- Opowiadanie: tintin - Głębinowiec (drabble)

Głębinowiec (drabble)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Głębinowiec (drabble)

 

Kamil nie palił już od godziny i powoli zaczynało mu brakować powietrza. Na przerwie wypadł z budynku, przypalając w biegu. Wreszcie mógł zaciągnąć się ulubioną trucizną, skulony za kioskiem, niewidoczny od strony szkoły. Padało, ale co tam.

Najstarszy gdyński kioskarz lubił deszcz, a nienawidził palaczy z sąsiedniego gimnazjum. Dym płoszył klientów, ale przede wszystkim drażnił jego delikatne skrzela, i tak nadwerężone wieloletnim pobytem na lądzie. Powoli dźwignął ze stołeczka swoje niewyobrażalne, niemal dwustukilogramowe cielsko.

 

Na grobie Kamila raz do roku ktoś kładzie świeże wodorosty, a w kiosku sprzedaje teraz cuchnący stęchlizną, bardzo powoli mówiący jegomość. Gównarzeria wciąż mu robi dowcipy.

Koniec

Komentarze

Lubię drabble, nic nie poradzę… A po kilkumiesięcznej przerwie w pisaniu muszę się rozgrzać:)

Zawsze byłam zdania, że palenie to zgubny nałóg. Czy Kamil był nauczycielem w owym gimnazjum?    „Najstarszy gdyński kioskarz z kolei lubił deszcz…” –– Czy kioskarz był kolejarzem, a w kiosku dorabiał? ;-)   Gówniażeria wciąż mu robi dowcipy”. –– Gównażeria wciąż mu robi dowcipy.   Pozdrawiam. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ojoj, faktycznie:)

;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy, dziękuję za wytknięcie rzeczy do poprawki:) Wymyśliłem Kamila jako ucznia.

No to się Kamilowi młodo zeszło… ;-) Wyobraziłam sobie szkołę, w której nikt już nie pali, dlatego stary nauczyciel, trwający w szponach nałogu, musi się wymykać w czasie przerwy.   Tintinie, skoro już się rozgrzałeś drabblem, zapraszam do udziału w „Czarnej Kawce”, szczegóły w HP. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Mądra konkluzja.

Powoli dźwignął ze stołeczka swoje niewyobrażalne, niemal dwustukilogramowe cielsko. Chyba dźwigiem. Poza tym, jak on się w tym kiosku zmieścił? Nie podeszło mi. Fantastyki też się za dużo nie doszukałem.

 

Mastiff

Jerochu, co ja na to? Otóż ja na to, że jak jakaś dupa, za przeproszeniem, chyba myśleć przestaję. Teraz pójdę do kąta, zamknę się w sobie i będę się wstydzić… Długo. :-(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

To nic takiego. Każdemu może się przydarzyć chwila zamroczenia umysłu.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

jerohu, nie wiem, o czym mówisz. Przecież poprawnie napisałem… ;)  (i będę się tej wersji trzymał kurczowo) Bohdanie, widocznie nawiązanie do Lovecrafta było zbyt mało widoczne. Dwieście kilo spokojnie mieści się w małej budce (choć kioski w naszych czasach bywają też całkiem spore), wystarczy, że tyle waży ciało o większej gęstości niż miewają ludzkie.

Tak, chyba masz rację. Ani chybi, pomroka jakowaś mnie dopadła, zwoje zaczęła prostować… :-(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Kioskarz sprzątnął klienta. Bez sensu ;)

Dzifne…

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

---> regulatorzy. To początek procesu letalizacji neuronów, zmuszanych do operowania na danych stosownych dla neuronów dopiero dojrzewających. Mniej czytania o, na przykład, kucykach, a nastąpi regeneracja.   ---> Kolega Autor. Prosimy poprzeczkę podnieść o cztery i pół cala. :-)

Adamie, ledwie do prologu zajrzałam. Naprawdę uważasz, że po tym szokującym wstępie, neurony mi obumarły?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Tintinie, weźże Ty lepiej napisz o tych obozach pracy wokól różowego miasteczka pudrowych kucyków. To mnie naprawdę wkręciło! ;)

…Uśmiałem się z… komentarzy. Zmierzch bogów na portalowym Olimpie. Pozdrawiam autora i dziękuję za rozrywkę.

