- Opowiadanie: AnaPendragon - Zaklęta w marmur

Zaklęta w marmur

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Zaklęta w marmur

Zaklęta w marmur czekam na kolejną burzę, chłodny wiatr

Zaklęta w marmur czekam aż znów ktoś mnie zbudzi, cofnie czas

Zaklęta w marmur płaczę tak samotna wśród błękitnych skał

 

Stałam na balkonie z marmuru, gdzie ciepły wiatr igrał z moimi włosami na własne sposoby, gdzie nigdy nie było burz i chłodny podmuch nie iskał mojej skóry. Nie księżniczka, która czeka na księcia, nie dziewczyna wypatrująca szczęścia tylko ja. Wyprana z barw kobieta, która patrzy w dal.

 

Wpatrzyłam się w twoje oczy zielone jak trawa soczysta po, której biegałam z tobą. Twe oczy takie spokojne, barwne w odróżnieniu od moich. To właśnie w tobie kochałam. Ten wzrok gdy ślizgał się po mym ciele. Kochałam…

Przypomniałam sobie nasze pocałunki, wtedy tak namiętne. Naszą miłość, żarzącą się myśleć by się chciało, że na wieki. Jednak ona się wypaliła. Uczucia to był blef, bez żadnej prawdziwości. Ty dwulicowy chamie. Grałeś ze mną w pokera emocji jednak nie sądziłeś, że tak okrutnie dam się złapać. W twych rękach byłam zabawką, którą bawiłeś się kiedy chciałeś aby nareszcie rzucić ją w kąt.

A kiedy wtedy wyciągnąłeś broń i wymierzyłeś ją we mnie, uśmiechnęłam się i powiedziałam, żebyś strzelał. Sądziłam, że nie strzelisz, opuścisz pistolet, podejdziesz i przytulisz.

Jednak ty, trzęsącą ręką nacisnąłeś spust. Kula wystrzeliła. Wszystko było jak w zwolnionym tempie. Nagły ból w głowie. Krew spływającą do oczu. Upadłam na ziemię. Parę sekund i wszystko stało się ciemnością, która mnie pochłonęła.

 

Na balkonie kobieta. Z jej oczu spływają łzy. Nie podnosi ręki aby je wytrzeć. Niech płyną i kapią na podłogę z marmuru, która robi się błękitna. Ona sama zamienia się w skałę, a ją jak strażnicy otaczają błękitne skały.

Jej ciało umarło lecz umysł pozostał ten sam. Cierpienie fizyczne ustało jednak inne się pogłębiło. Kobieta myśli, myśli o kimś kto ją wybawi. Kto ją pokocha i zaakceptuje. Czeka na tego jedynego, który cofnie czas.

 

Jestem żywym marmuru cierpieniem

Jestem treścią obrazu i tłem

Jestem czarna jak róży westchnienie

Jej krew

 

Ja już, nie ja. Z szarej stałam się czarną skałą. Cierpię w swojej skorupie nie mogąc nawet krzyczeć przez skamieniałe usta. Me ciało dawno zapomniało jak się oddycha, jak serce wybija rytm. Chcę to poczuć, więc czekam. Marmur jest jak zły smok, a ja jak księżniczka jednak nie czekająca na księcia. Wpatruję się w daleki horyzont.

Nagle błysk. Jasność rani moje oczy nie przywykłe do słońca. Słońce? Pierwszy raz wyszło zza chmur. Oświetla moją marmurową postać, a koło mnie błękitne skały jak lód topnieją i spływają na ziemię. Czuję jak znów krew w żyłach zaczyna krążyć. Jak oddech łapię, a serce w piersi zaczyna łopotać. Z radości krzyczę i tańczyć zaczynam. Woda błękitna chlapie pod nogami. Ja taka szczęśliwa. Słońce mym wybawieniem.

Jednak to tylko sen… Słońca nie było, słońca nie ma jak nie było już nigdy więcej mojej radości.

 

I tańczę wśród snów i tańczę wśród łez

Już chyba nie ma, nie ma mnie

I tańczę wśród snów i tańczę wśród łez

Już chyba nie ma, nie ma mnie

 

 

Koniec

Komentarze

twoje oczy zielone jak trawa soczysta po, której biegałam z tobą. - się przecinek wkradł.

