- Opowiadanie: c21h23no5.enazet - Dream on

Dream on

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Dream on

 

 

 

 

 

Wielka szklanica whisky podjechała ku niemu po blacie. Dotarło do niego, że od kilku minut gapi się w lśniące, wypolerowane drewno.

 

– Piękny blat – mruknął w przestrzeń; kilka kolejek zdążyło go rozkojarzyć.

 

Barman uśmiechnął się. Tom znał ten uśmiech. Gościł na twarzach wszystkich przystojnych, pewnych siebie facetów, którzy nie chcieli dorosnąć. Ich niezachwianą wesołość tworzyła beztroska.

 

– Zdradzę ci jego tajemnicę – mężczyzna konspiracyjnie przechylił się ku niemu przez bar. – Czyszczę go co wieczór po zamknięciu, wyobrażając sobie, że to moje serce. Dokładnie, cal po calu, pozbywam się wszelkich śladów dnia. Rano jest jak nowy. A nawet lepszy.

 

Tom zrozumiał aluzję. Zdawał sobie sprawę, jak wygląda, siedząc przy barze ze spuszczoną głową, podnosząc ją tylko dla łapczywych łyków whisky.

 

– Nie chodzi o kobietę – burknął.

 

Jego rozmówca puścił mu oko, ale odsunął się.

 

– Gej? Wybacz, nie poznałem. Myślałem, że oni wszyscy zawsze płaczą.

 

Tom nie kontynuował wątku. Światła w małym, niskim klubie przygasły, ukrywając twarze obecnych mężczyzn w cieniu. Blask z pojedynczego, zakurzonego reflektora padł na niewielką scenę w kącie. Czerwone kotary zadrgały, tak jak serce Toma. Był pewny, że nie tylko jego.

 

Spomiędzy czerwonych zasłon wysunęła się smukła, gładka noga, długa, jakby miała sięgnąć nieba. Szpilka była tak delikatna, że zdawała się otulać stopę, cieniutki obcas jakby wcale nie istniał. Tom poczuł dreszcze nie mające nic wspólnego z pragnieniem chuci, podnieceniem towarzyszącym pożądliwemu oglądaniu pornosów. Dreszcze tęsknoty, modlitwy bez słów.

 

Przymknął oczy tylko na moment, by zatrzymać czas w tej magicznej chwili. Gdy je otworzył, już tam stała. Blask reflektora nabrał intensywności. Tom nigdy nie widział nikogo innego, kto rozświetlałby sobą światło. Jakby było mrokiem, a ona gwiazdą.

 

Miała na sobie białą, koronkowa sukienkę i kremowy, szeroki kapelusz z rodzaju tych, które na plaży porywa wiatr. Jej blada skóra zdawała się emanować wewnętrzną poświatą niczym stworzenie z głębi oceanu. Wielkie oczy wypełniała niewinność dziecka, co elektryzująco kontrastowało z wydatnymi, czerwonymi ustami. Ale to wszystko odchodziło na bok, roztapiało się w tło, gdy zaczynała śpiewać.

 

Dojrzały, potężny, a jednocześnie melodyjny głos rozpłynął się po sali wraz z dźwiękami Dream on Aerosmith. Tom stał się swymi zmysłami; chłonął piosenkę, obraz wykonawczyni, zapach dymu, smak whisky, dotyk chłodnego blatu. Wszystko i nic zawarte w jednej chwili, która musiała minąć, dlatego właśnie zdawała się tak piękna. Każde słowo wydobywające się z czerwonych ust stanowiło rozkosz, lecz coraz boleśniejszą – przybliżało do końca snu na jawie, który Tom właśnie przeżywał.

 

Ostatni dźwięk, ostatni ton, wyłączenie reflektora i chwila absolutnej ciemności, jakby wraz z występem skończył się świat. Tom tak właśnie się czuł, gdy światło zapłonęło nad barem, a po niej nie pozostał nawet ślad. Kotara była nieruchoma, jak ściśnięte z żalu serca mężczyzn wokół.