---> regulatorzy. :-)  Nie panikuj. Napisałem, że to dopiero początek procesu, który na tym etapie jest odwracalny.  :-)

Uff… ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Świeże wodorosty na grobie. Inspirujący obrazek…

Babska logika rządzi!

Co, na dalszy ciąg masz pomysł?  :-)

Od razu dalszy ciąg, prowokatorze jeden. ;-) Tak mi się wyobraźnia odezwała. Ja wodorosty najczęściej spotykam na talerzu. I już nie są świeże. Bo takie prosto z wody, to chyba nieszczególnie ładnie wyglądają? Już suszone ciekawsze… Ale – kwiestia gustu. Kioskarz może mieć własne zdanie na temat.

Babska logika rządzi!

Adamie, piszesz "poprzeczkę podnieść o cztery i pół cala" – w sensie "bo to tutaj beznadziejne jest bardzo"? ocho: "weźże Ty lepiej napisz" – też? Finklo, byłem kilka dni temu na plaży (w Gdyni, a jakże) i widziałem takie świerzuchne. Piękny jasnozielony kolor jaki miewa tylko wiosenna trawka albo insze młode listki na krzaczorach. Mówię zupełnie serio, takie wodorosty znalazłem. Jedne przypominały cienki makaron (w stylu chińskich zupek), a drugie jak takie wąskie tasiemki jak… hmm, tasiemiec:) joseheim, Prokris, Wam też się nic a nic nie spodobało? No to kiszka z – nomen omen – wodą:(

I, oczywiście, dziękuję Wam za komentarze!

No, nie tak baaaaardzo, ale, wybacz, te obozy pracy… No z głowy mi wyjść nie może ten Twój pomysł. Różowe koniki w czarnych pelerynkach, ze złotymi kopytkami, klasa próżniacza ale jakże słodka, urocza, subtelna i finezyjna. A wokół, poza zasięgiem pięknych, błyszczących, wielkich, niewinnych ocząt – zasieki, podłączone do prądu druty kolczaste, baraki, głód, czerwonka, cierpienie i śmierć… I jęki nieszczęsnych niewolników obdarzonych przeciwstawnym kciukiem. Cholera, tylko kto ich chłoszcze? Kucyki? Jak one trzymają różowe baciki w tych kopytkach? O, to jest wyzwanie! ;)

Nie muszą chłostać. Porzuć stereotyp. Wyobraź sobie trzy kopy albo trzy gryzy. Kucyk nie kucyk, kopyta ma tej samej twardości, zęby też…

Wybacz, Adamie, ale porządna chłosta jednak bardziej działa na wyobraźnię.  :). Chciałam dopisać – różowym bacikiem, ale to chyba byłoby już odrobinę za dużo. 

     ocho, wiesz, ja tego pewnie nie napiszę z braku umiejętności, ale jakby tak spłodzić tekst przypominający odcinek MLP, tyle że z zasygnalizowanym odbywającym się właśnie poza ekranem buntem niewolników? I np. co rusz to któryś z kucyków znika, żeby pomóc w tłumieniu rebelii? I np. narzekają, że przez tych niedobrych ludzi nie mogą w spokoju pokonywać Złej Czarodziejki, albo coś tam? I wracają po chwili, ze śladami krwi na kopytkach i mówią, że zaraz wrócą do pieczenia szarlotki z przyjaciółmi, tylko pójdą się umyć? Ha, to ty było coś.      A na koniec ktoś do nich znowu przychodzi z wieściami, że źle się dzieje, i tym razem aż dwie słodkie istotki wyruszają by zaradzić sytuacji? Powiedzmy, ta potężna magiczna fioletowa jednorożec i ta różowa trajkotka, albo – jeszcze lepiej – pragmatyczna kowbojka…      I za jakiś czas wracają obie, zadowolone ale i poirytowane, całe uwalane krwią i flakami, i obiecują, że zaraz dołączą do przyjaciółek, a przyjaciółki, jak to prawdziwe przyjaciółki, wybaczają im i tak się kończy odcinek. Uff, ciekawe, czy doczytałaś do końca:)

