- Opowiadanie: pugnacious - 49 stopni [KBO24]

49 stopni [KBO24]

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

49 stopni [KBO24]

 

– Chyba nie powinniśmy tam wchodzić – powiedział Prosiaczek.

 

Jego oczy, nawet powiększone przez szkła okularów przypominały paciorki. Gdy był zdenerwowany, a zdarzało się to niemal zawsze, marszczył nos i odsłaniał zęby. Gruby dał mu kuksańca. Ot tak, żeby mały sobie nie myślał. Jednak on sam poczuł się nieswojo na myśl o tym, że mieliby tam wejść. Tylko Darek wydawał się spokojny. Uważnie badał wejście do szybu, metalowe stopnie i kłódkę, którą otworzył spinaczem. Budynek starej fabryki był już sprawdzany przez policję, ale przecież mogli coś przeoczyć. W nieruchomym czerwcowym powietrzu unosiły się drobiny kurzu. Białe światło zalewało zdewastowane wnętrze, odbierając cienie stojącym tu martwym maszynom. Do fabryki trafili przez przypadek, skracając sobie drogę do domów. Przez ostatnie dni rozlepili setki plakatów i teraz podobizna Zuzy znajdowała się na każdym słupie i budynku. Darek wiedział, że musiał ją widzieć też on. Ten, który ją zabrał. Ta myśl w jakiś sposób podniecała chłopca, jakby przez tę kartkę papieru z porywaczem łączyła go więź…

 

 

– Darek! – powtórzył Gruby – dzwoń do swojego taty.

 

 

Darek powrócił na jawę. Zdał sobie sprawę, że kurczowo zaciska dłonie. Wyjął z plecaka policyjną latarkę ojca.

 

 

– Wchodźcie – powiedział.

 

 

Chłopcy zerknęli na siebie, ale nie mieli odwagi zaprotestować. Prosiaczek ruszył pierwszy. Szyb prowadził pionowo w dół i zionął chłodem. Prosiaczek policzył ile było stopni: czterdzieści dziewięć. Stanowczo za dużo. Gdy znaleźli się na dole, Darek oświetlił długi korytarz o ścianach z czerwonej cegły, który prowadził w dół. To naprawdę nie spodobało się Prosiaczkowi. Słyszał głośny oddech Grubego i widział zaciętą twarz Darka. Oni byli już całkiem duzi, ale on miał dopiero dziesięć lat, a to miejsce przyprawiało go o ciarki. Ze stropu zwisiały żarówki; pod ich nogami przebiegały tłuste, lśniące szczury.

 

Pomieszczenie na końcu korytarza było niemal puste. Stała w nim tylko drewniana skrzynka i staroświecka lampa.

A obok nich statyw i kamera. To dokrycie na kilka sekund sparaliżowało ich.

 

 

– Jest tutaj – powiedział Darek. – Zuza jest tutaj.

 

 

W jego glosie zabrzmiała nowa nuta. Zapalił lampę i zaczął gorączkowo chodzić po pomieszczeniu.

 

 

– Nie powinno nas tu być – powiedział Gruby.

 

 

– Właśnie, przecież to znaczy, to znaczy… – jąkał się Prosiaczek; odwrócił się gotów natychmiast wracać. W przejściu stał mężczyzna. Ubrany był w marynarkę, rzadkie czarne włosy przylegały do czaszki. Do obrazu nie pasowały jedynie lateksowe rękawiczki, ale był to bez wątpienia pan Darda, ich matematyk.

 

 

– Pan profesor? Co Pan tu robi? – zapytał Prosiaczek.

 

 

– Uciekaj! – krzyknął Darek ale było już za późno. Darda skoczył do przodu i uderzył Prosiaczka pięścią w twarz. Chłopiec padł na ziemię i znieruchomiał.

 

 

– A więc świnki przyszły do wilka? – zapytał Darda i oblizał się.

 

 

– Wszyscy wiedzą że tu jesteśmy – powiedział Gruby.

 

 

Darda zaśmiał się.

 

 

– Wtedy nie byłoby was tutaj.

 

 

Wyciągnął z kieszeni pluszowe kajdanki.

 

 

– Takie najłatwiej dostać – wyjaśnił – zakładajcie.

 

 

Darek wyciągnął zza paska rewolwer.

 

 

– Klękaj – powiedział.

 

 

Darda spojrzał z udanym przestrachem.

 

 

– Czy aby prawdziwy?

 

 

Darek strzelił w sufit. Huk odbił się wielokrotnym echem. Gruby zaszlochał. Darda padł na kolana i podniósł ręce. Darek podszedł i przyłożył mu lufę do ust. Nauczyciel syknął, kiedy metal sparzył mu wargi.

 

 

– Gdzie ona jest? Jeżeli ją zabiłeś… – Darek nie panował nad swoim głosem.

 

 

– Żyje, żyje chłopcze, nie mógłbym skrzywdzić takiego kwiatuszka…

 

 

Darek uderzył go w usta. Darda splunął krwią i spojrzał na niego z nienawiścią, a potem na czworakach zbliżył się do ściany. Usłyszeli trzask i otworzyły się w niej małe drzwiczki.

 

 

Leżała tam; w oczach miała szaleństwo, ale była żywa. Kurczowo złapała brata za rękę. W środku ujrzał coś jeszcze. Dwa szkielety w kwiecistych sukienkach. Derek patrzył jak zahipnotyzowany, aż poczuł zimną stal na swoim gardle.

 

 

– Teraz bądź grzeczny – powiedział Darda wlokąc go po podłodze. Zmiażdżył mu dłoń obcasem i kopnął pistolet w kąt. Potem skuł go i rzucił na podłogę.

