- Opowiadanie: coszniczego - Niteris

Niteris

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Niteris

Policjanci wpadli do domu wskazanego przez kapusia przed dziesiątą w nocy. Silnym kopnięciem pierwszy z nich wywalił drzwi. Po kolei weszli do mieszkania. Policjanci mieli wyjęte rewolwery, w końcu byli w mieszkaniu terrorystów z PPS-u. W każdej chwili mogło dojść do walki. A ich, cholera, było tylko czterech.

 

Całe mieszkanie sprawiało wrażenie pustego. Czuć było zastygłe powietrze. Policjanci sprawnie przeszukali dwa pierwsze pokoje. Została tylko jadalnia.

 

Policjanci weszli do niej jednocześnie. Zastali tam dwóch mężczyzn, pijanych, bowiem jeden z nich miał głowę w zupie, a drugi drzemał rozciągnięty na krześle, niemalże z niego zwisając.

 

Policjant potrząsnął tym na krześle tak, że ten spadł.

 

– Ki diabeł? – mruknął policjant. Drugi tak samo nie reagował. Straszliwe przypuszczenia nagle zrodziły się w głowach policjantów. Szybko sprawdzili ciała. Obaj mężczyźni nie zyli od długiego czasu. A na ich ciele… Dobry Boże!! Czarne plamy, mnóstwo czarnych plam. Policjanci popatrzyli po sobiei.

 

– Zaraza… – powiedział cicho, niemalże bezgłośnie, jeden z nich. Drugi zdjął z głowy czapkę, zachwiał się i mdlejąc upadł na ziemię.

 

*

 

– Policjanci na nasze szczęście zachowali rozsądek i zadzwonili z mieszkania na Komendę. Nasze jednostki otoczyły budynek – powiedział doktor Stefański.

 

– Służba Zdrowia przeprowadziła badania? – zapytał profesor Wierzbicki.

 

– Tak. Wykryto sześciu chorych.

 

– Ich stan? – profesor zdjął okulary i zmęczonym ruchem ręki przetarł oczy.

 

– Gorzej niż krytyczny. Nic nie poradzimy.

 

– Boże, dlaczego oni nie poddali się badaniom?

 

– Boją się. Wiesz jakie jest Ministerium Zdrowia. Jeśli tylko by coś wykryli… – doktor przejechał palcem po szyi w wymownym geście.

 

– Ech, racja. W Prusach jest gorzej. Chorzy lądują na wyspie Wolin i giną pod ostrzałem z pocisków napalmowych. Nie widziałem dokładnie wyspy, ich tajne służby starannie tego pilnują, ale mówią, że jest wypalona do gołej ziemi.

 

– Na ziemiach zabranych to samo. Tylko u nas, w Królestwie te świnie ze Służby Zdrowia nie stosują tak brutalnych metod.

 

– Trudno im się dziwić. Zaraza wybiła dwadzieścia milionów ludzi na całym świecie.

 

– I wciąż zabija – doktor westchnął.

 

– Niestety. Zaznacz miejsce wystąpienia choroby na mapie.

 

Doktor ciężkim krokiem podszedł do wiszącej na ścianie mapy Warszawy i wbił w nią niebieską szpilkę. Nagle zamarł w bezruchu i otworzył bezwiednie usta.

 

– Dobry Boże!

 

– Co? Co się stało?

 

– Spójrz na mapę.

 

Profesor wytężył wzrok.

 

– Nic nie widzę.

 

– Szpilki!

 

– O mój…

 

Niebieskie szpilki ułożyły się w pewien symbol, który często był ostatnimi laty widywany. Ułożona ze szpilek trupia czaszka patrzyła z mapy na obu lekarzy.

Koniec

Komentarze

Po pierwsze, ten tekst powinien się chyba składać z dwóch scen. Pomiędzy tym:

- Zaraza… - powiedział cicho, niemalże bezgłośnie, jeden z nich. Drugi zdjął z głowy czapkę, zachwiał się i mdlejąc upadł na ziemię.
a tym:
- Policjanci na nasze szczęście zachowali rozsądek i zadzwonili z mieszkania na Komendę. Nasze jednostki otoczyły budynek - powiedział doktor Stefański.

powinny się chyba znaleźć gwiazdki, czy coś.

 

Po drugie, coś dużo policjantów. Za dużo.

 

Po trzecie, wygląda mi to na fragment wyjęty z większej całości.

Wiem, wiem usunął mi się punktor pomiędzy nimi zaraz naprawie

Nie wiem, co Autor chciał przekazać swoim opowiadankiem. Fantastyki nie doszukałam się, bo trupia czaszka ułożona z łebków szpilek wbitych w mapę, to chyba nie to. Przeczytałam i pozostałam obojętna.

Wiele powtórzeń, szczególnie policjantów.

 

„Silnym kopnięciem pierwszy z nich wywalił drzwi”. –– Ja napisałabym: Pierwszy z nich, silnym kopnięciem wywalił drzwi.  

