Szorcik okolicznościowy
Szorcik okolicznościowy
– Proszę czytać litery, rząd trzeci od góry.
– T, N, H, L…
– Teraz czwarty…
– Z, P, L, O, H…
– Dobrze, teraz piąty.
– L, E, F, … chyba N, H…
– Szósty…
– Z… chyba L, P, O lub D…, H lub K…, chyba R…, a może F…
– Dziękuję. Teraz proszę usiąść przy tym urządzeniu… brodę oprzeć w tym miejscu… oczy szeroko otwarte i postarać się nie mrugać… Tak, dobrze. I jeszcze ten aparat. Broda tutaj, oczy otwarte… Dziękuję. Proszę usiąść przy biurku. Panie Krzysztofie, diagnoza jest oczywista: zaćma.
– Cóż, nie jestem zaskoczony, trochę sobie przed dzisiejszą wizytą poguglałem. A więc zabieg?
– Owszem. Od którego oka zaczynamy?
– Od tego, które bardziej tego potrzebuje.
– Obydwa w równym stopniu.
– No to od lewego.
– OK. Wpisuję pana na listę oczekujących.
– Kiedy mogę się spodziewać?
– Za niespełna miesiąc. Przed zabiegiem przejdzie pan jeszcze badania kwalifikacyjne.
– To trudny zabieg?
– Zależy, co ma pan na myśli. W sensie złożoności owszem, jest on skomplikowany, ale stosowane dziś technologie gwarantują zarówno skuteczne jak też praktycznie bezbolesne i bezpieczne dla pacjenta wykonanie zabiegu.
– Domyślam się, że z racji pełnionej funkcji musi pani tak mówić, ale przecież zawsze jest jakiś margines ryzyka. Jakiś słabszy element. Jakieś „Houston mamy problem”…
Okulistka uśmiechnęła się pierwszy raz podczas tej wizyty.
– Oczywiście, lecz ryzyko powikłań mierzy się dziś w granicach jednego, dwóch procent, więc w grę wchodzi raczej problemik niż problem. Ale ja chciałabym zaproponować panu raczej postawę pozytywnego myślenia.
– Myślę, że to będzie trudne.
– Dlaczego?
– Bo jestem wyznawcą pierwszego prawa Murphy’ego.
– Ja nie jestem w gronie tych wyznawców, więc może pan zacytować jak ono brzmi?
– „Jeżeli coś może pójść źle, to pójdzie”.
***
– Proszę starać się trzymać prawe oko otwarte, to bardzo ważne.
– Staram się, ale mam wrażenie jakbym utracił nad nim władzę.
– Bo pan taki spięty… Proszę się zrelaksować, pomyśleć o słonecznym pejzażu nad jeziorem…
„Łatwo jej mówić „zrelaksuj się”, gdy leżę tu spętany pajęczyną wszelkiej maści rurek i kabli, lewego oka nie czuję wcale, za to raz po raz widzę oślepiającą kanonadę promieni lasera” – pomyślał Krzysztof. Zmobilizował się jednak i skupił uwagę na tym nieszczęsnym prawym oku. W pewnym momencie okulistka, pochłonięta pracą, zaczęła nucić piosenkę.
Purple light in the canyons
That’s where I long to be
With my three good companions
Just my rifle, pony and me
„Przecież to ballada z filmu Rio Bravo” – pomyślał zdumiony.
– Lubi pani westerny? – spytał.
– Niespecjalnie. Ale lubię tę piosenkę. Moja mama często ją nuciła. Wspominała tamte czasy, lata sześćdziesiąte dwudziestego wieku, gdy wszyscy nucili my rifle, my pony and me. Ówczesne podlotki kochały się na zabój w Ricku Nelsonie, kobiety, w tym także moja babcia, wzdychały na widok Deana Martina, a John Wayne był bohaterem dla chłopców. Wycinali gwiazdy z blachy lub tektury, strugali drewniane kolty i każdy chciał być dzielnym szeryfem, który rozprawia się z bandytami…
Krzysztof rozmarzył się słuchając tych wspomnień, bo przecież miał podobne. Był wtedy w szkole średniej. Razem z kolegą, także pasjonatem westernów, chodzili nierzadko po kilka razy na ten sam film… „Dyliżans”, „W samo południe”, „Rancho w dolinie”, „Ostatni zachód słońca” no i przede wszystkim „Biały Kanion”… Wtopił się chciwie w te wspomnienia, a dźwięki śpiewanej przez okulistkę ballady odpłynęły niepostrzeżenie… czas przestał istnieć.
