- Opowiadanie: Fumiko Ijiri - Demon Pod Łóżkiem

Demon Pod Łóżkiem

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Demon Pod Łóżkiem

– Czy byłaś tam, gdy zabierali moją duszę?

– Nie. Nie starczyło kaskad, nie byłam tak silna.

– A moją niewinność?

– Nie. Talent mnie przerósł, byłam gdzie indziej, wiesz to.

– Kirka, czy ty w ogóle kiedykolwiek tam byłaś?

– Nie jestem pewna. Wybacz, że cię zabiłam.

– Wybacz, że cię nie zabiłem.

 

*

Alabaster opadł na dno misy wypełnionej wodą. Sebastian zasypał lustrzaną powierzchnię białym proszkiem. Długą łyżką, wykonaną w złocie zamieszał w misie kilka razy w przeciwnych kierunkach, nigdy nie wykonując pełnego obrotu. Osuszył łyżkę białym ręcznikiem, którym następnie przykrył misę. Wyciągnął z kieszeni zegarek na łańcuszku i otworzył go. Srebrne, finezyjne wskazówki oznajmiały, że dochodziła północ.

– Jak w pysk strzelił – mruknął Sebastian z zadowoleniem uśmiechając się do opustoszałego pomieszczenia. Nie było tu właściwie nic, prócz drewnianego taboretu z misą.

Mężczyzna obrócił się na pięcie i wyszedł z pokoju. Znalazł się w ciemnym, długim korytarzu, oświetlonym przez jedną żarówkę zawieszoną pod sufitem. Z gołych ścian odłaził miejscami stary, zielonkawy tynk. Z korytarza odchodziły drzwi na lewo i na prawo, wszystkie były zamknięte na cztery spusty od zewnątrz, prócz jednych, na końcu korytarza. Sebastian planował już niedługo opuścić apartament, chciał jednak sprawdzić jedną rzecz przed wyjściem.

Zatrzymał się przed jednymi z drzwi na prawo. Z kolejnej kieszeni czarnego płaszcza wyciągnął pęk kluczy. Były różnych wielkości i kształtów, od dużych, prostych kluczy otwierających furtki ogrodowe, przez skomplikowane klucze do specjalnych zamków, po maleńkie kluczyki od pamiętników. Jedne z nich otwierały drzwi do pokoju, którego zawartość interesowała go w tej chwili.

Drzwi stanęły przed nim otworem. W środku panowała ciemność. Okno na przeciwległej ścianie zostało zamurowane. Pod nim stała stara, zardzewiała rama łóżka, na którą zarzucony został zniszczony materac z wystającymi sprężynami. Sebastian podszedł powoli do łóżka. W miarę zmniejszania się odległości czuł, jak włosy jeżą mu się na karku. Chłód zdawał się kumulować wokół łóżka. Mężczyzna pochylił się i zajżał pod nie. W ciemności ujżał parę jaskrawo czerwonych ślepi. Posiadały rozmiar nieco większy od ludzkich tęczówek, a ich źrenice zwężone były do rozmiarów dwuch, małych punkcików. Cień kryjący się pod łóżkiem wydawał dźwięki podobne do szeptu, nie był to jednak szept jednej osoby. Brzmiało to jak plątanina nerwowych, cicho wypowiedzianych słów i jęków.

Ślepia mrugnęły i zniknęły. Coś obruciło się pod materacem.

Sebastian wyprostował się i skierował swoje kroki do drzwi. Postawił jedną stopę na korytarzu, gdy spod łóżka wystrzeliła czarna nitka, która szybko dosięgnęła jego buta i wspięła się po nodze, aż zniknęła pod płaszczem. Szepty nasiliły się, tak samo jak i chłód, który teraz wypełniał cały pokój. Sebastian cofnął się lekko z powrotem do środka, stopą jednak nie odrywając się od podłogi korytarza.

– Chcę wiedzieć ile jeszcze – wyszeptał cień.

– Jak zwykle o wschodzie. Wiesz ile czasu zostało. Puszczaj, albo zaboli.

