- Opowiadanie: padzik07 - (Stra Wars) Kroniki dzieci Mocy-Nowy Anakin

(Stra Wars) Kroniki dzieci Mocy-Nowy Anakin

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

(Stra Wars) Kroniki dzieci Mocy-Nowy Anakin

3. Nowy Anakin Skywalker

 

Achar otworzył umęczone oczy. Był zamknięty na pokładzie dla jeńców od momentu porwania Nuane. Irvin zabrał go na własnego niszczyciela, Patriarchę. Prototypowy statek z silnikami zwrotnymi dostępnymi do tej pory tylko w myśliwcach i niektórych mniejszych statkach takich jak Tsunami czy Huragan 2. Patriarcha był więc superwzrotny i tak samo wytrzymały jak inne niszczyciele. Statek był podłużny i zaokrąglony. Mostek znajdował się na czole schowany w kadłub prawie jak kokpit w transportowcach. Po lewej i prawej miał hangary i baterie turbolaserów. Zakończony był wielkim silnikiem nadprzestrzennym i dwudziestoma zwrotnymi dookoła. Inne zwrotne umieszczone były też na bokach, spodzie i górze okrętu.

Właz otworzył się i do środka weszło dwóch egzekutorów. Twi'lek wstał ociągając się lekko. Żołnierze przyśpieszyli go natychmiast kopniakiem. Poprowadzili go przed oblicze jego dawnego mistrza.

Irvin siedział w swoim gabinecie. Obrócił się powoli i rokoszował strachem jeńca. Uśmiechną się powoli.

-Achor, Achor, Achor. Co ja ma z tobą zrobić.– Rozłożył ręce w geście bezradności lecz od razu złożył je z powrotem.– Twoja matka nie była by zadowolona z takiego biegu wydarzeń. Ale nie bój się. Niektóre religie określają miejsce jej pobytu jako lepsze.– zaśmiał się gardłowo.

Padawan poddał się i opadł w ramiona egzekutorów poddając im się całkowicie. Matka była ostatnią osobą jaką miał na tym świecie.

Sith poprawił się w fotelu. Efekt jego wypowiedzi miał być zgoła inny.

-Błagała o śmierć.-wycedził.– błagała by mnie na kolanach gdybym nie odcinał jej powoli nóg! Składała by ręce gdybym jej ich nie wyrywał.– wystał i zaczął okrążać Achara.– Prosiła by gdybym nie wyrwał jej języka. Płakała by gdybym nie wysuszył jej ciała.– staną twarzą w twarz z Twi'lekiem. -Stała by tu gdybym jej nie zabił.

Mówił to wszystko spokojnie. Delektował każde słowo. Niczym artysta grał na uczuciach jeńca.

Achar gotów był zarżnąć Sitha. Wyrzucić go w przestrzeń kosmiczną w skafandrze by dusił się przez wiele dni. Ale powstrzymywał się, był już prawie Jedi.

-Ale zanim ją zabiłem.– usiadł. Ostatnie słowo wyraźnie zaakcentował długim przeciągnięciem ostatniej spółgłoski.– Powiedziała mi coś. Powiedziała…– zrobił bardzo efektowną pauzę.-Że nie jesteś już jej synem.

Miarka przebrała się. Padawan Odepchną dwóch trzymających go żołnierzy i przywołał Mocą miecz swojego dawnego pana. Irvin nawet nie drgną gdy ten skoczył na niego jak wygłodniały gepard. Twi lek wskoczył w chmurę czerwonego pyłu. Sith złapał go za ramię. Achar wywiną się w zgrabnym piruecie i ciął płasko. Miecz przeciął czerwony dym. Irvin szedł na niego szybkim krokiem od strony drzwi. Padawan wrzasną przeraźliwie i dźgną. Kolejną chmurę. Odwrócił się i pchną Mocą na oślep. Stary Mistrz odleciał na posadzkę i uderzył o ścianę. Stracił przytomność. Nie czekając przebił Sitha mieczem.

Egzekutorzy klęknęli na lewe kolano i pokłonili się. Kliku oficerów wbiegło do sali i widząc scenę pokłonili się nowemu dowódcy.