 

– Jeszcze jedną kolejkę? – spytał barman.

 

– Nie. Żona i dzieci czekają – odparł z nagłym zniecierpliwieniem Tom, rzucił na lśniący blat zmięte banknoty i wyszedł. Podobnie uczynili wszyscy obecni, z pełnym zażenowania pośpiechem. W kilka minut bar zupełnie opustoszał. Z zaplecza wyłonił się wysoki, szczupły mężczyzna i zajął miejsce Toma.

 

– Niezły występ, Jake – pochwalił go barman, biorąc ścierkę i zaczynając polerować blat. – Napiwki niczego sobie.

 

– To jest czyste, Harry – zauważył Jake, przeglądając się w błyszczącej powierzchni i zmazując resztkę szminki z ust.

 

– Żartujesz sobie ze mnie? Cała knajpa jest zgwałcona. Dobrze, że to się odbywa tylko raz w tygodniu.

 

Jake uśmiechnął się i rozejrzał po pustym wnętrzu.

 

– Zawsze tak szybko wychodzą – mruknął z żalem.

 

– Jesteś dla nich złudzeniem, stary, jak ten cholerny blat dla mnie. Odpuszczę sobie jeden wieczór czyszczenia, zobaczę, że to bujda i czar pryśnie.

 

Mężczyzna pokiwał głową, zabrał swoją dolę i wstał.

 

– Na razie, Harry.

 

Barman pomachał mu wolną ręką. Jake opuścił klub, po drodze gasząc rozświetlony szyld Krainy Snów.

Koniec

Komentarze

Kurczę, nie wiem. Z jednej strony, czytało mi się całkiem dobrze. Czekałam co prawda, z pewnym podekscytowaniem, na jakiś rozwój wypadków, coś, co mnie zaskoczy, i finał mnie rozczarował.  Sporo zgrabnych, ładnych zdań, ale już takie jak:  Czerwone kotary zadrgały, tak jak serce Toma. Miała na sobie białą, koronkowa sukienkę i kremowy, szeroki kapelusz z rodzaju tych, które na plaży porywa wiatr.  Kotara była nieruchoma, jak ściśnięte z żalu serca mężczyzn wokół. - dla mnie, niestety, brzmią nieco tandetnie. Ale ja generalnie nie jestem zwolenniczką takiej stylistyki. W ogóle, uważam, porównania to trudna sprawa, łatwo je zbanalizować. I nie rozumiem tego opisu szpilki – nie mogę wyobrazić sobie stopy otulonej szpilką. Ale za to wyobraziłam sobie zmysłowe wykonanie Dream on przez kobietę (no, powiedzmy;)) – chyba podoba mi się bardziej od oryginału.

Zagadka(?) Amandy Lear. Tak mi się jakoś skojarzyło.   No i proszę, umiesz, …enazet, pisać tak, że czyta się w połowie samo. Jest w tym, oczywiście, porcyjka tak zwanej tandety, ale to wina tematu, więc rzeczona domieszka nie przeszkadza.

Ocha, a ja sobie wyobraziłam. Może dlatego, że nigdy w szpilkach nie chodziłam? AdamKB, no to ciekawe czy umiejętnie, czy nieumiejętnie napisałam książkę, która wychodzi w zimie… Mam naprawdę spore obawy co do zjadliwości jej stylu, przez co w oczekiwaniu rodzą się dziwaczne szorty, jak ten.

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Ja też nie :). To znaczy, próbowałam, ale szybko zaprzestałam. Adamowi "porcyjka tak zwanej tandety" w tym tekście nie przeszkadza, mnie przeszkadza w każdym. Taki to już mój gust, ale tylko mój. Więc zapewne Twoja książka również znajdzie czytelników.

Ach, ale przede wszystkim – gratuluję książki. Odbiór odbiorem, gratuluję ukończenia :).

Bardzo klimatyczny tekst. Przyczytałem z przyjemnością i dałem ponieść ulotnej wizji.   Pozdrawiam.

