- Opowiadanie: Wesoły - Rodzina na swoim

Rodzina na swoim

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Rodzina na swoim

 

– …tak… – ciągnął przedstawiciel handlowy. – Statystycznie rzecz biorąc przypada na państwa następca męski, sztuk jeden i jeden potomek płci żeńskiej.

 

– Jak to? – zdziwiła się Jagoda.

 

– To wynika z wzorów i tabel, szanowna pani – tłumaczył cierpliwie akwizytor. – W obecnym modelu społecznym współczynnik zastępowalności pokoleń wynosi 2,4. To oznacza, że do zachowania wielkości społeczeństwa na obecnym poziomie, każda para powinna mieć 2,4 dzieci. Oczywiście nie da się mieć dzieci ułamkowych, he he he…

 

– No tak, hi hi hi! – mąż Jagody uprzejmie zaśmiał się z marnego dowcipu. Zawsze uważał, że gości nie wolno urazić brakiem taktu. W ogóle starał się być grzecznym i pożytecznym człowiekiem.

 

– Andrzej, daj spokój! – delikatnie, lecz zdecydowanie skarciła męża Jagoda. – Próbuję zrozumieć. Proszę pana, a dlaczego nam przysługuje dwoje dzieci?

 

– Tak jak wspomniałem, to wynika z wzorów i tabel, łaskawa pani – uśmiechnął się szeroko akwizytor. – Wzięto pod uwagę państwa zdrowie, osobowości, przewidywany przebieg kariery zawodowej, no i oczywiście dochody. Być może nie powinienem tego mówić, ale plasujecie się państwo w górnych 30% klasy średniej. To bardzo dobry wynik. Mało kto dziś może sobie pozwolić na dwójkę dzieci!

 

– Są tacy, którzy mają i trójkę!

 

– Ba! Oczywiście! Menadżerowie wysokiego szczebla, akcjonariusze większościowi i Zasłużeni Krzewiciele mają do dyspozycji pakiet D3. Choć powiem pani, nie wszyscy z niego korzystają. Widzi pani, dzieci to jednak olbrzymia odpowiedzialność i obowiązki. Nie zostaje zbyt wiele czasu i pieniędzy, aby skorzystać ze wszystkich wspaniałości jakie dziś oferuje rynek.

 

– Tak, tak – zgodził się Andrzej. – Dzieci są bardzo absorbujące…

 

– Właśnie! – podchwycił handlowiec. – A popatrzcie państwo na to! Mam tu folder najnowszego ośrodka na Hawajach. Imponujące , prawda? Baseny z regulowaną falą, masaże plazmowe, auto-tancerz całodobowy… Kolega wrócił tydzień temu, mówi: „Rewelacja!”. Proszę mnie źle nie zrozumieć. Macie państwo przepiękne mieszkanie, ale od czasu do czasu trzeba wyjechać, odpocząć!

 

– Oczywiście! – ożywił się Andrzej kartkując folder. – Wspaniale to wygląda, egzotycznie!

 

– No, ale wracajmy do dzieci panowie! –ostudziła ich Jagoda. – O tym mówiliśmy.

 

– No właśnie! – akwizytor klasnął w dłonie przerywając Andrzejowi tropikalne rozmarzenie. – Nie pokazałem tego folderu przypadkiem. Niech pani zobaczy. Tam, na przedostatniej stronie jest cennik.

 

– O mój Boże! 400% drożej za pokój 3-osobowy. Za dwójkę dzieci 600% więcej!

 

– Takie są dziś stawki! – handlowiec wzruszył ramionami. – Obowiązkowa podwójna opieka, nadzór wychowawczy, dodatek za niestandardowe zachowania… Zresztą to nie dotyczy tylko wakacji, to w końcu można sobie odpuścić, ale proszę policzyć: szkoła, korepetycje, modne gadżety, szkolenia, studia. To koszty i wyrzeczenia, a skutek nieprzewidywalny…

 

– …jednak bylibyśmy z mężem w stanie znieść te niedogodności.. Chyba jednak się zdecydujemy…

 

Jagoda spojrzała na męża. Andrzej unikał jej wzroku. Za to przedstawiciel cały czas beznamiętnie ją obserwował. Choć z uprzejmym uśmiechem. Logika i rozsądek były po jego stronie.

 

– Widzi pani… – zaczął spokojnie gość. – Oczywiście zrobicie państwo jak będziecie chcieli, to wolny kraj! Proszę jednak pamiętać, że nasze modele matematyczne są oparte na najnowszych osiągnięciach nauki. Tabele i wzory w państwa przypadku wskazują, że nawet przy opcji jednego dziecka prawdopodobieństwo depresji, rozwodu, biedy i dysfunkcji wynosi 27%.

