- Opowiadanie: dawidiq150 - Nowi właściciele

Nowi właściciele

Opowiadanie uczestniczy w konkursie „Na krawędzi pojmowania” projektu Zapomniane Sny: https://www.zapomnianesny.pl

 

Jeśli podoba Ci się ta inicjatywa, rozważ darowiznę na stowarzyszenie Mudita: https://stowarzyszeniemudita.pl, które pomaga rodzinom osób z niepełnosprawnościami.

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Nowi właściciele

 Kierowcy, jadący w nocy szosą przez wieś Dąbrówka Leśna, dziwili się, gdy mijali krowę podążającą poboczem. Zastanawiające było, że zwierzę jest samo i trzyma się boku drogi, jakby świetnie zdawało sobie sprawę z tego co robi.

Krowa, jak się potem okazało, pokonała osiem kilometrów, od swojego pastwiska, do mostu i spadła ze zbocza, ku drodze biegnącej niżej.

Sturlała się, łamiąc wszystkie cztery nogi, lecz nie skręcając sobie karku. Ostatecznie wylądowała w rynsztoku, ale żyła. Gdy funkcjonariusze zajmujący się takimi przypadkami, parę godzin później przybyli na miejsce wypadku, zdecydowano się ją dobić. Wszczęto dochodzenie, kto nie upilnował krowy.

Niedługo okazało się, że właściciel zaginął.

 

&&&

 

Żona Marka Nowaka i dwójka jego dzieci, bardzo martwili się, gdy mężczyzna nie wrócił na noc. W końcu kobieta zadzwoniła na policję.

Wszczęto poszukiwania. Znalazł go rano sąsiad.

– Leży bez życia na pastwisku. A obok niego jest wielki kamień, który musiał spaść z nieba. To chyba najprawdziwszy meteoryt. Oj, coś czuję, że nasza wieś stanie się sławna – relacjonował policji.

Nie do końca było tak, jak powiedział rolnik. Marek Nowak żył, ale kompletnie nie kontaktował, jakby był w śpiączce. Zabrano go do szpitala. Natomiast, niedługo przyjechała grupa specjalistów, by obejrzeć meteoryt.

Zabezpieczyli teren, od miejsca gdzie kamień spadł i przeorał na łące kilkunastometrowy dół. Przybyli też przedstawiciele mediów, łaknący sensacji.

Nie trzeba było być geniuszem, by pojąć, że to co się przydarzyło Markowi Nowakowi i dziwne zachowanie krowy, miało związek z meteorem. Był to jednak, jak się potem okazało, odosobniony przypadek.

Kamień miał wielkość niewielkiego domu, był czerwono-żółty i porowaty. Z tych porów wydostawała się dziwna, różowa ciecz, o konsystencji żywicy. Jednak szybko spływała i wsiąkała w ziemię. Naukowcy pobrali od razu jej próbki i zaczęli badać. Po przyjrzeniu się dziwnej cieczy pod mikroskopem, odkryto że są w niej jakieś nieznane dotąd organizmy.

Wiadomość obiegła momentalnie cały glob. Powołano sztab najlepszych naukowców, nie tylko z Polski, którzy zaczęli badać meteoryt.

Jakież było zdumienie wszystkich, gdy po rozłupaniu go, w środku znaleziono elektroniczne urządzenie, wielkości piłki lekarskiej. Godzinę później, jeden z naukowców powiedział do mediów:

– Mamy teraz niezbity dowód, że poza Ziemią istnieje inteligentna forma życia. To, co spadło tutaj na łąkę należącą do jednego z rolników, nie jest meteorytem, najprawdopodobniej jest to bezzałogowy statek obcej cywilizacji.

