- Opowiadanie: Night Shade - Sen o Magii - Rozdział 2 - Audiencja u Cieni

Sen o Magii - Rozdział 2 - Audiencja u Cieni

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Sen o Magii - Rozdział 2 - Audiencja u Cieni

Rozdział 2 – Audiencja u Cieni

 

– Spóźniają się, Night Shade – odezwał się kucyk ziemny do swojej towarzyszki, która, tak jak on sam, mocowała jeden z magicznych klejnotów w oku jednego z siedmiu stojących naokoło olbrzymiego ołtarza posągów ich królowej.

 

– Zaczynam się o nich nawet martwić – dodał – Ice Heart twierdziła, że niedługo tu będą, a jak ich nie było, tak nie ma – dodał z irytacją.

 

– Nie martw się, Black Shadow – odpowiedział mu zamyślony jednorożec – Znam ją dobrze, jej męża zresztą też. Nic ich nie zatrzyma. Jeśli ktoś wejdzie im w drogę i jakimś cudem uniknie kopyt Shock Hoovesa, to dołączy do nas dzięki Ice Heart. Nie pamiętasz ostatniego głupca, który wszedł jej w drogę? – zapytała Night Shade – Ostatni kuc, który popełnił ten błąd, skończył jako jej osobista kukiełka – zaśmiała się pogardliwie.

 

– Ja jednak zamierzam ich poszukać – dodał trzeci z kucyków.

 

– Jak tam sobie chcesz, Star Wind – powiedział jednorożec znudzonym głosem – Jednak nie uważam, by to było konieczne.

 

Mimo tych słów, pegaz wzbił się w górę i wleciał w korytarz znajdujący się tuż za jednym z posągów. Po chwili lotu dotarł do drugiej komnaty, znacznie, znacznie mniejszej niż ta, z której właśnie przybył. Przyłożył kopytko do księżycowego medalionu, który nosił na swej szyi i wypowiedział w myślach słowa:

 

– Królowo Ciemności, niech Twój cień poprowadzi Twe sługi.

 

Gdy tylko skończył, otoczyła go srebrna poświata, po czym pojawił się wśród ruin wiekowego zamczyska. Nie namyślając się długo, wzbił się w powietrze. Poleciał w stronę Manehattanu, gdyż Ice Heart i Shock Hooves byli w drodze powrotnej z tegoż miasta, gdy nadali wiadomość.

 

Nie leciał długo, gdy dostrzegł pędzącą pod nim w pełnym galopie trójkę kucyków.

Pegaz nie mógł uwierzyć własnym oczom. Ice Heart znów kogoś przywlokła. Naj pewniej był to jeden z wysłanników Celestii, który miał pecha wpaść na nich samemu. Za chwilę miał się o tym przekonać. Pegaz złożył skrzydła, lądując tuż przed nimi.

 

Widząc przeszkodę na drodze, dwa kucyki, odziane w czarne płaszcze, wyhamowały gwałtownie, ryjąc ziemię swymi kopytami. Trzeci natomiast nie zatrzymał się i wpadł prosto na pegaza, zwalając zarówno jego, jak i siebie z kopyt i lądując na twardej ziemi.

 

– Hej, uważaj trochę! – krzyknął oburzony Star Wind, gdy już się pozbierał.

 

Pegaz spojrzał w oczy kuca, który na niego wpadł. Ciarki przebiegły mu po grzbiecie.

Oczy kucyka były w kolorze kostki lodu, szkliste i nieme. Patrzył nie na Star Winda, lecz jakby przez niego, niemo wpatrując się w przestrzeń. Był mocno poobijany i poraniony. Star Windowi zrobiłoby się go nawet nieco żal, gdyby nie to, że był to jeden z żołnierzy słonecznej wiedźmy, Celestii.

 

– Witaj, Star Wind – powiedziała Ice Heart słodkim głosem, po czym uśmiechnęła się szyderczo, patrząc na niemego kucyka – Widzę, że poznałeś już tego biednego idiotę – dodała szyderczo, stając obok niego.

 

Chciała dodać coś jeszcze, ale Star Wind był szybszy:

 

– Spóźniliście się! – ryknął na kucyki, ponieważ w tej chwili do żony dobiegł również Shock Hooves – Wszystko już prawie gotowe, a was nie ma! – krzyknął wściekle.

 

– Od kiedy się tak o nas martwisz… – wysyczał wściekły ogier stojący obok swej żony – Nie rozumiesz, czy być może oślepłeś, spóźniliśmy się przez tego “biedaka” – zachichotał i rąbnął kopytem w głowę kucyka. Tamten zachwiał się i upadł, ale po chwili, jak gdyby nigdy nic, wstał, nie odzywając się ani słowem.

 

– Może przestaniecie się wydurniać?! Oboje… – wysyczał Star Wind – Powiecie mi łaskawie, jak to się stało, że to truchło tak was spowolniło?

 

– Ależ ty jesteś drobiazgowy – Star Wind chciał coś odwarknąć, ale mu przerwano – Milcz i słuchaj! – ryknęła na niego klacz jednorożca – No więc, biegliśmy już w stronę lasu, gdy mój mąż go zauważył, tego nieziemskiego kretyna – zaśmiała się, wskazując na niemego kucyka, który stał nieruchomy jak posąg, tuż koło nich – Ten idiota to albo rekrut albo, no nie wiem…

bo zaczął nas atakować w pojedynkę. Trochę to trwało, ale w końcu go trafiłam. Gdy spadł, mój kochany małżonek zwalił go z nóg. Trzeba było widzieć minę nieszczęśnika, gdy uderzenie kopyt Shock Hoovesa posłało go na ziemię – zaśmiała się – On boi się wstrząsów!

Pokaż mu, kochanie! – powiedziała do męża.

