- Opowiadanie: Adik16 - Nie przychodź już więcej [horror, short]

Nie przychodź już więcej [horror, short]

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Nie przychodź już więcej [horror, short]

 

31.10.13:

 

Migotliwe światło przestarzałej lampki odciągało mnie od dalszej lektury. Gasnąca co parę chwil żaróweczka grała na nerwach cichym charczeniem. Było już późno, ale za wszelką cenę chciałem poznać zakończenie opowieści. Zerknąłem za szybę – na ulicach nie było widać żywego ducha, wszyscy pochowali się w swoich domach, ustawionych jak domino, w szeregu szaroburych pudełek, które przypominały pochód bezimiennych sylwetek. Tylko ci, którzy nie mieli dokąd wracać, leżeli skuleni w nędznych plamach ciemności. Wiedziałem, że to będzie najlepsze Halloween, jakie kiedykolwiek miałbym okazję przeżyć. Noc w ponurej bibliotece, z porywająco mroczną i trzymającą w napięciu lekturą. O sytuacji doprowadzającej mnie do paniki, o miejscu, w którym się znajdowałem i czasie, jaki mi towarzyszył. Zastanawiała mnie tylko wścibskość bibliotekarki, która z uporem maniaka wypytywała o dzisiejszą lekturę. „Tylko nie horrory, młody człowieku.” – szeptała. Ale ją rozumiałem, zapewne nie siedziała na nocnej zmianie z własnej woli, chcąc zapewnić molom książkowym dodatkowych wrażeń.

 

 

 

„Właśnie zamykał bibliotekę, gdy usłyszał rozchodzący się po całym pomieszczeniu odgłos dzwoniącego telefonu. Złapał za słuchawkę, przyłożył do ucha i wycedził poirytowany:

 

– Halo!?

 

Po drugiej stronie słychać było cichy dźwięk sapania, który przerażająco komponował się z trzaskami towarzyszącymi połączeniu. Rozmówca wciąż milczał, więc bibliotekarz zapytał ponownie:

 

– Halo!? Kto dzwoni?

 

Po chwili niepewnie przekręcił klucz w zamku. Wolał zostać, ale w domu czekała na niego rodzina. W czasie dłużącej się drogi rozważał słowa, które usłyszał: „Zostań, przenocuj tu, nie chcesz chyba umrzeć?”. Chwilę później wydawał się przebywać w zupełnie innej rzeczywistości, strach niemal natychmiast go sparaliżował. Mężczyzna szedł nierówną asfaltową drogą pośród lasu, zimny wiatr wprawiał w chwiejny ruch otaczające go konary drzew. Coś zaszemrało za plecami. Chłód ustał. Bibliotekarz usłyszał gwałtowny trzask łamanych korzeni, chwilę potem już tylko czuł przeszywający ból, a w uszach grał nieprzyjemny chrzęst łamanych kości.

 

Leżał przygnieciony ciężkim balem drewna, nie bez wysiłku podniósł prawą powiekę i ujrzał obrzydliwą bestię, której nie był w stanie zidentyfikować. Z jej przerośniętego ciała spływała lepka maź, brudne szpony wbijały się w parchate dłonie, przy ściskaniu pięści. Potwór sapał, uwalniając ohydny odór z każdego możliwego otworu. Przyglądał się z pozorem czułości i szeptał tylko:

 

– Śpij, wszystko będzie w porządku.

 

Mężczyzna zdał sobie sprawę, że ten sam głos słyszał kilka minut wcześniej. Przestrzegał go, jak gdyby bestia nie chciała czynić zła, a jedynie przeciwstawić się swojej odrażającej naturze”.

 

Nigdy nie pomyślałbym, że tyle ciarek może wypełznąć na ciało człowieka. Byłem usatysfakcjonowany. Miałem wstawać, gdy zobaczyłem, że obok mnie siedzi zjawiskowa dziewczyna. Patrzyła przenikliwymi oczami, lampka już tak nie drażniła. Spojrzałem na nową towarzyszkę, nie mogąc powstrzymać cisnącego się na usta uśmiechu. To naturalny odruch, gdy człowiek bezpośrednio obcuje z pięknem w czystej postaci.

 

– Cześć, co tutaj robisz? – zacząłem, a reszta potoczyła się naprawdę szybko.

