- Opowiadanie: 6Orson6 - Spoczywa w pokoju

Spoczywa w pokoju

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Spoczywa w pokoju

Drobna mgiełka przedostała się przez szparę w okiennej framudze i zmieszała z tytoniowym dymem. Fazil odłożył fajkę, podszedł do okna, oparł się o parapet. Słabo oświetlona Herbage Street, na którą miał widok z niewielkiego mieszkania, tonęła w półmroku jesiennego wieczoru. Przechodnie byli jeszcze widoczni, gdy spacerowali obok dwóch, stojących obok siebie latarni, jednak już parę kroków za nimi, znikali w ciemnościach i delikatnie unoszącej się nad ulicą mgle. Wilgotne, zlepiające płuca mleko utrzymywało się od kilkunastu dni. Nie padało już od tygodnia, co w Londynie, o tej porze roku, zakrawało na pogodową anomalię. Fazil rozejrzał się po pomieszczeniu. Meble straszyły starością, stały tutaj, odkąd pamiętał. Nieaktualny kalendarz z zeszłego roku pokrył się grubą warstwą kurzu, tak, że nie wiadomo było, czy wydrukowana na nim data roczna to 1886, czy 1889. Na ścianach pojawił się grzyb. Fazil zakleił go gazetą, ale pleśń przedarła się, ozdobiła szary papier mdłą żółcią. W dodatku zaczęła kończyć się nafta, jedzenie i cukier. Herbata bez cukru, to nie herbata, więc w zasadzie do picia pozostawała woda. I ta niedługo się skończy, jeśli w przeciągu kilku dni nie zostanie opłacony czynsz. Stara Urbarowa domagała się zapłaty już miesiąc temu. Biorąc pod uwagę jej sknerstwo i tak długo odwlekała nakaz spłaty rachunków. Od otrzymania ostatniej pensji, Fazil zdążył znacznie odchudzić oszczędności. Nastał odpowiedni moment, żeby zabrał się do roboty. Wziął do ręki stosik listów, leżących na stoliku. Zawieszenie w wykonywaniu zawodu, zwolnienie z posady, list z ponownym przyjęciem, zawieszenie w wykonywaniu zawodu, zwolnienie z posady, list z ponownym przyjęciem. Przejrzał powtarzające się kilka razy wiadomości, porównał ich daty. Wychodziło na to, że przywrócili mu stanowisko. Już piętnasty raz. Praca detektywa w służbie Jej Królewskiej Mości była, w jego przypadku, wyjątkowo kapryśna. Subtelność nie stanowiła mocnej strony Fazila, a wielu świadków, w zasadzie ofiar działania detektywa, zgłaszało pretensje i żądało odszkodowań. Faktycznie– zdarzyło mu się wykoleić pociąg podczas pościgu za mordercą, wysadzić w powietrze pracownie królewskich magów, czy kamienicę wraz z jej mieszkańcami. Może i działał zbyt dosadnie, ale najwidoczniej Państwowe Służby Porządku nie umiały obyć się bez jego usług. Pomimo strat w sprzęcie i ludziach, każdą sprawę doprowadził do końca. Gordon, szef PSP, zawsze powtarzał, że wyciąga go z kłopotów po raz ostatni, zawsze robił też przy tym tak samo groźną minę, jakby chciał wzbudzić w Fazilu poczucie winy. Bezskutecznie, rzecz jasna. Detektyw spojrzał w lustro. Na łysiejącej głowie pojawiły się pierwsze kosmyki siwych włosów. Kosmata brodawka na czubku nosa i blizna ciągnąca się przez lewy policzek, też nie prezentowały się najlepiej. Na dodatek garb, prezent od hobgolińskiego klątwiarza, którego aresztował za zabójstwo trzech osób w Leeds. Fazil Gardula nie był najprzystojniejszym mężczyzną w Londynie, ale też nie musiał być przystojny. Pieniądze załatwiały wszystko, czego potrzebował– seks, wygody, znaczki pocztowe do kolekcji. Problem pojawiał się wtedy, gdy pieniędzy nie było. Usłyszał pukanie do drzwi.

– Wejść – powiedział, siadając za biurkiem.

Do pomieszczenia weszła Lisa. Lisa, młodziutka sierota, która za parę szylingów pracowała dla niego jako goniec, wieściła albo kolejne rachunki, albo robotę. Fazil nie wiedział gdzie mieszkała, kim byli jej rodzice. Właściwe, nie wiedział o niej nic, poza tym, że zawsze dowiadywała się tego, czego chciał i była nieziemsko brudna. Dziewczynka zamknęła cicho drzwi i podeszła do okna.

– Mgła się trzyma, a dawno nie padało. Dziwaczne się dzieją rzeczy, sir.

– Nie płacę ci za podziwianie zjawisk atmosferycznych.

– Jeśli już o tym, to w ogóle mi pan ostatnio nie płaci, sir.

– Co za bezczelny i bezwzględny bachor. Zdarłabyś ze mnie ostatnią koszulę. Aż strach pomyśleć, co z ciebie wyrośnie. Masz coś dla mnie?

– Jest dla pana informacja, sir. Ważna informacja, sir.

– Tak?

– Chodzi o pracę, sir. Ponoć nic wielkiego, ale ważne.

,,Nic wielkiego, ale ważne" mogło oznaczać tylko prywatne zlecenie od zrozpaczonej wdowy, ubogiego handlarza bronią, albo robotnika. ,,Nic wielkiego, ale ważne" łączyło się z wieloma rzeczami, ale na pewno nie z zastrzykiem gotówki.

– Powiedz, że dziękuje i nie jestem zainteresowany.

