- Opowiadanie: psycho_boy - Lot Herkulesa (MASAKRA 2010)

Lot Herkulesa (MASAKRA 2010)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Lot Herkulesa (MASAKRA 2010)

Gigantyczny statek transportowy ociężale płynie przez nieskończoną przestrzeń kosmosu. Ciemna sylwetka kolosa w kilku miejscach rozjaśniona jest czerwonymi punktami, będącymi światłami pozycyjnymi. Na dolnej część dziobu widnieje ogromny biały napis: ‘HERKULES 3’.

Głucha cisza przestrzeni kosmicznej pozostaje niewzruszona na tytaniczną pracę potężnych silników, wyrzucających ze swych gardzieli niesamowite ilości energii, w postaci oślepiających strumieni niebieskiego światła.

W mrocznej, słabo rozjaśnionej kajucie kapitana również panuje cisza… przerywana wyłącznie stukaniem palców po blacie biurka, będącym panelem dotykowym, na którym widnieją czerwone czcionki klawiatury. Siedzący przed nim mężczyzna przerwał wykonywaną czynność, przeciągnął się i utkwił wzrok w holograficznym ekranie. Zastanawiając się czy czegoś nie dodać przeczytał co do tej pory napisał.

 

Data: 15.09.2129r.

Godzina: 22:00

(37 dzień lotu)

Wpis do dziennika Jamesa T. Ripleya, Kapitana gwiezdnego transportowca Herkules 3.

 

Dzisiaj godzinie 02:23, Pierwszy Oficer Stanley Chekov wraz z Drugim Oficerem Harveyem Scottem, z własnej inicjatywy udali się do Bloku ładunkowego C w Module 7. Ich celem było sprawdzenie instalacji pojemników z nieszkodliwym dla ludzi gazem MEZ. Czujniki wykazały wcześniej mały wyciek tej substancji. Niestety jak się później okazało w pojemnikach zamiast MEZ musiało znajdować się zupełnie coś innego. Nieświadomi tego Chekov i Scott szukając wycieku przebywali w bloku C wystarczająco długo by niezidentyfikowana substancja doprowadziła do tragedii.

Tuż po utraceniu z nimi kontaktu udałem się na miejsce w kombinezonie ochronnym, i zabrałem ich do modułu szpitalnego. Robot medyczny X-6 stwierdził zgon Scotta spowodowany niedotlenieniem mózgu, co z kolei było wynikiem totalnego zniszczenia układu dróg oddechowych. Chekov miał więcej szczęścia. Najwyraźniej w przeciwieństwie do Scotta znajdował się znacznie dalej od wycieku. Jego drogi oddechowe również zostały poważnie uszkodzone, ale przy pomocy medycznej aparatury robot X-6 zdołał ustabilizować jego stan. Obecnie Chekov pozostaje nieprzytomny.

Jako jedyny funkcjonujący członek załogi podjąłem odpowiednie środki bezpieczeństwa odnośnie skażonej części statku. Cały Blok C w Module 7, został odizolowany grodziami.

 

Kapitan skończył czytać własny wpis po czym zapisał go, a następnie wysłał w przestrzeń kosmiczną.

-Na ziemi przeczytają to dopiero za dwa tygodnie… No cóż, czas się trochę przespać. – Powiedział do siebie, po czym głośniej dodał – Wyłączyć komputer osobisty.

Holograficzny ekran natychmiast zniknął, a na blacie biurka zgasły czerwone czcionki. Ale kapitan James T. Ripley siedział jeszcze przez chwilę, pogrążając się w rozmyśleniach. Przeżył już 39 lat, z tego 10 na gwiezdnych statkach, i nigdy nie przydarzyło mu się coś takiego. Nigdy…

Popatrzył na ciemny, idealnie gładki blat biurka, w którym ujrzał odbicie swojej zatroskanej twarzy. Nie mógł w niej dostrzec naturalnego dla siebie opanowania ani tym bardziej pewności.

