- Opowiadanie: Wsysara - Pustynia

Pustynia

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Pustynia

Samotny człowiek i środek pustyni. Pewnie gdy tylko usłyszycie to zdanie, od razu przypniecie temu człowiekowi miano szaleńca. Ale mogę was zapewnić, jeszcze nim nie jest. Nie jest szaleńcem, bo jeszcze żyje. W tym świecie, chwila nieuwagi i garstka szaleństwa zabija w kilka sekund, jak jeden kamień może zamienić się w lawinę, jak lekki wiaterek na pustyni zmienia się w burzę piaskową.

 

A takowa właśnie nadchodziła, ogromne tumany piasku wzbijały się w niewielkiej odległości od bohatera. Kiedy burza była o 2 kroki przed nim, zrozumiał że to nie była żadna burza. To był potwór. Coś na wzór gąsienicy, koloru piasku. To coś miało jakieś pięćdziesiąt metrów w obwodzie. Jego głowa wyglądała jak hybryda węża z gąsienicą o kształcie półkula i ogromnej, ale to ogromnej paszczy z której wydzierały się rządki ostrych zębów.

 

Na widok tego stworzenia większość z was (czytelników) uciekałaby głośno krzycząc „Mamusiu!” jednak bohater tej jakże cennej dla świata książki nie ruszył się nic a nic. Dopiero gdy stwór głośno ryknął (któryś raz z kolei) pustelnik podniósł na niego znudzony wzrok. Lecz nagle jego twarz rozpromienił uśmiech:

 

-Cześć, S’hafrun, kopę lat, stęskniłeś się.

 

Stwór którego pustelnik nazywał S’hafrun ryknął głośno, co chyba znaczyło że się nie stęsknił. A to że rzucił się na niego z rykiem, musiało oznaczać że nie żył z nim w przyjacielskich stosunkach. Pustelnik jak na komendę wyciągnął miecz który leżał obok niego i rzucił nim w napastnika. Miecz utkwił obok paszczy, ale zostawił obrażenia, które dla potwora były równie niebezpieczne, jak zacięcie się przy goleniu. Mężczyzna wykonał parę dziwnych ruchów rękami i w powietrzu zmaterializowała się lina przyczepiona do utkniętego ostrza. z której pomocą zaczął wspinaczkę prosto do najeżonego pysku Wężowca.

 

Lecz monstrum nie czekało, z piasku wyskoczyły ogromne szczypce, które mogły należeć tylko do jednego stworzenia. Z prędkością bolidu wystrzeliły prosto do naszego bohatera. Pustelnik wyjął przedmiot, który wyglądał na malutką kartkę papieru. Kartka zapłonęła ogniem w jego dłoni, a on rzucił ją w stronę jednej ze szczypiec. Kiedy kartka (która teraz była sporą kulą ognia) dotknęła szczypiec, wybuchła zmieniając kończynę w malutki kikut. Pustelnik, który był już na szyi potwora zrobił z następnym członkiem to samo co z poprzednim.

 

Nie mając przed sobą zagrożenia ze strony dwóch ogromnych rzeczy pędzących na niego, mężczyzna wyciągnął miecz z twarzy rzucającego się potwora, przeskoczył znowu na szyje i zatopił w niej ostrze. Stwór ogłuszająco ryknął i zaczął wchodzić pod ziemie.

 

Widząc to nie-szaleniec zeskoczył z potwora. i choć od ziemi dzieliło go jakieś 800 metrów, wylądował gładko na ziemi. S’hafrun wszedł całkowicie pod ziemie i po chwili znowu na pustyni panowała cisza.Pustelnik po chwili znowu siedział na środku pustyni a jego miecz leżał w pochwie. Wtedy rzekł:

 

-Taki już nasz cholerny los, S’hafrun.

 

Powstał i poszedł w stronę w której świeciło słońce. Mogę was zapewnić co do jednego.

 

Kiedy ten człowiek szedł, za nim podążał wiatr.

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Ale jaja.

Chciałem napisać zabawny komentarz dotyczący nick'u autora. Niestety, wężowiec wessał mi mózg.

W kształcie półkula?... Liczby zapisujemy słownie. Uważamy na interpunkcję. A tak w ogóle to... mój mózg chyba też gdzieś przepadł, bo dziwnym trafem nie mogę go użyć do oceny powyższego tekstu. Mniej abstrakcji, więcej konkretów i opowiadań typu początek-rozwinięcie-zakończenie-tło-fabuła.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

"Pewnie gdy tylko usłyszycie to zdanie, od razu przypniecie temu człowiekowi miano szaleńca. Ale mogę was zapewnić, jeszcze nim nie jest. Nie jest szaleńcem, bo jeszcze żyje. W tym świecie, chwila nieuwagi i garstka szaleństwa zabija w kilka sekund, jak jeden kamień może zamienić się w lawinę, jak lekki wiaterek na pustyni zmienia się w burzę piaskową."

 

Autorze/autorko czy zdajesz sobie sprawę, jak strasznie bezsensowny jest ten akapit? Suponuję, że nie, skoro go zamieściłeś/aś. Ale od czego masz mnie, ja cię uświadomię - ten akapit jest bezsensowny.

 

Obawiając się, że reszta będzie taka sama, nie czytałam dalej. Howgh!

Dziękuje za komentarze.

Nie ma co dziękować, trzeba poprawiać, drążyć, wznosić się na wyżyny.

Więc dziękuje za uwagi które mi w tym pomogą.

Pustelnik, który był już na szyi potwora zrobił z następnym członkiem to samo co z poprzednim.


No to zassane

ta sygnaturka uległa uszkodzeniu - dzwoń na infolinie!

Witaj!

 

No nie... Niestety. Słabo. To taka urwana scenka, która w dodatku zupełnie nie wyszła. :(

 

Pozdrawiam

Naviedzony

Opowiadaniu, prócz akcji, przydaje się też fabuła. Jestem pewien, że słyszałeś już kiedyś to słowo, proponuję prędko przypomnieć sobie jego znaczenie i zastosować. Co do samej scenki, wiszącej w próżni, wiodącej znikąd donikąd, jest bardzo szkicowa. Gdyby rozpisać kolejne ruchy w punktach, niewiele by się zmieniło. Narracji brak płynnego przejścia od jednego ruchu do następnego. Poza tym sporo pokracznych konstrukcji językowych, jak np.:

 

Pewnie gdy tylko usłyszycie to zdanie... - po pierwsze nie usłyszę go, bo nie mam (jeszcze) prywatnego lektora, żeby mi czytał na głos. Po wtóre nie przeczytam tego zdania, bo już to zrobiłem, a nie było na tyle porywające, bym miał do niego wracać. Po trzecie wreszcie, przeczytawszy je, wcale nie pomyślałem tego, coś przewidział.

 

Kiedy burza była o 2 kroki przed nim, zrozumiał że to nie była żadna burza.

 

 Pustelnik jak na komendę wyciągnął miecz który ... - primo: skąd wyciągnął? Secundo: przecinek przed "który". Sugeruję przed podejściem do kolejnego tekstu przełamać się i zajrzeć do reguł interpunkcji, bo takie byki średnio wykształconemu Polakowi nie uchodzą, a co dopiero takiemu, których chciałby być pisarzem.

 

zaczął wspinaczkę prosto do najeżonego pysku Wężowca. - najeżonego czym? Kogo? Czego? - pyska.

 

Nie mając przed sobą zagrożenia ze strony dwóch ogromnych rzeczy pędzących na niego... - rzeczy? Pierwszy raz widzę, żeby części ciała określać zastępczo mianem "rzeczy"...

 

itd.

Nowa Fantastyka