- Opowiadanie: Redo - Kurt

Kurt

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Kurt

KURT

 

 

 

I

 

Zapadła noc.

Do miasta Minal, znajdującego się daleko na wschodzie zjednoczonego królestwa, zbliżał się od zachodu tajemniczy osobnik.

Wartownicy stojący na wieży dostrzegli go już z daleka, to przez pochodnię, którą oświetlał sobie drogę.

Gdy był już blisko, dali znak dolnej straży. Dwóch Stróży ubranych w typowe dla miejskiej straży zbroje z herbem królestwa na kirysie ukazującym zdobiony miecz owinięty czerwoną wstęgą, jako symbol waleczności do zjednoczenia i przelanej krwi w bitwach o pokój, czekało już na niego.

Jeden z nich trzymał dłoń na rękojeści miecza, lecz ten pozostawał w pochwie, drugi zaś trzymał już oręż, będąc gotowym do ataku.

Tajemnicza postać zatrzymała się naprzeciw im, uniosła pochodnie do twarzy, po czym przeszyła ich wzrokiem. Wartownicy przez moment poczuli się nieswojo, lecz szybko się otrząsnęli.

Ogień z pochodni oświetlał część jego błękitnego, długiego płaszcza i zakapturzoną głowę,

lecz strażnicy mimo wytężania wzroku nie dostrzegli jego twarzy.

– Kim, że jesteś, czego tu po nocach się pałętasz? – Zapytał ten trzymający broń, po czym splunął na ziemie.

Nieznajomy nic nie odpowiedział.

– Kim, że jesteś, pytam?! – Powtórzył jeszcze raz, tym razem nerwowo.

Tajemnicza postać znów milczała.

– A, co mi tam… – Powiedział do siebie spokojnym głosem strażnik, i w tej samej chwili ruszył na niego.

Drugi tylko stał i przyglądał się rozwojowi zdarzeń, dalej trzymając ręke przy mieczu.

Nieznany widząc nacierającego strażnika upuścił pochodnie z ręki, po czym ta zgasła. Noc była pochmurna, więc momentalnie zapadła ciemność.

Biegnący strażnik nie przejął się całkowitą ciemnością i dalej nacierał, po chwili orientując się, że powinien już dobiec do tajemniczej postaci. Zatrzymał się i obrócił w stronę stojącego przy bramie kompana.

– Co jest, kurna? – Zapytał zdziwiony.

Drugi złapał pochodnie umieszczoną na murze miejskim, po czym podbiegł prędko do niego.

– Z-zniknął.

Strażnicy sprawdzili dokładnie teren niedaleko bramy, lecz nikogo nie znaleźli.

 

II

 

Nazajutrz wieść o tajemniczej postaci w błękitnym płaszczu rozeszła się szybciej niż wiatr.

Ludzie na miejscowym rynku rozmawiali i wysuwali spiskowe tezy o tym kim, że była ta tajemnicza persona.

Miejscowy starzec, uważany przez obywateli za „potrzebującego specjalnej troski”, chodząc po ulicach rozpowiadał o tym, że jest to sam diabeł, który przywędrował aż do Minal by ukarać za ludzką chciwość i pychę wszystkich mieszkańców. Mimo iż był uważany za pomyleńca, rozbudził wyobraźnie wielu. Z tego też powodu napięta atmosfera i niepokój wśród ludzi był mocno dostrzegalny.

Zaniepokojony całą tą sprawą Wójt, który już w nocy dowiedział się o zajściu, kazał wezwać do siebie miejscowego druida Azjasza. Wezwany przybył do ratusza jeszcze tego samego dnia, po południu, i od razu został skierowany do gabinetu wzywającego.

Był on już bardzo stary, zapewne pamiętał jeszcze Krasnoludzkie wojny, a nawet wiele przed. Nie miał już włosów na łepetynie, lecz posiadał niezbyt długą, siwą brodę.