– Ale sir, to ważne!

– Nie jestem zainteresowany.

– No ale…

– Wynocha! – ryknął podrywając się na nogi. – Wynoś się, zanim wylądujesz na bruku!

– Ale to od pani Lacentry! Zresztą, ja już jestem na bruku, jakby pan chciał wiedzieć, sir…

– Od Lacentry? – zapytał opadając ciężko na krzesło. – Chyba, że tak. Więc, o co chodzi?

– Nie wiem do końca. Strasznie syczała, ciężko było zrozumieć co i jak, ale coś, że problem, że natychmiast, że lepiej pan, niż ktokolwiek inny. Się zdenerwowała chyba, ale kto ją tam wie.

Fazil zamyślił się. Lacentra w kłopotach, wzywająca go na pomoc? To nowość. Zupełna nowość, a biorąc pod uwagę fakt, że wisiała mu niemałą sumę, a do biednych osób też nie należała, wypadało przyjrzeć się sytuacji bliżej. Najwyżej, jeśli okaże się, że gra jest niewarta świeczki, sprawę przejmie ktoś inny, albo oficjalnie PSP, a on odbierze dług. Odzyskana pożyczka wraz z odsetkami, jakie niewątpliwe sobie naliczy, powinna starczyć na zaległy czynsz i zapasy. Może i na odmalowanie ścian? Wszystko zależy od tego, jakich argumentów użyje.

– W takim razie idziemy – powiedział, wyjmując ze stojaka na parasole pistolet i stary rapier – Klient nasz pan.

– Za panem naprawdę ciężko nadążyć, sir.

– Nie twoja w tym głowa, żeby mnie rozumieć, smarkulo. Idziemy.

 

* * *

Fazil Gardula zatrzymał się przy wejściu do hotelu ,, Barakuda", zamienił kilka słów ze strażnikiem i wszedł do środka. Lisie kazał czekać na zewnątrz. Zdawało mu się, że mała, z dnia na dzień, śmierdzi coraz bardziej. Tego jeszcze brakował, żeby podczas pracy, męczył go smród niemytego ciała. Fazil przeszedł przez pusty hol, skręcił w lewo i pchnął ciężkie drzwi. Schodził wąskimi schodami, opierając się o ścianę. Lacentra, mimo swojego fachu, nie lubiła gości. Będąc właścicielką niewielkiego, lecz luksusowego hotelu na obrzeżach Londynu, wynajmowała szereg osób, zajmujących się klientami. O dziwo, odkąd Fazil przekroczył próg ,,Barakudy", nie spotkał żywego, ani martwego ducha. Zszedł na sam dół, do słabo oświetlonego, przypominającego bardziej loch, niż czyjeś mieszkanie, pokoju.

– Lacentra – powiedział, kłaniając się lekko przed wylegującą się nieopodal istotą – Kopę lat. Nic się nie zmieniłaś.

Licz uniosła na jednej z wężowatych macek swoje kościste, pokryte cienką skórą ciało i spojrzała pustymi oczodołami na Fazila. Wygięta niczym bumerang głowa przekrzywiła się lekko.

– Witaj. Ciesszę ssię, że tak sszybko przybyłeśś. Najlepiej, jeśśli od razzu weźźmiessz ssię do pracy.

– Nie, nie, moja księżniczko, nic z tego. Najpierw porozmawiamy o wynagrodzeniu. O wynagrodzeniu i o tym, co jeszcze mi wisisz.

– Nie chcessz wiedzieć wpierw, w czym rzecz?

– Nie. Najpierw chcę wiedzieć, czy w ogóle chce mi się tobie pomóc. To jak? Ile mi jesteś winna? Trzy tysiące funtów, dobrze pamiętam?

Lacentra podniosła się z miękkich poduch tak, że jej postać niemalże przysłoniła całą ścianę. Macki zawirowały nerwowo, jakby oddając rozdrażnienie. Proces przemiany w licza, choć bolesny i oszpecający, dawał Lacentrze możliwość wiecznej, materialnej egzystencji. Fazil pamiętał właścicielkę ,,Barakudy" jeszcze z czasów, kiedy była młodą, dobrze zapowiadającą się czarodziejką, która pracowała jako biegła w jednym z królewskich sądów. Kiedyś podkochiwał się w niej sam Gordon, jednak na wieść, że obiekt jego westchnień postanowił uwięzić swoją duszę w kaptordze i przemienić się w kościste monstrum, stracił ochotę na dalsze zaloty. Serce nie sługa.

– Trzy tyssiące – powtórzyła licz.

– Doskonale. Dorzućmy do tego jeszcze dwa za odsetki, osiem za sprawę, jaką do mnie masz i jestem do twojej dyspozycji.

– Nieplanowane odssetki, nic o nich wtedy nie mówiłeśś.

– To, że ty pozostajesz, nazwijmy to, niezmienną, moja księżniczko, nie oznacza, że świat się nie zmienia. Mój świat potrzebuje dodatkowych dwóch tysięcy funtów, twój zaś, mojej pomocy.

– Nieplanowane odssetki… Aż ossiem tyssięcy za robotę…

– Lacentro – westchnął Fazil i usiadł w fotelu naprzeciwko niej – przecież znamy się dobrze. Dawno się nie widzieliśmy, ale znamy się dobrze. Pomijam już to, że ty tutaj potrzebujesz pomocy. Czy myślisz, że nie wiem, że ostatnie pogodowe szaleństwa, to twoja sprawka? Przecież jesteś specjalistką od magii atmosferycznej. Znasz też prawo. Nie wiem, komu i do jakich celów potrzebna jest osłona mgły, ale wiem z pewnością, że wynagrodzenie, jakie dostałaś, nie pokryje kaucji, którą trzeba będzie za ciebie wpłacić. Królewski Instytut Magii ostatnio znacznie zaostrzył kary, za nie rejestrowanie potężniejszych zaklęć. Oczywiście, mogę się mylić, że to twoja robota. Pokaż mi kaptorgę i zobaczymy, czy tak jest. Być może, KIM nie wie, o rzucanych przez ciebie czarach, ale twoja dusza rejestruje wszystko.