Łał, jakie to poetyckie. Niby brak wyjaśnienia, chociaż ono by wszystko zepsuło...
A mimo wszystko...  Za proste to to jest. Kobieta, zabita przez kochanka cierpi w... otchłani niebytu zamieniona w kamień, czy jakoś tak. Jakoś to do mnie nie trafia, chociaż styl poetycki całkiem całkiem.
Pozdrawiam,
H

Dziwne, zazwyczaj utwory napisane w ten sposób nie docierają do mnie, nudzą. A Twój mi się podobał. Czart go wie dlaczego. Może taki dzień mam:). Pozdrawiam

Mastiff

Stojąc na balkonie z marmuru, gdzie ciepły wiatr igrał z moimi włosami na własne sposoby, gdzie nigdy nie było burzy i chłodny podmuch nie iskał mojej skóry, tam stałam ja. - "stojąc na balkonie (...) tam stałam ja" - raczej trzeba to poprawić bo imiesłów jest użyty źle - Lepiej: Stałam na balkonie z marmuru, gdzie ciepły wiatr igrał z moimi włosami na własne sposoby, gdzie nigdy nie było burzy i chłodny podmuch nie iskał mojej skóry.
To właśnie w tobie kochałam - "To właśnie ciebie kochałam" albo "To właśnie w tobie się kochałam".
Sądziłam, że nie strzelisz, opuścisz pistolet, podejdziesz i przytulisz. - wychodzi na to że przytuli pistolet.
Z radości krzyczę i tańczyć zaczynam. Woda błękitna chlapie pod nogami.  - pierwsze zdanie przypomina mistrza Yodę, więc lepiej bez inwersji ;) Podobnie w drugim, "woda błękitna" sugeruje że to jakiś szczególny rodzaj wody.
Ja taka szczęśliwa. - miało zabrzmieć poetycko, ale raczej zabrzmiało niezręcznie.

Wskazuję Ci błędy, bo pomysł na ten króciutki tekst mi się podobał, ale takie koszmarki językowe go psują. Inspiracja Closterkeller, z której wyszła interesująca metafora kobiety zranionej przz mężczyznę i "zamienionej w kamień". Ciekawe :)

Gdzie tu Fantastyka?

A oceniając poziom literacki - rzeknę tylko - sprzedałabyś się w Polsce doskonale z tego typu wynurzeniami - pyszny wprost miks niedoprecyzowań i rozbuchanej do granic możliwości formy...

To jest bardziej liryka niż epika. Wiersz, nie opowiadanie. Momentami mnie nie rusza, ale momentami... no właśnie. Tekst trudny do zakwalifikowania, jak i do ocenienia, dlatego się wstrzymam.

Dzięki za komentarze. Postaram się zlikwidować błędy.

Mnie się  bardzo "BARDZO" podobało. Przepiękne poetyckie słowa. Najbardziej podobają mnie się wiersze ;D daję 5.

Chyba pieprznę w kąt karierę filozofa - literata i przezucę na "poezyjopisarstwo"  bo jak widzę, jakie zachwyty tu się nad paroma czterowierszami odprawia...

Nieee... To nie dla mnie, stanowczo nie dla mnie. Krótkie, zero fabuły, za to bardzo połetyckie i ach i och. Żeby chociaż ciut oryginalności w tej połetyckości - granie emocjami i bycie zabawką jest ograne. Żeby chociaż coś było bardziej opisane, wyjaśnione, czemu zabił - ale nie, jest tylko martwa kobieta na balkonie, która smęci. Jakoś to do mnie nie trafia. Nie wzbudza żadnych emocji. Wygląda to trochę jak notka z bloga porzuconej nastolatki.

Ech, wróciło babsko po długiej przerwie na NF i od razu gromy sadzi. No ale naprawdę... nie spodobało mi się i tyle. Ale nie spisuję na straty i czekam na coś lepszego.

Wyjaśnienia by popsuły całą postawę tekstu ;/
W takiej poezji trza się domyślać "co i jak" 
 

A co jest tą ,,podstawą" tekstu? Bo jak na mój gust sam fakt smęcenia. Poza tym ja jednak odróżniam poezję od prozy, a za zjawiskiem ,,prozy poetyckiej" zwyczajnie nie przepadam.

Każdy ma inny gust ;D

Twój, jak wiemy, jest doskonale wyrobiony. Prawdziwy z Ciebie koneser. Szczególnie widać to po niezwykle kunsztownym poziomie Twoich dzieł literackich.

Heh, byłem na ich koncercie, kiedy to grali i nie mogłem za cholerę przypomnieć sobie tytułu kawałka...

Nowa Fantastyka