- Opowiadanie: Fasoletti - Bolek Jarząbek i róg jednorożca

Bolek Jarząbek i róg jednorożca

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Bolek Jarząbek i róg jednorożca

Zapraszam do zapoznania się z kolejną przygodą Bolka Jarząbka.

Z góry dzięki za wszelki wytyki i uwagi. Miłej lektury.

 

 

 

Tak zaniedbanej karczmy Bolek już dawno nie widział. Kiedy wchodził do środka, chłopi siedzący przy stołach oblepionych resztkami jedzenia obrzucili go ponurym spojrzeniem. Z sufitu zwisały girlandy czarnych od sadzy pajęczyn. Przez brudne szyby wpadała znikoma ilość światła i gdyby nie płonący w kominku ogień, panowałby tu półmrok. Lokal nie był sprzątany od przynajmniej roku, a może jeszcze dłużej. Bolek wolał nie wnikać. Usiadł przy szynkwasie, wcześniej zgarniając z niego kilka zdechłych much.

– Daleko do następnej gospody? – zapytał spasionego karczmarza, ospale wycierającego naczynia pleśniejącą szmatą.

– Sześć dni wierzchem – odparł grubas, nie przerywając pracy.

Bolek skrzywił się. Teraz rozumiał, dlaczego tutejsi bez słowa skargi przebywali w tym syfie. Jak się spili, pewnie nawet nie zauważali, że dostają żreć w niedomytych miskach.

– Nalej mi piwa – burknął. – Tylko do czegoś czystego.

Karczmarz zszedł do piwniczki. Po chwili postawił przez Jarząbkiem pełny kufel. O dziwo, umyty.

– Co cię przygnało w te strony? – spytał, mierząc gościa badawczym spojrzeniem. – To już prawie koniec świata.

– Idę na północ – odparł Jarząbek.

– Lepiej zawróć. Tam nic nie ma. Tylko las, ale trzeba być niespełna rozumu by do niego wejść.

– A to dlaczego? – Bolek poczuł, że krew zaczyna szybciej krążyć mu w żyłach. Zaciekawiony, nadstawił ucha.

Karczmarz ściszył głos.

– Ludzie gadają, że grasują w nim straszliwe bestie. Ponoć zdzierają ze swych ofiar skórę, a wnętrzności wieszają na drzewach, jako ostrzeżenie. Jeszcze nikt stamtąd nie wrócił.

– Pieprzenie. Skoro nikt nie wrócił, to kto opowiada o tych potworach? – zauważył rozbawiony Jarząbek. – Ciemnogród i zabobony!

– Lepiej zawróć, jeśli ci życie miłe – szepnął spaślak.

W jego oczach Bolek ujrzał strach. Dopił piwo i uśmiechając się kpiąco położył na ladzie kilka srebrników.

– Nasłuchałeś się bajek, przyjacielu – rzucił na odchodne.

– Gdy będą wywlekać z ciebie flaki, wspomnisz moje słowa! – krzyknął za nim karczmarz.

 

***

 

Puszcza zdawała się nie mieć końca. Bolek przemierzał ją już od trzech dni i poza kilkoma truchłami saren nie natrafił na nic, co świadczyłoby o obecności żyjących tu ponoć bestii. Drwiąc w duchu z naiwności karczmarza, wierzącego w każdą bzdurę opowiedzianą przez pijanych wieśniaków, zabrał się za szykowanie miejsca na nocleg. Udeptał trawę rosnącą między korzeniami rozłożystego dębu, po czym wbił w ziemię magiczną pochodnię, otrzymaną w prezencie od krasnoludzkich górników ze Stomii. Miała ona tę cudowną właściwość, że zapalała się i gasła na życzenie. Wystarczyło tylko wypowiedzieć odpowiednie zaklęcie. W dodatku nawet największa ulewa nie była w stanie zgasić jej płomienia. Zmęczony całodniową podróżą zapadł w kamienny sen.

 

***

 

Obudził go potężny kopniak w brzuch. Zaskoczony, nie bacząc na ból, poderwał się z ziemi i klnąc jak szewc zaczął na oślep wymachiwać pięściami. Tajemnicze postacie, skrywające lica za skórzanymi maskami, prychnęły kpiąco. Zaczęły wycofywać się na bezpieczną odległość. Nie doceniły jednak Jarząbka, który pomimo pięćdziesięciu wiosen na karku był zwinny niczym tygrys, a siłą oraz szybkością przewyższał dużo młodszych od siebie wojowników. Jednym susem dopadł jednego z nieznajomych. Potężnym uderzeniem w nos pozbawił go przytomności. Błyskawicznie podniósł przypadkowo nadepniętą pochodnię, doskoczył do kolejnego i przytykając mu ją do twarzy, wykrzyczał zapalającą formułę. Głowa nieszczęśnika stanęła w płomieniach. Dziki wrzask agonii jaki wyrwał się z jego gardła zmroził krew w żyłach pozostałych, a Jarząbka kompletnie zaskoczył. Należał do kobiety.

– Coście za jedne!? Zresztą, nie ważne! Oduczę was napadać na śpiących, cipy jebane! – krzyknął Bolek, dobywając miecza.

Uspokoił się dopiero, gdy poczuł na gardle chłód stali.

– Rzuć to żelastwo, jeśli ci życie miłe – syknęła stojąca za nim niewiasta, uzbrojona w sztylet.

Nie wiedział skąd się tam wzięła i niewiele go to obchodziło. Obiecał sobie, że tanio skóry nie sprzeda.

– Jeb się! – odburknął.

Cios w tył głowy pozbawił go przytomności.

 

***

 

– Ja pierdolę! – stęknął, otwierając oczy.

Znajdował się w zimnym, wilgotnym lochu. Nie był związany, ale wbrew pozorom nie wróżyło to niczego dobrego. Musiał trafić do jakiejś warowni, a wojowniczki które go pojmały były pewne, że nie zdoła z niej uciec. Ignorując ból głowy podszedł do okutych stalą drzwi. Rozjuszony, kopnął w nie z całej siły. Ku jego zdziwieniu, z głośnym zgrzytem wsunęły się w ścianę. Za nimi stał oddział kobiet, uzbrojonych w łuki i włócznie. Jednak tym razem nieznajome nie miały na twarzach masek. Jarząbek mógł powiedzieć o nich wszystko, ale na pewno nie to, że były ładne. Typowe koczowniczki. Suche, opalone, o ciałach pokrytych masą blizn.

