- Opowiadanie: slowik111 - Déjà vu

Déjà vu

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Déjà vu

Jechał samochodem przez las. Droga była pusta i ciągnęła się w nieskończoność. Nie pamiętał jak się znalazł na tej jezdni, ale nie zaprzątał sobie tym głowy. Wydawało mu się to naturalne. Zatrzymał się. Wysiadł i rozglądał się. Drzewa były wyższe niż w każdym innym lesie tak, że nie widział ich końca. „Nie widać nieba.” – pomyślał – „W ogóle nic nie widać na górze.”. Wsiadł do samochodu i spróbował odpalić. Jeden raz. Nic. Drugi raz. Nic. Trzeciej próby już nie było i słychać było tylko przekleństwa. Ponownie wysiadł. Tym razem poszedł w kierunku najbliższego drzewa i wysikał się. „Nie słychać ptaków, w ogóle nic nie słychać. To na pewno nie jest normalne.” – pomyślał, w końcu zauważając nienormalność tego miejsca. Zaczął nerwowo rozglądać się. Nic się nie zmieniło. Pobiegł w kierunku samochodu, wsiadł i spróbował jeszcze raz odpalić. Nie udało się. Wysiadł szybko i ruszył przed siebie za drogą. Szedł dłuższą chwile cały czas rozglądając się w poszukiwaniu jakichkolwiek oznak życia. W około absolutnie nic się nie działo. Zatrzymał się i oglądnął się za siebie. Stał tam samochód, jego samochód. „Ale jak to możliwe?! Idę przecież co najmniej godzinę.” – zapytał sam siebie. Podszedł niepewnie w kierunku auta. Otworzył drzwi.

– No w końcu! Ile miałem czekać. – powitała go kobieta

Bohater zamarł zaskoczony.

– Już jedziemy. Przecież byłem tylko odcedzić kartofelki. – powiedział uśmiechając się do pasażerki.

Wsiadł do samochodu. Spróbował odpalić. Auto odpaliło. Zamknął drzwi i ruszył.

– Gdzie mam cię zabrać? – spytał.

– Do miasta misiu. Po co się w ogóle pytasz? – zapytała mrużąc oczy.

– Jakoś wyleciało mi z głowy. – odparł głupkowato się uśmiechając.

– Jedz jakoś szybciej. – ponaglała go kobieta.

Mężczyzna uśmiechnął się i przyśpieszył. Nie wiedział kim była pasażerka, ale jakoś dziwnie wyglądała znajomo i czuł, że zna ją długo. Tylko, że za cholerę nie mógł sobie przypomnieć kim ona jest. Po słowie „misiu” wywnioskował, że zapewne jest jego dziewczyną albo jakąś starą znajomą. Popatrzył się na nią. Była to kobieta urodziwa o rudych, można by powiedzieć ognistych włosach. Oczy miała brązowe, miłą, piękną twarz i smukłe ciało. Popatrzył się na jej ręce w nadziei, że ujrzy na nich obrączkę albo jakąś inną rzecz, która pomogłaby mu w rozszyfrowaniu jej tożsamości. Wstydził i bał się jej zapytać wprost, gdyż mógłby popełnić jakąś gafę. Jeszcze bardziej przyśpieszył i …

***

 

Stał w lesie. „Gdzie ja jestem?” – pomyślał. Poczuł zimno. Wszędzie w około był śnieg. Ruszył przed siebie. Mijał niezliczoną ilość drzew, których wciąż nie widział końca. Zatrzymał się. Pogrzebał w kieszeniach i wyciągnął telefon. Włączył go, ale nie było zasięgu. Schował telefon i, w dalszym ciągu, szedł. Nagle zatrzymał się. Zrobiło się jakby bardziej zimno. Usłyszał jakiś szmer za sobą. Przerażony oglądnął się za siebie. Nic tam nie było. Ruszył powoli do przodu. Poczuł dotyk…

***

 

