- Opowiadanie: Bardjaskier - Mechaniczna rozpacz

Mechaniczna rozpacz

Hej Dziękuję betujacym za pomoc i życzę miłej lektury :)

 

Opowiadanie uczestniczy w konkursie „Na krawędzi pojmowania” projektu Zapomniane Sny: https://www.zapomnianesny.pl

 

Jeśli podoba Ci się ta inicjatywa, rozważ darowiznę na stowarzyszenie Mudita: https://stowarzyszeniemudita.pl, które pomaga rodzinom osób z niepełnosprawnościami.

 

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Mechaniczna rozpacz

Ze­ga­ry mia­ro­wo od­li­cza­ły mi­nu­ty, gdy Zygfryd Fong prze­mie­rzał ko­ry­ta­rze, za­trzy­my­wa­ny je­dy­nie przez krzy­ki do­cho­dzą­ce z sy­pial­ni. Za­my­kał wtedy oczy i trwał tak, do chwi­li gdy znów można było usły­szeć ty­ka­nie. Po­łoż­na wy­szła i ru­szy­ła na po­szu­ki­wa­nia Fonga. Zna­la­zła go przy ga­bi­ne­cie, gdzie me­cha­ni­zmy wy­bit­ne­go na­ukow­ca cze­ka­ły na po­wrót ich stwo­rzy­cie­la. Prze­ka­za­ła krót­ką in­for­ma­cję. Jedno słowo. Naj­tra­gicz­niej­sze w całym życiu Zyg­fry­da. Po nim po­sia­dłość prze­szył jesz­cze wrzask. Już nie bólu, lecz bez­den­nej roz­pa­czy.

 

Zyg­fryd Fong nie opusz­czał pra­cow­ni, która stała się całym świa­tem na­ukow­ca. Służ­ba dbała o po­sia­dłość, tak jakby nic się nie wy­da­rzy­ło. Wpro­wa­dzo­no do­dat­ko­wą za­sa­dę – nikt nie ma wstę­pu do pra­cow­ni pana domu. Je­dze­nie, miskę z wodą oraz noc­nik zo­sta­wia­no przed drzwia­mi. Ran­kiem służ­ba znaj­do­wa­ła wy­ko­rzy­sta­ne na­czy­nia i pod­mie­nia­ła je na nowe. Były to je­dy­ne znaki życia, jakie dawał Fong. Ale nikt nie śmiał za­kłó­cić ta­kie­go stanu, mimo ogól­nej świa­do­mo­ści, że Zyg­fryd od­ciął się od świa­ta wraz z ciałami żony i dziec­ka.

Fong pa­trzył na odbi­cie znie­kształ­co­ne w okrą­głym słoju. We wnę­trzu, za­la­nym for­ma­li­ną, uno­si­ło się ma­leń­kie serce. Zyg­fryd po­ca­ło­wał szkla­ną po­wierzch­nię i pod­szedł do biur­ka, zo­sta­wia­jąc za sobą spre­pa­ro­wa­ne wnętrz­no­ści syna i żony. Po­chy­lił się nad nie­wiel­kim me­cha­ni­zmem. Był w kształ­cie i roz­mia­rach ku­rze­go jaja. Zyg­fryd roz­ło­żył urzą­dze­nie. Obie po­łów­ki wy­peł­nia­ły try­bi­ki na­pę­du oraz koła zę­ba­te. W pra­wej czę­ści znaj­do­wał się re­gu­la­tor chodu, a w lewej – sys­tem ba­lan­su; bra­ko­wa­ło je­dy­nie me­cha­ni­zmu na­krę­ca­nia. Fong pod­niósł go pę­se­tą i ostroż­nie umie­ścił w urzą­dze­niu. Na­stęp­nie zło­żył obie po­łów­ki i skrę­cił. Wy­cią­gnął z szu­fla­dy klu­czyk, nie więk­szy niż pa­zno­kieć, i wło­żył w otwór po­środ­ku na­pę­du. Prze­krę­cił do­kład­nie dwa­na­ście razy, nim na­po­tkał opór. Wy­cią­gnął klu­czyk. Cze­kał. Ciche brzę­cze­nie roz­le­gło się w pra­cow­ni. Zyg­fryd po­czuł na dłoni drże­nie me­cha­nicz­ne­go serca. Wstał od biur­ka i pod­szedł do ma­szy­ny wiel­ko­ści dzie­się­cio­let­nie­go chłop­ca. Robot zda­wał się być go­to­wy; bra­ko­wa­ło tylko na­pę­du, iskry, która tchnę­ła­by w niego życie. Zyg­fryd w owal­nym otwo­rze na pier­si ro­bo­ta umo­co­wał me­cha­nicz­ne serce i ob­ser­wo­wał, jak twór budzi się do życia.

 

Fong opu­ścił pra­cow­nię wraz z ro­bo­tem, kro­czą­cym nie­pew­nie u boku wy­na­laz­cy. Nikt w po­sia­dło­ści nie wie­dział, jak po­wi­nien za­re­ago­wać, gdy po­le­cił trak­to­wać twór jak człon­ka ro­dzi­ny i zwra­cać się do niego Daryl. Robot, choć mógł swo­bod­nie spa­ce­ro­wać, nie opusz­czał stwo­rzy­cie­la, ni­czym pi­sklę matkę.