 

„Po kolei weszli do mieszkania. Policjanci mieli wyjęte rewolwery, w końcu byli w mieszkaniu terrorystów z PPS-u”. –– Ja napisałabym: Weszli kolejno. Trzymali wyjęte rewolwery, w końcu byli w mieszkaniu terrorystów z PPS-u.

Nie wiem, czy terrorysta, w tym przypadku, to dobre określenie.

 

„Całe mieszkanie sprawiało wrażenie pustego”. –– Może: Całe wnętrze/lokum sprawiało wrażenie pustego.  

 

Policjanci sprawnie przeszukali dwa pierwsze pokoje. Została tylko jadalnia. Policjanci weszli do niej jednocześnie”. –– Ja napisałabym: Sprawnie przeszukali dwa pierwsze pokoje. Została tylko jadalnia. Funkcjonariusze weszli do niej jednocześnie.

 

„Zastali tam dwóch mężczyzn, pijanych, bowiem jeden z nich miał głowę w zupie, a drugi drzemał rozciągnięty na krześle, niemalże z niego zwisając”. –– Ja napisałabym: Zastali tam dwóch mężczyzn, zapewne pijanych, bowiem jeden z nich trzymał głowę w talerzu z zupą, a drugi drzemał wyciągnięty na krześle, niemalże z niego zwisając.

„Policjant potrząsnął tym na krześle tak, że ten spadł”. –– Myślę, że na krzesłach byli obaj. Ja napisałabym: Policjant potrząsnął zwisającego tak, że ten spadł.


„- Ki diabeł? - mruknął policjant. Drugi tak samo nie reagował. Straszliwe przypuszczenia nagle zrodziły się w głowach policjantów”. –– Ja napisałabym: - Ki diabeł? - mruknął. Śpiący w zupie też reagował. Straszliwe przypuszczenia nagle zrodziły się w głowach gliniarzy.

 

„Obaj mężczyźni nie zyli od długiego czasu”. –– Literówka.

 

„Dobry Boże!! –– Albo jeden wykrzyknik, albo trzy.

 

„Policjanci popatrzyli po sobiei”. –– Zbędne i.

 

„…doktor przejechał palcem po szyi w wymownym geście”. –– Ja napisałabym: Doktor, wymownym gestem, przesunął palcem po szyi.

 

„Chorzy lądują na wyspie Wolin i giną pod ostrzałem z pocisków napalmowych”. –– Myślę, że z pocisków się nie strzela, pociskami się strzela. Ja napisałabym: Chorzy lądują na wyspie Wolin i giną pod ostrzałem pocisków napalmowych.

Nie wiem, w jakim czasie Autor pozwolił rozprzestrzeniać się swojej zarazie, ale na wszelki wypadek zapytam: Czy wtedy znano napalm?

 

„…ale mówią, że jest wypalona do gołej ziemi. - Na ziemiach zabranych to samo”. –– …ale mówią, że jest wypalona do szczętu.- Na ziemiach zabranych to samo.

Czy „ziemie zabrane” nie powinny być napisane wielkimi literami?

 

„Niebieskie szpilki ułożyły się w pewien symbol, który często był ostatnimi laty widywany”. –– Ja napisałabym: Niebieskie szpilki ułożyły się w pewien symbol, który ostatnimi laty był często widywany.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Rozśmieszyło mnie to, że policjanci weszli do jadalni jednocześnie. To niby jak, skoro ich było czterech?  Nawet dwóch nie wejdzie jednocześnie, bo takie drzwi sa zbyt wąskie.  No i ten facet z głową w zupie, a drugi zwisający z krzesła. To chyba na nie powaznie mialo być?

Przymiarka do apokalipsy?  

Ostatnia scena niewiarygodna do bólu dolnej lewej szóstki. Wcześniej nie było można skojarzyć, w co zaczynają się układać łebki szpilek? Żeby powstał rysunek czaszki, potrzeba wielu, wielu szpilek...

Policjanci wpadli do domu wskazanego przez kapusia przed dziesiątą w nocy.
1. Szyk wyrazów jest niesłychanie ważny, bo znacząco wpływa na sens zdania. Z tego cytowanego wyżej wynika, że kapuś wskazał glinom dom przed dziesiątą w nocy, bo szyk ten zaburzyłeś. Żeby uniknąć takich nieporozumień, trzeba pamiętać o zasadzie „bliższa koszula ciału”. Wyrazy bez określeń są „gołe”, jeśli więc dorzucasz nieborakom jakąś „kapotę”, to pozwól im się w nią przyodziać czyli pamiętaj, aby określenie stało możliwie najbliżej wyrazu określanego („wpadli /kiedy?/ przed dziesiątą w nocy”), a nie poniewierało się po kątach.
 
Tekst literacki wymaga literackiego języka, toteż potocznego „wpaść”  nie da się przełknąć. Przecież stójkowi wtargnęli do chaty wyważywszy drzwi, nie wpadli do środka przez dziurę w dachu. Czyli: kolokwializmy w dialogach lub narracjach pierwszoosobowych, pełnokrwisty język literacki w partiach narracyjnych trzecioosobowych.