Cień i szepty wróciły pod łóżko. Sebastian szybko wyszedł z pokoju i zamknął za sobą drzwi. Odetchnął z ulgą czując, jak przyjemne ciepło apartamentu otacza go ze wszystkich stron. Ruszył do drzwi wyjściowych.

 

*

Przechadzając się ulicami Londynu wyczuwał co jakiś czas zimne fluidy. Prawie zderzył się z jednym młodym wampirem, którego nawigacja jeszcze nie była dobrze ukształtowana. Jego rodzic był gdzieś w pobliżu. Sebastian podarował sobie pouczanie młodzika. Mogłoby to zostać przez niego poczytane jako atak, a w tym momencie mógłby zawołać do pomocy swojego ojca lub matkę. Samotnego wampira nie sztuka załatwić, ale nowo narodzonego z obstawą już trudniej, nawet jeśli ma się rację po swojej stronie. Rodzice bywali często równie nieokiełznani co ich dzieci, kiedy te były w niebezpieczeństwie. Poza tym istniało spore ryzyko, że gdy rodzic odetchnie z ulgą, kiedy Sebastian już się oddali, sam porządnie spierze młodego za takie postępowanie.

Po obejściu całej dzielnicy mężczyzna wpadłna chwilę do otwartej całą dobę restauracji na rogu ulicy, przy której znajdowało się jego mieszkanie. Stojąca zawsze za barem kobieta otoczona była od dłuższego czasu przyjaznymi fluidami. Nie miało to jednak nic wspólnego z jej pozytywną aurą. Pod skórą skrywała najprawdziwszego demona.

Uśmiechnęła się przyjaźnie widząc go w progu restauracji.

– Cześć – przywitała się wyciągając spod lady dwa kieliszki i butelkę ciemnego płynu. Butelka nie posiadała żadnej etykiety – Kolejna nieprzespana noc? – zapytała, rozlewając trunek.

– Jak zawsze o tej porze roku – odpowiedział siadając przy barze i biorąc w dłoń kieliszek – Zimy są najgorsze. Dasz wiarę, że jakiś wąpierz prawie mnie staranował chwilę temu na ulicy?

– Te dzieciaki robią się coraz głupsze – mruknęła z politowaniem kręcąc głową – Dorośli z resztą też. Co za idiota robi sobie dziecko, gdy pożywienie chodzi dookoła w szalikach, wysokich kołnieżach, grubych ubraniach i czapkach? Zero wyobraźni.

– Tia… – Sebastian opróżnił swój kieliszek w ciszy, po czym ciągnął dalej rozmowę – A co tam u ciebie? Jak tam Louhi?

Kobieta przymknęła na chwilę oczy, a kiedy je otworzyła zmieniły kolor z zielonych na czarne. Szybko wypiła zawartość swojego kieliszka i oblizała usta.

– Witaj Sebastosie – powiedziała niskim głosem, prawie nie ruszając ustami. Zadzierała lekko głowę, patrząc na niego z góry.

– Witaj Louhi. Jak się miewasz?

– Beznadziejnie. Gloria zabrania mi odbierać życia nienarodzonym i kąpać się w ich krwi. Wytłumacz jej z łaski swojej, że dobrze jej to zrobi. – odpowiedziała pretensjonalnym tonem, po czym uśmiechnęła się szeroko – Znam przepis na porządną maseczkę odmładzającą z wnętrzności ludzkich, może zdziałać istne cuda.

– Wybacz Louhi – odparł mężczyzna lekko rozbawiony – ale tego jej na pewno nie trzeba. Nie sądzisz, że już wystarczająco dużo problemów ma z twojego powodu? Kiedy się wreszcie uspokoisz i dasz jej żyć?

Louhi zadrżała i zamknęła oczy. Lampy przy barze zamrugały i powietrze zgęstniało na chwilę. Jak na zawołanie drobne nitki jasności zbiegły się ze wszystkich stron otaczając ją. Kobieta opuściła lekko głowę, ale po chwili z powrotem ją uniosła i uśmiechnęła się. Jej oczy były na powrót zielone. Ponownie była Glorią. Fluidy pokrywały jej ciało nieprzerwaną siecią.

