- Opowiadanie: szoszoon - Oaza

Oaza

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Oaza

Oaza

 

El stał przed witryną i jak zahipnotyzowany wpatrywał się w migający za szybą neon. Nie zważał na późną porę, padający deszcz i zacinający z boku, chłodny wiatr. Fascynowało go tu niemal wszystko, począwszy od walających się po ulicy śmieci po szczury czy dobywający się z kanalizacji fetor. Po to tu przybył: aby zaznać prawdziwego życia. Nawet nie zauważył, że obok ktoś przechodził. Dziewczyna minęła go dość szybko, jednak po chwili przystanęła i odwróciła się. Coś w sylwetce nieznajomego mężczyzny przyciągnęło jej uwagę i zaciekawiło. Przez chwilę wahała się, czy zawrócić, miała bowiem uzasadnione obawy co do nieznajomych. Pamięć ostatniego zajścia…

 

Otuliwszy się szczelniej skórzaną kurtką powoli podeszła do Ela. Przystanęła obok i zapytała:

 

– Czy widzisz tam coś, czego ja nie potrafię dostrzec?

 

El dopiero teraz dostrzegł, że obok niego ktoś stoi. Odwrócił się i ujrzał młodą, ładną dziewczynę o jasnych, bujnych włosach które ktoś niezdarnie zabarwił miejscami na różne, dość przypadkowe kolory. Rysy twarzy miała delikatne, choć wyraziste. Poza tym była niewysoka, tak jak on i dość drobna. Jej wojskowe buty były zdecydowanie za duże w stosunku do całej reszty. Z milczenia wyrwał go odgłos wywracanego w bocznej uliczce kosza.

 

– Lepiej stąd spadać! – mruknęła dziewczyna odwracając się. Nie czekając na chłopaka ruszyła przed siebie, zła na siebie za to, że zaczęła rozmowę z kimś zupełni obcym, kto w dodatku nie miał ochoty z nią rozmawiać. Wyjęła papierosy i zapaliła.

 

– Poczęstujesz mnie? – usłyszała nagle za sobą.

 

– Jak się pospieszysz.

 

El oderwał się w końcu od witryny i ruszył za dziewczyną.

 

– Jestem El – przedstawił się wyciągając dłoń.

 

– A ja Marty – dziewczyna włożyła mu w dłoń papierosa.

 

– To dokąd spadamy? – zapytał El sięgając po ogień z zapalniczki. Kiedy się zaciągnął i wypuścił dym, na jego twarzy pojawił się grymas zadowolenia.

 

– Napiłabym się czegoś – odparła. – Masz jakąś kasę?

 

El spojrzał na nią pytająco po czym sięgnął do kieszeni kurtki i wyjął plik banknotów.

 

– O to ci chodzi? Proszę, ale zaprowadź mnie tam. – odparł wyciągając zwitek przed Marty. Dziewczyna uśmiechnęła się i pokiwała głową. Nie mogła uwierzyć, że oto w środku nocy na pustej ulicy w samym środku dzielnicy Faraona spotkała bałwana, który daje jej do ręki fortunę tylko po to, aby go upiła. I nawet nie chce jej zgwałcić!

 

– Nie ma sprawy! – odparła sięgając po kasę. – Tylko trzymaj się mnie!

 

El kiwnął głową i ruszył posłusznie za Marty.

 

 

 

***

 

Wewnątrz znajdującego się w podziemiach lokalu panował nieopisany zgiełk i hałas. El w pierwszym odruchu zatkał dłońmi uszy, czym wywołał u Marty rozbawienie. Po chwili, kiedy przywykł do rytmicznego i miarowego dudnienia poczuł się pewniej i opuścił ręce. Przeciskał się pomiędzy najróżniejszymi dziwakami, podziwiając ich wymyślne tatuaże, fryzury i metalowe ozdoby powpinane w najróżniejsze części ciała. Kiedy dotarli do baru usadowił się obok dziewczyny i uśmiechnął do barmana, który jednak nie odwzajemnił miłego gestu.

 

– Co to za miejsce? – zagadnął dziewczynę, kiedy postawiono przed nimi szklanki z alkoholem.

 

– To dyskoteka – wyjaśniła zwięźle.

 

– Wiem, co to dyskoteka – odparł El uśmiechając się. Kiedy upił spory łyk wódki zakrztusił się. – Ale nie wiem, co to?

 

Marty uśmiechnęła się i przysunęła bliżej. El wydał się jej całkowicie niegroźny, a przy tym całkiem zabawny i sympatyczny. No i nie zamierzał jej zgwałcić!

 

– To miejsce należy do niejakiego Faraona, króla szmuglerów – wyjaśniła częstując Ela papierosem.

 

– To ktoś jakby król?

 

Dziewczyna potaknęła głową. El dość szybko przyzwyczaił się do smaku alkoholu i poprosił Marty, aby zamówiła mu następną kolejkę. Działanie wódki wydało mu się wspaniałe, nigdy dotąd nie czuł siętak rozluźniony.

 

– A ty kim jesteś? – zagadnęła po chwili. – I skąd pochodzisz?

 

El przez chwilę milczał zbierając myśli. Wódka, mimo iż działała rozweselająco, bynajmniej nie sprzyjała koncentracji. Stwierdził wręcz, że utrudniała jakiekolwiek sensowne myślenie i zdążył jedynie dojść do wniosku, że decyzje Rady z pewnością były słuszne. Po chwili stwierdził, że najsensowniej będzie powiedzieć:

 

– Wyjaśnię ci jutro.

