- Opowiadanie: nEverright - Lubisz koty, Mark?

Lubisz koty, Mark?

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Lubisz koty, Mark?

Mark był bardzo przeciętnym człowiekiem. Dość przeciętnym. Miał 40 lat, wyglądał pospolicie jak na swój wiek. Nie miał nawet porządnych wąsów. Za to łysinę na czubku głowy, więc przychodził do pracy w czapce z daszkiem, co wywoływało złośliwe komentarze jego kolegów. Skoro już mówimy o pracy, to był ważnym sekretarzem w Ameryce i miał nawet kontakty z prezydentem, z czego był bardzo dumny. Okazywał to wysyłając mu kartki świąteczne. Mniej więcej raz na 12 miesięcy. Taki kaprys.

Praca sekretarza jest dość nudna. Mark ucieszył się więc widząc kopertę z literkami wyciętymi z gazety układającymi się w jego nazwisko.

„Może żądanie okupu" pomyślał, „albo pogróżki? Jeśli tak, zadzwonię na policję. Może przyjedzie nawet FBI? Albo CSI? Albo NCSI? Albo… nie wiem, coś na pewno przyjedzie."

Mark nie potrafił na zbyt długo skupić uwagi na jednym.

Otworzył kopertę. Wypadł z niej kluczyk w kształcie myszy i mała karteczka. Mark odwrócił kopertę właściwą stroną do góry i zajrzał do środka. Nic tam nie było. Prawdopodobnie miało to związek z tym, że wszystko wypadło na biurko, ale Mark o tym zapomniał.

Wzruszył ramionami i zaczął dłubać w zębach kartką leżącą na biurku. Kluczykiem zaczął zaś wydrapywać swoje imię na deskach. Po chwili zadzwonił telefon.

– Czy to biuro sekretarza Marka? – zapytał głos w słuchawce.

– Tak – mruknął Mark.

Rozmówca wydał zduszony okrzyk i rozłączył się. Cholerny żartowniś.

Sekretarz wrócił do poprzedniej czynności. Pokaleczył dziąsło kluczykiem i spróbował wydrapać swoje imię kartką na biurku. Odłożył oba przedmioty i spojrzał w okno. Potem wydrapał swoje imię kluczykiem na biurku. Poszło mu dość szybko. Znudzony zaczął przeglądać papiery na biurku:

– List dyplomatyczny…

– Rachunki…

– „Dłuższy o 5 cali!"…

– Rachunki…

– Postulat o wyzwolenie zup i deserów…

– Rachunki…

– Rachunki…

– „Lubisz koty, Mark?"…

– Zdjęcie prezydenta na asfalcie w białym garniturze…

Chwileczkę…

„Lubisz koty, Mark?", co to ma być? I czemu jest zapisane literami wyciętymi z gazety? Kto u licha nie wie, że Mark lubi koty?

Po drugiej stronie kartki widniał napis: „Jeśli tak, to idź na ulicę Mysią 5/5 i otwórz skrzynke kluczem w kształcie myszy".

Mark wyciągnął z kieszeni pęk kluczy. Nie było żadnego w kształcie myszy.

 

Ulica kocia była nieprzyjemnym miejscem. Mark cudem uniknął czegoś, co spadło z dachu. Owa rzecz uderzyła tuż przed nim z głośnym plaskiem, pisnęła i wpełzła z powrotem.

Ściany domów poobwieszane były ogłoszeniami:

– „Kupuj broń taniej! Zostań gangsterem!"

– „Teraz do dwóch miotaczy ognia kanister benzyny i zapalniczka gratis!"

– „Walcz z rasizmem! Kupuj czarny ser!"

– „Marihuana z rana"

– „Ku Klux Klan zaprasza na degustację sera!"

I tym podobne.

Numer 5/5. Niewysoki, opuszczony budynek. Wyryte przed wiekami rysunki na ścianach przedstawiające genitalia wszystkich kształtów i rozmiarów dopełniały groźnego wizerunku kamienicy.

Skrzynka pocztowa leżała przewrócona pod ściana budynku. Malunek na niej przedstawiał mysią dziurę. Obok leżało parę myszy z rozbitymi głowami.

Mark otworzył skrzynkę kluczem w kształcie myszy, który w tajemniczy sposób pojawił się na jego biurku. Zamek otworzył się zadziwiająco gładko. Ze środka wypadł stos papierosów (wypalonych) i paragonów sklepowych (w części wypalonych).