Znikło gdzieś metaliczne ostrze lasera, ustała kanonada światła. Ogarnęła go ziejąca ciemnością pustka. Chwilami miał nieodparte wrażenie, że zniknął, rozpuścił się w niej, to znów czuł, że istnieje – wtedy usiłował otworzyć oczy, lecz nie miał pewności, czy mu się to udało, bo czucie też znikło, a wciąż ogarniała go wszechobecna czerń. Rozpuszczał się w niej ponownie i miał wrażenie, jakby jego świadomość rozlała się po wszechświecie, stając się jednym oceanem wszechrzeczy. Czuł obezwładniającą i dziwnie obrzydliwą lepkość istnienia. Nie mógł tego znieść. Bliski klaustrofobicznej paniki zaczął intensywnie mrugać powiekami. W odzewie z ciemności wyłonił się jakiś blady blask. Z trudem powstrzymał mruganie. W polu widzenia ukazało się coś na kształt planszy przypominającej ekran telewizora. Pojawił się nawet pasek informacyjny, ticker, na którym wolno począł płynąć jakiś tekst. Zaintrygowany czytał go zachłannie.
Czuwaj i bądź gotów. Świat nie jest taki jak ty. Nie jest szczery tylko podstępny. Nie jest lojalny tylko zdradliwy. Nie jest przyjazny tylko wrogi.
Pamiętaj: czuwaj i bądź gotów. Pójdź z nami. Potrzebujemy cię. Walczymy przeciwko wrogowi, który jest inny niż my. Nie otwarty, tylko skryty. Nie prostolinijny, tylko sprytny. Nie honorowy, tylko niegodziwy. Nasz wróg nie pracuje, tylko wyzyskuje. Gardzi prawdą i wysługuje się kłamstwu. Nie ma własnej ojczyzny, ale przywłaszcza sobie cały świat, omamiając maluczkich i ufnych.
Czuwaj i bądź gotów, bo nie znasz godziny, w której zostaniesz przyzwany.
Ekran zgasł. Czyżby „transmisja” dobiegła końca?
„I w ogóle co to jest u diabła! – pomyślał. – Jakaś propagandowa agitka? Atak hakerów na klinikę? Kto to nadaje i gdzie ja właściwie jestem?”
Odpowiedzią była cisza i ciemność.
– Halo, jest tam kto? – usiłował zawołać, lecz wyszedł mu ledwie cichy chrypliwy szept.
Przypomniał sobie, że tekst ukazał się w rezultacie intensywnego mrugania, więc ponowił tę czynność. Rzeczywiście, po dłuższej chwili „telewizor” znów ożył.
Czuwaj i bądź gotów. Teraz wzbudź w sobie męstwo, abyś był zdolny przyjąć prawdę o sobie i swoim losie. Nie lękaj się, nie gorsz i nie buntuj, słysząc tę wiadomość. Zostałeś bowiem wybrany do misji, która jest trudna i niebezpieczna. Misja ta wymaga przeobrażenia, które już się zaczęło. Będziesz cyborgiem, żołnierzem Armii Wyswobodzenia. Posiądziesz moc nieosiągalną dla innych. Twoje ciało uzyska moc fizyczną pozwalającą kruszyć mury i przenosić góry. Z kolei twój mózg będzie dysponował mocą intelektu pozwalającą ścigać się z najszybszymi superkomputerami. Twoje serce będzie twarde jak granit, bo misja wymaga nieugiętej, bezlitosnej postawy wobec zła, które trzeba wyplenić z tego świata wraz z ludźmi chwiejnymi, słabymi, tchórzliwymi, którzy mu ulegają, pozwalając się tym złem zainfekować. Albowiem jest tylko jedna droga na wyplenienie zła: walka! Zło złem nokautuj, a gdy już je wyplenisz, na świecie będzie miejsce dla wprowadzenia dyktatury dobra.
– Nie! Po moim trupie! – krzyknął Krzysztof. – „Dyktatura dobra” to oksymoron! Chcecie ze mnie zrobić maszynę do zabijania? Niedoczekanie!
