- Opowiadanie: TomaszMaj - Dzieci Elfów- w poszukiwaniu korzeni odc 4

Dzieci Elfów- w poszukiwaniu korzeni odc 4

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Dzieci Elfów- w poszukiwaniu korzeni odc 4

Dla tych z Was, których zainteresowała moja pseudo-powieść, zamieszczam kolejny odcinek. Akcja się rozkręca. Z czasem będzie coraz mniej miło i przyjemnie.

 

 

Zaledwie kilka dni po pierwszym spotkaniu Andrzeja ze starą Szkotką, w londyńskim mieszkaniu Jasmine Graham, zebrało się dziwne towarzystwo. Oprócz Henrego, który był inicjatorem spotkania, a teraz zamyślony siedział w fotelu przy oknie, oraz właścicielki mieszkania, która w kuchni szykowała herbatę i szarlotkę z cynamonem, były tam jeszcze trzy osoby.

 

Pierwszym z nich był młody mężczyzna w wieku około dwudziestu pięciu lat– średniego wzrostu, szczupły brunet o falujących włosach sięgających do ramion i założonych za uszy, tak aby nie opadały na twarz, regularnych rysach twarzy, prostym nosie i dużych brązowych oczach, okolonych długimi jak u dziewczyny czarnymi rzęsami. Miał szczupłe dłonie pokryte delikatnymi czarnymi włoskami, i długie zmysłowe palce pianisty. Ubrany był w jedwabną koszulę z długim rękawem o wrzosowym kolorze i ciemnobrązowe sztruksowe spodnie. Siedział na długiej sofie pod ścianą.

 

Obok niego siedziała szczupła kobieta po pięćdziesiątce. Miała oliwkową karnację, czarne jak noc oczy, orli nos i duże karminowe usta. Czarne niegdyś, a obecnie siwiejące proste włosy spięła z tyłu głowy fantazyjną złotą klamrą, pozwalając aby swobodnie spływały na ramiona i plecy. W uszach błyszczały złote kolczyki z ornamentem podobnym do tego na klamrze do włosów, a na palcach lewej dłoni dwa sporej wielkości złote pierścienie. Ubrana była w kilka nałożonych na siebie ciemnofioletowych i czarnych sukni sięgających samej ziemi, oraz w chusty o takim samym kolorze. Prawą dłonią delikatnie, jakby od niechcenia, drapała za uszami czarnego kota zwiniętego w kłębek między fałdami jej spódnicy.

 

Oboje ludzie bez słów patrzyli sobie w oczy rozmawiając w myślach, natomiast zwierzę z ukontentowaniem mrużyło bursztynowe oczy i cicho mruczało.

 

Trzecią i ostatnią osobą, była młoda, wyglądająca na siedemnastolatkę, drobna, rudowłosa dziewczyna o bladej cerze i plejadzie piegów rozsianych na ładnej, szczupłej twarzy. Miała intensywnie zielone zamyślone oczy, dopasowany do nich zielony, nieco rozciągnięty sweter, szarozieloną apaszkę na szyi i szeroką popielatą spódnicę. Stała przy oknie i z delikatnym uśmiechem gładziła kolorowe kwiaty stojące na parapecie.

 

Kiedy Szkotka wróciła z kuchni z pełną tacą i rozłożyła wszystko na stole stojącym na środku pokoju, rudowłosa dziewczyna delikatnie trąciła Shellfielda, wyrywając go z zamyślenia.

 

Henry zamrugał oczami wracając do rzeczywistości i rozejrzał się po pokoju.

 

-Witajcie kochani– powiedział– dziękuję Wam bardzo że przybyliście tak szybko; szczególnie wam, droga Tabito i Arielu– tu skłonił lekko głowę w kierunku ubranej na czarno kobiety i jej kota– Wy mieliście najdalej, bo aż z Kairu.

 

-Nie ma sprawy Czujący– telepatyczna odpowiedź kobiety zabrzmiała w głowach wszystkich zebranych– oboje z Arielem i tak nie mamy za dużo do roboty. Poza tym, to zasługa Jean'a. To on nas przyniósł.

