- Opowiadanie: Aloneagainsttheworld - To, co robimy w życiu odbija się echem w wieczności

To, co robimy w życiu odbija się echem w wieczności

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

To, co robimy w życiu odbija się echem w wieczności

 

Powłóczył nogami po wapiennej drodze. Sandały przewiązane na śródstopiu i kostce wzbijały białe tumany kurzu krusząc pomniejsze grudki skalne. Bezchmurne niebo ukazywało stojące w zenicie słońce palące nieznośnie w twarz. Po nodze plamiąc ścieżkę skapywała ciemna posoka z krwi i potu. Przystanął opierając się o stary dąb, dobrze znany mu z dzieciństwa. Rozejrzał się.

 

Widział pola pszenicy, mieniące się jak cesarskie ozdoby i złota tarcza. Kołysały się z jednej strony na drugą, jakby zaciekawione poruszały głowami. Gaj oliwny – trud pracy jego, jego ojca, ojca jego ojca, a i jego ojców. Dobytek rodzinny całych lat pielęgnacji. Chwytał też wzrokiem sad fruktusowy, tam na północy, gdzie księżyc świeci w dniu równonocy. Kolorowy, pełen mięsistych owoców. Dojrzałych, od zalążni, aż po samą woskowatą skórkę.

 

Widział swój dom. Tu się wychował i od zawsze wiedział, że tu przyjdzie mu umrzeć. Fasada zdobiona ornamentami, przysadzisty balkon na froncie, spadzista kalenica z kominem i rozwarte okiennice. To jego dobytek.

 

Spojrzał na ranę. Po nodze ciekła struga krwi, a cięte miejsce miejsce dookoła pokrywały ciemno fioletowe pęcherzyki. Oderwał się od drzewa i dalej powłóczył drogą. Nie widział jej.

Widział swoją żonę, czarnowłosą, o oliwkowej cerze i kasztanowych oczach. Był znów na dworze swojej posiadłości, pergole gęsto obrośnięte winogronem dekorowały sam jej środek. Miała na sobie suknię z białego lnu, o czarnym spodzie.Była ciasna na tułowiu, a rozchodząca się na biodrach. Jej nogi były osmolone, tak jak dolna połowa jej sukni. Padł na kolana ze łzami w oczach dotykając stóp. Wisiała na pętli, wprawiona w ruch wahadłowy. Zwęglone ciało się skruszyło, a wizja zamazała. Usłyszał ciche kwilenie za sobą.

 

Zobaczył swojego syna, jedynego potomka jego rodu. Stał sam, tam gdzieś na skalistym wzgórzu oplecionym z jednej strony wzburzonym oceanem. Był jeszcze dzieckiem, nie starszym od podrostków rozpoczynających swe agoge. Miał na sobie zbrudzoną przepaskę wiązaną na ramieniu sięgającą kolan. Patrzył wprost w oczy ojca. Obrócił się powoli, w stronę oceanu. Spojrzał jeszcze raz na ojca, który przyspieszył by go złapać, ale jego noga nie pozwalała mu na zbyt wielki wysiłek.

Rozłożył szeroko ręce i skoczył w dół klifu.

Otarł twarz z łez i kurzu, podźwignął się na nogi i ruszył dalej. Gdy dochodził do posiadłości zobaczył Octavia i jego wojsko.

 

-Witaj Gracchusie. Czekaliśmy na Ciebie – uniósł dłoń – Wiesz, Twój syn był tchórzem. Chciałem go zabić, ale skoczył z klifu – nie dał mi szansy – spauzował przekrzywiając głowę, by sprawdzić jego reakcję. – A co do żony to cóż. Głośno piszczała gdy ją braliśmy. Ale nie jesteśmy tu dla nich, prawda?

 

-Jak najbardziej jesteśmy tu dla nich. Zabiłeś niewinnych ludzi. Zabiłeś moją rodzinę.

