- Opowiadanie: Uniz - KAMERA

KAMERA

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

KAMERA

Nocny sklep przy trzydziestej piątej ulicy był trzeci w tym stanie. Richard Ambrose wszedł do środka i rozejrzał się ostrożnie. W kieszeni czarnej kurtki czuł przyjemny ciężar. Do tej pory Beretta 92 SB-F nigdy go nie zawiodła. Szedł wolnym krokiem między regałami. Stanął przy stoisku z alfabetycznie ułożonymi czasopismami dla mężczyzn. Wyciągnął jedno i przekartkował. Zatrzymał się na 27 stronie udając zainteresowanie. Z błyszczącego zdjęcia patrzyła na niego zachęcająco naga modelka. Zaschło mu w gardle i z trudem przełknął gęstą ślinę. Językiem zwilżył obolałe wargi. Zmysłowa dziewczyna na fotografii robiła to samo. Prawą ręką sprawdził, czy broń nadal tam jest. Dodawała mu otuchy. Uśmiechnął się z zadowoleniem i przerzucił kilka stron. Nikogo poza nim i sprzedawcą nie było w sklepie. Specjalnie wybrał tą właśnie porę. Był poniedziałek 4:40 nad ranem. Zwinął gazetę i ruszył w kierunku lady. Po paru krokach zatrzymał się niespodziewanie, ponieważ dostrzegł ją w ostatniej chwili. Kamera przenikliwym okiem patrzyła na zbliżającego się niepewnie Richarda. Spuścił głowę. Wyjął broń i strzelił w jej kierunku. Z satysfakcją stwierdził, iż mimo niedogodnej pozycji kula roztrzaskała obiektyw. Urządzenie zdążyło zarejestrować nieznanego człowieka wyjmującego pistolet z prawej kieszeni kurtki. Nikt nie byłby w stanie rozpoznać twarzy zabójcy. W mgnieniu oka doskoczył do sprzedawcy. Wymierzył i bez ostrzeżenia nacisnął spust. W nocnym sklepie o 4:54 rozległ się drugi huk. Pocisk trafił w lewą skroń. Mężczyzna osunął się na podłogę. Nie zdążył nawet krzyknąć. Umarł. Ambrose zwinnym ruchem opróżnił dolną szufladę kasy i wybiegł na zewnątrz. Adrenalina w żyłach dodawała my prędkości. Nogi nie miały prawa zawieść. Udało się – pomyślał i zniknął w mroku budzącego się powoli miasta. W nocnym sklepie przy trzydziestej piątej ulicy leżały zakrwawione zwłoki. Wpatrywały się w nie lubieżne oczy blondynki z rozkładówki.

 

Dwadzieścia sześć lat po serii brutalnych morderstw popełnionych na sprzedawcach z nocnych sklepów świat obiegła sensacyjna wiadomość. Niejaki Michael Summerset dokonał przełomowego odkrycia. Skonstruował przedziwną kamerę. Projekt i badania nad urządzeniem opublikowano w tygodniku „Science" w dziale technologie przyszłości.

– Panie Summerset – pytał reporter – proszę wyjaśnić telewidzom, jak działa pański cudowny wynalazek?

– Redaktorze – odpowiedział naukowiec – nie mogę jeszcze zdradzić wszystkich szczegółów. Kamera jest w próbnej fazie testów.

– Ale prasa światowa aż huczy. Całe środowisko naukowe jest zafascynowane niebywałymi wynikami badań. Ludzie przed telewizorami umierają z ciekawości. Chodzą słuchy, że odkrył pan sposób na nieśmiertelność i pokonał Boga?

– Pokonać Boga? To niemożliwe.

– A jednak. W „Science" przeczytałem, iż próby na roślinach zakończyły się sukcesem.

– To prawda. Doświadczenia przeprowadzone na kiełkujących nasionach Phaseolus coccineus L. przyniosły zadowalający efekt. Powtarzam jednak, że jest jeszcze zbyt wcześnie, by mówić o rewolucji. Mój zespół i ja mamy przed sobą wiele miesięcy żmudnej i katorżniczej pracy, zanim przejdziemy do eksperymentów na bardziej złożonych organizmach.

– Mówi pan o ludziach?

– Miałem na myśli Mus musculus – mysz domową.

– Rozumiem. Proszę jednak powiedzieć coś więcej. Czy ze śmiercią można wygrać? Czy urządzenie przez pana skonstruowane to biblijny Święty Graal?

