- Opowiadanie: meksico - Isztar

Isztar

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Isztar

Siedzę głęboko wciśnięta w elastyczne tworzywo fotela. Niczym lalka śpiąca w dopasowanym futerale, z tą tylko różnicą, że nie jestem martwa. Jeszcze. Moje długie czarne włosy, których nie musieli, a nawet nie powinni byli obcinać, już dawno spłonęły. Ale budzę strach, jestem inna, stanowię zagrożenie. Nawet ta cząstka mnie w sprężystych lokach, w rozdwojonych końcówkach włosów, jest odrażająca. Fryzjer spieszył się, zostawił kilka pojedynczych włosów. Łaskoczą mnie teraz wprawiane w ruch przez warczący w suficie wentylator. Pomieszczenie wydaje się być małe. Dwa kroki przed mną znajduje się ściana. Gładka, biała powierzchnia, z której sterczy uchwyt a na nim oko kamery szerokokątnej. Nieruchome i wpatrzone we mnie. Lubieżne przez swoją technologiczną obojętność, a jednocześnie wulgarnie ciekawskie. Nie wiem, co jest za fotelem. Być może nic, a może wszystko. Lecz oni tu są. Tuż, tuż. Patrzą na mnie. Jestem naga. Przykryta sztywnym prześcieradłem, lecz naga. Wiedzą, że nagość to mój atrybut. Chcą mnie ograniczyć, nie tyle klamrami na nadgarstkach i kostkach, lecz właśnie tym zarzuconym na ciało kawałkiem materiału. Sami stoją nadzy przed monitorami, może siedzą. Między nogami zwisają penisy, wyczerpane kutasy z rozładowanymi bateriami jąder. Piersi obserwatorek unoszą się. Niepotrzebny ciężar biustów, dawne mleczne dystrybutory, które dziś są już tylko zbędnymi gruczołami. Widzę je wszystkie. Dotykałam ich, pieściłam, brałam to, co moje. Pamiętam każdy orgazm, wszystkie orgazmy świata. Wulgarnie rozchylone nogi, podciągnięte spódnice, zdarte majtki. Otarte pośladki i przygryzione napletki. One wszystkie, moje. Spoglądam w oko kamery. Ciach, opuszczam powieki. Mruganiem odliczam czas. Ten, który mi pozostał. Lecz to też ich zegar. Nie wiedzą o tym. Jeszcze.

 

 

Pamiętam – o dziwo, bardzo dokładnie – ten pierwszy raz. Lecz nie pierwszy seks, bo ten poznałam wcześniej, a pierwszą prawdziwą miłość. Nazywałam się wtedy Anna, ale dla niego byłam Anulką. Gdy zabrał mnie wtedy do kina, wiedziałam, że coś się wydarzy. Już wcześniej, w marzeniach, kilkakrotnie klękał przede mną, palcami rozchylał nogi, jakby tam właśnie znajdował się magiczny guzik, działający zależnie od okoliczności. Rozchylanie i zwieranie. W marzeniach otwierałam się jak zamknięty czarem skarbiec. Każde zaklęcie skutkowało. Chodź do mnie czarodzieju, szeptałam. Poznaj mnie centymetr po centymetrze, dotknij wszystkimi opuszkami palców, jęczałam. Zepchnij mnie z krawędzi… Na ekranie przewijały się sceny filmu, którego treści nigdy nie poznałam. Z głośników dolatywały odgłosy pędzących samochodów a później kraksy czy karambolu. Dla mnie wyjątkowo ciche, nieistotne. W głowie inny film. Narkotyk. Buzujące, spienione morze pragnień. Sztorm pożądliwych pocałunków. Dłoń na jego brzuchu, palce przesuwające się po męskości. Ukradkowe spojrzenia w bok. Nikt nas nie widział, gdyby widzieli, spłonęliby z zazdrości i wstydu. Słowa grzęzły w gardle. Topniały oczy. Wyszliśmy. Z ciemności w ciemność. Chłodne powietrze pod latarniami odstraszyło nas, więc uciekliśmy do parku. Za przewodników mieliśmy robaczki świętojańskie. A może to one leciały za nami? Położył mnie na trawie. Na trawie powiedział, że kocha i że jakoś na zawsze. Nie zdołałam nic odpowiedzieć, bo na trawie byłam tylko rozpaloną boginią. Chucią i najprostszą grą planszową. Każdy rzut przybliżał do celu. Rozpiął moją bluzkę, wyrzucił płonące w palcach guziki. Uwolnił piersi. Jakże byłam wdzięczna. Powiedz słowo, a przestanę, wyszeptał przyklejonymi do ucha wargami. Nie psuj tego – pomyślałam – grajmy dalej. Przygniótł mnie do ziemi, w pępek wkłuł się klamrą paska. Rozpięłam go, rozszarpałam rozporek. Z trudem. Z ulgą. Świetliki siadały na najniższych gałęziach sosen, tłoczyły się pod krzakiem bzu. Zimna trawa tatuowała pośladki. Oplotłam go nogami. Oplotłam ramionami. Brałam go ustami, brałam biodrami. Graj dalej! Poruszał się cicho. Nie wolno płoszyć magicznych świetlików. Baliśmy się tego. Noc taka krucha. Prawie nie noc. A my byliśmy tak głodni, spragnieni ciemności. Uparci tkacze ekstazy. Drżałam. Długo płonęłam. Zazdrosne świetliki gasły w świetle poranka. Pamiętam, że po wszystkim zapadłam w sen. Umierałam, a potem znów przeżyłam narodziny. Na dywanie z trawy stałam się Isztar Azazel.

