- Opowiadanie: Pork Porn Fantastisz - Odcinek 2: Nadciągają chmury[+18]

Odcinek 2: Nadciągają chmury[+18]

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Odcinek 2: Nadciągają chmury[+18]

 

Lipcowe słońce wstało bardzo wcześnie. Zajrzało do mojego pokoju i padło plackiem na moją twarz. Później doszły jeszcze odgłosy przejeżdżających samochodów i inne, które łatwo przedarły się przez nieszczelne okno. Podniosłem się i wyjrzałem. Ktoś przywiózł węgiel do kamienicy naprzeciwko. Dwóch chłopów w waciakach szurało i wywijało łopatami na przemian, wrzucając węgiel przez małe okienko, znajdujące się przy samym chodniku. Trzeci siedział na furze i nalewał wódkę, by robota szła sprawniej. Po chwili, drzwi do pokoju otwarły się z impetem i do środka – niczym burza – wpadła siostra. Wskoczyła na łóżko, odrzuciła kołdrę i rzekła:

 

– Widzę, że cieszysz się na mój widok – chwyciła bokserki i pociągnęła w dół.

 

– Ej, siostra…

 

-No co?

 

– Tylko pamiętaj. Nie ustawiaj ssania zbyt mocno – rzekłem i dalej obserwowałem poczynania węglowców.

 

– Dobra – rzekła radośnie i zabrała się do pracy.

 

– Ostatnio jak wyssałaś tamtego typa, to tylko pusty garnitur ze skóry został. Ile później zamieszania z tym było. Ludzie myśleli, że to jakieś Ufo przyleciało i zabiło chłopa – zaśmiała się z pełnymi ustami. – Czasami myślę, że jesteś jak taki pająk i przez chuja, jak przez słomkę, wysysasz zawartość człowieka, albo jeszcze lepiej: wypijasz ludzi jak zwykłego drinka przez słomkę – rzekłem i poczułem, że po tych słowach chyba się lekko zdenerwowała, bo miałem wrażanie, że flaki boleśnie zmieniły swoje położenie. – No dobra, nie obrażaj się – powiedziałem i wszystko wrócił na swoje miejsce.

 

Boże, ja to mam szczęście. Mam przecież mam piękną siostrę nimfomankę, pomyślałem. Czego chcieć więcej.

 

Po udanej pobudce poszliśmy do kuchni na śniadanie. Włączyłem radio stojęce przy chlebaku i zajrzałem do lodówki. Szzzzzzzzz… Trzaski… Szzzz… Wczoraj doszło do parszywej kradzieży w naszym miasteczku. Podejrzewa się o to gang Kulawego Moo. Jeden ze sprawców nie żyje, jedna osoba jest nie przytomna… Prosimy o… Szzzzzzzzzzzzz.

 

– Patrzcie państwo do czego to dochodzi – podsumowałem, wyciągając jaja.

 

– Takie miasto – dodała siostra.

 

Zjedliśmy sadzone na boczku, wypiliśmy kawę i zapaliliśmy.

 

– Chcesz jeszcze szybki numerek przed wyjściem? – spytała siostra wypuszczając dym.

 

– Jak wrócę. Teraz muszę lecieć do pracy – zgasiłem papierosa w popielniczce i poszedłem się ubrać.

 

Schodząc po klatce schodowej spotkałem swojego sąsiada. Wyprowadzał właśnie na spacer swoją najnowszą pociechę. Dziewczynka na smyczy schodziła powolnym krokiem przed swoim panem. Rumiana i okrągła buzia, ładne długie włoski, w które wpięte były dwie kokardki. Ubrana w białą sukieneczkę, podkolanówki, balerinki z zapięciem. Sąsiad spojrzał w moją stronę.

 

– Dzień dobry panu.

 

– Dzień dobry – odparł.

 

– Jak tam nowa pociecha się sprawuje?

 

– Jak na razie dobrze. Raz tylko dostała porządnie, jak narobiła mi na nowy dywan.

 

– Zdarza się każdemu. Ja kiedyś…

 

– Nie w moim domu – przerwał mi i ściągnął brwi.

 

– Rozumiem.

 

– Dzisiaj nie ma co daleko się wybierać. Lepiej być w pobliżu domu, gdy to się zacznie.

 

– Dlaczego?

 

– Nie oglądał pan prognozy pogody?

 

– Niestety, nie.

 

– Nadawali obfite opady rzeżączkowe.

 

– Oj, to niedobrze.

 

– Nadciąga front męskich chmur ze wschodu. Znów będzie lała się ropa z nieba.

 

– No kurwa i gdzie są Amerykanie? Niech przylecą sobie po ropę. Niech zabiorą całą i spierdalają do siebie.

 

Rozmawiając tak zeszliśmy na sam parter, wyszliśmy z klatki i później każde poszło w swoją stronę. Po głowie przebiegła mi niczym wesz, dziwna myśl: „Ciekawe, co się stało z poprzednią pociechą? Przecież jeszcze tydzień temu ją mieli? Czyżby odpowiedź kryła się w kiełbasie, którą ostatnią dał na spróbowanie?”. Kiedyś było to nie do pomyślenia, taka sytuacja z tymi dziećmi, ale teraz to szkoda gadać – takie prawo. Ruszyłem w stronę zakładu pracy.

 

Robota jak robota. Zawsze mogłaby być lepsza. Nie ma co się rozpisywać na jej temat. Bynajmniej nie tym razem.