No, ale jednak, oczywiście, dopisałam. No cóż… Późno się robi, najwyraźniej…

Doczytałam, doczytałam… Tak, to by było coś. To mogłoby być właśnie tak, przy okazji, dygresyjnie, ale jednak krwiożerczość, bezrefleksyjne okrucieństwo, pewne poczucie nadkucykowości bohaterów powinno być wyraźnie widoczne.  Właśnie tak – piękne, czyste, nieskazitelne kucyki, które dla utrzymania swojego idealnego świata od czasu do czasu, z obrzydzeniem, poczuciem misji, świadome ciążącej na nich odpowiedzialności, muszą pobabrać się w brudzie, zniżyć do poziomu tej obrzydliwej ludzkiej masy i uświadomić jej, gdzie jej miejsce. No… Jednak nie lubię kucyków.

Brzemię kolorowego kucyka:)

Tintin, dobre. Mam na myśli Twój ostatni komentarz.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Przedostatni.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Właściwie to wypowiedziała go ocha, ja tylko zapisałem w syntetycznej formie:)

A, jak przedostatni, to nie. Ten jest mój. Chcesz? Napisz, masz gotowy scenariusz i licencję na dokonanie dowolnych przeróbek:D

Brzemię kolorowego kucyka… No, no. Widzisz, tytuł już masz:).

Okolicznościowe Stowarzyszenie Fanfikopisarzy "Spontan" przedstawia …dziesty czwarty odcinek pod tytułem "Kopytka w garnku, kopytka we krwi".   :-)

Ludzie w niewoli u koników… Czy aby Guliwer już się nie spotkał ze zjawiskiem?

Babska logika rządzi!

Nie mam pojęcia, nie pamiętam. A jeszcze ciekawa byłaby rola kucyków – obozowych strażników. Też musiałyby żyć jakoś poza nawiasem kucykowego społeczeństwa. Bo to takie jednak nieestetyczne…

A faktycznie, spotkał się. U bardzo mądrych koni, jeśli dobrze pamiętam książkę (a właściwie jej obszerne fragmenty), które szczerze podziwiał. No i masz babo placek. Swoją drogą, oto kolejny przykład spłycenia książki przez współczesną: z całej niejednoznacznej opowieści zachowały się naszej świadomości tylko Liliputy. A w krainie olbrzymów (która też jeszcze czasem jest filmowana) w książce podziwiał ogromne (relatywnie) pory w skórze swoich gospodarzy. Ciekawe, czy w jakiejś adaptacji pojawił się ten fragment:) I czy nie było tam czegoś o gigantycznych sutkach? Może tylko wyobraźnia wypełnia mi luki w pamięci;)…

Ech, ta męska wyobraźnia… To i nie ma się co dziwić, że część o koniach tak słabo pamiętamy. ;-)

Babska logika rządzi!

