzył szufladę, wyjął wielką kopertę opatrzoną woskową pieczęcią. – Tutaj masz wszystkie informacje na temat zwyczajów ludzi oraz na temat twojej nowej ziemskiej tożsamości. Teraz udasz się do Biura Rejestracyjnego, które przygotuje cię do podróży na Ziemię. Skontaktuję się z tobą osobiście, kilka godzin po twojej asymilacji. To wszystko – dokończył Mentor, po czym wstał i wyciągnął rękę w kierunku Katharsis. Kobieta wstała i odwzajemniła uścisk. Dwie pary niebieskich oczu spojrzały na siebie.

 

– Powodzenia.

 

 

●●●

 

 

Kystos stał przed drzwiami wejściowymi na salę w której odbywają się procesy Werbowania Zmarłych. „Jeszcze tylko dwa razy”, pomyślał. Położył rękę na gałce i przekręcił ją. Z sali sączyło się białe światło. Wszedł do środka.

 

Po dwóch stronach sali stały takie same ciężkie i zniszczone biurka z zasuniętymi pod nimi dwoma krzesłami. Na środku znajdowała się mównica, a na niej srebrna waga ze zwisającymi szalami.

 

Demon zajął swoje miejsce za biurkiem z prawej strony. Ledwo to zrobił, drzwi ponownie się otworzyły i wszedł przedstawiciel Góry.

 

– Witaj Kystosie – rzekł oschle Uwielbiony ubrany w biały garnitur, po czym usiadł przy biurku z lewej strony.

 

– Witaj Invictusie. Przygotowany na kolejną porażkę? – demon uśmiechnął się szyderczo, a czarne oczy błysnęły łobuzersko.

 

– Nie sądzę, żeby owa porażka miała się dziś wydarzyć – odrzekł anioł, odwzajemniając uśmiech, pokazując przy okazji idealnie białe zęby.

 

Drzwi do sali otworzyły się ponownie i w przejściu stanęła Śmierć wraz ze swoim łupem. Czarna postać ruszyła ku mównicy i zatrzymała się za nią. Na szali po lewej stronie położyła zakrwawione serce, a po prawej mózg.

 

– Witam wszystkich – powiedziała Śmierć i skinęła głową. – Dziś odbędzie się proces o duszę, która opuściła swe ciało dnia trzydziestego maja o godzinie szóstej, minut piętnaście według kalendarza i czasu ziemskiego. Czy Umarły to Marian Oleśnicki zamieszkały na ulicy Kruczej?

 

– T-tak.. – odpowiedział Marian roztrzęsionym głosem.

 

– W takim razie zaczynajmy. Może tym razem rozpocznie Kystos.

 

Demon powstał, zebrał przygotowane przez siebie kartki i zaczął mówić.

 

– Urząd Dołu wnosi prośbę o umieszczenie Mariana Oleśnickiego w Królestwie Władcy Dołu. Umarły przez lata swoimi złymi uczynkami ranił wiele osób. Do złych uczynków należy… – Kystos wyczytywał uczynki od wulgarnego zachowania wobec innych ludzi, a kończąc na znęcaniu się nad swoim dawnym pupilem Azorem. Szala na której leżał mózg z każdym wymienionym uczynkiem opadała coraz niżej. Po skończonej przemowie usiadł, a powstał Invictus.

 

Miał tą samą prośbę, tylko że w imieniu Urzędu Góry i z wymienianiem dobrych uczynków zaczynając od miłego słowa dla bliźniego, a kończąc na ratunku dziecka przed rozpędzonym samochodem. Szala na której leżało zakrwawione serce, zaczęła teraz opadać. Jednak po zakończonej przemowie Uwielbionego było widać, że mózg jest cięższy.

 

– Co oznacza, że dusza Umarłego Mariana Oleśnickiego należy do Urzędu Dołu – rzekła Śmierć patrząc na wagę.

 

– Nie byłbym tego taki pewien – powiedział spokojnie Invictus. – mam w posiadaniu dokumenty, które mówią że Umarły przed śmiercią miał kontakt z jednym ze Sprawiedliwych. Sprawiedliwy owy pomógł Umarłemu, gdy ten był w trudnej sytuacji, co jeśli dobrze pamiętamy, mówi nam że…

 

-…Umarły, który został naznaczony przez Sprawiedliwego automatycznie przekierowywany jest pod działalność Urzędu Góry – dokończył Kystos, a szala z sercem opadła najniżej jak mogła.

 

– Dokładnie – potwierdził Invictus i przeniósł triumfalny wzrok z wagi na demona. Uwielbiony wstał, podszedł do szali i zabrał zakrwawione serce.

 

– Chodźmy panie Marianie, wieczność czeka – wziął Umarłego pod ramię i ruszyli ku drzwiom.