 

Rozmawialiśmy bez jakichkolwiek przeszkód, mimo że dopiero się poznaliśmy. Niebywałem, mieliśmy ze sobą tyle wspólnego: ulubiona książka, ten sam gatunek zwierzaka czekającego w domu, wiek i miłość do horrorów. Kolejne minuty upływały nam w przerażającym tempie, nie mogłem oderwać oczu od jej uśmiechu i przestać zadawać pytania, chcąc słyszeć jej anielski głos jeszcze i jeszcze. Po jakimś czasie wstała mówiąc, że musi już iść. Chciałem poprosić o kontakt, ale zbliżyła się tylko bez słowa, pocałowała mnie w policzek i zniknęła za filarem. W chwili zbliżenia zobaczyłem całe moje życie, przeleciało przed oczami i ulotniło się tak prędko, jak nieznajoma. Wstałem z miejsca z książką w ręce, osłupiały zrobiłem pierwsze kroki ku schodom prowadzącym na dół. Zdawało mi się, jakby regały z zakurzonymi księgami ograniczały przestrzeń, zbliżały się coraz nachalniej, a naga ciemność skutecznie dusiła ohydnymi łapami. Przeszył mnie lodowaty dreszcz, słyszałem szepty nowo poznanej dziewczyny ubrane w demoniczne echo. Coś skapnęło mi na czoło, potem ramię. Podniosłem głowę i zobaczyłem postrzępione deski sufitu, z licznych dziur spływała karmazynowa krew. Wystraszony wybiegłem z pomieszczenia, o mało nie połamałem kości pędząc stromymi schodami. Gdy znalazłem się obok biurka bibliotekarki, wszystko ucichło. Ona siedziała z litością wymalowaną na twarzy, ja wpatrywałem się w nią pytającym wzrokiem. Tylko niedomknięte okno waliło o framugę, a robiło to w takim rytmie, jakiego wiatr nie byłby w stanie uzyskać. Czułem, że klamkę trzymał ktoś schowany za ścianą, ktoś oblany plugawą krwią.

 

– Przepraszam, widziała pani przed chwilą młodą dziewczynę wychodzącą z biblioteki?

 

– Więc stale tu przychodzi? – zapytała, nie oczekując żadnej odpowiedzi. Teraz z jej oczu biła niepewność, przerażenie, które straszliwie przewrotnie zamieniło się w ciekawość.

 

– Co pani ma na myśli?

 

– Pojawia się tutaj co rok w noc Halloween od dwudziestu lat. – Zauważyłem bijący z niej smutek. Gdyby opowiadała mi straszną historyjkę, pewnie sygnalizowałaby to złowieszczym uśmieszkiem. Ale nie, jej było prawdziwie smutno i tym poczuciem szczerości nie dawała mi spokoju.

 

– Jak to od dwudziestu? Wyglądała bardzo młodo, te lśniące proste włosy, małe dołeczki na policzkach przy pełniejszym uśmiechu – ciągnąłem, nie będąc pewnym, czy chcę poznać prawdę. – Musiała ją pani z kimś pomylić.

 

– Magdalena zmarła dwadzieścia lat temu. – Poczułem mocny ucisk w okolicach serca, wydawało mi się, że setki mrówek obrało sobie moje ciało za swój dom. – Pamiętam jak dziś, gdy przyszła tu po raz pierwszy i ostatni. Miała białą wstążkę we włosach i kremową sukienkę. Zapukała do drzwi, bo chciała spędzić tamtą noc w bibliotece, przy ulubionej książce. Gdy wychodziła w środku nocy, powiedziała tylko: „Dziękuję” i uradowana wyszła na zewnątrz. Przechodziła jeszcze obok okna, odwróciła w moją stronę tę piękną twarzyczkę i uśmiechnęła się ostatni raz. Pamiętam, że ta szyba waliła tak mocno, jak dzisiaj. Nic nie psuje się co roku bez powodu, prawda? A jednak jutro naprawię to okno po raz dwudziesty pierwszy i przez rok pozostanie zamknięte. Następnego dnia rano znaleziono ją w pobliskim lesie, wisiała na przywiązanej do gałęzi linie z widocznymi śladami tortur na całym ciele. Zmasakrowana i naga. Tak właśnie skończył bohater książki, w której zaczytywała się feralnej nocy. Wraca i co roku oddaje innemu młodzieńcowi pocałunek śmierci, ci wychodzą i nigdy już nie wracają. Giną na wzór ostatnich minut życia postaci z lektury. Chciałam cię prosić, żebyś nie czytał horroru, ale i tak byś nie posłuchał. Lubi tu przychodzić, może kiedyś demony pozwolą jej opuścić to miejsce i udać się na wieczny spoczynek.

 

Spojrzałem tylko na starą bibliotekarkę i przypomniałem sobie bestię z książki. „Śpij, wszystko będzie w porządku”. Wyszedłem z głęboką nadzieją, że pocałunek był szczery, a dziewczyna nie napełniła go jadem śmierci. Jeśli przeżyję, odezwę się do ciebie, pamiętniku.