Z cza­sem za­czął krą­żyć po domu, a gdy opa­no­wał otwie­ra­nie drzwi, można było go spo­tkać w naj­róż­niej­szych za­kąt­kach po­sia­dło­ści. Lubił sta­wać przy służ­bie, ob­ser­wu­jąc wy­ko­ny­wa­ne czyn­no­ści. Hu­ma­no­id zło­żo­ny z kabli, try­bi­ków i kół zę­ba­tych bu­dził nie­po­kój, w szcze­gól­no­ści gdy nie od­stę­po­wał na krok upa­trzo­nej osoby.

Zyg­fryd zro­bił ro­bo­to­wi skórę, jasne włosy oraz czar­ne, pa­cior­ko­wa­te oczy. Od tej chwi­li, Daryl co­dzien­nie miał być ubie­ra­ny i cze­sa­ny. Wtedy też lu­dzie zaczęli od­cho­dzi­ć ze służ­by. Po mie­sią­cu zo­sta­ła jedna po­ko­jów­ka, ku­char­ka i za­rząd­ca, który teraz peł­nił też obo­wiąz­ki ogrod­ni­ka.

Daryl chło­nął świat za­chłan­nie, wciąż szu­ka­jąc no­wych do­świad­czeń. Pew­ne­go dnia chło­pak zna­lazł kotkę po­ko­jów­ki. Po­sta­no­wił spraw­dzić, czy na­da­je się do zje­dze­nia, reszt­ki zwie­rzę­cia zna­le­zio­no w kuch­ni. To był ostat­ni dzień słu­żą­cej w po­sia­dło­ści. Fong po­in­for­mo­wał syna, że nie musi jeść. Mimo to wciąż od­naj­dy­wa­no w domu nad­gry­zio­ne myszy i szczu­ry. Da­ry­la in­te­re­so­wa­ła kuch­nia i wszyst­kie zwią­za­ne z nią czyn­no­ści. Jed­ne­go po­po­łu­dnia wło­żył rękę do wrzą­cej zupy. Ku­char­ka po­uczy­ła go, że jest to nie­bez­piecz­ne i może zro­bić sobie krzyw­dę. Daryl spo­strzegł, że nie do­znał żad­nych ob­ra­żeń, więc spraw­dził dzia­ła­nie wrząt­ku, wpy­cha­jąc do garn­ka rękę ku­char­ki. Fonga było stać, by wy­pła­cić ko­bie­cie od­szko­do­wa­nie za utra­tę wła­dzy w koń­czy­nie i trzech pal­ców oraz za jej mil­cze­nie. Za­rząd­ca od­szedł razem z nią.

Czas spędzany wspólnie z ojcem, Daryl ograniczył do niedzielnego nakręcania serca. Raz w ty­go­dniu przez dwa­na­ście ob­ro­tów klu­cza Fong mógł się cie­szyć bli­sko­ścią syna.

 

Zyg­fryd nie wi­dział Da­ry­la od sze­ściu dni. O tym, że wciąż prze­by­wa w po­sia­dło­ści, świad­czy­ły je­dy­nie plamy krwi po­zo­sta­wio­ne przez zwie­rzę­ta, na które po­lo­wał. Py­ta­ny – dla­cze­go je, choć nie musi, od­po­wia­dał – że lubi smak mięsa. Zyg­fryd zna­lazł syna w bi­blio­te­ce, za­mknął drzwi i usiadł w fo­te­lu. Ob­ser­wo­wał Da­ry­la le­żą­ce­go na dy­wa­nie, po­chło­nię­te­go lek­tu­rą Bi­blii. Syn, nie od­ry­wa­jąc pa­cior­ko­wych oczu od książ­ki, za­py­tał:

– Je­steś Bo­giem?

– Nie, je­stem czło­wie­kiem.

– Zatem po­sia­dasz duszę.

–  Mam taką na­dzie­ję – od­po­wie­dział Zyg­fryd.

 

Tej samej nocy, drzwi sy­pial­ni Fonga się otwar­ły. Daryl pod­szedł i wspiął się na łóżko. Pa­trzył na ojca. Dło­nią wy­ma­cał pierś, a gdy po­czuł kołatanie serca, uniósł nóż i wbił ostrze w mo­stek Zyg­fry­da. Nie spie­szył się. Ciął mię­śnie i łamał kości. Ro­ze­brał całą klat­kę pier­sio­wą, by spraw­dzić do­kład­nie wnę­trze Fonga. Ni­g­dzie nie zna­lazł duszy ani żad­nych oznak bo­sko­ści.

Przy­go­to­wał stół i sztuć­ce. Na­stęp­nie przy­niósł gar­nek z gu­la­szem. Nie spie­szył się, jadł i czy­tał rozkoszując się smakiem ojca. W prze­rwach roz­my­ślał o tym, kim jest. Pod­czas ko­la­cji Daryl poczuł, że traci wła­dzę w kończynach. Spróbował wstać, nogi od­mó­wi­ły mu po­słu­szeń­stwa, i runął na podłogę.

