- Opowiadanie: Whipip - Druga Ewolucja

Druga Ewolucja

Witam wszyst­kich! Chciał­bym po­dzie­lić się z Wami moją pierw­szą pu­bli­ka­cją na NF. Tro­chę mnie zżera trema ale kie­dyś w końcu trze­ba zro­bić ten pierw­szy krok. 

Życzę miłej lek­tu­ry! 

 

Dzięki za betę, grzelulukas. 

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Biblioteka:

Użytkownicy II, Ambush, GreasySmooth

Oceny

Druga Ewolucja

Na po­cząt­ku nie było żad­ne­go Wiel­kie­go Wy­bu­chu, wiru ato­mów sca­la­ją­cych się z wolna w bar­dziej skom­pli­ko­wa­ne ży­cio­we formy. Dla nich były śrub­ki, wkrę­ty, elek­tro­dy, kable – i umo­ru­sa­ne sma­rem dło­nie, które skła­da­ły wszyst­ko do kupy. Tak przy­naj­mniej było za­pi­sa­ne w Wiel­kiej Chmu­rze. 

Zo­bacz­cie – to para że­la­znych sko­rup po­chy­la­ją­cych się ku sobie jakby w sku­pie­niu, za­cie­kłej kon­ster­na­cji. Ich błysz­czą­ce w świe­tle lampy syn­te­tycz­ne ciała, zbu­do­wa­ne na wzór istot, które nie­gdyś za­miesz­ki­wa­ły oko­licz­ne zie­mie, po­dry­gi­wa­ły do sobie tylko zna­ne­go rytmu. Ka­me­ra umiesz­czo­na pod ni­skim su­fi­tem z dezaprobatą zacmokała mechanicznym głosem. Powoli zmru­ży­ła za­mglo­ne oko i wy­ostrzy­ła z nie­skry­wa­ną cie­ka­wo­ścią. 

O czym to teraz tak sza­leń­czo szep­ta­li? 

 

*

 

 – Po­patrz no tylko. Wy­glą­da tak nie­win­nie, ale i tak pie­kiel­nie in­te­li­gent­nie! – Elek­tro­dy na czole Al­fon­sa za­mru­ga­ły z en­tu­zja­zmem. 

 – Ra­czej przy­po­mi­na po­krzy­wio­ny em­brion – na­pro­sto­wał Pro­xim. – Je­steś pewny, że to coś ma być Czło­wie­kiem? 

 – Musi nim być. Dane z Wiel­kiej Chmu­ry się zga­dza­ją. Mo­to­ry­ka, po­ziom ukształ­to­wa­nia od­nó­ży i rąk, po­wol­ne for­mo­wa­nie się cen­tral­ne­go ukła­du do­wo­dze­nia. Serca, zna­czy się. Jak sobie przybliżysz, to zo­ba­czysz, jak bije. Wszyst­ko wska­zu­je na to, że udało nam się osią­gnąć drugi mie­siąc. 

 – Czyli… wsa­dza­my do kap­su­ły?

 – Wsa­dza­my do kap­su­ły! Ale przed­tem, do­dat­ki.

Pro­xim wzru­szył ra­mio­na­mi i zgod­nie z pro­ce­du­ra­mi podszedł do szafeczki w rogu. Kątem me­cha­nicz­ne­go oka do­strzegł, że ka­me­ra śle­dzi upar­cie każdy jego ruch. Gło­śni­ki po obu jej stro­nach za­bu­cza­ły, a potem wy­do­był się z nich skrze­kli­wy głos, przy­po­mi­na­ją­cy grę po­cząt­ku­ją­ce­go skrzyp­ka:

– Udało się? 

– Wszyst­ko idzie ru­chem pro­sto­li­nij­nym w do­brym kie­run­ku – od­parł Pro­xim. – Ostat­nie po­praw­ki i…

– Daj­cie mi zo­ba­czyć!

Al­fons po­słusz­nie, acz bar­dzo po­wo­li, uczy­nił krok w bok. 

Na środ­ku la­bo­ra­to­rium był stół, na którym stał szkla­ny słoik. Wewnątrz coś wielkości zaciśniętej pięści pły­wa­ło w żół­tym pół­prze­zro­czy­stym pły­nie. Mały ro­ba­czek przy­po­mi­na­ją­cy bar­dziej kieł­ku­ją­cy kosz­mar niż coś, co miało dać po­czą­tek Dru­giej Ewo­lu­cji. 

– Ide­al­ny – oce­ni­ła Ka­me­ra. – Tylko teraz bar­dzo ostroż­nie… pa­mię­ta­cie re­cep­tu­rę? 

– Wy­pa­lo­na na dysku twar­dym jak atra­ment za­schnię­ty na pa­pie­rze – od­parł Pro­xim, przy­tu­la­jąc do pier­si tuzin ma­łych sło­icz­ków.

Po­ło­żył je na stole, a Al­fons po­chy­lił się do przo­du w sku­pie­niu tak moc­nym, jakby re­cep­to­ry umy­słu i poznania miały się za chwilę poprzepalać.

– Za­czy­naj­my – oznaj­mił, za­cie­ra­jąc dło­nie, aż po­szły iskry.

