- Opowiadanie: Tullia - Nos (szort)

Nos (szort)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Nos (szort)

Urósł mi nos. Zauważyłem to po raz pierwszy wieczorem, kiedy czytałem książkę. Próbowałem skupić się na treści, ale coś mi w tym wyraźnie przeszkadzało. Przez dłuższy czas nie miałem pojęcia co to. Aż nagle mnie olśniło. Nos. Wydawał się znacznie dłuższy. Pobiegłem do lustra i przyglądałem mu się oniemiały. Gdzieś kiedyś słyszałem, że uszy i nos rosną przez całe życie, ale żeby takie coś? Tak nagle?

– Gośka! – zawołałem.

– Czego chcesz? – dobiegł mnie stłumiony głos. Od kilku godzin siedziały z Ewką zamknięte w pokoju. Kolejny babski wieczór.

– Chodź tutaj. Coś się stało z moim nosem! – jęknąłem.

Przydreptała szurając kapciami, jej twarz oblepiała jakaś brunatna maź, na której ułożone były zielone pasterki. Wyglądała jak wielka kanapka z serkiem topionym i ogórkiem. Przydałby się jeszcze pomidor i szczypiorek. Nigdy nie rozumiałem, po co kobiety robią te swoje maseczki.

– Nos jak nos – mruknęła. – O co ci chodzi?

– Nie wydaje ci się że on… No, jest większy. Urósł.

– Nie – mruknęła raz jeszcze, puknęła się w czoło, parsknęła i odszurała z powrotem.

Po chwili usłyszałem stłumione chichoty.

 

Następnego dnia znalazłem Gośkę przed lustrem. Wpatrywała się w nie z przerażeniem. Kiedy na mnie spojrzała, zbladła. A kiedy ja na nią spojrzałem, zzieleniałem.

Potem przez dłuższy czas staliśmy przed lusterkiem, oglądając swoje wielkie nochale. Bo były wielkie jak diabli. Nie dało się już tego nie zauważyć. Dotykaliśmy ich z niedowierzaniem, pociągaliśmy w nadziei, że to tylko jakieś atrapy albo ponury żart, jednak z plaśnięciem wracały na swoje miejsce.

Najgorsze, że trzeba było iść do sklepu. Dobrze, że była niedziela i chociaż praca odpadała. Niestety mi przypadła sklepowa misja, bo Gośka parsknęła ze złością, aż nos jej zadyndał.

– Chyba żartujesz! Nigdzie nie pójdę z… z tym słupem telegraficznym – prychnęła.

Na szczęście w szufladzie znalazłem starą kominiarkę, była zima więc pomyślałem, że nie będzie wzbudzała podejrzeń. W sklepie spotkałem tylko starą ekspedientkę, narzekała na brak klientów. Zerknąłem na jej nos. Był długi, ale nie wydawał się dłuższy niż zazwyczaj. Kopaczowa już taki miała.

Natomiast w drodze powrotnej spotkałem na klatce schodowej Nowaka. Twarz miał obwiniętą szalikiem. Skradał się jakoś tak dziwnie, miał chyba nadzieję, że go nie zauważę. Mam cię, pomyślałem i szarpnąłem go za płaszcz.

– Panie, czego pan chcesz – wymamrotał stłumionym głosem spod szalika.

– Pan też ? – szepnąłem, wskazałem na szalik i mrugnąłem konspiracyjnie.

– Nie wiem o co panu chodzi. Nic mi nie dolega – wydukał. – Śpieszy mi się.

Kiedy tylko to powiedział, wielkie wybrzuszenie pod szalikiem wydłużyło się.

Nowak jęknął. Zerwałem mu szalik jednym pociągnięciem.

No tak. Nochal jak ta lala.

Spojrzał na mnie ze złością, prychnął, a potem potruchtał w stronę swojego mieszkania i zatrzasnął drzwi.

 

Wieczorem, w telewizji, na wszystkich kanałach o tym trąbili. Prezenterka, którą pamiętałam z ładnej buzi, wyglądała teraz jak klaun. Łączyła się z reporterami na całym świecie. Wszędzie to samo. Wszyscy wyglądaliśmy jak cholerni krewni Pinokia.

Najgorzej było z politykami, żebyście to widzieli… W końcu doszło to tego, że bali się cokolwiek powiedzieć.

Co do mnie, to miałem się nienajgorzej. Te cholerne nochale strasznie wszystkim marzły. W tamtym czasie nauczyłem się robić na drutach i wymyśliłem ochraniacze na nos – nazwałem je „nanośniki". Wiecie, takie kolorowe, z różnymi wzorkami i napisami. Może widzieliście? Sprzedawałem je potem na allegro. Szły jak świeże bułeczki.