W tym momencie zza rogu wybiegł mężczyzna w czerwonym płaszczu z workiem, zgarnął niedopałki i uciekł. Mark zdziwiony zastanawiał się nad tym przez chwilę, do momentu w którym zorientował się, że jego portfel zniknął. Zaklął. Miał w środku rewelacyjny zestaw długopisów i chusteczkę do nosa! Postanowił nie zostawać w tym miejscu dłużej.

W skrzynce była płytka z napisem „Dla Marka". Mark stosując logiczne myślenie doszedł do wniosku, iż jest ona dla niego.

Schował płytę do kieszeni, a ta posłusznie pojawiła się w jego Plecaku.

 

Na płycie, oprócz „Dla Marka" napisane było także „DVD". Mark przypomniał sobie mgliście, że taka płytę wkłada się do telewizora.

Do telewizora nie weszła, ale do odtwarzacza DVD zmieściła się jak ulał.

Zabuczało, zasyczało, dywan zaczął pachnąć spalenizną. Z głośników dobył się głos:

– Marku. Przez wiele miesięcy obserwowaliśmy cię. Stwierdziliśmy, że jesteś jednym z nielicznych, który SA godni poznać nasza tajemnicę. Żeby dowiedzieć się więcej, musisz przyjść na adres który ci za chwilę podam, ale musisz przysiąc, że dochowasz naszego sekretu.

– Przysięgam! – powiedział uroczyście Mark.

Telewizor nie odpowiedział.

 

Mark, zgodnie ze wskazaniami płyty przybył na adres [##SYNTAX_ERROR_482##]. Grzecznie zapukał i wszedł do środka. Znalazł się w prawie pustym pomieszczeniu.

– Proszę usiąść – głos dobył się z głośnika pod sufitem.

Mark posłusznie usiadł na podłodze.

– Eee… Możesz na krześle – zaproponował głos.

– Dziękuję, postoję -odparł Mark.

-Marku, teraz słuchaj uważnie – głos zaczął przemowę. – Zastanawiasz się pewnie, kim jesteśmy. Powiem ci kim jesteśmy. Jesteśmy… kotami! Musisz bowiem wiedzieć, że koty, tak jak wiele innych drapieżnych – i nie tylko – zwierząt SA inteligentne potrafią mówić, choć we własnym języku.

– O, to tak jak Eskimosi! – przerwał Mark. Głos zignorował go.

– Głos, który słyszysz pochodzi z tłumacza internetowego firmy [##SYNTAX_ERROR_483##]. Dzięki temu porozumiewamy się z ludźmi, których werbujemy, by wykonywali dla nas niektóre zadania. Ty jesteś jednym z nich. Oprócz satysfakcji, otrzymasz dużo doświadczenia – „Dum, dum, dum, dum" powiedział głośnik.

– Co to było? – zapytał Mark.

– V symfonia Beethovena. Wiesz, że był kotem?

– Nie, ale słyszałem, że Chopin był kobietą!

– Dajmy temu spokój. Czy jesteś gotów służyć nam wiernie?

– No.

-Czyli?

– Tak.

– A po angielsku?

– Yes!

– Źle!

– I do!

– Może być.

Do pokoju przez niewidoczne do tej pory drzwi wjechał stolik na kółkach popychany przez białego kota. Na stoliku stał laptop z rysunkiem nadgryzionej myszy. Przy nim siedział duży, rudy kot (drugi).

Wstukał coś w laptop, a z głośnika Mark usłyszał:

– Myszkę?

Kot wyciągnął z zanadrza martwą mysz i podał ja za ogon Markowi szczerząc zęby.

– Nie, dziękuję. Nie lubię wymiotować – stwierdził Mark.

– To może łyczek krwi? – kot podał mu puszkę.

Na etykiecie napisane było: „Krew wyborowa, mieszana", zaś z drugiej strony „Krew pitna. Skład: 75% krew wieprzowa, 25% krew wołowa. Zawiera substancję przeciwzakrzepową: cytrynian sodu.

Mark, któremu sód kojarzył się tylko z proszkiem do prania i który bardzo lubił czosnek, odmówił.