Koniec

Komentarze

Mniam. Moje klimaty.

Na początek kilka moich sugestii stylistycznych. Było trochę zgrzytów, które zwróciły moją uwagę. ustawionych jak domino, w szeregu szaroburych pudełek, które przypominały pochód bezimiennych sylwetek. – moim zdaniem lepiej by brzmiało "jak szereg szaroburych pudełek, które…"

 

Ale ją rozumiałem, zapewne nie siedziała na nocnej zmianie z własnej woli, ku uciesze żądnych wrażeń moli książkowych. – brzmi, jakby mole książkowe były zachwycone tym, że bibliotekarka siedzi tutaj wbrew swojej woli. Przerobiłabym to zdanie.

 

Wiedziałem, że to będzie najlepsze Halloween, jakie miałem okazję przeżyć. – nie podobają mi się czasy. Może po prostu "najlepsze Halloween w moim życiu"?

 

Rozmówca wciąż milczał, bibliotekarz ponaglił więc próbę : – zbędna spacja przed dwukropkiem.

 

Po chwili niepewnie przekręcał klucz w zamku. – przekręcił, ta czynność nie zajmuje dużo czasu.

 

Przez dłużącą się drogę rozważał słowa, jakie usłyszał : – zbędna spacja przed dwukropkiem.

 

Bibliotekarz usłyszał gwałtowny chrobot trzaskanych korzeni – trzaskane korzenie nie brzmią poprawnie. Może trzeszczące. Jeśli masz na myśli łamanie, to polecałabym "trzask łamanych korzeni".

 

Z jej przerośniętego ciała spływała lepliwa maź – lepka maź.

 

Dziwne, tyle wspólnego było w stanie nas łączyć – wolałabym: tyle nas łączyło.

 

 i przestać zadawać pytania, bym słyszał anielski głos jeszcze i jeszcze. – raczej: chcąc słyszeć jej anielski głos.

 

zobaczyłem postrzępione deski sufitu – deski chyba nie bywają "postrzępione"? Raczej materiał można wystrzępić, nie drewno.

 

Miała białą wstążkę na włosach – we włosach.   Co do treści, to nigdy jeszcze nie spotkałam biblioteki z nocną zmianą. Jeśli takie istnieją, to dla mnie raczej nowość. Pomysł na historyjkę dość oklepany moim zdaniem. Aczkolwiek ciekawą ideą jest horror w horrorze, to znaczy fragment książki.   Napisane całkiem nieźle, choć momentami zbyt sztucznie jak na mój gust, szczególnie historia opowiedziana przez bibliotekarkę. Brakło mi tylko odrobiny oryginalności. Jako fanka horrorów, nie jestem usatysfakcjonowana, ponieważ czytałam wiele podobnych historii. Aczkolwiek pewien klimat jest, język też w porządku. W efekcie mam raczej neutralne odczucia.

Nie podobało mi się. Strasznie nie jest. Do tego naprawdę dużo potknięć językowych.   Wiedziałem, że to będzie najlepsze Halloween, jakie miałem okazję przeżyć.   Jakie będę miał okazję przeżyć.   Rozmówca wciąż milczał, bibliotekarz ponaglił więc próbę   Ponaglił próbę? To znaczy próba była zbyt powolna?   Potwór sapał, uwalniając ohydny odór z każdego możliwego otworu.   Uch. To ja już się domyślam, o co Ci chodziło. Element komediowy?   Bibliotekarz usłyszał gwałtowny chrobot trzaskanych korzeni, chwilę potem już tylko nieprzyjemny chrzęst – dźwięk łamanych kości.   Chrobot trzaskanych korzeni? Zdajesz sobie sprawę, że opisałeś jeden dźwięk innym dźwiękiem? Sprawdź sobie definicję słowa chrobot. Chwilę później to samo chrzęst – dźwięk łamanych kości nie wystarczyło chrzęst łamanych kości? Zresztą, nieco dziwnie przedstawiasz wydarzenia. On przede wszystkim musiał poczuć, jak drzewo go przygniata, to że usłyszał, to raczej mało istotne, a na pewno nie powinno być w narracji przedstawione jako pierwsze. Mi się wydawało, że to komuś innego połamało kości.   strach z łatwością go sparaliżował. Szedł nierówną asfaltową drogą pośród lasu, zimny wiatr poruszał w chwiejnym ruchu otaczające go konary drzew.   Po pierwsze: strach z łatwością go sparaliżował brzmi źle. Chodzi o to „z łatwością”. Nadajesz strachowi niemal ludzki przymiot. Po drugie podmiot. Strach szedł? Po trzecie co to znaczy „poruszać w chwiejnym ruchu”? Po czwarte wreszcie, skoro szedł pośród lasu, to nie musisz potem pisać, że konary go otaczały.   Patrzyła przenikliwymi oczami, lampka już tak nie drażniła. Spojrzałem na nią, nie mogąc powstrzymać cisnącego się na usta uśmiechu Spojrzał na lampkę?   Dziwne, tyle wspólnego było w stanie nas łączyć: ulubiona książka, to samo zwierzę czekające w domu, wiek Było w stanie nas połączyć. Mieli to samo zwierzę? Wymieniali się? Dosyć duże wątpliwości w tym ciągu budzi „wiek”. To takie dziwne, że była jego rówieśniczką, takie nadzwyczajne?

