- Opowiadanie: majatmajaja - Ziarenko - krótkie

Ziarenko - krótkie

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Ziarenko - krótkie

 

 

 

 

 

Siedzimy, słuchamy i liczymy chmury.

Jedna wygląda jak grajek, który sili się na wesołe dźwięki, ku uciesze zamożnej szlachty. Druga, mniejsza, jakby skrzat pod wielkim muchomorem, ziewa cichutko. Wiatr co jakiś czas próbuje zaburzyć myśli, wyobrażenia i kolejne, nowe oblicza nieba.

 

Zauważamy, że stwory powoli skraplają się. Spadają do doliny i spoczywają w korycie rzeki. Pod wierzbą przykuca, na znak żałoby, puchowa księżna. Coś nietęgą ma minę, biedna, musiała wydać córę za szelmę, zboczeńca, konesera piękna, bo zabił czarta, dotrzymał umowy, więc rękę niewiasty zdobył. Obok liliowych owieczek paź z dziewuszką śmieją się i dokazują, jednak po chwili chłopak zrywa się z miejsca i podbiega do polnego kwiatka.

Masz, mówi, to dla ciebie, i uśmiecha się słodko. Panna odbiera roślinkę, dziękuje i rzuca ją w naszą stronę. Patrzymy jak wiruje, pulsując w rytm deszczu.

Czasami jednak nie możemy się dogadać w sprawie tak oczywistej, jak to, gdzie usiądziemy dzisiaj. Na trawie, zaczynasz, stamtąd widać realne i prawdziwe rzeczy, takie, które się da dotknąć, mogę pobiec i serio, no, pomiziać.

A ja nadal się zastanawiam, czy to mi się tylko wydaje.

Więc idziemy w banały, nie łapiemy promieni i tkwimy po uszy w sobie, dotykając rzeczy odkrytych i znanych.

Tam, pokazuję palcem wysokie drzewo, chciałabym kiedyś dojść, wiesz, tak w przyszłości. Nie umiesz skomentować, nie podnosisz głowy, ale wiem, czuję, że uderzam w odpowiednią strunę. A jak z tobą, pytam, pewnie ty też masz jakieś?

Nie odpowiadasz.

Każdy się dziwi, co robimy, po cholerę się pocimy, męczymy i wdrapujemy na ogromną górę. No, mówię, gdy dochodzimy na szczyt, wybieraj.

Nie, wzdychasz, ja chcę swoje, osobiste, zasiane, czy jakoś tak…

No to siej, odpowiadam, byle szybko, musi urosnąć, wiesz, zanim sobie dychniesz. Jutro po ciebie przyjdę, pasi?

 

 

 

 

 

 

 

To wtedy widziałam go po raz ostatni, rozochoconego, wrażeniowego, goniącego za marzeniem, które nigdy nie wyrosło ponad źdźbło trawy.

Koniec

Komentarze

Poprawa poprzednich tekstów w toku, dla Agaty pisanie nowego, także: ) Traktujcie to proszę, bardziej jako pseudo bajkę.

Dobranoc.

Pomijając jakość, dobór słów w ostatniej linijce przed dłuuuuuuuuuugą przeeeeeeeeeeerwą zabija cały klimat.

Lecą smoki pod obłoki, wiatr im kręci smocze loki

Dzięki, brajt. Poprawię po przyjściu:)

A jakość? Zła?

"Na trawie, zaczynasz, z tamtą widać realne i prawdziwe rzeczy" - nie rozumiem zdania. Ze "stamtąd" bym zrozumiał... To jest pewnie interesująca scenka, ale:

a) być może ktoś, kogo znasz/znałaś zrozumiałby więcej aluzji

b) jest (chyba?) o konieczności gadania. Dziewczyny, zdaje się, nazywają to rozmową i twierdzą, że zawsze warto;)

c) koneser wdzięku to jeszcze nie zboczeniec (choć się nie wykluczają)


Żartuję z sympatią, bo napisane sugestywnie i ładnie. Jednak to nie mój ulubiony typ opowiadania. Pozdrawiam:)

Spadają w dół doliny... - aż boję się skrytykować, żeby nie dostac tu zaraz pięćdziesięciu obszernych cytatów z Sienkiewicza, spytam zatem: nie da się tego inaczej napisać?
zaczynasz, z tamtą widać realne - ?
Więc idziemy w banały, nie łapiemy promieni i tkwimy po uszy w sobie, dotykając rzeczy odkrytych i znanych. - Dobre!
Ładnie, płynnie napisane, ciekawy klimat, sprawne przejścia między światem realnym i tym lepszym.