 

Kuc wspiął się na tylne kopyta i natychmiast grzmotnął przednimi o ziemię.

W promieniu metra od niego zatrzęsła się ziemia, a niemy pegaz natychmiast skulił się.

Nawet Star Wind był pod wrażeniem. Nie dosięgło go uderzenie Hoovsa, gdyż przed atakiem natychmiast poderwał się z ziemi.

 

– Rozkazuję ci wstać! – powiedziała Ice do kucyka, który skulony leżał na ziemi. Tamten posłusznie, lecz nie bez oporów, wykonał jej rozkaz.

 

– Chyba zaklęcie słabnie. Pozwól, że je odnowię, mój biedaku – mówiąc to, przyłożyła róg do serca kucyka i rzuciła zaklęcie – To powinno wystarczyć.

 

– Tak czy inaczej – kontynuowała – gdy mój mąż zwalił go z nóg, podbiegł i spuścił biedakowi pokaźny łomot, no i… i dlatego tak wygląda… potem ja dokończyłam dzieła.

Nie muszę ci tłumaczyć jak, bo już to kiedyś widziałeś.

 

Star Wind pokiwał nerwowo głową i przełknął ślinę. Tak, już to widział, widział te przerażone oczy pierwszej ofiary Ice Heart, gdy ta dotknęła swoim rogiem miejsca, gdzie znajdowało się serce owego biedaka. Zaklęcie było co prawda czasowe, ale jego efekt wywoływał w obserwujących je dreszcze.

 

Oczy kucyka stawały się coraz bardziej szkliste i bez wyrazu, a sam kucyk trząsł się jakby go zamrażano. Przez ciało biegła widocznie postępująca fala w kolorze lodu, by po chwili znieruchomiał jak niemy posąg, wykonujący ślepo rozkazy swojej nowej pani. Ice Heart potrafiła też oziębiać uczucia pomiędzy dwoma kochającymi się kucykami, powodując, że zaczynały się kłócić, aż w końcu się rozstawały. Kłótnia, a raczej jej wywoływanie, było jej specjalnym talentem.

 

– Dobrze, chodźmy. Reszta już na nas dawno czeka, powinni już skończyć przygotowania. A ten niech idzie z nami. Pomoże w aktywacji szóstego kręgu. Im nas więcej, tym lepiej. Potem się go najwyżej pozbędziemy – dodał pegaz.

 

Trzech członków bractwa ruszyło w drogę powrotną, lecz ogier pegaza nie ruszał się z miejsca.

 

– Idź za mną… – rozkazała Ice Heart.

 

Ogier posłusznie ruszył. Szli jeszcze przez piętnaście minut w milczeniu, aż dotarli do starego mostu, który prowadził do ruin równie starego zamczyska, niegdyś wspaniałego, lecz dzisiaj zdewastowanego i prawie całkowicie zajętego przez las Everfree. Z dwóch niegdyś potężnych wież pozostała tylko jedna, Wieża Księżyca. Wieża Słońca natomiast leżała przełamana w pół, u wejścia do zamku.

 

– Musimy iść pojedyńczo, ten stary most nie utrzyma nas wszystkich – rzucił Shock Hooves – Albo możesz nas teleportować, kochanie.

 

– Zgoda. Stańcie obok mnie – powiedziała klacz, lecz Star Wind szybko się cofnął.

 

– Wiesz co, Ice Heart… – powiedział – Nienawidzę teleportacji, wiesz o tym dobrze. Polecę i poczekam na drugiej stronie, co?

 

Mówiąc to, zerwał się do lotu. Zanim jednak zdążył wylądować po drugiej stronie, zobaczył szyderczo uśmiechnętą Ice Heart. Klacz wpatrywała się w niego złośliwie.

 

– I co, Star? – zapytała słodkim głosem ociekającym szyderstwem – Trzeba było skorzystać z okazji, zamiast tracić siły na próżno.

 

Star Wind tylko prychnął. Nie mógł nie przyznać racji klaczy. To oni jednak byli lekko skołowani, a nie on, odszczekał więc jednorożcowi:

 

– Może i trzeba było, ale to wy macie teraz kręćka, a nie ja! – odkrzyknął po chwili, lądując obok nich.

 

Było to widać. Lekka dezorientacja udzieliła się parze kucyków, tylko ogier pegaza pozostał niewzruszony. Dzięki zaklęciu Ice Heart, było mu wszystko jedno co się z nim dzieje i gdzie się aktualnie znajduje, był jak kucyk – zombie. W przenośni i dosłownie.

 

– Uważaj sobie! – ryknęła Ice Heart – Chyba, że chcesz to na sobie poczuć…

 

Star Wind instynktownie cofnął się, ale w tym samym momencie róg Ice Heart zabłysł, a sekundę potem dotykał już jego piersi. Po całym ciele pegaza zaczął się rozchodzić chłód, tak straszliwy, że aż go zatkało. Nie mógł się ruszyć, jego ciałem wstrząsnęły niekontrolowane spazmy. Ból zaczął narastać, gdy zaklęcie postępowało.

 

– B… b… b… błagammmmmmmmmm – próbował krzyknąć – D – dam c-ci juuuuuuuż spooookójjjjjjjjjj, t-t-tylkooo n-nie r-r-rób m-mi teg-o-o-o-o-o-o…

 

Fala lodowatego zimna zaczęła ogarniać już niemal całe jego ciało. Patrzył z przerażeniem na szyderstwo wymalowane w twarzy ogiera, który stał tuż obok żony.

 

– Dlaczego miałaby ci okazać litość… – syknął Shock Hooves prosto do jego uszu.

