- Opowiadanie: Nitra - Kot

Kot

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Kot

Siedziałam spokojnie czekając aż moje zbuntowane mięśnie pozwolą mi znów utrzymać ołówek. Jak zwykle trzęsłam się z zimna, chociaż nauczona doświadczeniem ustawiłam termostat na trzydzieści stopni i założyłam sweter. Dałam sobie spokój. Precyzyjne szkice nie są moją mocna stroną. Zamiast tego złapałam za pastele. Stojąc znaczyłam panier energicznymi liniami używając jednocześnie obu rąk. Zanim następna fala drgawek wytraciła mi pastele z rąk rysunek był gotowy. Przez chwilę przyglądałam się mu pozwalając umysłowi błądzić w labiryncie barwnych plam. Czułam grającą w pół-przypadkowym wzorze energię. Podpisałam się na niebiesko na tle z innego niebieskiego. Zieleń była jedynym kolorem, którego nie użyłam w pracy. Znowu bazgroł. Chociaż potrafiłam kiedyś rysować realistycznie nigdy nie potrafiłam czytelnie pisać. Teraz moje „proste" były zbyt rozbiegane nawet do szkiców.

Dlaczego ciągle marznę? Chciałabym wiedzieć. Kiedy czasem dotknę kogoś słyszę od niego, że jestem strasznie zimna. Zimna jak trup. Chociaż jestem nieco bardziej ruchliwa niż przeciętny umarlak. Może to kwestia równowagi świata – dostajesz coś to musisz zapłacić.

Kot weszła na biurko i przeciągnęła się tak, że całe się zatrzęsło. Oparłam się i dołożyłam moje trzęsienie się do wstrząsów. Kot popatrzyła na mnie i miauknęła. Oczywiście poszłam za nią. Zaprowadziła mnie do drzwi. Powiedziałam jej, że jest głupia i nie wyjdę z nią. Dowiedziałam się od niej, że to ja jestem głupia. Postanowiła wyjść sama. Przeciągnęłam się i włączyłam japońską muzykę. Kot jej nie lubi dlatego włączam tylko kiedy ona wychodzi. Kładę sobie na biurku kartki i zestaw ołówków i zaczynam przegrzebywać sieć. Akurat mam fazę na fizykę kwantową. Zapisuje w pamięci każdy kawałek informacji. Uwielbiam pojawiające mi się przed oczami duszy wizualizacje. Zanim przerywa mi Kot cicho czekająca pod drzwiami na wpuszczenie mam kilka wykwitłych samoistnie szkiców. Chyba najbardziej spodobał mi się smok. Piękny, silny i wysmukły, zrywający się do lotu. Ani jednej błędnej linii. Wyłączyłam muzykę. Wpuściłam Kota i zrobiłam nam kanapkę. Prawię się skaleczyłam bo zaczęły mi się trząść ręce. Usiadłyśmy na podłodze i zjadłyśmy razem. Najedzona Kot znowu wyszła. Wzięłam sobie jabłko i znowu włączyłam muzykę. Wyciągnęłam książkę, której wcześniej nie miałam czasu przeczytać. Ledwo ją otworzyłam pomyślałam, że znowu muszę wpuścić Kota, ale zaraz zorientowałam się, że to nie ona. Usiadłam przy biurku i poprawiłam lusterko, które z przyzwyczajenia zostawiłam na wierzchu. Uśmiechnęłam się widząc znajomą twarz.

Siedział na moim łóżku jak zawsze udając, że nie wie o numerze z lusterkiem. Czułam bijące od niego ciepło chociaż znajdował się dwa razy dalej niż pół metra z którego byłam w stanie poczuć zwykłego człowieka. Było mi za ciepło więc ściągnęłam sweter. Powiedział mi, przyglądając się resztce czerwonego wina w kieliszku, że dawno nie tańczyłam. Uznałabym to za żart gdyby nie to, że dobrze wiedziałam, że on nigdy nie żartuje. Strasznie się cieszyłam, że znów do mnie przyszedł. Wyłączyłam muzykę. I tańczyłam dla niego i dla świata. Było tak jak dawniej. Cieszyłam się łatwością z jaką odnajdowałam wzory, o których wydawało mi się, że zapomniałam. Niestety nienawykłe ciało dość szybko zaczęło protestować, ale dopiero upadek definitywnie zakończył mój taniec. Zaraz chciałam się podnieść jednak powstrzymał mnie jego dotyk. Nawet kiedy był przy mnie rzadko kiedy mnie dotykał, a teraz czułam wyraźnie jego rękę na moim ramieniu. -Wystarczy– powiedział głosem takim ciepłym, że prawie zobaczyłam uśmiech. Dlaczego dawno tak nie tańczyłam? Z tego samego powodu z którego nie włóczyłam się astralnie po innych światach ani nie rozmawiałam z duchami. Kot tego nie lubi.

Kidy tylko Kot znalazła się w pobliżu on zniknął. Znowu musiałam założyć sweter. Wpuściłam ją. Zaraz zaczęła biegać po domu ganiając cienie. Musiała zaprowadzić porządek. Znowu wyciągnęłam pastele. Tym razem energia była celowa i zaplanowana. Używałam tylko trzech podstawowych kolorów. Żadnego rozcierania. Przełamałam całość używając wyraźnych czarnych trójkątów. Kot popatrzyła z oburzeniem na moje bazgroły.

Nie ma mowy. Nawet dla Kota z tego nie zrezygnuje. Podpisałam się. Na żółto.

 

(Na rzeczone obrzazy będzie trzeba poczekać do przyszłej środy bo zostawiłam je w szkole)

Koniec

Komentarze

Nastrojowe. Tylko, że kot jest rodzaju męskiego :-) Może zamień "kota" na" kotkę". Pozdrawiam.