Twi'lek wyprostował się dumny.

-Przeszukać sektor w poszukiwaniu Jedi!

-To wszystko wina Nuane! Gdyby nie ona moja matka nie zginęła by! Ona musi zginąć.– pomyślał.

Spojrzał na ciało Sitha.

-Po za tym jestem teraz niepokonany!

Achor mianował się Lordem Achorem. Nie miał zamiaru ujawniać się na razie Cesarzowi. Zabił w końcu jego sługę. Najpierw musiał się wykazać, a zabicie ostatniej z Jedi było by idealne. A kto wie co potem? Może i objęcie tronu Cesarstwa?

Skanowanie mimo największych wysiłków trwało dwa dni. Kiedy proces zakończył się jeden z oficerów został wysłany by powiadomić Lorda o wynikach.

-Na planecie nie ma ani jednego Jedi, panie.– ukłonił się nieszczęśnik.

-To ty będziesz odpowiadał za nieodnalezieni Jedi!- krzykną Sith i uniósł oficera Mocą pół metra nad ziemię podjuszając go.

Zacharczał.

Twi'lek puścił go.

-Jak ci na imię?

-Albert, panie.

Albert leżał jeszcze na ziemi i masował szyję.

-Czy odnaleziono już ciało Irvina?

-Nie, panie

Trup Sitha znikną zaraz po tym jak Achar opuścił gabinet idąc na mostek zaraz po pojedynku. Nikt go nie odnalazł.

-Co proponujesz w celu odnalezienia Jedi?

-Jeśli nie ma jej tu może być wszędzie. Ale możemy ją tu zwabić.

-Jak!? Skąd mamy wiedzieć że tu przyleci i że dowie się o przynęcie? Myśl! Potrzebuje pełnego planu.

Nikt na statku nie lubił Achara. On po prostu nie umiał rządzić. Irvin wiedział że jeśli ktoś coś mówi to mówi to po coś. Achar uważał że jeśli ktoś coś mówi to tylko dla tego że jest głupi.

-Na Kamino pozostała jeszcze jedna kapsuła z klonem.

-Po co mi staromodny szturmowiec?!-Achar miał już udusić Mocą oficera gdy ten niespodziewanie dodał

-Dart Vader.

-Co?

-Dart Vader. Kapsuła z klonem Darta Vadera. Ta Jedi podobno go kochała.

Oficer opadł w połowie wznoszenia. Sith zatarł ręce.

-Wszyscy na Kamino!

 

Kamino. Pustynna planeta. Jedynie nieliczne ruiny baz klonerów wystawały wysoko ponad horyzont. Desantowiec wylądował na wysuszonym piasku na wyznaczonych koordynatach. Właz otworzył się. Ze środka wyszedł Achar wraz ze swoją świtą. Niski bunkier stał zaraz za wydmami.

Osmolone ściany świadczyły o wtórnym osuszaniu. Sith pchną drzwi budynku Mocą. Ołowiane zawiasy zaskrzeczały i uchyliły wrota ukazując niskie pomieszczenie. Weszli do środka. Pokuj był windą, która ruszyła w dół.

Drzwi otworzyły się. Pluton droidów strażniczych celował prosto w nich. Egzekutorzy cofnęli się. Achar wyją miecz. Czerwona poświata oświetliła jego twarz w mroku. Uśmiechał się paskudnie.

-Stać! Stać!- zawołał jakiś robot w głębi.-to jest nasz pan!

Robot wybiegł z tłumu. Był robotem protokolarnym wyznaczonym zapewne na dowódce.

-Albo jego sługa.-dodał po dokładniejszych oględzinach.– I tak i tak witamy Sithu.

-Skąd to wiesz? A może jestem Jedi?– Achar nie wyłączył klingi.

-Po mieczu, panie.Jedi nie mają czerwonych.

Achar wyłączył klingę. Robot zaprowadził ich do wielkiej hali z jedną tylko kapsułą do klonowania.

-Imperator kazał go tu ukryć. I pilnować.

W kapsule pływał Anakin Skywalker. Cały i niedraśnięty.

-Jak został zaprojektowany?– Achar przyglądał się dokładnie postaci.

