- Opowiadanie: Agroeling - Czarodziej i Lichwiarz - Prolog

Czarodziej i Lichwiarz - Prolog

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Czarodziej i Lichwiarz - Prolog

Ten prolog nie jest istotny dla zrozumienia całości, toteż pozwoliłem sobie

zaprezentować go oddzielnie.Całe opowiadanie będzie w trzech częściach, które

ukażą się niebawem. Postaram się, by pojawiły się w jak najmniejszych

odstępach.

 

 

 

 

Czarodziej przybył do miasteczka o zmroku, kiedy wszystkie gwiazdy zapaliły się

już na niebie. Ale gwiazdy, jak to gwiazdy, jasne były i ciemne, i tyle ich

świeciło, ile biło serc ludzkich. A nie każdy wiedział, pod jaką gwiazdą sam się

urodził. Czy była to gwiazda czuwająca? A może owładnęły nią demony? Doprawdy,

niełatwo było się w tym rozeznać.

Nic więc dziwnego, że uliczki Wananok zaroiły się od ludzi, którzy chcieli

zobaczyć czarodzieja i odgadnąć, jaka gwiazda mu przyświecała. Wśród ciekawskich

byli prawie wszyscy, zarówno uczciwi, ciężko pracujący obywatele, jak i 

szubrawcy, mąciciele i szpicle. I chociaż oczekiwano go z niecierpliwością,

powszechnie sądzono, że wcale nie okaże się bieglejszym i skuteczniejszym w 

sztuce rzucania zaklęć od swego poprzednika, a zaledwie garstka wierzyła w to,

iż wystarczy mu odwagi, by stanąć do walki z lichwiarzem.

Ale czy tacy czarodzieje, potężni i nieustraszeni, jeszcze istnieli? Wielu w to

powątpiewało, zwłaszcza po tym, co spotkało mistrza Alkatora, dobrodusznego

staruszka, mamroczącego pod nosem swoje cienkie jak barszcz zaklęcia. Alkator,

choć lubiany, nie cieszył się u mieszczan szacunkiem, ponieważ nie potrafił

przeciwstawić się lichwiarzowi. Ten przy każdej okazji drwił z niego

niemiłosiernie i upokarzał wobec wszystkich.

– Pokażże nam swoje czary, mistrzu! – szydził, prąc do konfrontacji. Jednakże

Alkator chował się przed nim, gdzie tylko mogł. Gonił już w piętke, aż wreszcie

przyjął wyzwanie lichwiarza, bo nie widział przed sobą innej drogi. Niestety,

zaraz potem mieszczanie musieli zacząć szukać sobie nowego czarodzieja. Ale

byli wystraszeni i nie wierzyli, że następcy ich poczciwego Alkatora uda się

przywrócić ład i porządek w Wananok.

Tymczasem nowy czarodziej przybył do tej mieściny, zagubionej wśród rozległych

lasów Antarii, by objąć wakującą posadę i nic nie słyszał o wydarzeniach, jakie

tu miały miejsce. Został wysłany przez Gildię Czarodziejów, która w owych

czasach była instytucją mocno już podupadłą, utraciła dawny splendor i 

znaczenie, a sterujący nią nobliwi czarodzieje całkowicie ignorowali wielkie

przemiany, jakie zachodziły na świecie. Gildia była kolosem na glinianych nogach

o skostniałej, nadmiernie rozrośniętej administracji i miała niewielu młodych,

prężnych czarodziejów, którzy umieliby sobie poradzić w sytuacjach zagrożenia.

A bez wątpienia pojawienie się w Antarii lichwiarzy można było za jedno z 

takowych uznać.

Koniec

Komentarze

Hmm ... Jeżeli ten prolog nie jest istotny do zrozumienia większej całości, to po co bylo go pisać i publikowac? Zawsze żelazną zasadą  Aitora powinno być skracanie tekstu celem uniknięcia zbędnych dłużyzn, nużących czytelnika. Albo ten żle sformatowany prolog ( funkcja "  edytuj" ! ) roszerzyć i zrobić z tego zamkniętą całośc, dająca czytelnikowi istotne informacje, albo zlikwidować.

Nie jest źle! Nie nuży i nawet byłabym skłonna przeczytać dalszą część. ;)
Ale jednego muszę się czepić - pierwszy akapit. Masa powtórzeń, to pierwsze, co rzuca się w oczy. Naprawdę, można ciągnąć temat bez nich. A ciemna gwiazda oksymoron. Ewentualnie związek frazeologiczny... Jeśli o to Ci chodziło, to sformułuj to jakoś inaczej, bo można nie załapać o co chodzi.
PS: Zgadzam się z przedmówcą: jeśli ten tekst nie ma związku z resztą, to co on tu robi? ;P

Związek ma, niewątpliwie.
Szykuje się historia z rodzaju: szeryfie, do dzieła?
Mam takie być może głupie pytania: jak lichwiarz, o ile jest naprawdę i tylko lichwiarzem, może wykończyć czarownika?; dlaczego pojawienie się w Antarii lichwiarzy znamionowało zagrożenie?; jakiego rodzaju to zagrożenie i przemiany, nie dostrzegane i lekceważone przez Gildię?
Nie miałbym tych pytań, gdyby cokolwiek sugerowało, że lichwiarz jest Lichwiarzem.

Po prostu wolno przepisuję, ale w środę ukaże się ostatnia część. Oczywiście prolog ma związek z całym opowiadaniem, bo będzie i epilog.A lichwiarz nie jest zwykłym lichwiarzem. Ale może lepiej komentowac po ukazaniu się całości.