– Wybacz jej zachowanie, chciała się na ciebie rzucić. Jest trochę… Wygłodniała. Musiałam nieco popuścić smycz, żeby te małe szkraby – pstryknęła palcami w jedną nitkę – raczyły ruszyć zadki i zrobić co do nich należy.

– Widzę, że świetnie sobie radzisz – powiedział Sebastian.

– Owszem. Jest coraz łatwiej. Odnoszę wrażenie, że albo to ja staję się silniejsza, albo ona wreszcie się poddaje. Fluidy nie bledną jednak, więc to pewnie ja. Oczywiście tylko i wyłącznie dzięki tobie, Sebastianie. Bez ciebie nigdy nie dałabym rady jej uwięzić. To twoje zaklęcie ją złapało i gdyby nie ty, fluidy w życiu nie kapnęły by się, gdzie mogą żerować. Nigdy nie będę w stanie ci się odwdzięczyć.

– Nie ma sprawy. Cieszę się, że już nikomu nie zagraża. Dobra, zbieram się, chciałem jeszcze dziś odwiedzić centrum. Dostałem cynk o pojawieniu się nowego demona w okolicy, muszę sprawdzić, czy sytuacja jest pod kontrolą.

Mężczyzna wstał i położył kilka drobnych na ladzie. Już chciał odejść, gdy Gloria ponownie zamknęła oczy i zadrżała.

– Sebastosie – mruknęła ponuro Louhi – To nie jest dobry pomysł.

– Dlaczego miałbym cię słuchać, pasożycie?

Kobieta zaśmiała się kilkoma głosami.

– Wiem co trzymasz pod łóżkiem, egzorcysto. Powinieneś mnie słuchać, kiedy cię ostrzegam.

Sebastian przygryzł dolną wargę i przyjżał się jej uważnie. Demonom nigdy nie warto było ufać, szczególnie takim, które były już uwięzione i słabnące.

– Przed czym mnie ostrzegasz Louhi? – zapytał nie do końca pewien, czy dobrze robi słuchając jej.

– Wiesz dokładnie czym jestem, prawda? Demon czwartej klasy uznawany jest za jednego z najtrudniejszych do schwytania. Potrafimy niszczyć, tworzyć i chronić. Zwykłe zaklęcia nas nie ruszą, jeśli im na to nie pozwolimy. Posiadamy silne tarcze. Żywimy się dosłownie wszystkim i czujemy wieczny głód, gdy tylko zasmakujemy ludzkiej…

– Tak, wiem – przerwał jej poirytowany – Co to ma wspólnego z twoim ostrzeżeniem? Chcesz powiedzieć, że znowu mamy do czynienie z demonem czwartej klasy? Przecież nie musisz się ich obawiać, jaki w tym twój interes?

Louhi uśmiechnęła się szeroko, ukazując rząd zębów i przekrwione dziąsła. Obecność demona w ciele Glorii dawała jej się we znaki.

– Jest tyle rzeczy, które potrafię i tyle zasad, których musiałeś przestrzegać, by doprowadzić mnie do tego stanu, a sam przy tym ucierpiałeś nie tylko na ciele i duszy. Straty, jakie poniosłeś… – mroczny śmiech ponownie poniusł się echem po restauracji – Twoja partnerka…

– Louhi, widzisz ten zegarek? – Sebastian wyciągnął zegarek z kieszeni i pokazał kobiecie jego tarczę – Masz dokładnie pięć sekund, by dojść do sedna twojej paplaniny, w przeciwnym razie zadbam o to, byś już nigdy więcej nie wyszła na powierzchnię Glorii. Jestem w stanie to zrobić, wiesz to.

Oczy demona zalśniły.