– Pójdziesz z nami! – krzyknęła najwyższa, występując nieznacznie do przodu.

Bolek poczuł satysfakcję. Bały się. Bez wątpienia wiedziały o wycisku jaki dał tamtej grupie. Ale ich strach niewiele mu pomoże. Sprawi jedynie, że będą ostrożniejsze. Nie pozwolą się zaskoczyć. Z braku lepszego pomysłu, podążył posłusznie z nimi. Był ciekawy, dokąd go zaprowadzą .

 

***

 

Po długiej wędrówce krętymi korytarzami oddział wkroczył do ogromnej komnaty. Płonęły tu setki świec, a w powietrzu unosił się zapach kadzideł. Pod ścianą, na złotym tronie, siedziała tajemnicza kobieta otoczona wianuszkiem nagich, pozbawionych przyrodzenia mężczyzn, którzy usługiwali jej niczym bogini. Podawali do ust owoce, masowali stopy, czesali włosy. Jarząbkowi na sam ich widok zrobiło się niedobrze. Pomyślał, że wolałby umrzeć niż dać się upodlić jak oni. Niespodziewanie jedna ze strażniczek podcięła mu nogi włócznią tak, że upadł na twarz.

– Klękaj przed Cyntią, Panią Wszechrzeczy, psie! – krzyknęła wzniośle.

Bolek wstał niemrawo i parsknął śmiechem.

– Pies nie klęka przed suką. Może co najwyżej na nią wskoczyć – odparł, puszczając do władczyni oczko.

Na sali rozbrzmiały szepty. Oburzone wojowniczki chwyciły za łuki. Zastygły w oczekiwaniu, gotowe na jedno skinienie władczyni naszpikować Jarząbka strzałami. Ta jednak gestem dłoni nakazała opuścić broń.

– Okaleczyłeś jedną z moich najlepszych zwiadowczyń. Drugą zabiłeś. Teraz obrażasz mnie w obecności poddanych. Powinnam nawlec cię za to na pal – rzekła oschle.

– Więc dlaczego jeszcze tego nie zrobiłaś? Czemu te twoje wywłoki nie zabiły mnie tam, w lesie, kiedy miały okazję?

– Mają rozkaz przyprowadzać każdego obcego przed moje oblicze, abym osobiście mogła poderżnąć mu gardło! Ale ty mi się podobasz. Nie trzęsiesz nogami na sam mój widok, jak te parszywe kundle. – Spojrzała z pogardą na swoich niewolników. – Każdy z nich płaszczył się przede mną, skomlał o litość! Każdy płakał jak dziewka, więc uczyniłam z nich dziewki! – krzyczała z pasją. – Ty jesteś inny. Valeria opowiadała, że walczyłeś jak rozjuszony lew, że gdyby nie zdołała zajść cię od tyłu, mogłaby już nigdy nie ujrzeć wschodu słońca. Dlatego na razie zachowam cię przy życiu. Wykonasz dla mnie pewne zadanie i jeśli dobrze się sprawisz, pozwolę umrzeć ci jak mężczyźnie, w pojedynku z siostrą zamordowanej przez ciebie Glorii.

– Nie jestem najemnikiem – warknął Jarząbek. – A niewolnikiem tym bardziej!

– Będziesz nim, czy tego chcesz, czy nie – syknęła Cyntia. – Przytrzymajcie go!

Dwie wojowniczki natychmiast wykręciły Bolkowi ręce. Trzecia przystawiła mu włócznię do pleców. Cyntia podeszła i zapięła na jego szyi żelazną obręcz. Palcem nakreśliła na niej kilka symboli, szeptając zaklęcie. Jarząbek splunął władczyni w twarz, ale zignorowała to. Wróciła na tron i uśmiechnęła się z wyższością.

– Jesteś teraz moim sługą. Możesz zdechnąć tu i teraz, lub powalczyć o życie. Wybór należy do ciebie.

Bolek wyrzucił z siebie potok bluzgów, jakich żadna z obecnych w komnacie kobiet nigdy nie słyszała. Jednak po chwili zamilkł. Przez lata tułaczki nauczył się, że czasami należy schować dumę do kieszeni.

– Czego zatem żądasz? – mruknął z rezygnacją w głosie.

– Sprawa nie jest skomplikowana. Jakiś czas temu w okolicy pojawił się jednorożec. Chcę, byś zdobył dla mnie jego róg.

Bolek spojrzał wymownie na kastratów.

– Trzeba było chociaż jednemu zostawić kutasa…

– Twoje kpiny przestają mnie bawić! – wrzasnęła Cyntia. – Obroża, którą masz na szyi, zaciśnie się gdy w przeciągu tygodnia nie wrócisz do mnie z artefaktem. Zdechniesz w męczarniach, czego z całego serca ci życzę.

– Podczas walki straciłem ekwipunek. Jeżeli masz mój łuk i pochodnię, zwróć mi je, zanim wyruszę – zażądał Bolek. – Bez nich sobie nie poradzę.

– Masz mnie za idiotkę? Myślisz, że wypuszczę z rąk tak potężne artefakty? Za bramą jedna z moich wojowniczek odda ci miecz. Tylko nie próbuj żadnych sztuczek. Wystarczy, że rzeknę słowo, a ta obręcz zmiażdży ci gardło. Gdziekolwiek będziesz.

 

***

 

Mężczyzna wyłonił się z wieczornej mgły niczym duch. Nie miał broni, co mogło oznaczać tylko jedno. Chciał wzbudzić zaufanie. Ale Jarząbek był pewny, że gdzieś w pobliżu czyhają jego kompani, gotowi w każdej chwili ruszyć mu na pomoc.

– Chodź za mną. Nie uczynię ci krzywdy – wyszeptał nieznajomy.

– Skąd mam wiedzieć, że nie poderżniesz mi gardła przy pierwszej okazji? – zapytał Bolek.

Nie dobył jednak miecza. Wolał na razie nie ryzykować starcia z dużo liczniejszym przeciwnikiem. Zwłaszcza, jeśli ten przeciwnik miałby się okazać sprzymierzeńcem.