Pierwszy akapit  -  powtórzenia były celowe dla wywołania poetyckiego nastroju. A ciemna gwiazda to metafora, tak jak się mówi - urodzil się pod ciemną gwiazdą.

Akurat nie mam nic przeciwko prologowi. Kruciutki tekst i pokazał mozliwości autora. Mi się podobało. Nie męczyłam sie czytając i, jak dla mnie, wszystko ładnie i przejrzyscie napisane. Zachęcił mnie do dalszego czytania i mam nadzieję, że się nie zawiodę

Powtórzenia nie czynią poetyckiego nastroju. Poczytaj mistrzów prozy poetyckiej, jak Krasiński, Mickiwiecz czy Stachura. Powtórzeń się u nich się nie uświadczy, a nastrój poetycki jest.
Cały początek według mnie jest do poprawy. No i te gwiazdy są takie oklepane.


Jednakże Alkator chował się przed nim, gdzie tylko mogł. Gonił już w piętke, aż wreszcie przyjął wyzwanie lichwiarza, bo nie widział przed sobą innej drogi. Niestety, zaraz potem mieszczanie musieli zacząć szukać sobie nowego czarodzieja.

mógł, piętkę
Jeśli "gonił w piętkę", czyli oszalał, ogłupiał, to "nie widział przed sobą innej drogi" trzeba by usunąć, bo to zakłada jednak myślenie.


Ale byli wystraszeni i nie wierzyli, że następcy ich poczciwego Alkatora uda się przywrócić ład i porządek w Wananok.
Tymczasem nowy czarodziej przybył do tej mieściny, zagubionej wśród rozległych lasów Antarii,


"do tej mieściny", a w poprzednim zdaniu "w Wananok" - czyli że "ta mieścina" to nie Wananok - tak brzmi

A taki byłem dumny z tego początku! Uważam, że dobre opowiadanie powinno zaczynać się i klimatycznie, i wprowadzać w samo sedno utworu.
Nie do końca zgadzam się z twoimi zastrzeżeniami, ale może masz rację.Sam chciałem usunąc zwrot "gonić w piętkę", ale w końcu zostawiłem, bo podoba mi sie to wyrażenie.
A co do mistrzow prozy poetyckiej - szczerze-Krasińskiego nigdy nie czytałem, "życiopisanie" Stachury według mnie jest bardziej bełkotliwe, niż poetyckie, a Mickiewicz nie pisal chyba prozy poetyckiej.
Gwiazdy oczywiście są oklepane, ale gwiazda czuwająca już chyba nie,zresztą wziąłem ją z pewnego wiersza...

To polecam zajrzeć do "Nie-boskiej komedii" - początki każdego aktu są naprawdę pięknym językiem napisane. Mickiewicz to nie tylko "Pan Tadeusz", ale i "Księgi narodu polskiego..." (osobiście mniej mi to przypadło do gustu, ale proza poetycka to jest). A swoją drogą, to już nie są lektury szkolne?
Początek "Magów" Krzyżanowskaji (zwanej też hr. Rochester) z bodajże 1928 r. też jest bardzo poetycki. Dobrze z czymś się najpierw zapoznać, jeśli chce się to pisać.

A gwiazda czuwająca, opiekuńcza, że każdy ma swoją gwiazdę, urodził się pod jakąś gwiazdą - stąd się wzięły przecież anioły opiekuńcze - trzeba było jakoś schrystianizować stary pogański motyw. Jasne, może to być element wierzeń, ale trzeba to poważniej opisać.

Czarodziej przybył do miasteczka o zmroku, kiedy wszystkie gwiazdy zapaliły się
już na niebie. Ale gwiazdy, jak to gwiazdy, jasne były i ciemne, i tyle ich
świeciło, ile biło serc ludzkich. A nie każdy wiedział, pod jaką gwiazdą sam się
urodził. Czy była to gwiazda czuwająca? A może owładnęły nią demony? Doprawdy,
niełatwo było się w tym rozeznać.

Urwane, krótkie zdania, powtórzenia - źle się czyta. Czytając, słyszałam głos dziecka - ktoś zapalił gwiazdki na niebie. Styl  kojarzy mi się z Mikołajkiem, on mógłby powiedzieć,  "że nie łatwo się w tym rozeznać".

No to mi się dostało. Ale przecież nie chciałem pisac prozy poetyckiej, aż takich ambicji nie mam, tylko po prostu, by opowiadanie miało od początku klimat.
Przyznaję, że nigdy nie słyszałem o Magach  Krzyżanowskiej, Księgi Narodu Polskiego tez nigdy nie widziałem na oczy. Z powieści fantasy, które mają piękny, poetycki początek, mogę wymienić "Pieśń Oberżysty", Beagle, ale niewzorowałem się na niej. Prolog jest moim autorskim dziełem, no ale nie zawsze musi się udawać.

Wybacz, jak coś mnie boli, to chyba się robię złośliwa, a mając cztery szwy na ręce co chwilę czuję jakby mi coś po nich skakało:P
"Pieśń Oberżysty" tylko fragment czytałam, więc dokładnie nie pamiętam, ale myślę, że jak zerkniesz, to nie będzie tam powtórzeń, krótkich zdań. Klimat tworzy się zgrabnymi zdaniami, bez pytań, zwrotów do czytelnika. Popróbuj najlepiej na opisie zmierzchu czy nocy. Jasne, że nie zawsze się udaje, ale jak to mówi mój bratanek, gdy kredką wyjeżdża poza zarys - trzeba dużo ćwiczyć;-)

Żeby było jasne, naprawdę uważam, że trochę mi jeszcze brakuje do Dantego i Petera Beagle a.

Nowa Fantastyka