- Opowiadanie: Morfinex - Chłodna Toń (HAREM 2011)

Chłodna Toń (HAREM 2011)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Chłodna Toń (HAREM 2011)

Na tym świecie nie znam nic bardziej tajemniczego od wody. Emil Cioran

Dzisiejszego dnia wszystko topniało. Począwszy od loda, którego jakieś dziecko nieostrożnie wypuściło na gorącą asfaltową drogę, aż po ludzi siedzących w rozgrzanych samochodach. Wszyscy tłoczyli się na drodze wylotowej z Warszawy w nadziei dotarcia do celu przed falą największych upałów. W gronie tych uciekinierów była również młoda para, gotująca się niemiłosiernie w czarnej, sportowej bmwicy. On – student ostatniego roku filologii angielskiej, ona – przyszła pani ratownik. Jechali nad wodę, żeby obejrzeć miejsce wakacyjnej pracy dziewczyny oraz zrelaksować się we dwoje.

– Nie mogę się doczekać, żeby cię zobaczyć w tym nowym kostiumie kąpielowym kochanie – chłopak pogładził odsłonięte kolano dziewczyny i na chwilę odwrócił wzrok od drogi. Patrzył na tę cudowną twarz, którą zdobił szeroki, zawadiacki uśmiech. Jedynie duże, błękitne oczy były skryte za ciemnym szkłami okularów przeciwsłonecznych.

– Jesteś pewny, że chcesz mnie zobaczyć w tym stroju? A ja już myślałam, że bez… – mówiąc to dziewczyna strzepnęła rękę chłopaka, która powoli acz nieubłaganie zaczęła swą wędrówkę po jej udzie. Obydwoje się roześmiali.

– Hm myślę, że tę kwestię przedyskutujemy na miejscu – powiedział chłopak. – Wszystko zależy od tego, ile ludzi będzie na plaży.

– Wiesz, ja znam bardzo przyjemny zakątek, gdzie możemy miło spędzić czas tylko we dwoje – dziewczyna przybliżyła swoje usta do głowy chłopaka i lekko przygryzła płatek ucha.

– Spowodujesz jeszcze wypadek, zobaczysz – kierowca starał się skoncentrować wzrok na drodze. Właśnie wymijał stojące na poboczu auto. Dymiąca maska świadczyła o tym, że czyjś weekendowy wypad właśnie się zakończył.

– Myślę, że w razie wypadku, dam sobie radę z udzieleniem pierwszej pomocy poszkodowanym. Bądź pewny, że ratowanie na pewno zacznę od ciebie, mój skarbie.

– Wiesz, może jednak powinniśmy zostać dzisiaj w domu? – chłopak wręcz pochłaniał dziewczynę wzrokiem. – Mamy przecież w mieszkaniu dużą wannę, a w sypialni bardzo wygodne łóżko, na którym…

– Oj nie marudź, przecież jesteśmy prawie na miejscu. Widać już nawet drogowskaz – dziewczyna wskazał palcem na bilbord.

Rzeczywiście wielkiego ogłoszenia nie dało się nie zauważyć. Na jaskrawo żółtym tle widać było narysowaną scenę wziętą wprost z życia. Dzieci grały ze sobą w piłkę plażową, rodzice natomiast opalali się na leżakach. Napis zaś głosił: Zrelaksuj się w „Chłodnej Toni”, tutaj czas cię nigdzie nie goni. Strzałka pod spodem wskazywała na następny zjazd.

Chłopak pewnym ruchem skierował samochód na wysypaną żużlem drogę opuszczając, ciągnący się już na co najmniej kilometr, korek. Autem zaczęło lekko trząść. Przez uchylone okna wpadło chłodniejsze powietrze znad rzeki. Niosło ze sobą charakterystyczny zapach plaży. Chłopak i dziewczyna zostawili samochód na końcu żużlowej drogi i dalej postanowili pójść już pieszo. Chłopak niósł niewielką lodówkę turystyczną i materac wodny. Dziewczyna natomiast dwa koce plażowe i plecaczek z kremami przeciwsłonecznymi oraz obowiązkowym sprayem na komary.

