- Opowiadanie: CesarzowaMordoru - Biała plama

Biała plama

Opowiadanie luźno nawiązuje do wierzeń Polinezji. 

 

Opowiadanie uczestniczy w konkursie „Na krawędzi pojmowania” projektu Zapomniane Sny: https://www.zapomnianesny.pl

 

Jeśli podoba Ci się ta inicjatywa, rozważ darowiznę na stowarzyszenie Mudita: https://stowarzyszeniemudita.pl, które pomaga rodzinom osób z niepełnosprawnościami.

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Biała plama

Bogini Hina spotkała się z nimi w klubie. Różowe światło pulsowało wespół z muzyką, bezwstydnie ślizgało się po odsłoniętej skórze, gładziło tatuaże. Zapach deszczu i świeżej ziemi, który wniosła ze sobą, utonął w duchocie oddechów i dymu.  

Była ich garstka, pięciu, może sześciu. Wysocy i poważni, z myślami starannie zwiniętymi za jednakimi twarzami. Na stole przed nimi tłoczyły się na wpół opróżnione szklanki, blat przed nią był pusty. Nie mogła sobie pozwolić nawet na chwilę nieostrożności. W każdej, nawet najbardziej niewinnej uprzejmości mógł kryć się jad.

– Tak musi być, Hino. Nie zatrzymasz czasu.

Było ich pięciu, może sześciu, ale mówił tylko jeden z nich. Ten miał krawat w żałobnej czerni, a duże zęby co rusz błyskały między wyschniętymi wargami. Położył dłonie na blacie, rozsuwając szklanki. Część spadła ze stolika, trzask tłuczonego szkła utonął w dudnieniu muzyki. Jego wzrok objął ciało Hiny, przeniknął przez ubranie. Zadrżała, przycisnęła ramiona do boków.

– Nie dostaniesz ich – powtórzyła, głos zabrzmiał krucho, nie przebił monotonnego dudnienia. Na twarzach mężczyzn mignęła pobłażliwość.

– To wszystko na nic, Hino. Pararaiha już za długo była pozbawiona dobrodziejstw cywilizacji. My musimy ją odkryć. Ta biała plama na mapach nie wygląda stosownie.

– Dobrodziejstw? – zaśmiała się, odrzuciła głowę do tyłu w wymuszonej swobodzie. Ciemne włosy zafalowały, rozświetlane toksycznym różem. – Chorób i pieniędzy?

– Zachowujesz się samolubnie. – Mężczyzna złączył palce w piramidkę. Zalśniły złote pierścienie i ciężki zegarek. – To poszerzenie horyzontów.

– Każecie im się wyrzec własnego dziedzictwa.

– Damy im wybór. Są teraz jak dzieci, dla których Pararaiha i ty jesteście całym światem. Bezrefleksyjnie powielają losy rodziców i umierają, nie wiedząc, że można inaczej.

– To żaden wybór. – Splunęła. – Nie obchodzą was ludzie, tylko moje dary, które im wydrzecie i własne śmieci, które wciśniecie im w zamian.

– Trzeba zapłacić, by dołączyć do reszty. W ostatecznym rozrachunku tak wiele na tym zyskają. – Mężczyźni pochylili się nad stołem, sięgając ku niej cieniami. – Wszyscy bogowie okolicznych wysp dostrzegli naszą rację i ich ludy na tym skorzystały. Spójrz na Kaingę. Mają własną fabrykę, a telewizja odbiera tam aż trzy kanały. Są częścią wielkiego świata.

Tumatauenga, pan Kaingi, zawarł z nimi układ. Pozwolił im dotrzeć do Kaingi, wtłoczyć ją w ich formę, za co nagrodzili go tytułem patrona wyspy i adnotacją w Słowniku folkloru. Spalili jego koronę z piór i włócznię, zmienili imię, by łatwiej ująć je ich literami. Teraz nawet na Kaindze mało kto pamiętał, jak niegdyś brzmiało.

– Po moim trupie – wycedziła. Mężczyzna zaśmiał się, odgryzł końcówkę cygara. Zamigotał płomień zapalniczki.