 

Jim Fo­re­ster, bu­szo­wał po domu. Oj­ciec dał mu swo­bo­dę i po­pro­sił, by wy­brał dla sie­bie jeden z pokoi. Jim, prze­mie­rza­jąc ko­ry­ta­rze, za­glą­dał do po­miesz­czeń, eks­plo­ru­jąc nową po­sia­dłość. Do­tarł w końcu do pra­cow­ni Fonga. Obej­rzał puste słoje usta­wio­ne pod ścia­ną i dziw­ne urzą­dze­nia uło­żo­ne na pół­kach. Pod ścianą od­krył robota przy­kry­te­go sta­rym kocem. Ten zda­wał się być kom­plet­ny. Po­sia­dał skórę i jasne włosy.

Chło­pak szyb­ko zna­lazł na pier­si ro­bo­ta luźną skórę, a za nią me­cha­nizm uru­cha­mia­ją­cy. Przy­po­mniał sobie, że pierw­sze ro­bo­ty na­krę­ca­no. Za­brał się do po­szu­ki­wa­nia od­po­wied­nie­go na­rzę­dzia. Zna­lazł je w szu­fla­dzie sta­re­go biur­ka. Był to klu­czyk nie więk­szy niż pa­zno­kieć. Jim umie­ścił go w sercu ro­bo­ta i za­czął na­krę­cać. Mię­dzy ko­lej­ny­mi ob­ro­ta­mi, Jim za­sta­na­wiał się, jak wiele po­tra­fi tak wie­ko­wy robot. Gdy me­cha­nicz­ne serce za­czę­ło drżeć w pier­si, Jim za­uwa­żył błysk w pa­cior­ko­wa­tych oczach. Daryl pod­niósł głowę i spoj­rzał na chłop­ca. 

– Cześć, je­stem Jim, bę­dziesz moim ro­bo­tem. 

– Będę? 

– Tak – po­twier­dził Jim. – Skąd się tu wzią­łeś? 

– Nie wiem. 

– A wiesz, kto cię stwo­rzył? 

– Mój oj­ciec. 

– A, gdzie on teraz jest? 

Daryl zła­pał Jima za prze­gub dłoni i ści­snął tak sil­nie, że ma­leń­ki klu­czyk wy­padł spo­mię­dzy pal­ców chło­pa­ka. 

– To boli – za­łkał Jim. 

Daryl pod­niósł klu­czyk i wło­żył do kie­sze­ni. Na­stęp­nie zła­pał lewą dło­nią po­licz­ki Jima i po­wie­dział:

– Wszyst­ko, co się rusza i co żyje, wam bę­dzie na po­karm – cy­to­wał Daryl, coraz moc­niej za­ci­ska­jąc palce na twa­rzy Jima. – Jako zie­lo­ną ro­śli­nę od­da­łem wam wszyst­ko.

Koniec

Komentarze

Coś mi się opowiadanie wydawało za długie jak na 1000 słów i rzeczywiście jest ok. 1100, ale myślę, że spokojnie możesz zredukować bez szkody dla tekstu.

Lubię motyw nieokiełznanej siły, która została powołana do życia w dobrej wierze (albo z rozpaczy), co prowadzi do oczywistych tragedii. Skłonność do przemocy i sadyzmu można było przewidzieć, ale już ta chęć zdobywania pokarmu, sycenia się, którą można odczytywać symbolicznie, nie była taka oczywista. Ładnie to podbiłeś jeszcze w ostatniej scenie. 

Można by się zżymać, że Daryl nie przewidział konsekwencji zamordowania swego ojca, ale gdyby odsunąć nieco logikę i skupić się na tym symbolizmie…  

Daryl chłonął świat zachłannie

To bym przeformułował.

 

Klikam i pozdrawiam!

Hej 

Adam_c4 

 

Dzięki za lekturę klika i zwrócenie uwagi na zasady konkursu. Byłem przekonany, że chodzi o znaki, eech, nawet po przeczytaniu Twojego komentarza i wiadomości od Krokusa. Dopiero Wilk mi łopatologicznie wytłumaczył jakim jestem głąbem :D i, że limitem są słowa a nie znaki :D . 

Fajnie, że opowiadanie się podobało mam nadzieję, że w okrojonej wersji będzie nadal się podobać :) 

 

Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Dobra opowiadanie jest już chyba dostosowane do zasad konkursu :) 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Niecały miesiąc temu przeszedłem się do kina na “Biedne istoty” i w trakcie lektury przyszło mi na myśl skojarzenie z tym filmem ;)

Po co było Fongowi potrzebne serce syna, skoro i tak podarował robotowi mechaniczne?

