- Opowiadanie: Wolimir Witkowski - KOSMIKOMIKICZikita 1325

KOSMIKOMIKICZikita 1325

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

KOSMIKOMIKICZikita 1325

– Elfernando! Dlaczego? – spytała zapłakana, biało-czarnowłosa driada stojącego przy niej elfa. – Porke? – zawyła.

– Nie chcę z tobą być, Czikito. Widziałem malowidło w pajęczej sieci. Byłaś na nim z innymi driadami i tam było napisane: „ja i leśne kurwy". Zakłuło mnie to. O tu – wskazał palcem splot słoneczny.

– Ależ mój miły. Mój kochany. Mój najdroższy. Toż to jakiś Płoto Szop wymalował.

– Nie wierzę ci, Czikito. Nie mogę patrzeć już w twe oczy zielone. Widzę wtedy obraz ów przeklęty.

– To na pewno jest spisek uknuty przez Macarenę! Ona chce się dobrać do twojego majątku.

– Taaak. Mój majątek – rozmarzył się elf. – Koniec z nami leśna… driado.

– Tyyyy….. Prąciu mały! Nienawidzę cię! I hate you! Wykasuję cię z grona znajomych na Naszej Polanie. Napiszę wszystkim, że masz małego! I że płaczesz. I… I… I że mnie biłeś. Damski wojak chędożony! Brutal, grzyboman i złodziej! GWAŁCĄ!!!

– Nikt ci nie uwierzy, Czikito. Wszystko rejestruje moja najnowsza pojemnościówka, Żako 1325.

– Pożałujesz! – wściekła się Czikita. – Nie lubię to! – wrzasnęła piskliwie czochrając sobie włosy. Obróciła się na pięcie i poszła, parskając jak wściekła klacz.

 

 

~

 

– Specjalnie se kieckę nową kupiłam. Czaisz? Od Arcy Maniego! Czterysta zielonych za nią dałam! – żaliła się rozwścieczona Czikita swojej koleżance.

– Jaaa. Poka! – poprosiła koleżanka. No to Czikita pokazała, a rudowłosa przyjacióła rozdziawiła swoją małą gąbkę.

– Fajna, nie?

– No. A on co?

– Nic! To ja usiadłam na ściętym dębie… Biedny dąb… Przeklęte orki… Usiadłam na nim, żeby wyeksponować swoje zgrabne przecież nogi.

– I co?

– I nic. Przejął się tym malowidłem cholernym. Odrzucił mnie Priscillo.

– Drań!

– Co ja teraz z sukienką zrobię?

– Ekhe! – kaszlnęła ruda.

– Chyba wystawię ją na iGaju.

 

Wtem z krzaków wylazła zgarbiona, stara baba. Podpierała się krzywą, drżącą w jej dłoni laską, ubrana była w czarną jak otchłań tunikę, a z głowy zwisało jej ledwie kilka długich, szarych włosów.

 

– Ja ci mogę pomóc dziecko – wycharczała do Czikity.

– Idź precz stara muchomorówo! – odpowiedziała zgryźliwie.

– Mam ci ja eliksir, co sprawi, że każdy mąż za tobą w ogień wskoczy – charczała dalej stara baba, nie zważając na obelgi młodej driady. Przylizała swoje cztery włosy i mówiła dalej. – Dam ci go, ale musisz coś dla mnie zrobić.

– A kim ty w ogóle jesteś? Co? I jak masz taki eliksir, to czemu ja za tobą chłopa nie widzę?

– Obiad gotuje, chałupę sprząta i gówna psa z ogródka zbiera. Ja jestem Baba Dżaga.

– Nie wierzę w ten twój cudowny eliksir.

 

Dżaga włożyła dwa palce do ust i gwizdnęła tak, że aż driady głowy skuliły. Potem zaczęła tupać rytmicznie nóżką – „cztery, trzy, dwa, jeden…" – odliczała i z krzaków wyskoczył stylem tygrysa, jakiś ktoś. Zrobił fikołka i wstał jak sprężyna. Wysoki, dobrze zbudowany brunet zasalutował.

 

– Czy czegoś sobie życzysz moja pani? – spytał wiedźmy.

– Nie. Niechcąco gwizdnęłam. Wracaj do domu Klunej.