 

Powiedziawszy to, spojrzał na swoją żonę, wciąż szyderczo się uśmiechając. Bawił go widok tego miernoty, przed chwilą tak pewnego siebie, teraz bezbronnego jak małe źrebię. Star Wind niemal już tracił swoją wolę…. gdy Ice Heart odsunęła swój róg od jego piersi. Upadł na ziemię, trzesąc się na całym ciele.

 

To, czego właśnie doświadczył, trudno opisać słowami. Nawet gdyby chciał, nie mógłby tego teraz zrobić. Jego ciało go nie słuchało. Po pięciu minutach niekontrolowanych spazmów pegaz doszedł wreszcie do siebie.

 

Podniósł głowę i spojrzał na Ice Heart ze strachem w oczach. Ta tylko się uśmiechała, a potem powiedziała:

 

– Nigdy więcej mnie nie obrażaj, rozumiesz?! – wysyczała mu prosto w pysk – Masz szczęście, że gramy w jednej drużynie. Ale klnę się na samą Nightmare Moon – krzyknęła – Jeśli jeszcze raz mnie obrazisz, skończysz jak ta kukła, którą przyprowadziłam.

 

Star Wind wstał na miękkich kopytach, po czym czwórka ruszyła po schodach do zrujnowanego pałacu. Weszli do sali tronowej, jedynego niezniszczonego pomieszczenia, po czym stanęli w idealnym kole, zwróceni głowami do siebie. Uklękneli na przednie kopyta, po czym ponownie wypowiedziane zostało zaklęcie.

 

– Królowo Ciemności, niech Twój cień poprowadzi Twe sługi.

 

Tak jak poprzednio Star Winda, tak teraz całą czwórkę otoczyła poświata księżyca, w której po chwili wszystkie kucyki zniknęły. Chwilę później, czwórka szła już korytarzem do komnaty Ołtarza Cienia. Gdy wyszli zza jednego z posągów, Ice Heart gwizdnęła z podziwem. Nieważne ile razy obserwowała ten widok, zawsze zapierał dech w piersi.

 

Wokół ołtarza w kształcie ogromnego koła stało siedem olbrzymich posągów z rozpostartymi skrzydłami, a także widocznymi turkusowymi magicznymi kryształami w oczach. Rogi alicornów były skierowane pod kątem, w górę, ku szczytowi kopuły. Na samym szczycie, nad centrum ołtarza, dokładnie nad podwyższeniem, który był ósmym, ostatnim kręgiem, znajdował się olbrzymi kryształ.

 

Pod kopytami posągów znajdowała się płyta z czterema wgłębieniami na kopyta kucyka, który stał pod posągiem. Taka płyta znajdowała się pod każdym z nich. Poziom, na którym stały owe posągi Nightmare Moon, był zarazem pierwszym z kręgów. Każdy kolejny krąg znajdował się coraz niżej i był poryty magicznymi runami. Sam ołtarz przypominał kształtem wielką schodkową misę. Gdy jakiś kucyk stanął na jednej z płyt pod posągiem, aktywował jednocześnie przypisany mu krąg.

 

Posąg, który stał naprzeciw wejścia do ołtarza, odpowiadał za krąg pierwszy i tak dalej, zgodnie z ruchem wzkazówek zegara. Każdy z kręgów zwiększał dziesięciokrotnie moc poprzedniego. Po dotarciu na sam dół ołtarza, energia magiczna, zebrana zarówno przez ósmy z kręgów, jak i kryształ ponad nim, tworzyły wielki łuk magiczny.

 

Energia dwóch punktów zderzała się ze sobą, tworząc magiczny słup pomiędzy kryształem, a ósmym kręgiem, który miał tym większą moc, im więcej kucyków brało udział w rytuale i stało na magicznych kręgach.

 

– Patrzcie państwo kto powrócił! – zawołała Night Shade w stronę czwórki kucyków – Nie mówiłam ci, Star Wind, że nie będą potrzebować twojej pomocy – spytała pegaza, gdy przechodził obok niej.

 

Jednak ten nic nie odpowiedział, tylko poszedł do swojej roboty, bez ani jednego słowa.

Night Shade podeszła więc, zdziwiona, do Ice Heart, by dowiedzieć się od niej, co go ugryzło.

 

– Co ze Starem? – zapytała swoją koleżankę Night Shade – Jakiś cichy, zwykle się odszczekuje, a teraz…

 

– Tak, zwykle, ale już raczej nie będzie – odpowiedziała jej klacz ze znaczkiem

w kształcie serca z lodu – Powiedzmy, że szczeknął o jeden raz za dużo – zaśmiała się.

 

Night Shade spojrzała na klacz jednorożca z lekkim przerażeniem, a widząc Shock Hoovesa, który pchał ku nim jakiegoś niemrawego pegaza, nie miała już wątpliwości.

 

– Nie męcz się, mój drogi! – krzyknęła Ice Heart do swego męża – Podejdź tu – rozkazała pegazowi.

 

– Niech ta kukła stanie… pod szóstym posągiem, obok Star Winda. On ma stanąć pod piątym – poinstruowała Night Shade – Ale jeszcze jedna sprawa, Ice Heart.

Co zamierzacie potem z nim zrobić? – spytała.

 

Ice Heart uśmiechnęła się szyderczo i spojrzała na kucyka, który już włożył swoje kopyta w cztery ryty w płytce pod posągiem. Oczy posągu rozbłysły oślepiającym turkusowym światłem.

 

Z jego rogu wystrzelił promień energii i uderzył w kryształ na szczycie kopuły, sprawiając, że ten zaczął pulsować, na razie bardzo powoli. Gasł i rozjarzał się na przemian.

 

– A jak myślisz? – odpowiedziała jej po chwili klacz, gdy tylko oderwała wzrok od tego widoku -

Zamierzam dać go Star Windowi na pocieszenie, za to, co mu musiałam zrobić… będzie mógł

zrobić z tą kukłą co tylko uzna za stosowne.

