- Opowiadanie: Zuzia - Ekosystem

Ekosystem

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Ekosystem

Trututututuuu! Wielki, rudy pociąg wpełzł na peron siódmy. Zwinął skrzydła i osiadł tuż u stóp wyczekujących pasażerów. 1456 ruchliwych nóżek tupało niecierpliwie, gdy tłum zaludniał jego trzewia. W końcu drzwi trzasnęły, mechaniczny konduktor pomachał żółtą chorągiewką i maszyna ruszyła. Rozbieg zawsze był najtrudniejszy, nogi gubiły rytm, stopy tratowały się nawzajem, ale w końcu się udało. Pociąg rozpędził się, opuścił dworzec i tuż za budynkiem rozwinął skrzydła. Poderwał się do góry i przykurczając 1456 ruchliwych nóżek osiągnął pułap pozwalający na swobodne szybowanie.

W środku panowała senna atmosfera. Pasażerowie przywdziani w kolorowe tuniki pozajmowali sofy i spod wpółprzymkniętych powiek leniwie obserwowali zmieniające się pod sobą pejzaże. Mała, jasnowłosa dziewczynka siedziała w kącie zastanawiając się nad bezsensem swojej egzystencji. Czubek głowy swędził ją niepokojąco dając znaki, że powinna coś uczynić, że to właśnie moment w którym powinna rozbić ten mdły nastrój niczym szklaną kulę. Mimo sygnałów wysyłanych przez podświadomość tkwiła nadal w jednym punkcie nie robiąc absolutnie nic.

Absolutnie nic nie robili również pozostali pasażerowie pociągu. Cokolwiek mieliby zrobić zostało już zrobione przez automaty. Ich jedynym celem i rozrywką było zmienianie miejsca pobytu. Znudzeni monotonnym widokiem morza udawali się obecnie nad jeziora, gdzie mieli spędzić czas siedząc w wygodnych fotelach i patrząc na pomykające po wodzie żaglówki z całkowicie zautomatyzowaną załogą na pokładzie.

Pociąg powoli zbliżał się do celu.

Na stacji czekali już na niego pasażerowie w kolorowych tunikach, którzy znudzeni widokiem jezior postanowili udać się w góry, by popatrzeć na wypas owiec. Owce były oczywiście wypasane przez specjalnie zaprogramowanych do tego celu juhasów, którym towarzyszyły najnowszej generacji psy pasterskie.

Maszyna wpełzła na peron dla wysiadających i wypluła z siebie znudzonych podróżnych. Podpełzła do kolejnego stanowiska, by zabrać oczekujących.

Mała, jasnowłosa dziewczynka opuściła wraz z wszystkimi dworzec. Szli ścieżką wytyczoną przez las. Wysokie zasieki po obu stronach ścieżki uniemożliwiały jakiekolwiek zboczenie z trasy. Co jakiś czas pojawiały się tablice informacyjne przypominające, że teren jest stale monitorowany. Stojące wzdłuż drogi ekrany informowały o warunkach atmosferycznych oraz roślinach i zwierzętach chronionych spotykanych w tutejszym lesie.

Ośrodek znajdował się na wzgórzu. Zdyszani i spoceni, podróżni dotarli do bramy, nad którą widniał wielki napis „Szanuj zieleń”. Zanim ją przekroczyli mechaniczny głos z pudełka przypomniał im, że wkraczają na teren, na którym będą obcować bezpośrednio z przyrodą i jakiekolwiek działanie na jej szkodę zostanie uznane za przejaw aktu terrorystycznego, winni zostaną ukarani. Potem nastąpiła długa wyliczanka, czego im nie wolno. Zupełnie zbędna ponieważ doskonale znali te prawa. Można by powiedzieć, że wyssali z mlekiem matki zakaz deptania trawy, zrywania kwiatów, obskubywania z kory drzew, niszczenia stanowisk lęgowych, głaskania żuczków itd. itp.

Rozlokowano ich w niewielkich podłużnych domkach. Każdy budynek stał na palach solidnie wbitych w ziemię. Pod nimi toczyło się intensywne życie świata robaczków i roślin. Przybysze mogli je obserwować przez przezroczystą podłogę. Lewitujące meble ułatwiały obserwacje. Oddychające ściany filtrowały powietrze sącząc do środka delikatne światło. We wnętrzu nie było niczego co w jakikolwiek sposób mogłoby szkodzić Matce Naturze.

Spokojna Muzyka Wind przestała na chwilę sączyć się z głośników. Zastąpił ją melodyjny kobiecy głos zapraszający na zewnątrz.

Ustawili się w kółku na głównym placu. Ich osobisty Leśny Trener po raz kolejny przypomniał wszystkie Złote Zasady zachowania wobec przyrody, a potem gęsiego, jeden za drugim ruszyli wąską ścieżką zawieszoną tuż nad ziemią. Zatrzymali się na pomoście. Nad jeziorem czekały na nich kapsuły. Niemal eteryczne, błękitne bańki kołysały się lekko na wietrze. Kilka z nich przemieszczało się już leniwie nad jeziorem. Zamknięci w środku ludzie mogli spokojnie kontemplować piękno przyrody. Nad wszystkim czuwał niezawodny System. System, który niczym troskliwa matka objął Ziemię i jej ekosystem swoją opieką.

 

Mała, jasnowłosa dziewczynka nawet nie zdążyła krzyknąć, gdy znikała w czeluściach pod pomostem po tym, jak zerwała stokrotkę rosnącą tuż przy ścieżce. A stokrotki rosły tam gęsto i dorodnie dobrze odżywiane świeżym kompostem.

Koniec

Komentarze

Jest ok.
Bardzo podoba mi się wizja pociągu, który po opuszczenia dworca wzbija się w powietrze. "A stokrotni rosły tam gęsto i dorodnie..." To ostatnie zdanie jest nawet lepsze niż ok. Dobry szort.

Wszystko super, ale "trutututu" nie przejdzie. Lepiej zacząć od zdania drugiego, a wszelkie onomatopeje darować sobie. Pozdrawiam.

Nowa Fantastyka