-Niestety Imperator zginą zanim zdążył go dokończyć.

Sith nie czekał dłużej. Podszedł do panelu kontrolnego i uruchomił sekwencje otwarcia kapsuły.

-Niestety nie posiadasz zgody Imperatora.– zakomunikował niespodziewanie droid.

Ze ścian wysunęły się długie połyskujące bolce. Przeraźliwy pisk ogłuszył przestraszonych ludzi. Roboty nie drgnęły nawet kiedy przez salę przetoczyła się fala bioenergii zabijając wszystkich oprócz Anakina.

Czarny dym napłyną powoli do pomieszczenia. Kumulował się na chwilę obok jakiegoś robota i błyskał na czerwono. Jeden po drugim zdezorientowani strażnicy padali aż pozostał tylko robot protokolarny. Dym zagęścił się przed przestraszonym robotem. Utworzył kształt idącej ludzkiej postaci aż zamienił się całkiem tuż przed metalową twarzą.

-A więc to jest Dart Vader, tak?– spytał Irvin. Uśmiechał się paskudnie. Lubił efektowne wejścia.

-Tak, Sithu.

-Palpatin dobrze cię zaprogramował. Spokojnie. Nic ci nie zrobię.

Przemienił się momentalnie w dym i podleciał do kapsuły. Zmaterializował się.

-Nawet dostroił impuls do Skywalkera. Pułapka idealna. -odwrócił się do robota– Ilu tu już zginęło?

-Tylko ten Sith z żołnierzami, Sithu.

Droid wskazał leżących.

-A więc nieautoryzowane otwarcie uruchamia pułapkę?– Irvin podszedł do konsoli i uruchomił procedurę otwierania.-Wiesz droidzie?– przerwał robotowi w pół zdania „Niestety Imperator zginą zanim zdążył go dokończyć."– Czytałem sporo o tym urządzeniu. Imperator kazał takie coś zbudować a potem zabił projektanta by ten nie zdradził. Tyle że nikt nie potrafił skopiować miotacza bioenergii, więc Imperator kazał wstawić go tu, by pilnował najważniejszego projektu. Problem jest taki że ładuje się on godzinę.

Kapsuła otworzyła się. Zanim ciecz podtrzymująca Anakina dotknęła podłogi Irvin wraz ze swoją nową zdobyczą rozwiał się w chmurze dymu.

 

Statek „Patriarcha" unosił się w przestrzeni na Kamino. Załoga z mieszanym entuzjazmem powitała nowego starego dowódcę. Irvin siedział w swoim gabinecie delektując się satysfakcją z poprawnie wykonanego plany. Sfingowanie śmierci było prostsze niż mu się to wydawało.

 

Achara wprowadzono do Sali. Irvin siedział w fotelu. Wszystko poszło po jego myśli, uczeń zaatakował go, on trochę się pobawił a potem dał się pchnąć. Następnie skrócił ostrze w Momocie pchnięcia tak, że wydawało się jak by weszło ono w jego ciało. Po chwili, kiedy nowy „Lord" opuścił gabinet przeniósł się w bezpieczne miejsce i zaproponował wycieczkę na Kamino kontrolowanym przez siebie oficerem. Nuane założyła tam jakiś czujnik mający sprawdzić czy przeżyję. Teraz gdy wie że jakiś Sith tam zginą Irvin będzie mógł pracować bez presji że Forcenteen mu przeszkodzi.

 

Sith udał się do Sali medycznej gdzie ułożono Vadera. Był nietknięty. W stanie takim jak przed pojedynkiem z Obi'wanem. Imperator nie chciał żeby był wybrakowany tak jak stary.

Anakin spał. Irvin miał co do niego plany. Ważne było jedynie by obudził się po właściwej stronie Mocy.

 

Maska jeźdźca z upadła na rozgrzany piach. Enawe westchnęła.

-Solo? -wrzasneła.

Pozostali ludzie pustynie również zdjęli hełmy. Wszyscy byli w pełni ludźmi. Najwyraźniej znajomymi pani kapitan, która spoliczkowała właśnie ich przywódcę.

