- Opowiadanie: AnnDarkwater92 - Jeździec Bez Głowy

Jeździec Bez Głowy

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Jeździec Bez Głowy

 

"Walking through the shadows

Waiting for the hunt

Waiting for a sign to make his move (…)

The mark is on your sight

Sudden death is on its way

A moment frozen in the hunter's world."

Narcoze – Hunter

 

 

 

Azerus rechotał już od przeszło pięciu minut. Jeśli się nie zamknie, pozbawię go tego groteskowego łba, pomyślał nieco zniecierpliwiony. Był jednym z najlepszych piekielnych łowców, do jego zadań należało polowanie na zbiegłe dusze oraz anioły i archanioły. Obie strony szczerze go nienawidziły i obawiały się. Do tego obowiązywał go cyrograf, ale był jeden taki dzień w roku, kiedy nie musiał wypełniać swojego obowiązku. Jeden, jedyny dzień, kiedy mógł zemścić się na potomkach swych oprawców – 31 października. I właśnie dzisiaj był 31, a tymczasem ten kretyn, strażnik wrót piekieł, postanowił wyprowadzić go z równowagi. Azerus nie grzeszył inteligencją, był raczej stereotypowym mięśniakiem. Jeździec niecierpliwie splótł ręce na piersi, tymczasem demon patrzył na niego rozbawionymi zielonymi ślepiami.

 

– Daj spokój, Jeźdźcze, odrobina humoru nikogo jeszcze nie zabiła.

 

Nie odpowiedział od razu. W momencie, w którym umysł potępionego dotknął jego, niemalże wzdrygnął się z obrzydzenia.

 

~ Marnujesz mój cenny czas; albo mnie przepuścisz, albo sam utoruję sobie drogę. ~

 

Demon zdawał się być nieco zdziwiony groźbą ze strony rozmówcy, gdyż przez krótką chwilę tępo się w niego wpatrywał. W końcu potrząsnął rogatym łbem, a złote ozdoby rogów kiwały się z każdym jego ruchem.

 

– Radziłbym, byś był nieco ostrożniejszy w słowach, Hesejczyku. Poniekąd to ja decyduję, kto może opuścić Piekło. – warknął ostrzegawczo. Jeździec zignorował go i próbował wyminąć, ale pazurzasta łapa wielkości bochenka chleba złapała go za ramię.

 

~ Nie chcesz tego robić. ~ warknął ostrzegawczo do Azerusa. Strażnik zmrużył ślepia, uderzył odwróconymi do góry skrzydłami i rzekł:

 

– Och, jestem więcej niż pewien. Widzisz, nikt nie przechodzi przez tę bramę bez mojego pozwolenia. Czas, by ktoś nauczył Cię, że potępieniec nie stoi wyżej od demona.

 

~ Chyba, że potępieniec jest piekielnym championem.~ odparł znudzonym głosem Hesejczyk. Jednym zwinnym ruchem wyszarpnął się z uścisku przeciwnika i odbił w bok, gdy ten zamachnął się pięścią w jego stronę. Azerus warknął zirytowany i próbował zadać cios drugą łapą. Gdy myślał, że mu się udało, poczuł przeszywający ból w przedramieniu. W czasie, gdy oponent zwijał się z bólu, potępieniec zadał kolejny cios. Tym razem ciął na wspak po piersi potwora, następnie kopnął go z całej siły w szczękę. Rozległ się głuchy odgłos łamanej kości. Widząc przeciwnika na kolanach, Jeździec nie mógł powstrzymać się od ironicznego śmiechu. Nie musiał używać całej siły, by pokonać to żałosne stworzenie. Odwrócił się w stronę piekielnych wrót, zostawiając upadłego anioła samego.

 

– Nie powinniśmy tu przychodzić. – jęknął James. Nie lubił włóczyć nocą po lesie Sleepy Hollow, a zwłaszcza po terenie zrujnowanej willi, należącej niegdyś do heskiego jeźdźca.

 

– Nie pękaj, Crane. Może już zmiękłeś? – spytał złośliwie Jack van Tassel. Chłopak miał już odpowiedzieć, gdy nagle zniknął w olbrzymim dole.

 

– Jack?! Jack!

 

– Słyszę Cię, przestań się drzeć. – odparł spokojnie i podszedł do dołu, po czym przez chwilę wpatrywał się w niego z otwartymi ustami.

 

– Co się tak gapisz?! Wyciągnij mnie stąd!

 

Glos kolegi wyrwał go z zamyślenia. Szybko schylił się i podał Crane'owi rękę. Wyciągając go z „dołu” zdołał wydusić:

 

– Chłopie, albo masz szczęście, albo cholernego pecha.

 

James łypnął na niego szarymi oczyma.

 

– Szczęście? Jak wpadnięcie do dołu można nazwać szczęściem?

 

Na to jego towarzysz uśmiechnął się i rzekł:

 

– Bo ten "dół" nie jest zwykłym dołem, to grób. I to nie byle jakim, to jego grób. – wskazał palcem w stronę mogiły. Chłopak powiódł wzrokiem za wzrokiem Tassela. Dopiero teraz w świetle księżyca zobaczył zarys nagrobka. Nagle uderzyła go pewna myśl.

 

– Jack…? – Nastolatek wywrócił oczami na dźwięk spanikowanego głosu rozmówcy.

 

– Nie masz co histeryzować, to tylko g….

 

– Jeździec zginął w dziesięć lat po Rewolucji, prawda?

 

– Tak, co….

 

– Więc dlaczego grób jest otwarty?

 

– Może ktoś wykopał kości?

 

Crane podszedł do grobu i wziął do ręki ziemię.