 

-Tak. A teraz zabiję i Ciebie. Ostatnie słowa?

 

-My śmiertelnicy jesteśmy tylko cieniem i pyłem. To, co robimy za życia odbija się echem w wieczności. Zapamiętaj te słowa, bo tam Cię dopadnę. Dopadnę Cię w wieczności.

 

Octavio zacisnął rękę, a strzały poszybowały prosto w pierś Gracchusa. Padł na ziemię w miejscu, gdzie skapywała krew s uda. Ostatni dech posłał chmurę białego miału w górę. Wojsko przeszło obok martwego ciała, pozostawiając palący się dom za sobą. Już tu nie wrócą. Nie mają po co.

 

Koniec

Komentarze

Z góry przepraszam że takie krótkie. Dość długo nie pracowałem i trudno mi sklecić coś dłuższego. 

Jak na "takie krótkie", to zdecydowanei przegiąłeś z błędami. Najpoważniejszy: gubisz podmiot. Często w ogóle nie wiadomo, o czym piszesz. O żonie, czy o jej sukience, czy o pergolach... Nie radzisz sobie też z interpunkcją i od groma zdań nabiera dziwnego sensu. Sama treść jest, moim zdaniem, mdła i nie warta spisania.

www.portal.herbatkauheleny.pl

A, zapomniałam o "krwi s uda" :)

www.portal.herbatkauheleny.pl

"krew s uda" to zwykła literówka wynikająca z ześlizgnięcia się palca. Ale dziękuję za opinię, następnym razem lepiej się postaram :)

Bezchmurne niebo ukazywało stojące w zenicie słońce palące nieznośnie w twarz. – Niby wiadomo o co biega, ale tekst, że niebo coś ukazywało, brzmi nieco dziwnie.

 

Po nodze plamiąc ścieżkę skapywała ciemna posoka z krwi i potu. – Posoka to krew zwierzęcia, nie mieszanka krwi z potem.

 

Gaj oliwny – trud pracy jego, jego ojca, ojca jego ojca, a i jego ojców. – Nie rozumiem tego zdania. A dokładnie, do jakich ojców odnosi się pogrubiony fragment. I tego trudu pracy też nie bardzo kapuję. Nie można napisać tego prościej? Np. Przez lata pielęgnowany przez niego, jego ojca…

 

Gaj oliwny – trud pracy jego, jego ojca, ojca jego ojca, a i jego ojców. Dobytek rodzinny całych lat pielęgnacji. – Sensu drugiego zdania też nie rozumiem. Proponowałbym podmienić na coś w rodzaju podanego wyżej przykładu. Brzmi dużo sensowniej.

 

Oderwał się od drzewa i dalej powłóczył drogą. – Powłóczyć mógł nogą. Drogą powinien się powlec.

 

Oderwał się od drzewa i dalej powłóczył drogą. Nie widział jej.
Widział swoją żonę, czarnowłosą, o oliwkowej cerze i kasztanowych oczach. – Czego nie widział? Drogi którą powłóczył?

 

Był znów na dworze swojej posiadłości, pergole gęsto obrośnięte winogronem dekorowały sam jej środek.- On był na dworze, w domyśle rozumiem, że przed posiadłością, więc jakim cudem widział rośliny w środku (w domyśle wnętrzu) posiadłości? I po co je tam w ogóle sadził?

A tak na serio, dwór czy dworek, a posiadłość, to w sumie to samo, a przynajmniej bardzo podobne. Więc zdanie które skleciłeś, jest bez sensu. Lepiej było napisać, że był w ogrodzie przed swoją posiadłością, czy tam dworkiem.

 

Był znów na dworze swojej posiadłości, pergole gęsto obrośnięte winogronem dekorowały sam jej środek. Miała na sobie suknię z białego lnu, o czarnym spodzie. – Posiadłość miała suknię?