Droga Maju,  przeczytałem z przyjemnością.

Brajcie, chodzi Ci o "dychniesz" i "pasi"? ;)

Sorry, taki mamy klimat.

tintin: Boziu Droga, wybaczcie błędy, serio, no, staram się, żeby było ich jak najmniej, najlepiej wcale, ale nie zawsze wychodzi, przepraszam.

a) Owszem, ach:)

Dzięki za komentarz, i żarty, jakoś poprawiły mi humor - w sumie, i tak dobry, więc brawa dla Ciebie.

Sethraelu: Nie wiem jak długo "ze mną" wytrzymasz. Jesteś jedną z nielicznych osób, które są zawsze i zawsze mogę "na nie liczyć". Oczywiście, Agato, Regulatorzy, na Was też, wiadomo: )

Co do "spadały w dół doliny", zmieniłam na "spadały w dół, do doliny", mam nadzieję, że już nie kłóje tak w oczy.

Pozdrawiam.

Przykro mi --- kłuje nadal. Bo nie chodzi o dolinę, chodzi o spadanie w dół...   

Takie nastrojowe, że (prawie) niczego nie pojąłem. Ale dość miło się czytało.

A może tak bez "w dół"? Chyba że inne krople spadały w górę, a tylko te opisywane wyjątkowo - w dół :)

Sorry, taki mamy klimat.


Adamie:  Co do "kłuje", mea culpa, egh. "Uje" się nie kreskuje, fakt.

Dobra, już czaję błąd z doliną, poprawiam, ogarniam. Dziękuję. Kiedyś, mówię Ci, stworzę coś, co zrozumiesz w stu procentach, mam taką nadzieję! : ) Jak nie, będę uważała, że nie dokonałam wszystkiego.

Pozdr. 

"Chyba że inne krople spadały w górę, a tylko te opisywane wyjątkowo - w dół " - śmiej się, śmiej, ale u mnie wszystko możliwe!

Kiedyś, (...), stworzę coś, co zrozumiesz w stu procentach, (...).  --->  :-)  ułatwię Tobie zadanie podpowiedzią, że owo coś nie powinno złożonością treści i formy różnić się za bardzo od Ala ma kota. To jest kot Ali.  :-)   Bo wiesz, ta upośledzona męska percepcja...

Oj tam, nie miałam tego na myśli, Wy macie, właściwie, odpowiedni umysł, oddzielacie niezrozumiałą paplaninę, od wartej zrozumienia wypowiedzi/opowiadania/drabble. Po prostu wiem, że powinnam napisać coś prościej, jeśli zależy mi na tym, by ktoś zrozumiał zamysł.

Rzeczywiście, nastrojowy tekst. Tak gwoli ścisłości: chmury widać, bo już są skroplone albo nawet zestalone.

AdamieKB, wybacz, ale nie mogę się powstrzymać od drobnej złośliwości: czy informacja "Kot Ali jest bury" już Cię przerasta czy jeszcze dajesz radę? ;-)

Babska logika rządzi!

"czy informacja "Kot Ali jest bury" już Cię przerasta czy jeszcze dajesz radę? ;-)" - hih, ciekawe co odpowie. A tak swoją drogą, zauważyłam, że faceci mają trudności z czerwonym kolorem i popielatym. Mówią: "Przynieś mi czerwoną miskę" a ona okazuje się być fioletowa - tak nie na temat, sory.

Dziękuję Finklo, masz sto procent racji, właśnie też się wahałam, czy jak mówimy o deszczu i "skraplaniu" się do koryta rzeki, można użyć tego słowa, bo właśnie - chmury są już "po". Nie wiem, jak sądzisz?

Może nie tyle faceci mają trudności, co niektóre kobiety genetycznie wystają ponad przeciętność (jeśli chodzi o rozpoznawanie kolorów). Ale to chyba nie najwłaściwsze miejsce na tego typu rozważania.