 

W tej samej chwili ktoś przy barze potrącił Marty, na co dziewczyna zareagowała stekiem niewybrednych przekleństw pod adresem chama. Ten okazał się najprawdziwszym z chamów i zdzielił dziewczynę pięścią w twarz. El poderwał się ze stołka i szybkim ciosem powalił nieszczęśnika, jednak w mgnieniu oka pojawili się kolejni i pomimo głośnych protestów Marty rzucili się na Ela, powalając go na podłogę i bijąc okrutnie. W trakcie kopaniny z kieszeni Ela wypadł niewielki, okrągły przedmiot i nagle całe towarzystwo odsunęło się na bok.

 

– Zawołajcie Faraona – krzyknął ktoś tłumu i na sali zaległa cisza.

 

***

 

El obudził się leżąc na zimnej podłodze w ciemnym pomieszczeniu. W ustach czuł smak krwi, a po chwili stwierdził, że wargi i oczy ma opuchnięte. Potrafił walczyć, znał sporo technik samoobrony, jednak ten, kto go tak załatwił musiał być naprawdę niezłym wojownikiem.

 

– Ale z ciebie wojownik! – parsknęła Marty obracając się na plecy. – Musisz być albo kompletnie głupi, albo nie stąd żeby mierzyć się z ludźmi Faraona!

 

– Po prostu stanąłem w twojej obronie – odparł całkiem szczerze rozglądając się dookoła. Wewnątrz pokoju było pusto, jedynie przez zakratowane okno do środka wpadały promienie słońca. – Gdzie my jesteśmy?

 

Marty wpatrywała się Ela z rosnącą uwagą. Po raz pierwszy ktokolwiek się za nią wstawił, nie chcąc ją w zamian zgwałcić, okraść czy w jakikolwiek inny sposób wykorzystać! Stwierdziła też, że choć wpakowała się przez niego w poważne kłopoty, to chyba go polubiła.

 

Rozmyślania przerwał brzęk kluczy i otwierające się drzwi. Marty ujrzała w nich tego, którego nie chciała za nic w świecie znowu oglądać. Do środka pewnym krokiem wszedł sam Faraon. Za nim, z krzesłem w ręku podążała piękna kobieta ubrana w skórzany kaftan. Faraon, mężczyzna koło czterdziestki, łysy jak kolano z tatuażem pajęczyny na głowie usiadł wygodnie i skierował swój wzrok na Ela. Liczne blizny, jakie zdobiły jego twarz i głowę świadczyły o niejednej bitwie, jednak pociągła twarz z wystającymi kośćmi policzkowymi oraz przyciętą starannie brodą zdradzały, że nie był typowym bandziorem. Z oczu biła zima, inteligentna osobowość.

 

Wyjął z kieszeni przedmiot, który zepsuł zabawę w dyskotece, obrócił nim w dłoniach po czym zapytał chłodnym głosem, cedząc słowa:

 

– Co to jest?

 

– Tabu – odparł El klnąc w myślach na swoją głupotę. Liczył, że być może uda mu się wystraszyć rozmówcę.

 

Faraon, niewzruszony słowem Ela obejrzał uważnie przedmiot obracając nim w dłoniach. Był okrągły, o średnicy piłeczki do tenisa z pięcioma wgnieceniami po obu stronach. Przyłożył do nich swoje palce: pasowało! Ale nic się nie stało.

 

Wstał, podszedł do Marty, złapał ją brutalnie za włosy i uniósł na wysokość kolan. Dziewczyna krzyknęła, jednak miała związane ręce, podobnie jak El i nie mogła sie bronić.

 

– Albo mi powiesz, albo poderżnę tej suce gardło! – powiedział biorąc od towarzyszącej mu kobiety nóż. Przystawił go do szyi Marty i wbił upiorne spojrzenie w Ela. Ten zamarł na chwilę, analizując w myślach wszystkie procedury i możliwe wyjścia. W końcu odparł:

 

– Powiem ci, ale zostaw ją.

 

Ciszę, która zapadła na chwilę przerwał nagły trzask.

 

***

 

Jamal uruchomił przekaźnik i po chwili brama uaktywniła się. Odczekał chwilę, aby upewnić się, że nikt po drugiej stronie nie zauważył aktywacji i ruszył przed siebie. W przeciwnym razie, gdyby ktoś dostrzegł otwarcie przejścia i zechciał je przekroczyć, musiałby niechcianego podróżnika zlikwidować.

 

Jamal otrzymał zadanie, aby chronić Ela, kiedy ten wpadnie w tarapaty. Jako wybraniec, który otrzymał pozwolenie na opuszczenie Oazy i wycieczkę do Strefy, wymagał opiekuna. Mieszkańcy Oazy wiedzieli, że takie wycieczki kończą się źle, jednak mieli niezły ubaw oglądając losy wybrańców na wielkich telebimach i komentując ich przeżycia. Nikogo to jednak nie dziwiło: zarówno wybrańcy jak i widzowie mieli świetną zabawę. O jej rzeczywistych skutkach zwykle dowiadywało się jedynie wąskie grono stróży oraz członkowie Rady odpowiedzialni za to, co pokazywane było w Oazie. Los Ela dość szybko poruszył wszystkich i zmusił Jamala do interwencji. Bezinteresowne stawienie się w obronie miejscowej kurwy nagle urosło do rangi aktu bohaterstwa i nikt nie wyobrażał sobie, aby El miał paść z rąk zwykłych oprychów. Na szczęście Stróża monitorowała przekaz i cenzurowała niektóre sceny, oszczędzając mieszkańcom Oazy drastycznych scen.

 

Na interwencję Jamal zdecydował sie dopiero po akcji w dyskotece. Znał Faraona, a raczej Ghmorra, gdyż takie imię nosił niegdyś król szmuglerów Strefy, i miał nadzieję, że zdąży wyciągnąć swego podopiecznego z łap mściwego, złośliwego a przede wszystkim okrutnego króla podziemia.