-To jest jakieś szaleństwo! – krzyknął uderzając ręką w swoje mroczne odbicie. – Trzyosobowa załoga, na statku klasy Herkulesa, to jest szaleństwo! Rozumiem urzędasów z korporacji i ich manię oszczędzania, ale załoga powinna składać się minimum z sześciu osób. Zarówno dla zachowania niezbędnego bezpieczeństwa statku, jak i samej załogi. Nie wspominając o podręcznikowej dziewiątce. Ale z tym pogodziłem się już dawno. Nie rozumiem też, dlaczego nasz odlot został tak zaskakująco przyśpieszony… Kiedy do diabła, miałem dokonać dokładnej analizy technicznej statku, skoro nie miałem nawet czasu żeby porządnie się spakować!? Czyste szaleństwo! Czego rezultatem jest śmierć Scottiego, ciężki stan Chekova, no i to, że ja sam stanowię teraz całą załogę Herkulesa.

Zdenerwowany ale też śmiertelnie zmęczony, kapitan wstał od biurka i rzucił się w ubraniu na łóżko. W kajucie przyciemnione światło nadal delikatnie rozjaśniało dominującą ciemność, lecz Ripley zasnął natychmiast. Śnił o najwspanialszej planecie we wszechświecie. O jedynej, niepowtarzalnej Ziemi.

 

Wrzask alarmu przeciwpożarowego wyrwał go z objęć sennych marzeń tak brutalnie, iż przez chwilę nie zdawał sobie sprawy co się dzieje. Przerażony kapitan zeskoczył z łóżka i głośno krzyknął.

-Herkules! Wyłącz ten przeklęty alarm! – statek ponownie opanowała cisza. – Co się stało Herkules?

Przyjemny miękki głos Centralnego Komputera odpowiedział z nieludzkim spokojem.

-Eksplozja, a w jej następstwie pożar. Lokalizacja Moduł 7, Blok C. Sytuacja wymaga interwencji człowieka.

-Wprowadź mnie w szczegóły. Co mam zrobić?

-Instalacja kontrolująca grodzie i systemy przeciwpożarowe została uszkodzona. Niezbędnym do opanowania sytuacji jest ręczne włączenie awaryjnych mechanizmów gaśniczych. Można je uruchomić wyłącznie z panelu kontrolnego, znajdującego się na wschodniej ścianie Bloku C.

 

Kapitan nie tracąc więcej czasu pobiegł do magazynu z odzieżą ochronną i wybrał żółty kombinezon przystosowany do walki z pożarami. Ubierając go poczuł zmęczenie i senność. ‘Zapewne adrenalina zdążyła już opaść’ – pomyślał, po czym zerknął na cyfrowy zegar umieszczony na ścianie. Wskazywał pięć minut po dwunastej w nocy. Oznaczało to, iż Ripley przespał zaledwie jedną godzinę…

Nałożywszy kombinezon wyszedł z magazynu i wsiadł do pobliskiej windy, która zabrała go do Modułu ładunkowego numer 7. Pożar musiał uszkodzić instalację podtrzymywania życia w tej części statku, gdyż puste korytarze zostały zalane czerwienią świateł awaryjnych.

Kapitan zmusił swoje zmęczone ciało do biegu, niewygodny kombinezon z pewnością nie ułatwiał mu tego zadania. Jego stopy zakute w masywne buty uderzały ciężko o podłoże, wywołując głuchy odgłos odbijający się echem wśród pustych korytarzy.

Po forsownym biegu znalazł się naprzeciwko zamkniętych grodzi. Za nimi musiała być wschodnia ściana Bloku C. Zmęczony przystanął i oparł się o ścianę korytarza łapczywie łapiąc powietrze. Czerwień świateł awaryjnych oświetlała jego spoconą twarz. Musiał odpocząć… Chociaż przez chwilę.

Niespodziewanie grodzie zaczął spowijać dziwny lepki dym. Widząc to, kapitan wyprostował się i w zdziwieniu wysilił wzrok. Dym gwałtownie gęstniał, a powierzchnia grodzi ewidentnie topniała. Zdziwiony człowiek nie mógł uwierzyć własnym oczom.

W tej samej chwili, po drugiej stronie grodzie zostały potężnie uderzone. Kapitan usłyszał głuchy odgłos i ujrzał wypukłe odkształcenie. Ponownie nie mógł uwierzyć własnym zmysłom. Po chwili uderzenia zaczęły się powtarzać, a kapitan Ripley nieświadomie począł się cofać do tyłu.