Ogólnie czytało się dobrze, szorcik jest zajmujący i ciekawy. Motyw powołania do życia istoty, która koniec końców zwraca się przeciwko swojemu stworzycielowi, nie należy do najnowszych, ale tutaj zaprezentowałeś go w ciekawy sposób. Bardzo fajnie wybrzmiewa początkowa niezdarność robota, stopniowo rodząca się skłonność do przemocy (nieuświadomionej, ale jednak), a także fascynacja filozofią i jej opaczne pojmowanie. Dobrze wypada też wątek samego naukowca, który robi to co robi powodowany rozpaczą, a potem stopniowo opuszczają go wszyscy, przerażeni wynalazkiem. 

Jest satysfakcja, jest również klik biblioteczny.

 

Poniżej może nie błędy, ale bardziej niezgrabności/moje sugestie, które pozwolą też zaoszczędzić trochę wyrazów ;P

 

Ale nikt nie śmiał zakłócić takiego stanu, mimo ogólnej świadomości, że Zygfryd odciął się od świata wraz z żoną i dzieckiem.

Po co ta druga część zdania? To wszystko można wywnioskować z tekstu, a poza tym Zygryd nie odciął się od świata razem z żoną i dzieckiem, bo żona i dziecko “odcięli się” w sposób przymusowy, bez udziału własnej woli :P Ja bym to wykreślił.

 

Fong patrzył na obicie zniekształcone w okrągłym słoju.

Obicie według sjp to materiał pokrywający coś, np. fotel. Czy nie chodziło o odbicie?

 

Pochylił się nad niewielkim mechanizmem. Był w kształcie i rozmiarach kurzego jaja.

Jakoś niezgrabnie mi to brzmi. A może Pochylił się nad niewielkim mechanizmem, o kształcie i rozmiarach kurzego jaja.

 

Jak gdyby naukowiec i jego najnowsze dzieło towarzyszyły w życiu posiadłości od zawsze.

A może byli obecni w życiu posiadłości od zawsze?

 

Był to kluczyk nie większy niż paznokieć. Jim umieścił go w sercu robota i zaczął nakręcać. Między kolejnymi obrotami maleńkiego kluczyka, nim jeszcze doszedł do liczby doskonałej, a w paciorkowatych oczach rozbłysła pierwsza iskra życia, Jim zastanawiał się, jak wiele potrafi tak wiekowy robot.

Wykasowałbym te kolejne obroty maleńkiego kluczyka. Powtarzasz niejako to, co już jest w poprzednim zdaniu, tracisz znaki/wyrazy, a zdanie i bez tego członu już jest długie ;P

 

Pozdrawiam!

O nie, już po dodaniu komentarza zobaczyłem, że tekst zmniejszył objętość o 1/3, chyba muszę czytać jeszcze raz :P

Wybacz AmonRa zamieszanie, jak już pisałem jestem głąbem i źle odczytałem warunki konkursu. Niemniej dziękuję za lekturę i komentarz, mam nadzieję, że krótsza wersja również będzie się podobać :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

jak już pisałem jestem głąbem

Zabraniam wypowiadania się o sobie w tak nieładny sposób.

Po ponownej lekturze stwierdzam, że mimo ubytku znaków, opowiadanie nie straciło na treści, swój pierwszy komentarz podtrzymuję, podobnie jak polecajkę do biblioteki ;)

Pozdro!

:) Bardzo się cieszę i już nie będę stosował wobec siebie warzywnych porównań :) Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Bardzie, jestem pod wrażeniem.

Przeczytałem jak do tej pory kilka Twoich tekstów i ten uważam za najlepszy.

I wcale nie za sprawą fabuły, choć może odrobinę również.

No bo w zasadzie, w ogólnym rozrachunku, bazujesz na motywach mocno wyeksploatowanych. Robot, w którego tknięto życie, i który obraca się przeciw swemu twórcy. Ale mam to gdzieś, że powielasz pewne schematy. 

Dlaczego?

Bo po prostu dobrze to napisałeś i ładnie połączyłeś wszystkie wątki. Naprawdę z dużą przyjemnością czytałem o kolejnych masakrach, których dopuszczał się Daryl, jakkolwiek niesmacznie to brzmi. A to przez to, że stworzyłeś odpowiedni klimat. I wrzuciłeś garść emocji, które spowodowały, że to nie jest tylko pusta opowieść o żyjącym androidzie, ale też o ludzkich dylematach i dramatach.

Piszę pewnie ogólnikami, ale kończąc: podobało się.

Pozdrawiam!

Zygfryd Fong nie opuszczał pracowni, która stała się całym światem naukowca.

To zdanie mniej mi się podoba, chyba naukowca jest zbędne.

 

Za to szalony naukowiec wyszedł Ci pełną gębą. W krótkim opowiadaniu udało Ci się zawrzeć wprowadzenie do historii, tajemnicę i sporo grozy.

 

Wyrywanie serca okropne!;)

Lożanka bezprenumeratowa

Hej

 

Nagadaliśmy się na becie więc będzie krótko. Tekst mi się podobał. Frankenstein w mechanicznej odsłonie. Tekst dosyć tragiczny, zmierzający w lekki horror i to też mi się podobało, że wynalazca sobie wymarzył syna a stworzył w sumie jakąś okrutną istotę.

Scena z jedzeniem ojca mocna ale pasująca.