– Niech ci będzie – syknęła rozzłoszczona licz – dosstaniessz sswoje pieniądze. Wiedz, że wysstawiassz nasszą przyjaźźnińń, na ciężką próbę.

– Jestem skłonny do takich poświęceń, księżniczko – powiedział detektyw uśmiechając się szeroko. – Teraz możesz mówić, w czym rzecz. Zamieniam się w słuch.

– Dzissiaj, późnym popołudniem, jeden zz moich pracowników, Jonatan, popełnił ssamobójsstwo w ssalonie dla gośści. Wsszystko na to wsskazzuje, że ssamobójsstwo, ssam zzobaczyssz. Ja nie chce rozzgłossu. Nie ssłuży interessom.

– Kto był wtedy w salonie?

– Trójka moich obecnych klientów: hrabia Alvarezz Blanco, sszef Wolnego Zzwiązku Zzawodowego Drwali i Sstolarzy Yrgęw i jakiśś krassnolud, nie pamiętam jak ssię nazzywa, ale dobrze płaci. Mówią, że Jonatan grał na pianinie, nagle wsstał, zzgassił śświatło. Potem ussłysszano huk i zznalezziono go martwego, z rozzsstrzeloną sszyją. Ssamobójsstwo.

– Pozwól, że ja to ocenię.

– To na pewno ssamobójsstwo. Chłopak zzakochał się w jednej ze ssłużek. Nazzywała ssię Ofelia. Tydzień temu zzaginęła. Zz tego, co wiem, nie odnalezziono jej do tej pory. Wieszz, jak to jest– miłośść to delikatna kwesstia.

– Nie, nie wiem i wątpię, żebyś ty też wiedziała. Gdzie są goście?

– Na górze, w salonie, zamknięci.

– Zamknięci?

– Mówiłam: nie chcę rozzgłossu. Jest jesszcze cośś.

– Tak?

– Miej na oku hrabiego Blanco. Dziwny ossobnik z niego, a ponoć nie lubili ssię z Jonatanem. To wsszystko, co wiem. Zzałatw problem dysskretnie. Miewassz kłopoty z ssubtelnością, ale inaczej nie zzapłacę.

– Postaram się nie zrobić bałaganu. Tak, czy siak– zapłacisz.

Lacentra prychnęła, a jej macki zafalowały gniewnie.

– A jeśśli nie?

– To rozwiążę sprawę z ramienia PSP i przy ich pomocy, zamiast wysyłać tylko raport. Teraz, kiedy wiem o popełnionym przestępstwie, nie mogę się wycofać. Taka już etyka mojego zawodu.

– Przecież ty…

– Przyjęli mnie z powrotem. Póki co, jestem tutaj jako prywatny detektyw, zawsze mój status może się zmienić. Chyba, że wolisz wynająć innego śledczego? Ach, zapomniałem– nie masz pewności, że ktoś inny nie wpadnie na twój pogodowy biznes i bogowie wiedzą, co jeszcze. Widzisz, ze mną da się dogadać, z innymi może być różnie. Mamy się licytować dalej?

Licz osunęła się w milczeniu na poduchy.

– Cieszę się, że się rozumiemy. To gdzie jest ten salon, moja księżniczko?

 

* * *

Salon, na pierwszy rzut oka, wydawał się niewielki. Gdyby usunąć z niego zajmujący ogromną przestrzeń bar, pianino, stoliki wraz z fotelami, z pewnością jego wielkość zwiększyłaby się wizualnie. Na niskim suficie wymalowano roześmiane cheruby. Wyłożone mahoniem ściany zdobiły elektryczne kinkiety. Nieopodal trzaskającego cicho kominka, stał wypchany niedźwiedź. Wszystko to sprawiałoby wrażenie niezwykłej przytulności, gdyby nie leżący po środku pomieszczenia trup. Przesłuchanie Yrgęwa i krasnoluda nie wniosło do sprawy nic nowego. Szef Wolnego Związku Zawodowego Drwali i Stolarzy, drzewiec Yrgęw, z typową dla swojej rasy lakonicznością, potwierdził relację Lacentry. Krasnolud Oluf Vongurda, przebywający w ,,Barakudzie" emerytowany najemnik, dodał jedynie, że Jonatan zachowywał się dziwnie od dłuższego czasu. Detektyw zbliżył się do martwego ciała Jonatana. Młody blondyn z rozerwaną od strzału szyją, leżał w kałuży krwi. Fazil podniósł znajdujący się nieopodal zwłok pistolet skałkowy, z którego oddano śmiertelny strzał. Gdyby sam nie używał dwulufowej, popularnej jeszcze pięćdziesiąt lat temu pieprzniczki i archaicznego rapiera, uznałby Jonatana za dziwaka. Pistolety skałkowe wyszły z użycia na początku XIX wieku. Fazil nie znał nikogo, kto używałby takiej broni. Twarz młodzieńca wykrzywiał nienaturalny grymas, z ust wystawał kawałek papieru. Detektyw schwycił za koniec kartki i mocnym, zdecydowanym ruchem wyszarpnął ją z zaciśniętych zębów denata.