 

&&&

 

Minęły trzy miesiące. Na obszarze, do kilkunastu metrów od miejsca, gdzie spadł tajemniczy obiekt, zaczęły wyrastać rośliny nieznanego gatunku, o szarej łodydze i białych jak śnieg liściach. Minęły kolejne cztery miesiące, rośliny zamieniły się w krzewy. Obserwujący botanicy, zgodnie twierdzili, że są teraz dojrzałe, bo według nich zaczęły owocować.

Owocami były ciężkie kule zwisające na elastycznym pręciku. Gdy wiał wiatr kule dyndały przypominając jojo. Początkowo były szare, ale z czasem zrobiły się krwistoczerwone. Ostatecznie zaczęły pękać i na zewnątrz wydostawały się miliony zarodników, które wiatr rozwiał we wszystkie strony.

 

&&&

 

Marek Nowak żył dalej, był jednak jak warzywo. Jeden z lekarzy wysnuł niezwykłą hipotezę, która w dużym stopniu nieprawdopodobna, była jednak bardzo ciekawa.

Twierdził, że obce byty zrobiły eksperyment badający naszą technologię. Jakimś nieznanym sposobem przeniosły świadomość Nowaka, do ciała krowy. Gdy okazało się, że jesteśmy na znacznie niższym poziomie technologicznym, przestały się nami przejmować.

 

&&&

 

Minęło pół roku, kiedy zauważono zmiany w ziemskiej florze. Roślinność zaczęła więdnąć. Lasy wysychały. Niczym chwasty wyrastały w ich miejsce białe twory budując nieznany ekosystem.

I zmieniał się skład atmosfery. Zaczął spadać poziom tlenu. Na korzyść jakiegoś innego nieznanego pierwiastka, który jednak nie był dla ludzi szkodliwy.

Kolejne pięć lat później, gdy produkująca tlen roślinność była już wspomnieniem, odkryto w Ameryce Południowej tam, gdzie kiedyś była zielona, gęsta dżungla olbrzymią bazę obcych. Z daleka, był to po prostu idealnie okrągły, srebrny kapelusz o promieniu ponad stu kilometrów. Takich kapeluszy odkryto potem jeszcze kilka.

W żaden sposób nie dało się porozumieć z obcymi, ludzkość została potraktowana jak karaluchy które z czasem wyginą.

Później zaczęło się masowe wymieranie z powodu braku tlenu w atmosferze. Ostatni ludzie, chcący przedłużyć swoje życie, używali butli z powietrzem, mieli okazję ujrzeć spacerujących po pustych metropoliach obcych. Ci robili to parami, a ich budowa znacznie różniła się od ludzkiej. Wyglądali jak zakochani. I kto wie, może były to zakochane pary. Przynajmniej w tym aspekcie nie różniliby się od ludzi.

Koniec

Komentarze

Śmieszne i dziwaczne. Gratuluję wyobraźni i swobody, z jaką podchodzisz do konstruowania opowieści.

 

Pozdrawiam!

Zgadzam się, że śmieszne i nawet mi się podobało.

Kolejne pięć lat później – wydaje się mi – Po kolejnych pięciu latach – ale nie jestem znawcą językowym.

Pozdrawiam :)

 

Dawidzie, całkiem sprawnie napisane i przyjemne opowiadanie Ci wyszło. Co prawda narracja w formie takiego suchego relacjonowania wydarzeń nie do końca do mnie przemawia, ale to już osobiste odczucia. Te zakochane pary obcych na końcu mają jakieś większe znaczenie, są symbolem czegoś, metaforą? Oby tak dalej, powodzenia w dalszym pisaniu.

APMilisRealuc

 

Boże, kamień spadł mi z serca. Po ostatnim niepowodzeniu, bardzo bardzo się cieszę, że nie jest katastrofa :) Dziękuję wam!

Jestem niepełnosprawny...

Realuc faktycznie masz rację z tą narracją. Nie zwróciłem na to uwagi.

Jestem niepełnosprawny...