 

Na początku była nagość. Na fotelu, który przyniesie śmierć, mam czas na rozmyślanie. Już dawno wszystko stało się tak jasne, że żadnych dowodów nie potrzebuję. Wystarczy, że będę czekała. Siedzę i wspominam, patrzę w oko kamery, a nawet trochę dalej. Po drugiej stronie oczekiwanie zamienia się w gorączkę, niepewność tylko potęguje ten stan. Ja tylko gram, jestem królową skazaną na wygnanie przez pionki. Słyszę kroki.

 

Gdy tego poranka podniosłam głowę z trawy, spostrzegłam, że jestem sama. Najpierw poczułam gorycz. Rozlała się w moich piersiach, nagich jeszcze i mokrych od potu. Wciąż twardych, z powodu ulatującej już namiętności. Wsparłam się na dłoniach i zobaczyłam trupy. Ciałka świetlików rozsypane pod paprociami, wśród traw i na moim ubraniu. Może on też umarł?, pomyślałam. Ludzie nie umierają ot tak, a nawet jeśli to nie znikają. Nie od razu przynajmniej. Zapewne uciekł, być może ze strachu, a może aby ratować siebie. Musiał zobaczyć to, co ja zobaczyłam, a wówczas zadziałał instynktownie. Podobnie jak wcześniej wziął mnie na rozmaite sposoby, tak teraz oddalił się, by nie spłonąć. Wstałam niespiesznie i choć krople rosy ozdobiły wszystko wokoło, nie czułam zimna. Spojrzałam na zmiętą trawę, na ołtarz stworzony moimi pośladkami, kolanami, a także ciałem kochanka. Już wtedy wiedziałem, że się zaczęło. Jestem – szepnęłam – pierwsza pieczęć otwarta.

 

Dopiero po chwili rozpoznaję człowieka wiozącego na wózku aparaturę medyczną. Widziałam go kilka razy w tych pierwszych dniach, gdy dopiero zaczynałam swoją misję. Mężczyzna skupił się na wkłuwaniu igły w moje przedramię. Przestaję na niego patrzeć, jest narzędziem, posłusznym wykonawcą woli całego świata. Jako Anna rozumiem ich trochę, lecz będąc Isztar czuję jedynie współczucie. I to oko kamery. Setki, miliony oczu. Wzrok całego świata skupiony na egzekucji, której tak bardzo pragnie. Ostatkiem sił wręcz, bo już tak niewiele czuje. Jakby napęd ludzkiej egzystencji zatrzymał się, jakby zabrakło paliwa.

