- Opowiadanie: Anneliese - Opowiastka z morałkiem (SZORT, a jakże)

Opowiastka z morałkiem (SZORT, a jakże)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Opowiastka z morałkiem (SZORT, a jakże)

Tekst niedawno miał swoją premierę na szortalu.

 

– Mrrrr… – zamruczała, leniwie przeciągając smukłe, gibkie ciało, otoczone miękkim kokonem jedwabnej pościeli. Łagodna jasność sącząca się przez półotwarte powieki łaskotała źrenice, delikatnie je pobudzając. Oszukiwała, sugerując, że najwyższy czas wstać. A przecież był listopad. Szósta rano. Ta myśl powoli wkradała się we wciąż zamroczone snem zakamarki umysłu. Otworzyła szeroko oczy, po czym zamrugała kilkakrotnie. U wezgłowia łóżka, jej łóżka, siedział on, świecąc się niczym bożonarodzeniowa ozdoba choinkowa i niewątpliwie stanowiąc źródło podejrzanej o tej porze roku porannej jasności.

– Cześć! Jestem David! – powiedział wesoło i uśmiechnął się, ukazując pełny garnitur nieskazitelnie białych zębów. Podniósłszy umięśnione przedramię, w którego rzeźbienie musiał być zamieszany Michał Anioł, wystudiowanym ruchem ręki zagarnął za ucho zaplątany kosmyk blond włosów, lekko opadający na porażająco błękitne oczy.

– Eeeeee….??

– Mam dwie wiadomości – dobrą i złą. Którą chcesz usłyszeć pierwszą? No wiadomo, że złą.

A więc: nie żyjesz. Ale za to jesteś w niebie. Cieszysz się?

– Eeeeeeeeeeee… ???? – Połączenia nerwowe w jej martwym ponoć mózgu zostały zaatakowane tysiącem impulsów stanowiących dowód, że wciąż potrafi myśleć. Nawet w takim stanie. I działać. Wydusiła więc:

– Ale jak to?

– No tak to. Normalnie. Umarłaś we śnie, nie cierpiałaś, więc nie narzekaj. Teraz jesteś w niebie. Ja jestem aniołem i mam cię wprowadzić w nowe, cudowne życie pozagrobowe. Na początek – małe info organizacyjne. Nie będziesz się tu nudzić. Dostaniesz świetną pracę, w której będziesz się realizować, jak nigdy się nie realizowałaś za życia na ziemi.

– Mam pracować? W… niebie?

– Dokładnie. Pełny etat. Od ósmej do szesnastej, od poniedziałku do piątku, według ziemskiej rachuby czasu. I tak przez całą wieczność. Weekendy wolne, oczywiście. Niedziela – wiadomo, obowiązki. Zapomnij o całonocnych imprezach, wyjściach na miasto w piątkowe i sobotnie wieczory, takie rzeczy tylko w piekle. My tu mamy niebiańskie rozrywki – odwiedziny u znajomych i rodziny, gry planszowe, wizyty w zoo i takie tam. Żadnych używek. Alkohol, papierosy i dragi to szatańskie dzieła. Hm… masz może jakieś pytania?

– Eee… a czy mam jakiś wybór? Znaczy się, nie to, żebym nie chciała się realizować we wspaniałej pracy albo odwiedzać rodziny, czy grać w gry na fejs…

– … gry planszowe…

– Ale na pewno imprezy i alkohol tylko w piekle? Nie ma jakiejś wersji lokalnej? Chociażby potańcówki tylko do północy?

– Nie. No chyba, że… wiesz, masz wolną wolę. Możesz wybrać. Ale czy zamienisz świetlaną wieczność w niebie na plebejskie rozrywki w piekle?

Nic jednak nie było jej w stanie bardziej przerazić, niż wizja wieczności bez piwa. Bez możliwości umoczenia ust w gęstej pianie i delektowania się cudownie zimną goryczką. Zamrugała kilkakrotnie, po czym otworzyła szeroko oczy. David dalej siedział u wezgłowia, tyle że już nie świecił. Wciąż się uśmiechał, ale w garniturze uzębienia pojawiły się braki, natomiast kły nienaturalnie się wydłużyły. Tłuste blond strąki wisiały nad parą oczu. Czerwonych oczu.