Obyś nie okazał się wieszczem.

ludzkość została potraktowana jak karaluchy

Ludzie wybijają karaluchy. Twoi Obcy byli łagodni, ale bardziej skuteczni. :D

Powodzenia w konkursie. :)

da­wi­di­q150 zaskoczyłeś mnie :) Raz, że oryginalną fabułą, a dwa, że przedstawiłeś akcje w bardzo ciekawy sposób. Narrator przypominał mi trochę lektora z filmu dokumentalnego lub z programu telewizyjnego – coś w stylu ktokolwiek wie, ktokolwiek widział :). Kosmici, meteor, zamian ciał – z krową – wszystko zagrało dobrze. Jak tylko będę przy komputerze, to wskoczę do klikarni zgłosić Twój tekst :) Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Hej Bardjaskier !!!

 

Dzięki! Bardzo, bardzo się cieszę. Czasami się UDA :))

Jestem niepełnosprawny...

Fajne i zabawne. Widzę, że potwierdza się moja teoria o tym, że radzisz sobie znacznie lepiej w krótszych, jednowątkowych tekstach. Jest znacznie mniej błędów, czyta się płynniej i po prostu tekst jest o niebo lepszy od na przykład “Dziecka o trojgu oczach”.

Znalazł go rano jego sąsiad.

Darowałabym sobie zaimek.

 

Oj coś czuję, że nasza wieś stanie się sławna. – relacjonował policji.

Wywal środkową kropkę;)

 

Natomiast, by obejrzeć meteoryt, niedługo przyjechała grupa specjalistów.

Odwróciłabym szyk, czyli kto przyjechał, po co?

 

 

Z tych por wydostawała się dziwna, różowa ciecz, o konsystencji żywicy.

Według mnie porów. Przy okazji ble..;)

 

Jojo dobre;)

 

Z daleka, był to po prostu srebrny kapelusz, idealnie okrągły o promieniu ponad stu kilometrów.

Idealnie okrągły dałabym przed kapelusz.

 

Przerażająca historia, ale przy okazji wciągająca. Fajnie udało Ci się połączyć różne wątki historii. W końcu wyszło na jaw czemu krowa znała przepisy ruchu drogowego.

Podoba mi się plastyczność opowiadania.

 

 

Lożanka bezprenumeratowa

Opowiadanie zrobiło na mnie bardzo pozytywne wrażenie i będę biegł kliknąć.

Mam kilka uwag do fabuły:

Krowa:

Zastanawiające było, że zwierzę jest samo i trzyma się boku drogi, jakby świetnie zdawało sobie sprawę z tego co robi.

To nie jest zastanawiające. Krowa umie przepłynąć rzekę, iść poboczem, lasem i włączyć sygnał dźwiękowy (Muuuu!), żeby jej bramę otworzyli, kiedy chce do domu.

Krowa, jak się potem okazało, pokonała osiem kilometrów, od swojego pastwiska, do mostu i spadła ze zbocza, ku drodze biegnącej niżej.

To jest zastanawiające. Rozumiem, że chciałeś pokazać, że oszalała i straciła świadomość otoczenia?

 

Nieznany pierwiastek:

I zmieniał się skład atmosfery. Zaczął spadać poziom tlenu. Na korzyść jakiegoś innego nieznanego pierwiastka, który jednak nie był dla ludzi szkodliwy.

Ogólnie to jest problem fabularny, bo nie ma miejsca na nieznane pierwiastki (pomińmy hipotetyczne jądro podwójnie magiczne, byłby to metal cięższy niż uran). Zresztą, czy naprawdę go potrzebujesz? Wystarczy, że maleje ilość tlenu.

Ostatni ludzie[,] chcący przedłużyć swoje życie[,] używając butli z powietrzem[,] mieli okazję ujrzeć spacerujących po pustych metropoliach obcych.

3 x przecinek i proponowałbym “z powietrzem, sztucznie wzbogaconym w syntetycznie wyprodukowany tlen”.

Wizja alienoformowania Ziemi zrobiła na mnie wrażenie. Najważniejsze, że miłość nie zginie!