– Kirka żyje, wiesz to – powiedziała przekręcając lekko głowę i wpatrując się w sekundnik – To co trzymasz pod łóżkiem nie jest jedynym, co z niej ocalało. Jej talent był zbyt wielki jak dla niej, dlatego załatwiłeś jej pomoc i w tym sęk, egzorcysto, że takich osób nie zatrudnia się do trudniejszych robót. Demon kaskadowy, który utrzymywał ją przy życiu, rozpadł się. Tysiące złośliwych fluidów połączyły się na nowo. Czymkolwiek jest to ścierwo chowające się w twoim apartamencie nie jest nawet w połowie tak silne jak to, co czeka na ciebie w centrum i, Sebastiosie, uwierz mi, to czeka na ciebie. Jedyną rzeczą gorszą od demona klasy czwartej jest demon klasy piątej lub nieokiełznany demon kaskadowy, ale twoja ukochana nie jest już ani jednym, ani drugim, lecz czymś o wiele gorszym i silniejszym i nawet ty nie będziesz w stanie jej pokonać, kiedy odnajdzie swoją powłokę. Z radością będę patrzeć, jak potwór wydziera z ciebie duszę, a jeszcze większą radochę sprawi mi, że będzie to potwór w powłoce Kirki. Takie to romantyczne. Wy, ludzie…

Sebastian wyciągnął prawą dłoń przed siebie i cofnął ją lekko, po czym wykonał szybki ruch sprawiający wrażenie, jakby popychał coś. Powietrze zdawało się zaginać pod jego palcami. Zegarek zatrzymał się w miejscu podczas jednego tyknięcia, które na kilka sekund zamieniło się w jednostajny dźwięk. Louhi nabrała gwałtownie powietrza, po czym uderzyła plecami o ścianę za barem. Poderwała głowę do góry i wbiła wzrok w sufit.

– Jeszcze zasmakujesz życia potępieńca – stęknęła – Nie trzeba było dać się ponieść emocjom, głupcze. Nie trzeba było bratać się z diablicą i sprowadzać zagłady na nas wszystkich… – zabrakło jej powietrza i głowa zawisła jej luźno na karku.

Czas ruszył w swoim normalnym tempie, Gloria rozglądała się zdezorientowana dookoła, ale Sebastiana już nie było w restauracji.

 

*

Wbiegł szybko po schodach na drugie piętro kamienicy. Z przerażeniem odkrył, że drzwi do jego mieszkania zostały wyłamane. Przedsionek zalany był światłem, które zdawało się emanuować ze ścian. Tynk już nie odstawał od nich, wszystko było gładkie, jak świerzo wyremontowane. Drzwi do wszystkich pokoi były otwarte, oprócz tych, które prowadziły do pokoju, w którym trzymał misę z alabastrem.

Zza pasa wyciągnął czarną opaskę, którą przewiązał sobie oczy. Rozmasował dłonie i dotknął nimi ścian korytarza. Wysilił wszystkie swoje zmysły. Temperatura, gęstość i wibracje powietrza nie przekraczały norm. Fluidy nadal trzymały się poza granicami apartamentu. Cokolwiek dostało się do środka i oświetlało mieszkanie musiało już wcześniej tutaj być. Istniały tylko dwie możliwości: demon wydostał się spod łózka, albo Louhi mówiła prawdę. Sebastian nie chciał wierzyć w ani jedno z tych wytłumaczeń.

Uczucie zaginania się mózgu, które zawsze towarzyszyło przebudzeniu talentu egzorcysty utwierdziło go jednak w przekonaniu, że cokolwiek naruszyło jego tarcze nadal pozostawało w mieszkaniu. Jedynie demon klasy czwartej lub grupa demonów klasy trzeciej mogła dokonać takiego pogwałcenia. Żaden obcy demon nie mógłby jednak odnaleść jego mieszkania od tak, skoro fluidy nie miały tu wstępu. Cień, który chował pod łóżkiem w zamkniętym pokoju był zbyt słaby, by nawet w chwili śmierci wypuścić takie ilości energii.

Mózg wykręcił się boleśnie i Sebastian poczuł wyraźnie ogromny przypływ adrenaliny. Spod płaszcza wyciągnął dwa, krótkie, srebrne sztylety. Usłyszał i poczuł, jak drzwi na końcu korytarza powoli się otworzyły. Ruszył w ich kierunku bez pośpiechu. Był w stanie lekkiej euforii, a wtedy nic nie mogło przemknąć obok niego niezauważone. Czuł też, że cokolwiek czekało na niego na końcu korytarza, nie miało najmniejszych intencji by teraz uciekać.