– Cóż, Hino, mam nadzieję, że żartujesz. Bogów trudno zabić, ale nie jest to niemożliwe. – Wydmuchnął jej dym w twarz. Smród drapał w nosie, zaciskał gardło, dusił. Mężczyźni zaśmiali się, gdy zaniosła się kaszlem.

***

Statki odkrywców wyruszyły. Hina długo modliła się, skulona na plaży. Wzywała Tawhiriego, pana burz i Tangaroę, władcę oceanu. Nie odpowiedzieli jej, a może wcale nie usłyszeli jej próśb. Może mężczyzna i jego towarzysze zdążyli już ich otruć.

Po raz ostatni obeszła Pararaihę, zapachem deszczu okręciła się wokół jej mieszkańców, swoich dzieci, szczęśliwie nieświadomych problemów zewnętrznego świata. Musi ich przed nimi ochronić, opóźnić wyrok choć o pokolenie. Jej ostatni dar.

Z każdym krokiem cząstka niej wnikała w ziemię, z której powstała, uciekała ku chmurom, które dały początek jej myślom, roztapiała się w słonej wodzie krążącej w jej żyłach. Z każdym krokiem oddawała część pamięci, część mocy, część świadomości. Pożegnała promienie słońca rozgrzewające skórę, smak dojrzałych owoców, ptasi śpiew w szeleście liści. Na koniec pożegnała własne imię. Taka była cena za odwleczenie nieuniknionego.

Mężczyzna nie mylił się, mówiąc, że bogowie mogą umrzeć.

Pod gwiazdami rozpętała się burza. Niszczycielskie podmuchy ominęły Pararaihę, ale zatopiły statki odkrywców. Rankiem po żywiole pozostało wspomnienie, delikatny zapach deszczu, ostatnie smugi świadomości Hiny roztapiające się w słońcu.

Pozostało coś jeszcze. Niewielka skrzynka niesiona bezmyślnymi falami, z obcymi literami wypalonymi w drewnie. Niedługo dotrze do brzegu Pararaihy, zostanie znaleziona. Ktoś przejedzie palcami po obcych znakach, wyjmie ze środka dziwny, ciężki przedmiot z nieznanego materiału, przybyły z nieistniejącego miejsca. Wkrótce potem rozlegnie się pierwszy strzał. 

Koniec

Komentarze

Ładne, choć żal poświęcenia Hiny. Rozumiem, że nawet jednego pokolenia nie uratowała.

Życzę powodzenia w konkursie

Trochę naiwne w apologii “ekologizmu”, ale za to ładne. I porządnie napisane.

Się mi podobało :).

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Szkoda mądrej bogini. Ładne, ale smutne. Powodzenia w konkursie. :(

Milis, 

cieszę się, że Ci się podobało, dzięki :) 

 

Staruch, 

dzięki za docenienie i punkcik ;) o widzisz, nie patrzyłam na to w kontekście ekologii, raczej miałam gdzieś z tyłu głowy koncepcję ewolucjonizmu kulturowego (cokolwiek przestarzałą), może trochę Arkadii :D 

 

Koalo

cieszę się, że trafiłam w Twój gust :) 

E.

Hej, CesarzowoMordoru!

 

Twój tekst pasowałby idealnie, jako jedna z retrospekcji w pierwszym sezonie Amerykańskich Bogów (całkiem udany serial na podstawie książki Gaimana). Znaków mało, a treści i klimatu cała masa. Bardzo udany tekst i tylko Hiny trochę szkoda :)

 

Pozdrawiam, życzę powodzenia w konkursie i klikam do biblio :) 

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Impresyjny klimat z aranżem gęstym od szlochów i westchnień. I jeszcze szkatułka, która nie jest jak “list w butelce”. Na pewno może się podobać. 

Powodzenia :)

Nic nie wiem o wierzeniach Polinezyjczyków, ale Białą plamę czytało się dobrze, bo porządnie napisana, a i przesłanie okazało się czytelne.

 

– Do­bro­dziejstw? – Za­śmia­ła się… → – Do­bro­dziejstw? – za­śmia­ła się

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi.

Tu znajdziesz wykaz czasowników dla didaskaliów dialogowych.