 

-Nie problem, wszystko OK.– odpowiedział młody mężczyzna z silnym francuskim akcentem i machnął lekceważąco dłonią.

 

Wtedy kot podniósł głowę, otworzył szeroko oczy i spojrzawszy na młodego Francuza odpowiedział:

 

-Może dla was, ludzi, to nie problem, ale wyobrażasz sobie ile ja miałbym kłopotów i zamieszania, gdybym chciał legalnie przylecieć samolotem z Egiptu do Wielkiej Brytanii? Te wszystkie badania i szczepienia które musiałbym przechodzić? Brrrr.– Ariel otrząsnął się ze wstrętem.

 

-Tak, Jean– telepatycznie dodała Egipcjanka– twoje zdolności teleportacyjne wiele nam ułatwiają. Jesteśmy Ci wdzięczni.

 

– Nie ma problemu– znów z trudem dobierając słowa odpowiedział młody mężczyzna– Wszyscy jesteśmy rodziną. Pomagamy sobie.

 

– Słodkości moje– niecierpliwie wtrąciła się Jasmine– Aż miło na was popatrzeć, tak uroczą tworzycie parę: niemowa Koptyjka komunikująca się jedynie przez telepatię i Francuz ledwie mówiący po angielsku. Może jednak zamiast prawić sobie komplementy, przejdziemy w końcu do rzeczy. Oczywiście wy macie dużo wolnego czasu, a jakże, ale do mnie i Kate wieczorem przyjeżdża rodzina z Glasgow i wolałabym żeby was tutaj nie zastali.

 

Rudowłosa dziewczyna skinęła głową na potwierdzenie i przysiadła się na oparciu fotela Henrego.

 

– Dobrze prababciu– powiedziała cicho– Chociaż domyślam się panie Shellfield, o co chciałeś nas prosić.

 

-Ooo, Kate, to ciekawe– Henry podniósł na nią wzrok– Więc po co, według ciebie, zebrałem Was tutaj?

 

– Jest nas w tym pokoju pięcioro ludzi. To minimalna liczba aby wezwać Dariusza. Do tego mamy jeszcze magiczne zwierzę, Ariela. Wszyscy przecież wiemy, że Ariel i Ćwierć-Elf znają się „od zawsze" i są przyjaciółmi. Na wezwanie Kota tamten na pewno odpowie.

 

Henry z uznaniem patrzył na Kate, a ta, widząc że dobrze trafiła, kontynuowała swój wywód:

 

– W dodatku musi ci się spieszyć. Wnioskuję po tym, kogo zaprosiłeś na to spotkanie. W Bractwie jest nas przecież kilkadziesiąt odnalezionych Dzieci Elfów. Ty wybrałeś prababcię i mnie, bo jesteśmy najbliżej, oraz Ariela żeby nadać wagi wezwaniu. Aktualnie Tabita opiekuje się Kotem, więc zrozumiałe że to ona jest czwartą. Natomiast Jean jest jedynym teleporterem w Bractwie i poprosiłeś jego, bo tylko on mógł przenieść ich tutaj z Afryki w przeciągu kilku minut. Domyślam się także co, lub raczej kto, jest tą pilną sprawą. Od wielu tygodni, za każdym razem kiedy nas odwiedzałeś, opowiadałeś o tym polskim chłopcu z Heleny-on-Thames. Ale ostatnio w ogóle przestałeś o nim wspominać. To proste.

 

– Jak zwykle masz rację– odpowiedział Henry popijając herbatę– Ale wybrałem was również dlatego, że potraficie być dyskretni i wiem, że dotrzymacie tajemnicy. Dopóki Dariusz nie zbada sprawy, wolałbym uniknąć plotek w Bractwie na temat tego chłopca.

 

– Moja mała Katrine– Jasmine uśmiechnęła się z dumą i popatrzyła na zebranych– Spryciara, tak samo jak jej świętej pamięci matka, a jakże.