Materiał przystosowany do wytrzymania ekstremalnych temperatur w końcu się poddał. Środkowa część grodzi upadła na podłogę z głuchym mlaśnięciem. Z powstałej dziury o średnicy półtorej metra zaczął buchać dym, zabarwiony na czerwono przez światła awaryjne. W tym samym momencie dobiegł z niej niesamowicie głośny, nieludzki krzyk. Kapitan nie mógł ruszyć się z miejsca. Przerażenie odebrało mu władzę nad własnym ciałem. Nagle z wyrwy wysunęły się trzy potężne, grube macki i oparły się o krawędzie dziury. Następnie istota wyciągnęła się nimi na drugą stronę.

Kapitan chciał krzyknąć, ale nie zdołał wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Stał przed nim przerażający potwór, z wyglądu podobny do ziemskich ośmiornic. Posiadał 6 potężnych, mięsistych macek o długości około 3,5 metra. Wyrastały one bezpośrednio z głowy stanowiącej jedną trzecią całego cielska. Istota oświetlona czerwonym światłem wydawała się czarna, lecz najprawdopodobniej miała trochę jaśniejszą barwę, gdyż kapitan ujrzał łypiące na niego błyszczące, czarne ślepia.

Potwór niespodziewanie stanął na wszystkich odnogach i wydał przerażający krzyk z jamy, znajdującej się na dole głowy wśród wyrastających macek. Serce podskoczyło Ripleyowi do gardła. Pomyślał, że zaraz zwymiotuje. Jakby w odpowiedzi na krzyk, z dziury zaczął się gramolić następny potwór. Na szczęście kapitan odzyskał na tyle przytomność żeby zacząć uciekać tą samą drogą, którą tu przybył.

Biegnąc przez czerwone korytarze obejrzał się przez ramię. Ujrzał za sobą trzy potworne ośmiornice, goniące go na swych potężnych mackach. Ripley gnał co sił w nogach, myśląc tylko o tym żeby się nie przewrócić. Na zakrętach pomagał sobie rękami odpychając się od przeciwległych ścian.

Wybiegając z korytarza wskoczył do windy i nacisną przycisk pokładu pierwszego. Automatyczne drzwi zaczęły się zasuwać. W tym samym momencie, kapitan ujrzał potwora. Ośmiornica biegnąc doskoczyła do windy. Nie mogąc do niej wleźć przez zamykające się drzwi, błyskawicznie uniosła swą jamę do pionu, z której wystrzeliła strumień żrącego kwasu. Obryzgał on kombinezon Ripleya, po czym zaczął go przepalać. Zasuwane drzwi ostatecznie zamknęły się do końca, po czym winda ruszyła w górę. Kapitan bez wahania zrzucił z siebie obryzganą, górną część kombinezonu w obawie, żeby substancja nie przedostała się do jego ciała. Gdy to zrobił poczuł ostrą woń, po czym zaczął gwałtownie kaszleć. Natychmiast zakrył usta i nozdrza wstrzymując oddech. Domyślił się, iż to ten kwas musiał spowodować śmierć Scottiego.

Z rzuconej części kombinezonu ulatniał się lepki mleczny dym. Ripley modlił się, żeby winda dojechała już na pierwszy pokład. Czuł jak płuca palą go od wewnątrz domagając się powietrza. Nie odważył się jednak zaczerpnąć go z zadymionej windy. Liczył każdą sekundę błagając żeby była tą ostatnią.

Widna w końcu zatrzymała się, a drzwi rozsunęły na boki. Kapitan wybiegł z niej jak szalony i zaczął dyszeć łapczywie łapiąc powietrze. Nie zdążył jednak odpocząć dłuższej chwili, gdy usłyszał dudniące odgłosy. Dochodziły z szybu windy.

-Do diabła! – krzyknął zachrypniętym głosem – to te przeklęte potwory. Wspinają się na górę. Idą po mnie…

 

Nie tracąc więcej czasu zaczął biec do modułu szpitalnego. Przemykając korytarzami kapitan miał chwilę żeby zastanowić się nad stanem sytuacji. Doszedł tym samym do zatrważającego wniosku. Jedynym rozsądnym rozwiązaniem było opuszczenie statku i jego…

-Herkules! – Głośno krzyknął nie przerywając biegu – Przygotuj prom Hermes do odlotu i rozpocznij proces autodestrukcji.

-Zrozumiałem – Odpowiedział główny komputer z właściwym sobie spokojem i całkowitą obojętnością na czekającą go śmierć. – Proszę podać kod autoryzujący autodestrukcję.