Intuicją i instynktami sprawdzał pokoje, które mijał. Wszystkie były skalane światłem, ciche i puste, nawet ten, w którym spodziewał się zastać łóżko. Stanął na progu ostatniego pokoju. Od wszystkich innych różnił się tylko dźwiękiem. Do uszu mężczyzny docierały odgłosy połykania, które ustały na chwilę. Nadal nie czuł żadnej obcej obecności w pokoju, ale wtedy zdał sobie sprawę z tego, że obecność była po prostu wszechobecna w całym apartamencie. Wszystko co czuł, widział i słyszał było szczelną iluzją. Zewsząd napierał na niego najsilniejszy demon, jakiego dane mu było spotkać.

– Zdejmij to – usłyszał znajomy głos i drgnął, podczas gdy jego serce zabiło mocniej – Chcę widzieć twoje oczy.

Sebastian posłuchał pozbawionego emocji głosu. Był on nieco głębszy, niż go pamiętał i zdawał się nieść echem w nieco innym wymiarze, niż tym słyszalnym dla przeciętnego ludzkiego ucha. Dlatego musiał go posłuchać. Musiał się upewnić.

Przed nim, na krześle siedziała kobieta ubrana w bardziej potarganą i zakurzoną wersję jego własnych ubrań. Czarne włosy unosiły się na nieistniejącym wietrze. Czerwone tęczówki wpatrywały się w niego, gdy Kirka powoli piła wodę z misy. Alabaster rozpuścił się i zafarbował ją na perłowo różowy kolor. Sebastian patrzył na ubywający eliksir z niedowierzaniem. Gdy ostatnia kropla zniknęła w ustach kobiety, ta zaczęła jeść misę. Ostre, twarde zęby bez problemu radziły sobie z grubym szkłem, które nie zdawało się ranić sinych ust. Żaden dźwięk kruszonego szkła nie docierał do jego uszu.

Mężczyzna nie był w stanie się ruszyć, mógł jedynie patrzeć na rozgrywającą się przed nim scenę i czuć coraz większe przerażenie. Eliksir powinien był zabić powłokę, w której znajdował się demon. Wolna energia powinna była wypełnić pokój i utracić swój balans. On miał unieszkodliwić ją, puki nie miała kontroli nad sobą i była zdezorientowana. Miał ją wtedy zabić…

To wszystko byłoby możliwe, gdyby powłoka demona była żywa. Ta jednak była już martwa od jakiegoś czasu. Została przeżarta fluidami i to one nią poruszały. Możliwe nawet, że nigdy nie była żywa. Możliwe, że wrak demona kaskadowego ukształtował się w jedyną znaną mu powłokę, nad którą kontrolę przejęło to, co pozostało z Kirki i przez lata dało radę rozbudować się do tych makabrycznych rozmiarów.

Wtedy jeszcze tego nie wiedział, ale powinien był ją zabić zaraz po okiełznaniu Louhi, gdy miał ku temu okazję.

– Zgadza się – Kirka otarła usta wierzchem dłoni – Powinieneś był rzucić we mnie tym sztyletem jeszcze nim się rozpadłam. Teraz to już trochę za późno, nie sądzisz?

Ostrza stopiły się i rozpłynęły w jego dłoniach.

– Wybacz Sebastianie, ale przyprowadziłam ze sobą kilku znajomych prosto z piekła. Chcą dobrać się do twojej duszy, a ja nie jestem w stanie ich powstrzymać. Tak się niecierpliwili. Mogłeś mnie zabić, naprawdę. Jakoś bym ci to wybaczyła i pozostałbyś niewinny.

Koniec

Komentarze

Proszę wybaczyć ewentualne błędy ortograficzne, słownik w Word nie działa jak należy.

Błędy nie są dramatyczne. Opowiadanie ma klimat.

Ciekawe, nawet bardzo. Podoba mi się fabuła, no i jest zręcznie napisane. Błędów ortograficznych nie było aż tak wiele. ;P

Dziękuję za miłe komentarze i ocenę :)

Niezłe użycie filtra foliowania. ;) umiesz to zrobić bez filtra, a odręcznie?;P

fajnie wyszedł, ale na pierwszy rzut oka myślałem, że to zły york ;)

Nowa Fantastyka