- Opowiadanie: Wolverinea - DZIWADŁO

DZIWADŁO

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

DZIWADŁO

CZĘŚĆ I – NARODZINY

Eryk. Przeciętny gliniarz, w przeciętnym mieście, z przeciętnym komisariatem.Po przeciętnie zaliczonym przeszkoleniu, dołączył do na swój sposób elitarnej kompani, której zadaniem obok doprowadzania krawężników do błyszczenia, było szybkie, zdecydowane działanie w zwalczaniu zła w każdej postaci. I Eryk zasuwał. Tu krawężnik, tam murek. Chudy, wysoki, lekko przygarbiony a przy tym grzeczny, miły, stosujący prawo szybkiej pięści tak sporadycznie, że aż za rzadko. Nie wyróżniał się specjalnie niczym. Wyniki miał przeciętne, ale niechęć do nie respektujących prawa obywateli powyżej normy.I za to kochał go dowódca – gdy Eryk miał przynieść ze służby dwadzieścia mandatów, przynosił, gdy miał znaleźć skradziony rower – znajdował, gdy miał odszukać zaginione dziecko – odszukiwał i oddawał rodzicom nawet jeśli uparcie twierdzili, że zaszła pomyłkai to nie ich pociecha. Płeć się zgadzała? Tak? No to o co chodzi?

Eryk mieszkał sam. Wolne wieczory – o ile miał taki – spędzał przed telewizorem oglądając w kablówce japońskie pornosy. Nie miał dziewczyny. Nie miał najlepszego kumpla. Nie miał nawet kota. Obiadki jadał u rodziców, odkąd jego jedzenie dostało kolorków i nóg i samodzielnie opuściło lodówkę. Po tym incydencie stwierdził, iż nie posiada talentu do prowadzenia kuchni i do gotowania, więc nie ma sensu ryzykować. Lodówkę sprzedał i za uzyskane pieniądze zapłacił rachunek za kablówkę.

W sumie Eryk był tak nudny, że nie ma o czym pisać, więc należałoby już postawić kropkę a plik wyrzucić do kosza.

Ale tak nie będzie, bo oto w życiu Eryka pojawia się dziwna rzecz.

Od dłuższego czasu męczyło go swędzenie na plecach, gdzieś między łopatkami a kręgosłupem. Delikatnie mówiąc było to upierdliwe uczucie, które zmuszało go do używania widelców, skrobaczek a nawet rosnących tu i ówdzie drzew. Ocierając sięo korę, ewentualnie o framugi drzwi, przynosił sobie ulgę, choć dla przypadkowego obserwatora widok mężczyzny jęczącego z rozkoszy podczas tyłoplecowego kontaktu z drzewem musiał być dużym szokiem. Nic dziwnego, że na jednym z portali internetowych znalazł się pewien filmik… No, ale Eryk o tym nie wiedział. Gdyby wiedział, byłby zaskoczony tym, jak wielką popularność zdobył.

Ale to nieważne.

Swędziało okrutnie. Potem przestało. Zamiast tego pojawiły się w tych miejscach zgrubienia, którym towarzyszył ból zbliżony do zakwasów. Eryk pomyślał, że to pewnieod machania szpadlem w trakcie społecznego przekopywania trawników na rzecz spółdzielni mieszkaniowej, więc niespecjalnie się przejął. Grunt, że nie swędziało. Po jakimś czasie nawet ból przeszedł, ale zgrubienia pozostały. „To zapewne mięśnie, przypakowałem” – pomyślał pełen pogody dycha Eryk. Matka natura miała niedługo wyprowadzić go z błędu.