 

– Aaaaa, chyba już rozumiem, czemu tak nagle milczy… – odparła Night Shade – To znaczy, że użyłaś na nim swego dotyku…. ale przecież on jest po naszej stronie, więc dlaczego…

 

Ice Heart nie pozwoliła jej dokończyć zaczętego już zdania.

 

– Mówiłam ci już, że szczeknął o jeden raz za dużo, pamiętasz? – zapytała – Jak się odważy,

sam ci powie, jak dokładnie zaszczekał, prawda, Star? – krzyknęła do pegaza, który właśnie

stawał na płytce odpowiadającej piątemu kręgowi mocy.

 

Tamten tylko jęknął coś niewyraźnie i spuścił głowę. Bał się ponownego gniewu Ice Heart

Chwilę potem z rogu drugiego posągu alicorna wystrzelił promień, podobny do pierwszego,

również uderzając w kryształ u sklepienia kopuły. Kryształ zaczął migotać ze zdwojoną

szybkością, lecz nadal w miarę wolno.

 

– Dobrze, Night Shade, zaczynajmy – powiedziała Ice, stając u podnóża pierwszego posągu.

 

Reszta poszła w jej ślady. Cztery kolejne promienie uderzyły w kryształ, który zaczął migotać z bardzo dużą częstotliwością.

 

W tym samym momencie, pierwszy, drugi, trzeci i czwarty krąg

również się aktywowały. Każdy kolejny krąg jarzył się mocniej niż poprzedni, a ryty na kręgach

zaczęły płonąć od zgromadzonej w nich magii. Tylko krąg siódmy pozostał nieaktywny, lecz nie

miało to znaczenia. Gdy enegia dotarła do ósmego kręgu, rozległy się grzmoty magicznych

wyładowań.

 

Błyskawice z czystej magii przeskakiwały między centralnym punktem ołtarza, a

klejnotem u jego szczytu, tworząc magiczny łuk energii, który po chwili eksplodował

oślepiającym blaskiem i hukiem. Ołtarz został aktywowany, a dwa promienie – jeden pędzący w

dół, drugi w górę – zderzyły się w połowie swojej drogi, tworząc ogromną, magiczną, szybko

wirującą sferę.

 

– Teraz powtarzajcie za mną! – krzyknęła Ice Heart rozkazującym tonem, by i kukiełka ją dosłyszała.

 

– Nasza Królowo. Związana w księżycu przez wyrodną siostrę, związana ciałem tylko, lecz

umysłem, wolą przemów do nas, do swych sług. Wzywamy Twój cień, gdyż nie jesteśmy godni

wezwać nic więcej z Twojego majestatu.

 

Po chwili w wirującej sferze zaczął formować się cień. Z początku bezkształtna chmura zaczęła

formować się w widmo w kształcie kucyka z rogiem, czarną jak noc sierścią, półksięzycem i

kilkoma gwiazdami na fioletowym tle jako uroczym znaczkiem, w zbroi koloru nocnego nieba, z

emblematem księżyca na piersi, rozpostartymi lekko skrzydłami i turkusowymi oczami.

 

Nie był to ani duch, ani prawdziwa klacz, ale jakby coś pomiędzy tym. Rozejrzała się po sali i

zgromadzonych kucykach, zatrzymując wzrok na niemym pegazie, który stał pod szóstym z

posągów. Na jej pysku powoli zaczął pojawiać się pełen kpiny i szyderstwa uśmiech, po czym

cień wybuchnął upiornym śmiechem, który odbijał się od ścian świątyni, wprawiając całą

budowlę w drgania.

 

– N-nasza królowo – przemówiła Ice Heart, kładąc się plackiem na podłodze ołtarza. Podczas

gdy reszta szła w jej ślady, przemówiła – T-to zaszczyt przebywać w T-twej o-o-obecności -

wyjąkała służalczo.

 

Cień Nightmare powoli i z widoczną irytacją odwrócił się w jej stronę. W jego turkusowych

oczach płonęła nienawiść i gniew.

 

“Jak ona śmie mi przerywać dobrą zabawę! Za kogo ona w ogóle się uważa! Powinna za to

umrzeć! Powinna się smażyć palona jej błyskawicami! Nikt, kto znaczy tyle, co robak, nie

będzie jej przeszkadzał w napawaniu się widokiem cierpiącego kucyka! Jest Królową Nocy,

nie… Królową Wiecznej Nocy, boginią, a nie jakimś popychadłem, do którego można się

odezwać, nie prosząc nawet o zgodę!”

 

– Jak śmiesz mi przerywać, ty nic nie znaczący, mały źrebaku! – wrzasnęła, a ołtarz

znów zatrząsł się w posadach.

 

Po tych słowach, skierowała część energii z otaczającej ją sfery prosto w stronę Ice Heart.

Nie chciała jej zabić… jeszcze nie… Ice Heart wrzasnęła na całe gardło i skuliła się z bólu, gdy

świetlisty pocisk trafił w jej bok, pozostawiając dużą, wypaloną do żywego ciała, okrągłą ranę.

Trochę trwało, zanim się pozbierała, gdyż ból na kilka chwil ją ogłuszył.

 

Nightmare Moon spokojnie czekała, aż ten nędzny robak dojdzie do swoich zmysłów, po czym

przemówiła do niego:

 

– To cię nauczy, że nie należy odzywać się do mnie bez mojego pozwolenia! – powiedziała już

miękkim, niemal matczynym głosem, który ociekał jednak nienawiścią – A teraz meldujcie! Ty

zaczniesz! – syknęła, wskazując kopytem na Ice Heart.

 

Ta skinęła głową, leżąc nadal na ziemi i trzęsąc się. Wiedziała, że kolejny wybuch ich władczyni, nawet jeśli nie była cielesna, może kosztować ją nawet jej życie.