-Nemezis 999. Nastaw zegar na 20 minut.

-Kod przyjęty. Polecenie przyjęte. – odpowiedział herkules, po czym odezwał się głośny alarm – Do autodestrukcji pozostało 20 minut. Cały personel powinien niezwłocznie opuścić statek.

 

Ripley kierując się do modułu medycznego przebiegał właśnie przez sektor mieszkalny, gdy usłyszał za sobą zachrypnięty głos:

-Kapitanie!

Ripley stanął w miejscu i odwrócił się. Przed sobą ujrzał Chekova, który stał w drzwiach własnej kwatery, przebrany w standardowy mundur. Ledwo trzymał się na nogach.

-Co do diabła? – powiedział kapitan, bardziej do siebie niż do towarzysza. – Właśnie po ciebie biegłem do…

-Obudziłem się godzinę temu – Przerwał mu Chekov. – Herkules zapoznał mnie z sytuacją.

-W takim razie wiesz, że nie mamy czasu do stracenia – w tym samym momencie usłyszeli przeszywający krzyk potworów i dudniące odgłosy ich ‘kroków’.

– Nic nie jest wstanie powstrzymać tych bestii! Idziemy Chekov! Szybko! – wypowiadając te słowa Ripley wziął pierwszego oficera pod ramię, po czym z trudem zaczęli przemieszczać się korytarzem prowadzącym do hangaru z Hermesem. Ripley już wcześniej był kompletnie wykończony, a teraz musiał również dźwigać osłabionego Chekova. Wysiłek stał się nie do zniesienia, ale nie mógł się poddać, gdy byli już tak blisko.

Stalowa wola pomogła kapitanowi pokonać ból i zmęczenie. Dotarli w końcu do hangaru z promem, po czym niezwłocznie zamknęli za sobą potężne grodzie. Kapitan oparł Chekova o ścianę, na której znajdował się sporych rozmiarów tunel wentylacyjny, a sam przyklęknął żeby złapać oddech.

-Jesteśmy uratowani – powiedział zdyszanym głosem Ripley.

-Niezupełnie kapitanie – charcząco odpowiedział Chekov, wyjmując zza pleców pistolet i celując nim w towarzysza. – To znaczy ja jestem uratowany, ale ty za dużo wiesz. Dlatego…

-A więc to tak! Już rozumiem – przerwał mu kapitan – Ty i Scott przemyciliście te istoty na pokład. Prawdopodobnie na polecenie korporacji, która wiedziała, że ja nigdy bym się nie zgodził na nieautoryzowany transport obcych form życia. Stąd też te braki w załodze… Im mniej ludzi tym lepiej.

-Dokładnie! Korporacyjni wiedzieli, że nie masz jaj. Dlatego teraz zginiesz

Chekov wymierzył pistolet w głowę kapitana i gdy zaciskał palec na spuście, z wentylatora za jego plecami wyskoczył potwór. Rzucił się na zdrajcę, obejmując go mackami. Chekov okropnie wrzeszcząc upuścił pistolet, który upadł pod nogi kapitana. Ośmiornica wydając przerażający krzyk uniosła swoją ofiarę i brutalnie rozdarła ją nad sobą. Krew zbryzgała wszystko wokół łącznie z przerażonym Ripleyem, który poodnosił właśnie pistolet Chekova. Kapitan bez namysłu uniósł broń, szykując się do strzału. Powstrzymał się jednak w ostatniej chwili. Zbryzgany krwią Ripley przyglądał się okropnej ciemnozielonej ośmiornicy. Potwór zamiast go zaatakować pożywiał się ciałem Chekova wydając obrzydliwe mlaskanie. Nie zwracał przy tym najmniejszej uwagi na kapitana. Człowiek niczym w transie przyglądał się tej niesamowitej istocie jeszcze przez chwilę, po czym odwrócił się i bez pośpiechu wsiadł do Hermesa.

Ripley uruchomił silniki promu, zdalnie zdekompresował hangar po czym otworzył potężne grodzia prowadzące na zewnątrz. Nie zwlekając dłużej, nacisną na konsoli przycisk startu i wyleciał w przestrzeń kosmosu rozjaśnioną niezliczoną ilością gwiazd.