 

Klikam i wysyłam do biblioteki :)

Pozdrawiam :)

Hej Realuc, Ambush, Edward – dziękuję za kliki, przeczytanie i komentarze :). Miło wiedzieć, że robi się postępy w pisaniu i tylko szkoda, że nie mieliście okazji przeczytać pełnej wersji:). Edward jeszcze raz dziękuję za betę, to że tekst został tak dobrze przyjęty to też Twoja zasługa i GRZELULUKAS :). Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Wtedy też ludzie zaczęli odchodzili ze służby.

Przeczytałem. Powodzenia. :)

Dzięki misiu i dziękuję za wylapanie babola :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Witaj Bardzie!

 

W zasadzie mógłbym skopiować komentarz Realuca, ponieważ odczucia mam tożsame. Tekst jest oparty na utartych schematach, ale niesamowicie klimatyczny i bardzo dobrze napisany. Pod względem językowym minimalny zgrzyt (ale poważnie, minimalny) miałem z nagromadzeniem “Zygfrydów” w pierwszych dwóch akapitach. 

 

 

W finałowej scenie, gdy Jim odnajduje Deryla, aż chciałem krzyknąć do ekranu, żeby natychmiast uciekał :P To w zasadzie doskonale obrazuje jak mocno wciągnąłem się w historię, a przecież znaków (wyrazów) było całkiem niewiele :)

 

Biblioteka zasłużona w 100% :)

 

Pozdrawiam i życzę powodzenia w konkursie!

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Ale żeby Daryl-robot tak mocno wziął sobie do mechanicznego serca zacytowane wersety! Okazuje się, że robotom należy staranniej dobierać lektury. ;)

Bardzie, niezwykle podoba mi się opowiadanie, czytało się je świetnie i tylko żałuję, że nie odwiedzę klikarni, ale cieszę się, że Mechaniczna rozpacz jest już w Bibliotece. :D

 

Fong pa­trzył na obi­cie znie­kształ­co­ne w okrą­głym słoju. → Nie rozumiem zdania – serce zalano formaliną i na pewno nie biło. Na czym polegało obicie zniekształcenia znajdującego się w słoju?

 

Daryl ogra­ni­czył, wspól­nie spę­dza­ny czas z ojcem do nie­dziel­ne­go na­krę­ca­nia serca. → A może: Czas spędzany wspólnie z ojcem, Daryl ograniczył do nie­dziel­ne­go na­krę­ca­nia serca.

 

Spró­bo­wał wstać, nogi od­mó­wi­ły mu po­słu­szeń­stwa, i runął na zie­mię. → Rzecz dzieje się w pokoju posiadłości, więc: Spró­bo­wał wstać, ale nogi od­mó­wi­ły po­słu­szeń­stwa i runął na podłogę.

 

Za­brał się za po­szu­ki­wa­nia od­po­wied­nie­go na­rzę­dzia.Za­brał się do po­szu­ki­wa­nia od­po­wied­nie­go na­rzę­dzia.

http://filologpolski.blogspot.com/2016/11/brac-siewziac-sie-za-cos-brac-siewziac.html

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Całkiem ciekawe opowiadanie. Okazało się naprawdę wciągające, choć liczyłem na jakieś bardziej zaskakujące zakończenie. 

Dzięki. 

 

Ps. Tryby i koła zębata są chyba tym samym(?). 

Hej Wszystkim :)

 

Dziękuję, za wszystkie kliki słowa uznania jak i krytyki :). Bardzo się cieszę, że szort został tak ciepło przyjęty :). 

 

cezary_cezary – Twój awatar nie kojarzy się z osobą przesadnie wrażliwą, ale to może być jedynie zmyłka :D. Tak czy inaczej, ciesze się, że szort wywołał aż tyle emocji :) 

 

regulatorzy – Błędy poprawione, jak zawsze bardzo dziękuję za wskazanie wszystkich usterek :). Fong w pierwszym, problematycznym zdaniu, patrzy oczywiście na odbicie :)

 

“Bardzie, niezwykle podoba mi się opowiadanie, czytało się je świetnie i tylko żałuję, że nie odwiedzę klikarni, ale cieszę się, że Mechaniczna rozpacz jest już w Bibliotece. :D” 

 

Mam nadzieję, że następnym razem uda się kliknąć przed innymi użytkownikami ;). I muszę przyznać, że jestem bardzo miło zaskoczony tak szybkim przeniesieniem do biblioteki :). 

 

 

Marwood – Dziękuję za odwiedziny i cieszę się, że tekst się podobał. Postaram się następnym razem o bardziej zaskakujące zakończenie :) 

 

“Ps. Tryby i koła zębata są chyba tym samym(?). “

 

Dobre pytanie, wydawało mi się, że nie, ale nie dam sobie, za to, ręki uciąć :)

 

Pozdrawiam :) 

 

 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Fajnie opowiadanie i cieszę się, że mogłem, choć w niewielkim procencie, przy nim pomóc

 

i GRZELULUKAS :)

ale umawialiśmy się na “grzelu” ;))

Grzelu!!! Dziękuję, jeszcze raz za betę :) i ja się cieszę, że miałem bardzo pomocnych betujacych :). GRZELULUKAS wyszedł z pośpiechu – grzelu piszę się szybko ale Ctrl+C i Ctrl+V jest szybsze ;).