 

– P-pani, moja K-królowo – próbowała mówić przez ściśnięte strachem gardło – My…my,

to znaczy… – mieszała się w swoich słowach – zrobiliśmy, jak kazałaś. Zdobyliśmy magiczne

turkusowe kamienie, od-od tego jubilera z Manehattanu. Mówiono, że jest najlepszy i ma je najwyższej jakości.

 

W tym momencie inny głos odważył się przemówić.

 

– Powiedz jej o tym – to był zlękniony głos pegaza.

 

– MILCZ, GŁUPCZE! – ryknęła Nightmare Moon – Nie rozmawiam z tobąąąą!

 

Ogier natychmiast zamilkł, skręcając się ze strachu.

 

– Czy możesz… czy możesz mnie łaskawie oświecić, moja droga? – powiedziała słodkim

głosem Nightmare Moon – Możesz to wyjaśnić? Radzę ci to zrobić, albo pożegnaszszsz się z

życiemmmm…

 

Ice Heart przełknęła głośno ślinę i wyjaśniła:

 

– Chodzi o to…. moja Królowo, że on przeżył – wyjęczała – Przeżył równy tydzień od napadu.

Nie wiedzą wiele, nikogo z nas nie podejrzewają, ale chodzą plotki, że uczynił to nasz zakon.

Oczywiście mało kto w to wierzy. Kucyki sądzą, że wybito nas już dawno.

 

Na pysku Nightmare Moon pojawiła się żądza mordu. Opanowała się jednak… z ledwością i

wysyczała w stronę Ice Heart:

 

– Lepiej… dla ciebie… byś się… NIE MYLIŁA! – ostatnie dwa słowa były wibrującym w

uszach wszystkich kucyków przenikliwym wrzaskiem.

 

– A co do waszej córki… Ice Heart i Shock Hoovesie, czy wykonaliście mój plan co do niej? -

spytała, ledwo hamując swój gniew – Czy wszystko według was… poszło zgodnie z

planemmmmm? – ostatnie słowo przeszło w złowieszczy syk.

 

– Tak, nasza królowo – odpowiedziała para kucyków – Dzięki Twojemu ostrzeżeniu uniknęliśmy

zasadzki. Podczas, gdy kierowaliśmy się do świątyni, zaczęli nas ścigać. Jednak nie znają

naszej tożsamości. Nikt w wiosce Ponyville nas nie podejrzewa, myślą, że moja zona nazywa

sie Diamond Heart i razem ze mną, Power Hoovesem, pracuje w lokalnym barze – kawiarni jako

kelnerka. Zdołaliśmy im jednak uciec i przeprowadzić rytuał, potem znaleźli nas na drodze do

Manehattanu, ale znów nas zgubili w zamieci. Nasza córka nic nie pamięta i wszyscy myślą, że

jest sierotą. Nie ma mowy, by sobie cokolwiek przypomniała, więc nic się nie wyda.

 

– Czyżby, Shock Hoovesie? – wyszeptała Nightmare – Naprawdę nic nie pamięta, niczego sobie

nie przypomina?! – krzyknęła wściekle – A mam udowodnić tobie i twojej bezwartościowej żonie -

syczała wściekle – która nie umie porządnie rzucić zaklęcia pamięci, że się mylicie?! -

wrzasnęła – No to patrzcie uważnie, pokażę wam coś – mówiąc to, rozwiała się w dym,

zabarwiając sferę na czarno.

 

Ice Heart i Shock Hooves wpatrywali się w milczeniu w sferę i nagle to zobaczyli…

 

----------------------------------------------

 

Accurate wierciła się niespokojnie na łóżku, od czasu do czasu rzucając się, płacząc i wyjąc przez sen. Z jej oczu ciekły strugi łez. Opiekunka starała się ją obudzić, lecz nie dawało to żadnych rezultatów. Koszmar, który nawiedził małe źrebię, był wręcz przerażający.

 

Mrok… Głosy… Odległe krzyki… Klaczka nie mogła zrozumieć ich znaczenia. Czuła tylko, jak jest unoszona przez kogoś. Zimno… przeraźliwy chłód. Nagle w ciemności rozbłysło potężne światło… chwilę potem okropny krzyk. Wszystko cichnie… znowu ktoś ją niesie. W końcu się zatrzymuje… nad nią pochyla się pięć postaci. Są doskonale widoczne na tle zachmurzonego nieba.

 

– Musimy to zrobić. Oni są już blisko – mówi jakaś klacz, dziwnym, zwielokrotnionym głosem. Po chwili słychać innych… ktoś podnosi klaczkę i kładzie ją na zimnych kamieniach. Accurate nie jest w stanie się poruszyć… bezwolnie poddaje się wszystkim zabiegom.

Nagle przez jej drobne ciało zaczyna przepływać energia… magiczna moc. Coraz silniejsza… Klaczka poczuła straszliwy ból na czubku głowy… i dwa inne jego ogniska na grzbiecie. Ból nasila się… parzy!

W pewnej chwili straszliwe cierpienie ustaje. Accurate leżała wciąż na kamieniach, zmęczona tym wszystkim. Po chwili czuje, jak ktoś ją podnosi. Potem długa droga… i ciemność.

 

----------------------------------------------

 

– Co wy na to, moi zapobiegliwi, młodzi rodzice… – zapytała szyderczo – Czy nadal uważacie, że nic sobie nie przypomina?! – jej głos ociekał już w tej chwili obłędem.

 

– Pani moja… – wyjąkała błagalnym głosem Ice Heart – Ona nic nie pamiętała, to muszą być przejścia i emocje, których doznała. Są zbyt silne, by zaklęcie mogło je wytłumić – powiedziała, teraz już płacząc, Ice Heart.