– Spoczywa w pokoju – przeczytał na głos, zapisane pochyłym pismem słowa. – Nie bądź tego taki pewny, chłopcze.

Jeśli Jonatan faktycznie popełnił samobójstwo i sam napisał to zdanie, byłby to pierwszy przypadek w karierze Fazila, kiedy nieboszczyk zapewnia z tak wielką pieczołowitością, że po śmierci jest z nim wszystko w porządku. Gardula podrapał się po garbie, wyprostował na tyle, na ile mógł i usiadł naprzeciwko czekającego na przesłuchanie hrabiego Blanco. Blady, wyglądający na zmęczonego życiem wampir, spojrzał spokojnie na śledczego.

– Drogi panie, naprawdę nie mam zbyt wiele czasu. Proszę się streszczać.

– Nie, drogi hrabio. Będziemy tu siedzieć tyle, ile trzeba. Teraz, proszę, odpowiadaj hrabio na moje pytania. I tylko odpowiadaj. Co sprowadza hrabię do Londynu?

– Interesy.

– Jakie?

– Duże. Pan wybaczy, naprawdę się śpieszę.

– Hrabio, nie utrudniaj proszę sprawy. Albo załatwimy ją tutaj, na miejscu, albo będę musiał hrabię oddelegować na najbliższy komisariat. Proszę mi uwierzyć, że tam, przesłuchanie nie będzie się dobywało w konwencji kulturalnej pogawędki. Zatem, co to za interesy?

– Handel bawełną – westchnął cicho Blanco – mam zamiar eksportować ją do Skonfederowanych Stanów Ameryki, w tym celu wyznaczyłem spotkanie ze wspólnikiem, właśnie w Londynie.

– Skąd hrabia pochodzi?

– Z Neapolu.

– I tak świetnie mówi hrabia po północnoeuropejsku?

– Uznam pańskie pytanie za komplement.

– Czy wraz z hrabią podróżuje ktoś jeszcze?

– Tak – powiedział wampir, wskazując na przezroczyste, unoszące się nad ziemią, bezgłowe ciało, które właśnie wyłoniło się ze ściany – lokaj.

– Co hrabia widział wtedy, kiedy zgasło światło?

– Zaskoczę pana, ale nic. Pochodzę z rodu Pistrellich, nie mamy zdolności infrawizji, nie widzimy w ciemnościach. Wiem tylko tyle, co reszta – chłopak zgasił światło, usłyszeliśmy wystrzał z broni. Wystrzał usłyszała też kucharka, pani Gruberfish. Wbiegła do salonu, zapaliła światło i zobaczyliśmy martwego młodzieńca.

– No cóż, rozumiem. Nic to. Hrabio Alvarezie Blanco z rodu Pistrellich, będę musiał przeszukać pańską kwaterę.

– Czemu akurat moją?

– Bo mam taki kaprys.

– A czy za pańskim kaprysem idzie pisemny nakaz przeszukania?

– Nie, ale mogę go załatwić. Jeśli chcesz hrabio posiedzieć w tym salonie kolejną dobę, załatwię nakaz. Śpieszyło się hrabi, nieprawdaż?

Wampir kiwnął niepewnie głową i dał znak eterycznemu lokajowi, żeby otworzył drzwi apartamentu. Komnata Blanco nie wyglądała jak miejsce, w którym mógłby spać ktoś z arystokratycznym tytułem. Pomieszczenie wyłożone było drewnianą boazerią. Wyglądało to tak, jakby osoba odpowiadająca za wystrój, uparła się, że akurat ten pokój wystylizuje na wnętrze starego kufra. Obok leżącej w miejscu łóżka trumny, stała duża szafa i kilka skrzyń. Fazil zajrzał do środka bagaży, przejrzał ich zawartość, na którą składały się głównie ubrania i zalakowane papiery. Otworzył trumnę. W środku była wyłożona szarym, miękkim materiałem, u wezgłowia leżała poduszka. Detektyw zrobił krok do tyłu i spojrzał na dębową skrzynię z profilu. Z tej perspektywy, nietypowe łoże, zdawało się być nieco głębsze. Wyciągnął rapier, oparł jego ostrze o wewnętrzną ścianę sarkofagu i pociągnął z całej siły. Podważone dno puściło, upadło z hukiem na podłogę, ukazując siną, zielonooką kobietę.

– I jak hrabia to wytłumaczy?

Blanco skrzywił się, odwrócił i skoczył w kierunku drzwi. Detektyw zareagował błyskawicznie. Wyciągnął zza pasa rewolwer, cisnął nim w kierunku uciekającego hrabiego. Wampir padł na ziemię, trafiony w głowę kolbą broni. Gardula zbliżył się do oszołomionego arystokraty. Pomiędzy walczącymi, pojawił się blady cień sługi Blanco. Zaskoczony Fazil odskoczył do tyłu, jednak niematerialna ręka zdążyła przeniknąć ramię detektywa. Mężczyzna poczuł chłód, jakby bezcielesny lokaj skuł jego bark lodem. Gardula osłabiony nagłym bólem, osunął się na kolana. Bezgłowe ciało runęło na przeciwnika i uderzyło go w skroń. Fazil wrzasnął przeraźliwie, kiedy zimno zmroziło mu czaszkę. Sługa wziął zamach, zabulgotał, po czym rozprysnął się kleistą breją we wszystkie strony. Niedaleko trumny stała Lacentra z macką dymiącą jeszcze od rzuconego zaklęcia. Do pomieszczenia wpadł Yrgęw z krasnoludem.

– Przeklęci nieumarli – sapnął roztrzęsiony Fazil. – Swoją drogą, jestem ciekaw, czy hrabia posiada zezwolenie na korzystanie z neoromantycznych tworów.