 

Wyszłam z parku w samej bieliźnie. Isztar walczyła nawet o nią, ale wtedy nie była jeszcze tak silna. Wiedziałam, że każdy skrywający ciało kawałek materiału, sprawia jej ból. Budzące się do życia miasto przyciągało niczym magnes, tyle pragnień, rządz, skrywanych namiętności. Minęłam dwie starsze kobiety, prawie mnie rozdeptały w myślach. Niemal zgwałciły, za karę. Lecz nie zrobiły nic, by mnie zatrzymać. Najczęstszą reakcją na coś dziwnego jest właśnie brak reakcji. Doszłam do przystanku autobusowego, gdzie na brzegu ławki siedział niemłody mężczyzna. Gdy rozchylił usta, podziwiając moje ciało, odniosłam pierwsze zwycięstwo. Podeszłam bliżej, jakbyśmy znali się od bardzo dawna. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że czekał na mnie. Życie tego mężczyzny nie miałoby sensu, gdyby nie spotkanie owego ranka. Ej kurwo!, usłyszałam za plecami. Odwróciłam się. Dostałam w twarz z otwartej dłoni. Stare palce zostawiły ślad na moim policzku. Ledwie zaczerwienienie. Pieczęć druga. Znów spojrzałam na mężczyznę. Starucha wykrzykiwała coś, lecz niewiele do mnie docierało. Koleżanka tamtej dołączyła do rzucania obelg. Już czas, wyszeptałam. Mężczyzna usłyszał, skinął głową i niczym lew rzucił się na kobiety. Mój rycerz powalił obie i niczym oszalały młócił pięściami po głowach. Nie trwało to długo. Czekałam, nawet nie patrząc na to, co działo się obok. Gdy skończył, szary podkoszulek był zabrudzony krwią, podobnie jak zaciśnięte pięści. Rozebrał się w mgnieniu oka. Nagie, nieco puszyste i blade ciało rycerza przepełniło mnie radością. Był taki piękny. Pozbyłam się bielizny i już po chwili ruszyliśmy dalej.

 

Nie czuję bólu, a jedynie delikatne swędzenie przedramienia. Kat zrobił swoje, a teraz zapewne oddalił się, by obserwować mnie jak pozostali. Możliwe, że będzie klepany po plecach, może nawet nagrodzą brawami. Krótkimi, bo potem skupią całą uwagę na monitorach, na obserwacji. Są tak bardzo głodni i spragnieni, nie potrafią jednak obudzić swoich ciał. Człowiek, który raz zasmakował w żądzy, nie potrafi o niej zapomnieć, nawet jeśli jego ciało nie jest już zdolne do uniesień. Żądza oszałamia delikatnie.

 

Na początku była nagość, odkryte piersi i płaski brzuch. Zagłębienie pępka, wspomnienie narodzin. Niżej wzgórek łonowy i twarde, sprężyste uda. U mojego boku szedł rycerz bez zbroi. Idąc przez miasto, spotykaliśmy różnych ludzi. Niektórzy od razu do nas dołączali i, zrzuciwszy ubranie, ruszali na łowy. Tylko nieliczni stawiali opór. Spaczone serca niesprawiedliwych nie mogły nas jednak zatrzymać. Nie mogły zatrzymać mnie. Wystarczył jeden dzień, by miasto było moje. Wszyscy zarażeni mieli pozostać przy życiu, odporni zaś zgładzeni. Niedługo potem otworzyliśmy drzwi stolicy, nowej stolicy. Niczym apostołowie wyruszyliśmy w każdą stronę świata. Gdziekolwiek się pojawialiśmy, przynosiliśmy pokój poprzedzony śmiercią niewiernych. Lecz ci, którzy porzucili pożądanie, stawali się wolni. Zatrzymałam pęd świata, wszelkie ludzkie pragnienia przestały mieć znaczenie. Człowiek na podobieństwo Boga.

 