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

cezary_cezary – Twój awatar nie kojarzy się z osobą przesadnie wrażliwą, ale to może być jedynie zmyłka :D. Tak czy inaczej, ciesze się, że szort wywołał aż tyle emocji :) 

Bo awatar jest wzorowany na moim zawodowym alter ego :P Prywatnie okazuję nawet pewne oznaki wrażliwości :P (aczkolwiek z umiarem)

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Odbicie, powiadasz Bardzie, no to teraz sprawa jest jasna! ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

devil

Cześć!

Zanim się obejrzałem i zostawiłem ślad, że przeczytałem, tekst przeszedł radykalne odchudzenie i lotem błyskawicy wpadł do biblioteki. Gratuluję!

Szalony naukowiec tworzy artefakt, który chcąc pojąć otaczający świat, przekracza wszelkie granice. Przewrotne podejście do konkursowego hasła.

Pozdrawiam!

Hej AP. Dziękuję za przeczytanie i komentarz:). I cieszę się, że miałeś szansę przeczytać dłuższą wersję, bo moim zdaniem jest lepsza :). Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Myślę, że razem z Zygfrydem w pewnym momencie zdaliśmy sobie sprawę z tego, że nie da się zatrzymać mechanicznej siły i poznaliśmy wcześniej zakończenie. Niemniej nie powstrzymało mnie to przed miłą lekturą, bardzo zręcznie napisane opowiadanie ;) 

 

Zastanawiają mnie bardzo imiona, Daryl i Jim prosto z The Office, ale ten Zygfryd… :D 

Kilkukrotnie próbowałem się zarejestrować, żona raz spróbowała – oto jestem Sanderką.

Hej San­der­ka i hej yantri – nie zauważyłem twojego komentarza :D. Dziękuję wam z przeczytanie i komentarz :). San­der­ka – miło mi, że opowiadanie się podobało, a jeśli chodzi o imiona to przypadek, czysty przypadek :) Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Cześć, Bardzie!

 

Trochę żałuję, że ścisnął Cię limit (i nie chodzi o skracanie tekstu na ostatnią chwilę :P), bo dostrzegam tu sporo potencjału na rozwinięcie wielu rzeczy, które byłeś zmuszony podać wprost i bardzo skrótowo.

Nie mniej jednak poprowadziłeś tę historię w sposób bardzo zmyślny. Wiadomo, że trzeba zawiesić niewiarę w kilku aspektach, ale taka nieco steampunkowa konwencja wybacza.

 

Pozdrówka i powodzenia w krokusie!

Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.

Hej Krokus, ostatni wszędzie Cie pełno, nawet u mnie w ogródku Cię widziałem :). Dziękuję za przeczytanie, jak sądzę obu wersji tekstu, no szkoda trochę ale pełną wersję mam i może nawet pokuszę się o jej rozwinięcie :). Pozdrawiam i dziękuję :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Cześć,

 

Opowiadanie jest solidne, aczkolwiek jak zauważyli przedmówcy, niezbyt odkrywcze. Nie jest to jednak nic złego. Widzę jeszcze sporo potencjału który możnaby stosunkowo łatwo wyciągnąć.

 

Kilka sugestii i komentarzy:

Daryl chłonął świat zachłannie, wciąż szukając nowych doświadczeń.

Pewnego dnia chłopak znalazł kotkę pokojówki. Postanowił sprawdzić, czy nadaje się do zjedzenia, resztki zwierzęcia znaleziono w kuchni. To był ostatni dzień służącej w posiadłości. Fong poinformował syna, że nie musi jeść. Mimo to wciąż odnajdywano w domu nadgryzione myszy i szczury.

IMO za szybko sprzedajesz napięcie, od razu odsłaniając karty. Szczególnie, że jeszcze nie wiemy o skłonnościach Daryla. Czytelnik tak czy siak może się spodziewać, że to Daryl będzie źródłem konfliktu, ale możnaby to zrobić na przykład tak:

W rezydencji zaczęto znajdować nadgryzione myszy i szczury. Z początku podejrzewano, że to kotka pokojówki stała się niezwykle wybredna. Jednak i ją znaleziono w kuchni, albo raczej jej bezgłowe ciało. Krótkie oględziny kręgosłupa jasno pokazało, że nie mogło dokonać tego żadne zwierze. (…)

Różnica jest taka, że dowiadujemy się o rzeczach zgodnie z rosnącym napięciem i możemy domyślać się kto jest winny. Dopiero potem dostajemy odpowiedź oraz efekty tej akcji.