 

Jej nogi były osmolone, tak jak dolna połowa jej sukni. – Wcześniej pisałeś, że miała na sobie te suknię, więc w tym wypadku drugie „jej” jest zbędne.

 

 

Padł na kolana ze łzami w oczach dotykając stóp. Wisiała na pętli, wprawiona w ruch wahadłowy. Zwęglone ciało się skruszyło, a wizja zamazała. – A tutaj mamy przezabawną sytuację, spowodowaną pomieszaniem szyku zdań. Najpierw dowiadujemy się, że bohater pada na kolana, po czym dotyka się w stopy, co jakimś cudem wprowadza w ruch wahadłowy jego zwęgloną żonę…

 

Zobaczył swojego syna, jedynego potomka jego rodu. – Był jego potomkiem, czy jego rodu? Bo w drugim przypadku żonkę musiała zerżnąć chyba cała rodzina, a wszystkie plemniki połączyły się w jeden, mający po trochu DNA od ojca, dziadka, pradziadka, kuzyna itp…

 

Patrzył wprost w oczy ojca. Obrócił się powoli, w stronę oceanu. Spojrzał jeszcze raz na ojca, który przyspieszył by go złapać, ale jego noga nie pozwalała mu na zbyt wielki wysiłek.
Rozłożył szeroko ręce i skoczył w dół klifu.
Otarł twarz z łez i kurzu, podźwignął się na nogi i ruszył dalej. Gdy dochodził do posiadłości zobaczył Octavia i jego wojsko. – Twardy skurwysyn. Po takim skoku po prostu otrzeć pysk z pyłu i ruszyć dalej… Prawdziwy Spartanin.

 

Octavio zacisnął rękę, a strzały poszybowały prosto w pierś Gracchusa. – Miał jakąś magiczną wyrzutnię, że po zaciśnięciu pięści wylatywały z niej strzały?

 

Ostatni dech posłał chmurę białego miału w górę. – Zamiast powietrza, wydychał miał?

 

Suzuki napisała ogólnie, ja przytaczam przykłady. Dla mnie ten tekst jest bez sensu. Jak napisała koleżanka wyżej, gubisz podmiot. Mylisz zakresy znaczeniowe wyrazów, masz również problem z przelaniem na papier tego, co chcesz powiedzieć. Niektóre zdania kompletnie nie mają sensu. Do tego dochodzi masa skrótów myślowych, przez co czasami musiałem się nieźle nagłówkować o co biega.

Niestety, napisać dobrego shorta, to wbrew pozorom też sztuka.

Oby następny był lepszy.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Fasoletti- jesteś wielki! :-). Jak w większości przypadków, zgadzam się z tobą. Ten short powstał na kolanie, w kilka minut i został wklejony bez większego namysłu.
Drogi autorze o długim i skomplikowanym nicku- już to, że pozostawiłeś literówki, "bo palec ci się omsknął", świadczy o tym, że nie poprawiałeś swojego tekstu i w ogóle za dużo czasu mu nie poświęciłeś. Co to, zawody, kto szybciej wklei shorta, czy co? Mam wrażenie, że na wymyślenie swojego nicku, poświęciłeś więcej czasu, niż na pisanie tego tu. Czytając gubiłem się, czy to co opisujesz, to wspomnienia bohatera sprzed kilku godzin, czy aktualnie dziejąca się akcja. Czy też jedno i drugie?
Poza tym, jakoś tak dziwnie mi przypomina pewną scenę z książki i filmu "Gladiator"; tak jakbyś opisywał na żywo własne wspomnienia z niedawno obejrzanego filmu. Nawet imiona dziwnie pasują do konwencji "Gladiatora".
Słowem, nie wysiliłeś się zbytnio. Moja ocena będzie adekwatna do włożonego wysiłku i inwencji autora. Daję 1.

Jedyną zrozumiałą rzeczą w tym tekście jest pochodzenie błędów w nim zawartych. 
Bardzo niedbale... 

Nowa Fantastyka