Krasnolud podszedł do niego i pomógł wstać.

– To wszystko jasne, tak? Skoro już wiadomo, że ten bufonowaty trupiak zabił chłopaka, to my sobie z Yrgęwem idziemy. Może gdzieś na dziwki, co Yrgęw? – powiedział Oluf, puszczając do drzewca oko.

– Nigdzie nie wyjdziecie. Wróćcie do salonu, sprawa nie jest jeszcze skończona. Księżniczko – Gardula zwrócił się do licz, kiedy dwójka świadków wyszła z pomieszczenia – dzięki za pomoc. Obeszłoby się bez twoich czarów, ale dzięki.

Podszedł do leżącej w trumnie kobiety.

– Niech zgadnę – to ta Ofelia, w której podkochiwał się Jonatan?

– Dokładnie tak – wysyczała Lacentra, spoglądając na denatkę – Sskąd ssię tutaj wzzięła?

– Zaraz się dowiemy.

Fazil schwycił za kołnierz koszuli czołgającego się w kierunku wyjścia wampira i uderzył nim o ścianę.

– Krótka seria pytań, drogi hrabio. Co dziewczyna robi w twojej trumnie?

– Przykro mi, ale nie mam zielonego pojęcia. Panicznie boję się martwych, więc myśl, że mogłem przez tyle czasu nad nią spać, przeraziła mnie.

Detektyw westchnął cicho i dobył rapiera. Szybkim ruchem wyciął na nadgarstku wampira znak krzyża. Blacno zaczął krzyczeć, wyrywać się dziko.

– Albo zaczniesz mówić, co wiesz, albo wyrzeźbię ci krzyż na każdym kawałku ciała i tak ozdobionego wyślę papieżowi w prezencie. Jak więc będzie?

– Ja chciałem się tylko napić! Ta kucharka, Gruberfish, zaoferowała mi kupno ciała. Od wieków nie piłem ludzkiej krwi, a dziewczyna i tak już była martwa. Naprawdę nikogo nie zabiłem!

– Hrabio Alvarezie Blanco z rodu Pistrellich, jesteś zatrzymany do wyjaśnienia sprawy, podejrzany o zabójstwo Jonatana oraz oskarżony o picie ludzkiej krwi. Lacentro, zrób coś z nim. Zwiąż, unieruchom, cokolwiek. Hrabia ma skłonności do ucieczek.

Lacentra wypowiedziała kilka słów, a ręce i dłonie wampira oplotły czerwone, świetliste liny.

– Zanim wrócę do sprawy, będę miał do ciebie prośbę, moja księżniczko.

– Jeśśli to tylko ułatwi śśledztwo.

– Zdecydowanie ułatwi. Potrzebuję twojej kaptorgi, zwrócę ją kiedy to całe zmieszanie się skończy.

Żeby uczynić przemianę w licza kompletną, mag powinien przelać swoją duszę w przedmiot. Dzięki temu, jego ciało stawało się wieczne, chociaż metoda ta miała także pewne minusy. Zniszczenie przedmiotu z duszą, spowodowałoby zniszczenie nieumarłego czarownika, a utrata cennego pojemnika, wiązałaby się z niemożliwością rzucania czarów. Ponad to, to właśnie duszę przenikała magiczna energia, za każdym razem, kiedy osoba czarująca rzucała zaklęcie. Mając przedmiot, od którego zależy życie licza, można by dzięki niemu sprawdzić, jakie zaklęcia i kiedy, rzucił nieumarły. Oczywiście, potrzeba jest do tego pewna wiedza o magii.

– Nie przessadzasz trochę? Nie wiem, czy mogę ci na tyle zzaufać.

– Nie masz wyboru.

Lacentra zdjęła z szyi skórzany woreczek i ostrożnie podała go Garduli. Kaptorga pomalowana była na czarno. Wyszyto na niej ciąg run, których detektyw znaczenia nie znał. Wiedział jednak, jak wygląda dusza. Jej specyficznego, słodkiego zapachu nie dało się porównać z niczym. Rozsznurował nieco woreczek i powąchał go.

– Lacentro, czy ja wyglądam na idiotę? Daj mi prawdziwą kaptorgę.

– Ale…

– Na razie jestem spokojny. Księżniczko, dobrze ci radzę, nie popsuj tego. Jeszcze jedna taka sztuczka, a przestanę być miły.

Licz wydała z siebie coś, na kształt westchnienia. Sięgnęła do splotu macek wyrastających z jej pleców i wyciągnęła smolistą sakiewkę, dokładnie taką, jak ta, która wisiała wcześniej na trupiej szyi.

– Ufam ci, przyjacielu. Naprawdę – wysyczała.

– A ja tobie nie, księżniczko. Ale ufam sobie. Musisz przyznać, że twoje życie, jest w moich rękach. To nic osobistego, moja droga, po prostu chcę mieć pewność, że czegoś nie wykombinujesz.

– Co massz zamiar terazz zzrobić?

– Złożę wizytę pani Gruberfish.

 

* * *

Pani Gruberfish, starsza ogrzyca, ubrana w przykrótki kucharski żakiet, krzątała się po kuchni. Była jedną z pierwszych osób zatrudnionych przez Lacentrę w hotelu i jedyną, która pracowała w nim nadal. Dzięki niej, dania serwowane w ,,Barakudzie" były całkiem zjadliwe, a słynne ciasteczka z nadzieniem malinowym, serwowane w salonowym bufecie, mogły z powodzeniem konkurować z wyrobami najlepszych londyńskich cukierni.