E, chyba rzeczywiście wyobraźnia wypełnia luki. Takie rzeczy to tylko w hentai. Co do propozycji pisarskiej: dzięki, nie skorzystam, choć kusząca :-) Wolę jednak własne pomysły. Bo są własne :-)

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

A wiecie co? Sprawdziłem, rzeczywiście było o sutkach. Mocno Guliwera zbrzydził widok karmiącej piersią olbrzymki. Hentai ewentualnie twórczo temat rozwija, okazuje się. Może pomijając element wywoływania u widza obrzydzenia;P

Jeśli już o kucach i obozach mowa, chcecie przeczytać opowieść "Dziennik kuca z Auschwitz"?? To z gatunku TCB, skoro już o kucach, ale widzę, że polemike jakąś rozpoczołem.   Co do tego opowiadania, to takiego gatunku nie znałem :)

skoro już mowa o kucach, niszczących złą ludzkość i anichilujących ziemie… to polecam jednak uni TCB :) Okładka i fragment prologu opowiadania Anty TCB "The Last Of Us:Take Earth Back" http://puu.sh/4NKdo.jpg http://puu.sh/4NKeW.jpg  a tu link do całego opowiadania 87 stron, akcja dzieje się na ziemi jakby co… ziemi zaatakowanej przez wrogą (zależy od punktu widzenia ) rase https://docs.google.com/document/d/1huDMr4ELlVsl5PEf0bLDxnqoSGcQeCJopMWAcIDLOxo/edit książka została określona, przez mojego znajomego, który jest spoza fandomu (sceotyk), jako w miare zjadliwa, nie podam jego niku tylko dlatego, żeby nie było przypadkiem złośliwych docinek, że przeczytał wydaną powieśc kucykowo-ludzką…. Ostrzegam też, duzy poziom nienawiści i ostrych słów… Moge tylko wkleić tu link, ponieważ jestem co prawda jednym z dwu asystentów, ale nie mam jako taki pełnych praw do tekstu… Link prowadzi do Gdoksa tak BTW. Jestem ciekaw jak sie wam spodoba idea eliksiru zmieniającego człowieka w kuca, i magicznej bariery, pochłaniającej i przekrztałcającej ziemie… bariera przepuszcza tyllko kuce, a ludzi niet… tylko tyle powiem, to jedna z cech UNI TCB. Zarówno : TCB, jak i jego przeciwieństwa ANTYTCB :d  

Night Shade, mam jakieś minimalne pojęcie o Kucykach i już wiem, że to nie moja bajka. Ale dziękuję za rekomendację:)

nie rekomenduje bajki, tylko POWAŻNY fanfik, nie pokazałbym tej powieści dziecku, nawet jakbym miał 100 złotych zarobić…

Mnie się ten short nie podoba. Zaskakującej puenty mi w nim zabrakło, brzmi to jak akapit z większej całości.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Fasoletti, widzisz, ja nie przepadam z drablami w stylu "Mężczyzna piłował nogę Stefana już od kwadransa. Miał zaciętą minę, a w oddechu rządzę mordu. Narzędzie tortur co chwila klinowało się na kościach, a kat kłął wtedy pod nosem. To właśnie było ostatnie pocieszenie dla Stefana: że jako stare, sękate drzewo nie odszedł bez walki." Bo można coś takiego napisać o dowolnym przedmiocie czy zwierzęciu. takie drable wydają mi się jakby "mechaniczne", pozbawione życia, opierające się na zawsze tym samym pomyśle. Oczywiście, można drabla napisać w dobry, zajmujący sposób, a jednocześnie nie uciekać się do tanich sztuczek. Mi się najwyraźniej nie udało, ale na łatwiznę nie chciałem iść.   Puenta w moim tekście jak najbardziej jest (zombiak się pewnie w końcu wpieni tak jak jego poprzednik), choć trzeba się jej bardziej domyślić niż przeczytać. Prawdę mówiąc, shorcik miał mieć tytuł "Układ z miastem", albo jakiś inny sugerujący, że ten akurat kiosk miasto oddaje fantastycznym stworom i przymyka oka na okazjonalne zniknięcia gimnazjalistów. A, może innym razem się uda:) Pozdrawiam:)

Fajne. Bardzo dziwne. Bardzo. Ale fajne.

Dziękuję za komentarz. I to jaki komentarz:)

Nowa Fantastyka