- Opowiadanie: RheiDaoVan - [KB020] Nigdy nie lubiłem kotów

[KB020] Nigdy nie lubiłem kotów

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

[KB020] Nigdy nie lubiłem kotów

To niemożliwe. Śnię. Muszę śnić. Inaczej będę musiał przyznać, że oszalałem. Albo, że ktoś podał mi halucynogeny. I tak źle, i tak niedobrze.

Ludzie zaczęli tańczyć. Paradnie, w różnym stylu i rytmie, bez jakiejkolwiek choreografii. A nad ich głowami kręcił piruety spory, puchaty szary kot o fioletowych pręgach i wielkich, fluorescencyjnie zielonych oczach, które w wieczornych ciemnościach zdawały się świecić własnym blaskiem. I najszerszym uśmiechu, jaki w życiu widziałem. A wiedziałem wiele.

Zastygł, gdy mnie dostrzegł i podpłyną. Inaczej nie da się tego opisać. Kot płynący przez powietrze.

– Witaj – powiedział radosnym, niskim głosem, któremu towarzyszyło mruczenie.

Byłem przygotowany na wiele.

Naprawdę.

Ale nie na to.

– Kim jesteś? – zdołałem wreszcie powiedzieć, patrząc to w zieloną toń, to na trójkątne, niewątpliwie ostre zęby wyszczerzone w uśmiechu. Wolałem nie myśleć, jakie sztylety chowa w łapach. Bo to, że zwierzę nie jest żadną maszyną ani wymysłem mojego znarkotyzowanego umysłu byłem już pewien.

– Kotem, czyż nie widać? – Zrobił piruet, jakby chciał się zaprezentować. – Możesz mi mówić Cheshire, jeśli czujesz potrzebę nadawania imion.

– Co zrobiłeś tym ludziom?

Obejrzał się. Wykorzystałem moment, uderzyłem… i omal nie straciłem równowagi, gdy ręka przeszła na wylot. Ciało kota rozwiało się nieco na moment. Patrzył teraz na mnie z politowaniem i zaciekawieniem.

– Nic im nie zrobiłem. Bawią się. Czemu chciałeś mnie uderzyć?

-Jesteś hologramem?

– W takim samym stopniu, w jakim ty.

I jakby nigdy nic przefrunął przeze mnie i pomachał łapą. Pobiegłem za nim, skacząc po dachach i zapuszczając w ciemne zaułki. Gdy się wreszcie zatrzymał ledwo łapałem oddech. Po drodze parę razy próbowałem go złapać. Rękami, linką. Próbowałem nawet paralizatora. Bo teorię hologramu odrzuciłem. Nawet ja nie mam technologii pozwalającej na taką sztuczkę.

– O co ci chodzi? – wycedziłem, czując, że nie będzie łatwo.

– O zabawę, nic więcej. – Ku mojemu zaskoczeniu zaczął się rozpraszać zupełnie jak mgła. Wyraźny pozostał tylko uśmiech. – Mam nadzieję, że nie będziesz się wtrącał – dodał i zniknął.

Będę, sierściuchu. Bo wiem, że nic dobrego z twojej zabawy nie wyniknie.

 

***

– Czego właściwie chcesz?

Miesiąc. Tyle czasu minęło od naszego pierwszego spotkania. Miasto sukcesywnie popadało w niekontrolowaną euforię i beztroskę, która prowadziła do jego zagłady. Wyglądało jednak na to, że spowalniam ten proces, co chyba psuło plany kotu.

– Oh, skąd pomysł, że chcę czegokolwiek? – Obrócił się wokół własnej osi, choć jego uśmiech pozostał na miejscu, jakby był całkiem niezależny od reszty ciała.

– Inaczej by cię tu nie było. Inaczej nie wprowadzałbyś chaosu do tego miasta.

– Od razu chaosu – zachichotał, jakbym powiedział głupotę godną pięciolatka. – Odrzucam waszą rzeczywistość i tworzę własną. To nie jest trudne. Tylko wy, ludzie, jesteście strasznie ograniczeni. Bo to nawet nie jest lenistwo. Dlatego nie staram się tego wytłumaczyć. Tu nie ma nic do wytłumaczenia. To logiczne. Logika innej rzeczywistości.

– Bredzisz.

– Powiedział facet przebrany za nietoperza – zaśmiał się. – Ziuuu, powiewa czarna pelerynka.