Jechał bardzo szybko za jakimś autem. Gonił samochód przed sobą. Uderzył w tył tamtego auta. Powtórzył tą czynność parę razy. Następnie zwolnił, by na chwilkę po tym przyśpieszyć i zaczął doganiać Renault ‘a. Uderzył go w tył. Transporter stracił stabilność i zaczął dachować. Mężczyzna zatrzymał się. Wysiadł i ruszył w stronę drugiego auta. Ktoś wyczołgał się z renault ‘a, popatrzył w stronę biegnącego i sam ruszył w stronę lasu. Siłą rzeczy bohater ruszył za nim. Biegli obaj w około 100 metrów od siebie niczym myśliwy i zwierzyna. „Po jaką cholerę ja kogoś gonię?” – przemknęło mu przez myśl, ale nie przerwał swojej czynności, gdyż coś mu mówiło żeby nie przestawał. Nagle zwierzyna znikła mu z oczu, ale podążał za nią w dalszym ciągu. Nie mógł tego kogoś zlokalizować i w końcu zaprzestał pogoni. Ruszył w stronę drogi. Nigdzie nie było żądnych śladów na śniegu. Powłoka śnieżna wyglądała tak jakby dosłownie przed chwilą się pojawiła, ale przecież przed chwilą bohater gonił tajemniczego pasażera transportera. „To jest co najmniej dziwne” – pomyślał. Doszedł do drogi. Jego samochód stał, ale drugiego rozbitego auta nie było. Nie było żadnych śladów tego, iż przed chwilą zdarzył się tu „wypadek”. Wsiadł do swojego pojazdu i zobaczył ją…

***

 

Miał już przygotowaną linę. Wybrał idealny letni dzień na śmierć w lesie. Jego, wcześniej upatrzone, drzewo już czekało. Pozostało tylko przywiązać linę ze stryczkiem i brać się do dzieła. Gotowe. Stanął na pieńku, założył stryczek na szyję. Stał tak chwilę i całe życie przeleciało mu przed oczami. Przypomniał sobie swój ślub, a potem całe swoje krótkie życie z wybranką serca do chwili jej utracenia. Zapłakał. Ktoś zaczął bić brawo. Mężczyzna rozglądną się w około. Nikogo nie zobaczył.

– A więc to tak chcesz skończyć. Ironiczne. – powiedziała kobieta wychodząc za drzewa. – I tak stąd nie uciekniesz.

Przerażony skoczył…

***

 

Biegł przez las. Była zima, a śnieg sięgał mu do kolan. Coś go goniło i z każdą chwilą robiło się coraz zimniej. Wbiegł do jakiegoś starego i opuszczonego bunkra. Zamknął za sobą drzwi. W środku było ciemno, ale cieplej niż na zewnątrz. Ukrył się za jakimiś rozwalonymi szałami. Zrobiło się chłodniej. Ktoś otworzył drzwi. Stanął na świetle tak, że było widać sylwetkę. To była kobieta, praktycznie naga, bo miała na sobie tylko bieliznę i lekką bluzkę. Mężczyzna przeraził się. „Nie tylko nie ona” – błagał w myślach. Kobieta ruszyła przed siebie. Rozglądnęła się i ujrzała go. Podbiegła do niego, wyciągnęła nóż i przebiła mu serce…

***

 

Leżał w łóżku. Obudził się przerażony i złapał się za tors. Rozpiął koszulę i szukał śladu noża. Nie było go. „To był tylko sen” – cieszył się w duch. Wstał, zjadł śniadanie, ubrał się i wyszedł z mieszkania. Był w mieście, chodź nie wiedział jakim. Rozpoznał swoje auto. Otworzył je i odpalił. Ruszył przed siebie. Nigdzie nie zmierzał, nie miał wyznaczonego celu podróży. Chciał się po prostu przekonać, że to wszystko to był sen. Nawet nie zwracał uwagi na ulice ani na drogę. Przeciętnego człowieka zastanowiłoby to, iż obie te rzeczy były całkowicie puste. Ale mężczyzna nie zwracał na to uwagi, bo miał umysł pochłonięty snem.