-Po tylu latach?! I jeszcze wytłukłeś mi ludzi!!!- gestykulowała tak zamaszyście iż uderzyła podchodzącą Nuane.

-Uspokój się! O co chodzi?– spytała Jedi.

Człowiek nazwany „Solo" podziękował jej spojrzeniem bo Enawe przestała go szarpać.

-Ten szczur rzucił mnie dla jakiejś jędzy z zewnętrznej rubieży! Nawet się łajdak nie pożegnał!

-Spokojnie ,proszę.– powiedziała łagodnie Forcenteen.– Dobrze że nas zauważył. Inaczej byś nie żyła.

-Spokojnie?! Jak byś mnie zabił to byś popamiętał!- ostatnie słowa skierowane były do „łajdaka".– Obiecywałeś mi gromadkę dzieci i szczęśliwą starość!

Po pewnym czasie Nuane udało się uspokoić przyjaciółkę. Napastnicy rzeczywiście okazali się być rebeliantami. Udawanie ludzi pustyni skutecznie odstraszało cesarskich. Dotarli do obozu. Było to skupisko namiotów pomiędzy ścianami wąwozu. Największa budowla połączona była z systemem jaskiń. Tam właśnie się udali.

-A więc jesteś potomkiem Hana i Lei Solo?– spytała Jedi.

-Tak. Ale ide do końca. Mój pradziadek, Alan Solo, spłodził mego ojca na boku, że tak powiem. A ja kiedy dowiedziałem się od matki jaka krew we mnie płynie przybrałem nazwisko Solo.

-A potem poznałeś Enawe?

Kel Solo przemilczał.

-Dobrze że się zjawiliście. Szkoda tylko że zniszczyliśmy taki dobry pancernik.– zmienił szybko temat.– przyda nam się wsparcie. Cesarscy dowiedzieli się z koniś gdzie jest nasza baza. Teraz…

Nuane nudziły strategie więc wyszła. Udała się do kompleksu jaskiń.

Suche korytarze pachniały piaskiem. Czerwone skały oświetlone były lampkami plazmowymi. Usiadła. Moc skupiała się w tym miejscu więc Jedi łatwiej było wejść tu w tarns.

Wizja weszła do jej głowy.

Wojna.

Ogień tu, w tym obozie.

Anakin.

Obudziła się. Moc musiała po raz pierwszy ją zawieść. Anakin Skywalker? Widziała go dokładnie. To nie mógł być on.

-Spokojnie Nuane.– głos Luka zbudził ją z zadumy. Duch Skywalkera zbliżył się do niej.

-Luke!- Nuane obróciła się gwałtownie.-Jak dobrze że tu jesteś! Tak dawno się nie widzieliśmy.

-To jedynie kilka miesięcy.– zaśmiał się zmarły Jedi.

-Dla mnie minęło ze dwieście lat od czasu transu w kapsule. Ale to nie zmienia faktu że i tak bardzo się cieszę. Gdybyś pozwolił…

-Nie!- uniósł w przeczącym geście rękę Luke.– Mówiłem ci już w Akademii. Ja nie żyję. Nie zmieniaj tego.

Forcenteen spuściła głowę. Wiedziała że aby powrócić ukochanego do życia wystarczy większy wysiłek. Podniosła jednak po chwili głowę.

-Nie przyszedłeś tu dla przyjemności, prawda?

Skywalker zaśmiał się.

-Można tak powiedzieć. Jest jednak pewna sprawa nie cierpiąca zwłoki. Równowaga w mocy została zachwiana, Rada Zmarłych Jedi wyznaczyła mnie bym ci to przekazał.

Nuane Zamyśliła się.

-Irvin i Valkirr. Ze taż na to niw wpadłam! Dwóch silnych Sithów. I tylko jeden silny Jedi, ja.

-Oby tylko oni. Nie istnieje równowaga w ilości użytkowników Ciemniej i Jasnej Strony. Potrzebna jest nowa Akademia.

-A ja mam ją poprowadzić?

-Jak byś była na naradzie.– zaśmiał się Luke.– Nie będziesz sama. Przyjaciela mego ojca i twego przyjaciela zaprzysięgli się nam pomóc.

