- Opowiadanie: Ryfczyk - Arcana Tajemnych Mocy - Rozdział I - ''Ucieczka''

Arcana Tajemnych Mocy - Rozdział I - ''Ucieczka''

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Arcana Tajemnych Mocy - Rozdział I - ''Ucieczka''

Roring ocknął się z długiego snu. Czuł że ma skrępowane ręce i nogi. Nie mógł się zbytnie poruszać. Obejrzał się za siebie. W oddali było widać wysokie i niskie góry i wyżyny. Naokoło niego nic niebyło prócz zielonych łąk na których pasły się stada owiec i złotych zasianych pszenicą pól.

 

 

 

– Co się dzieje ? – pomyślał ze zgrozą patrząc w niebo

 

 

 

Jechał powozem ciągniętym przez dwa dorodne ciemnobrązowe klacze.Za nimi jechało czterech żołnierzyka swych koniach dość szybkich by dogonić biegnącego jelenia lub dzika. Byli ubrani w płytowe zbroje wypolerowane na błysk. Ich hełmy i napierśniki odbijały promienie światła oślepiając Roringa. W dłoni dzierżyli nagie miecze. Na ich napierśnikach widniał wyryty znak złożony z dwóch mieczy skrzyżowanych ze sobą raz tarczę między nimi. Na koło widniał jakiś napis w jakimś dziwnym języku. Domyślił się ze może to być jakieś zaklęcie ochronne. Nigdy nie widział tego znaku ponieważ urodził się i wychował z dala od jakichkolwiek miast. Oboje z ojcem mieszkali w głębi lasu Pearońskiego słynnego z polowań na wielkie niedźwiedzie. Żywili się tym co upolowali lub co zebrali. Siedzący obok nieznajomy niego odezwał się do niego

 

 

 

– Jak się zwiesz ? – rzekł mocno spoglądając na Roringa. Po chwili odezwał się niechętnie.

 

– Roring, a ty ?

 

– Istern, syn Ebrioma

 

 

 

Buntownik wyglądał na człowieka szczodrego w średnim wieku. Był nieco wyższy od niego. Miał zielone pełne głębi i blasku oczy. Nos i usta były szerokie. Pod jego oczami widniały worki świadczące o niewyspaniu i przebyciu ciężkiej podróży. Jego włosy opadały na masywne ramiona. Roring domyślił się ze to może być jeden z buntowników. Ubrany był z skórzany napierśnik i naramienniki z metalowymi ćwiekami. Było na nich widać liczne zadrapania oraz rozcięcia. Widoczne pojmano go po bitwie. Jego buty były przechodzone, brudne i podziurawione.

 

 

 

– Jak cię pojmano ?? – rzekł lekko ochrypłym głosem

 

– Uciekłem – odpowiadając drżącym głosem – pamiętam jak uciekałem wraz z ojcem przez las w nocy. Ojciec zatrzymał mnie w odległości w której nie byliśmy widoczni dla żołnierzy. Nie wiem dlaczego nas ścigali ale byłem przerażony – na twarzy Roringa pojawił się zimny pot – kazał mi u8ciekać ile sił w nogach. Wyskoczył i pobiegł w stronę szukających nas żołnierzy oby odwrócić ich uwagę. Zrobiłem jak mi kazał. Obejrzałem się za siebie. Ojciec leżał martwy na ziemi. Złapali mnie jakiś kilometr dalej. – do kącików ozy napłynęły łzy – więcej nie pamiętam.

 

 

 

Gdy skończył Istern patrzył na niego ze smutkiem. Sam on wie jak to jest stracić najbliższe im osoby.

 

 

 

– Czeka nas kiepski los – rzekł z żalem i bólem. Żółć podeszła mu do gardła – w tej chwili wiozą nas na stracenie za bunt przeciwko królowi.

 

– Kim jest ten król ?

 

– To Augustin. Przejąwszy władze po swoim ojcu rządzi teraz tym krajem. My zwykli chłopi buntujemy się mu bo napada i grabi nasze wsie. Pali domy jakbyśmy byli zwykłymi śmieciami. Nienawidzimy go za to. Z pewnością teraz jego ojciec przewraca się w grobie.