 

Nightmare Moon patrzyła na to z istnym obrzydzeniem. Łzy nie robiły na niej najmniejszego wrażenia. Podsycały tylko wstręt, nienawiść i pogardę dla tych robaków, którzy mieli nadzieję, że łzami coś wskórają, zmiękczą ją, czy na co tam w ogóle liczyli.

 

– Zachowaj te żałosne jęki dla kogoś, kto ich wysłucha! – ryknęła z pogardą w głosie

– Dałam wam ostrzeżenie, a wy mimo to straciliście dwudziestu swoich, omal nie wpadając w pułapkę, przed którą was ostrzegałam! Módlcie się, by nie wyszło na jaw kim ona jest i oby nie przypomniała sobie więcej – wprost pieniła się z wściekłości – Jeśli to się stanie, nasz plan pójdzie na marne! Tysiąc lat moich przygotowań diabli wezmą, jeśli ona się wyda! – krzyczała w furii.

 

Błyskawice uderzały w cały ołtarz, podczas gdy Nightmare Moon szalała z wściekłości.

Tyle czasu mogło zostać zmarnowane przez niekompetencję tych głupców. Nie dość, że uniknęli z ledwością pułapki Celestii, nie dość, że zakon stracił już i tak dosyć swoich członków, to teraz mogło dojść do prawdziwej tragedii.

 

Gdyby ktoś odkrył, że ich mała córka Accurate należała do tej rodziny i formalnie była członkiem Zakonu Cienia, wszystko poszłoby w diabły.

Przez tyle lat starała się podpowiadać im, w jaki sposób odsunąć od siebie podejrzenia. Przez tyle lat kierowała sprawami tak, by zamazać wszelkie ślady, które niegdyś łączyły rodziców tych dwojga głupców z zakonem.

 

Dzięki jej kierownictwu i rozkazom, Celestia uwierzyła w końcu, że są potomkami normalnej, wysoko postawionej, Canterlockiej magnackiej rodziny. Mimo że od wielu pokoleń jej członkowie należeli do zakonu, byli bezpieczni, a teraz mało brakło, a by się wydali. Nikt nie wiedział, że mają córkę, ale przez ich zaniedbania doszło do tego, że musieli uciekać.

 

Nie można było ryzykować, że Celestia dowie się, że mają dziecko. Nie wytłumaczyliby się z lat kłamstw, którymi karmili Władczynię Słońca. Dobrze przynajmniej, że jak na razie nikt nie dowiedział się, kto uciekał z źrebakiem tamtej fatalnej nocy.

 

– I nie zapominajcie – jej głos grzmiał wśród tysiąca błyskawic, które uderzały we wszystkie kręgi ołtarza – że mój czas się zbliża. Czas przepowiedziany w przepowiedni.

W najdłuższą noc tysięcznego roku wygnania gwiazdy pomogą jej w ucieczce. Nightmare Moon powróci! – ryknęła – Legenda mówi prawdę. Gwiazdy niedługo będą w idealnym położeniu. Zaklęcie mojej kochanej siostry i tej nędznej skamieniałej szóstki zostanie przełamane i ja, NIGHTMARE MOON, znów będę wolna!

Obserwujcie, lecz nie wtrącajcie się. Może tym razem niczego nie zepsujecie – coraz więcej błyskawic uderzało z ogłuszającym hukiem, niemal zagłuszając jej wypowiedź – Sama sobie z tym poradzę. Zgniotę moją siostrę, zapłaci za to, co nam zrobiła… Nie, za to, co mi zrobiła.

Jednak gdyby jakimś cudem zdołała znaleźć nowe powierniczki Elementów Harmonii – krzyczała, znikając już w blasku błyskawic – wasza córka może znowu być mi potrzebna…

 

Z tymi słowami, Nightmare Moon pochłonęło oślepiające światło, a sfera, w której się znajdowała, zapadła się z ogłuszającym hukiem. Minęło dobrych kilka minut, zanim ktokolwiek odważył się ruszyć. A nawet wtedy, mimo że ołtarz wygasał, było jeszcze widać i słychać iskry magicznej mocy, przeskakujące z trzaskiem po jego kręgach, a w powietrzu czuć było magiczne wibracje.

 

– Pfeww… – westchnęła z ulgą Ice Heart, ocierając swoim kopytem pot z pyska – Mieliśmy szczęście mało brakowało… Nie mogę uwierzyć, że nikogo z nas nie zabiła. Nie mogę uwierzyć, że mnie… – nie mogła wydobyć z siebie kilku ostatnich zdań.

 

– Masz na myśli… – dokończył za nią Star Wind – że cię nie zabiła, co? Lepiej załataj tę ranę, wygląda okropnie. Dziwię się, że jeszcze stoisz, Ice – dodał pegaz.

 

Ice Heart spojrzała na swój poraniony bok. Tak, Star Wind miał świętą rację.

Jeżeli zaraz czegoś z tym nie zrobi, będzie z nią źle, gdyż już traciła siły w kopytach, a bok palił ją żywym ogniem. Położyła się na drugim boku i zaczęła rzucać zaklęcia, najpierw Ukojenia,

a po nim Regeneracji.

 

Kosztowało ją to dużo wysiłku i sił, których teraz bardzo potrzebowała, ale przynajmniej jej bok przestał w końcu krwawić. Gdy wróci do domu, będzie musiała poleżeć przez kilka dni. Tylko jak tu wytłumaczyć nieobecność w pracy? Jej ukochany mąż na pewno przejmie obowiązki, dopóki ona nie wyzdrowieje, ale ile to potrwa?

 

Leżała tak przez ponad czterdzieści minut, zanim zdołała się znów podnieść. Jej magia była już na wyczerpaniu i musiała jak najszybciej odpocząć w ciepłym łóżku.