 

– To nie tak dużo…

 

– Niby tak, ale wie pani. Będą kontrole, komisje. Urzędy pilnują takich rzeczy. Może nawet w telewizji państwa pokażą w programie o patologiach. To nic przyjemnego. Będziecie się państwo starać ze wszystkich sił, wiem, ale… to nie wystarczy. Proszę państwa, nasze tabele naprawdę rzadko się mylą. Jeśli zdecydujecie się na dzieci, czeka was koszmar!

 

– … a jednak… – próbowała oponować Jagoda.

 

– Co pan o tym myśli? – bezceremonialnie przerwał jej akwizytor spoglądając ostro na Andrzeja.

 

– Bo ja wiem… – Andrzej aż podskoczył pod ciężarem spojrzeń. – To niełatwa decyzja. Ale trzeba ją podjąć prawda? No tak… Musimy chyba być rozsądni, Jagodo. Te tabele naprawdę rzadko się mylą…

 

Tym razem to żona wpatrywała się w podłogę. Milczała.

 

– Rozsądek to bardzo ważna rzecz, cieszę się, że jest pan tego samego zdania co ja – akwizytor uścisnął mu dłoń, wypełniając swoim energicznym głosem krępującą ciszę. – Gdybyśmy mieli więcej takich odpowiedzialnych ludzi jak pan, świat uniknąłby wielu kłopotów!

 

Gospodarze nie czuli się najlepiej, najchętniej coś by zrobili, dokądś wyszli, przemyśleli, ale nie wypadało. Przecież gość…

 

– Skoro tak się ładnie dogadaliśmy, skoro mamy tak podobne spojrzenie na życie, proponuję, abyśmy przeszli na ty!

 

– O, naprawdę… – Andrzej był zaskoczony, lecz wiele więcej nie zdążył powiedzieć. Akwizytor żywiołowo wziął go w ramiona i ucałował.

 

– Lucjan jestem! Lucek dla przyjaciół!

 

– Andrzej…

 

– Jagoda…

 

– Słuchajcie, skoro już jesteśmy ze sobą tak blisko, mam coś dla was. Wyjątkowego i super korzystnego. Taka, że tak powiem „opcja zerowa”.

 

– Co to takiego?

 

– To bardzo proste. Tu jest tabela specjalnie dla was. Nie mówcie nikomu, że wam ją pokazałem, bo mogę mieć kłopoty. Patrzcie! Tutaj w tej kolumnie. To koszt wychowania dziecka. W opcji z rodzeństwem i bez. Patrzcie!

 

– Mój Boże!

 

– Tak, tak. Dobrze widzicie. Dwa miliony!

 

– Nie zdawałem sobie sprawy…

 

– Takie życie! – akwizytor ciągnął rozmowę w dobrze sobie znanym kierunku. – Słuchajcie, przyjaciele. Dwa miliony to przyjemna sumka. A co byście powiedzieli, gdybym wam obiecał, że jeszcze dziś będzie na waszym koncie?

 

– Jak to? – zapytali równocześnie. Andrzej i Jagoda drżeli. Dlaczego? Może znali odpowiedź, zanim zapytali. Może nie trzeba było pytać? Uciekać, uciekać daleko! Ale przecież gość, nie wypada…

 

– Przecież wiecie o co chodzi. Podpiszcie i będzie spokój – akwizytor wpatrywał się w nich bezlitośnie. Z eleganckiej teczki wyciągnął trzy egzemplarze umowy. I długopis.

 

– No nie wiem, to trochę radykalne…

 

– Radykalne?! Daj spokój, większość rozsądnych ludzi tak robi, żyje bogato i bez zbędnych stresów! Zastanów się! Korzystaj z okazji, skoro los ci ją pod nos podsuwa. Andrzej!

 

– No nie wiem…

 

– Nie wygłupiaj się, Andrzej! Bądź mężczyzną. Przecież to nie cyrograf! – zaśmiał się Lucek.

 

Andrzej jeszcze raz odważył się spojrzeć na gościa. I jeszcze raz się ugiął. Nie, nie wypada odmawiać gościowi.

 

– No! – zachwycił się handlowiec, gdy wszystkie podpisy znalazły się we właściwych miejscach. – To co, wszystko załatwiliśmy, więc lecę. Zdążę jeszcze przelew zrobić. Podjęliście rozsądną decyzję! Cześć!

 

Gdy wyszedł, Jagoda z miejsca włączyła telewizor. Na szczęście leciał ich ulubiony show. Nim się rozsiedli przed plazmą, tablet dał znać o przelewie dwóch milionów. Byli teraz bogaci. Dzięki swojemu rozsądkowi.