Hermes oddalał się od gigantycznego statku z niesamowitą prędkością. Kapitan siedząc na fotelu pierwszego pilota, słyszał dochodzący z pokładowego interkomu głos Herkulesa odliczającego ostatnie sekundy. Ripley nie mógł powstrzymać emocji. Spędził na tym statku kilka dobrych lat. Łza zakręciła mu się w oku, po czym nacisną przycisk interkomu i powiedział ze smutkiem.

-Żegnaj Herkules. Będzie mi ciebie brakowało.

W głośniku odliczanie ucichło, a Centralny Komputer odpowiedział.

-Żegnam Kapitanie. Mi również będzie Pana brakowało… 3, 2, 1, 0…

Potężna eksplozja unicestwiła gigantyczny statek, ale zimna przestrzeń nieskończonego kosmosu pozostała niewzruszona, na to nieistotne dla niej wydarzenie.

 

Koniec

Komentarze

OK, do konkursu.

Do wszystkich czytających.

Proszę o wyrozumiałość, gdyż przedstawiłem tutaj pracę napisaną na brudno. Niestety nie zdążyłem przepisać jej na czysto. Po prostu nie miałem czasu.

Ho! Ho! Ale ktoś się mocno zdenerwował moimi komentarzami w Hyde Parku! Aż zmotywowało to tę osobę do odszukania mojego opowiadania i wstawienia, z ulgą porównywalną tylko to orgazmu, oceny 1. W ten sposób moja średnia z 6 spadła do 3.5... Niech no ja się tylko dowiem, kto to zrobił to poopcinam tej osobie palce u rąk i zrobię sobie z nich słone paluszki do zagryzania przy piwie.

czerwonymi punktami, będącymi światłami pozycyjnymi - ymi, ymi,ymi - błąd stylistyczny;
jedyny funkcjonujący członek załogi - funkcjonujący (lub nie) to może być toster;
pozostaje niewzruszona na tytaniczną pracę - pozostaje niewzruszona tytaniczną praca;
W mrocznej, słabo rozjaśnionej kajucie - "w mrocznej, słabo rozjaśnionej, naprawdę kiepsko oświetlonej, niewystarczająco jasnej kajucie" - byłoby bardziej dobitnie;
Na ziemi przeczytają to - chodzi o planetę, więc powinno być "na Ziemi";
pogrążając się w rozmyśleniach - w rozmyślaniach;
uderzając ręką w swoje mroczne odbicie - czasem miewam np. zmęczone oblicze po weekendzie; gdybym miał mroczne oblicze - pewnie też co jakiś czas bym mu przyłożył, tak na wszelki wypadek;
przyciemnione światło nadal delikatnie rozjaśniało dominującą ciemność - masz słabość do tych efektów oświetleniowych...;
Ubierając go poczuł zmęczenie - ubierając się albo zakładając go;
nieświadomie począł się cofać do tyłu - dzięki Bogu, że nie począł świadomie cofać się do przodu - dopiero by było nieszczęście...!;
półtorej metra - półtorej strony temu powinienem był przestać to czytać; półtora metra;
Istota oświetlona czerwonym światłem wydawała się czarna, lecz najprawdopodobniej miała trochę jaśniejszą barwę, gdyż kapitan ujrzał łypiące na niego błyszczące, czarne ślepia - brak związku przyczynowo - skutkowego; jest jaśniejsza, bo ma czarne ślepia? To jakaś szczególna korelacja u tego gatunku...?;
nacisną przycisk - nacisnął;
uniosła swą jamę do pionu, z której wystrzeliła strumień żrącego kwasu - czyli wystrzeliła kwas z pionu - sprytnie! Aha - pion jest rodzaju męskiego;
-Do diabła! – krzyknął zachrypniętym głosem – to te przeklęte potwory. - "Do diabła! To te przeklęte, brzydkie, złe, niegrzeczne potwory!" - każdy by tak krzyknął w jego sytuacji;
nie jest wstanie - w stanie;
-A więc to tak! Już rozumiem – przerwał mu kapitan – Ty i Scott przemyciliście te istoty na pokład. Prawdopodobnie na polecenie korporacji, która wiedziała, że ja nigdy bym się nie zgodził na nieautoryzowany transport obcych form życia. Stąd też te braki w załodze… Im mniej ludzi tym lepiej. - im bardziej łopatologiczne wyłuszczenie intrygi - tym gorzej;
Korporacyjni wiedzieli, że nie masz jaj. Dlatego teraz zginiesz - i zostaniesz pierwszym kastratem zabitym przez Kosmiczny Spisek;
który poodnosił właśnie pistolet - podnosił;
potężne grodzia - grodzie;
nacisną na konsoli przycisk - nacisnął;
nacisną przycisk interkomu - j.w.; chyba, że jest tam ktoś, kto naciska bez przerwy różne przyciski, wyręczając w tej upierdliwej czynności bohaterów pierwszoplanowych;
Potężna eksplozja unicestwiła gigantyczny statek, ale zimna przestrzeń nieskończonego kosmosu pozostała niewzruszona, na to nieistotne dla niej wydarzenie. - podobnie, jak niewzruszeni pozostali czytelnicy po zaznajomieniu się z tym opowiadaniem.