Zdeterminowany położył prawą rękę na sercu, rozcapierzył palce i wbił je w klatkę piersiową. Trysnęła krew. Wrzeszcząc wniebogłosy objął serce palcami i szarpnął mocno.
Moment i zapadło się wszystko. Poczuł jak coś zeń ucieka, czerń blaknie, a jego świadomość zapada się w bezmiar nicości.
***
– Panie Krzysztofie! Pobudka!
– Co się stało? – Krzysztof niemalże zerwał się ze stołu operacyjnego. – Byłem pod narkozą?
– Skądże! Ciut się pan zdrzemnął.
– Raczej zahipnotyzowała mnie pani tym śpiewem.
– Może nie tyle zahipnotyzowałam, co pomogłam panu zapanować nad swoim okiem! – okulistka roześmiała się serdecznie. Szybko jednak spoważniała.
– Wygląda na to, że coś niedobrego się panu przyśniło. Trzęsie się pan jak galareta.
– Owszem, coś bardzo niedobrego. Bardzo ponurego. Raczej horror niż western.
– Oj panie Krzysztofie, tyle razy panu powtarzałam: „więcej pozytywnego myślenia”. Wrócił pan do rzeczywistości, a ta jest właśnie pozytywna: zabieg zakończony sukcesem, bez problemów czy problemików. Pomogę panu wstać.
Aż strach się leczyć.
Promuję na forum nowy gatunek – huhor, czyli horror humorystyczny.
Miło mi powitać kolejnego twórcę tego gatunku!
W dialogach lekko uwierały mnie powtórzenia, ale ludzie mogą tak mówić.
"...poniżej wszelkiego poziomu"
Dziękuję za wizytę i komentarz. Jednocześnie wyrażam dumę z powodu zaliczenia mnie do grona twórców huhoru (nazwa znakomita i adekwatna!); postaram się ten gatunek promować gdzie się da.
Aż strach się leczyć.
Odpowiem cytatem z opowiadania: więcej pozytywnego myślenia ;-)
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
Nie czytam horrorów. Ten przeczytałem, bo miał tag humor i autora. na którym mogę polegać, że nie będzie epatował horrendalnym horrorem. Huhory, jak ten, będę czytał :)
Dzięki! Ja też nie przepadam za horrorami par excellence. Pozdrówka!
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
Zaintrygowały mnie słowa przedmowy i podczas lektury cały czas zastanawiałam się, jakaż to okoliczność była powodem powstania Zaćmy, jednak nie zdołałam się domyślić. Czyżby sam zabieg wywarł na pacjencie aż takie wrażenie…
– Oczywiście, lecz ryzyko powikłań mierzy się dziś w granicach 1-2 procent… -> – Oczywiście, lecz ryzyko powikłań mierzy się dziś w granicach jednego, dwóch procent…
Liczebniki zapisujemy słownie, zwłaszcza w dialogach.
– „Jeżeli coś może pójść źle, to pójdzie.” → – „Jeżeli coś może pójść źle, to pójdzie”.
Kropkę stawiamy po zamknięciu cudzysłowu.
Zmobilizował się jednak i skupił swoją uwagę… → Zbędny zaimek – czy mógł skupić cudza uwagę?
…okulistka, pochłonięta swoją pracą… → Zbędny zaimek – czy mogła być pochłonięta cudzą pracą?
Wspominała tamte czasy, lata 60. XX wieku… → Wspominała tamte czasy, lata sześćdziesiąte dwudziestego wieku…
…zaczął mrugać na oślep powiekami. → Nie bardzo wiem, jak można mrugać na oślep.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Reg, dzięki za łapankę; widzę, że wciąż zachowujesz bystrość oka i umysłu w tej konkurencji. Wszystkie uwagi zasadne, choć w jednym przypadku mam wątpliwość. Konkretnie tu:
okulistka, pochłonięta swoją pracą… Myślę, że zaimek powinien tu być, bo w zabiegu uczestniczy zespół ludzi, natomiast niefortunnie użyłem słowa “pochłonięta”, ale nie umiem znaleźć odpowiedniego więc przyjąłem Twoją uwagę.