 Młody Czło­wiek, zgodnie z teo­rią nie­ja­kie­go Dar­wi­na, zy­sku­je cechy równe po­łą­cze­niu cech jego ro­dzi­ców. Pro­blem po­ja­wiał się w mo­men­cie, kiedy na podstawie pobranych pró­bek DNA nie umiano oce­nić, ja­kich wła­ści­wo­ści Młody Czło­wiek na­bie­rze. Miał być ide­al­ny – umysł ostry ni­czym brzy­twa, po­jęt­ny i nie­ska­la­ny ste­reo­ty­pa­mi. Ciało sprę­ży­ste i silne, od­por­ne na za­ra­zę i cho­ro­by, a naj­le­piej też na sta­rze­nie. Miałby za zadanie dać po­czą­tek Dru­giej Ewo­lu­cji – zba­dać przy­czy­ny Wiel­kie­go Wy­mar­cia i od­wró­cić jego skut­ki. Oddać życie wy­mar­łej pla­ne­cie.

 Al­fons i Pro­xim mieli przed sobą wszyst­ko, czego wy­ma­ga­ło stwo­rze­nie Czło­wie­ka ide­al­ne­go. Grunt to do­brać od­po­wied­nie pro­por­cje.

 Al­fons chwy­cił jeden ze sło­icz­ków i pró­bo­wał go od­krę­cić. Nic z tego.

– Po­mo­żesz? Szczę­ście nie chce się otwo­rzyć. – Podał go Pro­xi­mo­wi. 

– Nic dziw­ne­go, trudno je zdobyć – burk­nę­ła Ka­me­ra. 

– Za­kli­no­wa­ło się… – sap­nął Pro­xim. Chwycił moc­niej wieczko i włożył nieco więcej siły…

Sło­iczek ze szczę­ściem do­słow­nie znik­nął we wnę­trzu dłoni. Kiedy ją roz­warł, kawałki lśniącego w półmroku szkła upadły na podłogę, a aksamitny poblask, który przed chwilą był szczęściem ulot­nił się w ete­rze z ci­chym sy­kiem.

– No to dupa – skwi­to­wa­ła Ka­me­ra. – Co tam jesz­cze macie? Czy jakaś mie­szan­ka da cho­ciaż namiastkę szczę­ścia?

– Mamy mi­łość – oce­nił Al­fons. – Cier­pli­wość, gniew, smu­tek, zwąt­pie­nie, śmia­łość… 

Nie do po­my­śle­nia, ile można po­zy­skać z za­schnię­tych ludz­kich od­cho­dów!

Pojawiła się feeria ko­lo­rów i misz­masz za­pa­chów, kiedy od­krę­ca­li ko­lej­ne bu­te­lecz­ki i wy­peł­nia­li ich za­war­to­ścią ma­szy­nę, do któ­rej pod­łą­czo­ny był słój z em­brio­nem. Ka­ko­fo­nia trza­sków i ko­lo­ro­wych iskier wy­peł­ni­ła la­bo­ra­to­rium. Jony zde­rza­ły się ze sobą ni­czym tan­ce­rze pod­czas ży­wio­ło­we­go foks­tro­ta na sali wiel­ko­ści ka­wa­ler­ki. Atomy sy­cza­ły jak roz­grza­ne do czer­wo­no­ści że­li­wo wrzu­co­ne do wody – towarzyszyły im wi­ru­ją­ce fi­ne­zyj­nie ko­lo­ry pa­lą­cych się kwa­sów. 

Każda nitka w ko­dzie DNA za­wie­ra mul­tum in­for­ma­cji, któ­ry­mi teraz Alfons i Proximo żonglowali, two­rząc twór, o któ­rym nawet nie śniło się fi­lo­zo­fom mi­nio­nych cza­sów. 

Em­brion po­ru­szał się nie­spo­koj­nie, kiedy ko­lej­ne mik­stu­ry spły­wa­ły rur­ka­mi pro­sto do słoja. Mętna ciecz zmie­nia­ła barwy jak ob­raz­ki w fe­na­ki­sti­sko­pie, rzu­ca­jąc tę­czo­wą po­świa­tę na ma­to­we ciała ro­bo­tów.

Pro­xi­mo chwy­cił wraż­li­wość i, z za­mia­rem dodania pa­cy­ny do garn­ka, prze­chy­lił ją ostroż­nie.

– Co ty ro­bisz?!

Al­fon­s trzep­nął go po dłoni pal­ca­mi, aż w uszach za­dzwo­ni­ło. Słoik wy­padł z rąk Pro­xi­ma i z brzę­kiem wpadł do środ­ka. Zniknął w od­mę­tach wrzącej zawartości kotła. 

– Za co to? – Wzdry­gnął się Pro­xi­mo. – Zo­bacz, co zro­bi­łeś!

Wraż­li­wość dla Czło­wie­ka, który ma dać po­czą­tek Dru­giej Ewo­lu­cji? To ma być wiel­ki, nie­zmor­do­wa­ny, skru­pu­lat­ny Czło­wiek, na któ­re­go bar­kach ma spo­cząć los świa­ta! A ty mu chcesz dać wraż­li­wość?

– Tak jest za­pi­sa­ne w Wiel­kiej Chmu­rze – żach­nął się Pro­xi­mo. – Że lu­dzie wraż­li­wi to za­zwy­czaj też i in­te­li­gent­ni…

– To mo­głeś mu po pro­stu dać in­te­li­gen­cję

– Nie mamy na sta­nie. Trzeba to jakoś odkręcić. – Pro­xi­mo pod­parł się pod boki, nie odrywając wzroku od bulgoczącego kotła.