– Gdybym chciał cię zabić, zrobiłbym to już dawno. Szybko, nie ma czasu do stracenia.

Bolek wzruszył ramionami i podążył za nim. W milczeniu przedzierali się przez pogrążoną w ciemnościach puszczę. Ciszę przerywał jedynie wicher, świszczący w gałęziach drzew. Kiedy w końcu dotarli do opuszczonej chaty stojącej na skraju polany, Jarząbek odetchnął z ulgą. Już prawie nie czuł nóg. Było mu bez różnicy, kto na niego czeka. Marzył jedynie o ogrzaniu się i odpoczynku.

Przewodnik złożył dłonie w trąbkę i naśladując pohukiwanie sowy, chyłkiem ruszył w stronę budynku. Przyspieszył dopiero, gdy ktoś przyczajony w rosnących nieopodal krzakach zaczął wydawać identyczne odgłosy.

 

***

 

W chałupie było rozkosznie ciepło. Bolek poczuł senność. Nie dane mu było jednak odpocząć. Siedzący przy oświetlonym świecami stole długobrody staruszek, na jego widok natychmiast poderwał się z krzesła.

– Witaj! Witaj! Jakże cieszę się z naszego spotkania – wykrzyknął radośnie. – Na imię mi Clavus i przewodzę grupie wojowników, którzy powzięli sobie za cel strącenie z tronu tej dziwki, Cyntii.

– Jarząbek. Bolek Jarząbek – przedstawił się Bolek, siadając na podstawionym przez Clavusa stołku.

– Cóż za dziwne imię. Ale nie ważne. Quintusa jak widzę już poznałeś. To jeden z naszych najlepszych zwiadowców. Jest nieco małomówny, ale za to doskonale włada sztyletem. Posil się, zanim powiem ci czemu po ciebie posłałem – rzekł, stawiając przed Bolkiem miskę z gorącą strawą.

– Kim jest kobieta, która mnie pojmała? – zapytał Jarząbek, gdy zaspokoił głód.

– To suka, niegodna zasiadać na tronie Kurlandii. Samozwańcza królowa amazonek. Kilka miesięcy temu zjednoczyła okoliczne plemiona i znienacka najechała naszą krainę. Króla Anastazego rozerwała końmi, a wszystkich mężczyzn na dworze kazała wykastrować, po czym uczyniła z nich niewolników. Mnie oraz kilku innym cudem udało się zbiec. Tfu! Wstyd i hańba! Jej podwładne regularnie najeżdżają okoliczne osady, mordują chłopów, a ich żony wcielają do armii. W zamku naszego nieodżałowanego władcy urządziły sobie siedzibę.

Jarząbek ze zrozumieniem pokiwał głową.

– Współczuję, ale cóż mi do tego? Jestem tylko wędrowcem, przypadkowo pojmanym przez te wariatki.

– Bardzo wiele – odparł Clavus. – Moi szpiedzy poinformowali mnie, że zmuszono cię, byś zdobył róg jednorożca. Potrzebujemy tego artefaktu, by strącić królową z tronu.

– W takim razie dlaczego sami nie zabijecie gadziny? I jakież tajemne właściwości ma ten róg, że tylko z jego pomocą będziecie w stanie pokonać Cyntię?

Clavus zaczął nerwowo przebierać palcami.

– Cóż, to nie taka prosta sprawa. Nie zastanawiałeś się, czemu posłano z tą misją właśnie ciebie?

– Zastanawiałem – mruknął Bolek, grzejąc dłonie nad płomieniem jednej ze świec.

– Dam sobie obciąć brodę, że nigdy nie miałeś do czynienia z jednorożcem. Wbrew krążącym po świecie opowieściom, te stworzenia to nie potulne koniki, przynoszące szczęście każdemu kto spotka je na swej drodze, ale żądne krwi bestie, nienawidzące rodzaju ludzkiego. A ten, który pojawił się w okolicy, to wyjątkowo wredny okaz. Rozgromił już trzy oddziały amazonek. A twoja ewentualna śmierć to dla Cyntii żadna strata. Co do drugiego pytania, to Cyntia jest potężną czarownicą, a róg obdarza każdego kto go nosi niewrażliwością na magię. Dzięki niemu będziemy mogli zabić tę wywłokę w konwencjonalnej walce. Jeśli jednak wpadnie w jej ręce, biada nam wszystkim! Dlatego błagam cię, przysięgnij, że kiedy pokonasz jednorożca, oddasz nam róg!

– Nie tak szybko! – Bolek postukał palcem w obrożę, okalającą mu szyję. – Najpierw uwolnij mnie od tego.

– Kiedy zdobędziesz artefakt – odparł twardo starzec.

– Masz mnie za głupca!? – ryknął Jarząbek, z całej siły uderzając pięścią w stół. – A jeśli po wszystkim zarżniesz mnie jak wieprza?! Albo zostawisz na pastwę losu?! Jaką mam gwarancję, że w ogóle potrafisz złamać czar rzucony przez Cyntię?

– Żadną – wyszeptał Clavus.

– Więc nie licz na moją pomoc.

Starzec padł przed Jarząbkiem na kolana. Wyciągnął ku niemu ręce i zapłakał.

– Czy ty nie masz serca? Cóż znaczy życie jednego człowieka, kiedy ważą się losy setek, a może tysięcy? Czy wiesz, jak ta suka torturuje nieszczęsnych wieśniaków? Wbija na pal, przypieka ogniem, wyłupuje oczy! Jeśli jej nie zabijemy, ta kraina spłynie krwią! A po niej następna i kolejne!

Bolek z politowaniem przyglądał się temu przedstawieniu. Nie miał zamiaru poświęcać życia dla ludzi, których nawet dobrze nie znał.

– Pocałuj mnie w dupę – odparł tylko, kiedy Clavus skończył łkać.

Wstał od stołu i trzaskając drzwiami opuścił chatę. Starzec rękawem otarł wilgoć z policzków.

– Psia krew! – zaklął.

– Pozbyć się go? – spytał Quintus.

Zza paska wydobył sztylet.

– Jeszcze nie teraz… – Clavus zatarł dłonie. – Dopiero, kiedy zdobędzie róg. Weź kilku chłopaków i nie spuszczajcie tego głupca z oczu.