cały czas zastanawiałam się, jakaż to okoliczność była powodem powstania Zaćmy, jednak nie zdołałam się domyślić. Czyżby sam zabieg wywarł na pacjencie aż takie wrażenie…
W rzeczy samej zabieg był inspiracją, przede wszystkim dlatego, że jego przebieg (opisany z dużą wiernością, oczywiście wyłączając epizod snu) zawierał przesłanie promujące pozytywne myślenie w opozycji do czarnowidztwa (które reprezentuje tutaj prawo Murphy’ego). Rzeczywiście pani okulistka lansowała postawę unikania stresów nie tylko podczas zabiegu, ale ogólnie w życiu. Można by więc określić ten szorcik jako “historia prawdziwa podszyta fikcją”. :-)
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
Reg, dzięki za łapankę; widzę, że wciąż zachowujesz bystrość oka i umysłu w tej konkurencji.
Bardzo proszę, Tsole. Miło mi, że uznałeś uwagi za przydatne. :)
Owszem widzę całkiem nieźle, albowiem prawie trzy lata temu przeszłam rzeczony zabieg. Natomiast co do bystrości umysłu… Cóż, lata lecą i jego sprawność już nie taka jak dawniej. ;)
…natomiast niefortunnie użyłem słowa “pochłonięta”, ale nie umiem znaleźć odpowiedniego więc przyjąłem Twoją uwagę.
Pchłonięcie pracą okulistki nie wydaje mi się złe, ale skoro nie jesteś zadowolon, proponuję: …okulistka, zaabsorbowana/ zajęta/ przejęta/ zaprzątnięta pracą…
A skoro zabieg wykonywał zespół, to była to praca wspólna, choć każdy miał do zrealizowania swoją „działkę”.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Zaczyna się banalnie i nagle wpływa groza. Nagłe powołanie na cyborga, mającego żelazną ręką zaprowadzać sprawiedliwość harmonizuje z dziecięcym marzeniem o roli szeryfa. Dziwi trochę, że bohater nie odczuł odruchowego zainteresowania propozycją: byłby znowu młody i silny, na dodatek obleczony władzą. Nie byle jak pokusa. Chyba niezręczna propaganda odstraszyła go tą niefortunną “dyktaturą dobra”. A potem wszystko wraca do banalności.
Z moją niechęcią do opowiadań jako takich, wolę patrzeć na nie jako na fragmenty. W takim układzie ten sympatyczny szort można potraktować jako początek historii, w której uspokojony bohater potem odkrywa, że faktycznie został cyberszeryfem…
Dzięki za wizytę i zwięzłą acz wyczerpującą recenzję. Nic dodać, nic ująć. Może tylko uwaga w kwestii banalności. Bardziej mi tu pasowałoby słowo “rzeczywistość” – ale przecież ona bywa banalna, zwłaszcza w kontekście sennych majaków. :-) Dalszego ciągu tej historii raczej nie będzie jako że szort powstał “na okoliczność”. Chyba że na okoliczność drugiego oka, które już czeka w kolejce… ;)
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
Strasznie podoba mi się określenie “dyktatura dobra”. Jest wyjątkowo na czasie, jak ta mowa nienawiści (albo miłości). Lubię horrory i lubię opowiadania z humorem, więc jeśli dostaję i to, i to, jestem bardzo, ale to bardzo szczęśliwy. Pozdrawiam i kłaniam się! MZ :)
“Dyktatura dobra” rzeczywiście jest na czasie – to aluzja do Tuskowego oksymoronu “Terror praworządności” :-)
Dziękuję za wizytę i dobre słowo, pozdrawiam wzajemnie!
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
Szkoda, że sen okazał się tylko snem :( No i jakoś niespecjalnie mnie przestraszyło, chyba że od początku celowane było w huhora.
Dziękuję za wizytę. Nie było moim zamiarem straszyć, tylko dać do myślenia. Gdy to pisałem, nie miałem pojęcia o huhorach (podobnie jak pan Jourdain nie wiedział, że mówi prozą) ;-)
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
Fajne.
to aluzja do Tuskowego oksymoronu “Terror praworządności” :-)
A nie Dudowego?
A nie Dudowego?
