- Opowiadanie: daszer - Ognicho 2.0 - ulepszona wersja

Ognicho 2.0 - ulepszona wersja

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Ognicho 2.0 - ulepszona wersja

– Zanieś talerze i sztućce – powiedziała do syna jego mama.

 

– Dobrze, mamo.

 

Wyjął talerze i sztućce z szafki i zaniósł do ogrodu, gdzie jego tata już piekł kiełbaski na grillu, które mieli zjeść na kolacje. Położył je na stole i podszedł do grilla.

 

– Ile trzeba jeszcze czekać?

 

– Niedługo. Prawie już są. Idź po siostrę. – Spojrzał na syna. – A właściwie to gdzie ona jest?

 

– Pewnie w swoim pokoju – wzruszył ramionami. – Jak zawsze.

 

– No, tak, pewnie tam siedzi. Idź po nią.

 

– Dobrze – rzekł zrezygnowany i poszedł. Nie miał najmniejszej ochoty iść do jej pokoju. Nie to, żeby jej nie lubił, nie lubił w niej tego jednego, że ciągle i nieustannie, gdyby jej nie stamtąd wyciągać, siedziałaby w nim, nieraz całymi dniami. Wychodziła naprawdę tylko wtedy, kiedy musiała.

 

Teraz także była w swoim pokoju, jakżeby inaczej. Stała w oknie – jak to miała w zwyczaju, kiedy było ognisko lub choćby grill i nie ona go pilnowała – i przyglądała się ogniowi. Nie lubiła, kiedy to nie ona go pilnowała, ponieważ nie mogła mu się z bliska przyglądać, wpatrywać w niego; ognia z grilla, także nie lubiła, bo był mały i ledwie widoczny – o ile widoczny, bo zwykle to tylko iskry – z okna jej pokoju i uważała go za marną namiastkę prawdziwego ognia, dlatego nie żałowała, że nie jest na miejscu taty, a mimo to patrzyła w niego i denerwowała się, kiedy ktoś go jej zasłonił, ponieważ wychodziła z założenia, że lepsza namiastka od niczego. Ze swoją pasją do ognia wolała się nie ujawniać, gdyż bała się, że inni jej nie zrozumieją, a może nawet stwierdzą, że to coś chorobliwego i wyślą ją do psychologa. Z tych powodów najbardziej lubiła, kiedy to ona pilnowała ognia, ponieważ wtedy mogła się w niego bezkarnie wpatrywać i przyglądać ile jej się podobało. Nikomu nie pozwalała wtedy czegoś z nim zrobić, a żeby niczego nie podejrzewali, mówiła, że to jej ogień i ona go pilnuje. Czasami była zbyt natarczywa, ale to wystarczało jej zachować władzę nad ogniskiem. A kiedy nie było żadnego ognia, używała jednej z zapalniczek, których zapas kupiła i trzymała w tajemnicy. Nie używała zapałek, bo były według zbyt niebezpieczne.

 

Kiedy jej brat zapukał do drzwi jej pokoju, odwróciła się zdezorientowana i zdenerwowana, że jej przerwano.

 

– Paulina, chodź już, zaraz będą.

 

– Co? – Nie zrozumiała o co mu chodzi.

 

– No, kolacja, kiełbaski z grilla.

 

– Aaa, to, już idę – powiedziała, ale nie ruszała się z miejsca, czekając, aż kroki brata ucichną na dole. Dopiero wtedy zrobiła jakikolwiek ruch, po czym wyszła z pokoju i zeszła do ogrodu.

 

– Paulino , dlaczego tak ciągle przesiadujesz w swoim pokoju? Co ty tam takiego zajmującego robisz?

 

– Bo lubię.

 

– Ale co ty takiego tam robisz?

 

– Uczę się.

 

– Uczysz się? Przecież są wakacje.

 

– W wakacje czytam lub leże na łóżku i leniuchuję.

 

– A czemu nie pójdziesz do którejś koleżanki albo nie zaprosisz? Nie czujesz się samotna?

 

– Nie czuję się samotna, a wszystkie koleżanki gdzieś wyjechały. – Jedno i drugie było prawdą. Z ogniem nigdy nie czuła się samotna.

 

– Ech, dobrze – westchnęła mama zrezygnowana, zatroskane spojrzenia rodziców się spotkały i porozumiały, że trzeba będzie z córką porozmawiać.