Jako iż myślał, że został zaproszony z powodu swoich uwag, ubrał swoją wyjściową szatę. Była ona szkarłatna, jak krew, przyozdobiona u dołu i na końcach rękawów szlachetnymi kamieniami. Kołnierz miała jaśniejszy z wyszytymi złotą nicią, nieznanymi nikomu symbolami.

Mędrzec po dojściu do drzwi biura, zapukał lekko, po czym wszedł.

Przy biurku siedział Wójt.

– Zapraszam, panie druidzie – powiedział, wskazując ręką na drewniane krzesło znajdujące się z drugiej strony mebla.

Druid usiadł naprzeciw Wójta i rozpoczął rozmowę.

– Panie Wójcie, po tylu zażaleniach jakie tu zgłosiłem w wielu ważnych sprawach mających na celu dobrobyt dla miasta, w końcu znalazł pan czas by mnie przyjąć. Jestem rad. Ale nie mam pewności czy z tego powodu zostałem tu zaproszony – Druid wypowiadał się bardzo powoli z racji swego sędziwego wieku.

– Mędrcu Azjaszu, czytałem wiele pańskich skarg. Przyznaję, ze zawsze je lekceważyłem, ale obiecuje zająć się nimi w niedalekiej przyszłości.

Azjasz spodziewał się takiej odpowiedz.

– Szanowny Wójcie, domyśliłem się już czemu tu jestem. Wieść o tajemniczym przybyszu, obiła mi się o uszy.

Pan Wójt spojrzał na druida, po czym podał mu złożoną kartkę papieru.

– Cóż to? – Zapytał druid.

– Raport straży z wczorajszej nocy.

Rozłożywszy kartkę, Azjasz zaczął czytać powoli i na głos.

– „Zmiana przy zachodniej bramie rozpoczęła się tuż po zachodzie słońca. Przy bramie stanęli…” – Wójt przerwał mu, wstając jednocześnie ze swojego drewnianego krzesła obitego materiałem.

– Niżej druidzie. Przeczytaj to co zaznaczyłem.

Mędrzec spojrzał niżej i rozpoczął studiowanie części raportu, którą zaznaczył Wójt, tym razem jednak w ciszy. Po nie najkrótszej chwili odłożył go na biurko Wójta.

– Co sądzisz? – Spytał pan Wójt, biorąc jednocześnie raport do reki.

– To mag.

– Mag?

– Tak, mag.

Wójt usiadł.

– Skądże to wiesz? – Zapytał kładąc kartkę. – Też żeś czarodziejem jest. Może przygnało go do ciebie?

– W nocy poczułem jego aurę. Była wyczuwalna tylko przez krótką chwile, lecz jej siła była tak duża, że zbudziła mnie ze snu.

– Aurę? – Wójt pytając podrapał się po skroni.

– Każdy człowiek posiada aurę. Dla ludzie nie praktykujących magii jest ona niewyczuwalna. Ja potrafię wyczuć tylko silne aury, czyli takie, których posiadacze praktykują magię. Istnieją także magowie potrafiący wyczuć nawet najsłabsze aury prostych ludzi. Tacy to już mistrzowie. Podejrzewam, że ów tajemniczy, o którym tu dziś mówimy należy do takowych. Jego aura… nigdy podobnej nie poczułem. Gdyby przybył do mnie, prawdopodobnie już spotkałbym się z nim. Jest tu w innym celu.

Wójt wyglądał na zakłopotanego.

– Ehhh… Mało, że nam problemów? – Zapytawszy, Wójt wstał. – Jeszcze jakichś magów nam na głowę niesie. Rozumiem, że tenże mag jest już w mieście?

– Najprawdopodobniej, tak – Odparł mędrzec.

– Hmm… możecie odejść Azjaszu.

– A co z zażaleniami – Zapytał, gdyż przypomniał sobie co mówił Wójt wcześniej.

– Postaram się nimi zająć gdy już rozwiążemy problem tajemniczego maga.

Azjasz wyszedł z biura.

 

 

C.D.N.

Koniec

Komentarze

C.d.n.? Mam nadzieję, że szybko. To jest tylko strzęp jakiejś historii.