Wróćmy do chmur. Mi to słowo zazgrzytało. Wolałabym "kropelki budujące/składające się na stwory powoli/stopniowo rosły/przytulały się do siebie/łączyły" albo coś w tym stylu. Ale - licentia poetica. Jesteś Autorką, zrobisz co zechcesz.

Babska logika rządzi!

Kurcza, tylko nie wiem, czy będzie określać to, o co mi chodziło - o deszcz i drobinki kropelek, jakieś części ich "ciała", nie spajanie się i jednolicenie, bo to tworzy troszkę inną sytuacje. Zastanowię się.

A gdyby tak: "rozbijają się na mniejsze części"? Nie, jakoś głupio.

AdamieKB, (...), czy informacja "Kot Ali jest bury" już Cię przerasta czy jeszcze dajesz radę?  

Z małą pomocą moich przyjaciół, jak śpiewali Beatlesi, dam chyba radę.  

Może nie tyle faceci mają trudności, co niektóre kobiety genetycznie wystają ponad przeciętność (...).  

No nie, no przecież miałaś dochować tajemnicy...  

:-)   :-)   :-)

Przepraszam, nie miałam pojęcia, że to tajemnica. Kilka lat temu czytałam jakiś artykulik o rozpoznawaniu kolorów przez różne zwierzęta i coś tam mi we łbie pozostało.

Babska logika rządzi!

Chodziło mi nie o kolory, lecz o "wystawanie" ponad przeciętność.  Świetnie to ujęłaś, tylko bałwan mógłby się poczuć dotknięty...  

Serio w kwestii kolorów. Nie pamiętam, czy jakieś, naukowe oczywiście, uzasadnienie było podane lub chociaż zaproponowane, ale mniej więcej dwa lata temu czytałem o różnicach w rozpoznawaniu i nazywaniu kolorów. Kręciłem co chwila głową --- mnie wdrażano do zauważania różnic między niebieskim zielonkawym a zielonym niebieskawym, a tu masz, turkusy, szmaragdy dawno już zróżnicowałyście i ponazywałyście po swojemu...  :-)  Beżowy, łososiowy przesławny chamois i czekoladowy... Ale który czekoladowy? Wedlowski, wawelowski? Gorzki, mleczny? Biały???  :-) Aha --- mysi kolorek też potrafi spędzić sen z oczu. Są myszki domowe, polne, białe...  

Może machnij jakieś opowiadanko z kolorkami w roli głównej?

Pomysł przedni, ale jeszcze z postapo tak do końca się nie wywiązałam. Nie obiecuję i nie mam nic przeciwko temu, żeby ktoś mnie ubiegł. A może udawać, że Adam pisał do Mai? ;-)

A co do ujmowania bez dotykania: w ogromnym uproszczeniu kobiety od tysięcy lat zrywały owoce i musiały odróżniać pyszne od niedojrzałych i nadpsutych. A jednocześnie pilnować, żeby dzieci nie pourywały sobie rączek, żeby żadne jadowite bydlę nikogo nie ugryzło... W tym czasie mężczyźni szli na polowanie. W rezultacie kobiety lepiej znają się na kolorach, mają szersze pole widzenia i bardziej podzielną uwagę, a mężczyźni są silniejsi, celniej rzucają, lepiej orientują się w terenie. I czym tu się emocjonować?

Babska logika rządzi!

No jak to: czym się emocjonować? Lepszością i gorszością wybiórczą, bo przecież każdy chce być lepszy generalnie, całościowo, nie "fragmentarycznie"...   :-)  Furda uwarunkowania ewolucyjne, my chcemy być co najmniej tak samo dobrzy!   :-)   

Co do pomysłu, to przecież nie pisałem, że już pojutrze... "Ubiegnięta" natomiast jesteś od dawna. Przez Achikę.

Jeśli ktoś naprawdę chce być lepszy pod każdym względem, to współczuję biedactwu.

To podrzuć, proszę, linka do tekstu, żebym nie wyważała otwartych drzwi. Ale może w innym miejscu? Przestańmy Majce śmiecić pod tekstem.

Babska logika rządzi!

E tam.

Hm, przeczytałam. Poetyckie i myślę, że ładne, ale sens przez tę poezję do mnie nie dotarł.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Nowa Fantastyka