Myślę, że zabieg ten był celowy, chociaż dla czytelnika niezmiernie drażniący.

Poza tym nie podobało mi się niestety.

Nastrojowe, owszem, ale nie dla mnie. Znaczy, opowiadanie nie dla mnie, nie podeszło mi, ale jednocześnie nie mówię, że jest złe.

Nastrojowe, trochę mroczne. Chciałabym przeczytać coś dłuższego w Twoim wykonaniu :)

Świetne. Wciągnęło mnie... Bardzo dobrze, że kot jest oną, czyni to opowiadanie bardziej oryginalnym. Kurcze, jeszcze mam gęsią skórkę:). Musiałaś włożyć sporo serca w to co napisałas. Poza tym, jestesmy oboje miłośnikami kotów, prawda? Obawiam się, że dla czytelników którzy natury tych stworzeń nie znają, Twoje opowiadanie może nie przypasć do gustu, niestety. Przyłączam sie do Ranferiel i proszę o dłuższy esej. Serdecznie pozdrawiam. Ją również:).

Mastiff

A ja mam pytanie- kto zeżarł przecinki?
"Kot weszła na biurko i przeciągnęła się tak, że całe się zatrzęsło."- Taka luźna uwaga- bardziej pasowało by mi "wskoczyła". I zatrzęśnięcie biurkiem przez przeciągnięcie się- nie wiem, mnie jakoś nie przekonało.
Kilka IMO niedopracowanych zdań jak "Czułam bijące od niego ciepło chociaż znajdował się dwa razy dalej niż pół metra z którego byłam w stanie poczuć zwykłego człowieka."
Mnie też jakoś nie ruszyło. Może dlatego, że nie moje klimaty. I tak nawiasem mówiąc brak przecinków naprawdę przeszkadza w czytaniu.

Co do wstrząśnięcia biurkiem - bo Kot właśnie mi weszła na biórko z parapetu i się przeciągnęła, jak się położyłam na biórku i myślałam co napisać, i przeciągnęła się tak, że poczułam wyraźnie wstrząsy.
Przecinków i tak sporo dostawiłam. Miejsca na więcej nie mogę znaleźć.
Zacytowane zdanie mi też wydaje się dziwne. Ale zostaje.

Nie możesz znaleźć miejsca? W tym, dość dziwnym zdaniu brakuje aż dwóch:

"Stojąc znaczyłam panier energicznymi liniami używając jednocześnie obu rąk."

Faktycznie brakuje przecinków i kilka zdań brzmi dziwnie, ale też faktycznie coś w tym tekście jest - nie potrafię tego określić, ale to opowiadanie dziwnie na mnie oddziałuje.
Pozdrawiam.

fajny klimat i nastrój. mam tylko nie dosyt, że tak do końca nie zrozumiałem twojego przekazu.
Czuje podobnie jak Bohdan, ze włożyłas w to opowiadanie dużo własnych emocji i to mi się bardzo podoba.
tez chciałbym przeczyta coś dłuższego:)
pozdrawiam serdecznie

A kto mówi o przekazie? Nie pamientam żadnego przekazu.

Może jeszcze się kiedyś przyplącze to spróbuje złapać. (myśl, znaczy)

Kupa niedomówień w zestawieniu z tym, co od niechcenia kreślisz ledwo uchwytnymi wskazówkami sprawiła, że... całkiem mi się podobało. Ma klimacik. I ona-Kot również.

Inną kwestią pozostaje interpunkcja czy konstrukcja niektórych zdań. Ale nad wszystkim można popracować.

Stawiam 4, bo, z jakiegoś niejasnego powodu, ten tekścik trafił do mojej wyobraźni.

Pozdrawiam.

"Nigdy nie rezygnuj z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie." - H. Jackson Brown Jr

Niezłe. Przecinków brakuje, to prawda.
Ale - klimatyczne i wciągające. Na pewno ulotne, ale nastrój zbudowany bardzo fajnie. Warto próbować dalej.
Pozdrowienia. 
4/6 

Witaj!

Moje zainteresowanie wzbudziłaś wołaniem o pomoc. Postanowiłem więc sprawdzić, czy na prawdę jest aż tak źle jak napisałaś. Odkryłem, że bynajmniej nie. Piszesz nastrojowo, jak już przedmówcy powiedzieli, a interpunkcja (przeklęta interpunkcja!) to rzecz do wytrenowania. Pisz dużo, nawet dla siebie samej, a w końcu zaprzęgniesz Twój bardzo oddziałujący na wyobraźnię styl w służbę historii. Ode mnie na razie 4.

Pozdrawiam
Naviedzony

Stojąc znaczyłam panier energicznymi liniami używając jednocześnie obu rąk. Zanim następna fala drgawek wytraciła mi pastele z rąk rysunek był gotowy.

Kilka jeszcze błędów było, ale widzę, że inni już się tym zajęli. Powiem tak... sprawnie napisany tekst, acz krótki i niezbyt odkrywczy. Przypomniał mi pewną niedawną sytuacje życiową, może właśnie dlatego tak się spodobał. Najbardziej raziło to, że Kot weszła, Kot zrobiła itp. Czemu nie kotka?

Ale nie jest źle. Widać, że masz niezłą wyobraźnię, teraz tylko musisz wyćwiczyć sztukę przelewania pomysłów na papier (tudzież komputer), a i w tym zła nie jesteś.

Swoją drogą... Rysujesz/malujesz, czy to tylko taki niewinny pomysł na opko?

Pozdrawiam!

Nowa Fantastyka