- Opowiadanie: telenophe - 29.11

29.11

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

29.11

29.11

 

-Czy wie pani dlaczego tu jest?

-Nie.

-Nie wie pani?

Dziewczyna podciągnęła kolana pod brodę i szczelnie owinęła się szarym, luźnym swetrem. Sprawiała wrażenie, jakby chciała się upodobnić do głazu, albo dużego kamienia. Nie odpowiedziała na pytanie.

-Rodzina martwi się o panią. Domyśla się pani czemu?

-Nie.

-Nie stało ostatnio się nic, co mogło ich zaniepokoić?

Tym razem podniosła głowę nawiązując kontakt wzrokowy z rozmówcą. Miała ogromne, ciemne oczy otoczone rzędem idealnie czarnych i gęstych rzęs.

-Ty mi powiedz. -jej głos był nienaturalnie chłodny.

-Chcesz mi o czymś opowiedzieć?

-Przeszliśmy na „ty”?

-Chciałem być formalny, ty zaczęłaś.

Wywróciła oczyma i usiadła po turecku z miną obrażonego dziecka.

-Miejmy to za sobą.

-Cieszę się, że postanowiłaś współpracować. Opowiedz mi więc… hmm powiedzmy o wczorajszym dniu.

Przez chwilę milczała, przypatrując się swoim paznokciom.

-Wstałam rano. Ubrałam się, zjadłam śniadanie. -zrobiła pauzę czekając na reakcję. Takowej nie otrzymała więc kontynuowała. -Wyszłam z domu, na przystanku czekałam z pół godziny na tramwaj. Wsiadłam do niego, lecz po paru minutach jazdy pojazd zatrzymał się gwałtownie. Uderzyliśmy w samochód. Było w nim troje ludzi. Dwoje umarło.

-Skąd wiesz, że nie żyli? Czekałaś aż przyjedzie pogotowie?

-Jeżeli nie potrafi pan odróżnić trupa od żywego to chyba powinniśmy się zamienić miejscami. Nie, nie miałam czasu czekać, od razu poszłam na inny przystanek. -zapauzowała. -Zrobiłam zakupy i wróciłam do domu.

-Nie działo się nic więcej?

-W sumie… idąc po te zakupy spotkałam przystojnego chłopaka. Spodobałam mu się. Chciał mnie zaprosić na kawę. Pewnie zrobiłby to gdyby to fakt, że miał dziewczynę.

-Powiedział ci to?

-Uważasz, że całował się ze swoją siostrą? Myślałam, że jest to nielegalne.

-Sarkazm jest tu zbędny. Co było później?

Przygryzła wargę i westchnęła ze znudzenia.

-Wieczorem wyszłam na spacer. Była piękna noc, gwiazdy świeciły a całe miasto było otulone chłodnym powietrzem. W jednej uliczce spotkałam paru mężczyzn. Wśród nich był też ten chłopak, ten, któremu się podobałam. Zaczepili mnie.

-Uciekłaś?

-Było ich pięciu. Jeszcze nie nauczyłam się latać. Zaczepili mnie, a jeden położył mi rękę na ramieniu. Nie był tak przystojny jak jego koledzy. Nie spodobało mi się to. -Zmarszczyła brwi. -Nie to, że był brzydki, lecz to, że mnie dotknął. Wyjęłam nóż z kieszeni i pchnęłam go w brzuch. Reszta szybko uciekła.

-Czemu miałaś nóż w kieszeni?

-Chciałam nazrywać trochę kwiatów z parku.

-Wezwałaś pogotowie?

-Rana była płytka, nie uszkodziła żadnych narządów. Nie było takiej potrzeby.

-Co się stało z napastnikiem.

-Nie wiem.

-Jak się z tym czujesz?

-Nie wiem.

Dziewczyna odmawiała odpowiedzi na dalsze pytania.

 

 

03.12

 

-Dlaczego go zaatakowałaś?

-Chciał mnie skrzywdzić

-Nie pomyślałaś, że chciał się o coś zapytać?

-Pomyślałam. Za każdym razem myślę i wybieram najbardziej prawdopodobny układ zdarzeń. Mógł podejść do mnie i zapytać o godzinę. Mógł też poprosić o pomoc w ściągnięciu kota z drzewa. Kiepsko by jednak wyglądało na policji, gdyby ofiara tłumacząc swój absurdalny brak ucieczki przed napastnikiem tym, że mogło mu zabraknąć drobnych na bilet.

I tym razem ubrana była w szarości, a jej ponury nastrój wydawał się zaraźliwy.

-Opowiedz mi więcej o tym wypadku tramwajowym.

-Tu nie ma o czym opowiadać, takie rzeczy się zdarzają codziennie.

-Zwykle ludzie są w szoku, gdy widzą kogoś martwego.