Zależy z której strony patrzeć :)
Duda może być uznany za autora tego oksymoronu, bo użył go jako pierwszy, ostrzegając: “do czego prowadzi arogancja władzy i poczucie bezkarności, czy też, jak wolę to nazwać: "terror praworządności"”
Natomiast Tusk oświadczył, że terror praworządności to jedna z najważniejszych zasad, którą chce się kierować
Czyli Duda przed nim przestrzega, Tusk go akceptuje – czyli uważa za swoje narzędzie.
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
Duda:
“do czego prowadzi arogancja władzy i poczucie bezkarności, czy też, jak wolę to nazwać: "terror praworządności"”
Tusk:
Powiedziałem, że dla mnie ten "terror praworządności" – jak to ujął prezydent – to jest jedna z najważniejszych zasad.
Czyli Duda zasadę państwa prawa nazywa “terrorem praworządności”, a Tusk mówi, że będzie się tej zasady trzymał.
Ależ skąd! Z zacytowanego fragmentu wynika jednoznacznie, że Duda nazywa arogancję władzy i poczucie bezkarności terrorem praworządności. Natomiast Tusk uważa, że to jest jedna z najważniejszych zasad.
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
A do czego odnosi się mówiąc o arogancji władzy i bezkarności? W jaki sposób wiąże to z praworządnością?
Przepraszam, że podjąłem temat. Powinienem odnieść się do tekstu, a nie wchodzić w polityczne polemiki. Bo przecież w tym przypadku nie o semantykę idzie spór.
Przepraszać nie ma potrzeby (jestem “zwierzę polityczne” i od takich dysput nie stronię), choć rzeczywiście związek tematu z opowiadaniem jest niewielki (choć nie zerowy). Do czego odnosi się Duda? Można się tego dowiedzieć pod poniższym linkiem.
https://www.youtube.com/watch?v=cDRTFt6DxSc
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
Pan zbyt swobodnie zinterpretował moją deklarację
jestem “zwierzę polityczne” i od takich dysput nie stronię”
albowiem nie oznacza to, że zamierzam je uprawiać także na tym vortalu, zwłaszcza pod moimi tekstami. Ponadto moja inteligencja jest zbyt głupia, żeby mogła się obrażać :-)
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
W takim razie wycofuję mój poprzedni wpis.
O, cześć Tsole, fajnie Cię znowu widzieć i to w dobrej formie :) Szorcik co prawda fantastyki pozbawiony, ale przyjemny. Zdołałeś postraszyć, a potem – zanim serducho zaczęło mi walić za mocno – rozładować atmosferę ;) Mi się :)
Mam nadzieję, że skoro oczka już funkcjonują, będziesz tu częstszym gościem :)
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
O, cześć Irka, od kilku dni wypatruję tu Ciebie stęskniony! Dzięki, że wpadłaś. Taka, jaką Cię znam: wymagającą i… marudzącą :). Że nie ma tu fantastyki? Wszak to historia prawdziwa podszyta fikcją!
skoro oczka już funkcjonują, będziesz tu częstszym gościem
Dopiero jedno wyremontowane, więc mogę tu rzucić tylko nim :)
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
Hej!
Bardzo zgrabnie i ładnie napisane. Szczególnie podobał mi się fragment, kiedy bohater rozpuszcza się w nicości, zasypiając – każde kolejne zdanie świetnie współgra z poetyką snu (choć tutaj brak poetyki, a zamiast niej mocny przekaz).
Oczywiście ja, tak jak Irka, nie mogę nie ponarzekać na fakt, że zastosowałeś tutaj opcję “a to był tylko sen”. No, to ponarzekałem już dostatecznie, więc przejdę kawałek dalej →
→ O, do tego miejsca ;)
I zakończę serdecznymi pozdrowieniami oraz klikiem bibliotecznym ;)
Known some call is air am
OS, wielkie dzięki za wizytę, opinię i klika! Tudzież za pozdrowienia, które (równie serdecznie) odwzajemniam.
To “rozpuszczanie się w nicości” staje się powoli cechą bohaterów moich tekstów (tych napisanych i tych w głowie). Obawiam się, że cecha ta może w każdej chwili przenieść się na mnie osobiście… :-)
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
Fajny, dobrze napisany tekst. Choć osobiście miałem nadzieję, że ów sen bohatera jednak okaże się prawdziwy, bo wizja cyborgów i dyktatury dobra mnie zaciekawiła.