-Nam? Mamy to robić razem?

-Oczywiście! Nawet ty nie dasz sobie rady sama.– uśmiechną się zawadiacko. Nuane nie przyjęła wyzwania i jedynie prychnęła.

-Tak więc– kontynuował– Mistrz Mace Windu będzie szkolić w mieczu, mistrz Yoda w medytacji i panowaniu nad uczuciami a Obi-wan Kecobi i ojciec opowiedzą o niebezpieczeństwie Ciemnej Strony.

Forcenteen kiwała z aprobatą głową po każdym nazwisku.

-A co z uczniami? Cesarstwo nie da nam ich tak łatwo pozyskiwać.

Tu, w wiosce mieszka chłopak imieniem Horst.

Horst wraz z rdzicami zajmował mały namiot przy murze. Jego matka zemdlała prawie gdy dowiedziała się co chce zrobić nowa przybyszka. Ojciec uspokoił jednak żonie i zezwolił na naukę. Mówił ze wyuczył syna blokowania Mocy by ten nie wydał bazy.

Chłopak uczył się sprawnie walki mieczem, do Mocy czuł przez ojca wyraźną niechęć. Formę pierwszą opanował tak szybko że Nuane wręcz nie dowierzała. Po miesiącach praktyk i medytacji z mistrzem Yodą opanował podstawy panowania nad swymi zdolnościami. Wraz z Macem Windu doszli do wniosku że będie się szkolić w stylu piątym. Niepokoiło to Nuane ale Luke zdołał ją przekonać że styl ten nie jest tylko dal Sithów. Po za ty jak na sześciolatka Horst był naprawdę dobrze zbudowany więc jego ciosy były naprawdę silne.

Po roku treningu chłopiec dostał od Nuane swój pierwszy, ćwiczebny miecz świetlny. Jego promień był za słaby by cokolwiek komuś zrobić ale odbijał blastery i drugi miecz. Moc poprowadziła Nuane wgłąg kopalni gdzie ta znalazła małe złoże kryształów.

Hologram uruchomił się na biurku Irvina. Postać Mrocznego Lorda Darta Valkira pojawiła się na blacie.

-Mój ulubiony uczeń znów rozrabia.– uśmiechną się posępnie zwierzchnik Irvina.– ile razy mówiłem by nie odgrzebywać śmieci Imperium! Nie chcę tych samych błędów jakie popełniał Palpatine!

Irvin słuchał spokojnie. I tak nie chciało mu się gadać. Miejsce Cesarza zajął by już dawno gdyby nie to że nie potrzebował jeszcze takiej władzy.

-Masz już swoją nową zabawkę, dobrze tym razem ci daruję. Ale nie chcę już słuchać o jakiś ważnych misjach! To ja mówię co jest ważne! Teraz polecisz na Korelię, założono tam podobno nielegalną enklawę użytkowników Mocy.

Irvin nie protestował, misja dawała sposobność dobrej zabawy.

Korelia była obecnie opuszczoną przez cywilizację planetą. Po wieloletniej wojnie domowej, która wybuchła zaraz po rozpoczęciu wojen z Lordem Valkirem, system stał się rajem zbiegów i anarchistów.

Skok zakończył się. Irvin stał na Mostku i obserwował jak małe stateczki piratów orientują się że do systemu wleciał statek Cesarstwa. Najprawdopodobniej zawiązały się już sojusze. Piraci potrafili naprawdę szybko jednoczyć się w chwili zagrożenia.

Bitwa rozpoczęła się. Patriarcha wzleciał w górę ostrzeliwując z dział rufowych, zaskoczeni piraci spróbowali tego samego ale przy urzyciu statków takich jak MC-80 Mon Calameri Cruiser czy