Łu, do ukończenia daleko. Ma mieć 6 części, trzy tomy… To dopiero pierwsza część zmierza na rynek :P Nie ma tam raczej tandety, ale wiele innych rzeczy może drażnić. Zresztą, jak wydawnictwo inwestuje, to chyba oceniło, że jest w co. Ale ja się zawsze martwię, że nic nie potrafię. ^^ Dzięki waszym radom przy opowiadaniach tutaj zamieszczanych książka zyskała na wartości, jeśli chodzi o stylistykę, pisownię, tworzenie zdań, unikanie powtórzeń… Korektor się pewnie ucieszył, że odwaliłam sama część roboty ;)  Może powinnam dorzucić tutejszych bywalców do podziękowań… ;)

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Gdy pojawi się na półkach księgarskich, albo w postaci e-booka, nie zapomnij się pochwalić – ciekawość, sama wiesz… A jeśli naprawdę nasze "grymasy" pomogły, no to "siem cieszym" i już.

     Czyli – po "Bestiach – apostolach hedonizmu"  byłaby to juz druga ksiązka. Jak rozumiem, tym razem  nie zostanie wydana wlasnym sumptem. A w perspektywie kolejne. Znakomity wynik.     Tutaj, panie, znamienici userzy, tacy jak Dziko, Ajwenhol, Lakeholmen, Gwidon i inni przymierzają sie dopiero do wydania ksiazki, a tu juz druga! Coś niebywałego.         Pozdrówko. 

     PS. A opowiadanie to sprawnie napisana scenka, taka w treści średnia  na jeża. 

Oj będę się chwalić, bo to high fantasy :) Albo będą o tym trąbić w światku fantastycznym, albo rzeczywistość da mi w trąbę, bo napisałam gniot. Zobaczymy. Dziękuję za opinie co do opowiadania, dzięki tej stronie i wam uczę się pisać szorty ;)

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Kilka ładnych zdań, które przyciągnęły moją uwagę. Co do jakiegoś przesłania, to był to dla mnie nieledwie wstęp do czegoś wartościowego. A temat to dla mnie żywcem The Crying Game. Co prawda jeden z moich ulubionych filmów, ale przez to skojarzenie nic mnie tutaj nie zaskoczyło. Jednak czytało się przyjemnie i gdyby to był początek większej całości, na pewno czytałabym dalej.

     A jak brzmi tytuł nowej powieści i kto jest przyszłym wydawcą, jeżeli wolno zapytać? 

"Ich niezachwianą wesołość tworzyła beztroska". – Brzmi cokolwiek niezręcznie. Moim zdaniem wesołość mogła wynikać/wypływać/brać się z beztroski. A jeśli to ma być jakaś metafora, radzę wymyślić zgrabniejszą :/   "Tom poczuł dreszcze nie mające nic wspólnego z pragnieniem chuci(…)". – Chuć chuci! Sugerujesz, że Tom czasami tak bardzo pragnął pożądać, że aż przechodziły go od tego dreszcze? Pewnie to psychofizjologicznie możliwe, ale dziwaczne, zawiłe i raczej tu nie pasuje. Chyba miałaś na myśli co innego. Jak sądzę chodziło po prostu o to, że dreszcze Toma nie miały nic wspólnego z chucią – zwykłą chucią, popędem seksualnym.   Jak już zauważono, tekst ociera się o tandetę. W tym przypadku można ją jednak zaakceptować jako element konwencji. Poza tym daje się odnaleźć jakąś myśl przewodnią – że ludzie żyją złudzeniami. Niezbyt oryginalna myśl, zwłaszcza kiedy pojawia się w sennej, zabarwionej melancholią atmosferze pubu, ale zawsze. A atmosfera Ci się udała.   Czytało mi się dość przyjemnie.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Ja pier… W pierwszych dwóch zdaniach zaimkoza, potem przejrzałam i dalej szału nie ma. I mowisz, że wydajesz drugą książkę? I że generalnie zajebiście i w ten deseń? No to ja się poddaję. Chyba współczesność nie dorosła do mojego geniuszu :(

https://www.martakrajewska.eu

Krajemar, to tak offtopowo Cię pocieszę: po stokroć doceniam Twoje pisanie, ponieważ właśnie jestem w trakcie produkcji tekstu ze stylizacją. Tak łagodnie to ujmując, idzie mi średnio ;) I podziwiam nad wyraz łatwość, z jaką przychodzi to Tobie. Więc może jeszcze się nie poddawaj.