Pytany – dlaczego je, choć nie musi, odpowiadał – że lubi smak mięsa

Usunąłbym myślniki

Tej samej nocy, drzwi sypialni Fonga się otwarły. Daryl podszedł i wspiął się na łóżko. Patrzył na ojca. Dłonią wymacał pierś, a gdy poczuł kołatanie serca, uniósł nóż i wbił ostrze w mostek Zygfryda. Nie spieszył się. Ciął mięśnie i łamał kości. Rozebrał całą klatkę piersiową, by sprawdzić dokładnie wnętrze Fonga. Nigdzie nie znalazł duszy ani żadnych oznak boskości.

To, że w tej scenie nie ma żadnej reakcji ojca, moim zdaniem jest strasznie zgubionym potencjałem. Wiem, że są limity znaków, ale moim zdaniem dużo ważniejsze jest to, jak się zachował i co pomyślał Fong w ostatnich chwilach życia, kiedy zabija go jego własny mechaniczny syn, aniżeli np. opis mechanicznych mechanizmów (????) z początku opowiadania.

– A wiesz, kto cię stworzył? 

– Mój ojciec. 

– A, gdzie on teraz jest? 

Spodziewałem się jakiegoś “we mnie” bądź czegoś w ten deseń. Albo jakiegokolwiek wewnętrznego usprawiedliwienia Daryla, dla czego to zrobił. Ogólnie wejrzenia głębiej w jego motywacje. Co niekoniecznie znaczy, że to jakiś błąd.

Pozdrowienia z Kopenhagi

Motyw szalonego naukowca, który nie może rozstać się z tragicznie zmarłą bliską osobą nie jest nowy. Hmmm, może to i ciekawa strategia na konkurs z Wilczym limitem…

Ładnie pokazujesz obcość androida. Ciekawe wnioski wyciągnął z lektury religijnych ksiąg.

Babska logika rządzi!

Hej 

Elas3

 

Dziękuję za przeczytanie komentarz i wskazówki dotyczące tekstu :) 

 

Cieszę się, że opowiadanie się podobało :).

 

“IMO za szybko sprzedajesz napięcie, od razu odsłaniając karty. Szczególnie, że jeszcze nie wiemy o skłonnościach Daryla. Czytelnik tak czy siak może się spodziewać, że to Daryl będzie źródłem konfliktu, ale możnaby to zrobić na przykład tak:” 

 

Chyba masz rację, może gdyby było więcej miejsca, udało by się bardziej dawkować wybryki Daryla. Sam tekst jest dłuższy (musiałem go skrócić na potrzeby konkursu) i moim zdaniem właśnie pełna wersja jest ciekawsza, choć i tak można by całą historię wyciągnąć do 20 k znaków :). No i zwracasz uwagę, że wiemy iż Daryl będzie źródłem konfliktu, wyszedłem z takiego samego założenia, więc nie kryłem skłonności Daryla, a raczej skupiłem się na tym by czytelnik śledził do czego doprowadzą :)

 

“Różnica jest taka, że dowiadujemy się o rzeczach zgodnie z rosnącym napięciem i możemy domyślać się kto jest winny. Dopiero potem dostajemy odpowiedź oraz efekty tej akcji.” 

 

To by było idealne rozwiązanie, klasyczne podążanie za tropami ( choć domyślamy się, kto jest przyczyną zamieszania :)) aż do finału. Ale jest mały haczyk, by historia wypadła wiarygodnie trzeba przygotować czytelnika a finał, a tu znów wracamy do sedna problemu -czyli znaków. Wolałem by zjedzenie ojca wypadło bardziej wiarygodnie kosztem zdradzania tajemnicy. Ostatecznie musiałem z czegoś zrezygnować :)  

 

 

“To, że w tej scenie nie ma żadnej reakcji ojca, moim zdaniem jest strasznie zgubionym potencjałem. Wiem, że są limity znaków, ale moim zdaniem dużo ważniejsze jest to, jak się zachował i co pomyślał Fong w ostatnich chwilach życia, kiedy zabija go jego własny mechaniczny syn, aniżeli np. opis mechanicznych mechanizmów (????) z początku opowiadania.”

 

Tu akurat, problemem nie był limit, tylko wizja autora :). Na tym etapie Fong już nie jest istotny. Ale jeśli by była jakaś reakcja, to widział bym to tak – Fong przytula Daryla, całuje i daje się pociąć – bo kocha go nad życie, nad zdrowie swojej służby nad życie zwierząt i nad swoje życie :)  

 

“Spodziewałem się jakiegoś “we mnie” bądź czegoś w ten deseń. Albo jakiegokolwiek wewnętrznego usprawiedliwienia Daryla, dla czego to zrobił. Ogólnie wejrzenia głębiej w jego motywacje. Co niekoniecznie znaczy, że to jakiś błąd.”

 

No to już sprawa indywidualna, moim zdaniem brak wytłumaczenia dla poczynań Daryla jest zwyczajnie straszniejszy. A tak pozostają tylko domysły :). A to czego nie znamy albo nie rozumiemy w mojej ocenie jest najbardziej przerażające :) 

 

Jeszcze raz dziękuję za komentarz i ciekawe uwagi oraz pozdrawiam :) 

 

 

Hej

Finkla

 

Dziękuję za odwiedziny i komentarz :) 

 

“Motyw szalonego naukowca, który nie może rozstać się z tragicznie zmarłą bliską osobą nie jest nowy. Hmmm, może to i ciekawa strategia na konkurs z Wilczym limitem…”

 

Jakoś trzeba sobie radzić, z bezlitosnymi limitami :D 

 

“Ładnie pokazujesz obcość androida. Ciekawe wnioski wyciągnął z lektury religijnych ksiąg.”

