- Opowiadanie: chmura107 - "Korporacja" - Rozdział Pierwszy

"Korporacja" - Rozdział Pierwszy

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

"Korporacja" - Rozdział Pierwszy

Tom Pierwszy: Korporacja

 

Rozdział Pierwszy: Wprowadzenie, które nie powinno istnieć

 

 

Rok 2016

 

Autostrada 66, Kalifornia, Stany Zjednoczone

 

-Musisz być czujny. Nie możesz od niego oberwać, bo zginiesz! Powiedział Nao.

-Rozumiem. Nie musi się pan o mnie martwić. Poradzę sobie. Odparł Mike.

-W to nie wątpię. Ale proszę cię! Mów mi po imieniu. W końcu jesteśmy partnerami.

-Zgadza się, jednak ma pan 20 letnie wykształcenie w Korporacji. Złapałeś ich już bardzo wielu, a ja jestem tu dopiero od trzech miesięcy i jestem jeszcze młody.

-Ja również zaczynałem w wieku 20 lat. To, że jesteś młody nie znaczy jeszcze, że nie możesz być dobry. W dodatku jesteś niezwykły. Cieszę się, że mam takiego partnera. Uśmiechnął się Nao.

Minęły 4 lata. Mike oraz reszta zdążyli już dorosnąć. Mike postanowił wyjechać do Costa Verde w stanie Kalifornia. Nie utrzymuje kontaktu ze znajomymi. Tam dostał ofertę od niejakiego Nao Grandstona. Pracuje on dla Korporacji, która jak się okazuje, ściga niebezpiecznych ludzi zagrażających światu swoimi „zdolnościami”

 

Kilka miesięcy wstecz od bieżących wydarzeń:

-Dla czego miałbym się na to zgodzić?

-Zawsze chciałeś być kimś, kimś kto będzie chronił ten świat.

-Ale dlaczego ja?

-Twoja umiejętność może być bardzo przydatna przy łapaniu tych ludzi.

Zdenerwowany Mike próbuje zamknąć drzwi, lecz Nao blokuje je nogą.

– Spokojne, ciebie nie zamkniemy. Nie jesteś zagrożeniem. Korporacja chce tylko twojej pomocy.

Mike krzywym wzrokiem spojrzał w oczy Nao.

-Dobrze, więc wejdź.

Mike wpuścił Nao, a ten powolnym krokiem wszedł do mieszkania Mike’a.

-Nieźle się tu urządziłeś. Powiedział Nao.

-Długo tu nie zostanę. Nie stać mnie na czynsz więc mnie wyeksmitują.

Obaj przez chwilę milczeli

-Gdybyś zgodził się pomóc zapewne pensja wystarczyłaby ci na opłaty mieszkania. Nawet sporo pieniędzy by zostało.

Mike przez chwilę się zastanawiał.

-Kiedy zaczynam? Zapytał.

Nao się tylko uśmiechnął.

-Zadzwonię, bądź pod telefonem.

 

Bieżące wydarzenia, Autostrada 66, Kalifornia.

 

-Gdzie mieszka ten złoczyńca? Zapytał Mike.

-Zaraz będziemy zjeżdżać z autostrady. Jest to małe miasteczko oddalone od Los Angeles o jakieś 40 kilometrów.

-W drodze powrotnej da mi pan poprowadzić?

-Za tego „pana” nie ma mowy. Poza tym nie masz prawa jazdy.

-Ale jeździć umiem! Krzyknął Mike

-W to nie wątpię!

Nastała cisza.

-Przepraszam. Westchnął Mike.

-Nie masz za co. Szykuj się, bo dojeżdżamy.

 

Minęło 10 minut.

 

-Victorville?

-Coś nie tak? Spytał Nao.

-Nie. Po prostu mówiłeś, że to małe miasto.

-No w porównaniu z Costa Verde to duże nie jest.

Nao zaczął wyciągać z tylnich siedzeń walizkę.

-Łap! Krzyknął rzucając do Mike pistolet.

-Co to takiego?

-Pistolet, który strzela prądem.

-Słucham?

-No tak nie powiedziałem ci. Ja go zagadam, a ty zajdziesz go od tyłu i strzelisz mu tym prosto w tył głowy. Masz tylko jeden strzał.

-Poprzedniego wystarczyło nastraszyć bronią…

-Ale ten potrafi cię tylko dotknąć i stajesz się sparaliżowany. Powiedział Nao.

-Rozumiem.

Partnerzy wyszli ze swojego BMW. Mike schował się za domem, a Nao zaczął pukać do drzwi.

-Pan Helix?

-Kim pan jest? Zapytał.

-Wysłał mnie urząd miasta. Bodajże w nocy leci tu głośna muzyka więc przyszedłem zapytać czy to prawda. Powiedział Nao

Helix spojrzał na Nao. Po chwili złapał go za kołnierz i podniósł do góry.

-Mnie nie oszukasz! Gadaj do jasnej cholery kim jesteś!

-Cholera! Pomyślał Mike.

-Gadaj!

-Puść go! Krzyknął Mike mając na muszce Helixa.

Ten wykonał rozkaz a Nao upadł.

-Kim jesteście? Czego chcecie!?

-Masz bardzo niebezpieczny dar. Musimy cię zamknąć. Powiedział Nao, który wstał z ziemi.