Silnym kopnięciem pierwszy z nich wywalił drzwi.
2. Przypadek identyczny jak powyższy: wywalił drzwi lata w samych slipach na końcu zdania, bo spodnie czyli silnym kopnięciem złośliwie położyłeś na początku.

Po kolei weszli do mieszkania.
3. Relacjonujesz sytuację bardzo dynamiczną: gość z kopa wywala drzwi, łomot, kurz i niepewność, co też zza tych drzwi może wyskoczyć.  Dlatego beznamiętnie, żeby nie powiedzieć – bezpłciowo, sformułowana informacja narratora, że oddział grzeczniutko, gęsiego czyli po kolei wszedł do mieszkania gryzie się z treścią. Szukaj wyrazów nacechowanych emocjonalnie, nie pierwszych, jakie przyjdą ci do głowy.

Policjanci mieli wyjęte rewolwery, w końcu byli w mieszkaniu terrorystów z PPS-u.
4. Mogli mieć mało czasu, a nie wyjęte rewolwery. Informacja ta nie dość, że kulawo skonstruowana, to i mocno zbyteczna – to chyba oczywiste, że przeszkoleni policjanci wdzierając się do lokum terrorystów są przygotowani do ewentualnej wymiany ognia, więc nie trzymają gnatów w kaburach za pazuchą, ale w garściach. Każdą tworzoną scenę należy zobaczyć w głowie, a potem dokonać ostrej selekcji szczegółów, żeby nie pisać o oczywistościach.

Czuć było zastygłe powietrze.
5. Co to jest zastygłe powietrze? Coś w rodzaju galaretki owocowej czy raczej biblijnego słupa soli? I czym pachnie?

Została tylko jadalnia. Policjanci weszli do niej jednocześnie.
6. Najpierw wchodzili gęsiego jak przedszkolaki, a teraz rypnęli kupą mości panowie? Bez żadnej wątpliwości zaklinowali się w drzwiach. Tak to, na podstawie dostarczonych danych, widzę.

Zastali tam dwóch mężczyzn, pijanych, bowiem jeden z nich miał głowę w zupie, a drugi drzemał rozciągnięty na krześle, niemalże z niego zwisając.
7. Skoro jeden był pijany, BO TRZYMAŁ GŁOWĘ W ZUPIE, to domyślam się, że była to zupa piwna. Rozumiem, współczuję a nawet, poniekąd, zazdroszczę. Jakim sposobem jednak i drugi był pijany? Od kiedy to drzemka w niewygodnej pozycji wprowadza człowieka w stan upojenia?  

8. Dalej piszesz o reakcji policjantów. Z partii narracyjnych i dialogu wyłania się obraz przedstawicieli tej szczególnej grupy zawodowej znany z dowcipów, których puenta jest wariacją na jeden temat: przeciętny gliniarz jest głupszy nie tylko od własnego psa, ale nawet rybki akwariowej.
Policjanci na nasze szczęście zachowali rozsądek i zadzwonili z mieszkania na Komendę.
No, może przesadziłam. Faktycznie zachowali się nadzwyczaj inteligentnie. Mogli przecież próbować reanimować dwóch zadżumionych metodą usta – usta.

Nie odbieraj mojego komentarza jako złośliwości. Zawsze obiecuję sobie, że zachowam umiar, zaczynam statecznie i obiektywnie, ale później „rozkręcam się”. Tak po prostu „mam” i nic nie poradzę. Jeśli uznasz mój komentarz za przydatny, będzie mi miło, jeśli nie – olej go, nie obrażę się. Czy i w jaki sposób naniesiesz poprawki w tekście zależy od ciebie - w sposób niezawisły dysponujesz swoją własnością intelektualną.  Nic więc nie sugeruję, wskazuję jedynie „dziwne rzeczy” gwoli przemyślenia. Pzdr.


Niebieskie szpilki ułożyły się w pewien symbol, który często był ostatnimi laty widywany. Ułożona ze szpilek trupia czaszka patrzyła z mapy na obu lekarzy. --- skoro symbol był często widywany, to lekarz nie powinien był mieć problemu z jego dostrzeżeniem, nie wspominając o tym, że jedna szpilka w tę czy we w tę chyba nie robi różnicy.

pozdrawiam

I po co to było?

Ponieważ inni poświęcili już dość czasu na wypisanie błędów i niezręcznych sformułowań (znów się spóźniłem;)), ja ograniczę się do stwierdzenia, że może w umysle Autora widok czaszki na mapie pełen jest grozy (a w tle złowieszcza muzyka), ale mnie to jakoś nie "ruszyło". OK, czaszka. No tak. I co z tego?

 

Opowiadanie nie jest ani przerażające, ani nie zaskakuje puentą - jest, jak dla mnie, absolutnie nijakie.

Jeszcze jedno: tytuł opowiadania jest odnienionym czasownikiem łacińskim. Co oznacza? Bo jest kilka tłumaczeń do wyboru.

No właśnie, co oznacza tytuł? Chyba zabrakło mi wiedzy i jakoś nie znalazłem łącznika między tytułem a treścią.

Nowa Fantastyka