Przynoszę radość :)

Język tego fragmentu też jest, hm, strzępiasty… Zapis dialogów może zwalić nieuodpornionych z krzesła, przecinki bawią się z czytelnikiem w chowanego…   Od kiedy miastem rządzą wójtowie? Nawet z telewizji można się dowiedzieć, że wójt to szef gminy.

Wartownicy stojący na wieży dostrzegli go już z daleka, to przez pochodnię, którą oświetlał sobie drogę.” – Wyrażenie od „to przez pochodnię…” brzmi, jak zdanie wtrącone w nawias. „Dwóch Stróży ubranych w typowe dla miejskiej straży zbroje z herbem królestwa na kirysie ukazującym zdobiony miecz owinięty czerwoną wstęgą, jako symbol waleczności do zjednoczenia i przelanej krwi w bitwach o pokój, czekało już na niego.” – Czytałam to zdanie kilka razy i dalej nie rozumiem. Coś tu jest z szykiem zdania nie tak. „Tajemnicza postać zatrzymała się naprzeciw im, uniosła pochodnie do twarzy, po czym przeszyła ich wzrokiem.” – Nie „naprzeciw im”, tylko „przed nimi”, no i miała jedną pochodnię, nie kilka. „Kim, że jesteś, czego tu po nocach się pałętasz? – Zapytał ten trzymający broń, po czym splunął na ziemie.” – „Kimże jesteś” jest poprawnie. Zły zapis dialogów. I ziemia jest też jedna – powinno być „na ziemię”. „– Kim, że jesteś, pytam?! – Powtórzył jeszcze raz, tym razem nerwowo.” – To zdanie opisujące miałoby sens, gdyby strażnik powtórzył to trzeci raz. A tak, powinno być tylko „powtórzył”. „Tajemnicza postać znów milczała.” – Nie można „znów milczeć”, tylko „dalej milczeć”. Znów nie da się robić czegoś, co trwa.

 

Nieznany widząc nacierającego strażnika upuścił pochodnie z ręki, po czym ta zgasła.” – Chyba lepiej „Nieznajomy, widząc nacierającego strażnika, wypuścił pochodnię z ręki. Żagiew natychmiast zgasła.

"Godzina czytania jest godziną skradzioną z raju." Thomas Wharton

I

 

>> Zapadła noc. Do miasta Minal, znajdującego się daleko na wschodzie zjednoczonego królestwa, zbliżał się od zachodu tajemniczy osobnik. Wartownicy stojący na wieży dostrzegli go już z daleka, to przez pochodnię, którą oświetlał sobie drogę. << -– Bardzo dobrze, że w końcu poinformowałeś nas o tym, że nadchodzący człowiek od zachodu, idący w kierunku wschodnim, trzymał pochodnię, oświetlając sobie drogę. I tym samym widzieli go z dużej odległości, wartownicy, pomimo panujących ciemności. A tak gwoli ścisłości: najpierw w miarę dokładny opis postaci, położenie geograficzne, przyroda (może tam był jakiś las, krzewy, kosodrzewiny? No cokolwiek. Potem wartownicy. Albo wartowników, że ujrzeli coś na horyzoncie, a potem opis tego kogoś. Bo ty napisałeś, ale od tyłu.   >> Gdy był już blisko, dali znak dolnej straży. << -– To znaczy, gdzie był blisko?   >> Dwóch Stróży ubranych w typowe dla miejskiej straży zbroje z herbem królestwa na kirysie ukazującym zdobiony miecz owinięty czerwoną wstęgą, jako symbol waleczności do zjednoczenia i przelanej krwi w bitwach o pokój, czekało już na niego. << – Po co „Stróży” z dużej litery? Opis trochę za długi. Zdanie językowo niepoprawne.  Co oznacza „typowe dla miejskiej straży zbroje”? Bo niby to opisałeś, ale trochę to wszystko niezgrabne.

>> Jeden z nich trzymał dłoń na rękojeści miecza, lecz ten pozostawał w pochwie, drugi zaś trzymał już oręż, będąc gotowym do ataku. << -– Jezusmariaczęstochowskaiwszyscyświęcianielscy! Kto, co i dlaczego? Kto pozostał w pochwie? Strażnik czy miecz?