 

***

 

Skryty w gęstwinie otaczającej niewielką polankę, Jarząbek w skupieniu obserwował posilającego się truchłem sarny jednorożca. Clavus miał rację. Zwierzę samym wyglądem mogło wzbudzić strach w sercu nawet najmężniejszego śmiałka. Bardziej przypominało zniekształconego smoka, niż konia. Jego korpus oraz gadzi ogon chroniły twarde łuski. Wzdłuż kręgosłupa przebiegały niewielkie, kostne wypustki. Jedynie nogi, grube i masywne, porastała gęsta szczecina. Długą szyję wieńczyła głowa z nieco krótszym niż u krokodyla, najeżonym ostrymi zębami pyskiem. Z czoła wystawał idealnie czarny róg.

Bolek ustawił się pod wiatr. Wiedział, że w bezpośrednim starciu nie ma z potworem zbyt wielkich szans, ale musiał coś wymyślić. W duchu przeklinał Cyntię, która przywłaszczyła sobie jego magiczny łuk. Z braku lepszego pomysłu, postanowił poczekać, aż jednorożec dokończy ucztę. Najedzony i ociężały nie powinien stanowić tak wielkiego zagrożenia. Przynajmniej teoretycznie.

Niespodziewanie w głowie Jarząbka zrodziła się szalona myśl. Próbował ją odegnać, ale wciąż wracała, natrętna niczym mucha lgnąca do krowiego łajna.

– A chuj tam… – mruknął w końcu.

Stwierdził, że śmierć to śmierć. Zadana kłami czy zaciskającą się obrożą, równie nieprzyjemna i bolesna. Chyłkiem zaszedł potwora od tyłu, po czym biegiem ruszył w jego kierunku. W duchu modlił się tylko o jedno. By jednorożec spostrzegł go jak najpóźniej. Odległość nie była duża, a niska, miękka trawa wyciszała kroki. Miał szczęście. Bestia, zajęta wyszarpywaniem co lepszych kawałków mięsa, zorientowała się że coś jest nie tak dopiero, gdy Bolek wskoczył jej na plecy. Zaczęła miotać się jak szalona, w desperackiej próbie zrzucenia intruza. Jednak Jarząbek nie dawał za wygraną. Mocno uczepiony kostnego grzebienia, piął się coraz wyżej i wyżej, w kierunku łba. Kilkakrotnie został uderzony ogonem, ale nie zważał na ból. Czekał, aż jednorożec osłabnie na tyle, by można było tylko jedną ręką złapać się wypustek, drugą zaś sięgnąć po miecz. Kosztowało go to kilka kolejnych, bolesnych smagnięć ogonem, ale opłaciło się. Zmęczony walką potwór na moment przestał się szamotać i to wystarczyło Bolkowi. Nadludzkim zrywem dopadł głowy bestii i wkładając w cios tyle siły ile tylko mógł, zagłębił ostrze w oku. Brunatna posoka bryzgnęła na trawę. Ciałem jednorożca wstrząsnął skurcz agonii. Bolek zeskoczył na trawę. Odczekał chwilę, aż maszkaron wyzionie ducha, po czym zabrał się za odcinanie rogu. Była to żmudna i ciężka praca, polegająca na odłamywaniu po kawałku obrastającego artefakt kostnego pierścienia. Kiedy skończył, odetchnął z ulgą. Teraz pozostało mu tylko wrócić do zamku Cyntii, oddać jej zdobycz i spróbować jakoś wynegocjować wolność. Niespodziewanie koło jego głowy świsnęła strzała. Zaskoczony, błyskawicznie pierzchnął za truchło.

– Oddaj róg, Jarząbek, a może daruję ci życie! – wrzasnął ktoś.

Jarząbek wyjrzał zza ciała. Na skraju lasu stał oddział mężczyzn, uzbrojonych w łuki oraz miecze. W jednym z nich rozpoznał Quintusa.

– Spierdalaj! – odkrzyknął.

– Nie masz szans! Mamy przewagę liczebną, a ty jesteś osłabiony walką! Oddaj nam róg!

– Chodź tutaj, a osobiście wsadzę ci go w dupę! – warknął Bolek.

Nie miał najmniejszego zamiaru oddawać artefaktu komukolwiek, poza Cyntią. Nie obchodziły go losy buntowników. Został przymuszony siłą do udziału w tej wojnie i myślał tylko o ocaleniu własnego życia.

– Okrążcie go. Pokażemy temu gównojadowi, że zadarł z nieodpowiednimi ludźmi – rozkazał Quintus.

Jego podwładni rozpierzchli się po polanie. Chyłkiem podchodzili do martwego jednorożca. Jarząbek intensywnie myślał, jak wybrnąć z tej niewygodnej sytuacji. Gdyby spróbował frontalnego ataku, zostałby naszpikowany strzałami niczym słomiany manekin. Pozostało mu jedynie czekać. Nie łudził się, że przeżyje, ale nie byłby sobą, gdyby zginął bez walki.

Napastnicy byli coraz bliżej. Słyszał ich przyspieszone oddechy. Słyszał ich kroki. Nadchodzili ze wszystkich stron. Zacisnął doń na rękojeści miecza, gotowy kąsać do ostatniej kropli krwi.

Ratunek nadszedł z najmniej oczekiwanej strony. Gardło buntownika, który jako pierwszy wyskoczył zza cielska jednorożca, pękło rozszarpane tajemniczą siłą. Jego kompani stanęli jak wryci.

– To Cyntia ze swoją armią! – wrzasnęli z przerażeniem w głosach.

Natychmiast zaczęli się wycofywać.

– Idioci! Najpierw zabierzcie mu róg! – krzyczał zirytowany Quintus.

Ci jednak nie słuchali. Skłębili się na środku polany, w nadziei, że jakoś zdołają odeprzeć atak. Posłali kilka strzał w kierunku dosiadającej karego rumaka królowej, która otoczona niewielką grupką swoich najlepszych wojowniczek wyjechała z lasu. Pociski chybiły jednak celu. Mentalna osłona chroniąca Cyntię, stanowiła dla niemagicznej broni barierę nie do sforsowania. Z gardeł amazonek wyrwał się dziki okrzyk wojenny, na cześć Pani Wszechrzeczy.

Quintus, obrzucając władczynię stekiem wyzwisk, dołączył do drżących z przerażenia kompanów.