 

– Jeśli tego nie zrobię, to zemdleję – pomyślała.

 

– Hej, Ice Heart – odezwała się Night Shade – Dasz sobie radę. Musimy wracać do wioski, zanim ktoś nas zauważy. Niewiele normalnych kucyków łazi w nocy po lesie Everfree.

 

Miała rację. Żaden kucyk nie odważyłby się na to. I to mogło ściągnąć kolejne podejrzenia.

 

– T-tak. Poradzę sobie, Night. A jak nie, to Shock Hooves mi pomoże – pomyślała.

 

Ice Heart zrobiła kilka chwiejnych kroków w stronę wyjścia, lecz zachwiała się i gdyby nie ogier, który podbiegł i podparł ją swoim bokiem, nie utrzymałaby się na swoich kopytach.

 

– Musisz pójść do łóżka, kochanie. Natychmiast! – krzyknął do żony – Jeśli tego nie zrobisz, nie trzeba będzie królowej, bo sama zginiesz.

 

– Hej, Star Wind – powiedziała prawie szeptem, gdyż była bardzo wycieńczona – Możesz zrobić z tą kukłą co chcesz, tak jak obiecałam. Ja i tak nie miałabym sił się nią teraz zająć.

 

– Podejdź tu – rozkazała wciąż niememu pegazowi, który stał nadal pod szóstym posągiem – Pójdziesz z nim i wykonasz każde jego polecenie – rozkazała swojej kukiełce.

 

Gdy ruszyli, pegaz podążał posłusznie za Star Windem. Wkrótce cała szóstka pojawiła się

w blasku księżycowej poświaty wśród ruin zamczyska. W głównej hali, niedaleko wejścia, na podwyższeniu spoczywało pięć skamieniałych Elementów Harmonii, przemienionych wieki temu przez ich królową w kamienne kule. Mimo że wtedy zwyciężyły, opłaciły to własnym życiem.

 

– Cóż to byli za głupcy… – wystękała Ice Heart – Poświęcili się, i po co? Zrobili to nadaremno, nasza Królowa i tak powróci… – dodała, łamiącym się już głosem.

 

Po pół godziny, Night Shade, Ice Heart, Shock Hooves i Black Shadow dotarli do wyjścia z lasu. Przy pałacu został tylko Star Wind, który miał pozbyć się niepotrzebnej już zdobyczy Ice Heart.

 

– Podejdź tu – rozkazał kucykowi. Gdy ten posłusznie wykonał rozkaz, Star Wind wydał kolejny – A teraz skacz.

 

Niemy pegaz podszedł jeszcze bliżej krawędzi urwiska, po czym posłusznie skoczył w przepaść. Star Wind obserwował przez chwilę spadające ciało. Po chwili pegaz zniknął we mgle ścielącej się na dnie rozpadliny. Po kolejnej chwili rozległo się głuche uderzenie i trzask gruchotanego ciała. Star Wind obrócił się zadem do przepaści, rozpostarł skrzydła i wzbił się w górę, lecąc w stronę miasta Cloudsdale, gdzie sam mieszkał…

 

Tymczasem grupa czterech kucyków przechodziła obok farmy rodziny Apple. Shock Hooves niósł swoją nieprzytomną już żonę na grzbiecie. Na jej zadzie nie było już znaczka przedstawiającego lodowe serce. Zamiast niego widniało serce wyłożone małymi diamentami, gdyż Ice Heart ostatkiem sił rzuciła na znaczki swoich kompanów zaklęcie Iluzji, po czym zemdlała.

 

Power Hooves, bo tak teraz przedstawiał się ogier, pożegnał się z pozostałą dwójką, która ruszyła w stronę swoich domów, a sam zaczął iść w stronę rynku, gdzie znajdował się ich mały domek. Po dotarciu na miejsce, położył żonę na łózku, stojącym w ich małej izbie, a sam wślizgnął się do drugiego, które stało obok. Długo nie mógł zasnąć, rozmyślał nad tym, co powiedziała ich królowa…

 

“Tysiąc lat moich przygotowań diabli wezmą, jeśli ona się wyda!”

 

Tak, zagrożenie było realne, ale choć nie musiało dojść do najgorszego, Power Hooves trząsł się na samą myśl, co im zrobi królowa, jeśli to się stanie. Nie chodziło nawet o nich, bardziej martwił się co się stanie z ich kochaną córeczką.

 

– Accurate, wytrzymaj skarbie. Już niedługo, jeśli wszystko pójdzie dobrze… już niedługo do nas wrócisz – wyszeptał ze łzami w swoich zielonych oczach…

 

Obok niego leżała jego żona, ciężko poraniona i wycieńczona. Zanim odzyska przytomność, mogą minąć nawet trzy lub cztery dni.

 

Już za kilka godzin nad Equestrią miał nastać nowy dzień, przybliżając o krok powrót ich władczyni…

Koniec

Komentarze

W sumie moja ostatnia próba, tu jest już poważniejszy i cięższy z klimat… jeśli się nie spodoba, to dam se spokój, dopóki nie zachce mi sie czegoś innego pisać… A pisać przestałem, bo jestem lektorem amatorem. Chciałem pisać fantastyke, ale widać ta, mimo, że sie do tego miana kwalfikuje, to jest poprostu nie tym, czego widać czekujecie. Jednakże poraz ostatni prosze o rady i spostrzeżenie. Pomoże mi to w "rodzinnym kręgu" pisać. Że tak to ujmę.