Usypiają mnie jak wściekłego psa. Wiem, że muszę umrzeć. Tak miało się stać. Cały dopracowany w najdrobniejszym szczególe pan wypełni się już za chwilę. Spoglądam na niewielkie nakłucie na przedramieniu, pieczęć trzecia otwarta. Jakże głodni są ludzie po drugiej stronie oka kamery. Zdechnij wreszcie, myślą sobie. Już czują podniecenie zbliżającego się zbawienia. Znudzili się boskością, bo przez tyle pokoleń byli w ruchu, w biegu. Zatrzymani tak nagle, nadal wyrywają do przodu, pamiętają. Fallus to napęd, który daje im wszystko, czego potrzebują. Od początku świata aż do dnia, kiedy się pojawiłam, służyli mu wiernie, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Wspinali się coraz wyżej, budowali wieże, by ujrzeć, co jest ponad chmurami. Wzlatywali aż do gwiazd. Podnosili głowy, dumnie rozszczepiając atomy. Wspinali się na drabiny poznania, po dwa, trzy, dziesięć szczebli. Nim się zorientowali, byli już panami świata. Sługami Fallusa. Oddycham już bardzo płytko, a obraz przed oczami rozmazuje się. Dwoi się i troi oko kamery. Wspomnienia przestają już być tylko wspomnieniami. Napływa krew do członków, dojrzewają brzoskwinie wagin. Rządza rozlewa się w umysłach. Fallus znaczy swój teren – pieczęć czwarta. Śmierć.

 

Zamykam oczy, a potem ostatkiem sił podnoszę powieki. Lecz już nie widzę wiele. Wszystko wiruje, przybliża się i oddala. Wydaje się, jakbym siedziała na karuzeli. Nie jestem tu sama. Na chodnikowych płytach leżą dwie staruszki, chyba rozmawiają. Z ich głów wypływa krew, sączy się obficie, ściekając po sinych policzkach. Pierwsze ofiary nagości, martwe kapłanki Isztar. Coraz więcej postaci obok, wszystkie zastygłe w pozach śmierci. Czekają na tych, co jeszcze żyją. Pieczęć piąta daje mi chwilę ukojenia. Jeszcze nie jestem trupem, ale nie ma już we mnie życia. Moi niedawni wyznawcy oddają się teraz Fallusowi. Chuć i orgia zniszczenia w każdym zakątku świata. Bezczeszczą moje ciało w najrozmaitszy sposób, gwałtem bezczeszczą własne sumienia. Znów rozszczepiają atom. Ci najznamienitsi dysponują guzikami, kodami, mają władzę. Wcisną płonące w palcach guziki, a kilka wciśnięć później zginą w wielkim trzęsieniu ziemi. Ostatnim dziele Fallusa. Pieczęć szósta.

 

Wsparłam się na dłoniach i zobaczyłam trupy. Ciałka świetlików rozsypane pod paprociami, wśród traw i na moim ubraniu. Pamiętam, co wtedy pomyślałam. Tak właśnie skończy się świat, tak odejdzie człowiek. I tylko cisza, jak skraplająca się rosa, opadnie na mój nagi brzuch.

 

 

 

Koniec

Komentarze

OK, do konkursu.

Ojej... co tu napisać? Przeczytałam, zachwyciłam się, ale chyba nie do końca ogarnęłam temat. Scena w parku jest opisana przepięknie. Śmiem twierdzić, że to jedna z najlepszych (jeżeli nie najlepsza) z miłosnych scen, które dotychczas pojawiły się w ramach Haremu. Wszystko jest sugestywne, erotyczne, a jednocześnie przepełnione uczuciem. Pięknie, naprawdę pięknie. Mam jednak problem z resztą tesktu. Nie zrosum mnie źle - podoba mi się. Wydarzenia są mocne i pasują do tematu konkursu. Jednak wieloznaczność zdarzeń trochę mnie przytłoczyła. Nie wiem też, czy wszystko dobrze zrozumiałam. Czy mogę prosić o wyjaśnienie kilku kwestii?
SPOILER
Anna w jakiś sposób staje się awatarem/wcieleniem bogini Isztar - patronki miłości, ale też wojny (a może jest nią od początku?). Następnie odmieniona bohaterka rozpoczyna swego rodzaju krucjatę przeciw... męskiej dominacji? A może jest to konflikt pomiędzy dwoma koncepcjami miłości - tą bardziej uczuciową (utożsamianą z żeńskim pierwiastkiem) i czystą żądzą (niby typową dla mężczyzn?). Cała scena kojarzy mi się jednocześnie z Apokalipsą (pieczęci i zakończenie). Możliwych interpretacji jest oczywiście jeszcze więcej. Symboliczna wydaje mi się też sterylna egzekucja głownej bohaterki (którą poprzedza obcięcie włosów - kobiecego atrybutu). 
SPOILER END HERE
Może za dużo myślę? Ja nawet w prostych tekstach widzę drugie dno, a takie opowiadanie, to dla mnie naprawdę ciężki orzech do zgryzienia. 
Ale co tam! Niech mózg się męczy. Ważne, że mojemu kobiecemu serduszku się podobało ;) 5

 

W zasadzie moje zdanie już znasz, więc nie będę komentować:)
Zostawiam 5.