 

Dziewczyna popatrzyła swoimi smutnymi oczami na prababcię i blado się uśmiechnęła. W pokoju zapanowała niezręczna cisza. Wszyscy wiedzieli że rodzice Kate zginęli w tajemniczych okolicznościach gdy ta miała kilka lat i wychowywała ją prababcia.

 

Najszybciej opanowała się Tabita.

 

-Do rzeczy Henry. Co z tym chłopcem i dlaczego mielibyśmy kłopotać Najstarszego?

 

– On ma niesamowicie silną aurę. Nawet Jasmine to wyczuła, kiedy ich sobie przedstawiłem.

 

Szkotka na potwierdzenie kiwnęła głową, a staruszek mówił dalej.

 

– Uważam że w nim jest Moc. Rozumiecie co chcę wam powiedzieć? On nie korzysta z resztek magii unoszących się w powietrzu, jak my wszyscy, lecz sam emanuje magią . W przyszłości może być potężnym źródłem Mocy. Jeżeli dobrze nim pokierujemy, kiedy dorośnie mógłby zdziałać wiele dobrego. Za to w rękach kogoś bez sumienia, może się stać potężną i niszczycielską bronią. Dlatego wolałbym zachować jego istnienie w tajemnicy.

 

Henry z premedytacją przemilczał incydent ujawnienia się zdolności Andrzeja. Trochę dlatego, że było mu wstyd iż dał sobie grzebać w głowie małemu dziecku, a trochę dlatego że tak podpowiadała mu intuicja; a ta jeszcze nigdy go nie zawiodła.

 

-Kate mówiła, że te dziecko pochodzi z Polski– wtrącił się Ariel– To zdaje się wschodnia Europa, czyż nie? Jeżeli dobrze sobie przypominam lekcje historii, w tamtych stronach nie było nikogo z waszych przodków. Więc skąd on się tam wziął?

 

– Andrew, bo tak ma na imię to dziecko, jest adoptowany i nic nie wie o swoich korzeniach. Zgadzam się z tobą, że sprawa jego pochodzenia jest kluczowa. Po pierwsze dlatego, że ten kto znajdzie jego rodziców, może zdobyć nad nim władzę. Po drugie, nie możemy wykluczyć że Andrew ma rodzeństwo lub innych bliskich krewnych dysponujących takimi jak on zdolnościami; a tego dowiemy się dopiero wtedy, gdy poznamy jego rodzinę.

 

– Dlatego chcesz wezwać Dariusza?– spytała Kate– Być może ma jakieś informacje, których my nie znamy?

 

– Dokładnie tak. – potwierdził Stellfield

 

– No dobrze, dosyć tego przekomarzania się– zniecierpliwił się Ariel– Jeżeli mam wam sprowadzić Dariusza, to zróbcie mi miejsce i przejdźmy do roboty.

 

Jasmine z prawnuczką szybko przestawiły filiżanki i talerzyki ze stołu na komodę stojącą pod ścianą obok sofy, a Henry z Jean'em przenieśli stół w róg pokoju. Wtedy Ariel zgrabnie zeskoczył z kolan swojej opiekunki wprost na środek pokoju i przeciągnął się. Jego ciało pokrywała krótka, aksamitna i błyszcząca grafitowa sierść. Był niewiele wyższy od zwykłego kota, miał za to bardzo szczupłą sylwetkę, oraz długie, smukłe kończyny i cienki ogon. Zgrabną, filigranową główkę Kota zdobiły wysokie, rozłożyste jak wachlarz uszy, a oczy błyszczały niczym odłamki złotego bursztynu.

 

Ludzie ustawili się w krąg dookoła Ariela i wzięli się za ręce. Zwierzę zamknęło oczy. Zebranych dobiegł jego cichy szept w nieznanym nikomu z nich języku. Stali skupieni w milczeniu, starając się myśleć wyłącznie o swoim przywódcy, Dariuszu Ćwierć-Elfie, żyjącym gdzieś w innych światach, tam gdzie odeszły prawdziwe Elfy i gdzie nikomu z nich nigdy nie będzie dane dotrzeć.