Dziękuję, J. Będę sobie dziś czytać ten komentarz w kółko, bo mam etap opadniętych rąk. Powodzenia z tekstem. I uważaj – stylizacja szybko wchodzi w krew!

https://www.martakrajewska.eu

Ano zauważyłam ;) Tym bardziej, że czytam sobie "Krzyżaków" dla tak zwanego wczucia.

Czytałam w podstawówce i krwawiłam z oczu ;p (Zaraz mnie tu zlinczują). Ostatnio też cztałam Bunscha "Dzikowy Skarb" i po dłuuuuugim wstępie w formie opisu sytuacji politycznej stwierdziłam, że w dzisiejszych czasach nikt by gościa nie wydał ;)

https://www.martakrajewska.eu

Ja czytałam chyba w gimnazjum "Krzyżaków". W teorii, bo w praktyce dotarłam do uratowania Danusi przed upadkiem z ławy. Strona bodaj dwunasta. Ale w liceum spodobał mi się "Potop", a od tej pory jakoś poszło ;D "Skarbu" nie czytałam, a po takiej zachęcie to pewnie długo jeszcze nie zajrzę ;)

Chyba trudno wyrokować na temat wartości książki na podstawie jednego shorta, który zresztą – o ile dobrze zrozumiałam Autorkę – nie jest w podobnym klimacie. Zaimkoza? Bez przesady…

Próbowałam również przeczytać Królwestwo Niebieskie. Mam nadzieję, że książka urywa dupę. Bo po tych tekstach morale mi spadło.

https://www.martakrajewska.eu

Przeczytałam, nawet z niejaką przyjemnością. ;-)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

     Dalej szału nie ma… Na pewno? Zawsze jest tak, że jeżeli tekst czyta się dobrze albo bardzo dobrze, czytelnicy przyjmuja to jako oczywistość. Ale najpierw należy nauczyć  się tak pisać, a niewielu to potrafi.       Temat to odrębne zagadnienie. 

Roger, krytykujesz na tym portalu prawie każdy tekst, bardzo dużo lepszych niż te. Widzę, że skąś tam się lepiej znacie, ale czy to powód, żeby łagodnieć? Czy tez fakt, że koleżanka wydaje książkę odbiera moc?

https://www.martakrajewska.eu

     Krajemar, jeżeli tekst zasługuje na krytykę, to dlaczego nie? Chociaz, z drugiej stron, percepcja tekstu jest w dużej mierze kwestia gustu i upodobań czytelniczych.       Ten tekst jest napisany klasycznie – i bardzo dobrze – z wstępem, rozwinięcuem, zakończeniem o charakterze zamkniętym.  Finał jesr jednak zaskakujacy. W opowiadaniu jest klimat, i to ciekawy.  A że tematyka jakby mdła? A to kwestia upodobań. Ponadto historia jes krótka. Wielu czytelnikom moze się to podobać.  Warsztatowo to jest sprawnie napisane, bo się czyta. Prawie nic w tekście nie zgrzyta. Jedno zdanie jesr ze zlym zapisem dialogu.        Spróbuj napisać równie krótką opowieść, a zobaczymy, co wyjdzie.     A wszelkie TWA należy tępić. 