Ranferiel, miałam podobną zagwozdkę. Co najmniej trzy interpretacje przeszły mi przez głowę, a w końcu pozostałam przy tej, która najbardziej mi pasuje. Lubię taką wieloznaczność. 
 

Interpretacji może byc naprawdę wiele. Czytam ten tekst trzeci raz i wciąż odkrywam nowe dno. Obawiam się, że jak tak dalej będe drążył to dokopę się do Chin. Naprawdę ciekawie się czyta, zarówno język jak i styl na świetnym poziomie. Każdy w tym tekście może odnaleźć coś dla siebie i to jest jego największą siłą.
Pozdrawiam.

Ranferiel, Selena, Morfinex - dziękuję za komentarze:)

Ranferiel - Jasne, że wyjaśnie te kilka kwestii:) tyle, że nie teraz bo nie chciałbym komuś czegoś sugerować. Dobrze? Jak już kiedyś, gdzieś wspominałem, lubię wieloznaczność. Cieszę się, że scena w parku się podobała. Właściwie to tam wszystko się zaczyna a zarazem kończy:) Dziękuję za przeczytanie.
Seleno - Znam, znam:) dzięki:D
Morfinex - dziękuję za przeczytanie i skomentowanie. Bardzo miło słyszeć(czytać), że szukasz a co ważniejsze znajdujesz nowe dno:)

Pozdrawiam serdecznie

http://tatanafroncie.wordpress.com/

Szczerze mówiąc, nawet nie chce mi się tego interpretować. Bo i po co?? Toć to prawie że czysta w swej formie sztuka dla sztuki. Cudownie wieloznaczne, wysmakowane językowo dzieło. Najlepsze z haremowych. 6
 

Wojna płci jako biblijny armagedon? Złamane pieczęcie przeznaczenia. Brakuje mi odpowiedzi tylko na jedno pytanie. Która płeć stoi po stronie dobra, a która po stronie zła. kto będzie zbawiony a kto szczeżnie na wieki w piekle? My czy one? Dobre egzystencjalne opowiadanie od poczatku do końca przesiąknięte erotyką. Pozdrawiam.

Andrzeju, cóż za pytanie? Kobiety górą:) To jasne. A czy je niebo czy piekło bardziej pociąga to już inna sprawa...

Anneliese - dziękuję Ci za tak miłe słowa:) Naprawdę się cieszę
Andrzeju - Wiesz mi się wydaje, że nie ma podziału na dobre kobiety i złych mężczyzn:) Jakby nie patrzeć jesteśmy całością. Pożądanie i pragnienie popycha nas zarówno do dobra jak i zła:) pozdrawiam i dziękuję za komentarz.
Seleno - Tak, tak Seleno:) kobiety na górze:) ale nie o tym chyba myślałaś?:P

http://tatanafroncie.wordpress.com/

Meksico, zakładasz tu prywatne forum, czy mam to przemilczeć?;>

świetne opowiadanko. przyjemnie napisane z głeboką treścią.
pozdrowionka:)

dzięki Masztalski:) głęboka to jest kobieca psychika:) nie jeden utonął:)

http://tatanafroncie.wordpress.com/

kobieca psychika nie jest głęboka, raczej przypomina ruchome piaski:)

<znacząco chrząka>

no tak:) istne bagno w które sami się pchamy:) <nieznacznie spada pod stół><znacznie bardziej niż mu się zdawało>

http://tatanafroncie.wordpress.com/

Seleno to tylko rzeczywistość:) moze troche przejaskrawiona. po za tym wcale nie mówie ze te piaski nas nie pociagają wręcz przeciwnie:)
Meksico jestesmy skazani na siebie pchamy się w bagno bo tam mamy warunki do przedtrwania (Darwin by to nazwał przetrwaniem gatunku) :)