– Przejdźmy do rzeczy – powiedział laptop. – Nasza organizacja AK, czyli Armia Kotów walczy z SS – Sojuszem Sczurów…

– Dużo macie tych organizacji? – znowu przerwał Mark.

– Najpierw były tylko te dwie. Potem zaczęły pojawiać się kolejne. Tolerowaliśmy to, ale kiedy pojawiły się KŚK – Koalicja Ślepych Koszatniczek, GPS – Grupa Paskudnych Smoków i GSM – Gang Spadochronowy Myszoskoczków, uznaliśmy to za przesadę.

– Rozumiem.

– Nie.

– Co nie?

– Nie jesteś zbyt inteligentny.

– Jak to nie?! – Mark poczuł się urażony.

– Czy możesz dotknąć kciukiem wszystkich pozostałych palców?

– Tak…

– No właśnie.

 

Mark wrócił do pracy

 

Mark rozmówił się z prezydentem Ten zaś wygnał szczury z kraju i utworzył GIL – Gromadę Inteligentnych Ludzi. Stowarzyszenie wciąż poszukuje członków.

Kocimiętka została zdelegalizowana. W ramach zemsty koty postawiły swojego zwiadowcę na torach kolejowych. Uderzył w niego pociąg. Jego stan określany jest jako krytyczny. Kot nie odniósł żadnych obrażeń.

 

CDNAIN

Koniec

Komentarze

Proszę o tolerancję dla niewybrednych dowcipów.
 

był ważnym sekretarzem w Ameryce - może by tak doprecyzować? Bo Ameryki na dobrą sprawę są dwie. Można się domyślić, że chodzi o USA, ale tak czy siak na chwilę obecną to brzmi trochę jak tekst, którym rolnik z Cipcikowa Dolnego chce zaimponować sąsiadowi: że jego syn pracuje w AMERYCE. No dobrze, tylko GDZIE w tej Ameryce?
Okazywał to wysyłając - to, przecinek
Mark ucieszył się więc widząc - więc, przecinek
„Może żądanie okupu" pomyślał - wydaje mi się, że przecinek po cudzysłowie, ale niezmiernie rzadko stosuję taki zapis, więc jeśli się mylę, proszę mnie poprawić.
do momentu w którym - momentu, przecinek
Schował płytę do kieszeni, a ta posłusznie pojawiła się w jego Plecaku. - po co z wielkiej litery?
musisz przyjść na adres który - adres, przecinek
- Nie, ale słyszałem, że Chopin był kobietą! - była
- Dajmy temu spokój. Czy jesteś gotów służyć nam wiernie?
- No.
-Czyli?
- Tak.
- A po angielsku?
- Yes!
- Źle!
- I do!
- Może być.
- uno momento. Mark mieszkający w Ameryce nagle mówi po polsku? Że łat?

Szczerze. Napisałeś to na 15 minut przed wrzuceniem tutaj? Bo tak to wygląda. Przerwane praktycznie w środku akcji. Mark narodowości bliżej nieokreślonej pracujący jako sekretarz nie wiadomo kogo/czego w Ameryce mówiący po polsku, zachowujący się, jakby cierpiał na brak pamięci krótkotrwałej. Hęęę? To jest ten ,,niewybredny dowcip"? Khem... No nic, skoro podobno nastąpi ciąg dalszy (choć nie jestem pewna co do znaczenia skrótu CDNAIN), to może wstrzymam się ze spisaniem tekstu na straty, ale ten fragment jest na moje oko bardzo słaby.

PS Fajny avatar. ;)

Ja tez uważam, ze jest słaby, ale miałem ochotę wrzucić. Plecak jest specjalnie wielką literą. 
Nieścisłości  z reguły zamierzone.
CDNAIN oznacza Ciąg Dalszy Nastąpi Albo I Nie.
Avatar fajny, ale wolę Eldarów.

 

Tak po prawdzie, to miałem poważne wątpliwości, czy to wrzucać, bo tekst jest robiony w ramach wakacyjnej rekreacji. 
Dzięki za komentarz. 

Mam zdanie podobne do przedmówczyni. Absurdzik, ale bardzo mizernej próby. Większość nielogiczności i nonsensów wymieniła już Winky, więc nie ma potrzeby tego powtarzać.

Zanim się zdecydujesz na kolejne części, to przerób najpierw pierwszą, bo na razie nadaje się do napisania od nowa.

Pozdrawiam.

Nowa Fantastyka