Bardzo słaby tekst.
Czyta się topornie, mnóstwo błędów, pomysł całkowicie wtórny (chyba, że jesteś uczniem gimnazjum).
Łopatologiczne zakończenie jest idealnym dopełnieniem słabego wstępu i złego rozwinięcia.
O losowo wstawianych znakach interpunkcyjnych przy tej ilości innych błędów - nie wspomnę.
Publikowanie brudnopisu świadczy o braku szacunku dla czytelników lub jest próbą ukrycia poważnych braków warsztatowych, w tym ortograficznych i stylistycznych.

Idź w pokoju i nie pisz więcej.
Są inne kreatywne zajęcia.

Pozdrawiam.

-Sprawdź znaczenie słowa ‘Funkcja’.

-Czepiasz się literówek... Gratulacje! Jeeeezzzzu… Co za koleś! AHAHAHAH! Brawo! HAHAAHA!

-Jeśli osoba widzi odbicie swojej zmęczonej, smutnej, zdenerwowanej twarzy, w czarnym błyszczącym przedmiocie - nie będącym lustrem, który dodatkowo nadaje odbiciu mrocznych cieni, to można powiedzieć, iż to odbicie jest mroczne.

-No i co związku z tym, że mam słabość?

-Masz problemy z myśleniem abstrakcyjnym? Jeśli pomieszczenie oświetlone jest słabym czerwonym światłem, to ciemne kolory wydają się być czarne, ale przy zestawieniu ich z faktyczną czarną barwą można je od niej odróżnić.

-Aha, czyli nie rozumiesz zdania. Już tłumaczę. Kwas został wystrzelony z jamy, która została uniesiona do pionu.

-Prawdopodobnie właśnie tak ktoś by krzyknął. To, że ty, w takiej sytuacji, powiedziałbyś na przykład: ‘Ale piękna pogoda’, albo ‘ciekawe co dzisiaj będzie na obiad’, nie ma tutaj najmniejszego znaczenia.

-To wytłumaczenie, zamieściłem z myślą o ludziach mniej inteligentnych, którzy nie mogliby dojść do odpowiedniego wniosku - dlaczego Chekov zamierzał zabić Kapitana.

-Pomysł nie miał być oryginalny. Może nazwisko głównego bohatera coś ci powie… jeśli nie, to wpisz sobie w Google: Ellen Ripley

-Jeśli uważasz to za brak szacunku, konkretnie do twojej osoby, to proszę bardzo.

-Oczywiście, są. Ale twoje marudzenie nie zalicza się do nich.

-Idź i nie marudź więcej.

Poczułeś się lepiej?
To dobrze.
Pozwól więc, że odpowiem ci w twoim stylu (może wtedy dotrze):
<psycho boy mode on> Oojeeej, dziecko się obraziło, buuu....
Chodź tu, chłopczyku, wujek pocieszy, utuli, da cukierka i powie, że tak naprawdę jesteś geniuszem, tylko ten zły, głupi, okropny świat się jeszcze na tobie nie poznał.
Tak mi przykro, masz tu ołowianego żołnierzyka...
HAHAHA, co za koleś, Jeeezuuu, brak mi słów! HAHAHAHA!!!
Jeśli nie umiesz z godnością przyjąć merytorycznej krytyki, to możesz ewentualnie pokazywać swoje teksty mamie/ siostrze/ chomikowi/ pani od przyrody (pani od polskiego - niekoniecznie), natomiast zdecydowanie nie powinieneś ich publikować na tym portalu.
Ludzie naprawdę zdolni, świetnie piszący - po wielekroć musieli się tu zmierzyć z dużo ostrzejszą krytyką.
I wiesz co? Nie uwierzysz! - dziękowali za nią.
A wiesz dlaczego...? Bo są DOJRZALI EMOCJONALNIE.
Sprawdź w ilustrowanym słowniku dla dzieci znaczenie słów: "grafomania", "megalomania", "psychoza" oraz wyrażenia "konstruktywna krytyka". Aha, i - koniecznie! - "kultura osobista".
I przestań się dalej ośmieszać.
Cokolwiek napiszesz - nie zmieni to faktu, że powyższe opowiadanie jest po prostu bardzo słabe.
Powinieneś być wdzięczny, że komukolwiek chciało się je przeczytać i skomentować. <psycho boy mode off>
Pozdrawiam.