Moim zdaniem problem wzajemnego zrozumienia kobiet i mężczyzn nie leży na poziomie psychiki, a wynika raczej z różnych form ekspresji. Wszyscy ludzie mają podobne potrzeby, choć realizują i komunikują je w odmienny sposób :)

zrozumienie kobiet i mezczyzn nie jest problemem. sory to był żart:)
a tak na poważnie problem chyba tkwi w uwarunkowaniach kulturowych. Kobiety przez długi czas były uczone jako podległe mezczyznie jako istoty które nie mają prawa myśleć o swoich potrzebach i wyrażać je w nieskrepowany sposób.  tutaj własnie zgadzam się z Ranferiel to kwsetia Ekspresji a moze dokładniej mówiąc brakiem jej wyrażania. (wystarczy się przejechać na wakacje do jakiegoś egzotycznego kraju wtedy polskie kobiety wsród nieznajomych ludzi stają się wulkanami seksu). oczywiscie nie dotyczy to wszystkich ale myślę ze dużo jest w tym prawdy. 

Żądze, drogi Autorze, Ż, Ż...
Nie pominąłem, ale zwyczajnie najpierw nie wiedziałem, jak i co pomyśleć, potem ulotniło się z pamięci.
Co pomyśleć, nadal nie jestem zdecydowany. Kilka interpretacji, a każda pasująca, w postach powyżej, więc mógłbym przyłączyć się do czyjegoś zdania i po problemie --- nie zrobię tego, pozostawię kwestię otwartą, bo żadna z wzmiankowanych nie wyczerpuje, a sam plączę się w niezdecydowaniach. No to zatoczyłem kółeczko interpretacyjne...
Scena parkowa --- bardzo plus. Jeżeli nikt Ci nie pomagał, no to kłaniam Waszmości...
Strona językowa --- jeżeli nikt Ci nie pomagał, to przesz do przodu, aż miło.

Aha, błysnęło mi po najechaniu kursorem na "dodaj". Wizja, finalna, zagłady atomowej. Co ma piernik do wiatraka, to wiadomo --- mąka je łączy. Ale tutaj Twoja "mąka" wydaje mi się mocno naciągana... I, do kompletu, brakuje mi sugestii typu "ja jeszcze wrócę, bo zawsze kiedyś wracam". Oczywiście sugestia byłaby na miejscu tylko przy wyrugowaniu wspomnianej zagłady. Albo: zagłada zemstą Isztar.

AdamieKB - Cieszę się, że przeczytałeś. Cholera gdzieś napisałem "Rządze"? Jeśli tak, to przepraszam. Co do interpretacji to jak już wspomniałem pod wątkiem Rinosa w HP, każdy robi jak chce. Czytelnik decyduje jak odbierze tekst i czy bedzie sie doszukiwał jakichś 'smaczków".
"Scena parkowa --- bardzo plus. Jeżeli nikt Ci nie pomagał, no to kłaniam Waszmości..." - Wiesz mam swojego 'pierwszego czytelnika", który mi pomaga. I za tą pomoc serdecznie mu(Jej) dziękuję:) Samemu trudno byłoby mi dostrzec pewne niedociągnięcia. Cieszę się, że scena parkowa się podobała bo jest tutaj najważniejsza.
"Strona językowa --- jeżeli nikt Ci nie pomagał, to przesz do przodu, aż miło." Pierwsza korekta moja, druga "pierwszego czytelnika" i w końcu trzecia moja.
"ja jeszcze wrócę, bo zawsze kiedyś wracam" - w apokalipsie jest taki fragment: "A gdy otworzył pieczęć siódmą, zapanowała w niebie cisza jakby na pół godziny." a u mnie to wygląda tak "I tylko cisza, jak skraplająca się rosa, opadnie na mój nagi brzuch.". To jest jakaś obietnica powrotu. Mam nadzieję, że mimo wszystko historia się układa się w jakąś całość. Nawet jeśli wystąpiło owo "mocne naciąganie".

dziękuję i pozdrawiam:)

http://tatanafroncie.wordpress.com/

Pół żartem, pół serio --- klasyczny rozdźwięk między myślami Autora a odbiorem przez czytacza.
Przyznam się, że Apokalipsy praktycznie nie pamiętam. Ziewałem od połowy lektury, bo Jasio jakoś tak monotonny był... albo strachy nie z tej epoki... Ale nie przejmuj się. Pomimo drobnych zastrzeżeń historia układa się.
PS. Dbaj o Pierwszą Czytelniczkę, Jej wpływ jest wyraźny i wielce pozytywny...