 

*

Starzec wpatrywał się w ogromny monitor w kształcie wielkiego oka wpisanego w trójkąt i kręcił głową.

– Piotrze! – krzyknął.

Po chwili pojawił się obok niego mężczyzna z kluczem dyndającym u szyi.

– Tak, Panie?

– Czy Jezus wczoraj znowu wyprawiał ten swój wieczorek przy winie z pisarzami?

– Tak – ziewnął i przetarł lekko podkrążone oczy.

– A czy i ty tam byłeś?

– Ja? – mężczyzna spojrzał w podłogę i podrapał się po czuprynie. – Ależ skąd…

– Na pewno? – Lekko fioletowy nos Piotra wydłużył się nieznacznie.

– Aaa, tak, tak… Oczywiście byłem. Teraz sobie przypominam…

– I co też, tym razem, było tematem dyskusji?

Piotr zawahał się.

– Kłamstwo – mruknął w końcu.

– Ach tak… Przyprowadź mi tu ich. Migiem!

Starzec jeszcze raz spojrzał na monitor. Jego plecy i ramiona drżały lekko. Chichotał.

 

Koniec

Komentarze

Wyrzuciłbym to zdanie z Pinokiem, albo chociaż przerobił je jakoś, usuwając to imię. Nawiązanie jest wystarczająco czytelne i bez tego. Nie obrażaj inteligencji czytelnika. Lepiej żyj z nim z godzie, bo kimże jesteś bez niego? ;p

Poza tym  super, bardzo mi się podobało. Tylko z tym "wieczorkiem z pisarzami" nie bardzo zrozumiałem, o co chodzi. To chyba nie jest odniesienie do jakiegoś kulturalnego wydarzenia w stylu obiadów czawrtkowych, o którym nigdy nie słyszałem? Tak czy inaczej czytało się z przyjemnością. Daj mi więcej. :)

Przybyłem, przeczytałem, plus wystawiłem.
Krustis 

Kolejny tekst, do którego nie mogę się przyczepić. To jakaś konspiracja, tak? Uwzieliście się na mnie wszyscy i zaczeliście pisać dobre teksty, żebym nie mógł pisać długich, pełnych grozy, sarkazmu i cynizmu komentarzy. Ech.

Pozostaje tylko westchnąć teatralnie, kontemplując zło tego świata i powiedzieć wprost, że ten short jest bardzo dobry. Mnie, w każdym razie, się podobał. Zabawna, pozytywna historia, napisana w zręczny sposób. Czego chcieć więcej?
No i pomysł z Jezusem, który zaprawia się winem z kolegami pisarzami, po czym razem zaczynają "psocić", uważam za bardzo trafiony.
5/6

Zgadzam się z Świętomirem: wywal tego Pinokia. Psuje cały efekt.
Poza tym - fajny pomysł. Dam ci 4

fajne :)

i tematyka dobra, niestety zawsze na czasie, ale ostatnio jakby bardziej.

albo to ja się starzeję...

pozdrawiam :)

Naprawę dobre. I dobrze napisane ... Zdaje się, że Swiętomir nie zlapal aluzji do "Śniadania mistrzów" z pewnym bardzo znanym politykiem ... Swego czasu transmitowano to w telewizji. Odnieienia do nazwisk też czytelne. Łagodna satyra polityczna, dobrze i ciepło napisana - a to rzadkość. 
5/6  

Trzeba wprowadzić nową kategorię: long short.
Pinokio po imieniu przywołany jest niepotrzebny.
- Na pewno? - Lekko fioletowy nos Piotra wydłużył się nieznacznie.
A to powinno być w dwu wierszach.
Sympatyczne, zabawne, udane.

Popdisuję się pod powyższymi opiniami. Lekko, przyjemnie, zabawnie, a do tego trudno żeby coś zgrzytnęło. Dobra robota.

Bardzo mi się podobało :)

Bardzo przyjemny tekścik. Lekkie i zabawne wykorzystanie motywu Pinokia.

Pozdrawiam.

Tekstowi, po przeczytaniu którego czytelnik się uśmiecha, trudno coś zarzucić. ; )

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Dzięki za przeczytanie i opinie. Bardzo mi miło, że się podobało.
 Zwłaszcza, że o wiele częściej mam pomysły na smętne (lub co najwyżej neutralne ;) ) teksty niż na te lżejsze. I trochę miałam obawy, jak mi to wyjdzie.
Sam pomysł początkowo wziął się z tego, że i mój nos wydał mi się ostatnio dłuższy. ;)
Pozdrawiam wszystkich :-)

Podobało sie. Lekko, żartobliwie. Pozdrawiam!

Bardzo fajne, dygresyjne opowiadanko, chociaż będąc na twoim miejscu bardziej pociągnął bym ten wątek z politykami :)

Nowa Fantastyka