Po przejściu kilkudziesięciu metrów dotarli na największą z trzech plaż zarządzanych przez ośrodek. Rozejrzeli się przez chwilę, patrząc na przyszłe miejsce pracy dziewczyny. Kilkanaście rodzin prażyło się w promieniach słońca, kiedy ich dzieci pływały sobie grzecznie, blisko brzegu. Jedna wieżyczka z mizernym parasolem stanowiła dla ratownika niezbyt dobrą ochronę przed słońcem. Dziewczyna podeszła i zamieniła kilka słów ze swoim przyszłym przełożonym. Doświadczony ratownik pożalił się trochę na nieznośnych turystów, zdementował plotkę na temat obecności bakterii sinicy w wodzie. Napomknął też zdawkowo o zwiększającej się liczbie topielców, wyławianych w okolicach kąpieliska. Dziewczyna chciała poznać szczegóły, ale usłyszała coraz głośniejsze pogwizdywania swego chłopaka. Powiedziała więc ratownikowi, że musi już iść, ale obiecała też zjawić się później, kiedy będą już wracać do domu. Starszy mężczyzna uśmiechnął się tylko i zawinął palec wokół końcówki sumiastego wąsa.

Chłopak wraz z dziewczyną dotarli do odosobnionego zakątka plaży. Miejsce to było otoczone rzadkim laskiem sosnowym, który płynnie przechodził w piaszczystą plażę. Zdawałoby się, że to idealne miejsce dla pary zakochanych. Azyl, w którym mogli się odprężyć, nie krepując przy tym obecnością innych ludzi.

Po rozstawieniu parasola i rozłożeniu kocy, dziewczyna ściągnęła sukienkę. Okazało się, że pod spodem ma jedynie kostium kąpielowy. Czekoladowe figi i biustonosz pięknie komponowały się z jej jasną karnacją i ogniście rudymi włosami. Chłopak wpatrywał się w nią jak zahipnotyzowany.

– Kochanie zamknij buzię, bo ci tam ptaszki gniazdko uwiją – powiedziała dziewczyna, zbliżając się powoli do chłopaka. Ten zdążył tylko zdjąć z siebie koszulkę i ściągnąć do połowy szorty, gdy poczuł, że upada delikatnie popchnięty na jeden z kocy. Zdołał jednak złapać dziewczynę i ta ze śmiechem spadła na niego. Ułożyła się wygodnie na tym żywym materacu. Jej ciało idealnie pasowało do jego, a ona nie widziała świata poza jego ramionami.

Ich twarze zbliżyły się powoli, usta znalazły się zaledwie na kilka milimetrów od siebie. Pocałowali się. Gorąco i namiętnie, tak jak obydwoje lubili. Chłopak nie wiedział ile czasu minęło. Może kilka sekund, a może parę godzin. Dziewczyna powoli oderwała swoje usta od jego i wstała. Podparła się pod boki i uniosła wysoko głowę. Wyglądała pięknie w tym stroju, niczym jedna z legendarnych amazonek.

– Muszę się ochłodzić skarbie. Przy takim upale można dostać udaru słonecznego, przecież wiesz – mówiąc to dziewczyna skierowała się do wody. Zatrzymała się dopiero, gdy ta sięgała jej do pasa. – Dołączysz do mnie? – zapytała przejeżdżając przy tym bardzo sugestywnie ręką po swoim ciele.

– Już, zaraz kochanie. Daj mi chwileczkę – mówiąc to chłopak wstał i otworzył przenośną lodówkę. Wyjął z niej dwa piwa i postawił pod parasolem. W plecaku dziewczyny zaczął szukać otwieracza. Musiał się czegoś napić, bo za chwilę naprawdę mógł dostać udaru. Dziewczyna rozgrzała go bardziej niż słońce na niebie.

 

Mrożący krew w żyłach krzyk przestraszył chłopaka. Butelka piwa upadła na rozgrzany piach. Chłopak odwrócił się w stronę rzeki, mając nadzieję, że padł ofiarą głupiego żartu swojej dziewczyny. Przecież takiej doświadczonej pływaczce nie miało prawa się coś stać. Chłopak dostrzegł jedynie znikającą pod wodą burzę rudych włosów i setki bąbelków powietrza.