ISD(Imperial Star Destroyer). Wynikiemicz manewrów było uniesienie dziobów, Irvin wykorzystał Momot i zanurkował swym Niszczycielem w dół ustawiając się frontalnie do spodów statków piratów. Zanim ci połapali się o co chodzi co lepsze z ich płonęły już w ogniu plazmy. Hangary Patriarchy otorzyły się wysyłając do walki setki małych i zwrotnych jak osy myśliwców i myśliwców bombardujących klasy V. Trójkątne statki wleciały pomiędzy okręty sojuszu rozpoczynając równą walkę z X-wingami i B-wingów. Kilka z tych ostatnich niebezpiecznie zbliżyło się do niszczyciela cesarskiego. Irvin chwycił je Mocą i cisną z wielką siłą w statki piratów. Dwa dostały w mostek, jeden w silnik. Silna implozja zniszczyła ten ostatni uszkadzając statki obok. Sith nie mógł pozwolić na kolejne niebezpieczeństwo, zanurkował więc okrętem pod linią nieprzyjaciela, wykonał szybki obrut o 180o i ostrzelał silniki dwóch pozostałych statków.

 

Horst usiadł na kamieniu.

-Niedługo urodzi się mój brat– pochwalił się siedmiolatek, jego trening przebiegał dobrze, choć nie pozbył się wstrętu do używania Mocy, którego nauczył go ojciec. Za to jego umiejętności fechtunku były nadzwyczajne. Chłopak miał wręcz do tego smykałkę. Zaprzyjaźnił się również z Mistrzem Yodą. Mimo że medytacje nudziły go rozmowy ze staruszkiem zawsze sprawiały mu radość. Żywił wręcz niepohamowaną chęć do poprawiania kulawej gramatyki Mistrza.

 

Jedi z Korelii ukrywali się dobrze. Wytępienie wszystkich zajęło Irvinowi blisko rok. Do tej pory Dart Vader nie obudził się.

Sith preskanował Mocą pomieszczenie, prawdopodobnie było tam dwudziestu Jedi. Ostatni z tej palnety. Irvin przemienił się w dym i przeniósł spokojnie do pomieszczenia. Korelianie znali go jako Czarną Mgłę i na widok pyłu wysadzili by najpewniej elektrownię w której się znajdowali. Irvin musiał być ostrożny. Albo bardzo szybki.

Zmaterializował się obok człowieka przy konsoli i rozciął go na pól, w szybkim piruecie unikną ciosu drugiego Jedi i nadział by się na miecz trzeciego gdyby nie jego nadludzki refleks. Zmaterializował się metr za sobą z ręką lecącą w dół. Odcięta dłoń czwartego upadła na ziemię zanim dotknęła panelu. Pięć ciosów spadło z góry przecinając powietrze. Irvin był już za nimi. Jednym ruchem podciął pięć par kolan. Unikną w piruecie płaskiego cięcia, odwrócił miecz i przeszył Jedi za sobą. Zanim ten padł Sith był już przy panelu. Zmaterializował się tak że jego klinga pojawiła się w głowie następnego rebelianta. Odbił cios z góry i wykorzystując energię uderzenia ciął następnego od dołu. Pioruny wystrzeliły z jego rąk rażąc trzech następnych. Pozostała przy życiu dziesiątka cofnęła się z respektem. Kilku padło na kolana na znak że się poddało. Ostatnia trójka uniosła się powoli na ziemię wiedziona ruchem ręki Sitha. Gdy ten zacisną pięść kręgi szyjne wyskoczyły im z szyi plamiąc podłogę krwią.

Następnie profilaktycznie zabił dwójkę klęczących pozostawiając jednego.

-Czy chcesz być moim uczniem?

-Tak.– odpowiedział Jedi.

-Wcale nie.

Rycerz nie zaprzeczył. Irvin znał takich. On nie chciał ale chciał za to żyć.

-A teraz podasz mi wszystkie przydatne informacje.

Obaj pojawili się na statku otoczeni rozwiewającymi się już kłębami dymu.

-Wiesz do czego to służy?– Spytał Irvin pokazując emiter bólu. Urządzenie wpływające na nerwy tak silnie iż wytwarzało niewyobrażalny ból w całym ciele.– Albo powiesz mi wszystko co przydatne sam, albo z pomocą tego albo sam je sobie wyjmę, tle że wtedy będziesz już martwy.

Informacje od Jedi okazały się być bardzo przydatne. Nowa technika wykorzystywania Mocy. Wręcz idealna dla Sithów.