 

Klunej podszedł do baby, pocałował ją w wielką brodawkę na nosie i wskoczył w krzaki. Driady podniosły swoje szczęki z ziemi.

 

– Co mam zrobić? – spytała Czikita.

– Musisz mi oddać swoje włosy.

– Nie ma mowy.

– Po co ci włosy? Twój Elfernando i tak będzie spełniał wszystkie twoje zachcianki. Dorzucę gratis Wjagrus Postawilus, a tobie włosy i tak odrosną.

– No nie wiem… Co myślisz Priscillo?

 

Priscilli najwyraźniej szczęka znowu opadła, bo siedziała z wywalonym jęzorem na wierzchu i śliniła się jak buldog anielski.

 

– Priscillo! – Czikita szturchnęła koleżankę.

– Taaaak – wymajaczyła ruda, zahipnotyzowana driada, po czym wstała i poszła niewiadomo gdzie.

– Dil! – stwierdziła ta w pasemkach wyciągając rękę do starej baby. Dżaga splunęła obficie na swoją dłoń i podała ją by zapieczętować transakcję.

 

Czikita nie zdążyła się jeszcze dobrze podniecić myślą o jej ukochanym, będącym pod wpływem Wjagrusa Postawilusa, gdy Baba Dżaga wyjęła zza pazuchy obwiązanego sznurkami raka rzecznego. Wiedźma złapała za jeden ze sznurków i pociągnęła za niego, co spowodowało, że szczypce raka zaczęły pracować.

 

– No to do dzieła! – charknęła baba.

 

~

 

– Ciągnij mnie za włosy! – jęczała biało-czarnowłosa Baba Dżaga do Kluneja. – I klapsa!

 

 

~

 

Podniecona, łysa driada, nie mogła doczekać się kiedy wypije swój eliksir. Miała to zrobić o północy, gdy księżyc będzie w nowiu. Czyli już. Ciemno było, że aż strach się bać. Ręce jej się trzęsły i pociły. Przechodziły ją dreszcze i miała gęsią skórkę. Według instrukcji, powinna wypić napój i pójść spać nago, pod gołym niebem, z włosem ukochanego w buzi. Jako że była maniakalną psychopatką, włosy Elfernanda nosiła zawsze przy sobie. Wsadziła je sobie pod język, odkorkowała buteleczkę i wypiła zawartość duszkiem. Ułożyła się do snu marząc o swoim boskim elfie. Rozległo się okropne chrapanie.

 

Obudził ją przyjemny dotyk w miejscu jakiego do tej pory nie znała. Usłyszała również cichy szept. Ten głos jednak znała.

 

– Cześć przystojniaku – szeptała Priscilla.

 

Czikita zerwała się i zobaczyła swoją koleżankę trzymającą ją za sztywne prącie. Nerwowo spojrzała na leżącą obok, pustą buteleczkę z etykietą "Wjagrus Postawilus".

 

– O żesz! – wrzasnęła. – Ale fajnie – dodała po chwili. – Nie przerywaj.

Koniec

Komentarze

Miła, smaczna, mięsista parodja.

PS: Nie uznaję reformy ortograji z 1936 :)

Miłe, lekkie i przyjemne. Tekst "Wykasuję cię z grona znajomych na Naszej Polanie" totalnie mnie rozwalił :)

Zabawne. Lecz także kiczowate. Napisz wyraźniej, że opowiadanie jest na oba konkursy. Nigdzie nie jest napisane, że tak nie wolno. A więc, póki co, wolno.

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

Hej. Dzięki za komenty :)

@rinos To opowiadanie nie jest przeznaczone na żaden z konkursów. Z założenia miał to być miszmasz, ale napisany bez celu (poza ewentualnym rozbawieniem kogoś).

Na Kosmikomikę postaram się napisać coś bardziej "Kosmi". Jest jeszcze sporo czasu.

Co do Fantastycznego Kiczu, to raczej nie będę w tym brał udziału. Chyba, że któreś z moich opowiadań okaże się kiczem wbrew mojej woli :) Wtedy smutek, żal, obżeranie się pizzą i problemy z alkoholem :)

 

Nie wiem, czemu tak piszesz. Kicz to forma dość trudna i wymaga sporej kontroli ze strony autora. Oskarżenie o kicz to nie jest żadne oskarżenie. Czym są filmy Trantino, jężeli nie świadomym kiczem?