Sta­ra­li się żonglować cha­rak­te­ra­mi, emo­cja­mi i ce­cha­mi w taki spo­sób, aby zni­we­lo­wać nisz­czy­ciel­ski wręcz po­ziom wraż­li­wo­ści, który naj­praw­do­po­dob­niej zmió­tł­by do­ro­sły em­brion z po­wierzch­ni ziemi. Pró­bo­wa­li wszyst­kie­go: odej­mo­wa­li i do­da­wa­li, dzie­li­li, skra­pla­li i wy­pa­ro­wy­wa­li… ko­niec koń­ców Ka­me­ra stra­ci­ła cier­pli­wość. 

– Można wie­dzieć, co tam ta­kie­go ro­bi­cie? I czemu cią­gle mi za­sła­nia­cie? To nie po­win­no tyle trwać! 

– Wszyst­ko jest w jak naj­więk­szym po­rząd­ku – skła­mał Al­fons. – Szyb­ko, do kap­su­ły – dodał szep­tem do Pro­xi­ma. 

Wpa­ko­wa­li słój z em­brio­nem do kap­su­ły cza­so-prze­strzen­no-przy­spie­sza­ją­cej (Sy­mu­la­tor Rów­no­le­głe­go Usko­ku, w skró­cie SRU). Za­mknę­li drzwicz­ki z trza­skiem i do­pa­dli do pa­ne­lu kon­tro­l­ne­go. 

– Uda­waj, że wszyst­ko jest w po­rząd­ku – mruk­nął pół­to­nem Al­fon­s. – Nie je­stem pe­wien co z tego wyj­dzie, ale mó­dl­my się, żeby miało chociaż sprawny mózg, mieszczący się w ludzkich standardach. 

Czas jest jak guma, którą można roz­cią­gać. Kiedy robi się to na dwuwymiarowej, poziomej płaszczyźnie, można bez pro­ble­mu po­dró­żo­wać w prze­szłość albo w przy­szłość. Al­fons i Pro­xi­mo od­kry­li to po kilku set­kach lat badań dzię­ki wie­dzy, jaką zo­sta­wi­ła im Wiel­ka Cy­wi­li­za­cja w Wiel­kiej Chmu­rze. Po­ja­wi­ły się wów­czas dwa pro­ble­my.

Po pierw­sze, tylko isto­ta żywa, z krwi i kości, mo­gła­by udać się w po­dróż po cza­sie dzię­ki bu­do­wie ko­mór­ko­wej – ciału zbu­do­wa­ne­mu z ato­mów wraż­li­wych na od­dzia­ły­wa­nia elek­tro­ma­gne­tycz­ne. Wstrzą­sy roz­cią­ga­ły i ści­ska­ły ko­mór­ki, przez co płasz­czy­zna cza­so­prze­strzen­na za­ła­my­wa­ła się, na­pi­na­ła jak mem­bra­na, by po chwi­li pęk­nąć i pu­ścić obiekt dalej, na inną or­bi­tę cza­so­wą. 

Po dru­gie – ca­łość wy­ma­ga­ła tak du­że­go za­si­la­nia, że Al­fons i Pro­xi­mo zde­cy­do­wa­li się umie­ścić mem­bra­nę cza­so­prze­strzen­ną w kap­su­le o po­jem­no­ści dużej szafy, aby zmi­ni­ma­li­zo­wać koszty. 

SRU za­bur­cza­ło zło­wiesz­czo, kiedy Al­fons po­cią­gnął dźwi­gnię roz­ru­cho­wą. Ma­szy­ne­ria za­wy­ła, pompy za­czę­ły wtła­czać czas do kap­su­ły, ci­śnie­nie pa­nu­ją­ce w środ­ku ści­ska­ło płasz­czy­znę cza­so­wą i for­mo­wa­ło zu­peł­nie od­ręb­ną cza­so­prze­strzeń – znacz­nie szyb­szą od tej pa­nu­ją­cej na radioaktywnej pla­ne­cie.

Maszyna zatrzymała się z jękiem, para uleciała z kominów z głośnym sykiem. Drzwiczki otworzyły się powoli. Ze środ­ka wy­szedł ob­sy­pa­ny prysz­cza­mi na­sto­let­ni osobnik, cały ubra­ny na czar­no. 

– ?…!…?…! – zawył jak po­psu­ta ka­ta­ryn­ka. 

Al­fons i Pro­xi­mo po­pa­trzy­li po sobie z konsternacją. Ka­me­ra przybliżyła na chło­pa­ka i wy­mow­nie mil­cza­ła.

– Co to jest? – za­py­ta­ła po chwi­li.

– !…!…! – ryk­nął Czło­wiek.

– Se­kund­ka… – Al­fons za­głę­bił się w da­nych Wiel­kiej Chmu­ry i do­padł en­cy­klo­pe­dii ję­zy­ków. Pod­dał szyb­kiej ana­li­zie sze­lesz­czą­cy ton głosu. – Witaj – po­wie­dział po pol­sku. – Je­ste­śmy za­szczy­ce­ni, mogąc po­wi­tać cię…

– Czemu je­stem cały ob­le­pio­ny jakimś świństwem?! – krzyk­nął chło­pak. Fak­tycz­nie, włosy miał po­zle­pia­ne żółtą, nie­ape­tycz­ną mazią. 

– To tylko po­zo­sta­ło­ści pły­nów ustro­jo­wych, któ­ry­mi cię kar­mi­li­śmy – wy­ja­śnił Al­fons. – Wra­ca­jąc… zo­sta­łeś wła­śnie wy­bra­ny, aby… 

Czło­wiek chwy­cił jeden ze sło­jów i rzu­cił nim w Al­fon­sa. Szkło roz­pry­sło się w powietrzu na mi­lio­ny lśnią­cych odłam­ków, a zawarta w środ­ku mo­ral­ność ob­la­ła metalowy kor­pus. 