– Bynajmniej… Za szybko, żeby używać tego rodzaju określeń. Ale ma pan rację. Udało nam się w warunkach laboratoryjnych powstrzymać rozwój Phaseolus coccineus L., a nawet go cofnąć.

– Ta łacińska nazwa, którą pan drugi raz powtórzył, co to takiego?

– Fasola wielokwiatowa.

– Rozumiem…

Zapadła cisza, którą po chwili przerwał głos Michaela Summerset'a.

– Zbudowaliśmy urządzenie. Coś w rodzaju kamery. Będę używał tego określenia, żeby przybliżyć zainteresowanym państwu sposób działania mojego wynalazku.

– Słuchamy z niecierpliwością – wtrącił redaktor prowadzący wywiad na żywo.

– Kamera rejestrowała klatka po klatce proces wzrastania rośliny. To znaczy, nie będę zdradzał, z jaką częstotliwością wykonywane były zdjęcia, gdyż jest to swojego rodzaju…

– Tajemnica?

– Tak. Dobrze pan to ujął. Odkryłem, iż nagrywając na specjalnej kliszy filmowej i w pewnych ściśle określonych warunkach kiełkowanie, a następnie dalszy rozwój Phaseolus coccineus L. można zatrzymać jej wzrost. Posuwając się dalej. A mianowicie odtwarzając nagranie wstecz…

– Czyli od końca do początku, jak film video?

– Coś w tym rodzaju. A więc odtwarzając nagranie od końca do początku z tą samą prędkością, co podczas nagrywania, obserwowane nasiona fasoli zaczęły uwsteczniać się.

– Co to znaczy uwsteczniać się?

– Zaobserwowano regres w procesie dojrzewania. Roślina z dorosłego osobnika przechodziła poprzez fazę kiełkowania do postaci nasiona.

– Jeżeli dobrze zrozumiałem – ciągnął dalej reporter – Nagrał pan na taśmę film o rosnącej fasoli. Klatka po klatce z tajemniczą prędkością. Następnie puścił pan to nagranie do tyłu i fasola cofnęła się w czasie? Pozostały tylko ziarenka? Żadnych łodyg i liści, czy tak?

– Mniej więcej tak – odpowiedział Michael.

– Ależ to niebywałe! Powiedziałbym wiekopomne odkrycie o nieograniczonych wręcz możliwościach. Gdy eksperyment się powiedzie, będzie można zapanować nad starością i chorobami. Powstrzymać śmierć.

– Śmierci i chorób raczej nie da się wyeliminować.

– Jak to?

– Powtarzam panu, że mój projekt jest jeszcze w fazie testów. Osiągnęliśmy co prawda pewien skromny sukces, jednak tylko na nasionach Phaseolus coccineus L. Nikt nie wie, jak zachowają się bardziej skomplikowane organizmy. Załóżmy, że na filmie zapisano narodziny zwierzęcia. Ono rośnie, rozwija się i starzeje. Cofamy nagranie i zwierzę młodnieje. Dochodzimy do momentu narodzin. A co w przypadku, gdy nie ma już na świecie rodzica? Jak daleko można odtwarzać film wstecz?

– O tym nie pomyślałem.

– Rozwiązaniem jest rejestracja rozwoju matki. Ale co by się stało, gdyby regres matki nie był idealnie sprzężony z regresem dziecka? Gdyby rodzic odmłodniał wcześniej niż potomstwo?

– Nie mam pojęcia.

– Szczerze mówiąc ja również. Dlatego nie jestem zwolennikiem pochopnej oceny mojego odkrycia. Jest jeszcze wiele pracy do wykonania. A co do pokonania chorób i śmierci, to nie ma gwarancji, że w trakcie ponownego rozwoju zwierzę nie zachoruje po raz drugi.

– Rozumiem… Aczkolwiek życzę samych sukcesów i szybkiego przezwyciężenia wszelkich trudności. Działa pan w imieniu nas wszystkich. Proszę o tym nie zapominać. Ze studia telewizyjnego kanału piątego żegna państwa Ted O'Brien i jego znakomity gość Michael Summerset, pewny kandydat do przyszłorocznej nagrody Nobla w dziedzinie fizjologii. Do widzenia.