 

 

 

Nastała cisza. Roring rozmyślał co mogą mu uczynić po dojeździe na dane miejsce stracenia. W kącikach oczu znów napłynęły my szkarłatne łzy. Wiedział, że są to jego ostatni chwile życia. Wspominał dawne czasy gdy polował zraz z ojcem na zwierzynę, gdy razem pracowali w polu na skraju lasu. Matki nie pamięta bo zmarła mając pięć lat.

 

Z tyłu powozu słychać było przeraźliwe krzyki jednego z żołnierzy każąc woźnicy by pośpieszył konie by dotarli na miejsce przed zachodem słońca. Było wczesne popołudnie , a Roring czuł się jakby przepracował cały dzień pieląc chwasty na polu. Ułożył się na twardej desce powozu i usnął.

 

 

***

 

 

Silnym pchnięciem w plecy zaokrągloną gałęzią obudził go żołnierz będąc blisko tego miejsca. Zachodziło już słonce. Istern klęczał na tyle wozu i się modlił. Spojrzał w niebo. Odetchnął czystym powietrzem i usiadł w milczeniu koło Roringa. Przejeżdżali w tej chwili przez żniwne pola. Widział chłopów kończących swoja pracę. Jeden z nich zauważył wycieńczonego Roringa i Isterna. Reszta chłopów nie zważała na nich uwagi. Bez chwili wahania chłop podbiegł do powozu i wręczył Roringowi bukłak z wodą.

 

 

 

– Dziękuję – odparł zmęczonym lecz spokojnym głosem

 

 

 

Chłop kiwnął głową. Żołnierz widząc to zsiadł z konia, podszedł do chłopa i uderzył go z całej siły w twarz. Chłop pod naporem siły przewrócił się. Po chwili wstał i z oburzeniem i śliwą pod okiem cofnął się i poszedł z resztą w stronę wsi na południowy-wschód od nich. Pojechali dalej pozostawiając za sobą pola. Roring pociągnął łyk wody z bukłaka i podał ją Isternowi. W oddali widział niewielkie miasto do , którego wjeżdżali kupcy ze swoimi towarami i podróżników pragnących nowych, zaskakujących i niebezpiecznych przygód. Roring wyceniał że są jakiś kilometr do dwóch ale się wahał. Po pół godzinie monotonnego przejazdu byli tuz pod bramą. Dwóch umięśnionych strażników stało tuz przed nią, na kamiennych murach jeszcze czterech z naciągniętymi łukami wycelowanych w ich stronę. Po obu stronach stały wieżyczki strażnicze z kotłami z brązu pełnych od gorącej smoły.

 

 

 

– Stój – krzyknął jeden ze strażników celując w nich grot włóczni – Co przewozisz ??

 

– Buntowników na stracenie – odchrząknął– mam ich tylko dowieść na miejsce nic więcej.

 

– Jasne– chwile pomyślał kopnąwszy kamyk – możecie przejechać

 

 

 

Odsunął się od bramy mrucząc cos pod nosem. Roring nie zrozumiał co mówił i odwrócił głowę w stronę woźnicy. Czterech żołnierzy stojących zeszło z murów aby otworzyc bramę. Przed nich wyjechał jeden z jeźdźców i rozmawiał krótką chwilę ze strażnikiem. Dal strażnikowi jakiś świstek a ten od razu pobiegł w głąb miasta.

 

 

 

-Gdzie jesteśmy ?? – spytał Roring. Istern miał się zapytać o to samo woźnicy lecz tego go uprzedził.

 

– To Azeran. Jedna z wielu miast które wspomagają króla w walce z buntownikami.