 

Wieczorem, leżąc na łóżku, myślała o tym, co chciała zrobić i czekała, aż będzie odpowiednia pora do wykonania tego. Miała żądzę do spełnienia i plan jak ją zaspokoić. Widok słabego ognia na grillu, który pojawiał się tylko od czasu do czasu, rozbudził w niej tę żądzę, żądzę większego ognia.

 

Nie chciała zrobić zwykłego, małego ogniska, jakie raz za czas robiła, kiedy nikogo nie było. Tym razem chciała zrobić ognicho, prawdziwie wielkie ognisko.

 

Leżała i czekała na odpowiednią porę, sprawdzając godzinę na komórce.

 

Kiedy wybiła północ zeszła na dół, wzięła klucze do szopy i do niej poszła.

 

Otworzyła jej drzwi i stanęła w nich, rozglądając się za zapałkami.

 

– Gdzie one są? Przecież na pewno gdzieś je tutaj zostawiła. – Znalazła je na półce z narzędziami. Wzięła je, a także drobnego drewna na rozpałkę.

 

Rozpaliła ognisko, tam gdzie zawsze, koło szopy, przyniosła większego, kominkowego drewna, które było złożone obok szopy z drugiej strony i dołożyła do ognia. Zrobiła tak jeszcze parę razy, aż ogień był dla niej zadowalająco duży. Wtedy usiadła na trawie obok niego i patrzyła jak się pali.

 

Siedziała i wpatrywała się zafascynowana w niego, jak płonie równym, słabo chwiejącym się, płomieniem wymierzonym w bezchmurne, rozgwieżdżone niebo, w jego barwy, którymi promieniał, od żółci przez pomarańcz do czerwieni, w jego iskry, którymi strzelał w gwiazdy.

 

W tym samym czasie zerwał się wiatr, ogień zaczął chybotać się na wszystkie strony i parę iskier przeleciało na drzewo, które rosło za szopą, osmalając je. Wiatr się nasilał, chybotanie ognia narastało, porwanych iskier było coraz więcej, w końcu kora drzewa oraz najniższe gałęzie zapaliły się. W szybkim czasie powstała z niego wielka pochodnia i od niego ogień rozprzestrzeniał się na dalej, najpierw na szopę i najbliższe drzewa potem drzewo kominkowe i dalej rosnące drzewa. Ogniem zajęła się także trawa, rosnąca dookoła ogniska, dziewczyny i szopy.

 

Paulina tego nie zauważała, albo zauważała, ale nie widziała w tym zagrożenia lub ją to nie obchodziło czy, po prostu, i tak nie miało znaczenia. Dla niej liczył się tylko ogień, on był najważniejszy; by był jak największy.

 

Kiedy jej rodzina zorientowała się, że coś się dzieje i zeszła do ogrodu, żeby to sprawdzić, było już za późno.

 

Ogień zajął już jej ubranie i ciało oraz większość ogrodu, wiatr zaczął go przenosić także do sąsiadów.

 

Paulina zafascynowana wpatrywała się w ogień na swoim ciele. Nie czuła bólu, zbyt wielka była jej fascynacja.

 

– Nie stój jak słup soli, zrób coś! – krzyknęła matka do ojca.

 

Nagle jakby się obudził z głębokiego snu, krzyknął:

 

– Dzwoń po straż! – i pobiegł do garażu.

 

Matka wyciągnęła komórkę, zadzwoniła i przez łzy tłumaczyła dyspozytorowi, co się dzieje, a ojciec z gaśnicą pobiegł do córki.

 

– Wstawaj i uciekaj! Jeszcze zdążysz!

 

Paulina odwróciła głowę do niego i z, jednocześnie, najbardziej przerażającym i szczęśliwym uśmiechem jaki zobaczył w swoim życiu powiedziała spokojnym głosem:

 

– Ale dlaczego? Czy to nie cudowne? Czy on nie jest wspaniały?

 

– Co?! Co ty mówisz?! Wstawaj i uciekaj!

 

– Nie – odparła po prostu z tym uśmiechem i głosem i odwróciła głowę z powrotem w stronę ognia.

 

– Ale dlaczego?

 

– Pierwszy raz w życiu wiem czego chcę.

 

– Na co ty czekasz?! Zapomniałeś do czego służy gaśnica?! Ugaś ją w końcu!