 

Po dłuższej chwili powietrze nad Kotem zafalowało jak rozgrzana atmosfera nad piaskiem pustyni. Następnie pojawił się trójwymiarowy, lekko przezroczysty hologram głowy i ramion mężczyzny w sile wieku. Zebrani zobaczyli przystojną twarz o klasycznych rzymskich rysach twarzy, szarych jak Północne Morze oczach, osadzonych pod gęstymi kruczoczarnymi brwiami i długich, prostych, czarnych włosach. Kate wydawało się że dostrzega we fryzurze mężczyzny kilka złotych nitek, jednak z powodu półprzezroczystości obrazu, nie była tego zupełnie pewna.

 

– Witaj Arielu, synu bogini Bastet i mój drogi przyjacielu– hologramowa twarz nie otwierała ust, lecz każdy z obecnych usłyszał w umyśle słowa wypowiadane w jego własnym ojczystym języku, głębokim i ciepłym męskim basem – O, widzę, że jest was więcej. No tak, to dlatego uzyskaliście tak wyraźne połączenie. Witajcie Jasmine, Katrine, Tabito, Henry i Jean– kontynuował Najstarszy patrząc kolejno na każdego z nich– Co się stało, że mnie wzywacie? Wiecie przecież jak niewiele zostało na Ziemi zapasów magii, a każdy taki kanał między wymiarami zużywa dużo energii.

 

– Właśnie o tą energię idzie rzecz– odpowiedział Kot patrząc w górę na unoszące się w powietrzu popiersie mężczyzny– Pamiętasz nasze rozmowy z czasów tuż przed twoim odejściem? Mówiłeś że to wygnanie nie jest wiecznie, że w przyszłości nasza planeta znów nasyci się magią na tyle, aby przynajmniej niektórzy z was mogli powrócić. Być może ten czas już nadchodzi Dariuszu. Coś się zaczyna zmieniać. Henry znalazł Człowieka-Źródło.

 

Dariusz wyglądał na zaskoczonego.

 

-Czy jesteś tego pewny? Człowiek emanujący magią?

 

Henry na potwierdzenie pokiwał głową.

 

Ćwierć-Elf przez moment zastanawiał się nad usłyszaną wiadomością. Pozostali skupiając się na utrzymaniu łączności czekali w ciszy.

 

– To naprawdę niezwykłe-odpowiedź hologramu w końcu zabrzmiała w ich głowach– Nawet wśród Elfów czystej krwi rzadko się to zdarza, a jeszcze nigdy nie słyszałem o Człowieku-Źródle. U ludzi, a nawet u naszych dalekich potomków takich jak wy, coś takiego jest po prostu niemożliwe. Ten ktoś musiałby mieć co najmniej jednego rodzica czystej krwi. Tylko że nikt z nas od setek lat nie był w waszym świecie. Nawet ja, choć jestem zaledwie w jednej czwartej Elfem, odwiedziłem Ziemię materialnie tylko raz. Wiecie przecież, że my Długowieczni, potrzebujemy do życia magicznej energii, tak jak wy powietrza do oddychania. Ile on ma lat?

 

– Dziesięć. To jeszcze chłopiec– odpowiedział Shellfield

 

Ponieważ Henry odpowiadając na pytanie na chwilę się zdekoncentrował, hologram zamigotał i przygasł. Jasmine w porę zauważyła co się dzieje i wzmocniła swoją koncentrację, przywracając połączenie.

 

– A czy nie byłoby możliwe– wtrącił Ariel gdy wszystko wróciło do normy– że ten dzieciak nie jest z nami absolutnie spokrewniony, że to niezależna od nas mutacja? Może w ten sposób ten świat sam próbuje się zregenerować, odtworzyć dawne pokłady magicznej energii?