Zawsze jestem zadowolony z merytorycznej krytyki od inteligentnej osoby. Niestety, to co ty zaprezentowałeś jest szczytem głupoty i zawiści. Jeśli chcesz być chociaż trochę traktowany poważnie, to zacznij myśleć. Bo wytykanie komuś literówek, albo strzelanie sobie w stopę poprzez dawanie dowodów na niezrozumienie przeczytanego tekstu, jest po prostu żałosne.

Twój ‘psycho mod’ niczym nie różni się od twojej ‘merytorycznej’ krytyki, którą zaprezentowałeś wcześniej. Natomiast z całą pewnością różni się od mojego stylu rozmowy, gdyż ja wykorzystuje racjonalne i logiczne argumenty. To było doprawdy przezabawne… no dobra, nie było to w najmniejszym stopniu zabawne. To było żałosne. W każdym razie, sądziłem, iż chociaż w minimalnym stopniu będziesz wstanie sparodiować mój styl wypowiedzi, ale ty, napisałeś kolejną wypowiedz w swoim ‘stylu’. Jeszcze raz powtarzam, to było żałosne…

Może nie zauważyłeś, bo z pewnością masz trudności z czytaniem ze zrozumieniem, ale ja nie bronie swojego opowiadania. Ja tylko wytykam ci twoje infantylne zachowanie.

Czepiając się literówek ośmieszyłeś się do granic możliwości. Mówię ci to, bo może samodzielnie nie jesteś wstanie tego zauważyć.

Nie muszę być wdzięczny, gdyż nikogo nie prosiłem o przeczytanie mojego opowiadania. Gdybyś był chociaż trochę tak inteligentny jak jesteś bezczelny, to może byś to zrozumiał. A, i jeszcze jedno. Jeśli nie chcesz to po prostu nie czytaj tego co piszę – zarówno opowiadań jak i komentarzy.

Jeszcze jedno. Miałem o tym nie wspominać, ale cóż… Masz poważane problemy z myśleniem abstrakcyjnym. W swoich komentarzach wielokrotnie dawałeś tego dowód.

Nie pozdrawiam, gdyż nie jestem tak zakłamanym hipokrytą jak ty.

Ps

Jeśli uważasz swoją krytykę za merytoryczną, to są trzy możliwości:

1 – Jesteś bezczelny i przy tym cyniczny, a twoim jedynym celem była zemsta.

2 – Jesteś mało inteligentny i wydaje ci się, że twoja krytyka była merytoryczna

3 – Robisz sobie jaja.

A ta zemsta to za co, jeśli wolno spytać?

PS. Opublikowanie opowiadania na portalu takim jak ten jest równoważne z zaproszeniem do czytania go.

PS' Wytknąłem ci głównie błędy ortograficzne i stylistyczne oraz ogólny poziom literacki. Owszem, literówki także, ponieważ ich ilość świadczy o kompletnym brau korekty przed opublikowaniem opowiadania.

PS'' Masz rację, kultura osobista uniemożliwia mi podrobienie twojego napastliwego stylu wypowiedzi.

PS''' Mógłbyś podać swoją definicję merytorycznej krytyki?

PS'''' Odrobina dystansu do własnej osoby jeszcze nikogo nie zabiła, polecam.