 

 

– Dobra – potoczył wściekłym wzrokiem wokół – niech nikt nawet nie drgnie. Gdzie ten mały?

 

 

Prosiaczek stał pod ścianą i mierzył do niego z rewolweru. Drżał jak w febrze, z rozbitego nosa lała się krew.

 

 

– Chłopcze – powiedział Darda ruszając w jego stronę – radzę Ci dobrze wycelować, bo to, co zrobię wam jeżeli chybisz, przekroczy granice waszej wyobraźni.

 

 

Zrobił trzy kroki. Wtedy Prosiaczek pociągnął za spust. Ciałem Dardy szarpnęło, ale szedł dalej. Chwycił chłopca za włosy i uniósł nóż. Prosiaczek przymknął oczy. Świat skurczył się dla niego do tego zimnego kawałka metalu, który trzymał w dłoniach. Strzelił. Ze straszliwą wyrazistością zobaczył, jak twarz Dardy zapada się, a kula wchodzi w jego czaszkę tuż pod okiem. Później stracił przytomność.

***

Spotykali się w starej fabryce co roku. Nie było to święto, raczej coś w rodzaju żałoby, choć nikt z nich nie żałował tego co zrobili. To co się stało, pozostało na zawsze z nimi.

Koniec

Komentarze

Cześć.

Masz problem ze slowem "był'. Dajesz je wszędzie, gdzie możesz. Dialogi też są do poprawy, bo brakuje Ci kropek i raz stawiasz krótką a raz długą pauze. Co do opowiadania to:

1) gdzie jest element fantstyczny?

2) Akcja miała się chyba rozgrywać pod ziemią.

Historia niestety nie trzyma w napięciu.

pozdrawiam

"Bohaterowie trafiają gdzieś ponizej poziomu gruntu" - taka jest wytyczna, więc nie wiem, gdzie tu watpliwość?

Elementu fantastycznego w sensie ścisłym brak, ale nie było takiego warunku w zasadach.

"Był" to wredne słowo, przyznaję, ale chyba trafiło się ze trzy razy, z czego jeden już poprawiłem.

Co do napięcia: szkoda, mnie się wydaje, że trochę go jest.

Pozdrawiam,

Białe światło zalewało zdewastowane wnętrze, odbierając cienie stojącym tu martwym maszynom. – A ja się czepnę tego zdania. Nie wiem co to było za światło, ale jeśli nie magiczne, to nie miało prawa odebrać wszystkim maszynom cienia. W zależności od jego źródła cień padałby co najwyżej tak, że nie byłoby go widać. Żeby stało się to, co opisujesz, światło musiałoby padać idealnie znad każdego obiektu, w dodatku nie rozpraszając się na kolejne. Wiem, szczegół. Albo to ten brakujący element fantastyczny :P

 

A według mnie tekst jest ciekawy i co do napięcia, to też go nie brakuje. Limit znaków nie był zbyt duży, więc jakieś rozbudowane stopniowanie napięcia było niezbyt możliwe. Jak dla mnie, to tekst na duży plus, a o elemencie fantastycznym faktycznie w zasadach nic nie pisało.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Faktycznie. Moja wina, na poczatku tekstu wkręciłem sobie, że to fabryka. Przepraszam.

Derek czy Darek?

Bardzo mi się podobało, chociaż językowo pewnie moglabym się znęcać. Z tym, że nie chcę, opowiadanie jest ok.

Jeżeli jest potrzeba, uznajmy to białe śwaitło za magiczne... :)

Jednak mówiąc poważnie chodziło mil o to, że było dokładnie południe. 

Witaj!

 

Mi się podobało. Opowiadania konkursowe robią się coraz lepsze. :) Podpisuję się pod zdaniem Fasolettiego. Napięcia nie brakuje, a i tekst ciekawy. Pomimo, że ani warsztat, ani pomysł nie powala na kolana, to ma w sobie coś, co przyciąga.

 

Pozdrawiam

Naviedzony

Mi się raczej nie podobało. Raczej, bo po przeczytaniu tekstu mój termometr emocjonalny ani drgnął. Ni pozytywnych, ni skrajnie negatywnych emocji. Wykonanie poprawne, ale bez jakiegoś ciekawego pomysłu.

Do zapomnienia.

pugnacious, wystarczyło napisac, że słońce stało w zenicie. Nie palnąłbyś głupstwa z tym światłem, a na to samo by wyszło. Ale to w sumie detal, który tylko tacy upierdliwcy jak ja zauważą. Tekst jak pisałem bardzo ok.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Ech, chciałby człowiek trochę się wyżyć lirycznie, ale mu nie pozwolą :)

Dobra, przyznaję rację Fas.

Sesi, to może nie miejsce na teoretyzowanie, ale osobiście nie lubię i nie uważam za słuszne wywlekania uczuć z bohaterów. Czytelnik powinien czuć za nich. Piszę o tym ponieważ wydaje mi się, że może to jest przyczyną, dla której tekst jest dla niektórych "letni", pozbawiony emocji.

Dzięki za wszystkie komentarze.

Czyta się płynnie, szybka akcja.

Jednego tylko nie do końca rozumiem, chyba że Darda był już po pierwszym strzale prawie nieprzytomny.

Trzyma chłopca za włosy i unosi nóż (dość teatralnie) mając praktycznie przyłożoną lufę pistoletu do twarzy. Widać bardzo chciał umrzeć.

Poza tym czeski błąd, ale jakoś rzucił mi się w oczy (chociaż fajny): To dokrycie na kilka sekund sparaliżowało ich.

Nowa Fantastyka