Jechał dłuższą chwilę i dojechał na skraj lasu. Pojechał dalej i wkrótce po tym stracił z oczu całe miasto i brzeg lasu. Jechał i jechał i w końcu zatrzymał się. Wysiadł, popatrzył się na drzewa. Spojrzał w górę i nie było widać koron drzew. „Ja już tu byłem” – przeraził się. Wsiadł do auta i spróbował odpalić dwa razy. Bez skutku. Wysiadł i wysikał się. „To się nie dzieje, ja ciągle śpię” – pomyślał. Podszedł do samochodu, otworzył drzwi i tak siedziała kobieta.

– No w końcu! Ile miałem czekać. – powiedziała do niego.

Mężczyzna stanął jak wryty.

– Nie… To się nie dzieje naprawdę…

I uciekł w las….

***

 

Stał pośród drzew. W jego kierunku zmierzała kobieta, ta sama która kibicowała mu w śnie podczas próby samobójczej.

– Mówiłam, że stąd nie uciekniesz. – powiedziała – Chodź za mną.

Mężczyzna bez słowa sprzeciwu ruszył za nią. Miała ona jakąś wielką moc, której on nie potrafił się sprzeciwić. Szli przez las, którego zmienność zaskoczyła bohatera. Raz pojawiał się śnieg i przeraźliwe zimno a raz zielona trawa i ciepłe letnie powietrze. Nie potrafił powiedzieć gdzie prowadzi go kobieta ani dlaczego to robi, a bał się zapytać. Po dłuższej chwili wyszli z lasu. Kobieta zatrzymała się, a bohater szedł dalej przed siebie. Stanął. Popatrzył w górę i przed siebie. Zobaczył wszędzie gołą skałę a na niej gorącą lawę. Nieba nie było. Na górze była tylko czerń.

– Gdzie ja jestem? – spytał już obojętnie mężczyzna.

Kobieta popatrzyła na niego i z uśmiechem zaczęła:

– W…

***

 

Jechał samochodem przez las. Droga była pusta i ciągnęła się w nieskończoność. Nie pamiętał jak się znalazł na tej jezdni, ale nie zaprzątał sobie tym głowy. Wydawało mu się to naturalne. Zatrzymał się. Wysiadł i rozglądał się… Ale ta historia się już zdarzyła i będzie się powtarzać…

Koniec

Komentarze

Proponuję Autorowi skorzystanie z możliwości edycji tekstu i wyłapanie powtórzeń, kolokwializmów w narracji oraz literówek.  

Co do tekstu: Ben Akiba. Niejednokrotnie w ciekawszym wykonaniu.

"Siłą rzeczy bohater ruszył za nim". - No, to wyszło z ładnym humorystycznym akcentem.

A co ona mu chciała powiedzieć?

W... Wyp... chyba nie. To nie wiem co.

Drogi Autorze, jak chodzisz do gimnazjum to tekst jest niezły. Jeśli masz po 20-stce no to powinno to lepiej wyglądać, moim zdaniem. Zdaje mi się, że się starałeś, ale zainwestuj wysiłek w zdania złożone. Chociażby współrzędnie.

No fabuła nie jest jakaś szczególnie oryginalna, bądźmy szczerzy, wszyscy miewamy koszmary.

Tak to wygląda na dzień dzisiejszy.

Pozdrawiam

Oj, jak dla mnie mocno przeciętny ten tekścik.

Przez całe opowiadanie główny bohater (o ile ktoś taki wystepuje w tym tekście) jedzie przez las, ciemny las, gdzie nic nie widać, jakąś drogą która prowadzi do nikąd. Po prostu cały czas las, las i las. Lasy, bory i knieje błędów, wystających konarów o które czetelnik się potyka cały czas.

 

Tragedia. Dno oceanu pokryte melanżem słów i szczątków amonitów. Fatalne.

"Wszyscy jesteśmy zwierzętami, które chcą przejść na drugą stronę ulicy, tylko coś, czego nie zauważyliśmy, rozjeżdża nas w połowie drogi." - Philip K. Dick

Przeczytałem i... przeczytałem. Trudno coś mądrego napisać, bo tekst w sumie wiedzie donikąd.

pozdrawiam

I po co to było?

Nowa Fantastyka