– Nikt nie bę­dzie mi mówił, co mam robić! Spadam stąd! – za­wo­łał chło­pak.

Wszedł z po­wro­tem do kap­su­ły, wyjął z kie­sze­ni pacz­kę pa­pie­ro­sów, za­pał­ki i od­pa­lił. Zanim za­trza­snął drzwicz­ki, zdą­żył jesz­cze wy­pu­ścić dymek na ze­wnątrz. Apa­ra­tu­ra za­czę­ła dzia­łać, a Al­fons, z za­rdze­wia­łym wrza­skiem, poszukując w nowo po­zna­nym ję­zy­ku sto­sow­ne­go nie­przy­zwo­ite­go okre­śle­nia na za­ist­nia­łą sy­tu­ację, grzmot­nął sta­lo­wą pię­ścią w przy­cisk awa­ryj­ny. 

Cza­so­prze­strzeń w środ­ku zdą­ży­ła tak się ści­snąć, tak na­prę­żyć, tak stłam­sić… że po otwar­ciu drzwi­czek od­na­leź­li w środ­ku je­dy­nie kupkę po­pio­łu. 

Pro­xi­mo po­dra­pał się po gło­wie i za­nur­ko­wał w Wiel­ką Chmu­rę. 

– To był chyba na­sto­la­tek w okre­sie buntu – stwier­dził. – Chyba przesadziliśmy z nie­któ­ry­mi ce­cha­mi… 

Od­wró­cił się, al­bo­wiem Al­fons za­czął nie­przy­jem­nie trzesz­czeć. Na nie­szczę­ście bied­ne­go ro­bo­ta mo­ral­ność była cie­czą, która, dostawszy się do najważniejszych przewodów, przepaliła je i wywołała zwarcie. 

– Jesz­cze… nie skoń­czy­li­śmy – po­wie­dział, za­ci­na­jąc się. – Jesz­cze… tyle do zro­bie­nia. 

A potem ucichł na dobre.

Pro­xi­mo po­chy­lił się nad to­wa­rzy­szem i puk­nął go w bla­sza­ne czoło. Zero od­ze­wu. Pew­nie za­nur­ko­wał głę­bo­ko w Wiel­kiej Chmu­rze, po­my­ślał. Nie­dłu­go wróci. 

Ale nie wró­cił ani tego dnia, ani następnego, ani po stu latach. 

– Może pójdę go po­szu­kać – postanowił pew­ne­go dnia Pro­xi­mo i skinął Kamerze na pożegnanie, po czym chwy­cił aser­tyw­ność i chlu­snął nią na sie­bie. Wie­dział, jaką drogą po­szedł Al­fons i że musi po­dą­żyć tą samą, je­że­li chce go od­na­leźć. 

Zwar­cie było bez­bo­le­sne, pew­nie z po­wo­du braku ner­wów. Oba ro­bo­ty za­sty­gły niczym posągi, po­chy­lo­ne nad sto­łem z ce­cha­mi w słoiczkach. 

Ka­me­ra mil­cza­ła. Przez ten cały czas nur­ko­wa­ła w Wiel­kiej Chmu­rze i szu­ka­ła. Miała przed ocza­mi ob­ra­zy Wiel­kiej Cy­wi­li­za­cji: ob­ra­zy szczę­ścia i roz­pu­sty, dobroci i złości, spo­łe­czeń­stwa, które zostaje pożarte przez własny dobrobyt.

Czło­wiek od za­wsze pra­gnął wię­cej – za­uwa­ży­ła Ka­me­ra – za­własz­czał, wy­rzy­nał, bu­do­wał, wy­pę­dzał, mor­do­wał, był nadistotą, bo­giem w świe­cie zwie­rząt ska­zu­ją­cym na za­gła­dę wszyst­ko, włącz­nie z wła­snym ga­tun­kiem. Oni mieli przy­wró­cić po­rzą­dek – stwórz­cie Czło­wie­ka, czyta Ka­me­ra w Wiel­kie Chmu­rze, stwórz­cie Boga i po­zwól­cie mu na po­wrót za­pa­no­wać. Ostat­nie za­pi­sy z da­nych przed Wiel­kim Wy­gi­nię­ciem. 

Pra­wie nam się udało, po­my­śla­ła Ka­me­ra. Mie­li­śmy ura­to­wać świat.

Za­nur­ko­wa­ła ten jeden, ostat­ni raz. 

Prze­cież teraz nie ma tego, co Bóg, Wiel­ki Czło­wiek, uzna­wał za złe – nie ma głodu, biedy, ko­le­jek do skle­pów wie­lo­bran­żo­wych, nie ma raka, prze­ter­mi­no­wa­nych pro­duk­tów żyw­no­ścio­wych i po­ża­rów, nie ma wy­pad­ków, kor­ków, i ko­le­jek do le­ka­rza, nie ma naj­mniej­szej kra­jo­wej, oszu­stów i mor­der­ców, nie ma bu­dzi­ków, nudy i pro­kra­sty­na­cji, nie ma bo­lą­cych ple­ców, sprzą­ta­nia co week­end i mycia na­czyń, nie ma sza­rych po­ran­ków, zim­nej kawy i po­wy­gi­na­nych rogów w książ­kach, nie ma wy­so­kich cen pa­li­wa, gło­śnych są­sia­dów i pani Ha­li­ny, która wrzu­ca kupy psa na nie ­swo­je po­dwór­ko, nie ma za­zdro­ści, nie ma za­wi­ści, nie ma… 

Nie ma Czło­wie­ka. 