Koniec

Komentarze

Piszcie komentarze jeśli sie spodoba opowieść dodam 2 część I rozdziału 

hohohohohoho. czegoś takiego nie widziałem dawno. tekst bez ani jednego przecinka? niesamowite, naprawdę, absolutnie niesamowite.

a tak poza tym to jest tragicznie. niczym nieskrępowany tragizm uderza mnie, kiedy czytam to opowiadanie. język - straszny, styl - straszny, warsztat - zerowy, fabuła - jaka fabuła?

z litości oceny nie wystawię. polecam za to autorowi zapoznać się z zasadami języka polskiego, przed następną publikacją

Ło jeżu kolczasty, naprawdę ani jednego przecinka!

pierwszy raz pisze opowiesc i moim zdaniem jest calkiem niezle. i mogli byscie troche przystopowac niz kogos oczerniac

No właśnie, często to, co wydaje się Autorowi, nie znajduje odzwierciedlenia w rzeczywistości. Ale żeby nie było, że oczerniam.
Co mi się nie podobało, czyli jest na minus:
- literówki,
- zero przecinków (!!!), Autor nie wie, że interpunkcja istnieje i do czegoś służy?
- masa niegramatycznych, koślawych zdań,
- część zdań to wręcz "humor z zeszytów",
- posługiwanie się słowami, których znaczenia się nie zna,
- dialogi z plastiku,
- fabuła, choć ledwie się zarysowała, jest głupia (inaczej nie mogę tego nazwać).

Co mi się podobało, czyli jest na plus:
- nic i nie przeczytam kolejnych części.

Zalecam:
- dużo czytać,
- dużo uczyć się języka polskiego, bo na razie piszesz po polskiemu,
- pisać ze słownikiem w ręku,
- przemyśleć fabułę.

Pozdrawiam.

cóż mogę rzec? realia tego portalu takie już są. jeśli nie jesteś bogiem i nie reprezentujesz boskiego poziomu literackiego, twój tekst napewno spotka się z wysoką i kolczastą ścianą krytyki. takie już jest życie, niestety.
zresztą, nie bądźmy naiwni. nie można wszakże spodziewać się samego klepania po plecach i szczerych uśmiechów, za pierwszy tekst, prawda? pierwsze teksty mają to do siebie, że krótko mówiąc są kiepskie. mój taki był. tówj też taki jest

pierwszy raz pisze opowiesc i moim zdaniem jest calkiem niezle. i mogli byscie troche przystopowac niz kogos oczerniac
Nikt Ciebie nie oczernia. Oczerniać = rozpowszechniać nieprawdziwe informacje o kimś, stawiające tego kogoś w złym świetle. Przecinków nie ma? Nie ma. Zdania kiepsko budowane? Kiepsko. I tak dalej. Gdzie tu oczernianie?
Poza tym: w komentarzu nie stosujesz polskich liter, nie rozpoczynasz zdań dużą literą. To świadczy o kompletnym lekceważeniu norm językowych. Komentarz to nie jest SMS do kumpla. To jest wypowiedź publiczna, na forum jak by nie było literackim. Wniosek: w życiu nie napiszesz niczego zdatnego do publikacji, póki nie opanujesz sztuki posługiwania się językiem polskim. Przykre, ale prawdziwe. Na pociechę: nie Ty pierwszy, nie jedyny, nie ostatni...

Nie łam się! Tekstu po prawdzie nie ocenię, bo po lekturze tylu (i takich!) komentarzy odeszła mi ochota na jego czytanie... Ale za to masz przynajmniej kilka SZCZERYCH komentarzy :)
Zakasaj rękawy językowe, czytaj, a potem pisz - i nie zrażaj się po jednym niepowodzeniu. KONSTRUKTYWNA KRYTYKA, której bezpośrednim adresatem jest twoja opowieść (a pośrednim ty, jako jej autor) powinna być dla ciebie tylko i wyłącznie motywacją do cięższej pracy - jeśli oczywiście masz zamiar pisać lepiej i dłużej, niż tylko kilka dni/tygodni...
pzdr

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

Jak rzekł AdamKB " nikt ciebie nie oczernia". Każdy tutaj dostaje lub dostawał baty. Krytyka na tym forum ma za zadanie wymusić na piszącym poprawę swojego warsztatu. To chyba najlepsza szkoła. Sam niedawno wstawiłem tutaj dwa opowiadania. Byłem przekonany, że to dobre utwory, a jednak pomyliłem się. Co mogę doradzić, powtarzając się: czytać i uczyć się ze słowników, zaopatrzyć się między innymi w słownik Interpunkcyjny. Zacznij pisać następne opowiadanie, nie popełnaijąc dotychczasowych błędów, a kiedyś napiszesz coś ciekawego.
Pozdr.