 

Nagle Andrzejowi wydało się, że coś poczuł. Wyszedł na korytarz sprawdzić co to za zapach. Od razu zwrócił uwagę na modny kapelusz. Akwizytor zostawił! Chwycił zgubę, wybiegł z mieszkania na klatkę, potem na dwór. Handlowca ani śladu!

 

Rozejrzał się po osiedlu. Dobrze utrzymany, czysty trawnik, dominanty przestrzenne bez śladów świńskich napisów. Porządek, cisza i spokój. Aż dreszcz przeszedł Andrzejowi po plecach. Jeszcze raz spojrzał na modne nakrycie głowy. Gust i elegancja! Woda kolońska pewnie też ekskluzywna. Przysunął kapelusz do nosa i wciągnął powietrze. Dziwne! Jakby siarka… Cóż taka moda pewnie teraz. Ostatni raz rozejrzał się za niedawnym gościem i niespiesznie (dokąd i po co miałby się spieszyć?) wrócił do mieszkania.

 

Jagoda czekała w salonie. Wtulona w fotel, owinięta kocem dyskretnie otarła łzę. Już nic, już się uśmiechała.

 

– Eh, to co, realizujemy kredyt, tak? – powiedziała do męża z uśmiechem. – Jedźmy na te Hawaje!

Koniec

Komentarze

Hmm… Tekst napisany całkiem ładnie, nie rozumiem tylko do końca postaci akwizytora. Co on w zasadzie oferował? No i ten moment przejścia na "ty"… Wygląda na to, że on funkcjonuje tylko po to, żebyśmy poznali imię bohatera i domyślili się, kto zacz. Mam jeszcze zastrzeżenia do: Nie wystarcza zbyt wiele czasu i pieniędzy, aby skorzystać ze wszystkich wspaniałości jakie dziś oferuje rynek… – tu jest chyba coś nie tak.

I jeszcze raz się ugiął. Nie, nie wypada odmawiać gościowi. – Znaczy podpisał umowę tylko dlatego, że nie odmiawia się gościowi?

"nie rozumiem tylko do końca postaci akwizytora. Co on w zasadzie oferował?" Znaczy spieprzyłem, skoro to nie jest czytelne ;) "Mam jeszcze zastrzeżenia do:  Nie wystarcza zbyt wiele czasu i pieniędzy, aby skorzystać ze wszystkich wspaniałości jakie dziś oferuje rynek… – tu jest chyba coś nie tak." Tak, cos jest nie tak, dzięki.

"I jeszcze raz się ugiął. Nie, nie wypada odmawiać gościowi. – Znaczy podpisał umowę tylko dlatego, że nie odmiawia się gościowi?" Także dlatego. Niewiem czy powinienem tu pisać co miałem na myśli pisząc to opowiadanie. Każda postać ma tu znaczenie symboliczne. Więkoszość rzeczy, które sie dzieją także. Jeśli teskt jest nieczytelny, to źle, ale nie wiem jak miałbym go ucznić czytelniejszym bez trywializacji.

p.s. Szkoda, że komentarzy nie da sie edytować. Zęby bolą od błędów (moich)!

Jeśli chodzi o to, czy widać, co mają symbolizować postaci, to widać. Tylko chodzi o powiązania logiczne. Na początku mamy akwizytora, mówiącego coś o dzieciach – nasuwa się takie bardziej Huxleyowe skojarzenie, że w tej wizji świata trzeba kupować licencje na dzieci, jak polisy ubezpieczeniowe, od wędrownych agentów. Potem BACH, akwizytor wyciąga katalog z biura podróży. WTF? Coś tam w końcu tłumaczy, że chce im pokazać, z jakimi kosztami wiążą się dzieci, tyle że mówi to dopiero po zachwaleniu oferty biura podróży i wychodzi jakby się tłumaczył. Itd. Ogólnie, tekst nie jest zły. Zdecydowanie. Rozumiem jego przesłanie, tylko zachowanie akwizytora wydało mi się mało naturalne. No, ale może to już czepialstwo z mojej strony ; )

No właśnie nie wiem, czy to było czytelne, bo Szatan akwizytor oferował im kasę za NIEPOSIADANIE dzieci. Taka refleksja nad rzeczywistością. Chociaż starałem się to lekko ubrać w strój fantasryki. Ale nie za bardzo.

Akwizytor od samego początku chce od nich deklaracji, ze dzieci miec nie będą i za to dostaną kasę. Ona chce dzieci, a on jest słaby. I to wszystko wykorzystuje akwizytor.