 

Po przekroczeniu bramy dezaktywował sygnał, schował przekaźnik do kieszeni i ruszył biegiem przed siebie. Faraon zabrał Ela poza zasięg Bramy, co w tych okolicznościach było chyba jedynym pozytywem. Jamal musiał pokonać spory kawał drogi aby odzyskać nie tyle Ela – jego los był w zasadzie przesądzony w chwili losowania – ile przekaźnik. Gdyby ktokolwiek ze Strefy znalazł się w posiadaniu urządzenia aktywującego przejście do Oazy, Jamal i jemu podobni zostaliby przez stróżę unicestwieni i zastąpieni nowszymi, już całkowicie cybernetycznymi modelami. Na szczęście przekaźnik mógł uruchomić tylko El, gdyż urządzenie było zaprogramowane na jego linie papilarne. Kwestią czasu pozostawało, kiedy Faraon na to wpadnie i ustali zasięg.

 

Szybko odnalazł miejsce, w którym przetrzymywano Ela, błyskawicznie zabił stojących przy wejściu ochroniarzy i wpadł do środka. Już miał rzucić się na Faraona, kiedy drogę zastąpiła mu kobieta.

 

– O ty! – zdążył krzyknąć, kiedy nagle otrzymał serię potężnych, szybkich jak mrugnięcie okiem ciosów. Zanim zaczął się od nich opędzać Faraon zdołał zbiec wraz z przekaźnikiem. Ochroniarz zbira tymczasem okładał go w najlepsze. Po pierwszym zaskoczeniu – nie spodziewał się kobiety! –zaczął odpierać ataki aż w końcu przeszedł do kontrataku i kilkoma mocnymi kopniakami powalił przeciwniczkę na ziemię.

 

– No pięknie – burknął nieprzyjemnie w stronę nieco oszołomionego Ela. Poprawił płaszcz i potarł obite policzki. Z kącika ust lała się krew. – Straciłeś przekaźnik. Musimy go odzyskać, inaczej pozostaniesz tu na zawsze.

 

– Kim wy u licha jesteście? – wtrąciła się Marty.

 

Jamal spojrzał na nią przelotnie i pokręcił głową. Leżąca na podłodze próbowała wstać, jednak potężny kopniak w brzuch posłał ją aż pod ścianę.

 

– Zaprowadzisz nas do swojego szefa!

 

– Wal się! – parsknęła z pogardą w głosie wymiotując z bólu. Zemsta Faraona byłaby najgorszym, co mogło ją spotkać więc wolała już śmierć z ręki Jamala.

 

– Zatem nie pozostawiasz mi wyboru – odparł podchodząc do leżącej. – Zaprowadzą nas do niego twoje oczy!

 

Wszyscy spojrzeli pytająco na Jamala, który wyjął z płaszcza zakrzywiony, lśniący zimnym blaskiem nóż.

 

– Ej, chyba nie mówisz poważnie? – odezwał się El. – Na początek mógłbyś uwolnić nas z więzów.

 

Kobieta patrzyła na Jamala z narastającym przerażeniem, powoli zdając sobie sprawę, że ten nie żartuje. Schylił się nad nią, uderzył w twarz i straciła przytomność. Potem szybkimi, sprawnymi ruchami wyłupił jej oczy. Z kieszeni wyjął urządzenie z niewielkim ekranem i przyłożył je do źrenicy oka. Przez chwilę urządzenie pobierało powidzenia zapisane w oku a następnie porównało je z dostępnymi danymi. Po chwili Jamal wstał, wyrzucił oczy i rozgniótł je butem.

 

– Przecież mogłeś wyłupić jej tylko jedno oko, pojebańcu –krzyknęła Marty.

 

Jamal spojrzał na nią pogardliwie, podszedł i bez słowa uwolnił oboje z więzów. Kiedy opuścili budynek mruknął jakby od niechcenia:

 

– Muszę teraz dostać się do Faraona. Ukryjcie się, odnajdę was.

 

***

 

Faraon siedział na swym tronie i w milczeniu przyglądał się artefaktowi. Technologia, w jakiej powstało musiała o niebo przewyższać tę, jaką dysponowano tu, w Strefie. Skąd zatem pochodził? Odpowiedzi mógł udzielić mu El, jednak pojawienie się tego zabójcy pokomplikowało nieco sprawy. Należało odszukać chłopaka i wyciągnąć z niego prawdę. Jako król przestępczego świata handlował z wieloma, bogacąc się i zdobywając władzę. Wiele towarów które nabył, pomogło mu w życiu. O pochodzeniu wielu z nich nie miał pojęcia ale teraz uświadomił sobie, że były tak cenne i drogie, gdyż musiały pochodzić z miejsc, o istnieniu których nie miał pojęcia. Towarem, który służył mu do wymiany były narkotyki. Ludzie, z którymi handlował brali każde ilości, a on nigdy nie pytał o ich przeznaczenie. W tej profesji trzeba wiedzieć tylko to, co trzeba i co można sprzedać.

 

Skinął na stojącego przy wejściu ochroniarza i nakazał mu wszcząć poszukiwania Ela i dziewczyny. Pamiętał ją. Kiedyś, przy okazji jednej z imprez pozwolił swoim chłopakom ją zgwałcić. Pieprzyli ją ponad godzinę. Na to wspomnienie jego twarz wykrzywił pogardliwy uśmiech. Wszedł jego człowiek zapowiadając interesanta. Ghmorr schował artefakt i usiadł wygodniej na swoim tronie, przybierając surowy wyraz twarzy. Do pomieszczenia wszedł starszy, choć dobrze wyglądający mężczyzna w drogim, grafitowym garniturze. Stanął przed Faraonem bez cienia zakłopotania czy lęku i przywitał się.

 

– Czym mogę służyć? – Faraon poprawił kurtkę i zaczął bawić się złotym sygnetem.