 

– Raczej nie– zaprzeczył Henry– Widziałem jego aurę. Jestem absolutnie pewny że Andrew jest jednym z nas. Uprzedzając twoje pytanie Dariuszu: nie znamy jego rodziców. Chłopiec jest adoptowany. Ma spróbować pociągnąć swoich opiekunów za język, może wtedy trafimy na jakiś ślad. Mam za to pytanie do ciebie, Najstarszy. Czy na pewno NIKT od was nie pojawił się w ostatnich kilkunastu latach na Ziemi? Może ktoś z waszej strony próbował już wrócić i „trafiło mu się" to dziecko?

 

– Po waszej stronie jest zbyt mało magii, aby stuprocentowy Elf mógł przeżyć, ale na wszelki wypadek rozejrzę się dyskretnie pomiędzy swoimi. Natomiast wy– tu Dariusz popatrzył uważnie na każdego z zebranych– strzeżcie tego chłopca. Słudzy Ciemności na razie pozbawieni są Mocy i mogą szkodzić jedynie przez kuszenie ludzi do złego; strach jednak pomyśleć, co by się stało gdyby dorwali w swoje szpony Źródło i odzyskali siły.

 

Kiedy wszystko zostało już powiedziane, Najstarszy nie chcąc męczyć nadmiernie ludzi którzy własną energią utrzymywali portal, bez zbędnych ceregieli pożegnał się i rozłączył. Jasmine, Tabita, Henry i Jean opadli na fotele i krzesła zmęczeni, jakby przebiegli maraton. Ariel zwinął się w kłębek na dywanie i najwyraźniej zasnął. Natomiast Kate wróciła na swoje miejsce przy oknie myśląc o czymś intensywnie.

 

– O czym znowu myślisz, moja stokrotko?– spytała stara Szkotka, widząc nieobecną minę swojej prawnuczki.

 

– Coś mi tu nie gra, babciu– odpowiedziała– Dlaczego Dariusz mówiąc o Dziecku– Źródle nie powiedział o genach Elfów, tylko ogólnie o Starszych Rasach? Czyżby coś sugerował?

 

 

– Azazelu!

 

– Czego?

 

– Mam wiadomość.

 

– No?

 

– Ci z Bractwa odkryli nasze cudowne dziecko.

 

– Ach, no tak. Spodziewałem się tego, chociaż nie myślałem że stanie się to tak szybko. Czyżby te elfie bękarty miały czujki nawet we Wschodniej Europie?

 

– Nie, Panie. Chłopiec przeniósł się na Wyspę Brytów. To tam go wykryli.

 

– Co?! Tego nie miałem w planach. Skąd o tym wiesz?

 

– Te popłuczyny po Starożytnych tak mi ufają, że sami mi o tym powiedzieli.

 

– Trudno, stało się. Co prawda na Wyspie Brytów jest najwięcej tej pseudoelfiej hołoty, od której wolałbym trzymać naszego chłopca z daleka przynajmniej jeszcze przez kilka lat, ale co się stało, to się stało. Teraz musimy się zastanowić, czy nie da się, mimo wszystko, wykorzystać tego faktu na naszą korzyść. Na razie dyskretnie monitoruj sytuację.

 

– Oczywiście, Panie.

 

Koniec

Komentarze

Hm... To może najpierw błędy :) Oczywiście interpunkcja, ale nie jest tak źle, ale: nie pisze się "Henremu", tylko "Henry'emu" i "Henry zamrugał oczami"  to "oczami nie jest w ogóle potrzebne, bo w końcu nie zamrugami uszami, więc sens jest wiadomy :)
A tak, to mi się podoba, tajemniczość, no i ciekawe, co planują Azazel i Dariusz :)

Cieszę się Gradia, że ci się podoba i że tak mało błędów wpadło Ci w oczy.
PS. zdradzam trochę sam siebie, ale czy jesteś pewna, że podwładnym Azazela jest Dariusz? A może to ktoś z  uczestników spotkania? Takie zawieszone w próżni dialogi mają ten wielki plus, że za ich pomocą można nieźle zamotać akcję.