– Skąd się tu wzięłaś, dziwko!?

Cyntia wybuchnęła śmiechem.

– Jesteś równie głupi jak ten bękart, Clavus. Szkoda, że nie ma go z wami. Chętnie przysmażyłabym mu tę zawszoną brodę. Dzięki obroży, wiedziałam gdzie znajduje się ten kundelek – skinęła głową w stronę Jarząbka. – Na szczęście miał na tyle oleju w głowie, żeby nie dołączać do waszej żałosnej braci. Z pewnością zdradzilibyście go tak samo jak mnie. Tak – zwróciła się do Bolka. – Te bydlęta same poprosiły, bym strąciła Anastazego z tronu Kurlandii. Clavus chciał go zastąpić. Lecz popełnił błąd. Kiedy już wstąpił na tron, postanowił się mnie pozbyć. Uznał, że w przyszłości mogę stanowić zagrożenie. Nie wiedział jednak, iż moją matką była legendarna wiedźma z Blair, dzięki której zgłębiłam tajniki magii śmierci! Po nieudanym zamachu na mnie, ukrył się w leśnej gęstwinie, by knuć zemstę. Teraz, kiedy już znasz prawdę, oddaj mi róg!

Bolek postukał palcem w obrożę.

– Jeszcze śmiesz stawiać warunki? – ryknęła zirytowana Cyntia. – Giń zatem!

Nakreśliła w powietrzu kilka symboli. Jarząbek uśmiechnął się pogardliwie. Dopóki miał przy sobie artefakt, jedynie zwykła broń mogła uczynić mu krzywdę.

– Wyprujcie flaki z tego ścierwa! – rozkazała królowa.

Amazonki natychmiast ruszyły do ataku.

– Zabierzcie mu róg! – krzyknął Quintus. – Nie może wpaść w ręce tej dziwki!

Dwa oddziały ruszyły na siebie. Na polanie rozpętało się prawdziwe piekło. W jego centrum znajdował się Jarząbek. Brocząc krwią spływającą z kilku płytkich ran odpierał ataki zarówno ludzi Quintusa, jak amazonek. Cyntia, stojąca nieopodal pola bitwy, ciskała we wrogów piorunami. Bolek zaczął opadać z sił. Nagle kątem oka zauważył coś, na co wcześniej nie zwrócił uwagi. Do siodła konia królowej przytroczony był jego łuk. Musiała obawiać się, że ktoś może go ukraść pod jej nieobecność. Torując sobie drogę mieczem, zaczął przeciskać się pomiędzy walczącymi. Gdy wreszcie wydostał się z kłębowiska ciał, ruszył na Cyntię. Dostrzegła go, ale czarami nie mogły uczynić mu krzywdy.

– A więc jednak zginiesz z mojej ręki – syknęła z wściekłością.

Pochwyciła włócznię, spięła konia i zaszarżowała. Bolek sprężył się. Miał tylko jedną szansę. Kiedy była tuż przed nim, padł na ziemię unikając dzidy. Włosy stanęły mu dęba, a ciało przeszył dreszcz, kiedy zetknął się z barierą mentalną Pani Wszechrzeczy. Jednak chroniła ona ją, nie konia. Ostrzem miecza przejechał po nogach zwierzęcia. Królowa wraz z ogierem runęła na ziemię. Bolek, korzystając z okazji, porwał łuk.

Pozostali przy życiu walczący, widząc starcie, zamarli w niemym oczekiwaniu. Cyntia podniosła się z ziemi. Jej oczy płonęły niczym rozgrzana stal. Po otaczającej ją tarczy przeskakiwały iskry.

– Obedrę cię za to ze skóry! Czy nie rozumiesz głupcze, że twoja broń nie jest w stanie mnie skrzywdzić?!

Jarząbek tylko uśmiechnął się pod nosem. To co miał zamiar zrobić, było niezwykle ryzykowne. Liczył, że kiedy zgładzi królową, czar nałożony na obrożę straci moc. Wydostał z pochwy róg jednorożca i przyłożył do cięciwy. Odetchnął z ulgą, gdy ten zmienił się w piękną, połyskującą czernią strzałę. Oczy Cyntii jakby przygasły.

– Nie ośmielisz… – zaczęła, lecz nie zdążyła dokończyć.

Czarodziejski pocisk bez problemu przeszedł przez tarczę i trafił Panią Wszechrzeczy prosto w serce. Obroża, okalająca szyję Jarząbka, pękła.

Z ust amazonek wyrwał się wrzask rozpaczy. Ludzie Quintusa nagle ocknęli się z odrętwienia. Natychmiast zarżnęli nie podejmujące już walki kobiety. Sam Quintus, raniony podczas bitwy w głowę, dogorywał. Bolek wyszarpnął z piersi królowej strzałę, która w jego rękach odzyskała pierwotny kształt i podszedł do konającego zwiadowcy.

– Tak, jak obiecałem! – warknął, wpychając mu róg do tyłka. – A wy, wypierdalać! – wrzasnął do ledwo żywych buntowników, po czym odszedł.

Patrzeli jak znika w leśnej gęstwinie, zbyt przerażeni i zbyt osłabieni, by zareagować.

Koniec

Komentarze

Wykonasz dla mnie pewne zadanie (...)

- Podczas walki straciłem ekwipunek.


Mentalna osłona chroniąca Cyntię, stanowiła dla niemagicznej broni barierę nie do sforsowania.


+ inne słowa klucze
+ ogólne wrażenie

 

Fasoletti. Świat przedstawiony nie jest prawdziwy. To jakaś dziesiąta woda po kisielu z rpg. Schemat opowieści tak siermiężny, że byle MG mógłby ją sklecić na poczekaniu. Sory, dla mnie bez sensu. Nie ma w tym tekście nic świeżego. Całe szczęście, że daje się to czytać, że jest wartko i że charyzma Bolka tchnie w historię odrobinę życia.

 

Aha, i brakuje kilku, kilkunastu przecinków.

Sympatyczne! Z przyjemnością przeczytałem całość i pewnie przeczytam też poprzednie opowiadania o Bolku :) Conanem to on nie jest, bo mu się trochę nielogiczne rzeczy przytrafiają, ale radość z procesu pisania jest tu zaraźliwa!

