- Opowiadanie: Lionhead - Larkeńska Panda

Larkeńska Panda

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Larkeńska Panda

– Z roku na rok coraz mniej tu ludzi. Część uciekła na południe, wielu nie żyje, reszta wkrótce zginie. Ku północy ciągną głównie szaleńcy, poszukiwacze przygód, kretyni, mordercy, kurwy, złodzieje, kapłani, gwałciciele, karły i inna hołota.

– O czym to ja miałem panowie? Tak właśnie, o Servinie, co go Młotem Rengaardu zowią, miałem panom parę słów prawdy powiedzieć. Przez przypadek usłyszałem jak ta moczymorda Lodrik bajki panom opowiada. Plączę się po okolicy menda jedna, szuka jeleni co mu korzenne postawią, wciskając im rzewne historyjki o bohaterach. My tu takich Pandami nazywamy. Nie panie, nie postradałem zmysłów. Dobrze panowie posłyszeli, Panda larkeńska, tfu!, zaraza jedna.

– O czym to ja…? Właśnie, o Servinie miałem panom słów kilka powiedzieć, ino mi z nerwów w gębie zaschło. Dzięki ci dobrodzieju. Servin, panowie, rzeczywiście gościł w okolicy. I tak, tu Pandzie larkeńskiej prawdę przyznać muszę, wziął udział w bitwie o Rengaard. Pytają panowie czy pieśni o nim mają coś z prawdy? Być może, nie przypominam sobie jednak, żeby któryś z szarpidrutów wspominał o bohaterskich gwałtach, kilkudniowej rzezi mieszkańców Rengaardu i plądrowaniu miasta trwającego trzy dni. Jak twierdzą świadkowie, Servin wsławił się głównie brawurowym wtargnięciem do Karczmy Pod Szalonym Kucem, gwałtem na córce karczmarza i rozpłataniu jej głowy toporem.

– Owszem zginął Servin na larkeńskiej ziemi. Czy zginął chwalebną śmiercią? To zostawię panom do oceny. Tak właściwie to nie zginął na trakcie. Nie panowie, nie obskoczyli go w dziewięciu. Nie panowie, nie poszło o sprawy honoru. Nie, panie, Serwin nie krzyczał: – Po trzech, kurwa, bo nie mam czasu!

– Ale po kolei, wszystko wydarzyło się czternaście nocy temu. Servin w pełni chwały, po wspaniałych bohaterskich czynach spod Rengaardu, postanowił nażreć się, schlać się jak świnia i spędzić miło czas w towarzystwie kurew. Wracali traktem królewskim w stronę południa, jakieś trzydzieści stajni od Rengaardu, gdzie spragnionym wrażeń wędrowcom uciechę oferuje Karczma na Pieska. Skąd nazwa? Tak, panie, stąd właśnie. Weszli do środka w trzech, Servin i dwu jego kompanów. Servina nie sposób nie poznać, łatwiej go przeskoczyć niż obejść, czerwony topór na czarnym tle w herbie też nieco rozjaśnił sytuacje. Wszedł witając się radośniei: – Która pierwsza zrobi mi laskę dostanie jelenia! – Na reakcje nie trzeba było długo czekać. Karczmarz również nie próżnował, prędko podał dzbany i jadło. Pieczona kaczka, bochny chleba i piwo, mnóstwo piwa. Zabawa była huczna panowie, a jakże! Mieli nasi dzielni wojacy co wydawać, wojna, jak widać, nie tylko popłaca, ale płaci kurewsko dobrze. Zabawa, zabawą, jednak jak to mówią: – "Jak przyciśnie kupa, to i z Servina dupa!". Wyszedł sam, chociaż właściwie powinienem powiedzieć, wytoczył się. Toczył się i toczył aż się wreszcie dotoczył. Kompani jego już dawno zdąrzyli się w trupa zalać. Młot Rengaardu zasiadł na tronie. Nim zdążył pozostawić cząstkę swego bohaterskiego jestestwa w tym zacnym miejscu, otworzyły się drzwi. – Co jest ….?! – chciał zapytać, słowa te jednak zawisły w powietrzu, bełt kuszy nie pozwolił dokończyć mu myśli – ostatniej myśli w jego życiu. Dostał prosto w trzewia. Nikt nic nie słyszał. Sakiewka zniknęła równie szybko jak ci którzy uśmiercili naszego herosa. Że nie umarł śmiercią bohaterską? Cóż, panie, gówniany bohater, gówniana śmierć.

– A ty czego tu znowu, mendo jedna? Gdzie z tymi łapami? – zapytał jeden z mężczyzn siedzących przy stole.

– Pan da! Pan da! – usłyszał w odpowiedzi.
Koniec

Komentarze

Taki sobie shorcik. Ani jakoś szczególnie ciekawy, ani zaskakujący, ani nawet zabawny. Ot, nijaka historyjka opowiedziana przy piwie.

Pozdrawiam.

po części zgadzam się z Eferelin Rand(em). No bo nijakie trochę. Choć poprawne, to nawet jako opowieść przy piwie wypada słabo. Już spotkałem się z historiami prowadzonymi w ten sposób, więc i oryginalności trochę brak. Wrzuć jakiś większy tekst to się sytuacja wyklaruje.
pozdrawiam serdecznie

http://tatanafroncie.wordpress.com/

Gdybym w połowie tekstu nie domyślił się, jakie będzie zakończenie, to może i coś by z tego było. A tak, nic ciekawego jak dla mnie, niestety. Pozdrawiam

Mastiff

Dzięki za komentarze. Wracam więc do pisania, czeka mnie jeszcze dużo pracy. Poprawność przez nijakość w żaden sposób mnie nie zadawala.
Pozdrawiam 

Muszę się zgodzić z przedmówcami. Technicznie poprawnie, ale sama historia to takie nudne gadanie o niczym. Także wystarczy dobry pomysł i może być całkiem nieźle.

Radośniei - radośniej
Zdąrzyli - zdążyli

Pozdrawiam,
Adam

Muszę się zgodzić z przedmówcami. Technicznie poprawnie, ale sama historia to takie nudne gadanie o niczym. Także wystarczy dobry pomysł i może być całkiem nieźle.

Radośniei - radośniej
Zdąrzyli - zdążyli

Pozdrawiam,
Adam

A ja się z przedmówcami nie zgodzę. Technicznie mocno do dopracowania, najbardziej w kwestii stylistyki, bo miejscami za bardzo idzie we wspołczesność, a akurat stylistyka jest tu bardzo ważna. Co do historyjki, to mi się nawet podobało. Szczególnie sam zamysł z pandami wydał mi się zabawny. Lekko i niezobowiązująco :) Pozdrawiam :)

www.portal.herbatkauheleny.pl

@adam sangreal
Rzeczywiście, powinienem był to wyłapać podczas korekty. 

@Suzuki M.
A jednak pozytyw, pierwszy w dodatku, dzięki :-)

co do "pan da, pan da" to chyba ani mru mru miało taki skecz:D dlatego nie wydało mi się jakieś odkrywcze...

http://tatanafroncie.wordpress.com/

NIc ciekawego jak dla mnie...

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Nowa Fantastyka