– W sumie nie wy­szło tak źle – po­wie­dzia­ła Ka­me­ra, po czym się wy­łą­czy­ła. 

 

 

Koniec

Komentarze

Hej. Gratuluję debiutu:). Tekst bardzo mi się podobał. Pomysł zrobienia istoty idealnej, przez roboty mieszające ludzkie cechy, jest ciekawy. A nadodatek przedstawiłeś historię w bardzo dobry sposób:). Podobają mi się opisy działań robotów i tajemniczej kamery. Ciekawie też wypada finał ich pracy. Techniczne sprawy, pewnie sprawdzi ktoś bardziej kompetentny;). Ja klika, a raczej idę zgłosić opowiadanie do klikarni. Zastanowiłby się też nad wrzuceniem taga na konkurs antynaukowy, bo moim zdaniem tekst się nadaje, a do tego pewnie więcej osób wpadnie i zostawi komentarz :). Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Niezły pomysł na opisanie działań robotów, pracujących nad odtworzeniem/ stworzeniem doskonałego, całkiem nowego człowieka. Debiut byłby całkiem udany, gdyby wykonanie nie pozostawiało tak wiele do życzenia.

Zgadzam się z Bardemjaskrem – Druga ewolucja wpisuje się w założenia trwającego właśnie konkursu Fantastyka Antynaukowa, więc sugeruję, abyś wziął w nim udział, oznaczając opowiadanie stosownym tagiem.

 

Ka­me­ra umiesz­czo­na pod ni­skim su­fi­tem za­cmo­ka­ła me­cha­nicz­nym gło­sem z dez­apro­ba­tą… → Raczej: Ka­me­ra umiesz­czo­na pod ni­skim su­fi­tem, z dez­apro­ba­tą za­cmo­ka­ła me­cha­nicz­nym gło­sem

 

Zmru­ży­ła swoje za­mglo­ne oko po­wo­li… → Zbędny zaimek – czy mogła zmrużyć cudze oko?  

Wystarczy: Powoli zmru­ży­ła za­mglo­ne oko

 

– Po­patrz no tylko. Wy­glą­da tak nie­win­nie… ale i tak pie­kiel­nie in­te­li­gent­nie! → Czemu tu służy wielokropek? A może wystarczy: – Po­patrz no tylko. Wy­glą­da tak nie­win­nie, ale i tak pie­kiel­nie in­te­li­gent­nie!

Za SJP PWN: wielokropek «znak interpunkcyjny złożony z trzech kropek następujących po sobie, oznaczający przerwanie toku mowy lub niedomówienie»

 

zgod­nie z pro­ce­du­ra­mi skie­ro­wał kroki ku sza­fecz­ce w rogu. → A może zwyczajnie: …zgod­nie z pro­ce­du­ra­mi podszedł do szafeczki w rogu.

 

– Wy­pa­lo­na na dysku twar­dym jak atra­ment za­schnię­ty na pa­pie­rze – od­parł Pro­xim, przy­tu­la­jąc do pier­si tuzin ma­łych sło­icz­ków. Po­ło­żył je na stole, a Al­fons po­chy­lił się do przo­du w sku­pie­niu tak moc­nym, jakby jego re­cep­to­ry umy­słu miały się za chwi­lę po­prze­pa­lać. → Narracji nie zapisujemy z didaskaliami. Winno być:

– Wy­pa­lo­na na dysku twar­dym jak atra­ment za­schnię­ty na pa­pie­rze – od­parł Pro­xim, przy­tu­la­jąc do pier­si tuzin ma­łych sło­icz­ków.

Po­ło­żył je na stole, a Al­fons po­chy­lił się do przo­du w sku­pie­niu tak moc­nym, jakby jego re­cep­to­ry umy­słu miały się za chwi­lę po­prze­pa­lać.

Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi.

 

jakby jego re­cep­to­ry umy­słu… → Zbędny zaimek.

 

Al­fons i Pro­xim mieli przed sobą wszyst­ko, co wy­ma­ga­ło stwo­rze­nie Czło­wie­ka ide­al­ne­go.Al­fons i Pro­xim mieli przed sobą wszyst­ko, czego wy­ma­ga­ło stwo­rze­nie Czło­wie­ka ide­al­ne­go.

 

– Po­mo­żesz? Szczę­ście nie chce się otwo­rzyć – podał go Pro­xi­mo­wi. → Brak kropki po wypowiedzi, didaskalia wielką literą. Winno być: – Po­mo­żesz? Szczę­ście nie chce się otwo­rzyć. – Podał go Pro­xi­mo­wi

 

– Nic dziwnego. Je aku­rat cięż­ko zdo­być… → Raczej: – Nic dziwnego. Trudno je zdo­być

https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Ciezko-a-trudno;19058.html

 

Sło­iczek ze szczę­ściem do­słow­nie znik­nął we wnę­trzu jego dłoni. Kiedy je roz­warł… → Zbędny zaimek. Piszesz o dłoni, która jest rodzaju żeńskiego, więc winno być: Sło­iczek ze szczę­ściem do­słow­nie znik­nął we wnę­trzu dłoni. Kiedy roz­warł

 

Roz­po­czę­ła się fil­har­mo­nia ko­lo­rów i misz­masz za­pa­chów… → Obawiam się, że filharmonia nie może się rozpocząć. Na czym polega filharmonia kolorów?

Proponuję: Pojawiła się feeria ko­lo­rów i misz­masz za­pa­chów

 

akom­pa­nio­wa­ły im wi­ru­ją­ce fi­ne­zyj­nie ko­lo­ry pa­lą­cych się kwa­sów. → Obawiam się, że wirujące kolory nie są akompaniamentem.