Po zdaniu  "Te popłuczyny po Starożytnych(...)" doszłam do wniosku, że to Dariusz :) Ale jeżeli się mylę, to tym lepiej :)

Witam.
Widzę, że akcja się rozkręca :)

Mam dwa małe techniczne zastrzeżenia:

1. "wieku około dwudziestu pięciu lat" - w swoim opowiadaniu opierasz się raczej na narratorze "wszechwiedzącym", tak więc stwierdzenie, że ktoś ma około ileś tam lat troche się gryzie z obranym stylem. Ja osobiście nie przepadam za dokładnym określianiem wieku. Wystarczy (tak jak uczyniłeś to w następnych akapitach) powiedzieć, że ma ponad dwadzieścia lat i już. Dokładne liczby nie są potrzebne.

2. Nie podoba mi się imię tego "starszego". Potomkom elfów wymyśliłeś ciekawe imiona związane z ich pochodzeniem, a dumnemu przedstawicielowi starszej rasy dałeś na imię "Dariusz". Wybacz, ale moim zdaniem mogłeś bardziej się postarać, tym bardziej, że kreujesz tą osobę na istotny element fabuły. To oczywiście moje zdanie i wcale nie musisz się z nim zgadzać :)

Pozdrawiam i czekam na "podkręcenie" akcji. 

Piotreq!
Cieszę się, że zainteresowałeś się imionami. W koncepcji tej opowieści to wiele znaczący wątek. Pominąwszy imiona ludzi i dalekich potomków Elfów, które same w sobie są przypadkowe, pozostałe postacie maja nadawane imiona w konkretnym kluczu. Każde z nich coś oznacza. Dariusz- w naszych czasach spowszedniał, stał sie pospolity. Jednak to imię ma już kilka tysięcy lat, jest dużo starsze niż chrześcijaństwo. Nie nazwałem Ćwierć-Elfa tak sobie. Jeśli chcesz, spytaj profesora Google, może coś ci podpowie :-)
Co do pisania wieku, może masz rację. Mój "wszechwiedzący" narrator mógłby napisać coś więcej o uczestnikach spotkania. "Wygląda na około dwadzieścia pięć lat" nie oznacza że naprawdę tyle ma. Nie chciałem jednak w opisach postaci zagubić główny wątek.
6Orson6 gdzieś tam na hyde parku zarzucał mi, ze zbyt żadko umieszczam kolejne odcinki i zanim ukaże się następna część, zapomina co było w poprzedniej. Rozumiem go i postaram się częściej wklejać ciąg dalszy. Mój problem polega na tym, że w miarę formowania ostatecznej wersji, ciągle coś dopisuję, pojawiają się kolejne kwestie warte wyjaśnienia, które rozrastają się w nowe wątki itd. Po dopisaniu kilku nowych akapitów, daję sobie kilka dni na leżakowanie tekstu i poprawki. Stąd zwłoka w publikacjach. Poza tym, początkowo miało być 5- 6 rozdziałów. Teraz już mam ich 8 i wiem, że nie zmieszczę się poniżej 15. Boję się co będzie dalej. ;-) Nie wiem czy Redakcja pozwoli mi zamieszczać powieść w odcinkach, bo na to się zanosi.

Przykro mi, ale się nie zgadzam. Jestem czytelnikiem i mi jako czytelnikowi to imię zupełnie nie odpowiada. Nie mam też zamiaru ani ochoty sprawdzać każdej zagadki tekstu autora w google( chyba, że coś szczególnie mnie zainteresuje), a w szczególności rozwodzić się nad historią imienia "Dariusz".
Jednakże szanuje to, że jako autor masz swój pomysł i nie mam zamiaru wymuszać na tobie żadnych zmian.

Pozdrawiam. 

Piotreq- ta sugestia o Google była dla niecierpliwych. Z czasem wszystko będzie wyjaśnione :-) Nie zamierzam zostawiać niewyjaśnionych zagadek.

Nowa Fantastyka