- Opowiadanie: Castorp - Od pierwszego wejrzenia (Masakra 2010)

Od pierwszego wejrzenia (Masakra 2010)

Autorze! To opowiadanie ma status archiwalnego tekstu ze starej strony. Aby przywrócić go do głównego spisu, wystarczy dokonać edycji. Do tego czasu możliwość komentowania będzie wyłączona.

Oceny

Od pierwszego wejrzenia (Masakra 2010)

Wokół tłum, ale jest nas tylko dwoje. Stroboskopowe błyski teleportują postacie od gestu do gestu, nie pozwalają dostrzec niczego poza przyłapanymi w dziwacznych pozach tancerzami. Nabrzmiewa oczekiwanie. Zsynchronizowana ze światłami muzyka wciska się prosto do mózgu, napiera na brzuch, rozrywa uszy. Otaczają mnie spocone ciała, ale hałas i światła wyszarpujące z ciemności sylwetki dają uczucie anonimowości. Czuję – to jak syreni śpiew – wabi i pociąga. Jestem ślepy i ogłuszony, ale wiem, że gdzieś tu jesteś. Przez opary drinków i potu, przez pociętą błyskami ciemność, przez roztańczony tłum czuję przyciąganie, nić, która nas wiąże. Jest sobota, jest noc – jeszcze nie wiem, gdzie jesteś, ale cię znalazłem.

Chcę tańczyć. Odstawiam szklankę i robię kilka kroków. Trudno zostać obojętnym. Pozwalam się ponieść, przeszywa mnie rytm, nie muszę myśleć, ani się zastanawiać – tańczę napędzany podnieceniem i oczekiwaniem. Mój entuzjazm jest chyba zaraźliwy, bo mam już wokół siebie grupkę tancerzy, czuję się jak nauczyciel i przewodnik stada. Jedna z dziewczyn – być może najpiękniejsza, jaką w życiu widziałem – podaje mi swoje ciało. Tańczymy przez chwilę obok siebie, biorę ją za rękę, prowadzę, a ona mi się poddaje. W błyskach światła widzę jej roześmiane zielone oczy, złocistą spoconą skóra, ciemne włosy i czerwone jak krew usta. Doskonała.

Puszczam jej dłoń – jesteś piękna, ale nie jesteś nią – wchodzę głębiej w tłum, poddaję się nastrojowi, zamykam oczy, tańczę i czekam.

Teraz. Zatrzymuję się i rozglądam. Znajduję po drugiej stronie parkietu. Nasze oczy się spotykają, serca przyspieszają rytm. Uśmiecham się, ona też. Ma jasne włosy i cerę. Ma też trochę za małe usta i za duże oczy, może przydałoby się nieco makijażu, może… Jest idealna. Nagle wiem, za czym tęskniłem, czego szukałem – jesteś.

Staję na wyciągnięcie ręki, patrzymy. Są takie chwile, które chciałoby się zatrzymać na zawsze. Wiemy jak to się zacznie, nie wiemy jeszcze jak się skończy. Powstrzymuje nas ta odrobina niepewności – czy widzimy to samo, co czujemy? Wyciągam rękę, a ona podaje mi swoją, odrobinę tylko się wahając. Jej dłoń jest ciepła, miękka i poraża mnie prądem. Zaciska pięść na moim sercu. Z trudem przełykam. Jak mógłbym się oprzeć widząc, że czujesz dokładnie to samo? Muzyka chyli się ku końcowi i wybucha nagle o oktawę wyżej.

Na zewnątrz jest znacznie ciszej – prawie słyszę jej oddech. Wstydzimy się swoich głosów, mówimy półsłówkami, szeptem.

– Chcesz…? – pytam, wskazując na drzwi, które właśnie zamknęły się za nami. Potrząsa przecząco głową i odgarnia włosy z czoła.

– Jesteś… – wyrywa mi się, ale urywam przytłoczony podziwem i pulsującym w gardle sercem.

– Chodźmy stąd – mówi, czytając chyba w moich myślach.

Trzymając się za ręce, idziemy do samochodu. Otwieram przed nią drzwi, a ona przyjmuje ten należny jej hołd. Zajmuję miejsce za kierownicą i powtarzam sobie, że kontroluję sytuację.

– Do mnie, czy…? – słowa nie chcą płynąć.

– Do ciebie – odpowiada z wdziękiem. Kto kogo uwodzi? Podnoszę do ust jej dłoń i całuję palce – same ich końce, muskam opuszki. – Przestań – wzdycha, choć ma na myśli coś innego. Przestaję i ruszamy.