 

-Anakinie?– spytała zaskoczona Nuane. Duch Anakina pojawił się w jej prowizorycznym gabinecie.

-Nuane. Nie miałaś racji.

-Słucham?

-Irvin żyje i ma mojego klona.

Nuane oniemiała.

-On zaraz się obudzi. Czuję to.

-Co zrobisz?

-będę musiał go przejąć. Wejść w swoje nowe ciało. Nie wiadomo do czego może być zdolny gdy Irvinowi uda się go zwieść na Ciemną Stronę.

Zanim Forcenteen zdążyła coś zrobić Skywalker rozpłyną się w powietrzu.

 

-Witam Anakinie.– sith stał nad stołem operacyjnym z obrzydliwym uśmiechem na twarzy.– Nie trudź się. I tak nie wstanierz.

Niewidzialna siła przyciskała Skywalkera do łużka.

-Będziesz mi potrzebny. Powiedz tylko, co sądzisz o mnie?

-Jesteś gnidą Sithów!- wykrzyczał Anakin zanim Moc zakneblowała go powrotem.

-Bardzo dobrze.– Irvin uśmiechną się jeszcze podlej. Wszystko szło po jego myśli

 

Na Tatooninie wybuchły walki. Siły cesarskie zaatakowały bazę. Ogień płoną w obozie. Pomoc Nuane okazała się być niezastąpiona ale i niewystarczająca zarazem. Jedi musiała uważać na każdy krok by nie zaalarmować blokady. Udało jej się dotrzeć do ścigacza i uciec razem z padawanem, Assirem i Solo. Reszta zginęła.

-Musimy znaleźć sposób na dostanie się na Asemi.– stwierdziła w bezpiecznej kryjówce.

-A co cię tam tak ciągnie?

-Anakin znowu zadziałał pochopnie.

-Kto?– zdiwił się Solo.

-Pan Anakin!- odburkną oburzony niewiedzą rebelianta siedmiolatek.

-Cicho mały.– Assir odepchną go na bok– nie przeszkadzaj gdy starsi rozmawiają.

Nuane spiorunowała go spojrzeniem i Menatu poklepał szybko oburzonego padawana po głowie.

-Anakin był moim przyjacielem. Teraz przejął ciał swojego klona.

-Co?– zdziwienie nie zachodziło z twarzy rebelianta.

-Sprawy Jedi.– odburkną Assir. Solo pokiwał głową na znak że rozumie, ale i tak nie pojmie.

-Ważne że pokrzyżował tym moje plany. I zrobił dokładnie tak jak chciał Irvin.

-Czyli że jeśli ten Anakin jest teraz wśród żywych i jest po naszej stronie to źle?

-To długa historia, panie Solo.

-Sprawy Jedi, rozumiem.

Horst bawił się mieczem.

-Czyli lecimy na Asemi?– upewnił się Assir.– Pamiętam mówiłaś mi kiedyś że masz jakiś szybki statek.

-Został zniszczony. Był w hangarze statku z którego się katapultowałam.

-Szkoda.

Milczeli długo.

-Ej!- krzykną nagle Solo– pamiętam, dziadek opowiadał mi o jakiejś rodzinnej pamiątce. Statek, chyba Sokół Milenium, czy jakoś tak. Schowali go w górach na południe z tąd jak cesarstwo przejęło władzę.

Chyba.

Podróż przez pustynie okazała się bezproblemową. Dotarcie do samego statku nie było już tak proste. Przed grotą stało około piętnastu egzekutorów w szarych zbrojach. Byli zdecydowanie zainteresowani znaleziskiem.

-Ten przedimperialny złom nazywasz statkiem?! Ty chyba kpisz!- oburzył się Assir.

-To pamiątka rodzinna!

-Właśnie widzę…

-Cicho! Bo usłyszom!- odezwał się nagle Horst.

Mężczyźni mieli go już uciszyć ale wzrok Nuane ich powstrzymał.

-Jak już tu jesteśmy to musimy coś wymyślić. Nie mogę tu użyć Mocy bo nas wykryją więc sprawa będzie dużo trudniejsza, miecze taż odpadają– dodała widząc minę chłopca.