– Żegnam państwa…

 

Z biegiem lat Richard Ambrose stał się zamożnym człowiekiem. Obecnie nie napadał na sklepy. Nie musiał zabijać ludzi. Bilans zbrodni, których dokonał był przerażający. W wieku sześćdziesięciu ośmiu lat był sprawcą trzydziestu jeden śmierci, brutalnych morderstw. Zrabował około pięciuset tysięcy dolarów i nigdy nie dał się złapać. Aż do dzisiaj. Policja z San Francisco schwytała go jednak. Po żmudnym śledztwie, wielu umorzeniach i wznowieniach postępowania, wreszcie go dopadli. Proces trwał niespełna pół roku. Ława przysięgłych jednogłośnie wydała werdykt. Winny – usłyszał na sali sądowej pewnego czerwcowego dnia. Miał to gdzieś. Trawił go rak i tak miał umrzeć. Niewiele sobie robił z rozpaczy żon, mężów i dzieci swych ofiar. Nie wykazał cienia skruchy, żadnych wyrzutów sumienia, czy ludzkich odruchów. Zupełnie nic. Banda nieudaczników – myślał w duchu.

Prokurator domagał się maksymalnego wymiaru kary, jaką w stanie Kalifornia jest kara śmierci. Egzekucję zaplanowano na 23 maja 2015 roku w więzieniu stanowym San Quentin nad Zatoką San Francisco. Skazańcowi pozostawiono do wyboru śmierć w komorze gazowej lub zastrzyk z tiopentalu. Ambrose będąc w pełni władz umysłowych poprosił o truciznę. Dzień wykonania wyroku był ciepły i słoneczny. W sali dla świadków zebrało się wielu członków rodzin ofiar Richarda. Zgromadzeni zasiedli w klimatyzowanym pomieszczeniu. Kilka krzeseł skrzypnęło. Nikt nie płakał. Dosyć było już łez wylanych w oczekiwaniu na zadośćuczynienie. Czekali w napięciu. Po kwadransie wprowadzono zakutego w łańcuch na rękach i nogach więźnia. Poruszał się zabawnym drobnym truchtem dzwoniąc kajdankami. Posadzono go na pochyłym krześle w taki sposób, że twarzą zwrócony był w stronę ludzi, którym odebrał bliskich. Po dwudziestu minutach lekarz przystąpił do wtłaczania tiopentalu do ciała Ambrose'a. Wenflon powoli, ale konsekwentnie wypełniał się śmiercionośną cieczą.

– Będziesz umierał sukinsynu nie raz, nie dwa, nie nawet dziesięć razy – szepnął Michael Summerset, który również był świadkiem uśmiercania więźnia w San Quentin – Zabiję cię trzydzieści jeden razy. Dokładnie tyle, ilu zabiłeś ludzi w swym parszywym życiu.

Michael Summerset to syn George'a Summerset'a, którego przed laty Ambrose pozbawił życia strzałem w głowę w nocnym sklepie przy trzydziestej piątej ulicy w San Francisco. Poświęcił młodość na myśleniu o zemście. Skonstruował swą kamerę tylko po to, by grała pierwsze skrzypce w dzisiejszej egzekucji. Udoskonalił ją i zminiaturyzował. Jako genialny i obiecujący wynalazca wystosunkował prośbę do gubernatora stanu Kalifornia, aby ten udzielił mu zgody na prowadzenie badań nad skazańcami. Przecież i tak mieli umrzeć – argumentował. Będzie to znakomity sprawdzian dla cudownego urządzenia, jakim jest kamera Summerset'a. Śmierć złoczyńców może przyczynić się do poprawy życia praworządnych obywateli. Po skończonej egzekucji karetka więzienna przewiozła martwe ciało Richarda Ambrse'a do zlokalizowanego na przedmieściach laboratorium Michaela Summerset'a.

 

* * *

Koniec

Komentarze

Ciekawy pomysł, który chyba nie został do końca wykorzystany. Szczerze mówiąc, czegoś mi zabrakło. Wydaje mi się, że zakończenie nie jest wystarczająco mocne w stosunku do przedstawionej treści (przełomowy wynalazek + seryjny morderca). Stylistycznie wszytstko ok (a nawet lepiej niż ok). Mam tylko pewne wątpliwości co do tego zdania:" Kamera jest w próbnej fazie testów". Moim zdaniem wyraz "próbnej" jest zbędny. Ogólnie: miło się czytało :)

Dziękuję za uwagi. Staram się pisać tak opowiadania, żeby nie były bardzo "nierealne", może to właśnie brak mocnego zakończenia i pewien niedosyt :-)

Zgadzam się z Ranferiel, że pomysł ciekawy, ale nie do końca wykorzystałeś jego potencjał. Pozostał niedosyt.

Pozdrawiam.

Nowa Fantastyka