Prowadzę i potrzeba skupienia się na drodze, pomaga mi się opanować. Przez cały czas czuję jej wzrok.

– To niesamowite – mówi nagle – tam, w klubie, poczułam jakby…

Wiem, co chce powiedzieć, że poczuła nić, którą ktoś przywiązał do jej serca i pociągnął.

– Wiem – mówię tylko.

– Wierzysz, że można tak nagle… – śmieje się, maskując obawę przed wielkimi słowami – od pierwszego wejrzenia?

– Nie wierzę – rzucam i jej brwi formują znaki zapytania – wiem – dodaję, a jej śmiech przeszywa mnie jak kieliszek tequili. Kładzie dłoń na moim ramieniu.

– Poczułam…

– …więź – kończę za nią. Śmiejemy się oboje, choć to nieco straszne znać myśli drugiej osoby. Piękne, rozczulające i przerażające. Skręcam w polną drogę pomiędzy drzewami. – Już blisko.

Zatrzymuję samochód i chcę coś powiedzieć, ale powstrzymuje mnie jej palec na moich ustach.

– Bez obietnic, bez wyrzutów – jej oczy są poważne, ale widzę na ich dnie radosne wyczekiwanie.

Wchodzimy ścieżką między drzewa.

– Dom jest trochę dalej, w głębi – mówię, ale wygląda na to, że uspokajam sam siebie. To ona mnie prowadzi, ciągnąc za rękę prosto w ciemność. Ogarnia mnie fala czułości. Przyciągam ją do siebie, przywieram do pleców. Wtula się we mnie i odchyla głowę patrząc w niebo. Między koronami drzew widać tylko jego skrawek, ale to nam wystarcza.

Ocieram się o miękki policzek, skradam do jej ust. Oddech jest pragnieniem i obietnicą. Zalewa nas fala szczęścia, jakby jeden pocałunek był spełnieniem naszych pragnień. Przeświadczenie, że czujemy to samo, paraliżuje szczęściem.

– Chciałbym, żeby to trwało i trwało. Ten pierwszy raz – szepcze mi do ucha, gdy całuję jej szyję.

– Wiem – odpowiadam i czuję jak jej plecy przeszywa dreszcz podniecenia. Przyciskam ją jeszcze mocniej, wpijam się w usta. Moja ręka sama wędruje za plecy, wślizguje się za pasek, zaciska na rękojeści. Wbijam ostrze z boku i z prawej. Jej oddech i jęk wypełniają mi usta, krew zalewa dłoń. Nabiera powietrza, ale wiem, że to ostatni oddech. Chcę z niego jak najwięcej. Przyciskam osuwające się ciało, przytrzymuję usta przy moich. Wbijam nóż ponownie – tym razem z przodu i z lewej. Ciepło – gorąco zalewa i przesłania mi rzeczywistość. Przeciągam ostrzem po szyi, wysysam ciepłą wilgoć z ust zanim pozwolę ciału wyśliznąć się z moich ramion. Zamykam oczy, czekam, aż fala opadnie.

Nie otwieram oczu – nie taką chcę ją zapamiętać. To była prawdziwa miłość. Odwracam się i powoli ruszam do samochodu. Kocham cię.

Koniec

Komentarze

OK, do konkursu.

Całkiem, całkiem. Krótkie i treściwe, chociaż miałem nadzieję, że pomysł dyskoteki wykorzystasz w lepszy sposób. W połowie opowiadania dalszy ciąg jest niestety oczywisty.

Napisane sprawnie. Nawet mi się podobało.

Pozdrawiam.

Zakończenie mnie zawiodło, tak jak mówi Eferelin, można się tego zakończenia domyślić, ale ogólnie jest nieźle. Głównie, bardzo spodobały mi się opisy, ładnie napisane, działają na wyobraźnię.
Pozdrawiam.

Muszę się zgodzić z przedmówcami - początek świetny, środek daje radę, końcówka... Ech. Delikatnie mówiąc - przewidywalna. A szkoda, bo tekst miał spory potencjał, ładnie napisany, plastyczny. Niemal do samego końca łudziłam się, że może jednak nie pójdziesz po najprostszej linii oporu. Niestety.

Szkoda...

Dołączam się do komentarzy wyżej.

Zaufaj Allahowi, ale przywiąż swojego wielbłąda.

Nowa Fantastyka