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Krótko: jest w porządku, ale szału nie ma.

"Najpewniejszą oznaką pogodnej duszy jest zdolność śmiania się z samego siebie."

Berylu, Tobie się nic nie podoba:P

Sporo do poprawy, dzięki za wytyczenie tych ważniejszych błędów (głównie językowych). Jakoś tak mam, że ciągle jeszcze nie ustrzegam się zagwozdek w stylu, ale na szczęście to jeden z tych elementów, które przy sumiennej pracy można wyeliminować. Już się biorę za małe zmiany w tekście ; )

To chyba najbardziej nijaki horror spośród tych, które miałam szczęście, i nieszczęście, przeczytać. Tu jeszcze nie ma wielkiego dramatu, ale nie ma też satysfakcji z lektury. Mam nadzieję, że Autor potrafi napisać coś i lepiej, i ciekawiej.  

 

„…o miejscu, w którym się znajdowałem i czasie, jaki mi towarzyszył”. –– W jaki sposób czas nam towarzyszy?

 

„Rozmówca wciąż milczał, bibliotekarz ponaglił więc próbę…” –– Pewnie miało być: Rozmówca wciąż milczał, więc bibliotekarz zapytał ponownie  

 

„Przez dłużącą się drogę rozważał słowa, jakie usłyszał…” –– Wolałabym: W czasie dłużącej się drogi rozważał słowa, które usłyszał…  

 

„Leżał przygnieciony ciężką belą drewna…” –– Bela to rulon, coś zwiniętego. Drewna nie zwija się w bele. Pewnie miało być: Leżał przygnieciony ciężkim balem drewna…  

 

„brudne szpony wbijały się na wylot parchatych dłoni przy ściskaniu pięści”. –– brudne szpony wbijały się na wylot w parchate dłonie, przy ściskaniu pięści.  

 

„Wstałem z miejsca z książką w ręce, osłupiony zrobiłem pierwsze kroki…” –– Wstałem z miejsca z książką w ręce, osłupiały zrobiłem pierwsze kroki

 

„…słyszałem szepty nowo poznanej dziewczyny…” –– …słyszałem szepty nowopoznanej dziewczyny

 

„Wyszedłem w głębokiej nadziei, że pocałunek był szczery…” –– Wyszedłem z głęboką nadzieją, że pocałunek był szczery

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Bez przesady, Maju ;) W lipcu nawet nominowałem jeden tekst. To, że nie pieję z zachwytu nad dobrymi tekstami jeszcze nie znaczy, że nic mi się nie podoba. Ten tutaj jednak zwyczajnie do mnie nie przemówił, a poza tym był pełen błędów. Adiku, poprawiaj, poprawiaj ; )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Cóż – pomysł jest dość przeciętny. Horror ma to do siebie, że powinien w pewien sposób zaskakiwać, dlatego dopisek "horror" w tytule nie jest najbardziej fortunny, podobnie jak zaprezentowana na otwarcie scenografia.

I po co to było?

Serce mocniej nie zabiło. A to najlepszy miernik jakości horroru. Próbuj dalej, tragedii nie ma. Choć w tym przypadku, to mógłby być przytyk ;)

Hmmm. Może być.  Pozdrawiam.

Ogół nie chce wiedzieć, że jest myślącą masą złożoną z bezmyślnych jednostek

Zbyt mało emocji jak na horror.  Zawsze uważałem, że najgroźniejsze upiory to te najładniej wyglądające :)  

Mam takie samo zdanie, homar ;)

Ogół nie chce wiedzieć, że jest myślącą masą złożoną z bezmyślnych jednostek

Opowiadanie zdaje się być napisane po łebkach. Rozumiem, że chciałeś skompresować historię i ograniczyć się do krótkiej formy, ale opowiadaniu taki zabieg się nie przysłużył. Ten tekst zdecydowanie wyglądałby lepiej, gdyby został rozwinięty. W obecnej postaci jest bardzo średni.

Nowa Fantastyka