Zastygł dwa metry nad ziemią przypatrując mi się uważnie. A ja stałem nieruchomo. Nie chciałem dać się sprowokować, choć kocur ewidentnie próbował mnie wyprowadzić z równowagi.

– Jesteś intrygujący. Chodzący paradoks. A ja lubię paradoksy. Podobno sam nim jestem.

– Czemu chcesz zniszczyć miasto? Co planujesz?! – Nie dawałem za wygraną.

Przekrzywił łeb, jakby nie rozumiał o co pytam.

– Czy ja wyglądam na kogoś, kto ma plan? Ja po prostu istnieję. A w mojej egzystencji chodzi o to, by gonić króliczka. To wasz środek językowy. Osobiście nic do królików nie mam. Poza tym, że się notorycznie spóźniają. A herbata stygnie. Chodzi o zabawę. Radość. Wolność.

Westchnąłem ciężko. Która to już taka rozmowa? Próbowałem go zrozumieć, znaleźć logikę jego postępowania. I najważniejsze – sposób jak drania złapać. Przy kimś, kto w dowolnej chwili zamienia się w mgłę nie jest to łatwe.

– Więc czemu tu jesteś? – spróbowałem z innej strony.

– Nie widzę powodu, dla którego miałoby mnie nie być.

– Niszczysz to miasto.

Uśmiech kota poszerzył się, o ile to w ogóle możliwe.

– Niszczę? Pokaż choć jedną ryskę jaką zrobiłem. Zmieniam. Otwieram przed wami nową rzeczywistość. Nazwijmy ją Wonderlandem. Radosną Krainą Czarów – zamilkł na chwilę. – To nie moja wina, że zamiast pić z filiżanki, wskakujecie do imbryka.

Zaczął znikać. Powoli rozpływał się w powietrzu, aż pozostał tylko uśmiech, który zniknął po kilku sekundach.

 

***

– Czemu okłamujesz sam siebie?

Drgnąłem, gdy usłyszałem głos kota w pokoju. W moim apartamencie. Twierdzy, w której mogłem być sobą. Nie zamaskowanym zbawcą Gotham, nie egocentrycznym snobem. Po prostu sobą.

Cheshire zmaterializował się po drugiej stronie stołu i bez skrępowania zaczął wypijać herbatę, która stygła na stole obok nieruszonej gazety. "Szaleństwo w Gotham City. Batman schizofrenikiem?" – krzyczał nagłówek. Nie miałem ochoty nawet czytać artykułu. Zachowanie Alfreda mówiło mi dość.

– Nie okłamuję.

– Chcesz zwalczyć przestępczość. Całą. Na zawsze. Choć wiesz, że to niemożliwe. Bo zbrodnia będzie zawsze. Przykra prawda, ale ona lubi się czaić, gdzieś tam w kącie. A ty nie chcesz o tym myśleć, odrzucasz coś oczywistego. Okłamujesz się za tym z premedytacją godną podziwu, przyznam.

– Coś oczywistego? A czy to nie ty jesteś tym, który odrzuca rzeczy oczywiste? – zaatakowałem.

Zachichotał. Zaczął wkurzać mnie tym śmiechem. Trzy miesiące to dużo czasu, ale nie dość by przyzwyczaić się do szalonego kocura.

– Nie, nie, nie. Waszą rzeczywistość, nie oczywistości. Różnica. A dobro i zło to kategorie uniwersalne, choć zawsze są zdefiniowane przez istoty, które posiadły umiejętność definiowania i nazywania świata, w którym żyją.

Cisnąłem w niego klapkiem. Przeszedł na wylot, jak wszystko, co rzucałem, lub czym uderzałem w kota. Zamruczał tylko mrużąc ślepia.

– Wybrałeś zły moment, nietoperzu.

Nie zrozumiałem o co mu chodzi. Aż nie zobaczyłem Alfreda stojącego w progu ze smutkiem zastygniętym na pomarszczonej twarzy.

 

 

***

Nie pokonały mnie kule, kwas, trucizna, noże, pręty czy upadek z wysokości. Pokonały mnie słowa. W dużym stopniu moje własne. I brak uwagi. Wystarczy, że uznają cię za wariata i już zamykają ci świat. Przykre.

Siedzę w pokoju bez klamek, z kratami w oknach. Przynajmniej podarowali sobie kaftan, tego bym chyba nie zniósł. Alfred odwiedza mnie codziennie, choć mówiłem, że nie musi. Martwi się, widzę to po jego twarzy. Ale żaden z nas nic nie mówi. Nie przekonam go, że nie zwariowałem, on nie przekona mnie, że jednak owszem. Wciąż traktuje mnie jak małego chłopca.