Dziękuję za wizytę i komentarz, który pojawił się na czas, bo po narzekaniach niektórych komentatorów na brak fantastyki w tym szorcie już zaczynałem podejrzewać, że to wszystko miało miejsce naprawdę ;-)
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
Hej,
miła historia, lekka, w sam raz do poczytania i uśmiechniecia się pod wąsem, Podobnie jak Storm, spodziewałem się inwazji cyborgów, trochę na nią liczyłem. Cóż, może jeszcze przyjdzie na nią pora…
Pozdrawiam i zdrowia życzę!
Che mi sento di morir
Hej,
dziękuję za wizytę i pozdrowienia, które odwzajemniam. Tak sobie pomyślałem, co mają zrobić ci bez wąsów ;-)
Cóż, może jeszcze przyjdzie na nią pora…
Obyś tego nie wypowiedział w złą godzinę…
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
Tak sobie pomyślałem, co mają zrobić ci bez wąsów ;-)
Zapuścić wąsa? :)
Obyś tego nie wypowiedział w złą godzinę…
Ano właśnie bardzo być może, że taka czy inna inwazja nastąpi, a może nawet wręcz już trwa. Nie dawajmy się wszelakim terrorom!
Pozdrawiam!
Che mi sento di morir
Doberek Spodobało mi się. Horrory zazwyczaj zaczynają się niepozornie. Aż szkoda, że się tak nagle urwało, poczytałbym, co było dalej. Klikam Pozdr.
Już tylko spokój może nas uratować
Dziękuję za wizytę, komentarz i klika.
Horrory zazwyczaj zaczynają się niepozornie
Zgadzam się, tylko dodałbym dobre horrory. Tak jak u Hitchocka: zaczyna się (niepozornie) trzęsieniem ziemi a potem napięcie rośnie. ;)
poczytałbym, co było dalej
Uchylę rąbka tajemnicy. Dalej to już był romans. Zgadnij kogo z kim?
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
“Dyktatura dobra”.
Brrr, zapachniało łagrami.
Przyjemne czytadełko, choć nieprzyjemne tematy porusza. Słyszałem, że zastrzyk w gałkę oczną to hardkorowe przeżycie.
Się mi!
Pierwsze prawo Starucha - literówki w cudzych tekstach są oczobijące, we własnych - niedostrzegalne.
Dzięki Staruchu za wizytę i refleksje.
Brrr, zapachniało łagrami.
Miało zapachnieć. Słowo “dyktatura” zawsze brzydko pachnie, nieważnie czy z sąsiadem tworzy oksymoron czy nie.
zastrzyk w gałkę oczną to hardkorowe przeżycie.
Nie wiem, nie miałem okazji pokosztować, bo znieczulano mnie kroplami. Jestem już po zabiegu na drugie oko i cieszę się jakością obrazu 4K :-) A wspomnienia mam bardzo przyjemne. Oczywiście są chwile dyskomfortu, bo kto lubi żeby mu w oczach grzebać, ale efekt końcowy wynagradza wszystko.
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
Podobało mi się:)
Dziękuję, to miłe :-)
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
Dobry tekst, dziękuję za niego.
Trudno mi tylko było zinterpretować go po “huhorowemu” Przy puencie bardzo siedziało mi w głowie zakończenie z filmu “Adwokat Diabła”, gdzie sukces bohatera, wycofanie się zła – to była tylko przymiarka do kolejnego podejścia. Czy miła pani doktor okaże się w jakiejś kontynuacji sługą ciemności? Ciekawe. Zachęcam do rozwinięcia opowieści
The KOT
Dziękuję za wizytę i komentarz. Także za zachętę rozwinięcia, z której niestety nie skorzystam, bo to miała być okolicznościowa humoreska i taką chciałbym ją zostawić, zwłaszcza że dedykowałem ją miłej pani doktor przez co nie jest owa historia do końca moja.
A “miła pani doktor” w żadnym przypadku nie daje się zaliczyć do grona “sług ciemności”, wręcz przeciwnie: jako okulistka jest “sługą światła”.
Pozdrawiam!
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię
Dobrze, że zajrzałam do tego szorcika już po wizycie u okulisty, a nie przed ;)
Sympatyczne :)
Przynoszę radość :)
Pozdrawiam, śląc spóźnione podziękowania :-)
Zależy mi na dobrej opinii u tych ludzi, o których mam dobrą opinię