 

W oddali rozległy syreny strażackie. Ojciec przymierzył się gaszenia pożaru, a jego córka powiedziała:

 

– Nie rób tego, jeśli mnie kochasz, nie rób tego.

 

– Wiesz, że nie mogę nic nie zrobić – rzekł łamiącym się głosem.

 

– Możesz, ale możesz też do mnie się przyłączyć albo pozwolić mi na to.

 

– Nie, tego nie mogę zrobić – powiedział i włączył gaśnicę.

 

Kiedy Paulina zobaczyła pianę z wściekłością, wrzaskiem i płonącym gniewem w oczach rzuciła się na ojca, który zrobił krok w tył, krzyknął ze strachu i przewrócił się, a jego córka spadła na niego. W tym momencie przed dom zajechała straż pożarna.

 

Duża część ogrodu płonęła, ogień ciągle powiększał zajęty obszar. Szopa spłonęła prawie cała, dach się zawalił, ze ścian stały jeszcze dwie, rosnące obok drzewo dopalało się, rosnące nieco dalej płonęły wielkim ogniem.

 

Ojciec zrzucił z siebie ciało córki i odczołgał się od niej jak najdalej z przerażeniem w oczach. W ręku nadal trzymał gaśnicę.

 

Strażacy szybko opanowali i ugasili cały pożar.

 

Paulina umarła razem z ogniem, ale była najszczęśliwszą osobą na świecie.

Koniec

Komentarze

Twoje drugie opowiadanie i równie tragiczne, jak poprzednie. Masakra jakaś.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Poprzedniego nie czytałem, ale to jakoś tam daje radę. To znaczy, fragmenty w rodzaju "Kiedy Paulina zobaczyła pianę z wściekłością, wrzaskiem i płonącym gniewem w oczach rzuciła się na ojca" wyglądają na wyciągnięte z dna piekła i wypuszczone by torturować czytelników, ale jakiś pomysł w opowiadaniu istnieje i da się go zrozumieć. Daszer, postaraj się na przyszłość nie robić zbyt szczegółowych opisów. Dzięki temu unikniesz niezamierzonych efektów komicznych i wielu powtórzeń.

- Zanieś talerze i sztućce – powiedziała do syna jego mama.

- Dobrze, mamo.


Chłopak odpowiada "mamo", nie trzeba zatem pisać wcześniej tego pogrubionego fragmentu, który jest... śmieszny.

 

gdzie jego tata


Podobnie jak wcześniej, zupełnie zbędny zaimek. Unikaj nadmiaru zaimków. Wystarczy "gdzie tata..." wiadomo, że "jego".

 

- Ile trzeba jeszcze czekać?

- Niedługo


W tym wypadku nie długo, czyli krótko. Nie zaś niedługo, czyli niebawem.

 

Nie to, żeby jej nie lubił, nie lubił w niej tego jednego, że ciągle i nieustannie, gdyby jej nie stamtąd wyciągać, siedziałaby w nim, nieraz całymi dniami.


Naprawdę fatalnie napisane zdanie.

Nie mówiąc o tym, że "ciągle i nieustannie" to tautologia i przystoi tylko w dialogu albo w narracji pierwszoosobowej : )

Nie lubiła, kiedy to nie ona go pilnowała, ponieważ nie mogła mu się z bliska przyglądać, wpatrywać w niego; ognia z grilla, także nie lubiła, bo był mały i ledwie widoczny – o ile widoczny, bo zwykle to tylko iskry – z okna jej pokoju i uważała go za marną namiastkę prawdziwego ognia, dlatego nie żałowała, że nie jest na miejscu taty, a mimo to patrzyła w niego i denerwowała się, kiedy ktoś go jej zasłonił, ponieważ wychodziła z założenia, że lepsza namiastka od niczego


Właśnie sobie przypomniałem o tym, że kiedyś czytałem wersję 1.0. I mam dziwne wrażenie, że nic się nie zmieniło. Nie czytam dalej.

 

Administrator portalu Nowej Fantastyki. Masz jakieś pytania, uwagi, a może coś nie działa tak, jak powinno? Napisz do mnie! :)

A ja to już kiedyś czytałam...?

Czytałam i nie zostawiłam komentarza! Jak na ulepszoną wersję jest strasznie nieulepszona ;)

Nowa Fantastyka