 

Świetna robota!

Pokój – szczęśliwość; ale bojowanie Byt nasz podniebny

Hej :)

 

Podpisuję się pod komentarzem Radka. Zaskoczyłeś mnie zakończeniem, tym spacerowaniem obcych w parach – to ciekawa wizja, jak spacer dwójki zakochanych przez skansen pozostały po xenoformowaniu planety :)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Całkiem całkiem.

Końcówka OK, z twistem o zakochanych obcych, początek też niezły, środek opisowy, ale podoba się. W sumie jakaś całość z tego istotnie jest, sporą wyobraźnię rzeczywiście widać, a co najważniejsze – trzymasz ją w większych niż niegdyś ryzach i nie rodzi ona kryterium niewiary, a to podstawa w opkach fantastycznych. W sumie – interesujące. Widzę spory postęp w porównaniu do dawniejszych Twoich opowiadań. Tak trzymać!

Już tylko spokój może nas uratować

Szczególny miałeś pomysł, Dawidzie. :)

Choć musze wyznać, że mocno dziwię się, że uczeni dopuścili do niekontrolowanego wzrostu, owocowania i rozsiania się osobliwych roślin.

 

Oj coś czuję, że nasza wieś sta­nie się sław­na. – re­la­cjo­no­wał po­li­cji.Oj, coś czuję, że nasza wieś sta­nie się sław­na – re­la­cjo­no­wał po­li­cji.

 

Z tych por wy­do­sta­wa­ła się dziw­na, ró­żo­wa ciecz… → Por jest rodzaju męskiego, więc: Z tych porów wy­do­sta­wa­ła się dziw­na, ró­żo­wa ciecz

 

Twier­dził, że obce byty zro­bi­ły eks­pe­ry­ment […] prze­sta­li się nami przej­mo­wać. → Piszesz o bytach, więc: …prze­sta­ły się nami przej­mo­wać.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Storm

 

Dzięki!!!

Widzę, że potwierdza się moja teoria o tym, że radzisz sobie znacznie lepiej w krótszych, jednowątkowych tekstach.

Pewnie tak jest, ale będę próbował pisać dłuższe teksty. Muszę ćwiczyć. Nawet teraz mam bardzo fajny pomysł na nieco dłuższe opko.

Pozdrawiam.

 

Ambush

 

Dzięki!!!

 

Okropnie się cieszę :))) Z krową to nie od razu wpadłem na pomysł. Dobrze, że w końcu wyszło.

 

Radek

 

Wielkie dzięki!!!! Naprawdę cieszę się z klika. Jak powiem rodzicom, że mam już 4 kliknięcia (oni wiedzą o co chodzi bo już im o tym mówiłem) to się na pewno ucieszą. A ja się ucieszę, że oni się ucieszą, Oni się potem ucieszą, że ja się ucieszyłem, że oni się ucieszyli…

 

Pozdrawiam!!!

 

Outta Sewer

 

Dzięki!!! Ktoś to dobrze wymyślił “raz na wozie raz pod wozem”. :))) Nie znam przyszłości, ale wierzę, że zyskałem doświadczenie i będzie więcej razy lepiej niż gorzej.

 

Rybak3

 

Dzięki!!! Wiesz to nie przyszło tak od razu, trochę myślałem i główkowałem by było jak najlepiej. Zresztą po co ja to piszę, każdy tutaj wie jak powstaje, krótka, czy dłuższa opowieść. :)

 

regulatorzy

 

Miło mi Cię u mnie widzieć!!! Częstuję, czym chata bogata :))) Fajnie, że tym razem było smaczne! :)))

 

Pozdrawiam!!! :)

Jestem niepełnosprawny...

Dołączę do pochwał. 