– Witam panią. Moglibyśmy zamienić kilka słów? – zapytał Fazil, wchodząc bezszelestnie do pomieszczenia.

– O moi bogowie, ale żem się zlękła! – krzyknęła wystraszona kucharka. – A dzień dobry, panie Gardula, witam serdecznie. Ciasteczka?

– Może innym razem. O ile nadarzy się jeszcze taka okazja – uśmiechnął się.

– A, no dobrze. To proszę, niech pan usiądzie. Dawno pana nie widziałam. Ostatnio to chyba przed pół rokiem jakoś, jak pan odwiedził naszą gospodynię. Herbatki?

– Nie dziękuje. Chciałbym z panią porozmawiać.

– Ależ tak, tak. Oczywiście. Słucham pana. W czym mogę pomóc.

– Pani Gruberfish, czasu jest mało, więc będę się streszczał. Prowadzę śledztwo w sprawie śmierci Jonatana.

– No tak, słyszałam.

– Nie wątpię. Może mi pani powiedzieć, jaki miała pani powód, by zamordować Ofelię?

Kucharka spojrzała się poważnie na Fazila, zakryła twarz dłońmi i wybuchła płaczem.

– Nie chciałam, nie chciałam jej zabić, ale ta zdzira nie dała mi wyboru! Pan nawet nie wie, jak go nachodziła. Nie miał już przed nią gdzie uciec, uwzięła się na niego jak szalona!

Fazil znał panią Gruberfish dosyć długo i naprawdę ją lubił. Doceniał też kulinarny talent ogrzycy, więc ta sytuacja była przykra też dla niego, mimo, że nie zwykł rozczulać się nad przestępcami.

– No dobrze – objął ramieniem staruszkę i poklepał po plecach. – Niech mi pani powie, co się wydarzyło, a ja postaram się to załatwić tak, żeby nikomu nie stała się krzywda.

– Ona, Ofelia znaczy – powiedziała kucharka, łkając – zakochała się w Jonatanie. Ciągle zanim chodziła, śledziła go. Nie mógł jej znieść, miał dostatecznie dużo swoich problemów. Kiedy zagroziła mu, że coś mu zrobi, jeśli za nią nie wyjdzie, zabiłam tę zdzirę. Był dla mnie jak syn, jak mój zmarły syneczek.

– Jakie Jonatan miał problemy?

– Oj – zaszlochała, wycierając zakrzywiony nos w rękaw – to długa historia.

– Proszę mi opowiedzieć.

– Jonatan przybył wraz z narzeczoną, z rok temu. Nazywała się chyba Tamara, czy jakoś tak. Byli tu przejazdem, jechali do Sunderland. Nie wiem, co się stało, ale Tamara znikła. Ponoć opuściła biednego chłopaka i uciekła od niego. Jonatan załamał się, nie wiedział, co ze sobą zrobić. Pani Lacentra zaoferowała mu pracę, a on ją przyjął.

– Czemu więc popełnił samobójstwo?

– Nie mógł zapomnieć o tej Tamarze. Śniła mu się, mówił mi, że nie może bez niej żyć. Ja wiem, co czuł. Kilkanaście lat temu, podczas epidemii dżumy, umarł mój synek. Wiem jak to jest, kiedy straci się kogoś, kogo się kochało.

Gardula wstał i podszedł do wyjścia.

– Proszę pana, co teraz ze mną będzie?

Odwrócił się w stronę kucharki.

– Będzie dobrze– skłamał.

 

* * *

W salonie ,,Barakudy", wokół siedzącego na fotelu Fazila, zgromadzili się świadkowie, pani Gruberfish, Lacentra, dwóch strażników hotelu i Lisa. W kącie, przywiązany do krzesła i zwrócony twarzą do lustra, siedział Alvarez Blanco. Gmin mawiał, że zwierciadła są w stanie zatrzymać przemianę wampirów w nocne zwierzęta i uniemożliwić im rzucanie zaklęć. Był to jeden z nielicznych wiejskich przesądów, który wyjątkowo dobrze sprawdzał się w praktyce.

– Po całym zamieszaniu, jakie spowodowała śmierć Jonatana, należą wam się pewne wyjaśnienia – zaczął Fazil nalewając sobie wina.

– Moja kaptorga Fazilu, miałeśś mi ją zzwrócić…

– Tak, oczywiście – detektyw dał znak Lisie, a ta wzięła od niego skórzany woreczek i podała liczowi. – Dobrze, zacznijmy od początku. Jonatan, co większość z was zapewne zdziwi, nie zabił się z powodu zaginięcia ukochanej Ofelii. Ta służka mu się nie podobała, a fakt, że go zastraszała i próbowała zmusić do uczucia, z pewnością nie przysporzył jej nawet cienia sympatii ze strony chłopaka. Kierowana matczynym uczuciem pani Gruberfish, zabiła Ofelię i sprzedała jej ciało hrabiemu Blanco. Zatem, w dużym skrócie, to nie służka pracująca niegdyś w ,,Barakudzie" była powodem, dla którego Jonatan się zabił. Osobą, która zmusiła chłopaka do tego czynu, byłaś ty, Lacentro.

– Co ty wygadujesz?! Osszalałeś? – licz niemalże krzyknęła, unosząc gniewnie macki ku sufitowi.