Poszliście w tango pod tym tekstem… ;) Chyba niektórzy nie zdają sobie sprawy, ale inaczej pisze się książki po 200 stron A4, a inaczej szorty. Budowanie postaci przez kilkadziesiąt rozdziałów, w których jest kilku narratorów, dialogi, płynąca akcja… Stworzenie całego świata od początku (high! fantasy), rozrysowanie map, podział gatunków, trzymanie się szeregu ustalonych konwencji i do tego pilnowanie się, żeby nie przynudzać… Subtelne rodzenie dramatów, bez przerysowania… Idea powstawała w mojej głowie latami, do spisania wzięłam się dwa lata temu, kontakty z wydawnictwami, rady, realia, przeszkody, aż w końcu BANG, ktoś mówi: tak, chcę to wypromować. A nie szorty wrzucane na neta… Przepraszam, ale to zupełnie co innego. I wielokrotnie pod moimi tekstami zwracano uwagę na mój styl, i wielu użytkowników zgadzało się, że taki mój urok; raz umiem skorzystać z tego stylu na korzyść opowiadania, raz nie. I wspominałam, że wiele mnie nauczono technicznymi radami na tej stronie. A że wydaję książkę, to jestem bogiem, który powienien pisać jak Wilde? To tak samo, jak stwierdzić, że powinnam recytować Państwo Platona, bo skończyłam filozofię. Albo Etykę Arystotelesa, bo kończę etykę. Wzór wzorem, ale ma inspirować, a nie tworzyć swojego bezwartościowego dublera. Tytułu nie można zdradzać przed publikacją ;) Taka niepisana zasada. A ze zdradzeniem wydawnictwa też się wstrzymam – jakby mnie ktoś spytał na priv, odpowiedziałabym. Kilka miesięcy i wszystko będzie powszechnie wiadome. Ktoś wspominał o tym, że niektórzy dopiero szykują się do książek. Dobrze, idea i niezbędna technika nie biorą się z nikąd (choć technika to sprawa korekcyjna – może i gniot stylistyczny się spodobać, jeśli ma świetną fabułę, korektor się tym zajmie). Idea na tę książkę żyje we mnie już 10 lat. U mnie pisanie jest potrzebą, która pali mnie od zawsze – nie chciałam być pisarzem ani poetą, ale musiałam pisać. Mój umysł dosłownie wyrzyguje idee, a ja tylko podkładam kartki. <Tandetne> porównanie? Pisarz to nie cudotwórca, a pisanie to nie akt cudu. Powtarzam nieustannie, że uczycie mnie pisać szorty, uczycie mnie techniki. Ale wyobraźni nie można nauczyć. Wobraźnia stworzyła moją książkę, 10 lat wyobrażeń, a lata nauki, odnośnie techniki, i korekta sprawi, że będzie poprawnie spisana. Swojego stylu się nie wyzbędę, zresztą nikt mi nie karze – nikt z wydawnictw nie mówił mi ej, weź zmień styl. Na moje oko smutnym jest nie mieć swojego stylu, albo być perfekcjonistą, który zużyje cały swój zasób na idealny, bezbłędny tekst zamiast trochę magii. To tyle ;)

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

A, ale szanuję zdanie każdego, i dziękuję zarówno krytykującym, jak i <broniącym>. Będą tacy, którzy spluną na tę książkę. Mają do tego prawo. To bardzo fajne, że ludzie są tak różni i mają tak różne poglądy i zdania. Gdyby nie to, pisarz nie miałby o czym pisać ;) To różnorodność ludzka rodzi różnorodnych bohaterów.

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Przeczytałam gładko, pewien klimat jest. Scenka ładna, ale do szybkiego zapomnienia.   Znalazłam literówkę: koronkowa sukienkę.    Pozdrawiam.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

     A zatem wiosną przyszłego roku na nowym – miejmy nadzieję  – portalu  pewnie obejrzymy reklamy nowej powieści wschodzącej gwiazdy polskiej fantastyki.  Miejmy taką nadzieję, graniczącą z pewnoscią. A potem bankiety, wywiady i autografy.       Dyskusja pokazuje dwie sprawy.      Pierwsza: jak ważne  jest skupienie się na własnej   tworczości i konsekwetne pukanie do różnych drzwi i jak wielkie znaczenie ma pomysl i jego konsekwetna kreacja, a nie zwracanie uwagi na szczególiki typu literówka.     I drugą: jak wielkie znaczenie miałaby zakladka profesjonalna nowego portalu, umozliwajaca odsiew tekstów amatorskich, nijakich, bylejakich, idiotycznie albo tylko  głupio śmiesznych, przyciągajaca znanych pisarzy, skokowo podnosząca rangę portalu.      Pozdrówko.    