 

– To, co zawsze.

 

– Jaka ilość?

 

– Każda – odparł mężczyzna uśmiechając się. – I tam, gdzie zawsze.

 

Faraon wstał, podszedł do gościa i ścisnął mu rękę.

 

– Interesy z panem to przyjemność.

 

Mężczyzna skłonił się i wyszedł.

 

***

 

Punkt wymiany znajdował się w opuszczonej fabryce na obrzeżach miasta. Faraon przybył przed czasem i w oczekiwaniu na odbiorców bawił się artefaktem. W pewnej chwili przyłożył wszystkie palce jednocześnie do wgłębień i ciemność rozjaśnił niebieskawy poblask. Ochroniarze Faraona wyciągnęli błyskawicznie broń i obstawili swego szefa, jednak nic więcej się nie stało. Tylko delikatna, niebieskawa poświata wielkości drzwi unosiła się tuż nad ziemią.

 

– Co to może być? – Faraon podszedł do zjawiska i przyglądał mu się z uwagą. Potem jego wzrok powędrował na trzymany przedmiot i uśmiechnął się. Powtórzył czynność i blask zniknął. W tej samej chwili pojawili się kontrahenci. Faraon postanowił poczekać, załatwić interes i spróbować ponownie.

 

Kiedy z samochodu niespodziewanie wysiadł Jamal rozpętała się strzelanina. Faraon, zmuszony do ucieczki uruchomił urządzenie i z rozpędem naparł na zjawisko znikając z oczu ochroniarzom. Jamal nie zdążył dobiec do bramy, którą Faraon za sobą zamknął. Załatwił przeciwników i rozejrzał się. Nie miał pojęcia, że w tym miejscu istnieje brama. Jako strażnik znał lokalizację wszystkich, jednak okazało się, że jest przynajmniej jedna, której istnienia ktoś mu nie wyjawił. Do czego służyła? I jakim cudem uruchomił ją Faraon skoro posiadał przekaźnik Ela? Jedyne wytłumaczenie było takie, że ta i ewentualnie podobne bramy otwierają się bez autoryzacji. Jeśli tak było, to komuś w Oazie zależało na tym, aby niepostrzeżenie i bez jakiejkolwiek kontroli przenikać do Strefy. Ale po co, a przede wszystkim jakie interesy mogły łączyć ich z Faraonem?

 

***

 

Mieszkanie Marty przypominało norę. Obdrapane ściany, odpadający tynk i smród wydobywający się z rur kanalizacji wywołały u Ela torsje. Powstrzymał jednak odruch wymiotny a po chwili przyzwyczaił się do zapachu panującego w mieszkaniu.

 

– Zaparzę herbaty – zaproponowała i zniknęła w aneksie kuchennym. El usiadł na rozwalającej się kanapie i rozejrzał dookoła. Na ławie leżała książka, co bardzo go zdziwiło. Wziął ją do ręki i przeczytał tytuł: „Namiętna noc”. Uśmiechnął się i odłożył romansidło na miejsce.

 

– Skąd ją masz? – zagadnął kiedy wróciła z herbatą.

 

– Pytasz o książkę? – odparła podając mu kubek z gorącym płynem. – Znalazłam gdzieś na ulicy.

 

– Nie wiedziałem, że umiesz czytać – odparł upijając łyk. Smakowała nawet nie najgorzej, jednak brakowało mu cukru.

 

– Ja też nie, w zasadzie to nie zdawałam sobie z tego sprawy – upiła łyk i spojrzała gdzieś przed siebie, jakby próbując przywołać odległe wspomnienie. – Tak samo nie wiem, dlaczego tu mieszkam i od kiedy – dodała po chwili. Nie wiem, kim byli moi rodzice, czy w ogóle ich miałam…

 

– Każdy ma rodziców – powiedział El, jakby to była oczywistość, zaraz jednak stwierdził, że i on swoich już nie pamięta.

 

– A ty? – zapytała przyglądając mu się uważnie. – Powiesz mi, skąd jesteś ty, i ten… jak mu tam?

 

– Jamal?

 

Przytaknęła głową. Jej niebieskie oczy wpatrywały się w niego uważnie. Doszedł do wniosku, że jest bardzo ładna i chciałby się z nią przespać. Na razie jednak nie miał pojęcia, jaj jej o tym powiedzieć.

 

– Nie wolno nam o tym mówić…

 

– Wam? To jest was więcej? Tak łatwo mi się nie wywiniesz – zrobiła groźną, pełną determinacji minę.

 

– Miejsce, w którym mieszkam nazywamy Oaza. To świat bez przemocy, agresji i pełen tolerancji, a ludzie zajmują się w nim nauką, sztuką i filozofią. Jesteśmy jakby z innego wymiaru.

 

– Innego wymiaru? – Marty rozejrzała się dookoła. – A ja mam w te twoje bajeczki uwierzyć?

 

– Chciałaś, żebym ci powiedział.

 

– Tak, a tacy jak Jamal to u was pewnie nauczyciele miłości?

 

– Jamal nie jest jednym z nas – wyjaśnił El. – To coś w rodzaju… programu przeznaczonego do ochrony.

 

– Programu? – Marty nie kryła zdziwienia. – Przecież krwawił, kiedy oberwał od tej laski. Trudno, żeby programy krwawiły.

 

– To specjalnie wyhodowany mutant, który ma wgrane w mózg oprogramowanie i takie tam inne, użyteczne informacje – El rozłożył ręce.

 

– Więc co tu do cholery robisz?

 

– Cóż, niektórym nudzi się w Oazie. Obserwujemy Strefę codziennie, na wielkich telebimach i czasem pojawi się ktoś, jak ja na przykład, kto chce was odwiedzić. Wtedy staje się bohaterem show na żywo.