 

Z ciekawości – Nowak został tylko dobity, czy również pożarty? smiley

 

Rzeczy do poprawy wskazali inni, ja dorzucę jedną do przemyślenia: nikt by w takiej sytuacji nie czekał, aż coś przy statku obcych wykiełkuje i rozwlecze się z wiatrem. Bardzo szybko całość byłaby poddana szczelnej kwarantannie, pewnie wybudowano by budynek wokół pojazdu, krowy i Nowaka. I truto czym tylko się da, to, co by się tam pleniło.

Warto jakoś skomplikować rozsianie się – np. poszło tak prędko, że ludzie nie zdążyli. Albo próbowali, ale obca technika była niepowstrzymana.

The KOT

Hej Eldil !!!!

 

Dzięki!!

 

Bardzo szybko całość byłaby poddana szczelnej kwarantannie, pewnie wybudowano by budynek wokół pojazdu, krowy i Nowaka.

Myślałem o takim rozwoju sytuacji. Ja już wiem, że najtrudniejsze jest opisać zachowania ludzi w hipotetycznych sytuacjach. Trzeba mieć dużą wiedzę o świecie. Dużo łatwiej tworzy się magiczny świat.

 

Kurcze, naprawdę cieszę się, że tekst się spodobał tylu osobom.

Pozdrawiam!!!

Jestem niepełnosprawny...

Dawidzie, jaki postęp!

Opowiadanie ma ręce i nogi, budzisz ciekawość tym pierwszym fragmentem o krowie i czytelnik czeka już tylko na to, co będzie dalej. Wprawdzie trochę to suche, taka relacja jak w artykule z gazety o protestach w Argentynie, ale pomysł miałeś ciekawy, a zakończenie z tymi parami obcych rozbudza wyobraźnię.

Zastanawiam się tylko czy byłoby możliwe, gdyby nie było już żadnych roślin produkujących tlen, żeby ludzie żyli jeszcze jakiś czas i mogli odkryć “kapelusze” obcych :P

Jestem całkiem zadowolony z lektury.

Pozdrawiam!

 

PS. Dodaj do przedmowy tę wzmiankę wymaganą przez Wilka, bo Cię nie zakwalifikują do udziału w konkursie :D

Hej AmonRa !

 

Cieszę się niezmiernie :) Może następnym razem też mi się powiedzie. Mam już pomysł na dłuższe opowiadanie.

 

Dawidzie, jaki postęp!

No, pamiętam jak zamieszczałem tu pierwsze teksty, pamiętam jak za każdym razem było źle. Musiałem oswoić się z krytyką. Zawsze, zawsze było źle. Zresztą te opowiadania tu są. Nawet jedna osoba nazwała mnie grafomanem. Da się spełnić marzenia. Fajnie, że mogę być na to przykładem. Nie zamierzam stawać w miejscu, będę dalej pisał. Może uda mi się zrobić następny krok. 

Jestem niepełnosprawny...

devil

Interesujący pomysł z zamianą świadomości z krową. Szkoda, że już później tego nie wykorzystywałeś.

Coś się ostatnio krowy wyroiły na portalu. Wiosnę poczuły, czy jak? ;-)

 

Babska logika rządzi!

Dziwaczne i niepokojące, fajne. Mi sposób narracji nie przeszkadzał, fakt, nieco beznamiętny, ale akurat tutaj mi przypasował, tworzy mocny kontrast z niesamowitością wydarzeń, przez co jest jeszcze dziwaczniej i jeszcze bardziej niepokojąco :) 

Reinee

 

Wielkie dzięki!!! Bardzo się cieszę.

 

Pozdro!!!

Jestem niepełnosprawny...

Czytało się ok. Zaskoczyła mnie bierność ludzi wobec inwazji. I w sumie nie rozumiem, po co była ta zamiana ciał. Co kosmici chcieli tym zweryfikować. Podsumowując: średnie ;)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Hej SzyszkowyDziadek

 

Ciekawa ksywa

 

Pozdro!

Jestem niepełnosprawny...

A dzięki ;)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Nowa Fantastyka