 

W przerwie od pracy bawiliśmy się w "Puść i schowaj". Mirek miał tego dnia potężne gazy, ale miał też godnego przeciwnika – Jarka. Ustali naprzeciwko siebie w odległości około pięćdziesięciu centymetrów. Spojrzeli sobie w oczy, po czym odwrócili się do siebie tyłkami. Mirek puścił potężnego pierda. Po odgłosach można było stwierdzić, że miał kształt kuli (czasami po prostu to się czuje). Jarek nie czekając nim gaz się rozproszy zassał go swym odbytem. Reszta oglądała pojedynek w skupieniu. O dziwo udało mu się wessać całego kończąc to cichym cmoknięciem. Wszyscy parsknęli śmiechem. Brzuch Jarka automatycznie uniósł się do góry, ale przynajmniej wygrał dwie dyszki. Wypiliśmy jeszcze wódkę i na tym był koniec naszej przerwy. Rozległ się dźwięk nakazujący powrót na stanowiska. Jarek oddał światu to, co wciągnął i wszyscy ruszyli w stronę hali.

 

Gdy wróciłem z pracy, siostry nie było w domu. Widocznie poszła po zakupy, czy coś. Przeszedłem do pokoju, wyjrzałem przez okno. Na niebie pełno było już chmur koloru ropy. Oby ropa jej nie dopadła, bo nie będę mógł później jej dotknąć przez jakiś czas. Spojrzałem na doniczkę wypełnioną ziemią, stojącą na parapecie. Czas było się w końcu zabrać do roboty. Poszedłem do toalety i po dłuższej walce wyrwałem sobie w końcu hemoroid. Włożyłem między półdupki kawałek zrolowanego papieru by wchłonął lejącą się krew, jedną ręką podciągnąłem spodnie i poszedłem zasadzić go w doniczce. Wróciłem do toalety by obmyć palce z krwi, gówna i doprowadzić dupę do stanu używalności. Doniczka będzie stała sobie na słoneczku i za jakiś czas wyrosną piękne owoce. Jadłem kiedyś u kumpla dorodne i dojrzałe hemoroidy, które sam wyhodował. Zerwał jednego i mi pokazał. Z wyglądu przypominały arbuzy, ale były rozmiarów grejpfruta. W środku takie soczyste i czerwone. Palce lizać.

 

Krew w miarę szybko przestała płynąć, ale nim doprowadziłem tyłek do stanu używalności z nieba zaczęła lać się ropa. Gdy coś takiego następuje, wtedy każdy, co żyw chowa się, gdzie tylko popadnie. By ropa nie dostała się przypadkiem do ust, czy gdzieś indziej. Parasole są mało przydatne na takiego typu opady. Stałem przy oknie, po którym ściekała wydzielina. Miasto oblepione było kleistą i śmierdzącą cieczą. Jutro będzie sporo roboty dla więźniów. W końcu na coś się przydadzą. Poszedłem się położyć.

 

Tymczasem w innej części miasta. W pewnym mieszkaniu. Przygaszone światło, tapety odklejające się od ścian. Mężczyzna – zaczesany „krótko z przodu, długo z tyłu”, w wielkich okularach o grubych szkłach; o małych świńskich oczkach –zbliżał się wolnym krokiem w stronę łóżka, trzymając w ręku wielki nóż. Gdy stał już obok łóżka, uśmiechnął się i zaczął cicho śpiewać:

„Już opadły liście.

Zaropiałe oczy nieba.

Gęsty dzień, gęsty dzień.

Nikt nie zaśpiewa ci pożegnalnej pieśni.

Lepiej ukryć się przed nim.

Ukryj się przed tym,

co nadchodzi na zimnych skrzydłach.

Rusz się w końcu i uciekaj dziewczyno.

On będziesz pragnął twego wewnętrznego ciepła.

 

No chodź, po prostu to poczuj

Nie rozumiesz tego?

Nic więcej.

 

Lepiej uwierz.

 

Gdy się tobą zajmie,

twe serce zamieszka w zamrażalce.

On przychodzi, gdy jesteś zupełnie sama

i tak pięknie bezbronna.

Lepiej się ukryj zanim cię znajdzie.”

 

CDN.

 

 

Koniec

Komentarze

-

eeeeee O.o

Znałem poprzednią część, a jednak przeczytałem. Nienawidzę się.

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Hm… Kiedyś, dawno temu, czytałem jakąś ksiażkę, ale nie mogę sobie przypomnieć ani tytułu, ani tym bardziej autora. W Twoim przypadku będzie podobnie.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Phi… spodziewałam się jakiegoś porządnego świntuszenia, a tu tylko odgrzewane fekalne dowcipasy:) Nic szczególnego. Po prostu głupie. Część pierwsza całkiem słabiutka, część druga lepsza, czyta się znośnie. Ale jak już się chcesz w te klimaty zagłębiać, to weź napisz porządny porno– kawałek, z soczystym opisem porządnych wygibasów;) Potem wrzuć gdzieś, gdzie cię docenią. Obawiam się, że fantaści bywają pruderyjni – rzadko zdarza się trafić w powieści fantastycznej na "mocniejszą scenę łóżkową", bardzo rzadko;), choć bywa, czasami, bardzo czasami;) Cienkie to szokowanie.

Byłem, przeczytałem, nie podobało się ani nie zszokowało.

Nowa Fantastyka