Słyszeliście na pewno o Supermanie, Batmanie, Kapitanie Ameryka, i innych herosach, którzy na wskutek upadku meteorytu, błędu lekarskiego, ukąszeniu pająka, napromieniowaniu i innych zdarzeń zyskiwali super moce, które czyniły ich… dziwnymi? No, a słyszeliście o tym, że co jakiś czas Matka Natura styka kabelki i na wskutek zwarcia w czyimś DNA rodzi się ktoś, kto posiada szczególne zdolności, które to objawiają się po raz pierwszy w stanie silnych emocji? Słyszeliście? Nie? No, nie załamujcie mnie. X-menów nie znacie?! Dobra, niech ten, kto zna, wytłumaczy reszcie, o co chodzi. W każdym razie Eryk też nie znał tematu. Nie widział filmu o mutantach, nie czytał komiksu. W przeciwnym razie szybko zdiagnozowałby swój przypadek.

Pewnego dnia, wieczorem, jak zwykle oglądał swój ulubiony program w japońskiej telewizji. Było mu z tym bardzo przyjemnie. Oj, bardzo! Gdy program się skończył i Erykowi też, postanowił zobaczyć, co w świecie słychać. Wytarł dłonie i zabrał się za przełączanie kanałów. Jedynka jak zwykle nudziła, dwójka też. Dopiero na Polsacie zobaczył coś, co go zdumiało. Nigdy wcześniej tego nie widział. Jakiś program. Śpiewają…. Parami… Eryk podpełzł bliżej ekranu. Wciąż jeszcze miał skrępowane opuszczonymi spodniami nogi. Uważnie wpatrywał się w ekran, po omacku starając się znaleźć suwak rozporka. W pewnym momencie zamarł i wytrzeszczył oczy. Nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył. „Pudzian!” – wykrzyknął – „Nie! To niemożliwe!!”. Jego idol w czerwonej peruce wił się na scenie usiłując śpiewać z głupkowatym uśmiechem na twarzy. Eryk nie mógł złapać oddechu, myślał, że zaraz pieprznie na zawał. Szok! Gdy patrzył na hańbiącego się strongmena, poczuł tak silny ból, że jedyne zdążył pomyśleć: „Oto pęka mi serce me”. Ból szarpnął jego plecami. Trzask pękającego t-shirt’u z REALa zaskoczył go. „Rodzę, czy jak?” – jęknął obolały. Poczuł znajomy z wielu ulicznych walk zapach świeżej krwi i … zemdlał.

Po jakiejś chwili, równej emisji jednego bloku reklam w Polsacie, ocknął się. Cośgo uwierało. „Motyla noga” – zaklął szpetnie. To coś uniemożliwiało mi siedzenie, więc stękając przyjął postawę pionową. Zachwiał się i byłby upadł, gdyby to coś z tyłu go nie zrównoważyło. Gwałtownie się obrócił, ale nic nie ujrzał. Zrobił jeszcze jeden półobrót, ale nadal nikogo za nim nie było. Tylko ten dziwny szelest przy każdym obrocie… „No dobra, przysnąłem i mam omamy, nic wielkiego, czas wziąć prysznic, wszak jest sobota”. Idącdo łazienki, przeszedł przed dużym, odziedziczonym z pomocy dla powodzian, lustrem. Naraz cofnął się i spojrzał. Zza jego pleców coś wystawało i było duże. Przetarł oczy. Sięgnął ręką i dotknął. W jego dłoni pozostało czarne piórko oblepione jeszcze śluzowatą krwią….

Rozumiecie teraz, moi mili, iż życie Eryka musiało się zmienić. Czekała go karierai to wcale nie przeciętnego orzełka z policyjnej czapeczki ani maskotki. Eryk the Eagle stał się postrachem wsi i miasteczek. Nim jednak do tego doszło, musiał… nauczyć się latać.

Koniec

Komentarze

I Eryk zasuwał. Tu krawężnik, tam murek. Chudy, wysoki, lekko przygarbiony a przy tym grzeczny, miły, stosujący prawo szybkiej pięści tak sporadycznie, że aż za rzadko. – Podmiot się zagmatwał. Pogrubione zdanie odnosi się do murków i krawężników, a powinno do Eryka.

 

Od dłuższego czasu męczyło go swędzenie na plecach, gdzieś między łopatkami a kręgosłupem. – Z tego co ja się orientuję, choć anatom ze mnie marny, to kręgosłup biegnie właśnie pomiędzy łopatkami. Może koło łopatki?