>> Tajemnicza postać zatrzymała się naprzeciw im, uniosła pochodnie do twarzy, po czym przeszyła ich wzrokiem. << -– Zdanie źle napisane. Zaimki i logika. To ta pochodnia przeszyła ich wzrokiem, czy ta postać, która się zatrzymała przed nimi?

>> Ogień z pochodni oświetlał część jego błękitnego, długiego płaszcza i zakapturzoną głowę,

lecz strażnicy mimo wytężania wzroku nie dostrzegli jego twarzy.<< -– Nie rozumiem. Pochodnia oświetlała jego płaszcz i głowę, a strażnicy nie dostrzegali jego twarzy? No to jak? Skoro twarzy nie dostrzegali, to oświetlony przez pochodnię był kaptur.

>> Kim, że jesteś, czego tu po nocach się pałętasz? – Zapytał ten trzymający broń, po czym splunął na ziemie.

Nieznajomy nic nie odpowiedział.

– Kim, że jesteś, pytam?! – Powtórzył jeszcze raz, tym razem nerwowo.

Tajemnicza postać znów milczała.

– A, co mi tam… – Powiedział do siebie spokojnym głosem strażnik, i w tej samej chwili ruszył na niego.

Drugi tylko stał i przyglądał się rozwojowi zdarzeń, dalej trzymając ręke przy mieczu. << -– Tu nie wiem, – podobnie jak aredhela – czy na podstawie jednego pytania, powtórzonego zaledwie dwa razy, strażnik mógł w końcu się zdenerwować, i postanowić zaatakować nieznajomego. To raz. Dwa: skoro go nie znali, dlaczego i na jakiej podstawie tutaj wpuścili? Naiwni, zadziałała magia czy pomylili go z kimś, kogo dobrze znali? >> Nieznany widząc nacierającego strażnika upuścił pochodnie z ręki, po czym ta zgasła. Noc była pochmurna, więc momentalnie zapadła ciemność. << – Tu mam – podobnie jak aredhela – problem z logiką tych zdań.

>> Biegnący strażnik nie przejął się całkowitą ciemnością i dalej nacierał, po chwili orientując się, że powinien już dobiec do tajemniczej postaci. << – To jakiś absurd. Chyba z siłą rozpędu, biegł ten strażnik, pomimo że było ciemno jak w jaskini. Nie bał się, że w tych mrokach z czymś się zderzy?    >> Zatrzymał się i obrócił w stronę stojącego przy bramie kompana. – Co jest, kurna? – Zapytał zdziwiony.

Drugi złapał pochodnie umieszczoną na murze miejskim, po czym podbiegł prędko do niego.<< I tu podobnie, jak wcześniej. Znowu nie wiadomo, o kim piszesz, i o kogo chodzi? Który strażnik zapytał:  Co jest, kurna? Ten przy bramie, ten kompan, czy jeszcze jakiś inny strażnik.

II

 

>> Ludzie na miejscowym rynku rozmawiali i wysuwali spiskowe tezy (…) << -– Nie „wysuwali” tylko „wysnuwali”. Chociaż bardziej by tu pasowało „snuli”. Poza tym, nie wiem czy aby nie za wcześnie stawiasz takie tezy. Bo niby skąd od razu spisek? Na kim? Na jakiej podstawie? Brak uzasadnienia, a tajemnicza postać w niebieskim płaszczu, to trochę za mało.   >> Miejscowy starzec, uważany przez obywateli za „potrzebującego specjalnej troski”, << – Zdanie ujęte w cudzysłów nie potrzebne. Ale jeśli chciałbyś to zostawić, to trzeba jakoś rozwinąć, dodać krótki opis, dlaczego tak był określany przez mieszkańców tego miasta.   >> Z tego też powodu napięta atmosfera i niepokój wśród ludzi były mocno dostrzegalny. << -– Literówka: dostrzegalne.