Nie wiele myśląc rzucił się na ratunek. W kilka sekund dopłynął na miejsce gdzie jeszcze przed chwilą była jego dziewczyna. Wziął głęboki oddech i zanurkował. Woda była bardzo mętna, z trudem można było cokolwiek dostrzec. Im głębiej chłopak schodził tym widoczność była mniejsza. Szukał jej, dopóki wystarczyło mu powietrza. Wynurzył się i od razu zanurkował ponownie. I jeszcze raz. Nigdzie nie mógł jej znaleźć. Nagle poczuł, że coś złapało go za nogę i zaczęło ciągnąć w dół. Rzeka była w tym miejscu głęboka i dno znajdowało się kilka metrów pod lustrem wody. Chłopak nie wiele myśląc, spojrzał na ułamek sekundy w dół. Mimo kiepskiej widoczności mógł zobaczyć, co go trzyma za nogę. Na pewno nie był to człowiek. Przynajmniej już nie od kilku lat. Ciało, kiedyś pokryte delikatną skórą, dziś spowite było wodorostami. Niektóre miejsca, nieokryte płaszczem podwodnej zieleni, zdobiła rybia łuska. Palce, między którymi dało się dostrzec błonę pławną, były wyposażone w ostre pazury. Ręce podobnie jak twarz zachowały w miarę ludzki kształt, były za to śnieżnobiałe, tak jak i oczy stworzenia, które opalizowały lekko jakby jarzyły się własnym światłem. Chłopak był przerażony, starał się uwolnić od trzymającej go w stalowym uścisku bestii. Broniąc się, ostatkiem sił kopnął stworzenie obiema nogami w głowę, która odskoczyła od ciała. Pazury rozorały łydkę chłopaka, barwiąc wodę szkarłatem jego posoki. Ten co sił zaczął płynąć ku powierzchni, żeby zaczerpnąć życiodajnego powietrza. Uciekał na brzeg tak szybko na ile pozwalała mu boląca noga. Chciał znaleźć się jak najdalej od tego potwora. Z trudem wyczołgał się na brzeg dysząc ciężko, łapczywie łapiąc każdy oddech. Jego oczy promieniowały czystym, wręcz zwierzęcym strachem. Z szaleńczym krzykiem, kulejąc, uciekał dalej, biegł w stronę budki ratowniczej, zostawiając za sobą krwawe ślady na piasku.

Koniec

Koniec

Komentarze

Morfinex, bez obrazy, najpierw jest nudno, potem jest nudno, a potem dziewczyna ginie, a chłopak ucieka. I tyle można powiedzieć na temat tego opowiadania.

www.portal.herbatkauheleny.pl

OK, do konkursu.

Przeczytałem i tyle. Gdyby było poza konkursem dałbym 3. To nie jest najlepsze opowiadanie.

Zgadzam się z opinią Suzuki, nic dodać nic ująć.
Na dodatek masz problemy z interpunkcją i notorycznie stawiasz myślniki bez spacji.

Poza tym dziwnie wyglądają słowa "bmwicy" i "bilbord". To drugie ma polski odpowiednik czy pisze się "bilboard" ?

Pierwszą sprawą - techniczną, jaka rzuca się w oczy podczas czytania, są braki w spacjach przy myślnikach.
Drugą, o wiele poważniejszą rzeczą, jaka pojawia się po przeczytaniu, jest zażenowanie. Treść nie posiada jakiejś szczególnej idei, a jedynie opisuje dziwne zdarzenie, które powiela schematy, ale nie do końca, niestety. (Ileż to filmów powstało na bazie schematu: wyjazd poza miasto - seksik - śmierć któregoś z bohaterów - walka o życie - jakiś finał). U Ciebie zabrakło tego finału.  

Chciałem, żeby to było otwarte zakończenie, więc finał zależy od czytalnika tak na dobrą sprawę. Za wszelkie techniczne porady serdecznie dziękuję. Zaraz poprawię to co zauważę.