Plan nie był skąp likowany. Nuane miała przejąć na siebie ogień a reszta biec do statku. Problemy zaczęły się gdy egzekutorzy zauważyli „resztę".

Nie bułana to czasu. Nuane wychyliła się zza osłony odrzuciła blaster i posłała piątkę egzekutorów w powietrze. Kilku znalazło osłony lecz te rozleciały się w pył, po chwili oni sami dołączyli do kolegów w powietrzu. Jedi odbiła kilka ciosów mieczem i w jednym susie doleciała do stanowiska wroga oddalonego o stu metrów od jej pozycji. Czystymi ciosami musnęła wręcz ciała wrogów zabijając ich na miejscu.

-Nie było tak źle-pomyślała widząc kompanów przy rampie Sokoła Milenium.

Źle nie było do tej pory. Sondy zaczęły wyć przeraźliwie i po chwili atmosferę przebiły potężne promienie laserów z dział bombowych.

Nuane wzniosła ręce rozpościerając nad okolicą barierę ochronną.

-Na Asemi III.– przekazała Assirowi. Po chwili statek ruszył osłaniany przez Moc.

Kiedy Jedi zorientowała się że stoi obecnie na lekkim wzniesieniu a wszystko dookoła zostało zrównane z ziemią i nawet lekko pogłębione teleportowała się.

 

-Na zad Cesarza!- wrzasną Kel Solo usłyszawszy przekazany rozkaz Nuane.– A jak mamy się niby przedostać przez blokadę?!

-Nie powiedziała.– przyznał Assir.

Mimo to ruszyli. Dziesiątki Niszczycieli na orbicie ostrzeliwało jeden punkt na planecie. Na szczęście nie zważały na mały stateczek.

Skok zakończył się. Blokada na Asemi III nie zmieniła się.

-Na Dupe Cesarza! Niech tą Nuane ktoś… !

Nie skończył. Cesarstwo działało znacznie szybciej niż stare Imperium. Ostrzał rozpoczął się. Sokół, choć stary ,okazał się okrętem wręcz świetnym. Wymanewrowali szybko niszczyciele i …

Wlecieli wprost w chmurę myśliwców. Sokół nie był aż taki dobry. Zaraz nawalił lewy silnik więc statek zarzucał mocno w prawo. Do tego stopnia że mimo wielkich starań Solo kadłub dostał z dwadzieścia razy.

-Rozbijemy się! Niech ktoś tę Jedi z jej pomysłami…

-Nie marudź Kel tylko pilotuj!

-Jak. Do stu Rankornów jak!!!

Myśliwce uformowały szyk. Nadleciały ze wszystkich stroń ostrzeliwując bez przerwy. Sokuł wbrew pozorom był całkiem wytrzymały i jako tako zwrotny . Solo zakręcił nagle rozpoczynając ostrzał z jedynego działka. Nie na wiele się to zdało, oprócz tego ż prawy silnik zgasł również. Na dodatek silnik nadprzestrzenny został nieodwracalnie uszkodzony. Assir rozpoznał to między innymi po jego części, która trafiła jakiś myśliwiec.

-Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa…

Określenie Solo było trafne. Czerwona łuna oznaczała że właśnie wlecieli w atmosferę. Żeby było milej przez szybę widzieli kosmos więc lecieli tyłem.

Złota mgła rozwiała się. Zanim Nuane zemdlała zobaczyła zieloną dżunglę Asemi III.

Statek uderzył w wodę.

Assir Menatu ockną się na plaży, obok leżał Solo i Horst. Oczy zamykały mu się same.

Gdy ockną się po raz drugi dojrzał na skraju puszczy leżącą Nuane.

Hologram na biurku Irvina uruchomił się ukazując półprzezroczystą postać Lorda Valkirra.

-Bardzo dobrze się spisałeś.– pochwalił Sitha Cesarz.– Ale by nie dać ci czasu na twoje durne plany uznałem że przydasz mi się na Ando. Jest tam kilku buntowników.

Irvin irytował się. Ale wiedza którą posiadł. Plany Cesarza były mu naprawdę na rękę, nie musiał szukać Jedi. On robił to za niego.

 

Koniec
Nowa Fantastyka