>> Zaniepokojony całą tą sprawą Wójt << -– Czemu wójt z dużej litery? Może jakoś się zwał?   >> Był on już bardzo stary, zapewne pamiętał jeszcze Krasnoludzkie wojny, a nawet wiele przed. << -– Nie dość, że nie wiadomo, o kogo tutaj chodzi? O tego druida, czy o wójta? „Krasnoludzkie wojny”Jakie wojny? Chyba wojny z krasnoludami? No i opis się nagle urywa słowami„na wiele przed”? Przed czym?   >> Nie miał już włosów na łepetynie, lecz posiadał niezbyt długą, siwą brodę. << -– Łepetyna – określenie potoczne. Nieładne, brzydkie.

>> Jako iż myślał, że został zaproszony z powodu swoich uwag, ubrał swoją wyjściową szatę. Była ona szkarłatna, jak krew, przyozdobiona u dołu i na końcach rękawów szlachetnymi kamieniami. Kołnierz miała jaśniejszy z wyszytymi złotą nicią, nieznanymi nikomu symbolami.<< – Opis brzmi fatalnie. Powtórzenia, zaimki… Słowo szkarłat już jest określeniem koloru / barwy, więc dookreślenie „krew” jest zbędne.

>> Mędrzec po dojściu do drzwi biura, zapukał lekko, po czym wszedł.

Przy biurku siedział Wójt. << – „Biuro”; „biurko” – to współczesne nazwy, może jakoś inaczej je nazwać, by pasowały do czasów i miejsca, o którym piszesz.

>> (…) powiedział, wskazując ręką na drewniane krzesło znajdujące się z drugiej strony mebla.<< -– Mebla? O jaki mebel chodzi. O biurko, o jakąś szafę, kufer? Wiem, że chciałeś uniknąć powtórzenia, ale czasem trzeba uważać, bo powstają takie kfiatki.

 

>> Azjasz spodziewał się takiej odpowiedzi.<< – literówka.

>> Szanowny Wójcie, domyśliłem się już(,) czemu tu jestem. << -– „Szanowny Wójcie”? List piszesz? Uwaga na interpunkcję.   >> Pan Wójt spojrzał na druida, po czym podał mu złożoną kartkę papieru. << – „Kartka papieru”? Nie pasuje mi to określenie, zbyt współczesne. Lepiej „zwój pergaminu”.

 

>> Rozłożywszy kartkę, Azjasz zaczął czytać powoli i na głos. << – KARTKA? Znowu?

 

>> Przeczytaj to (,) co zaznaczyłem. << -– interpunkcja!   >> Po nie najkrótszej chwili odłożył go na biurko Wójta. << – „Po chwili”, bo nie ma czegoś takiego jak „nie najkrótsza chwila”. Chwila to chwila, i tyle, po kiego grzyba udziwniać?

>> Dla ludzie nie praktykujących magii jest ona niewyczuwalna. << – „Dla ludzi” – literówka. „Niepraktykujących” -– razem!   *** Ogólnie jakiś pomysł jest, ale gorzej z wykonaniem. Bardzo dużo błędów, jak na tak krótki tekst. Ale cóż, takie są początki przygody z pisaniem. Proponuję we własnym zakresie zapoznać się z poprawnym zapisem zdań, interpunkcją, zaimkami i, – kiedy to opanujesz – popracuj nad dialogami, bo nie są naturalne. Jest tutaj taki poradnik dla piszących, autorstwa Seleny, który polecam.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

mkmorgocie, bardzo Ciebie przepraszam, ale nie narzucaj nikomu pisowni łącznej – odnośna uchwała RJP sankcjonuje stosowanie pisowni rozłącznej "po staremu".

Adam ma rację. Świętą rację. Przepraszam Autora za błędne założenie.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Wpierw trzeba opanować sztukę tworzenia składnych zdań, później można pisać pierwsze opowiadania. Czytaj swoje utwory na głos, zastanawiaj się, czy zdania mają sens, a potem pokaż jakiemuś znajomemu. Po pewnym czasie się nauczysz ; )

I po co to było?

Nowa Fantastyka