- Opowiadanie: Marcin Robert - Smokobójcy

Smokobójcy

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Smokobójcy

– Babciu, opowiedz mi o Czerwonym Potworze.

– Dobrze, kochanie. – Babcia usiadła przy łóżku wnuczka. – Gdy na Ziemię przybył Czerwony Potwór z Kosmosu, razem z nim pojawiły się smoki, które zasnuły niebo zabójczym dymem. Dlatego jest ono teraz ciemnozielone, chociaż kiedyś było niebieskie. I dlatego nie możemy opuszczać naszej planety, choć przed wiekami ludzie podróżowali na krańce Wszechświata. Ktokolwiek wzniesie się w latającym pojeździe zbyt wysoko, zostanie spalony przez gorące zielone chmury. Zniewoleni przez potwora ludzie zbudowali wysoką wieżę, w której musieli mu służyć. Po wielu stuleciach zbuntowali się jednak, wydostali z wieży i rozproszyli po całej Ziemi. Lecz smoki pozostały i nie pozwalają nam udać się kosmicznym rydwanem do rajskiego Grodu Tytana.

– Ale czarodziej Gnyryk znalazł sposób na ich zniszczenie.

– To prawda. Twój tata pomoże mu dostać się do wieży, tam rozbiją wspólną duszę potworów i wtedy wszyscy będziemy mogli odlecieć do Raju Tytana. A teraz już śpij. Kiedy się obudzisz, tata pokaże ci kosmiczny rydwan.

 

***

 

Srebrzysty smok wylądował na równinie, rozejrzał się dookoła, rozwarł szeroko paszczę i zionął w niebo błękitnym płomieniem. Był potężny jak góra, a jego głowa sięgała niemal szczytu Wieży Bestii, w której ukryli się Mistrz Gnyryk oraz wódz Topak z wojownikami.

 

– Co za cholerstwo, jak tylko się trochę przejaśni, zaraz zlatuje się jeden albo kilka potworów i robią zaciemnienie. – Topak ostrożnie wyglądał przez okno, podczas gdy Gnyryk wyjmował kolorowe ciężarki z podróżnej torby i układał je na stole znajdującym się pośrodku komnaty. – Jak im się to udaje? Prawda, są potężne, ale przecież niebo jest od nich dużo większe.

– To magia. Stara i groźna. – Gnyryk wydobył z torby ozdobną księgę i zaczął ją w pośpiechu wertować. – Ale my mamy lepszą i zaraz ją wypróbujemy.

– Pośpiesz się Mistrzu. – Topak z niepokojem patrzył na smoka. – Pokonaliśmy garstkę obrońców wieży, lecz w każdej chwili mogą pojawić się nowi.

– Chwilkę, znajdę tylko "Formułę Skubuka". O, jest:

 

"Weź kamienie koloru wełny, ciemiernika, wilczej jagody, blekotu, siarki, smoły i wody. Połóż je na sercu bestii, a potem wymów zaklęcie".

 

– Całe życie poświęciłem na zgłębienie tego, mającego już kilka miliardów lat, przepisu i odkryłem, że zaszyfrowany w nim został sposób ułożenia magicznych odważników. Na przykład wilcza jagoda oznacza kolor czarny, a siarka żółty.

 

Czarownik położył kamienie w ponumerowanych wnękach na blacie stołu w kolejności: biały, fioletowy, czarny, biały, żółty i znowu czarny. Na samym dole umieścił przezroczysty kryształ górski i wdusił czerwony przycisk, znajdujący się w jednym z rogów. W tej samej chwili widoczny za oknem smok straszliwie zawył, a potem z hukiem zwalił się w pylistą glebę.

 

Gdy wychodzili z wieży, niebo nadal było zasnute grubą powłoką chmur, lecz już po kilku godzinach zaczęło się wyraźnie przejaśniać.

 

***

 

Wiele lat później na Tytanie, największym księżycu Saturna, dwunastoletni Krypin zdawał egzamin z historii.

 

– Powiedz mi – odezwał się nauczyciel, zaglądając do tabliczki z notatkami – dlaczego ludzie opuścili Ziemię?

– Ludzkość przeniosła się na Tytana tuż przed tym, jak Słońce zamieniło się w czerwonego olbrzyma – Krypin wyrecytował wykutą na pamięć formułkę.

– Dobrze, czy jednak wszyscy opuścili Ziemię?

– Nie wszyscy. Na Ziemi, nadal krążącej wewnątrz atmosfery słonecznej, pozostali operatorzy generatorów cząstek ochronnych, mających bronić naszej rodzimej planety przed spaleniem.

Koniec

Komentarze

Może i jakiś pomysł jest, wykonanie też nienajgorsze techicznie, ale...
trochę potraktowane powierzchownie.
Nic specjalnego moim zdaniem.

Trochę mało prawdopodobna jest taka "obrona przed spaleniem" wewnątrz atmosfery słonecznej. Cóż, w fantastyce wszystko jest mozliwe:). Tekst - taki sobie, moim zdaniem.

Mastiff

Nie tyle w fantastyce, ile w odległej przyszłości, gdy rozwinięta nauka będzie przypominać magię. :D

Dzięki za komentarze i oceny. ;-)

Przyłączam się do komentarzy powyżej. Tekst w istocie potraktowany powierzchonie, jak na złożoność elementów fabuły, które w nim występują. Pomysł ciekawy, ale moim zdaniem taki krótki tekst powinien mieć, jakąś uderzającą i np. zaskakującą puentę lub być o wiele bardziej dynamiczny. Sam tekt, poza drobnymi błędami językowymi czyta się dobrze.

"(...)wylądował na równinie, rozejrzał dookoła, rozwarł(...)" - rozejrzał SIĘ dookoła.

Pozdrawiam. 

Całkiem niezłe, ale trochę jak przystawka, po której nic więcej nie podają.  Czujesz rozczarowanie i niedosyt, że to już wszystko. Oceniam na 3.

Tekst pisany był na konkurs, w którym obowiązywał limit 3500 znaków. Dla potrzeb strony NF nieznacznie go zmieniłem.

PS Dzięki za prawdziwe oceny. :) Faktycznie, chyba powinno być "rozejrzał się".

Opowiadanie na taką małą ilość znaków nie może mieć tyle elementów fabuły i przedstawiać tak rozbudowanej rzeczywistości, bo albo chcąc nie chcąc znacznie tę ilość przekroczy, albo - jak tu - będzie rażąco powierzchowne (niepełne). No chyba, że odnosi się do zbudowanego już wcześniej uniwersum ;) To taka pułapka "wątkowo-fabularna", w którą sam nie raz wpadam, a okrajać opowiadanie tylko po to by było krótsze i mieściło się w jakimś przedziale znaków to coś strasznego!

Poprawiłem - zgodnie z sugestią Kugga - "rozejrzał" na "rozejrzał się".

Niezłe, ale strasznie krótkie. Wiele ciekawych pomysłów, których nie rozwinąłeś a szkoda. Tekst ogólnie mi się podobał.

Nowa Fantastyka