Proponuję: …towarzyszyły im wi­ru­ją­ce fi­ne­zyj­nie ko­lo­ry pa­lą­cych się kwa­sów.

 

kiedy ko­lej­ne mik­stu­ry spły­wa­ły rur­ka­mi w dół… → Masło maślane – czy coś może spływać w górę?

Wystarczy: …kiedy ko­lej­ne mik­stu­ry spły­wa­ły rurkami…

 

Wszyst­ko znik­nę­ło w od­mę­tach wrzą­ce­go kotła. → Wrzała zawartość kotła, nie kocioł.

Proponuję: Wszyst­ko znik­nę­ło w odmętach wrzącej zawartości kotła

 

– Za co to? – wzdry­gnął się Pro­xi­mo. – Zo­bacz, co zro­bi­łeś! → Didaskalia wielką literą. Winno być: – Za co to? – Wzdry­gnął się Pro­xi­mo. – Zo­bacz, co zro­bi­łeś!

 

– Nie mamy na sta­nie. Trze­ba to jakoś od­krę­cić – Pro­xi­mo pod­parł się pod boki, wska­zu­jąc na bul­go­czą­cy ko­cioł. → Brak kropki po wypowiedzi. Zbędny przyimek – wskazujemy coś, nie na coś. Kocioł nie bulgotał.

Winno być: – Nie mamy na sta­nie. Trze­ba to jakoś od­krę­cić. – Pro­xi­mo pod­parł się pod boki, wska­zu­jąc ko­cioł z bulgoczącą zawartością.

 

aby zmi­ni­ma­li­zo­wać kosz­ta. → …aby zmi­ni­ma­li­zo­wać kosz­ty.

 

Ze środ­ka wy­szedł ob­sy­pa­ny prysz­cza­mi na­sto­let­ni je­go­mość… → O nastolatku nie powiedziałabym jegomość.

Proponuję: Ze środ­ka wy­szedł ob­sy­pa­ny prysz­cza­mi na­sto­let­ni osobnik

 

– ?…!…?…! – zawył jak po­psu­ta ka­ta­ryn­ka. → Żeby zawyć, trzeba wydać odpowiedni dźwięk, a ten zapis nie jest zapisem wycia. To tylko kilka wielokropków z pytajnikami i wykrzyknikami.

Proponuję: – Uuu?! Uuu?! Uuu?! Uuu?! – zawył jak popsuta katarynka.

 

– !…!…! – ryk­nął Czło­wiek. → To nie jest zapis ryku.

– Wrr! Wrr! Wrr! – ryknął Człowiek.

 

– Czemu je­stem cały ob­le­pio­ny w ja­kimś świń­stwie?!– Czemu je­stem cały ob­le­pio­ny ja­kimś świń­stwem?!

Można być oblepionym czymś, nie w czymś.

 

Pew­nie za­nur­ko­wał głę­bo­ko w Wiel­kiej Chmu­rze, po­my­ślał. Za nie­dłu­go wróci. → A może? Pew­nie za­nur­ko­wał głę­bo­ko w Wiel­kiej Chmu­rze, po­my­ślał. Nie­dłu­go wróci

Tu znajdziesz wskazówki, jak można zapisywać myśli bohaterów.

 

– Może pójdę go po­szu­kać. Za nie­dłu­go wrócę… → – Może pójdę go po­szu­kać. Nie­dłu­go wrócę

 

Oba ro­bo­ty za­sty­gły po­chy­lo­ne nad sto­łem z ce­cha­mi w sło­icz­kach ni­czym po­są­gi. → Czy dobrze rozumiem, że słoiczki były niczym posągi?

A może miało być: Oba roboty zastygły niczym posągi, pochylone nad stołem z cechami w słoiczkach.

 

za­własz­czał, wy­ży­nał, bu­do­wał, wy­pę­dzał, mor­do­wał, był po­nadi­sto­tą, Bo­giem w świe­cie zwie­rząt… → …za­własz­czał, wy­rzy­nał, bu­do­wał, wy­pę­dzał, mor­do­wał, był ­nadi­sto­tą, bo­giem w świe­cie zwie­rząt…

Sprawdź znaczenie słów wyżynaćwyrzynać.

 

wrzu­ca kupy psa na nie­swo­je po­dwór­ko… → …wrzu­ca kupy psa na nie ­swo­je po­dwór­ko

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć Whipip

Z tym: Na środku laboratorium był stół, a na nim spoczywał szklany słoik…

A może lepiej: Na środku laboratorium był stół, na którym stał słoik. To jest chyba jedyny zgrzyt, który wychwyciłem podczas czytania.

Bardzo dobrze napisane – w klimacie Mistrza Lema. Wróciłem pamięcią do Cyberiady i Bajek Robotów.

Dzięki. Pisz. Chętnie do Ciebie będę zaglądał.

Pozdrawiam

Rozbawiło na początek dnia. Wrzuć na “Fantastykę antynaukową”. Wprowadź sugerowane poprawki. Więcej osób przeczyta Twój tekst. Dobry początek. Pisz. :)

A właśnie, dobra rada na koniec – odpisuje na komentarze :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Witam wszystkich!

Na początku chciałbym Wam serdecznie podziękować za wszystkie rady i samą chęć przeczytania mojego opowiadania. Nie ma to jak wyśmienity feedback – człowiek myśli, że już wszystko jest dopięte na ostatni guzik, a tu heca. 