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

Julius, innej opini się nie spodziewałem, bo perypetie Bolka Jarząbka, odkąd tylko powstają, są oparte na typowych schematach z gier i filmów, z większą lub mniejszą ilością nawiązań. 
Ale ileż radochy daje mi opisywanie jego przygód :)
Co dosłów kluczy, cóż, za dużo gier... Przyznaję się bez bicia :P

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Co mogę powiedzieć, beka w chuj. Czyli mi się podobało. O ile świat, fabuła czy rekwizyty nijak nie są wiarygodne czy prawdziwe, to pełen zakwas,  na jakim jest napisana historia, jej klimat -- to jest jak najbardziej naturalne i ożywia czar wielu ciepłych wspomnień z dzieciństwa. To na plus.
Teraz czas na minusy:
1.  szyk zdań często zgrzyta, np. chłopi siedzący przy stołach oblepionych resztkami jedzenia obrzucili go ponurym spojrzeniem.  -- siedzący przy oblepionych (...) stołach brzmi znacznie bardziej naturalnie,
2. przecinkoloza,
3.  spieprzona końcówka. Za szybko i za chaotycznie.
-- po pierwsze Bolkowi nazbyt łatwo poszło z tym jednorożcem. To burzy jakąś tam wewnętrzną spójność, skoro stada amazonek sobie nie poradziły, a Bolek dostał łupnia od pięciu czy sześciu babek. Można by wykorzystać mit dziewic, które zły i krwiożerczy jednorożec lubi rogiem deflorować, a mag go łup od tylca.
Naga, przywiązana do drzewa panna wabi zwierzę swądem nietkniętego sromu spomiędzy rozłożonych... No ale to lepiej niż ja opiszesz.
-- po drugie bitwa. Wojacy nie powinni się wycofać, tylko od razu rzucić na amazonki, bo inaczej to one bez problemu porwałyby maga. A poza tym to przydałyby się może jaśniejsze opisy.

Tak czy tak, dobra historia. Aż mi się przypomniało, jak grałem w magię i miecza. Ode mnie takie 5- z karnym kutasem za słabe rozwiązanie polowania na jednorożca.
pozdrawiam

I po co to było?

Znajomość gier daje też łatwość żonglowania rekwizytorium. A gry to też nie jest samo zło i głupota. Z ambitniejszych gier zachęcam do "Limbo" lub "LA Noire". Ta pierwsza to ponura platformówka. Ta druga to kryminalny mainstream, mogący konkurować z serialami o pracy w policji.

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

No to czasu na zemstę. Nie tam, żartuję. Nie czytałem wcześniejszych przygód Bolka jeszcze, ale rozumiem, że protagonistą jest Jakub Wędrowycz Pilipiuka:

1. Drugi fragment, bo pierwszy jest ok. Truchła kilku saren, ale żadnych śladów żyjących w puszczy bestii. Eee.. byłem kiedyś w lesie i nie potykałem się o truchła saren :) Rozumiem, że jednorożec je konsumował. W takim razie niech to będą jakieś nadgryzione padliny, a mimo, że je znalazł to żadnych bestii nie widział. Brzmi sensowniej.

dalej spoko, spoko, aż tu nagle...

2. Scena w sali tronowej. Teksty Cynti są trochę sztywne. Frapuje mnie jednak sytuacja z kastratami. Raz kastraci, raz pozbawieni przyrodzenia. To co w końcu, eunuchy czy średniowieczna wersja przymusówych transseksualistów? W tym drugim przypadku, nie wyobrażam sobie jak by mogli funkcjonować (zaszyła ich magią i uformowała waginy, czy jak?). Niech im albo utnie jaja, co by było ciekawsze, albo skoro jest czarownicą to niech im wyczaruje pipki zamiast fajfusów. Zabawne. Bolek trochę nie trzyma się swojego charakteru w rozmowie. Wypunktowany to 'ekwipunek' ale też zwrot 'zatem' i takie tam. Poza tym, skoro już jej plunął w twarz, to mógłby przynajmniej zarobić w gębę. Pięścią. Cyntia wydaje się charakterna, a nie ma takiej opcji żeby taka baba nie przyrżnęła w ryło. Żart z rogiem, hehe.

3. Mężczyzna wyłonił się z wieczornej mgły niczym duch. Nie miał broni, co mogło oznaczać tylko jedno. Chciał wzbudzić zaufanie. Ale Jarząbek był pewny, że gdzieś w pobliżu czyhają jego kompani, gotowi w każdej chwili ruszyć mu na pomoc.

Matko, to może Bolek chociaż odejdzie parę kroków od tej bramy zamkowej, bo trudno się połapać tak szybko przeskoczyłeś.

Nie dobył jednak miecza. Wolał na razie nie ryzykować starcia z dużo liczniejszym przeciwnikiem.

No jak? Widział jednego i podejrzewał, że może być ich kilku. Ale dużo liczniejszym przeciwnikiem? Brzmi to jakby zdąrzył ich policzyć i to jakiś solidny pluton albo co. Lepiej zabrzmi jeśli ten przeciwnik będzie niewiadomy liczebnie :)

Następnie lezą gdzieś po lesie, ale sami. Gdzie ci ukryci ludzie? Może jak Bolek podąża za nieznajomym, to niech nagle wyłonią się z mroku łucznicy czy coś, żeby mógł sobie pogratulować ostrożności czy coś.

Przewodnik złożył dłonie w trąbkę i naśladując pohukiwanie sowy, chyłkiem ruszył w stronę budynku. Przyspieszył dopiero, gdy ktoś przyczajony w rosnących nieopodal krzakach zaczął wydawać identyczne odgłosy.

Coś tutaj nie halo. Przewodnik żłożył dłonie w trąbkę, naśladując pohukiwanie sowy. Po chwili chyłkiem ruszył w stronę budynku, przyśpieszając gdy tylko gdzieś z krzaków odpowiedziano podobnym sygnałem. Może tak lepiej.

3. Scena w chacie. Clavus (pewnie dowodzi klawymi chłopakami, nasunęło mi się), przedstawia się i określa Quintusa jako najlepszego zwiadowcę. Niepotrzebna kalka ze sceny z Cintią która też rozprawia o najlepszej zwiadowczyni przy powitaniu. Może wystarczy żeby był przybocznym, porucznikiem, albo po prostu rębajłą.