 

Szkoda trochę dłuższej wersji, bo tam jest więcej lektur z których Daryl wyciąga “ciekawe” wnioski :) 

 

Pozdrawiam :) 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Ech, ta Księga Zła: Biblia ;)

W sumie bardzo porządne opowiadanie, ale coś mi w nim nie zawsze “styka”. I nie wiem czemu…

Natomiast na pewno wolałbym jakieś swojskie imiona, a nie “Jim”.

A nazwisko “Fong” To jakieś odniesienie do Azji?

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Hej Staruch, miło mi, że wpadłeś :). Jeśli chodzi o imiona, to trochę mi głupio, bo często, choć nie zawsze, piszę takie, które akurat przyjdą mi do głowy :). Dobra tam, olać literature, pogadajmy o piwie :D. Bardzo podobały mi się spotkania, więc trzeba by zrobić kolejne :). Ja mam już ogródek skończony w 90 % więc mogę zaproponować majówkę u mnie :). Ale chętnie też wyjdę do knajpy, jak coś :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Maj to daleko…

Na pewno mam koncert Springsteena, a co jeszcze wypadnie, to nie mam pojęcia.

Ale na pewno chętnie bym się wybrał, jeśli życie i Blondynka pozwolą ;)

Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.

Takiej odpowiedzi oczekiwałem :) Marzec i kwiecień też są ok, tylko, że na ogródek chyba za zimno? Ale jeśli będą chętni to i ogródek się udostępni :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Cześć Bardjaskier !!!

 

Nie za bardzo zrozumiałem puente :) Ale opowiadanie ma swój klimat, który mi się podobał. Ogólnie lubię horrory i nie zniesmaczyło mnie pożeranie żywych istot. Zaraz przeczytam inne komentarze, bo jestem ciekawy jak inni to widzieli.

 

Pozdrawiam!!!

Jestem niepełnosprawny...

Hej da­wi­di­q150 dziękuję za odwiedziny i komentarz :) Super, że się opowiadanie podobało. Końcówka to cytat z Biblii i nawiązuje do upodobań Daryla :). Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Bardzo klimatyczne, idealnie wpisujące się w konwencję. Czytałem z przyjemnością i satysfakcją

Zastanawiam się nad ostatnim zdaniem, które w takiej postaci jest mało zrozumiałe. W Biblii Tysiąclecia mamy: "Wszystko, co się porusza i żyje, jest przeznaczone dla was na pokarm, tak jak rośliny zielone, daję wam wszystko." 

No i główny problem – dlaczego Daryl jadł to mięso. Tak, wiem, tłumaczy, że je bo lubi. Ale jak na główny wątek tego opowiadania, pozostawia we mnie jakiś, hm, niedosyt.

Nie spieszył się, jadł i czytał rozkoszując się smakiem ojca.

To zdanie, to literacki majstersztyk.

Jeśli komuś się wydaje, że mnie tu nie ma, to spieszę powiadomić, że mu się wydaje.

Hej fizyk111 Dziękuję za odwiedziny i komentarz. Cieszę się, że opowiadanie się podobało. Jeśli chodzi o jedzenie mięsa i Biblię – to chodziło o poznawanie świata przez Daryla, on wszystko pojmuje dosłownie, jak dziecko w dorosłym ciele, albo zwierzę, które ma rozum ale wciąż kieruję nim instynktem. W pierwszej wersji było więcej książek, z których Daryla brał inspirację, na koniec zmieściła się tylko Biblia :) A jeśli chodzi o fragment Biblii to może trafiłem, takie przełożenie :). Faktycznie to co wrzuciłeś jest bardziej zrozumiałe, ale moja wersja jest bardziej surowa ;) Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Bardzo przyjemny klimacik. Czyta się z przyjemnością.

 

Drobne czepialstwo: jeśli masz możliwość, to popraw sobie jeszcze powtórzenie. W dwóch kolejnych akapitach od “Tej samej nocy (, ← btw przecinek raus) drzwi sypialni Fonga się otwarły.” masz zwrot “nie spieszył się”.

Nic nie boli tak jak życie, gdy je wiedziesz przyzwoicie

Spoczko, dla mnie taka wariacja na temat Pinokia wyszła;)

„Często słyszymy, że matematyka sprowadza się głównie do «dowodzenia twierdzeń». Czy praca pisarza sprowadza się głównie do «pisania zdań»?” Gian-Carlo Rota

Hej Sej­ko­nik, Szysz­ko­wy­Dzia­dek dziękuję za odwiedziny i komentarze. Powtórzenia postaram się usunąć, jak będę przy komputerze. Szysz­ko­wy­Dzia­dek – słuszna uwaga z tym Pinokio :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Nowa Fantastyka