 

Marty zmarszczyła brwi patrząc nań z niedowierzaniem.

 

– A kto dobrowolnie chciałby to żyć?

 

– Zdziwiłabyś się, jak wielu.

 

– Jak ci się udało?

 

– Organizowane są losowania. Mnie udało się wygrać i oto jestem!

 

Łomot do drzwi wyrwał ich z rozmowy. Do mieszkania, z nietęgą miną wtargnął Jamal.

 

***

 

Kiedy Faraon znalazł się po drugiej stronie zamarł w bezruchu. Pomieszczenie, do którego wszedł było puste, jednak coś było w nim nie tak. Szmugler rozejrzał się dookoła wypatrując potencjalnego zagrożenia, jednak nikogo nie dostrzegł. Podszedł do okna, uchylił żaluzje i potarł oczy ze zdumienia. Jasność, jaka panowała na zewnątrz raziła w oczy. W przeciwległym rogu dostrzegł drzwi. Wyszedł na zewnątrz postanowił jednak za bardzo nie oddalać się od bramy. Na zewnątrz było sporo budynków, większość z jasnego, przypominającego blachę materiału. Wszystko było uporządkowane i czyste. W oddali dosłyszał głosy. Schował się i obserwował. Kiedy dostrzegł, że do budynku wchodzi jego kontrahent , Faraon pojął wszystko.

 

– O nie – pomyślał zacierając ręce. – Teraz to ja będę dyktował warunki. Odczekał jeszcze, gdyż wiedział, że mężczyzna za chwilę wróci z pustymi rękami. Tak też się stało i Faraon mógł wrócić do siebie. Ucieszył się, że towar pozostał nietknięty tam, gdzie go schował. Trupami swoich ludzi niespecjalnie się przejął, nie pamiętał nawet, od kiedy dla niego pracowali i czy w ogóle byli wystarczająco dobrzy.

 

***

 

– Co się stało? – zapytał El kiedy Jamal spoczął na kanapie. Marty poszła zrobić mu herbaty.

 

– Faraon przeszedł do Oazy.

 

– Ale jak…

 

Jamal machnął ręką.

 

– Mnie też to dziwi. Wychodzi mi na to, że istnieje powiązana szajka która handluje narkotykami. Zastanawia mnie tylko, po co w Oazie narkotyki? Przecież nikt ich w ogóle nie potrzebuje.

 

– Marty podała Jamalowi kubek z herbatą. Popatrzył nieufnie na płyn.

 

– Śmiało – zachęciła go – stawia na nogi i poprawia samopoczucie! Jest lepsza niż używki!

 

El spojrzał na Marty i klepnął się w czoło.

 

– Wszystko jasne! – krzyknął. – Jest w jedzeniu!

 

Jamal przyjrzał się kubkowi i upił łyk. Mlasnął i wypił resztę.

 

– Co jest w jedzeniu? – zdziwiła się Marty.

 

– W Oazie nikt nie zawraca sobie głowy robieniem jedzenia. Wszystko dostajemy z dystrybutorów, więc narkotyki mogłyby być nam podawane w jedzeniu. Ale po co?

 

Spojrzał pytająco na Jamala, który jednak nic nie odrzekł.

 

– Mogą służyć jako narzędzie manipulacji i kontroli – powiedział po chwili.

 

– Po co komu kontrola w Oazie, skoro zawsze jest spokój i nie ma…

 

– I nikt się nad tym nie zastanawia, chociaż oglądacie przekazy ze Strefy pełne przemocy i gwałtów? – dokończyła Marty. – Powiedz mi, co pamiętasz ze swojej przeszłości?

 

El pokręcił głową.

 

– Nigdy nie sięgałem pamięcią zbyt daleko wstecz, bo nie było takiej potrzeby. Komu potrzebna pamięć o tym, co było? Interesuje nas zawsze akurat to, co robimy, skupienie na zadaniu.

 

– Ale kto za tym stoi? – zamyśliła się Marty.

 

– Jedyni, którzy przychodzą mi do głowy to Rada – burknął Jamal. – Ale nadal nie wiem, po co to komu?

 

– Chcą rządzić idealnym, spokojnym światem! – wyjaśniła Marty. – W ten sposób nikt nie pozbawi ich władzy. A was wykorzystują do pracy, żebyście tworzyli te piękne, nowoczesne rzeczy.

 

Na chwilę wszyscy umilkli. El starał się przypomnieć sobie cokolwiek, co mogłoby dotyczyć jego życia, jednak nie potrafił sięgnąć zbyt daleko wstecz. Nie potrafił też zaakceptować przeszłości, której nie znał. Czy Marty mogła mieć rację? Czy jedyne, co mieli robić w Oazie to udostępniać swoje umysły kierownikom i Radzie? W sumie układ był uczciwy: pracowali i niczego im nie brakowało oprócz… przeszłości. Ale po co sobie zaśmiecać głowę pamięcią, przeszłością, skoro można wykorzystać umysł tylko i wyłącznie do tworzenia? Nurtowała go jednak kwestia zasadnicza: dlaczego wykorzystywano ich w ten sposób, utrzymując to w tajemnicy? Zaraz jednak uzmysłowił sobie, że być może ktoś ich kiedyś o tym informował, ale najnormalniej w świecie… zapomnieli.

 

– Jeśli tak – odparł Jamal przerywając ciszę – to już po nas.

 

– Nie musicie tam wracać! Tutaj pewnie nic wam nie grozi?

 

Jamal pokręcił głową.

 

– Wytropią nas. Nie mamy szans.