To zrozumiałem ; ) I to za wcześnie, bo domyśliłem się w momencie przejścia na "ty" ; )

No to rzeczywiście za wcześnie. Nieładnie tak się spieszyć ;)

Zgadzam się z Kaelem, że tekst jest całkiem nieźle napisany. Tylko że, czytając, cały czas miałam wrażenie, że to wszystko zmierza do jakiegoś nieznośnie moralizatorskiego zakończenia. No i miałam rację. I nie chodzi mi o sam zamysł. Wiadomo, dzieci to koszty, nie tylko finansowe, w sumie wygodniej ich nie mieć, ludzie nie decydują się na dzieci ze względu na własny komfort itp. itd. To poważny problem, a Ty potraktowałeś to bardzo łopatologicznie, symbolika jest – jak dla mnie – zbyt nachalna. Jeszcze ten zapach siarki na koniec. Dałoby się z tego zrobić coś ciekawszego, moim zdaniem – zwłaszcza, że – sądząc po całkiem niezłym jak na debiutanta warsztacie – masz potencjał.

Czułem, że siarka może śmierdzieć zbyt wyraziście, ale mimo wszystko zdecydowałem jej użyć. Dziękuję za opinię.

Całkiem przyjemny kawałek tekstu, chociaż moim zdaniem trochę niejasna ta domniemana przemiana akwizytora w diabła. Poza tym wszystko cacy – może nie 100% język literacki, ale taki własnie zwyczajny, jakim porozumiewają się ze sobą zwyczajni ludzie. Bardzo fajne.

Zupełnie nie rozumiem, dlaczego diabłu zależy, aby jagoda i Andrzej nie mieli dzieci. Wszak dziecko, gdy urośnie, będzie potencjalną duszyczką, do pozyskania oczywiście…  

 

„Unikał jej wzroku, siedział z oczami wbitymi w podłogę. Za to przedstawiciel handlowy świdrował ją beznamiętnie”. –– Czy przedstawiciel handlowy beznamiętnie świdrował podłogę przy pomocy wiertarki czy innego przyrządu, i dlaczego to robił? ;-)  

 

„Tym razem to żona wpatrywała sie w podłogę” –– Literówka.

 

„…najchętniej coś by zrobili, gdzieś wyszli…” –– …najchętniej coś by zrobili, dokądś wyszli

 

„…proponuję, abyśmy przeszli na Ty!” –– …proponuję, abyśmy przeszli na ty!  

 

„…i niespiesznie (gdzie i po co miałby się spieszyć?) wrócił do mieszkania”. –– …i niespiesznie (dokąd i po co miałby się spieszyć?) wrócił do mieszkania.

 

„Eh, to co realizujemy kredyt, tak? – zagadnęła do męża z uśmiechem”. –– Ech, to co, realizujemy kredyt, tak?zagadnęła męża z uśmiechem. Ech, to co, realizujemy kredyt, tak? – zagadała/powiedziała do męża z uśmiechem.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

@regulatorzy Za wskazanie błędów dziękuję – bardzo pomocne. A co do diabła: w kręgu kulturowym z którego się wywodzę, diabeł jest zły i dąży do zniszczenia wszelkiego stworzenia, także życia. W tym utworze obrał strategię przeciwdziałania rozmnażaniu ;)

Ciesze się, że pomogłam. ;-) Terazrozumiem. Okazuje się, że co krąg, to inny diabeł. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Kto dzisiaj wpuszcza akwizytorów do domu?:) Do przeczytania, ale mi również pewne zachowania sprzedawcy wydawały się zbyt nachalne, a przelanie komuś pieniędzy za nie poczęcie dziecka to dziwny pomysł. Gdyby kupił od nich malucha, to jeszcze jakoś by uszło… Z rzeczy technicznych: błędnie zapisujesz dialogi, brakuje też kilku przecinków.   Pozdrawiam  

Mastiff

@Bohdan Błędnie zapisuję dialogi? O jakie błędy chodzi?

Może być, ale faktycznie morał lekko nachalny. I nie rozumiem tego ograniczenia liczby dzieci. Dlaczego pakiet 3D przysługuje tylko nielicznym?

Babska logika rządzi!

@Finkla "Dlaczego pakiet 3D przysługuje tylko nielicznym?" A tego nie wiem, to by trzeba Szatana zapytać ;) Coś jednak w tym jest, nawet w naszym świecie większość zamiast pakietu D3 wybiera telewizję 3D.

Podobało mi się. Bardzo żywy tekścik, czyta się płynnie i przyjemnie. Akwizytor dobrze wykreowany, potrafi się zachowywać, moment z przejściem "na ty", ewidentna zmiana strategii i Andrzejek został złapany w sieć ;) Ale fakt, źle, że uznałeś czytelników za mało rozgarniętych i wyskoczyłeś z tym kapeluszem. Lepiej pozostawić nutkę niedopowiedzenia, niż wywalać kawę na ławę. W niektórych przypadkach, rzecz jasna ;)

Nowa Fantastyka