-Coś tu nie gra. Pomyślał Mike i krzywym wzrokiem spojrzał w oczy Helixa.

-Jestem niewinny. Mam moc ale nie jestem niebezpieczny! Myślał Helix.

Nagle Nao uderzył Helixa prawdziwym pistoletem w głowę sprawiając, że ten stracił przytomność.

-Świetna robota! Powiedział Nao.

Nao podał Helixowi lek, który sprawiał, że ten jest w pół przytomny. Skuł go w kajdanki i posadził do tyłu do samochodu.

-Wracajmy do Costa Verde! Uśmiechnął się Nao.

Przez ponad połowę drogi Mike się nie odzywał.

-Coś się stało? Zapytał Nao.

-Jesteśmy partnerami, prawda?

-Co to za głupie pytanie. Oczywiście, że tak.

Mike zacisnął zęby.

-Więc dla czego mnie oszukujesz?

Nao przez chwilę zamilknął.

-O czym ty mówisz?

-Nie udawaj! Czytałem jego myśli! Widziałem również jak cię dotknął! Nie zostałeś sparaliżowany!

-Widocznie nie uaktywnił mocy…

-Czytałem w jego myślach! Jaką moc miał naprawdę!?

Nao milczał.

-Odpowiedz!

-Jego mózg działa jak wykrywacz kłamstw. To dla tego wiedział, że nie jestem z urzędu miejskiego.

-Ale dla czego mnie okłamałeś?

Nagle zadzwonił telefon, który przerwał kłótnię.

-Halo? Odebrał Noa. –Rozumiem.

-Co się stało? Zapytał Mike.

-Jednak tak szybko nie pojedziemy do domu. Mamy zatrzymać się na poboczu. Zaraz ktoś przyjedzie po Helixa. Mamy nowe zadanie.

-Kogo mamy schwytać?

-Kogoś z Los Angeles. Zaraz dostaniesz faks. Powiedział Nao.

Gdy przyszedł faks Mike nie mógł uwierzyć gdy spojrzał na zdjęcie.

-Boże… To przecież Brea. Pomyślał Mike. –Mają tu wszystko napisane, tylko, że…

Mike przez chwilę milczał.

-Co się stało? Spytał Nao.

-Jak taka bezbronna osoba może być zagrożeniem dla świata?

-Umiejętność wydzielania pyłu, który rozpuszcza wszystko na swojej drodze jest niebezpieczna.

-Jak to? Przecież Brea nie miała takiej mocy. Myślał Mike.

-Czym się martwisz? Spokojnie damy radę. Uśmiechnął się Nao.

-Nie będę czytał w myślach Nao, bo muszę mu spojrzeć prosto w oczy, a wtedy się wyda. Jedno jest pewne, dzieje się coś bardzo złego…

 

 

 

 

 

Ciąg Dalszy Nastąpi…

Koniec

Komentarze

Ciąg Dalszy Nastąpi…
Nie mamy nic przeciw temu, czyli nastąpieniu dalszego ciągu, ale kierujemy do Szanownego Autora gorącą prośbę, by ów dalszy ciąg nastąpił dopiero po opanowaniu przez Drogiego Autora sztuki poprawnego pisania.
-Co się stało? Spytał Nao.
Dywiz zamiast myślnika, brak spacji, brak zamykającego wypowiedź myślnika, zbędny wersalik.
Błędów jest więcej, ale pokazany należy do najdokuczliwszych w czytaniu.
Za wszystkich myślących podobnie --- AdamKB.

Minęły 4 lata. Mike oraz reszta zdążyli już dorosnąć. - Mike i jaka reszta?

Autostrada 66, Kalifornia, Stany Zjednoczone (...) Minęły 4 lata - i te cztery lata później akcja wciąż dzieje się na tej autostradzie. Poza tym: liczby zapisujemy SŁOWNIE! Z paroma wyjątkami, którym ten przypadek nie jest.

Mike postanowił wyjechać do Costa Verde w stanie Kalifornia. Nie utrzymuje kontaktu ze znajomymi. Tam dostał ofertę - zmieniasz czasy jak rękawiczki. Raz przeszły, raz teraźniejszy, zaraz znowu przeszły... Na dokładkę środkowe zdanie wydaje się kompletnie z rzyci wzięte.

Minęły 4 lata. (...) Kilka miesięcy wstecz od bieżących wydarzeń: (...) Bieżące wydarzenia, Autostrada 66, Kalifornia. (...) Minęło 10 minut. - ło Jezus...

Rozdział Pierwszy: Wprowadzenie, które nie powinno istnieć - w świetle tego, co przeczytałam, muszę niestety stwierdzić: święta racja. Zapis akcji jest masakryczny. Mam wrażenie, że autor nigdy nie miał książki w ręku i nie bardzo wie, jak to powinno wyglądać. Sama historia zalatuje mi X-menami. Zanim wrzucisz drugi rozdział, przeczytaj mnóstwo poradników dla początkujących, napisz, popraw, potem włóż ten tekst na miesiąc do szuflady, znowu go popraw i ewentualnie dopiero potem wrzuć.

Pozdrawiam.

To już trzeci tekst z rzędu do którego dziś zaglądam i trzeci nie bardzo nadający się do czytania...

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Nowa Fantastyka