Aha - ja też dostałem leciutkie "baty" po opublikowaniu mojego pierwszego opowiadania (do którego lektury i oceny swoją drogą cię zapraszam) i jestem za nie b. wdzięczny - otworzyły mi one oczy na błędy, o których nie miałem bladego pojęcia do tej pory. Człowiek uczy się każdego dnia :D

Złościć się to robić sobie krzywdę za głupotę innych.

Zabrałem się najpierw za komentarze i myślę sobie: "Jezu, to opowiadanie musi być beznadziejne". Pomyliłem się - jest STRASZLIWIE beznadziejne. Przy nim niedawno wrzucona i ostro skrytykowana "Opowieść o Welernie" to literacki majstersztyk.

Brak przecinków woła o pomstę do nieba. Fabuła? Z większym zainteresowaniem przeczytałem ostatnio instrukcję do nowej pralki.

Rozbawiają nielogiczności typu: ""Na koło widniał jakiś napis w jakimś dziwnym języku. Domyślił się ze może to być jakieś zaklęcie ochronne. Nigdy nie widział tego znaku ponieważ urodził się i wychował z dala od jakichkolwiek miast." Po czym się niby domyślił, skoro nigdy przedtem czegoś takiego nie widział? Równie dobrze napis mógł oznaczać "Wyprodukowano w Zbrojowni Huliego".

"Matki nie pamięta bo zmarła mając pięć lat" - boję się spytać, w jakim wieku w takim razie urodziła bohatera...

"Silnym pchnięciem w plecy zaokrągloną gałęzią obudził go żołnierz będąc blisko tego miejsca" - zdanie-potworek. W opowiadaniu jest multum takich dziwacznych sformułowań.

Rozkładam bezradnie ręce i płaczę.

Kiedy biorę się za jakieś opowiadanie, zwykle czytam je najpierw, potem zaś, przeglądam komentarze. Pisze krótką recenzje i czasem wystawiam ocenę. W tym przypadku postąpiłem inaczej niż zwykle. Najpierw przeczytałem komentarze, w których zauważyłem multum negatywnych opinii. Myślę sobie, czy faktycznie tak jest?
Przeczytałem Twoje opowiadanie.
Powiem tak, szczerze jak na spowiedzi u ojca Robaka, jest źle. Bardzo, bardzo źle. Ten tekst to katastrofa. Poprawnie napisane zdanie praktycznie tutaj nie istnieje. Brak interpunkcji, zerowy poziom wiedzy Autora na temat konstrukcji tekstu literackiego, kiepski styl i brak logiki w zdaniach, przyprawia o ból całej szczęki.

Co mogę doradzić, bo koledzy już dość mocno zjechali Twój tekst:
Proponuje udać się na konsultacje z podstaw języka polskiego do jakiegoś polonisty, albo do swojego nauczyciela ze szkoły. Dużo czytać (bo po tekście śmiem twierdzić, iż Autor nigdy w życiu nie miał książki w ręku), dużo ćwiczyć na prostych przykładach fabularnych.
Nie oceniam.

Pozdrawiam i dobranoc

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Czuć lekki zapach prowokacji.
A jeśli nie, to Autor ma przynajmniej sporo komentarzy.

Teraz przynajmniej wiem ze musze sie bardziej przyłorzyc. A co do ksiązek o sporo czytam lecz nie mam doswiadczenia w pisaniu opowiesci. Te komentarze bardzo mnie zmotywowaly i po nowym roku postaram sie wstawic poprawiona wersję tej opowiesci. Dzieki i pozdrawiam

Już tytuł - "Arcana" przez "c", daje przedsmak tego, co znajdziesz w środku. :-)
Ucz się Ryfczyk pisać, ucz. Nie jest wstyd nie umieć; wstyd jest nie uczyć się.
Jeżeli uważasz, że pouczam z wyżyn Loży, to zajrzyj na moje pierwsze teksty, zamieszczone raptem kilka tygodni temu. Czytanie komentarzy i korzystanie z nich, naprawdę nie idzie w las. W ogóle czytanie pomaga w pisaniu.

Nowa Fantastyka