– Jonatan przybył z narzeczoną, Tamarą, do twojego hotelu, już jakiś czas temu. Po przemianie w nieumarłą istotę, stęskniłaś się za wzrokiem mężczyzn, ich zalotami, którymi niegdyś cię obdarzali. Młody, przystojny chłopak od razu wpadł ci w oko, czy może w oczodół. Postanowiłaś więc, Lacentro, że zmusisz młodzieńca do uczucia. Myślałaś, że nie umiem wyszukiwać zaklęć w duszy, moja księżniczko? Myślałaś, że się na nich nie znam? To źle myślałaś. W twojej kaptordze zapisała się klątwa, którą rzuciłaś mniej więcej wtedy, kiedy Jonatan przybył do ,,Barakudy" wraz ze swoją ukochaną. To rzadkie zaklęcie, używane głównie, przez hobgoblińskich szamanów, ale miałem okazję już się z nim spotkać – mówiąc to, wskazał na swój garb. – Pamiętasz słowa tego przekleństwa, księżniczko? Jeśli mnie opuścisz, wyrwę lubą duszę z ciała. Stęchnie, umrze, w mrok upadnie, nie uleci tam, gdzie chciała. Gdy słowem zdradzisz treść przekleństwa, wtedy dusza ukochanej dozna kaźni i męczeństwa. Zabiłaś Tamarę i zagroziłaś Jonatanowi, że jeśli cię opuści, lub zdradzi, co zrobiłaś, dusza jego ukochanej będzie błąkać się przez wieki między światem żywych, a umarłych. Jak sama mi powiedziałaś, moja księżniczko, miłość to delikatna kwestia. Może nie jestem specjalistą w tej dziedzinie, ale wiem, że tego uczucia nie da się zdobyć za pomocą, magii, szantażu, zabójstwa i kłamstwa. Jeśli tak kochasz, nie chcę wiedzieć, jak nienawidzisz.

– To śśmiesszne – obruszyła się Lacentra – Nie massz żadnych dowodów.

– Czyżby? Zawartość twojej duszy to wystarczający dowód. Zresztą, z pewnością skanowałaś umysł hrabiego Blanco i dowiedziałaś się o jego małym sekrecie. To da się sprawdzić, nie przeszukałem w całości twojej kaptorgi. Chciałaś zrzucić na hrabiego winę, dlatego też wskazałaś go, jako głównego podejrzanego. Poza tym… Zresztą sami zobaczcie – powiedział Fazil i wziął od Lisy niewielką siekierę.

Gardula zbliżył się do martwego ciała, leżącego po środku pokoju i mocnym kopnięciem odsunął je na bok. Zamachnął się siekierą, uderzył w drewnianą posadzkę, tam, gdzie wcześniej leżał denat. Podłoga, po kilku uderzeniach, odsłoniła ziejącą czernią jamę.

– Hotel pełen martwych bab – jęknął Oluf, przyglądając się leżącej na dnie jamy, martwej kobiecie.

– A tutaj mamy Tamarę, której ciało sprytnie ukryłaś pod swoim nosem, tam, gdzie nikt by się tego nie spodziewał. ,,Spoczywa w pokoju", tak brzmiał zapis, który zostawił nam Jonatan. Twoja klątwa nie przewidziała chyba takiej dwuznaczności, a ty chyba nie doceniłaś sprytu chłopaka.

Spojrzenia obecnych zwróciły się w kierunku Lacentry. Licz silnym uderzeniem macki przewróciła jednego ze strażników, cofnęła się pod ścianę. Kiedy wyprostowała chudą, kościstą rękę, wszyscy rzucili się na boki. Fazil zbliżył się powoli do rzucającej zaklęcie Lacentry.

– Pamiętaj księżniczko, twoje życie, jest w moich rękach – powiedział detektyw, wyjmując zza pazuchy kaptorgę i przystawiając ją do lufy pieprzniczki. – Miłości nie oszukasz. Mnie również.

Licz skończyła recytować formułę, rozcapierzyła dłoń, lecz nic się nie stało.

– Masz złą sakiewkę, księżniczko. Zwróciłem ci fałszywkę.

Na widok przestrzeliwującego woreczek z duszą Fazila, oczodoły nieumarłej czarodziejki rozszerzyły się z przerażenia. Gardula wystrzelił do kaptorgi, z której wylała się błękitna, błyszcząca esencja. Lacentra zasyczała przeraźliwie, a po chwili, w miejscu, w którym stała, leżała tylko kupa przykrytych trupią skórą kości. Fazil schował rewolwer, schwycił za ramię Lisę i wyszedł z pokoju, zostawiając bez słowa zszokowany tłum. Wiedział, gdzie znajduje się skarbiec właścicielki ,,Barakudy". Pomyślał, że weźmie sobie sporą premię. W końcu wykonał pracę lepiej, niż jego zleceniodawczyni mogła się spodziewać. Kazał poczekać Lisie na zewnątrz, sam zszedł do komnaty Lacentry, gdzie znajdował się sejf ze złotem. Wyjął karteczkę Jonatana, z pochyłym, niewyraźnym pismem.

– Spoczywa w pokoju. – przeczytał. – W sumie, to spoczywaj, księżniczko. Spoczywaj w pokoju.

Powoli, bez pośpiechu wziął się za otwieranie skarbca. Starczy na czynsz, naftę, cukier, nowe meble, odmalowanie mieszkania i kilka nowych znaczków do kolekcji. Starczy na kolejny miesiąc świętego spokoju.

Koniec

Komentarze

Tekst jest starzyzną, można by się pokusić nawet o stwierdzenie, że napisałem go wieki temu. Niedawno wyciągnąłem z szuflady, odkurzyłem, zastosowałem parę poprawek i voilà. Jestem świadom jednego błędu, jakiego w nim popełniłem i mam nadzieję, że może choć trochę udało mi się go zniwelować zabiegami kosmetycznymi. Kiedyś planowałem napisać trochę więcej o przygodach Fazila Garduli, ale z owych planów niewiele wyszło. Może, kiedyś... :)

PS Mam nadzieję, że w ogóle udało mi się go zniwelować zabiegami kosmetycznymi:)! Trochę (cukru) pudru, trochę wazeliny, kropelka oleju to tu, to tam. Zobaczymy, czy poskutkowało. 