Dobra, napiszę krótko. 3 teksty w jednym dniu. 3 teksty, w kóło Macieja o tym samym. 3 teksty, o jakichś kucykach; o jakiejś dziwnej magii. To stanowczo wystarczy. Może napisz i wstaw tutaj, coś z zupełnie innej beczki. Proszę. A porady? O ile się nie mylę, porady już dostałeś.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Ok, zanim pójdę spać, bo mnie te kucyki męczą. Porady – wydaje mi się, że tu nie dostaniesz porad, jak pisać w "rodzinnym kręgu". Bo to nie taki jednak mimo wszystko portal. Spotkałeś się z niezrozumieniem, bo – zupełnie na serio – piszesz o różowych kucykach, które straszą mnie na półkach z zabawkami i sprawiają, że dziękuję opatrzności czy czemus tam innemu, że mam syna. Kiedy piszesz – na serio - o, jak to określiłeś, dylematach moralnych, czy tam mrocznej stronie różowych i pistacjowych koników o turkusowych grzywach, no to tu nikt, a na pewno mało kto, przyjmie to ze zrozumieniem. Na swoim jednostkowym przypadku: ja tego nie rozumiem! Nie kapuję! Ja mam wrażenie, że Ty się wygłupiasz!  Uf, dobranoc.

@mkmorgoth, a ja zauważyłam, że to jeden tekst, tylko podzielony na części. Autorze, drogi tego nie da się czytać w tej formie. Napisz może jakąś normalną fantastykę.

To tekst podzielony na rozdziały, ale teraz widze, że świat zewnętrzny niezbyt to zrozumie… niektórzy tak, niektórzy nie, a szkoda… Choć może źle zacząłem, bo dopiero tutaj zaczyna się coś dziać wreszcie :( Dam wam spokój zatem, dałem w 2 rozdziale link do powazniejszego, apokaliptycznego dzieła.

Sorry, ale trzeciego tekstu o kucykach nie strawię. Musiałbym potem zacząć pisać horrory, kazać moim bohaterom przeżuwać żyletki, albo depilować okolice intymne piłą łańcuchową… 

Unfallu, i jeszcze niech w tym horrorze wystąpi kapitan Rape Victim, OK?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jak on wystąpi, to będzie horror dla korektora ;)

O, nie! Dzieł, w których występuje kapitan Victim, korektor nie ma prawa tykać, bo wszystko zepsuje!

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Taka próba korekty miała już miejsce :D

 

A tak swoją drogą, Night Shade, dajesz nam do przeczytania swoje teksty, oczekujesz rad i opinii, a przeczytałeś choć jeden tekst na tym portalu? Spotkałeś się z krytyką, ale Tobie też wolno wypowiedzieć własne zdanie o naszych wypocinach. Ja rozumiem, że wolisz czytać o kucykach, ale każdy z nas też ma swoje ulubione tematy, odległe od animowanych koników, a jednak kilka osób przeczytało Twoje opowiadanie. 

 

Może jakiś inny fantastyczny świat też Ci się spodoba. Odkryjesz, że nie tylko historie o kucykach mogą wycisnąć łezkę z oka, że blaszany robot także może mieć uczucia. Chcesz rad? Chcesz poprawić swój warsztat? Mądrze uczyć się na własnych błędach, ale jeszcze lepiej na cudzych. Poczytaj komentarze pod innymi opowiadaniami, aby nie powtarzać błędów, które ktoś już popełnił.

właściwie, to ten usera Seeker o dwóch gościach i meteorze, nem pamiętam tytułu… I tylko fragment

I jeśli chodzi o czytanie, to nie, nie tylko o "konikach" moją ulubioną książką jest Robinson Crusoe :)

Widzisz, autorze, jak nazywa się ten dział, do którego wrzucasz teksty? Czy nazywa on się "rozdziały", czy "opowiadania"? Masz gotowy tekst i wrzucasz go w ciągu jednego dnia w trzech częściach. No doprawdy.

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Kurde, miałam tego więcej nie czytać, a jednak to zrobiłam. No cóż, wybacz Autorze, ale skomentuję to tak: I don't wanna live on this planet anymore. x_x

Mermaids take shelfies.

Poszłam umyć korytarz, by odreagować to, co przeczytałam, no i tak pomyślałam: jeśli to ma być opowiadanie dla dzieci to ok, musisz tylko popoprawiać błędy i polepszyć warsztat. Ale z pewnością nie jest to coś odpowiedniego dla poważnego magazynu.

Mermaids take shelfies.

"Ale z pewnością nie jest to coś odpowiedniego dla poważnego magazynu." – a moim zdaniem jest. Pod warunkiem, że ten magazyn będzie ogromny i schowamy to w jego najciemniejszym kącie pod stertą zakurzonych, nie ruszanych od lat rupieci. 

 

Oczywiście to żart, Autorze, więc się nie obraź. Tej części nie przeczytałem i już raczej nie przeczytam.

No cóż: Lauren Faust, Autor Smerfów, Autorka muminków… wiecie co ich łączyło?? wszyscy SĄ DOROŚLI i pisują, bądź pisywali dla dzieci, a jakoś świat nie nazwał ich DZIWAKAMI, nie mówie, że mnie nazwaliście, może oglądanie serialu, może wydawać sie dziwne, ale nikt nie ma prawa wytykać palcami ludzi za to, że bajki piszą, lub swoje wersje opowiadań na ich podstawie. Bo w końcu same bajki też dorośli pisali :d

Spotkałeś się z niezrozumieniem, bo – zupełnie na serio – piszesz o różowych kucykach, które straszą mnie na półkach z zabawkami i sprawiają, że dziękuję opatrzności czy czemus tam innemu, że mam syna. Nie ciesz się tak, Ocho. Gdybyś miała cókę, to być może bawiłaby się ona, będąc dzieckiem, różowymi kucykami; masz jednak syna (jak i ja) i nie przyszło Ci do głowy, że być może, za ponad dwadzieścia lat… ? ;) Pozdrawiam.

Sorry, taki mamy klimat.

Zmroziło mnie, Sethraelu…

Nowa Fantastyka