Przecinkologia trochę szwankuję, wypiszę wszystko, co udało mi się wyłapać:

którego jakieś dziecko, nieostrożnie wypuściło - przecinek zbędny
zacznę od ciebie mój skarbie. - ciebie, przecinek
Rozejrzeli się przez chwilę patrząc - chwilę, przecinek
Doświadczony ratownik, pożalił się trochę - zbędny
Azyl w którym - azyl, przecinek
krzyk, przestraszył -
zbędny
Upuszczona butelka piwa, upadł - zbędny, poza tym ,,upadła", a tak właściwie to skoro była upuszczona, to wiadomo, że upadła
trzymającej go w stalowym uścisku, bestii - zbędny
Z szaleńczym krzykiem kulejąc, uciekał - krzykiem, przecinek

No niestety fakt, nudy. Teksty przekomarzania się dwójki zakochanych zawsze wydają mi się trochę żenujące w odbiorze, bo dla mnie to sprawa niemal równie intymna jak seks - dobrze wygląda tylko na żywo. xD Niby są w porządku, niby brzmią naturalnie, ale i tak nie mogę się pozbyć tego wrażenia. Może gdyby były ciut oryginalniejsze, to nie byłabym za zastąpieniem ich paroma zdaniami o tym, że ,,Para się przekomarzała w drodze", na razie jednak jestem na nie (wybredna małpa).

Otwarte zakończenie, powiadasz... Dla mnie może byłoby otwarte, gdybyś napisał, że chłopak uwolnił się z uścisku bestii, ale skrzętnie pominął to, czy wypłynął na powierzchnię. Obecnie wiadomo, że uciekł - no to zapewne przeżył, a dziewczyna to już pewnie zimny trup... Mało w tym otwartości.

Nie wiem, co tu jeszcze można powiedzieć. Nie czytałam innych twoich tekstów, więc nie mam porównania. Styl - głównie przez początkową scenę i miłosne pitu-pitu, pierdu-pierdu - nie zniewala, ale przy ataku topielca nabrał leciutkich rumieńców, więc myślę, że będą z ciebie ludzie.

Dziękuję za trafne uwagi :) i obiecuję poprawę.

popraw się

Cóż, wszystko zostało powiedziane. Mogę co najwyżej przyłączyć się do rady gwidona2.

Mastiff

W zasadzie zgadzam się z przedmówcami. Ibatro napisał, że "zabrakło finału". Najzabawniejsze jest to, że czytając byłam przekonana, że wiem jak to wszystko się skończy. Moja chora wyobraźnia podpowiadała mi, że słodka parka zostanie wcięgnięta pod wodę przez jakieś zboczone cholerstwo (napalonego wodnika albo coś w ten deseń ;)). Dalszego ciągu mojej urojonej historii można się tylko domyślać. Przebrnęłam przez nudny początek, licząc na to, że na końcu będzie szokująco, mrocznie i kontrowersyjnie... a tu lipa. Nie żebym życzyła Twoim bohaterom podwodnego gwałtu ;) Po prostu byłam przekonana, że do tego to wszystko zmierza.
Co do kwestii technicznych, najbardziej wkurzało mnie powtarzanie "chłopak" i "dziewczyna". Trzeba im było nadać jakieś imiona.

@Ibastro, sorry za literówkę w nicku.

Można lepiej. Zaczyna się od błędu logicznego, "para, gotująca się niemiłosiernie w czarnej, sportowej bmwicy". Jak mieli taką brykę to na pewno mieli też klimę :)
A potem jest tak... nijak. Trochę naiwnych stwierdzeń, ciągłe powtarzanie chłopak i dziewczyna i nic nie dzieje się takiego, co miałoby przykuć uwagę. Nawet jak dziewczyna sie rozbiera, to nie robi się goręcej, a przecież powinno. Potem ciach, ciach, trochę akcji, ale też jakoś dziwnie na sucho zrelacjonowanej, bez polotu i emocji. I koniec. Jeszcze, żeby była jakaś zaskakująca pointa, tekst by się lepiej bronił, a tak... cóż, jest i to wszystko.

Przykro mi, ale powtórzę za wilkiem dla mnie jest nijakie. Taki opis wydarzeń. Wyjechali, wymienili kilka uprzejmości dialogami jakimiś takimi slownikowymi i ona utoneła. A gdzie jest erotyzm pytam????
pozdrawiam :)

Ale beznadzieja, nudne takie że po pół zdania mi się już nie chce czytać. Jakiś Bóg i Adam sobie gadają i nie wiem co dalej bo to nudy same i głupie.

Nowa Fantastyka