Początek przypomina Sherlocka Holmsa, ale potem przyjemnie zaskakuje bohaterami. Nie wiem jak tam z błedami stylistycznymi itp, tekst wciągający, chociaż mógł by sie przerodzic w coś większego. Czekam na kolejne przygody Fazila Garduloi.

Interesujące :) moją uwagę najbardziej przykłuło dobre połączenie tak wielu istot w jednym miejscu, nie każdemu się to udaje. Brakuje mi jedynie napomknięcia przed finałem o tym, jak Fanzil rzeczywiście zagląda do duszy Lacentry, bo bez tego wyjaśnienia detektywa są mało "prawdziwe". I to zdanie "Będzie dobrze-skłamał" - brak mu podparcia, ponieważ kucharce nie dzieje się krzywda ani nie zostaje ukarana za swój postepek... Także wypadałoby jeszcze trochę dopisać ;). Pozdrawiam i czekam na dalsze przygody detektywa

"Fazil nie wiedział(,) gdzie mieszkała,__ kim byli jej rodzice" - wydaje mi się, że tu brakuje "ani".
"Właściwe(,) nie wiedział o niej nic, poza tym" - literówka, przecinek zbędny.
"Powiedz, że dziękuje" - literówka.
"Tego jeszcze brakow, żeby" - literówka.
"odkąd Fazil przekroczył próg ,,Barakudy", nie spotkał żywego, ani martwego ducha." - podejrzewam, że wytłuszczone słowa umieściłeś świadomie, ale według mnie lepiej brzmiałoby bez nich.
"z rozzsstrzeloną sszyją" - może lepiej "przestrzeloną"?.
"Wyciągnął zza pasa rewolwer, cisnął nim w kierunku uciekającego hrabiego. Wampir padł na ziemię, trafiony w głowę kolbą broni." - lepiej chyba byłoby, gdyby po prostu trzasnął wampira kolbą. Taki rzut jest bardzo nieprawdopodobny, poza tym gdyby nie trafił, to oddałby potencjalnemu przeciwnikowi własną broń.
"Kucharka spojrzała się poważnie na Fazila" - "się" zbędne.

Bardzo fajne opowiadanie i do tego ładnie napisane. Ciekawy świat, barwne postacie i świetne dialogi (bardzo naturalne, czasami subtelnie zabawne). Tekst ma jednak jeden minus i to dość poważny, gdyż z jego powodu intryga nie trzyma się kupy, a w detective story to rzecz podstawowa:
1. oddanie detektywowi kaptorgi przez Lacentrę. Ruch z punktu widzenia morderczyni wręcz idiotyczny i bezsensowny. Nie dość, że sama się zdradziła, to jeszcze oddała narzędzie do własnego unicestwienia. Nie rozumiem też, po co w ogóle wzywała detektywa, skoro wiedziała, kto jest mordercą.
2. kucharka w ogóle nie próbowała kłamać, tylko od razu się przyznała. Trochę za łatwo to poszło, ale da się wytłumaczyć wyrzutami sumienia.

Nie znałem wcześniej słowa kaptorga. :)

Pozdrawiam.

Bardzo dziękuję Wszystkim za komentarze. Niestety, Eferelin Rand potwierdził moje obawy, co do tego, że być może, przy odkurzaniu tekstu, nie udało mi się rozjaśnić wątku z kaptorgą. Też miałem takie wrażenie, że za łatwo poszło, dlatego też oddałem tekst do Waszej oceny. Co do kucharki, to właśnie chodziło mi o to, żeby łatwo się przyznała- jest prostolinijna, zna Fazila, daje się ponieść emocjom. Chociaż z drugiej strony, tak jak Rand zaznaczył- to zbyt proste. 
Skojarzenie Saphiri z SH, mnie cieszy, bo nie ukrywam, że scenerię stylizowałem, ciut ciut właśnie na te znane z powieści o SH. Silmeria również zwróciła uwagę na wątek z kaptorgą. 

Postaram się napisać kolejne opowiadanie o FG, tym razem z zastosowaniem Waszych rad:).  

Gdzie Twój "Wspomnień czar" ? Nie spodobał się, to poprosiłeś o usunięcie?

Poprosiłem o usunięcie ,,Wspomnień czar", z racji na to, że chcę wrzucić jego poprawioną wersję, zobaczyć, czy poprawiłem błędy, czy też nie. Spisałem sobie wszystkich komentujących i kiedy zamieszczę, poproszę ich, żeby ocenili, czy nauczyłem się na błędach:). Uznałem, że nie ma sensu, żeby wisiała stara wersja i nowa poprawiona, tym bardziej, że stara faktycznie była do bani. 
Istoto Neutralna, spokojnie, nie musisz bawić się w policjanta, wszystko gra.  

PS Jeśli będziesz miała ochotę, prześlij mi swojego e-maila, to dam Ci znać, kiedy nowy ,,Wspomnień Czar" zamieszczę. Twoje komentarze są zawsze szczere i wartościowe. 

Nie bawiłam się w policjanta, chciałam zajrzeć, zobaczyć, co myślą inni, bo po swoim komentarzu nie zdążyłam. Lubię wiedzieć, czy mój gust pokrywa się z gustami innych. 
Na stronie jestem na bieżąco, "wyśledzę", korzystając z policyjnych doświadczeń, kiedy dodasz.;]

Będzie mi bardzo miło:). 

Nowa Fantastyka