Dodam jeszcze, że autor dobrze się bawił pisząc Isztar:) Choć tego tekstu by nie było gdyby nie fakt, że limit znaków jest jaki jest. Pierwotnie powstała historia fantasy:) ale że urosła znacznie to poleci kiedy indziej jako zwykłe opowiadanie.
Wpływ pierwszej czytelniczki jest ogromny, nie chodzi mi nawet o wytykanie błędów, ale o to, ile mnie nauczyła:) Racja, muszę o Nią dbać.

http://tatanafroncie.wordpress.com/

Świetny tekst. Na początku zrobiła na mnie wrażenie erotyka tekstu, te penisy i rozchylone nogi itp. potem jakoś to zagubiłeś i po scenie w parku nie było tak ostro. Tak jakby Anna im bliżej śmierci tym straciła swoją zadziorność i wulgarność. O wieloznaczności już nie będę wspominać, co odnalazłam i wyniosłam z tej historii to już moje i nie oddam.

Ifyoucan89 - Dziękuję za przeczytanie i zostawienie swojego śladu:) Wiesz dla samej Isztar(Anny) owe penisy, waginy czy choćby piersi nie są już ważne. Nawet gdy je opisuje to już jakoś tak beznamiętnie. Wiesz zabierając ludziom pożądanie sprawiła, że wszystko co związane z seksualnością straciło iskrę. Penisy tylko do sikania a piersi są już balastem. Ale ludzie chcą pożądać, nawet jeśli to miałoby prowadzić do zła. A boskość to brak ciała.
Znów się rozpędzam:) przepraszam:)
To co wyniosłaś jest już Twoje, cieszę się, że to za sprawą mojego opowiadania.
Pozdrawiam serdecznie (choć warczę na płeć Piękną:)

http://tatanafroncie.wordpress.com/

Dziękuje autorowi ze słowo wyjaśnienia.

Bardzo dobry tekst. Wieloznaczne opowiadanie, które zręcznie unika zamknięcia w jednej interpretacji. Wspomniana już wyżej scena parkowa - to na razie najlepsza scena erotyczna, jaką przeczytałem w Haremie.

Pozdrawiam.

Zupełnie nie moja bajka, ale doceniam. Naprawdę. Bardzo dobre pod względem językowym, no i drugie/trzecie/czwarte dno... pewnie trochę krzywdzi ten tekst czytanie w internecie, z natury szybkie i nieuważne, wiec życzę Ci żebyśmy szybko przeczytali cos Twojego na papierze ;)

Ifyoucan89 - proszę Cię bardzo:)

Eferelin Rand - miło czytać Twoje słowa:) naprawdę dziękuję:)

Dreammy - cieszę się, że mimo tego, że nie Twoja bajka doceniasz. To świadczy o Twojej dojrzałości:) dziękuję bardzo!

Pozdrawiam

http://tatanafroncie.wordpress.com/

Dobre, mocne i mroczne opowadanie, choć zdecydowanie za krótkie:) Co nie umniejsza jego wartości:)

Pozdrawiam, Elfinder. 5

Elifinderze dzięki za przeczytanie:)

http://tatanafroncie.wordpress.com/

To był jeden z moich trzech faworytów. Gratuluję zwycięstwa w konkursie:)))

Dzięki Jahusz:) A Ciebie nie mogłem nominować ze względu na ilość znaków:/ Mi to nie wadzi ale może wobec innych to byłoby nie w porządku. Choć Twój tekst zacny, przyznaję. Również się cieszę z Twojego zwycięstwa:) Gratulki:)
Pozdrawiam serdecznie

http://tatanafroncie.wordpress.com/

Co do znaków to masz absolutną rację.To było jak otwarcie drzwi do pokoju zawalonego zabawkami po sufit. Wysypało się.Tylko przeżyłem zdaje się przygodę zycia. Mam niemal skończoną powieść 450 tys. znaków i historia zdaje się nie mieć końca. Pozdrawiam serdecznie.:)))

Nowa Fantastyka