W takim razie dlaczego sami nie zabijecie gadziny?
O matko, chabetę ! Czemu nie zabijecie chabety? przecież aż się prosi, a Bolek jeszcze nie wie, tak jak i czytelnik, że to będzie bardziej gad niż koń. W każdym razie ja się później zdziwiłem.

Poza tym, taka uwaga. Clavus i rebelianci kryją się w chacie. Ogólnie historia ma się toczyć w dzikiej puszczy. Jeszcze zamek, ukryty i niedostępny zrozumiem, ale jak jacyś tam partyzanci ukrywają się w lesie, w chacie? Przecież by ich te amazonki raz dwa znalazły. Pasowała by tutaj jaskinia, zagajnik, czy co tam. Pomijając już, że struktur państwowych to żem tam nie widział, ani widu ani słychu miast czy wiosek. Jakie to więc państwo? Przez grzeczność nie wspomnę, że oberżysta na samym początku zaklinał się, że tu jeno dzicz. A okazuje się, że nie, bo kraj jakiś. Kraje miewają relacje z innymi i zazwyczaj się o nich słyszy, nawet jeśli są na zadupiu.  Albo oberżysta kłamał albo... e nie, trzeba coś z tym zrobić :)

4. Jarząbek w skupieniu obserwował posilającego się truchłem sarny jednorożca

padliną, trupem... wszędzie te truchła.

Zgadzam się z innymi, że za szybko, po łebkach ten fragment jest.

Co do uwag logicznych - wspina się po tym jednorożcu i wyraźnie, nieprzyjemnie kostnym grzebieniu. Nie poranił się przypadkiem? Dziwne.

Zmęczony walką potwór na moment przestał się szamotać i to wystarczyło Bolkowi. Nadludzkim zrywem dopadł głowy bestii i wkładając w cios tyle siły ile tylko mógł, zagłębił ostrze w oku. Brunatna posoka bryzgnęła na trawę. Ciałem jednorożca wstrząsnął skurcz agonii. Bolek zeskoczył na trawę. Odczekał chwilę, aż maszkaron wyzionie ducha, po czym zabrał się za odcinanie rogu.

A krócej się nie dało? Ironia. Za krótko moim zdaniem.  Inna sprawa, że przysłowie mówi, nie kop się z koniem. Nie widzę możliwości żeby Bolek zmęczył konia... pardon, tego konia, pardon jeszcze raz, jednorożca. Ale dla konwencji byłoby zabawnie gdyby odwrócił jego uwagę, np strząsając but i wsadzając kobyle palce stopy w tyłek. To by było solidne zaskoczenie. Dla bestii i dla czytelnika. Jestem w to już w stanie prędzej uwierzyć niż w wymęczenie przez jeżdżenie na nim! (koniowate raczej dobrze się do tego nadają). Dalej, skurcz agonii, a potem Bolek zeskoczył na trawę. A jak agonia to konik powinien paść, wierzgać, ryć kopytami ziemię, toczyć pianę i generalnie być mało spokojnym.


To Cyntia ze swoją armią! <...>Posłali kilka strzał w kierunku dosiadającej karego rumaka królowej, która otoczona niewielką grupką swoich najlepszych wojowniczek wyjechała z lasu.

To ci armia, że ło matko :)

A propos, po co Bolek trzyma róg w ręku podczas walki? Przecież potrzebuje obu żeby lepiej by mu się rąbało. Będzie zabawnie jak z braku lepszego pomysłu, wsadzi go sobie w spodnie. To by do niego pasowało. Cintia mogła by się wtedy zdziwić kiedy podbiega, zapatrzona w jego udawaną erekcję. Daje to też pole do zabawy słownej jak wyjmuje róg i trafia ją, w serce (ch.. w serce), usta (o, z połykiem), tyłek (śmieje się ten, kto chędoży ostatni) itd.  A skoro o chędożeniu mowa. Co ci wojacy, pierwszy raz na wojnie? Pobitego wroga się najpierw gwałci, później rabuje, a dopiero na koniec morduje.

Generalnie podoba mi się postać Bolka i rubaszny styl opowiadania. Dał bym więcej tego właśnie i przymrużenia oka. Mniej sztywnych przemów Cyntii, chyba żeby Bolek się z niej naśmiewał z tego powodu. No i trochę poprawic, a będzie sympatycznie :) Pomysł dobry.

Luluh, syf, fakt macie sporo racji. Odniosę się do wytyków Liluha.
1. Fakt, jedno słówko, że były nadgryzione by wystarczyło.

2. Jakoś nie zagłębiałem się w ich funkcjonowanie po obcięciu fiutów. Prawdopodobnie mieli między nogami ropiejące strupy, przez które sęczył się mocz wymieszany z krwią i ściekał im po udach. Ale w moim ostatnim opowiadaniu o Paulu już wystarczająco dużo takich opisów było, więc w tym po prostu nie chciałem już epatować tego typu opisami.
Co do splunięcia, też mogłem dopisać, że z trudem powstrzymała się od przylania mu w ryj. Zachowała kamienną twarz, bo sama satysfakcja zrobienia z kogoś tak hardego niewolnika, w zupełności jej wystarczyła. Też mogłem dopowiedzieć.
3. Tu odnośnie tej gadziny. Tekst powstał jeszcze zanim skleciłem postać jednorożca. Nie wiedziałem jeszcze wtedy, jak będzie wyglądał, więc to czysty przypadek, kurde.