-Nikogo nie widziałam. Przecież mówiłam, że od razu poszłam dalej. -wydawała się zirytowana tą rozmową. -Odeszłam, zanim zbiegł się tłum by podziwiać widowisko.

-Ostatnio powiedziałaś że dwoje ludzi zmarło. Skąd to wiedziałaś? Nie pisano w prasie o tym wypadku.

Zaśmiała się cicho. Lekki uśmiech sprawił, że jej twarz na chwilę straciła oblicze grobowej maski.

-Za tobą stoi szafa prawda? Widzisz ją?

-Nie.

-A jednak wiesz, że ona tam jest.

-Dlaczego nie chcesz współpracować?

Odpowiedziała idealną ciszą.

-Uznasz mnie za wariatkę.

-Zostałaś tu przyprowadzona siłą, wierz mi, już masz taką opinię, nie zepsujesz jej bardziej.

-Co chcesz wiedzieć? -usiadła prosto i założyła nogę na nogę.

-To co mi opowiadałaś o tamtym dniu…. Twoja matka przyprowadziła cię tu, po tym jak powiedziałaś jej, że wasz kuzyn zginie.

Westchnęła cicho i wzruszyła ramionami.

-Aż tak bardzo ją to przeraziło?

-Był jedną z ofiar tego wypadku. Wiedziałaś?

-Tak.

-Mówili o tym już od dawna. Miał złą aurę, nie powinien w takim stanie nawet wsiadać do auta.

-Kto mówił?

 

 

12.12

 

Na spotkanie przyszła spóźniona. Usiadła na fotelu i monotonnie wpatrywała się we wskazówki zegara na ścianie.

-Lekarz zaniepokoił się twoim stanem. Uważa, że masz zaburzenia psychiczne.

-Co dokładnie powiedział?

-Z twoich wypowiedzi wyszło, że słyszysz jakieś głosy?

-Chcą mnie zamknąć?

-Rozważają to.

Rozejrzała się po pokoju. Jej uwagę wyraźnie przyciągał zegar ścienny.

-Wierzy pan w koniec świata?

-Nie.

-My też nie. Nie zapowiada się na to, jest bardzo ładny dzień.

-O kim mówisz?

-O moich przyjaciołach.

-Oni powiedzieli ci, kto zginął w tym wypadku?

Pokiwała radośnie głową.

-Coś jeszcze ci mówią?

-Rozważamy. -rzuciła szybkie spojrzenie na zegar. -Za parę minut wejdzie tu moja matka z lekarzem i zawiozą mnie na oddział zamknięty, prawda?

-Skąd wiesz?

-Zgadliśmy. -uśmiechnęła się. -Teraz pozwoli pan, że już wyjdę. Ma pan dobrą aurę, nie powinno spotkać pana nic złego.

-Nie należy mi się jakieś wyjaśnienie?

Stanęła w bezruchu.

-Pytaj.

-Kim są ci przyjaciele?

-Nikim specjalnym. Rozmawiamy ze sobą i dyskutujemy na różne tematy. Wymieniamy się wiedzą.

-Spotykacie się gdzieś?

Wskazała palcem na czoło.

-Tak jest szybciej. Spotkaliśmy się kiedyś przypadkowo i tak już zostało.

-Czemu mi to mówisz?

-I tak nie powtórzysz nikomu, przecież wsadzili by cię do wariatkowa.

Była na tyle uprzejma, że wychodząc zamknęła za sobą drzwi.

Koniec

Komentarze

A nie w całości co przypominała? Tudzież to nie albo, tylko i.

Czym jest ten tekst??? Bo z całą pewnościa nie jest to opowiadanie. I nie zauważyłam w nim nawet odrobiny fantastyki.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Hy? Ja też tu nie widzę ani fantastyki, ani sensu.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Co to jest tak w ogóle? Fragment czegoś?

Fantastyki brak, sensu też.

Jak ostatnio tu zajrzałem, był jeden fragment. Teraz są trzy. To już całość? Czy jeszcze będziesz dodawać?

Słabo. Jakieś dialogi, które są w zasadzie o niczym. Ni to opowiadanie ni słoik musztardy.   Pozdrawiam

Mastiff

Teraz już jest jakiś sens, jest jakaś fantastyka. Cały czas nie ma poprawnego zapisu dialogów. Lepiej wstawiać już skończony utwór, a nie dopisywać/improwizować po pierwszych komentarzach. Czy to już koniec?

Babska logika rządzi!

Zapis dialogów można opanować dopiero na siedemnastym semestrze filologii?

Opowiadanie składające się z samego tylko dialogu, to niestety nie jest opowiadanie. I tak też jest w tym przypadku.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Przyłączam się do grona zawiedzonych. Pewnie jakiś pomysł w tym drzemie, ale wykonanie? Spalone.

Dla mnie ma swój urok :)

Przynoszę radość :)

Nowa Fantastyka