 

***

 

Wydarzenia, jakie zaszły w Strefie stały się przedmiotem burzliwych obrad Rady. Zdania były podzielone, jednak co od jednego nie było wątpliwości: El musi zostać poddany kwarantannie, a Jamal przeprogramowany i to możliwie jak najszybciej. Należało ich tylko ściągnąć z powrotem. Faraon należał do świata Strefy, poza tym był im potrzebny, więc dopóki nie znajdą kogoś innego, muszą z nim współpracować. Wiedza, jaką posiadł, była dla Oazy niebezpieczna, jednak był pod ścisłą kontrolą a przede wszystkim, jako człowiek bystry i inteligentny będzie wiedział, że najlepiej jeśli zachowa wszystko dla siebie. Ochroniarze wysłani do Strefy bez problemu pojmali Ela i Jamala i doprowadzili ich przed oblicze Rady.

 

El przyglądał się mężczyznom zasiadającym przy półokrągłym stole. Ich spojrzenia były surowe i chłodne a oblicza wręcz nieruchome. Nie potrafił przypomnieć sobie, czy kiedykolwiek któregoś widział lub spotkał ale z pewnością przypominali mu wyrzeźbione w marmurze posągi.

 

– Chcesz o coś zapytać, zanim poddamy cię kwarantannie? – odezwał się przewodniczący zebrania.

 

El przez chwilę myślał, po czym zapytał:

 

– Dlaczego utrzymujecie kontakty ze szmuglerami i szprycujecie nas narkotykami?

 

Członkowie Rady spojrzeli po sobie porozumiewawczo.

 

– Cóż – odparł przewodniczący – dzięki niewielkim dawkom wasze umysły lepiej i wydajniej pracują, więc to dla dobra ogółu. Ze Strefy otrzymujemy półfabrykat, który sami udoskonalamy. Widzisz zatem, że sprawa jest prosta.

 

– Ale skąd w ogóle wzięła się Strefa i dlaczego nam ją pokazujecie?

 

– Cóż, to tylko starannie wyreżyserowany świat, choć bardzo realny, pełen tego, czego każdy z nas chciałby uniknąć tutaj – wyjaśnił uprzejmie przewodniczący. Zdawał sobie sprawę, że po kwarantannie El i tak niczego nie będzie pamiętał, więc nie widział powodów, dla których nie miałby wyjawić biedakowi prawdy. – Patrząc na przemoc, jaka tam istnieje ludzie w Oazie cieszą się, że tutaj wiodą spokojne, pełne dostatku życie pozbawione tego, co najistotniejsze a zarazem najgorsze.

 

– Czego?

 

– Wspomnień – wyjaśnił przewodniczący zamykając posiedzenie i wstając. – To one czynią człowieka nieszczęśliwym, powodują depresje i traumy. Jedynie życie w absolutnej teraźniejszości gwarantuje pełne przeżycie tego. Teraz może jesteś w szoku, ale nie potrwa to długo a wtedy znów będziesz mógł powrócić do społeczności Oazy.

 

Kiedy członkowie Rady opuścili pomieszczenie El odszedł w asyście ochroniarzy. Cały czas miał przed oczyma Marty. W końcu to ona pomogła mu wpaść na rozwiązanie zagadki! Co z tego, skoro już niedługo pamięć o niej rozwieje się jak dym na wietrze. I dlaczego przewodniczący Rady użył sformułowania: „wasze umysły”? Czyżby oni nie potrzebowali narkotyku? Przystanął, jednak prowadzący go ochroniarz popchnął go przed siebie. Obruszył się na sposób, w jaki go potraktowano jednak po chwili uświadomił sobie, że to zwykły, pozbawiony mutant. Jak Jamal Spojrzał w ich nieruchome, pozbawione emocji i wyrazu twarze i zrozumiał.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Koniec

Komentarze

Czasami narracja, w szczególności na początku jest ciekawa. Ładna stylistyka. Potem zaczyna być kiszka- nielogiczności, czy jakiś infantylizm, jak z tym chamem  i najprawdziwszym chamem. Chciałbym rzucić cytatem, ale nic z tego- coś mi się stało z tym okienkiem i opcja kopiuj/wklej nie działa. 

Nie zrozumiałem też zakończenia. 

Na początek sprawy technicznie. Autorze, powinieneś pilnie popracować nad interpunkcją. ; / Zjadłeś taką liczbę przecinków, że nie mam serca wyłapywać ich wszystkich... Postaraj się coś z tym zrobić, dobrze? Pamiętaj, że wtrącenia w zdaniach wydziela się przecinkami z obu stron, a w ogóle najlepiej by było, gdyby ktoś odczytał Ci Twój tekst na głos (albo sam to zrób) - wtedy łatwiej jest wyczuć, gdzie przecinki powinny stać.

 

Druga kwestia - powtórzenia. Jest ich bardzo dużo. Ale je w łapance wymienię. Zaczynam więc. (Przecinki w wykopiowanych fragmentach będę dostawiać, btw, bo zapewne inaczej bym umarła...)

 

„- Lepiej stąd spadać! – mruknęła dziewczyna, odwracając się. Nie czekając na chłopaka ruszyła przed siebie, zła na siebie za to, że zaczęła rozmowę z kimś zupełni obcym, kto w dodatku nie miał ochoty z nią rozmawiać. Wyjęła papierosy i zapaliła.”

Wszystkie zapaliła? Powtórzenia. Literówka: zupełnie.

 

„- To dokąd spadamy? – zapytał El, sięgając po ogień z zapalniczki.” - Sięgając po ogień? To tylko osobiste odczucie, ale sięganie kojarzy mi się jednak z wyciąganiem ręki. Zbliżenie papierosa trzymanego w ustach do ognia nazwałabym jakoś inaczej.