 

– Ja też już muszę iść. – rzekła Śmierć i zniknęła za drzwiami.

 

– Psiakrew! – zaklął Kystos i uderzył pięścią w blat biurka. Po raz pierwszy przegrał proces. A jeszcze tylko dwa takie procesy go czekały, by móc być wolnym od obowiązków. – Żeby to szlag trafił! – wstał, odepchnął krzesło, które się przewróciło z łoskotem. Wyszedł z sali trzaskając drzwiami.

 

– Muszę odetchnąć od tego, wybieram się na Ziemię! – zamknął oczy i sześć razy pomyślał o Ziemi.

 

W twarz Kystosa uderzył lekki letni wietrzyk. Otworzył oczy i ujrzał zbliżające się światło z końca ciemnego tunelu. Nie było już czasu uciekać. Autobus uderzył w demona z siłą nosorożca szarżującego w obronie swego terenu. Kystosa wyrzuciło do tyłu. Upadł na ulicę z głośnym trzaskiem łamanych kości.

 

– Co za dzień… – wycharczał, a z ust popłynęła strużka krwi. Stracił świadomość.

 

Koniec

Komentarze

cichym trzaskiem. - czyżby oksymoron?

żeby nie uronić choć jednego słowa. - chyba ani jednego. Poza tym nie jestem przekonany co do uronienia słowa

 

- biała koszula z kołnierzykiem, sztuk jeden;

- czarne spodnie w kant, sztuk jeden;

- czarna marynarka, sztuk jeden;

- dowolny krawat lub muszka, sztuk jeden;

- buty skórzane czarne, sztuk dwie;

- dodatki: spinki złote do koszuli, sztuk dwie. - niezbyt mnie taka wyliczanka przekonuje, ale to akurat subiektywna uwaga


mam siły i odwagi więcej niż nie jedna Uwielbiona.
(...)
Uwielbiona wydała zduszony okrzyk. - z pierwszego zadania wywnioskowałem, że ona nie jest Uwielbioną, poza tym niejedna razem

Będziesz musiała przenieść się na Ziemię.
(...)
Tak. Sądzę, że jest taka możliwość - to w końcu konieczność, czy możliwość?

Szóstka to wystarczająca ilość - liczba. ilość i liczba nie są stosowane zamiennie

kontynuował dalej. - pleonazm

Jakie by nie były warunki - rusycyzm. Jakiekolwiek by warunki były będzie w rodzimym języku

i tak się zgodzi na wykonanie zadania. - chyba na przyjęcie zadania

tą samą prośbę - tę

Miał tą samą prośbę, tylko że w imieniu Urzędu Góry - czyli że co? Też wnosił o umieszczenie Mariana w królestwie Dłou tylko w imieniu Królestwa Góry?

 

Co do samej fabuły, to nie oceniam, bo niezbyt moje klimaty - nie przepadam za opowieściami o aniołach i demonach.

Dzięki :) Już poprawiam błędy tylko mam pytanie :P

Po którym zdaniu wnosisz, że nie jest Uwielbioną?

A co do tego " możliwośc czy koniecznośc" to zależy od tego ja zinterpretujesz sytuacje :)

Wolskim zapachniało.  

Słowa, czyjeś, można uronić. Trzask może być cichy, oksymoronem jest dopiero cichy łoskot. 

Za taki zapis wyliczenia składników ubioru dwie godziny klęczenia na grochu. 

Nie oceniam, za wcześnie na to, widać, że ciąg dalszy będzie obszerny.

Adamie, tych właśnie dwóch nie byłem pewien.

mam siły i odwagi więcej niż nie jedna Uwielbiona. - z tego właśnie zdania to wywnioskowałem. Zrozumiałem, że nie jest Uwielbioną, ale ma więcej siły i odwagi niż niektóre z nich.

mam siły i odwagi więcej niż nie jedna Uwielbiona. 

W tym przypadku razem: niejedna. Tu nie ma, wbrew pozorom, przeciwstawienia.

Aktualnie ta opowieść liczy 7 rozdziałów,średnio po 11 stron.

A co do tego, że nie jest Uwielbioną, to tak samo jak ty byś powiedział " mam siły i odwagi więcej niż niejeden chłopak" :) co od razu nie mówi, że chłopakiem nie jesteś:)

I dzięki za uwagi :)

Pomijając wymienione błędy, tekst czyta się dość lekko. Co do historii, to za wcześnie, żeby się wypowiadać.

 

Pozdrawiam.

Znowu ta sama historia? Ile można...

jak ta sama?!

To ja poczekam, aż ta historia będzie cała.

www.portal.herbatkauheleny.pl

Nowa Fantastyka