Wprowadziłem poprawki i oznaczyłem do konkursu. Dzięki za każdą cegiełkę, którą dołożyliście, aby opowiadanie brzmiało i wyglądało lepiej. 

Ogólnie zajmuję się pisaniem fantastyki, ale to opowiadanie potraktowałem jako ćwiczenie i przyznam, że bawiłem się świetnie. W ramach ciekawostki: to moje pierwsze w życiu napisane SF. 

Serdecznie pozdrawiam wszystkich c: 

Whipip

Whipip, miło mi, że uznałeś poprawki za przydatne. Powodzenia w konkursie! :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Wszystko, co chciałem napisać to chyba napisałem w becie ;)

 

Fajnie, że naniosłeś poprawki, widzimy się na kolejnym tekście. 

Ciekawy pomysł, może nie jakoś niewiarygodnie odkrywczy, ale ma sporo świeżych i ożywczych elementów. Podobała mi się niefortunna utrata szczęścia, dylematy na temat wrażliwości. Również swoboda działania robotów jest fajna, chociaż trochę niewiarygodna, bo tym się właśnie od nich różnimy.

Niemniej jednak tekst, choć pesymistyczny zrobił na mnie dobre wrażenie, zwłaszcza że po wizycie reg, błędów nie widzę;)

Lożanka bezprenumeratowa

Dobrze i zgrabnie napisane, pomysł może nie jakiś super odkrywczy, ale nie popadajmy w przesadę. Mam tylko jedną wątpliwość – jak dla mnie tekst jest za mało antynaukowy. Tzn. czytalem dużo rzeczy bardziej antynaukowych, które wcale nie miały być antynaukowe wink.

W komentarzach robię literówki.

Witajcie Ambush, NaN

Dzięki za komentarz. Właśnie zastanawiałem się czy tekst pasuje do tej “antynaukowości”, czytając inne teksty widziałem, jak niektórzy autorzy lecieli po bandzie :D mi ten lot raczej się nie udał, ale mimo to postanowiłem oznaczyć konkurs, a nuż coś się uda.

Najważniejsze, że w miarę się Wam podobało c: 

Whipip

Dla nich były śrubki, wkręty, elektrody, kable – i umorusane smarem dłonie, które składały wszystko do kupy.

Dłuższą chwilę zastanawiałem się, do kogo odnosi się “nich”.

Zobaczcie – to para żelaznych skorup pochylających się ku sobie jakby w skupieniu, zaciekłej konsternacji.

jakby w -sugeruję wyrzucić albo zamienić na “w wielkim” albo cuś.

Zaciekła konsternacja – IMO nie pasuje do siebie.

 

Tekst bardzo zręcznie lawiruje między powagą, absurdem i skatologią. Wynalazcy nowego człowieka muszą się chować przed wścibskim nadzorem, a niemal alchemiczne eksperymenty są okraszone zaskakująco swojskimi tekstami. A człowiek, jak to człowiek, wszystko rozwala przez niedorosłość :) Bardzo udany tekst na debiut.

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

Witam.

Ciekawa wizja ponownego stworzenia człowieka przez maszyny po wyginięciu ludzi. Cechy ludzkie zamknięte są w słoikach, wiele z nich uległo zniszczeniu. W końcu stworzony zostaje nastolatek. Czy nie powinna też powstać dziewczyna?

Ogólnie czytało się dobrze, powodzenia w konkursie.

Pozdrawiam.

Feniks 103.

audaces fortuna iuvat

 życiowe formuły

Na pewno formuły? https://wsjp.pl/haslo/podglad/24318/formula

 zaciekłej konsternacji

Jak konsternacja może być zaciekła?

 podrygiwały do tylko sobie znanego rytmu

Szyk: podrygiwały do sobie tylko znanego rytmu.

 Kamera umieszczona pod niskim sufitem, z dezaprobatą

Bez przecinka.

 nie kryła podziwu, który jakimś sposobem połechtał jej pordzewiały korpus

Wut?

 poziom ukształtowania odnóży i rąk

Na "poziomie" się potknęłam.

 Jak sobie przybliżysz to zobaczysz

Jak sobie przybliżysz, to zobaczysz.

 Kątem mechanicznego oczodołu

Widzi się raczej okiem, nie oczodołem.

 odparł Proxim, dopadając do szafeczki

Dopadanie jest raczej gwałtowne, a on sobie spokojnie idzie.

 Wewnątrz pływało coś wielkości zaciśniętej pięści w żółtym półprzezroczystym płynie

Szyk: Wewnątrz coś wielkości zaciśniętej pięści pływało w żółtym półprzezroczystym płynie.

 Mały robaczek przypominający bardziej kiełkujący koszmar niźli coś

Hmmm. Niźli?

 w zgodzie z teorią

Zgodnie z teorią. Albo według teorii.

 z pobranych próbek DNA nie potrafiono ocenić

Na podstawie pobranych próbek DNA nie umiano ocenić.

 przyczyny powstania Wielkiego Wymarcia

Wymarcie nie powstaje, tylko zachodzi. Ale może być też: przyczyny Wielkiego Wymarcia.

 Oddać na powrót życie wymarłej planecie.

Dość purpurowe. Czy można oddać nie na powrót?

Alfons chwycił jeden ze słoiczków i próbował go odkręcić. Nic z tego.

XD Zawsze się o to rozbija, nie?

 zarzewie szczęścia

Hmmmmmmmmm.

 przy łączeniu składników

Zbędne, skasowałabym.

niczym tancerze podczas żywiołowego fokstrota na sali wielkości kawalerki

Piękne :)

 wlania pacyny

Pacyna (albo pecyna) to raczej nie do wlania: https://sjp.pwn.pl/sjp/pecyna;2499006.html

 trzepnął jego dłoń

Anglicyzm. Trzepnął go po dłoni.

 wpadł do środka, rozpryskując się

Naraz? Może: wpadłszy do środka, rozprysnął się?