Grupa Clavusa. Oni Bolka do opuszczonej chaty zawlekli jedynie na spotkanie. Gdzie ukrywali się rebelianci, to pozostawiam w domyśle. BYć może była to jakaś jaskinia. Szczegół nieistotny moim zdaniem dla rozwoju fabuły.
O wioskach jest wspomniane przez Clavusa, że Cyntia rabuje okoliczne wioski. Bolek po prostu żadnej z nich na drodze nie spotkał. Karczmarz, który poza swoim miastem nigdy nie był, tyloko mysli, że dalej jest puszcza. Nikt go nie uświadomił. Przyjąłem, że akurat z krajem oberżysty kontaktóe nie utrzymywał.
4. Kostny grzebień nie musi być ostry. Mogą to być opływowe wypustki. Co do wymęczenia, może faktycznie mało wiarygodne, ale kurde, to nie był taki znowu zwykły koń :P
Cholera, co do tego rogu. Pisało, że wetknął go zamiast miecza do pochwy, ale usunąłem w czasie edycji, bo coś pewnie w zdaniu zgrzytało. Fuck! I zapomniałem dopisać.
Jeszcze co do tych postaci skrytych w mroku. Pisze, że Bolek domyslał się ich obecności, i dlatego wolal nie atakować Quintusa. Nie chcial na razie walczyć, z przypuszczalnie (może tego słówka zabrakło?) liczniejszym przeciwnikiem.A ludzie Quintusa podążali za nim w mroku, nie ujawniając się. Tak samo chata, była obstawiona na okoliczność spotkania, na wypadek gdyby amazonki kręciły się gdzieś w pobliżu. Myslałem, że to zrozumiałe, chyba jednak za słabo opisałem :(
No ale fajnie, że pomimo tego jednak się podobało.
Syf, co do przedmiotów, specjalnie porobiłem odnośniki w tekście, żeby było wiadomo skąd Bolek je ma i dlaczego :)

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Fasoletti: Jeszcze co do dyngusów. Obcięte przyrodzenie = wszystko, kastraci = tylko jajka. Chodziło mi też o błąd znaczeniowy. Nie musisz opisywać ropienia itd., ja osobiście nawet takich informacji nie lubie :)

Aha, to czaję o co chodzi.
A co do protagonisty, to Bolek z Jakubem Wędrowyczem nie ma kompletnie nic wspólnego. Moja postać powstała na podstawie całkiem innego bohatera.
Kojarzysz takie filmy Kurosawy : "Yojimbo - Straż przyboczna" i "Sanjuro - samuraj z nikąd"?
Jesli nie, to polecam obejrzeć. Są świetne. I tam Jarząbek ma swoje korzenie :)

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

A która to postać / postacie z dwóch wymienionych filmów Kurosawy to pierwowzór fenomenalnej postaci Nolka Jarząbka? 

Główny bohater, samuraj Sanjuro.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

dla mnie "Róg jednorożca" jest tylko jeden :]

Fasoletti: ja się przez Ciebie nawrócę na klasyczną japońszczyznę. W grach komputerowych też był jeden Yojimbo. O ile pamiętam: królik samuraj (żeby było uczciwie nie googluję).

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

wygooglowalem:
Usagi Yojimbo (jap. "Królik Przyboczny" (Ochroniarz))

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

Rinos, jak Cię to zainteresowało, to łap w ciemno wszystko w czym gra Toshiro Mifune albo Tatsuya Nakadai. W porywach obaj naraz. Garantuję, że przy tej obsadzie na gniota nie trafisz :)

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Zacząłem czytać, potem skoczyłem do komentarzy. Nie znam jeszcze całości, ale to o niewolnikach kastratach już czytałem. I mam uwagę. Wójek Google podaje:
Wyróżniano dwa rodzaje kastracji:

"mała pieczęć"

dla mężczyzn ucięcie nożem jąder
dla kobiet przypalenie żelazem sutków (lub w wersji skrajnej obcięcie całych piersi)

"carska albo wielka pieczęć"

dla mężczyzn usunięcie nożem bądź siekierą jąder i członka
dla kobiet przypalenie bądź obcięcie piersi oraz wycięcie warg sromowych większych (często także warg sromowych mniejszych) i łechtaczki

Dla wątpiących, podaję link- kastracja

Nie zgadzam się też z zarzutem s.y.f, o zły szyk zdań. Właśnie ten przykład:

Kiedy wchodził do środka, chłopi, siedzący przy stołach oblepionych resztkami jedzenia, obrzucili go ponurym spojrzeniem.

Problemem jest brak dwóch przecinków, które wstawiłem pogrubionym drukiem.

ps. wypominam te przecinki ze złośliwą satysfakcją, że nie tylko ja mam z nimi problem :-)

Doczytałem! Halleluja!!!
Zabawne. Podobało mi się. Przeczytałem z ciekawością, chociaż już mi się oczy kleiły do snu.
To, że Bolek zarąbał jednorożca, jest wyjaśnione dwoma zgrabnymi słówkami "miał szczęście". Mi to wystarcza. Poza tym, on był desperatem, nie zważał na to, czy przeżyje i zaatakował wprost. Mogę przypuszczać, że dotychczasowi łowcy "tej gadziny", byli ostrożniejsi, chcieli mieć róg i przeżyć, i dlatego nikt nie wpadł na pomysł Bolka.
A że nie zgwałcili tych kobiet? Przecież oni nie wygrali; wygrał Bolek- to pierwsze. Po drugie- te baby były brzydkie. A po trzecie- chłopcy byli zmęczeni walką. Końcówka tekstu (pogrubiłem odpowiednie słowa):
"- Tak, jak obiecałem! - warknął, wpychając mu róg do tyłka. - A wy, wypierdalać! - wrzasnął do ledwo żywych buntowników, po czym odszedł.
Patrzeli jak znika w leśnej gęstwinie, zbyt przerażeni i zbyt osłabieni, by zareagować. "
Nie spodziewałem się, że będę bronił twojego tekstu Fasoletti. :-)
Jako żart literacki, pół żartem- pół serio, podobało mi się. Dobrze mi się czytało i uśmiechało od czasu do czasu. Dam ci 5.
ps. Bolek popełnił błąd. Powinien zabrać ten róg ze sobą. Gdzie on znajdzie lepszą ochronę przed magią?

O, no to cofam uwagi o kastracji :)

wydaje mi się, ze końcówkę pisałes w pośpiechu, bo popełniłeś kilka błędów i to patrzeli na samo koniec...miałeś trochę błędów stylistycznych dostrzegłam też parę składniowych. faktycznie miałam wrażenie, że świat jest taki trochę, jakby to ująć, przekalkowany z gry rpg. co nie zmienia faktu, że czytało się przyjemnie. lubię głównych bohaterów o dziwnych nazwiskach, taki ot, osobisty schył ;) ta ostatnia kacja z amazonkami była taka trochę dziecinnie bajkowa, tzn. wszystko skończyło się dobrze, bo ktoś tam przyszedł, chciał go zaciukać, ale ogólnie rzecz biorąc to uratował mu dupę. no ale nie zmienia to faktu, że czytało się sympatycznie ;)

Nowa Fantastyka