 

– To żaden wybór – splu­nę­ła.– To żaden wybór.Splu­nę­ła.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jeszcze nigdy nie czytałem opowiadania osadzonego w mitologii Polinezji, chyba potrzebuję ich więcej. Treściwe opowiadanie ze smutnym, choć pięknym przesłaniem. Miło się czytało, powodzenia w konkursie ;) 

Kilkukrotnie próbowałem się zarejestrować, żona raz spróbowała – oto jestem Sanderką.

Ładny klimat, dobrze napisane, przyjemne spotkanie z mitologią Polinezji.

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

cezary_cezary, 

Dzięki za polecenie i za bardzo miły komentarz. Co prawda serialu nie oglądałam, ale książkę cenię wysoko, zwłaszcza retrospekcje :) 

 

Xawery, 

cieszę się, że Ci się podobało

 

regulatorzy, 

o, dzięki wielkie za wyłapanie. Już poprawione :) cieszę się, że Ci się podobało

 

Sanderko, 

dziękuję za bardzo miły komentarz :) 

 

SzyszkowyDziadku, 

cieszę się, że Ci się podobało, jestem wdzięczna za polecenie :) 

E.

Bardzo proszę, Cesarzowo. Miło mi, że mogłam się przydać. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Z początku nie byłem do końca przekonany do obrazu “złych gości”, ale kupił mnie klimat końcówki. Wizja bogini bardzo mi przypadła do gustu. Przykre jest to “odwlekanie nieuniknionego” – postęp cywilizacyjny jawi się tutaj nieco jak katastrofa naturalna, której nie można powstrzymać. Wszak jeśli ten huragan nas ominie, to w kolejnym sezonie przyjdzie następny. Kwestia czasu. 

devil

Ładne to. Odcięta społeczność jak Sentinel Północny, chroniona przed dobrodziejstwami cywilizacji, dostaje artefakt z nieznanego świata i “cywilizacja”, choć niechciana, wdziera się do niej pod postacią narzędzia śmierci. Klikam i pozdrawiam serdecznie :)

Q

Known some call is air am

Crucis, 

Cieszę się, że Ci się podobało :) 

 

Yantri, 

wink

 

Outta Sewer, 

Cieszę się, że trafiłam w Twój gust, również pozdrawiam :) 

 

Milis, Outta Sewer – bardzo dziękuję za polecenie do biblioteki, udało się :D 

E.

Nauczyłem się słowa czy dwóch po maorysku, a lubię, gdy opowiadanie ma wartość edukacyjną :) Przygnębiające, ale ładne. Wiem, powtarzam za innymi komentującymi, ale to słowo dobrze tu pasuje i nie znaczy “mniej, niż dobre”! Pozdrawiam!

Reinee, 

dzięki za miły komentarz :D I widzę wyłapałeś moje radzenie się Google’a Translatora blush

E.

Ciekawy tekst. I faktycznie smutny – koniec końców nawet bogowie okazują się bezradni wobec globalizacji i współczesnych ludzi.

 

Ciekawy punkt widzenia – nie pamiętam w czym (może “Eternals”?, ale widziałem podobną scenę, w której działania jak Twojej bohaterki zostały przedstawione jako raczej złe, wynikającej z pragnienia władzy, posiadania sług, którzy odeszliby, gdyby mieli wolny wybór. Tu bohaterka jest dobra, ale czy na pewno? Twój tekst nie pokazuje na czym opiera się oddanie tubylców bogini, ale chyba nie na świadomym wyborze, skoro bogini musi pozbawić ich choćby możliwości wyboru. Oczywiście, dla ich dobra.

 

Najciekawszy, IMHO, jest motyw poświęcenia, wnosi głębię w motywy. Skoro jest do niego zdolna, dlaczego nie będzie dobra do końca i nie pozwoli swojemu ludowi na wolne decydowanie o sobie? Jeśli jest tyranem, dlaczego się poświęca?

Może to po prostu typ nadopiekuńczy? smiley

 

Jak widać, tekst skłania do poświęcenia mu kilku chwil na pomyślenie smiley

The KOT

Eldil, 

dzięki za podzielenie się przemyśleniami :) 

 

E.

Nowa Fantastyka