 

Gdy program się skończył i Erykowi też, postanowił zobaczyć, co w świecie słychać. – Co się temu Erykowi skończyło?

 

Według mnie to opowiadaniem ciężko ten tekst nazwać. Zbiór żartów na siłę połączonych w jako taką całość. Do tego co wymieniłem sporo niepotrzebnych zaimków i masa literówek. Mnie się nie podobało.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Zgaduję, że miało być miło, lekko, przyjemnie i żartobliwie. Ogólnie takie połączenie jest bardzo dobre, jednak w Twoim przypadku nie wszystko poszło zgodnie z planem.

Tekst jest tylko średni (daje 3), poziom humoru raczej niski, ale warsztatowo nie jest aż tak źle. Kolejną część bym sobie odpuścił – w końcu jest tyle pomysłów, które tylko czekają by przelać je na papier!

Pozdrawiam,

Adam     

Nie wrzucaj tekstów, dopóki ich nie skonczysz, bo to jest zupełnie bez sensu.

 

Co do fabuły, to powiem tak: gdybyśmy byli w jednej klasie i dostalabym ten tekst na przerwie, to nawet może by mnie rozśmieszył, ale że po pierwsze, szkolne lata mam wieki za sobą, a po drugie, nie znamy się i nie mogę spojrzeż przez pobłażliwy pryzmat znajomości, muszę niestety stwierdzić, że tekst jest najzwyczajniej w świecie slaby.

www.portal.herbatkauheleny.pl

Że niby dobro jest nudne? Jakaś idea jest. Da się to wyrzeźbić lepiej, moim zdaniem. Może spróbuj?

Cześć.

I o0 czym to jest tekst. Tak naprawdę. Bo niby jest jakaś konstrukcja, literki i zdania też są. Tylko na chwilę obecną sensu za dużo w tym nie ma. Mam wrażenie, że naczytałeś się za dużo komiksów zza oceanu. Przerzuć się na komiks europejski, ponieważ jest bardziej wartościowy i może nawet się czegoś nauczysz.

Pozdrawiam

M.C.

1) Ok. w sprawie "murka i krawężnika" to się zgadzam. skucha.

2) "łopatki i kręgosłup" - wg mojej dziwnej koncepcji skrzydła wyrastały Erykowi z miejsca między łopatką a kręgosłupem z jednej i drugiej strony. faktycznie, źle opisane.

3) całe DZIWADŁO powstało chyba w zeszłym roku. co tydzień nowy odcinek w tzw. przerwie na lunch :) i trafiał do rąk współbraci aby ich nieco rozweselić podczas ciężkiego dnia pracy (to a propos czytania tekstu na przerwie). takie było założenie. w żadnym razie cała ta pisanina nie była planowana na literaturę wysokich lotów:)

4) całe DZIWADŁO ma 20 krótszych i dłuższych odcinków. Dzielny Eryk - uzależniony od gazet ze skąpo ubranymi paniami i sprawianiu sobie przyjemności - walczy min. z obrońcami krzyża a także poznaje Ewę z Nienacka, która jest prwadziwą babą z jajami. No, ale to już może odpuścimy i spłodzę może coś innego...

5) odnośnie "amerykańskich komiksów". DZIWADŁO to taka... parodia superbohaterów, biegania w trykotach, mutacji, szalnych i odważnych akcji itp. a przy okazji mała krytyka polityki oszczędnościowej w policji, która najbardziej odczuwają obywatele.Komiksy amerykańskie z Kapitanem Ameryką, Hulkiem, Fantastyczną Czwórką trącą patosem i taniami efektami, prawością i miłością do USA. Dlatego Eryk jest taki przerysowany, co szczególnie byłoby widać w kolejnych odcinkach...

Miało być własnie tak - trochę porąbane i absurdalnie głupie. Żadnych głębszych idei (tylko walka ze złem na polskich ulicach), bez nadęcia a wprost przeciwnie: bohater - pierdoła.

To tyle.

Nowa Fantastyka