 

„- O to ci chodzi? Proszę, ale zaprowadź mnie tam. – odparł, wyciągając zwitek przed Marty. Dziewczyna uśmiechnęła się i pokiwała głową. Nie mogła uwierzyć, że oto w środku nocy na pustej ulicy w samym środku dzielnicy Faraona spotkała bałwana, który daje jej do ręki fortunę tylko po to, aby go upiła. I nawet nie chce jej zgwałcić!”

Zbędna kropka po „tam”. Poza tym... skąd niby Marty wiedziała, czego chłopak od niej chciał bądź nie? Z pozoru nieszkodliwi faceci mogą być bardziej niebezpieczni niż ci, którzy wyglądają na oprychów. ; )

I generalne późniejsze powtarzanie tego („No i nawet nie zamierzał jej zgwałcić!”) wydało mi się irytujące...

 

„- To miejsce należy do niejakiego Faraona, króla szmuglerów – wyjaśniła, częstując Ela papierosem.” - Brakuje mi słówka: „znowu”.

 

„Dziewczyna potaknęła głową.” - Ojej. A czym miałaby potaknąć? ; / Potakiwanie głową brzmi okropnie.

 

„Działanie wódki wydało mu się wspaniałe, nigdy dotąd nie czuł siętak rozluźniony.” - Brakująca spacja.

 

„Wódka, mimo iż działała rozweselająco, bynajmniej nie sprzyjała koncentracji. Stwierdził wręcz, że utrudniała jakiekolwiek sensowne myślenie i zdążył jedynie dojść do wniosku, że decyzje Rady z pewnością były słuszne. Po chwili stwierdził, że...” Powtórzenie.

 

„Ten okazał się najprawdziwszym z chamów i zdzielił dziewczynę pięścią w twarz. El poderwał się ze stołka i szybkim ciosem powalił nieszczęśnika, jednak w mgnieniu oka pojawili się kolejni i pomimo głośnych protestów Marty rzucili się na Ela, powalając go na podłogę i bijąc okrutnie.”

O.o Orson ma rację, najprawdziwszy z chamów to nie jest dobry pomysł. Plus powtórzenie.

 

„...ten, kto go tak załatwił, musiał być naprawdę niezłym wojownikiem.
- Ale z ciebie wojownik! – parsknęła Marty, obracając się na plecy.”

 

Wewnątrz pokoju było pusto, jedynie przez zakratowane okno do środka wpadały promienie słońca.” Doceniam poezję, ale to, że przez okno wpadały do środka promienie słońca, nie zmienia faktu, że w pokoju było pusto...

 

„Liczne blizny, jakie zdobiły jego twarz i głowę świadczyły o niejednej bitwie, jednak pociągła twarz z wystającymi kośćmi policzkowymi...” Blizny, które, a nie jakie. Plus powtórzenie.

 

„Wyjął z kieszeni przedmiot, który zepsuł zabawę w dyskotece, obrócił nim w dłoniach, po czym zapytał chłodnym głosem, cedząc słowa:
- Co to jest? (...)
Faraon, niewzruszony słowem Ela, obejrzał uważnie przedmiot obracając nim w dłoniach.”

Raz, że powtórzenie, dwa, że raczej obraca się coś w dłoniach, a nie czymś. A zatem obrócił „go”.

 

„Przyłożył do nich swoje palce: pasowało!” - Raczej palce pasowały.

 

„Bezinteresowne stawienie się w obronie miejscowej kurwy...” - Hmm... myślę, że stawić się to można przed kimś, na przykład przed sądem, ale w czyjeś obronie się staje. Zatem: bezinteresowne stanięcie w obronie...

 

„...Jamal i jemu podobni zostaliby przez stróżę unicestwieni i...” - Poprzednio napisałeś Stróżę wielką literą, a tu jest małą.

 

„Po pierwszym zaskoczeniu – nie spodziewał się kobiety! –zaczął odpierać ataki aż...” - brak spacji po półpauzie.

 

„- Wal się! – parsknęła z pogardą w głosie, wymiotując z bólu.” - Jakże to? Z doświadczenia (um) wnoszę, że kiedy się wymiotuje, nie bardzo da się jednocześnie mówić...

 

Schylił się nad nią, uderzył w twarz i straciła przytomność. Potem szybkimi, sprawnymi ruchami wyłupił jej oczy. Z kieszeni wyjął urządzenie z niewielkim ekranem i przyłożył je do źrenicy oka. Przez chwilę urządzenie pobierało powidzenia zapisane w oku, a następnie porównało je z dostępnymi danymi. Po chwili Jamal wstał, wyrzucił oczy i rozgniótł je butem.
- Przecież mogłeś wyłupić jej tylko jedno oko, pojebańcu –krzyknęła Marty.”

Zdanie, które jest zaznaczone całe, wyjątkowo źle brzmi. Poza tym powtórzenia. Poza tym po „pojebańcu” przydałby się wykrzyknik. Poza tym brak spacji po półpauzie. Poza tym to chyba nie Marty krzyknęła, a El?

 

„Faraon siedział na swym tronie i w milczeniu przyglądał się artefaktowi. Technologia, w jakiej powstało musiała o niebo przewyższać tę, jaką dysponowano tu, w Strefie.” Artefakt powstał, nie powstało.

 

„Ghmorr schował artefakt i usiadł wygodniej na swoim tronie...” - Skreślaj zaimki. Już wcześniej dałeś do zrozumienia, że to jego tron.

 

„Obdrapane ściany, odpadający tynk i smród wydobywający się z rur kanalizacji wywołały u Ela torsje.” - Albo z rur kanalizacyjnych, albo po prostu z kanalizacji. Jakoś tak zgrabniej.

 

A teraz kwestia zasadnicza: Tego, czy Marty czasem nie ma wyłupionych oczu? I nic jej nie jest? Nic nie boli, krew nie leci? Wraca do mieszkania i robi herbatkę Elowi, a potem swojemu oprawcy? To jest, oględnie rzecz biorąc, tak nielogiczne, że aż zabawne. A jeśli ma swoje uzasadnienie, to powinno zostać one przytoczone, bo czytelnik pozostaje w kropce.