 

– Ziemia jest świeża… Grób rozkopano niedawno… Od spodu…

 

Nagle nikły blask księżyca przysłonił mu sporej wielkości cień. Nie podniósł do góry wzroku, wiedział, kto przed nim stoi. Zanim zdążyć wykonać jakikolwiek ruch… był już martwy. Jego kompan w przerażeniu patrzył, jak Jeździec podnosi głowę Jamesa. Niespodziewanie obrócił się ku niemu, a co gorsza – usta kolegi wygięły się w paskudnym uśmiechu.

 

– Chcesz uciekać? W takim razie biegnij. – przemówił Hesejczyk ustami trupa, a gdy tamten się nie ruszył, dodał: – No już!

 

Nie musiał drugi raz powtarzać. Gdy kończył, chłopak był już na granicach jego dawnych włości. Nadszedł czas zabawy w kotka i myszkę. Na ramieniu Jeźdźca usiadł olbrzymi kruk o czerwonych ślepiach.

 

~ Obserwuj mieszkańców ~ ptak zakrakał w odpowiedzi, po czym wzbił się w powietrze. Mieszkańcy Sleepy Hollow mogli w tym momencie usłyszeć przytłumiony, eteryczny śmiech. Polowanie czas było zacząć…

Koniec

Komentarze

Jeżeli to całość, to kiepska sprawa.   Jeżeli to rozbiegówka, to może być nieźle.   Niezależnie od wszystkiego wypadałoby wyraźnie oddzielić od siebie fragmenty "piekielny" i "grobowy". Aha – ten drugi, w porównaniu z pierwszym, mało dynamiczny, słabo przekonywający.   wziął do ręki ziemię.   ---> całą? Znaczy planetę Ziemię? Czy tylko grudę ziemi?   w przerażeniu patrzył, jak Jeździec podnosi głowę Jamesa. Niespodziewanie obrócił się ku niemu, a co gorsza – usta kolegi wygięły się w paskudnym uśmiechu.   ---> czy te zdania na pewno są poprawnie skonstruowane? Bo ja mam wrażenie, że podmioty skaczą jak pchełki…   przemówił Hesejczyk ustami trupa, a gdy tamten się nie ruszył, ---> chyba nic nadzwyczajnego, że trup się nie ruszył. Proponuję poznać sekrety stosowania zaimków…

Wiem, że 2 część potrzebuje poprawy. Z pewnością to zrobię. Calość? Nie, to tylko część.

Jeśli część, to zapowiada się nie najgorzej. Ale lepiej wstaw całość. Tak z ciekawości – po czym poznaje się, że grób został rozkopany od spodu?

Babska logika rządzi!

Poza tym, że Autorka nadużywa zaimków i dość nieporadnie konstruuje zdania, nie umiem nic powiedzieć o tekście, szczególnie tak krótkim i niedokończonym.  

 

„…31 października. I właśnie dzisiaj był 31…” –– …trzydziesty pierwszy października. I właśnie dzisiaj był trzydziesty pierwszy… Liczby zapisujemy słownie.

 

„…był raczej stereotypowym mięśniakiem”. –– Może wystarczy: …był typowym mięśniakiem. Bo skoro „był raczej”, to właściwie nie do końca, więc skąd wiadomo, że coś, co nie jest pewne, jest stereotypowe? ;-)  

 

W końcu potrząsnął rogatym łbem, a złote ozdoby rogów kiwały się z każdym jego ruchem”. –– Wolałabym: W końcu potrząsnął łbem, a złote ozdoby rogów kiwały się przy każdym ruchu.

 

„Czas, by ktoś nauczył C, że potępieniec…” –– Czy Azerus zwraca się do Hesejczyka listownie?

 

„Tym razem ciął na wspak po piersi potwora…” –– Proszę o wyjaśnienie, jak tnie się na wspak po piersi. ;-)

 

„Nagle nikły blask księżyca przysłonił mu sporej wielkości cień”. –– W jaki sposób nikły blask księżyca zdołał przysłonić cień sporej wielkości? ;-)

 

„Gdy kończył, chłopak był już na granicach jego dawnych włości”. –– Na ilu granicach jednocześnie był chłopak i ile granic miały włości? ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dzięki za zwrócenie uwagi :D Jutro się tym zajmę, dzisiaj nie mam już sił

Dwa pierwsze zdania: to kto właściwie pomyślał o kim? Azerus o sobie samym? Mieszkaniec Hesji to Hesyjczyk, nie Hesejczyk (tak przynajmniej podpowiada mi Internet) Skąd się nagle, tuż po scenie bójki w Piekle, wziął jakiś James? Powinnaś była rozdzielić jakoś wyraźneij te dwie części tekstu. "I to nie byle jakim" --> "I to nie byle jaki" "Crane podszedł do grobu i wziął do ręki ziemię.– Ziemia jest świeża… Grób rozkopano niedawno… Od spodu…" – znaczy się, taki zwykły kolo z małego miasteczka (lub krócej: wiochy) potrafi w nocy stwierdzić na pierwszy rzut oka i macnięcie dłonią, to, co niniejszym stwierdził? Hmm… gruba przesada:)

Całkiem fajne.

Bardzo takie sobie. Widać, że masz jakiś pomysł, ale patrząc na to, co już zostało opublikowane, podejrzewam, że kolejne części rozwiną się w sposób raczej przewidywalny.  Tekst skonstruowany dosyć nieporadnie, widać, że nie masz zbyt dużego doświadczenia literackiego, choć to akurat można wyleczyć. Na przyszłość polecałbym jednak ograniczyć sztucznie brzmiące zapożyczenia. "Champion" w ogóle nie powinien się był pojawić, a "oponent" wyglądałby dobrze w eposie rycerskim, nie tu.

Nowa Fantastyka