– Co jest, do diabła?

– Dobrze to ujęłaś – zachichotał. – Witaj w piekle.

– Ale o co chodzi??

– To był taki żart. Założyłem się z Samaelem, że wybierzesz piekło, zamiast nieba. Wolną wolę to miałaś za życia na ziemi, teraz to już pozamiatane. Z tymi imprezami to oczywiście też ściemniałem. Imprezy są w niebie. I to jakie! Wino najlepszych roczników się leje strumieniami. A u nas, no cóż, sama zobaczysz. W każdym razie stawiam ci dziś piwo. Mamy tylko bezalkoholowe. Będzie też orgia. Ty, ja i moi kumple… no wiesz, kochanie.

 

 

Koniec

Komentarze

Wiedziałam, że coś będzie na rzeczy i że ten David jest podejrzany ;)

nie czytam zazwyczaj opowiadań, bo nie mam na to siły i zdrowia,a le to akurat luknęłam, bo krótkie. Zabawne.:)

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

nie czytam zazwyczaj opowiadań, bo nie mam na to siły i zdrowia,a le to akurat luknęłam, bo krótkie. Zabawne.:)
Logiczną konsekwencją byłoby, że na powieści również nie masz siły i zdrowia, jakkowliek dziwnie to nie brzmi. Co czytasz,w takim razie? Pocztówki?  

Droga Autorko, nie wiem czy wiesz, ale już czytałem Twojego szorta kiedyś:) Na szortalu się nie wypowiadałem, ale tu mogę przyznać, że bardzo mi się podobało:) Zabawna historyjka i sprawnie napisana:) Brawo, a teraz czekam na coś dłuższego.
Zostawiam 5 (czytaj 5,5)
Pozdrawiam Serdecznie

http://tatanafroncie.wordpress.com/


Ha, zdecydowanie 6.0 ^^
Świetne :)

Orson - Logiczną konsekwencją byłoby, że na powieści również nie masz siły i zdrowia,. Taka prawda. Nie czytam ich, bo SŁUCHAM;P

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

Ok, wybacz. Po prostu opacznie zrozumiałem Twój wpis. Moja wina.

Świetne,klarowne i przede wszystkim mocne. Jak wino z dobrego rocznika.

No i co? Użyje sobie dziewczę życia!

spoko Orson

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

A mnie tekst nie rozśmieszył. Ani trochę. Wprost przeciwnie, wydawał mi się mocno przewidywalny (nie chodzi o ,,zaskoczenie"), koncept też mało oryginalny. Gdzieś kiedyś czytałem z resztą bardzo zbliżoną historię, chyba na FF. W każdym razie, nie zauważyłem większych błędów gramatycznych. Irytujące są jedynie znaki zapytania- raz dwa, raz cztery, innym razem jeden. Jeden, po bożemu, wystarczy w zupełności. Styl, nazwałbym, poprawny. Nie urzekł mnie, ale z drugiej strony też i nie zanudził, nie było dłużyzn, nieudanego rozpoetyzowania, retardacji i metafor tak celnych, jak rzut pchłą w płot. 

Autorka niech się nie przejmuje- komuś musi się nie podobać. To oznacza, że tekst wzbudza kontrowersje.  

Pozdrawiam.  

nie no, fakt, że przewidywalne, ale lekko się czyta. czsami potrzeba lekkich tekstów;P NAWET TAK DLA ODMOŻDŻENIA;p

“A lesson without pain is meaningless. That's because no one can gain without sacrificing something. But by enduring that pain and overcoming it, he shall obtain a powerful, unmatched heart. A fullmetal heart.”

Tobie to już chyba starczy odmóżdżania, Marsylko.

Poniekąd. Osobiście wolałabym Davida z kumplami, niż robaki ;>

BTW, dziękuję za oceny i komenty :) 

meksico, coś dłuższego, czyli do 5000 znaków? ;) 

Nowa Fantastyka