 A ty mu chcesz dać wrażliwość?

A co to za nietzcheański robot? :)

 Nie mamy na stanie.

Ano, co robić ;)

 Proximo podparł się pod boki, wskazując na bulgoczący kocioł.

Czym go wskazał, skoro podpierał się chyba obydwoma chwytakami?

 Starali się dysponować charakterami

"Dysponować" pasuje tu tylko bardzo naciągnięte. W zasadzie nie pasuje. https://wsjp.pl/haslo/podglad/7500/dysponowac

 Symulator Równoległego Uskoku, w skrócie SRU

Cute :)

 dopadli do panelu kontrolnego

A co oni się tak miotają?

 miało w miarę prosperujący mózg

Co to znaczy "prosperować"? https://wsjp.pl/haslo/podglad/16145/prosperowac

 Po pierwsze, tylko istota żywa, z krwi i kości, mogłaby udać się w podróż po czasie dzięki budowie komórkowej – ciału zbudowanemu z atomów wrażliwych na oddziaływania elektromagnetyczne.

Nie bardzo wiem, co tu właściwie powiedziałeś.

 tak dużego zasilania

Czy zasilanie ma wielkość?

 radiacyjnej planecie

https://wsjp.pl/haslo/podglad/36697/radiacyjny ?

 Maszyna zatrzymała się z jękiem, para uleciała z kominów z głośnym sykiem.

Dwa razy ta sama konstrukcja.

 Kamera zzumowała

Gdyby to nie była komedia, dałaby świekra ruletkę Ci :P Ale tak może być.

 dopadł do encyklopedii języków

A, zapomniałabym – dopada się czegoś, nie do czegoś.

 szeleszczący ton chłopaka

Ton głosu, tak, ale nie ton chłopaka.

 jego włosy były pozlepiane

Anglicyzm: włosy miał pozlepiane.

Szkło rozprysło się w powietrzu na miliony lśniących odłamków, a będąca w środku moralność oblała jego korpus.

Może tak: Szkło rozprysło się w powietrzu na miliony lśniących odłamków, a zawarta w środku moralność oblała metalowy korpus?

 wyjął z kieszeni paczkę papierosów, zapałki i odpalił

Ubranie mu wyrosło, ale żeby papierosy? XD

 Alfons z zardzewiałym wrzaskiem i wyszukując w nowo poznanym języku stosownego, nieprzyzwoitego określenia na zaistniałą sytuację

Alfons, z zardzewiałym wrzaskiem, poszukując w nowo poznanym języku stosownego nieprzyzwoitego określenia. I tu przecinek.

 Musieliśmy przesadzić

Widocznie przesadziliśmy.

moralność była cieczą, a ta z kolei dostała się do jego najważniejszych przewodów, przepalając się i wywołując zwarcie

 Moralność była cieczą, która, dostawszy się do najważniejszych przewodów, przepaliła je i wywołała zwarcie. “Ta z kolei” sugerowałoby dwa różne byty, a jest jeden.

 Ale nie wrócił ani dzisiaj, ani jutro, ani za sto następnych lat.

Ale nie wrócił ani tego dnia, ani następnego, ani po stu latach.

 – Może pójdę go poszukać – stwierdził pewnego dnia Proximo

– Może pójdę go poszukać – postanowił pewnego dnia Proximo. “Stwierdzić” nie jest synonimem “powiedzieć”.

 dobroci i zła

Jak dobroci, to złości. Albo dobra i zła.

 społeczeństwa pożerającego się w swoim własnym dobrobycie

Hmm? Co chcesz powiedzieć?

 – W sumie nie wyszło tak źle – powiedziała Kamera, po czym się wyłączyła.

Ha, potwór bezużyteczności ;)

Parę razy słowa wymknęły Ci się spod kontroli, ale debiut świetny. Sprawnie napisany i z sensem, i przywodzący na myśl panalemowy ogląd świata, co zawsze cenię, szczególnie w wersji czarnohumorystycznej. I co tu mówić, skoro nie ma na co narzekać? heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Witajcie Feniks 103, Tarnina,

 

Dzięki wielkie za komentarze.

Tarnina, dziękuję za rozmontowanie mojego tekstu na czynniki pierwsze. Wiele to dla mnie znaczy bo jestem w stanie spojrzeć na tekst pod innym kątem :D Mega wdzięczność.

 

Pozdrawiam i wszystkiego dobrego! 

Whipip

Cieszę się, że pomogłam heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Sympatyczne :)

Przynoszę radość :)

Cześć! Bardzo fajne opowiadanko. Gratki. Symulator Równoległego Uskoku chyba najbardziej przypadł mi do gustu :) ale reszta antynauki też niczego sobie. Mam tylko nadzieję, że nie jest to jakaś przepowiednia i nie tak skończy nasza cywilizacja.

Miałam mały problem z wyobrażeniem sobie robocików. Jakoś ręce i palce nie pasowały mi do nich.

W każdym razie bardzo udane opowiadanko.

Powodzenia!

"Naucz ich żeby się nie bali. Strach przydaje się w niewielkich dawkach, ale kiedy towarzyszy ci stale, przytłacza, zaczyna podważać to kim jesteś i nie pozwala stwierdzić co jest służne a co nie."

Nowa Fantastyka