Gotham oszalało. Kot wprowadził nową rzeczywistość. W sumie cieszę się, że nie muszę tego oglądać.

Nigdy nie lubiłem tych cholernych sierściuchów.

 

Koniec

Komentarze

Hm, po zobaczeniu co mi wyszło stwierdzam, że lepiej tradycyjnie wejść do galerii ;)

Bardzo ładnie napisane i ciekawe. "Batman w Krainie Czarów" he, he ;) Moim zdaniem tekst jest liryczno-filozoficzny i w sumie smutny. Nie zrozumiałam tylko, dlaczego zamknęli bohatera jako wariata, skoro kota/jego wpływ widzieli/odczuwali też inni. Boski rysunek :)

Bo tylko on kota widział. Bo tylko on (jako ostatni sprawiedliwy) nie poddawał się euforii. Bo gadał sam do siebie i atakował powietrze ;)

Takie było założenie.

Czyli został "wariatem", bo jako jedyny tak naprawdę nie oszalał? To zmienia postać rzeczy. I świetnie pasuje do chłodnego, racjonalnego Batmana. :)

ha! udało mi sie dodać rysunek tutaj i nie trzeba szukać po galerii (zapomniałam, że tu jest taka mozlwość ^^' )
Dzięki, Ranferiel :)

Nigdy nie lubiłem tych cholernych sierściuchów.
Twoja największa strata.
Przejrzyj, póki czas, i powstawiaj przecinki.
Całość i ładna, i dobra. Dziękuję za miłe chwile przy czytaniu.

"Nigdy nie lubiłem tych cholernych sierściuchów.
Twoja największa strata."
I nie wiem, do tekstu to czy do mnie, czy do Batmana ;) (bo osobiście koty lubię, mam nawet takie szare siedem kilo z modułem mruczenia)

naprawdę dobry tekst, gdzieś tam zauważyłam błąd stylistyczny, ale już nie wiem gdzie. miło się czytało. a ja mimo wszystko, lubię tego kota ;D

Rhei, przepraszam za niewstawienie zaznaczenia, że żartuję. Bo jeśli ktoś na serio nie lubi kotów, to nie pisze o nich, albo robi z nich najczarniejsze charaktery.
Znajoma hoduje trochę mniej, bo zaledwie trzy i pół kilo brązowobrązowej z białą łatą na ogonie, ale z mruczawką dosyć słabą, znaczy cichą. Rekompensuje to włażeniem na kark, ramię, układaniem się na szyi, zależy, siedzisz w fotelu czy leżysz. Usypia w kilka minut... Mnie oraz znajomych i znajome znajomej. Nie ma mocnych.

Znaczy tak myślałam, że żartujesz to i moje takie żartowe miało być ;)

Wyróżnia się spośród innych. Prawie żadnej akcji, na rzecz dialogów. Filozoficzo- inteligenckie rozważania. Akcja przebiega gdzieś tam, między słowami. Nie moja półka, ale nie jest złe.
Ze spraw technicznych- kilka razy piszesz o piciu i za każdym razem jest to cherbata.

Na, już się bałam, że rzeczywiście napisałam "cherbata".
Poza tym. Co złego w tym, że trzy razy wspominam o tym napoju (w tym tylko raz faktycznie była pita ;) ? To Kot z Cheshire. A, jeśli dobrze pamiętam/ kojarzę oni tam pili dużo herbaty. Stąd te porównania.

Napisałem cherbata, napisałem cherbata... Co za kompromitacja! Palę się ze wstydu, naciągam na głowę papierową torbę, chowam za szafą i przepraszam.

No oczywiście, że to musi być herbata. 

Ja się trochę rozczarowałam. Poza paroma niezręcznościami jęzkowymi (np. "zachowanie Alfreda mówiło mi dość") czyta się gładko, ale właśnie brak wyraźniej fabuły dla mnie jest minusem. Do tego końcówka przy tych filozoficznych akapitach wypada tak na odwal trochę.  Za to bardzo mi się podoba zdanie "zamiast pić z filiżanki, wskakujecie do imbryka", naprawdę coś w nim jest :)

www.portal.herbatkauheleny.pl

Fajne i oryginalne :) Sporo zdań-perełek, bardzo, bardzo dobre dialogi. Podobało mi się.

Cieszę się, że w sumie wyszło pozytywnie :)

Nowa Fantastyka