 

„- Zaparzę herbaty – zaproponowała i zniknęła w aneksie kuchennym.” - Zaproponowała dziewczyna albo Marty. Zmieniasz podmiot z Ela na nią, więc należy dookreślić.

 

„- Pytasz o książkę? – odparła podając mu kubek z gorącym płynem. – Znalazłam gdzieś na ulicy.
- Nie wiedziałem, że umiesz czytać – odparł upijając łyk. Smakowała nawet nie najgorzej, jednak brakowało mu cukru.
- Ja też nie, w zasadzie to nie zdawałam sobie z tego sprawy – upiła łyk i spojrzała gdzieś przed siebie, jakby próbując przywołać odległe wspomnienie. – Tak samo nie wiem, dlaczego tu mieszkam i od kiedy – dodała po chwili. Nie wiem, kim byli moi rodzice, czy w ogóle ich miałam…”

Powtórzenia. Poza tym co smakowało? Przed chwilą był „łyk”, więc albo smakował, albo trzeba dodać, że „herbata smakowała”. Poza tym brak półpauzy pomiędzy „chwili” a „nie”.

 

A tak w ogóle to fajnie, nie zdawać sobie sprawy z posiadania jakiejś umiejętności. Może powinnam zacząć sprawdzą, czy przypadkiem nie umiem czegoś, o czym nie wiem. ; P

To, co tu opisujesz (fakt, że Marty nie pamięta przeszłości), sugeruje, że albo ze Strefą coś jest nie tak, albo że pochodzi z Oazy. Ale rzucać tylko tyle, że w końcu nie wiadomo, o co chodzi. Jeśli to było zamierzone, to należałoby ten wątek rozszerzyć, bo w tej chwili wydaje się tylko nielogiczny.

 

„Przytaknęła głową” - Znowu. Po prostu „przytaknęła”.

 

„- To specjalnie wyhodowany mutant, który ma wgrane w mózg oprogramowanie i takie tam inne, użyteczne informacje – El rozłożył ręce.” - Po „informacje” kropka.

 


„- A kto dobrowolnie chciałby to żyć?” - Literówka: tu.

 

„Pomieszczenie, do którego wszedł było puste, jednak coś było w nim nie tak. Szmugler rozejrzał się dookoła wypatrując potencjalnego zagrożenia, jednak nikogo nie dostrzegł. Podszedł do okna, uchylił żaluzje i potarł oczy ze zdumienia. Jasność, jaka panowała na zewnątrz, raziła w oczy. W przeciwległym rogu dostrzegł drzwi. Wyszedł na zewnątrz postanowił jednak za bardzo nie oddalać się od bramy.”

Powtórzenia. Poza tym, jak się wchodzi do pustego pokoju, drzwi są raczej czymś, co się widzi od razu, a nie dostrzega po chwili.

 

„Kiedy dostrzegł, że do budynku wchodzi jego kontrahent , Faraon pojął wszystko.” - Zbędna spacja przed przecinkiem.

 

„- O nie – pomyślał, zacierając ręce. – Teraz to ja będę dyktował warunki. Odczekał jeszcze, gdyż wiedział, że mężczyzna za chwilę wróci z pustymi rękami. Tak też się stało i Faraon mógł wrócić do siebie.”

„Odczekał” od nowego akapitu. Powtórzenie.

 

„- Marty podała Jamalowi kubek z herbatą. Popatrzył nieufnie na płyn.” - To nie dialog, bez myślnika na początku.

 

„- Śmiało – zachęciła go – stawia na nogi i poprawia samopoczucie!” - Raczej: Śmiało – zaczęciła go. - Stawia na nogi i...”

 

„Spojrzał pytająco na Jamala, który jednak nic nie odrzekł.” - Brak określenia podmiotu. El spojrzał.

 

„- Nigdy nie sięgałem pamięcią zbyt daleko wstecz, bo nie było takiej potrzeby. Komu potrzebna pamięć o tym, co było? Interesuje nas zawsze akurat to, co robimy, skupienie na zadaniu.„

Zaznaczam „sięganie”, bo za chwilę pojawia się ono ponownie (W akapicie zaczynającym się od słów „Na chwilę wszyscy umilkli.”). Poza tym szyk ostatniego zdania. Raczej: „Interesuje nas zawsze to, co akurat robimy...”

 

„- Chcesz o coś zapytać, zanim poddamy cię kwarantannie? – odezwał się przewodniczący zebrania.
El przez chwilę myślał, po czym zapytał:”

 

„Jedynie życie w absolutnej teraźniejszości gwarantuje pełne przeżycie tego.” - Stylistycznie to zdanie źle brzmi. Przeżycie czego?...

 

„...po chwili uświadomił sobie, że to zwykły, pozbawiony mutant. Jak Jamal Spojrzał w ich nieruchome, pozbawione emocji i wyrazu twarze i zrozumiał. ” - Mutant pozbawiony czego? Po Jamal brakuje kropki. Poza tym w ich? To znaczy czyje? Ostatnio podmiotem był jeden ochroniarz, więc raczej w „jego”.

 

Podobnie jak Orson, kompletnie nie rozumiem pointy. El zrozumiał coś, ale ja nie.

 

A ponieważ nie rozumiem, nie potrafię ocenić.

 

Pozdrawiam.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

@joseheim - dzięki Stary za redakcję tekstu!:) postaram się jakoś odwdzięczyć!:)

Nie jestem jeszcze taka stara. ; )

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Po zasugerowanych poprawkach, oceniłbym txt na 7/10, czyli bardzo dobrze

Nowa Fantastyka