Mimo wszystko - pozdrawiam :)

Aha, wyrażenie "jeszcze raz powtarzam" jest niepoprawne, podobnie jak "schodzić na dół" lub "cofać się do tyłu"; powtarza się z definicji jeszcze raz, nieprawdaż? :)
Natomiast pisanie inwektyw w stylu: "jesteś mało inteligentny/ masz problemy z myśleniem abstrakcyjnym/ jesteś żałosny/ masz problem z czytaniem ze zrozumieniem/ ośmieszyłeś się do granic możliwości" jest baaardzo dalekie od tak bliskiej ci postawy człowieka inteligentnego. Świadczy natomiast o niemożności sformułowania rzeczowych kontrargumentów.
Spróbuj uwierzyć: twój tekst naprawdę nie jest ani specjalnie skomplikowany, ani błyskotliwy. Średnio rozgarnięty pięciolatek by go zrozumiał.
Jakie dzieło stworzyłeś - takie masz.
Niestety - nie broni się na żadnej płaszczyźnie.
Miłego wieczoru :)

-Wolno spytać. Ta zemsta jest za moje wypowiedzi w Hyde Parku.

-Najwyraźniej nie wiesz co znaczy słowo ‘zaproszenie’. Ale jestem wyrozumiały, dlatego kolejny raz spróbuję wytłumaczyć ci zawiłe realia otaczającego cię świata. Zrobię to na podstawie analogii. Autor, który napisał książkę, która została wydana przez jakieś tam wydawnictwo, znajduje się w sklepie. Czy to jest równoznaczne z  poproszeniem kogoś do przeczytania tej książki? Odpowiedzią na to trudne pytanie jest: Nie.

 

-Właśnie o tym mówiłem. Prawdopodobnie nie zdajesz sobie z tego sprawy ale:

a) Zamieściłem opowiadanie na brudno

b)W amatorskich pracach literackich należy zwracać uwagę na fabułę, logikę, założenia, pomysłowość, klimat. Natomiast gramatyka, stylistyka i ortografia powinny być traktowane z przymrużeniem oka. Pisarz – amator, nie ma opłacanych ludzi, którzy łamią tekst, poprawiają za niego literówki, stylistykę czy gramatykę. Z tych powodów  twoja ‘krytyka’ jest po prostu żałosna - i całkowicie bezwartościowa.

 

 

-‘kultura osobista uniemożliwia mi podrobienie twojego napastliwego stylu wypowiedzi.’ – Ten cytat dowodzi ponad wszelką wątpliwość, iż jesteś żałosnym hipokrytą, próbującym w nieudolny sposób zamaskować swoje niepowodzenie.

 

-Merytoryczna krytyka powinna być:

a) Obiektywna – każdy powinien się starać o jak największą obiektywność.

b)Przemyślana

c) Logiczna

d) Powinna rozpatrywać wszystkie (większość) aspekty. Czyli nie powinna skupiać się wyłącznie na stylistyce, gramatyce czy ortografii. Gdyż jest to tylko zapis fabuły.

 

-Mam 1000 razy więcej dystansu do siebie niż ty. Udowodniłem to już wielokrotnie, zarówno w rozmowach w Hyde Parku jak i w komentarzach pod moim opowiadaniem.

 

-Mylisz się. ‘Powtarzać się’ można wielokrotnie. Dlatego dodając ‘Jeszcze raz’, kładzie się nacisk, na to, iż zrobiło się to któryś raz z kolei – a nie, że powtórzyło się to dopiero drugi raz.

 

-To nie są inwektywy lecz stwierdzenia konkretnych faktów. Jeśli to ci się nie podoba, nie znaczy to od razu, iż te fakty są fałszywe – niezgodne z rzeczywistym stanem rzeczy. I zapewniam cię, nie używam tych faktów jako argumentów. Staram się wyłącznie pokazać ci jak żałośnie się zachowujesz. Po co? Po to, żebyś mógł to zmienić.

 

-No popatrz… Ja też uważam moje opowiadanie za dość proste – nieskomplikowane. I w czym problem? A, jeszcze jedno. Zdecydowana większość pięciolatków nie potrafi czytać. Ale mogłeś nie zdawać sobie z tego sprawy. Przecież to jest tylko kolejny fakt związany z rzeczywistością, która cię otacza… Natomiast jeśli miała to być wypowiedz ironiczna, to powinieneś napisać: ‘Każde dziecko w zerówce/ w pierwszej klasie zrozumiałoby twoje opowiadanie’.

Zabawny z ciebie człowieczek :)

Jeśli ja jestem zabawny, to ty jesteś komicznym krasnoludkiem :(

Komentarze dużo bardziej wciągające niż opowiadanie. :)

Nowa Fantastyka