Niektórzy wiedzą, jaka jest różnica między opowiadaniami a książką. Niektórzy również napisali książki i dlatego czasem łapią frustrcję, jak widzą słabszy warsztat, który tę ksiązkę wydał. Oh, well, zazdrość straszna rzecz. Przyznaję. Z resztą nie chodzi tu o opowieść, temat, ale właśnie o ten warsztat. I o to, że pierwszy tekst skrytykowano, a potem zaraz pod tym pojechałaś z "no to ciekawe czy umiejętnie, czy nieumiejętnie napisałam książkę, która wychodzi w zimie…" co odebrałam jako: gońcie się leszcze, wydaję książkę, i co teraz powiecie, frajerzy? A potem skończyłam filozofię, kończę etykę… trochę pozerstwem zalatuje. No ale może Prawdziwi Autorzy tak mają. Co ja tam mogę wiedzieć. Dzizas, zmieniam się w portalowego hejtera…

https://www.martakrajewska.eu

Kurczę, Krajemar, chciałam siedzieć cicho, ale jednak nie mogę. Książki nie napisałam, więc frustracji nie czuję, też  Twojej zapewne nie jestem w stanie do końca zrozumieć. Może, jak już kiedyś, kiedyś, o ile w ogóle, i odbiję się od wielu drzwi, to zrozumiem. Ale właściwie to nie o tym. Warsztatów wartościować również nie będę. Ale – mimo że zacytowany przez Ciebie komentarz heroiny.enazet ukazał się po wpisach moich i Adama, to jakoś nie czuję pozerstwa Autorki. A że pisze o tym, że ma się ukazać jej książka? Jakby miała ukazać się moja, też bym się chciała pochwalić :). Nikt z nas nie zna tej książki. Heroina.enazet (sorry, łatwiej mi tak napisać ten nick) sama pisze, że portal traktuje ćwiczeniowo. Oceńmy, jak powieść wyjdzie. A na portalu może oceniajmy teksty, które tu się ukazały. Cholera, nie chcę wyjść na jakąś portalową moralizatorkę… Więc pozdrawiam i milknę.

No dobra, ja już też macham ręką i se idę. ;)

https://www.martakrajewska.eu

 joseheim 2013-08-16  12:14

Przeczytałam gładko, pewien klimat jest. Scenka ładna, ale do szybkiego zapomnienia.   Nic dodać, nic ująć.

Sorry, taki mamy klimat.

Początek to zaimkoza, dalej trochę powtórzej, a na końcu tandeta. Nie no, przykro mi, nie podobało się : )

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

Abstrachując od potężnej dyskusji pod tekstem, muszę przyznać, że opowiadanie przeczytałem bez trudu. Krótki i łatwo przyswajalny tekst, z odrobinę przewrotnym zakończeniem. Smaczna lektura.

Vyzart, jakie Ty brzydkie neologizmy tworzysz ;-)

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

krajemar, a czemu miałabym nie mówić o tym, co mi się udało zrobić ;) Tak, prowokuję czy tam podbechtuję tym, co gadam, ale na pewno nie po to, by wytykać innym frajerstwo, bo nie skończyli nierynkowych (czytaj: mało przyszłościowych) kierunków czy nie napisali książki, jakakolwiek miałaby być. Taka moja natura, że ludzi prowokuję. A reklamę książce zrobić, zawsze dobrze. RogerRedeye, sarkazm to wartościowa cecha, doceniam.

"Po opanowaniu warsztatu należy go wyrzucić przez okno". Vita i Virginia

Nowa Fantastyka