Jestem sygnaturką i czuję się niepotrzebna.

Zgodzę się. Sam dałem podobne porównanie przy opowiadaniu Uniza :) Poza tym to opowiadanie jest poniżej 5000 znaków :)

Klasyka, można rzec i zacząć wybrzydzać, ale niech marudzą wieczni malkontenci. Ja, chociaż malkontentem bywam, to przecież nie nałogowym, czego dowodem ten wpis. Pośmiałem się --- a o to W. W. chodziło i za to dziękuję.
Nawet nie wspomnę, jak Pawlak o kole od rowera, że przydałoby się dostawić tu i ówdzie przecinek, a tam i owam --- zlikwidować.

Zacny tekst.
Rzeczywiście, tak jak zauwazył rinos, czasami coś, co przezywane jest przez niektórych kiczem, staje się wyznacznikiem stylu. Dla mnie modelowym przykładem jest Prince i jego muzyka. 
Dlatego konkurs na opowiadanie kiczowate jest moim zdaniem bardzo poważnym wyzwaniem, bo granica kiczu, mimo prostej definicji, jest  bardzo płynna.

I jeszcze raz opowiadanie: zacne :D jak wystawisz na iGaju, to sciągnę na mój iInkunabuł.

Fajne :) Zabawne i przyjemne.

- Nie. Niechcąco gwizdnęłam. Wracaj do domu Klunej. - brakujący przecinek przed "Klunej".

 i poszła niewiadomo gdzie. - powinno być "nie wiadomo".

 stwierdziła ta w pasemkach wyciągając rękę do starej baby. - brakujący przecinek przed imiesłowem "wyciągając".

Podniecona, łysa driada, nie mogła doczekać się kiedy wypije swój eliksir - przecinek przed "kiedy".

Ułożyła się do snu marząc o swoim boskim elfie. - tu znów brakujący przecinek przed imiesłowem - "marząc".

- Cześć przystojniaku - szeptała Priscilla. - przecinek przed "przystojniaku".

Fajne, zabawne, choć pierwszy fragment był chyba, wg. mnie, najśmieszniejszy. Dalej trochę mniej... Zakończenie jakoś mnie nie rozbawiło. Cóż, to była raczej swoista rozgrzewka przed konkursem, jak rozumiem. Wyszło dobrze :)

Największym problemem tego tekstu jest chyba interpunkcja. Nie jest tragiczna, nie jest słaba, ale popełniasz dwa podstawowe błędy. Mianowicie, nie wstawiasz przecinka:

- w dialogu, w wołaczu (patrz np. "Wracaj (...) Klunej"), przed imieniem.  Niby to nic ważnego, jednak w zdaniu "Odrzucił mnie Priscillo" osobiście pomyślałem, iż "Priscillo" to imię elfa. Gdyby było "Odrzucił mnie, Priscillo", wiedziałbym, że driada zwraca się do przyjacióły.

- w zdaniach z imiesłowowym równoważnikiem zdania. Pamiętajmy, że w nich fragmenty zdania ZAWSZE oddzielamy przecinkiem. Taka jest zasada i chyba łatwiej się zorientować w tekście... przynajmniej ja tak mam - brak przecinka w zdaniu np. "Zaklął machając rękoma" mnie osobiście rozprasza. Powinno być "Zaklął, machając rękoma".

Nie piszę tego złośliwie, po prostu, mam nadzieję, że to Ci się jakoś przyda przy pisaniu kolejnego tekstu :)

Pozdr!

Aha, i ocena - czwóreczka.

Dzięki Volthar. Bardzo mi się przyda. Gdyby nie wytykano mi błędów, stałbym w miejscu. Interpunkcja to faktycznie mój bardzo słaby punkt.

Pozdrawiam :)

Nasza Polana i Nie Lubię to - bardzo dobre:)
Sam tekst - ok:)

Zabawne...

bardzo fajny humor :D
szkoda, że tak szybko się skończyło ...
może zrobisz z tego coś na wzór telenoweli w odcinkach podobnej długości? :)
na pewno nie przegapiłbym ani jednego :D

w takim razie czekam niecierpliwie :D

Nowa Fantastyka